Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Boginie i Bogowie
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> SZAŁ UNIESIEŃ czyli ....jak patrzeć na dzieło sztuki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 23:50, 24 Cze 2007    Temat postu: Boginie i Bogowie

[link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych]

Sam nie mam pojecia dlaczego właściwie zaczynam właśnie od Romy Schneider.

Być może, gdzieś w podświadomości zarejestrowałem informację o niedawnej 25 rocznicy jej śmierci i stąd to skojarzenie.
Pomimo, że praktycznie wszystkim kojarzy się ona z przeuroczą postacią cesarzowej Sisy, ja zawsze będę ją kojarzył z przeuroczym filmem o miłości do kobiety i męskiej przyjaźni " Rozalia i Cezar" z Yves Montandem i Jean - Claude Brialy oraz przejmującym dramatem wojennym Stara Strzelba, które to filmy oglądałem na dużym ekranie po daniu nogi z ...wykładów Razz
Może to głupie ale czasami zastanawiam się jak by wyglądała dzisiaj - miała by 69 lat, czy by była równie piękna i fascynująca????

Za Wikipedią......

Dzieciństwo

Romy Schneider urodziła się 23 września 1938 roku jako Rosemarie Magdalena Albach-Retty. Jej rodzicami byli znani i cenieni wówczas aktorzy Magda Schneider i Wolf Albach-Retty. W październiku 1938 cała rodzina przeniosła się do willi Schonau w Berchtesgaden. Dzieciństwo Rosemarie nie było szczęśliwe. Kiedy miała siedem lat, jej rodzice rozwiedli się. Dziewczynkę wychowała babcia ze strony matki. Niestety, jej szczęśliwe dzieciństwo nie trwało długo. W 1949 roku, a więc kiedy Rosemarie miała 11 lat, matka oddała ją do rygorystycznej szkoły klasztornej "Goldenstein", gdzie nastolatka cierpiała z powodu osamotnienia. Była karana i niezrozumiana przez otoczenie. Jedyną jej radością było występowanie w szkolnym teatrzyku. To wtedy odkryto jej prawdziwy talent, jednak zamiłowania do teatru wyraźnie nie pochwalała siostra przełożona.


Początek kariery
Lato 1953 Rosemarie Magdalena Albach-Retty spędzała u babci w górach. 12 lipca niespodziewanie odezwał się telefon. Dzwoniła Magda Schneider i powiedziała córce, aby natychmiast przyjechała do Monachium, ponieważ Hans Deppe poszukuje debiutantki. Kilka dni później Rosemarie Schneider-Albach była już szczęśliwą zwyciężczynią castingu do filmu "Kiedy znów zakwitną białe bzy". Główną rolę obok Magdy grał Willy Fritsch, Polak z pochodzenia, Niemiec z wyboru. Już od pierwszych dni na planie zdjęciowym 15-letnia dziewczyna zauroczyła wszystkich. Już rok później dostała pierwszą główną rolę filmową. Było to w filmie Ernsta Marischki Madchenjahre einer konigin o dziejach brytyjskiej królowej Wiktorii. Wielu krytyków mówi zgodnym chórem, że był to wstęp do Sissi. Może mają rację, ponieważ już w roku później, w 1955 Romy Schneider zagrała rolę swego życia - rolę Elżbiety Bawarskiej. Natomiast w 1958 aktorka postanawiając zerwać z przeszłością zagrała w filmie "Dziewczęta w mundurkach" na planie, którego ponownie spotkała Lilli Palmer. Jednak nie było to jedyne ważne spotkanie w tym roku.


Alain Delon
W 1958 roku Romy Schneider postanowiła wyjechać na podbój Paryża. Pierwszym, co udało jej się tam podbić było serce młodego i mało znanego wówczas aktora Alaine'a Delona. Grali razem w melodramacie "Christine". Nic nie wskazywało na to, że ta "niewinna" wówczas Niemka i "grzeszny" Francuz zostaną parą. A jednak! 22 marca 1959 w Lugano ogłosili wspólne zaręczyny. Prasa nazwała ich "narzeczonymi Europy". Jednak ten związek od początku był burzliwy i nieszczęśliwy. Aktor nie potrafił być wierny swojej partnerce. Z tego powodu w domu często latały wazony, dochodziło nawet do rękoczynów. Do największej zdrady doszło w 1962 roku. Delon miał wtedy romans z niemiecką piosenkarką Nico. Kiedy okazało się, ze Nico jest w ciąży - zerwali ze sobą. Delon nigdy nie uznał nieślubnego syna, a Romy i tą zdradę mu wybaczyła. W lutym 1962 roku aktorka po roli w Boccaccio '70 Luchiniego Viscontiego wyruszyła na podbój Hollywood. Udało jej się. Zdobyła nawet dwie nominacje do Złotego Globu, w tym jedną wygrała za film "Proces" Orsona Wellesa, legendarnego i szalonego. To właśnie w Hollywood 18 grudnia 1963 przyszła smutna dla aktorki wiadomość: Alain Delon zakończył ich pięcioletni związek. Aktorkę pocieszała Coco Chanel, która doskonale wiedziała, że po mężczyznach nie należy się wiele spodziewać. Jednak psychika Romy nie potrafiła już wytrzymać. Kilka dni po rozstaniu próbowała popełnić samobójstwo. Podcięła sobie żyły. Na szczęście próba samobójczas okazała się nieudana. W 1965 roku, po filmie "Co słychać koteczku?" , w którym grał również Woody Allen opuściła Hollywood. Na zawsze.


Harry Meyen
Po opuszczeniu Fabryki snów Romy powróciła do Europy, jednak już nie do Paryża lecz do Berlina. To tam 1 kwietnia 1965 roku spotkała niemieckiego reżysera i aktora Harry'ego Meyena. Było to na uroczystym otwarciu Europa Center. Zakochali się od pierwszego wejrzenia. Mimo, że Meyen nie miał jeszcze rozwodu z Anneliese Romer, to oświadczył się aktorce w lipcu 1965 roku. W równy rok późnej, 15 lipca Romy Schneider była żoną tego reżysera o wyglądzie poety. Wiadomo, że szczęścia zawsze chodzą parami. W dniu ślubu aktorka jest w zaawansowanej ciąży. 3 grudnia 1966 roku wydaje na świat małego Davida. W końcu jest szczęśliwa, ale czy oby na pewno? 21 lutego 1967 roku umiera ukochany ojciec dziewczyny. Załamana udaje się wraz z mężem na pogrzeb. Jednak dziennikarze nie umieją uszanować prywatności córki. Natychmiast rzucają się na nich chórem...

W 1968 roku zadzwonił do niej Alain Delon. Zaproponował, aby zagrała razem z nim w "Basenie" Jacquese'a Deray. Romy natychmiast porzuciła to, co robiła w Berlinie i powróciła do Paryża, tam gdzie spędziła swoją najpiękniejszą przeszłość. W Paryżu pozostała już do końca życia. Jednak ani razu nie była tak szczęśliwa jak wtedy. W 1969 roku nastąpił przełom w jej życiu. Poznała Claude'a Sautet, który zatrudnił ją do głównej roli w "Okruchach życia". Film ten, mimo że nie zdobył żadnej nagrody, przyniósł międzynarodową sławę odtwórcom głównych ról: Romy Schneider i Michelowi Piccoli.

Romy Schneider świeci tryumfy, ale jej życie prywatne "wali się". W '72 roku kiedy realizuje "Ludwiga" Viscontiego przeżywa głęboką depresję, ponieważ wie, że rozpada się jej małżeństwo z Harrym. Po skończeniu filmu, słaba psychicznie, wnosi pozew o rozwód. Długo nie jest sama. W grudniu 1973 roku poznaje Daniela Biasiniego, którego od razu zatrudnia jako sekretarza.


Daniel Biasini

Romy Schneider rozwód z Meyenem dostaje dopiero w czerwcu 1975 roku. Pół roku później, 18 grudnia 1975 roku wychodzi za Biasiniego. W tym samy czasie jest w zaawansowanej ciąży. Niestety, 24 grudnia wraz z Danielem miała wypadek samochodowy. Straciła dziecko! Była w szoku. Załamana na długo odgroziła się milczeniem. Na dodatek złe wiadomości przychodziły jedna za drugą. 17 marca 1976 umarł Visconti. Jak na pocieszenie 3 kwietnia dostała Cesara, francuski odpowiednik Oscara. Jednak nawet to nie poprawiło jej humoru. Jednak stał się cud. Pod koniec '76 Romy Schneider zaszła w ciążę. 21 lipca 1977 roku w Saint - Tropez urodziła Sarah Magdalenę Biasini, która dzisiaj jest wschodzącą gwiazdą kina francuskiego. W rok później aktorka po raz ostatni spotyka się na planie z Claudem Sautet. Było to w obsypanej nagrodami "Takiej zwykłej historii", która w 1980 dostała Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.


Tragiczny koniec

Wielkanoc '79
W lutym Romy Schneider odebrała Cesara za film "Taka zwykła historia". Powiedziała wtedy dziennikarzom:

- Wszystkie złe cienie oddaliły się; cień mężczyzn, którzy powtarzali, że mnie kochają, a którzy w rzeczywistości nic mi nie dali. Cień nerwic, które zmuszały mnie do brania lekarstw po to, abym mogła zachować trzeźwy umysł i pracować. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz. Żyłam w obsesji zdrady, opuszczenia. Z wielu powodów moje szczęście bywało zagrożone.

Romy Schneider mówiła to w czasie przeszłym. Nie wiedziała, że najgorsze ma dopiero nadejść.

Wielkanoc roku 1979 chciała spędzić w Acapulco, z dala od Francji i Paryża. Miały to być rodzinne święta: z mężem i dwójką dzieci. Okres ten spędzała w willi wynajętej od Elizabeth Taylor. 15 kwietnia 1979 roku przyszła tragiczna wiadomość: "Harry Meyen powiesił się dzisiaj na balkonie w swoim mieszkaniu w Hamburgu". Romy była w szoku. Kiedy po raz ostatni spojrzała na byłego męża doszło do niej, że tak naprawdę to go kochała i to za każdym razem coraz mocniej. Kiedy dziennikarze odkryli, że pokój Meyena przed śmiercią usłany był zdjęciami Romy - ją obarczyli odpowiedzialnością za tą śmierć. W prasie pisano: porzuciła, zabrała dziecko, zabiła! To wszystko sprawiło, że Romy sama zaczęła obwiniać się za to zdarzenie. Po śmierci ojca David jeszcze bardziej zżył się z ojczymem. Z dumą przedstawiał się: "Nazywam się David Biasini".


"Czy ktoś mógłby mi powiedzieć dlaczego los zsyła tak okrutne ciosy?" [edytuj]
W kwietniu 1981 roku aktorka zaczęła pracę nad swoim ostatnim filmem - "La passante du Sans - Souci" (Nieznajoma z Sans - Souci)o prześladowaniu Żydów. Partneruje jej Michel Piccoli, a reżyserem jest Jacques Rouffio.

W maju zdjęcia muszą zostać przerwane, ponieważ Romy dowiaduje się, że ma nowotwór nerki. Wygrywa go, ale rekonwalescencja jest długa. Postanawia ją spędzić pod Paryżem, u rodziców nowego partnera Laurente'a Pétina. To on nakłania ją do rozwodu z Danielem Biasinim, który tylko czyści jej konto. W tym samym okresie psują się stosunki Romy z Davidem. Chłopak matkę obwinia o rozpad tego małżeństwa. Nienawidzi również nowego towarzysza aktorki, w związku z czym wakacje postanawia spędzić z ojczymem.

5 lipca 1981 David poszedł na imprezę. Wracał późnym wieczorem. Okazało się, że zapomniał kluczy. postanowił pokonać ogrodzenie jak zawsze: przechodząć górą. Na nieszczęście noga mu się obśliznęła i ostry koniec ogrodzenia przekłuł tętnicę udową. Romy, jak tylko się o tym dowiedziała, pojechała wraz z Laurentem do Amerykańskiego Szpitala. Wtedy jej syn jeszcze żył. Minuty dłużyły się niemiłosiernie. W końcu przyszła pielęgniarka. Wiadomość miała tragiczną: David Christopher, lat czternaście i pół zmarł tuż przed północą. Romy była w szoku. Od tamtego momentu żyła jak w złym śnie. Wszyscy wiedzieli, że wraz ze śmiercią Davida powoli odchodzi jego matka...


Ostatni dzień

Romy Schneider i Laurent Pétin poszli na przyjęcie do przyjaciół. Aktorka jak dawniej: śmiała się i bawiła. Do domu wrócili ok. 2 nad ranem. Laurent poszedł spać, Romy chciała jeszcze zrobić korektę wywiadu. Nalała sobie szklaneczkę wina, zapaliła kolejnego papierosa. Kiedy ją zrobiła pochyliła się nad swoim dziennikiem dając upust i powracając do minionych lat. Czy pamięta jeszcze przepowiednię wróżki: "Los Elżbiety Bawarskiej, Sissi, będzie twoim losem"? Nie wiadomo... Koło godziny piątej nie mogła już wytrzymać, chwuciła słuchawkę i wykręciła numer do młodszego brata. Jej ostatnie słowa brzmiały: "Nie mogę, nie potrafie...". I odłożyła słuchawke. Kilka chwil później nastąpił koniec. Romy Schneider najprawdopoobniej popełniła samobóstwo przedawkowując środki nasenne. Inne źródła podają zawał serca. Jednak jej śmierć do dzisiaj pozostaje niewyjaśniona. Samobójstwo? Możliwe, ale w jej pobliżu nie było żadnego opakowania po lekach. Ba, żadnego nie było na wierzchu. Zawał serca? Także jest możliwy. Kolejną tajemnicą jest to, że na jej biurku był list, który dotyczył piękna dzieciństwa, które w głębi duszy kochała. Więc jaka jest w końcu prawda? Samobójstwo czy zawał serca? Tą tajemnicę, jak wiele innych, zabrała ze sobą do grobu. Jest tylko jedna osoba, która zna wszystkie jej sekrety, lecz czy ten też zna? Jest to aktor, Jean - Claude Brialy. Pogrzeb aktorki zorganizował Alain Delon, a odbył się on 2 czerwca 1982 roku. Dwa tygodnie później Delon nagrał przepiękne wspomnienia, które 11 czerwca ukazały się w Paris Match, a później w licznych magazynach za granicą. Nosiły tytuł: "Adieu ma Pupelle" i poruszyły cały świat.

Romy Schneider pozostawiła po sobie wspaniałe filmy i wielką pamięć. Pamieć o niej przetrwała w niemal wszystkich jej obrazach. Jest również jedną z tych postaci show - businessu, które nie żyją, a o których pisze się tak często, że trudno z liczyć ilość gazet, w których pojawił się artykuł o niej po śmierci.



A jednak ....sit transit gloria Think d'oh!

[link widoczny dla zalogowanych]

Grób Romy Schneider w Boissy-sans-Avoir28 maja 1982


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 9:01, 26 Cze 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]

Humphrey Bogart a właściwie Humphrey DeForest Bogart, z nieodłączną …fajką w zębach , który twierdził, że … "problem ze światem polega na tym, że jest on zawsze o jednego drinka do tyłu”


ur. 23 stycznia 1899 Nowy Jork, stan Nowy Jork,
zm. 14 stycznia 1957 Hollywood, stan Kalifornia, USA

Humphrey Bogart, zwany też 'Bogie', to jedna z najbardziej legendarnych postaci hollywoodzkiego kina. Nietypowa uroda 'brzydala' nie predysponowała go do kariery aktorskiej, ale okres w przededniu II wojny światowej stworzył zapotrzebowanie na twardych facetów, kryjących pod cyniczną powłoką miękkie serce - wizerunek, który Bogie doprowadził do szorstkiej perfekcji.

Humphrey Bogart był synem manhattańskiego chirurga i ilustratorki czasopism. Ukończył Trinity School w Nowym Jorku i następnie rozpoczął naukę w Phillips Academy w Andover, przygotowując się na studia medyczne na prestiżowym uniwersytecie Yale. Wydalono go jednak z Phillips, więc wstąpił do marynarki. Podczas służby został ranny, co ponoć spowodowało częściowy paraliż górnej wargi i w konsekwencji przyczyniło się do jego legendarnego sposobu mówienia.

W latach 1920-22 Bogart był managerem grupy teatralnej Williama S. Brady'ego, u którego pracował także w nowojorskim studiu filmowym. W ten sposób przyszły gwiazdor rozpoczął regularne występy na scenie, ale początkowo jego aktorstwo nie robiło wrażenia na krytykach. W 1930 roku aktor zawarł kontrakt z wytwórnią Fox i zadebiutował w filmie krótkometrażowym "Broadway's Like That" (1930).

Po wielu rólkach w nie pamiętanych dziś filmach za sprawą adaptacji sztuki Roberta Sherwooda, "Skamieniały las" (1936) Archiego Mayo nastąpił przełom w karierze Bogarta. Rolę bezwzględnego gangstera Duke'a Mantee, którą grał wcześniej na Broadway'u, otrzymał dzięki interwencji kolegi po fachu, Leslie Howarda, który naciskał żeby w wersji ekranowej partnerował mu ten sam utalentowany aktor. Sukces filmu zapewnił Bogartowi kontrakt z wytwórnią Warnera: od 1936 do 1940 roku zagrał aż w 28 filmach, głównie drugoplanowe role gangsterów, z których najbardziej pamiętne są filmy "Aniołowie o brudnych twarzach" (1938) Michaela Curtiza i "Szalone lata dwudzieste" (1939), gdzie wystąpił obok Jamesa Cagney'a.

W 1941 roku Bogart rozpoczął długotrwałą współpracę ze scenarzystą i reżyserem Johnem Hustonem, którego filmy pozwoliły aktorowi osiągnąć status wielkiej gwiazdy i ustabilizowały jego ekranowy wizerunek zmęczonego życiem, doświadczonego człowieka, często o znużonym wyrazie twarzy, ze zwisającym z ust papierosem, ale w gruncie rzeczy o moralnym, a nawet sentymentalnym charakterze. Pierwszym ich sukcesem był napisany przez Hustona film "High Sierra" (1941) Raoula Walsha, w którym Bogart wcielił się w anachronicznego gangstera 'Mad Dog' Earle'a, pragnącego po wyjściu z więzienia dokonać ostatniego skoku, przedsięwzięcia skazanego na niepowodzenie. W swoim fenomenalnym debiucie reżyserskim, adaptacji kryminału Dashiella Hammetta "Sokół maltański" (1941), Huston powierzył Bogartowi rolę cynicznego detektywa Sama Spade'a, wzoru anty-bohetera filmu czarnego. Sukces filmu sprawił, że Huston obsadził swój kolejny film, "Przez Pacyfik" (1942) tymi samymi aktorami. Wielką popularność przyniosła Bogartowi jednak dopiero "Casablanca" (1942) Michaela Curtiza, film który miał się okazać jednym z kultowych dzieł wszechczasów. Za rolę Ricka Blaine'a, który rezygnuje z miłości do Ingrid Bergman dla szlachetniejszych celów, aktor otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara.

Na planie filmu "Mieć i nie mieć" (1944) Howarda Hawksa Bogart poznał swoją czwartą i ostatnią żonę, młodziutką Lauren Bacall, z którą pojawiał się w następnych filmach, m.in. w filmie czarnym "Wielki sen" (1946), gdzie wcielił się w stworzoną przez Raymonda Chandlera postać prywatnego detektywa Philipa Marlowe'a, "Dark Passage" (1947), w którym Bacall niechętnie ukrywa go przed policją we własnym mieszkaniu, i w gangsterskim "Key Largo" (1948) Johna Hustona. W 1947 razem z Bacall protestowali przeciwko praktykom maccartyzmu. Aktor stworzył też swoją własną firmę produkcyjną Santana Pictures i w 1948 roku wystąpił w "Skarbie Sierra Madre" Hustona, wnikliwym studium chciwości wśród poszukiwaczy złota, gdzie jako opętany gorączką złota Fred C. Dobbs zerwał z wizerunkiem Ricka z "Casablanki". Bogart przekonująco wcielił się też w wybuchowego scenarzystę hollywoodzkiego, który znajduje i traci swoją miłość w filmie "Pustka" (1950) Nicholasa Ray'a. Swojego jedynego Oscara aktor otrzymał za rolę nieokrzesanego kapitana barki, Charliego Allnuta, w "Afrykańskiej królowej" (1951) Johna Hustona, gdzie rozegrał walkę temperamentów z wybuchową Katherine Hepburn. Kolejną i ostatnią nominację do statuetki otrzymał za rolę niezrównoważonego kapitana Queega w "Huraganie na Caine" (1954).

Bogie posiadał też duże poczucie humoru, które rzadko dane mu było okazywać na ekranie. Wystąpił w kilku zaledwie komediach, w tym "Beat The Devil" (1954) Hustona, obok Giny Lollobrigidy i Petera Lorre, i "We're No Angels" (1955) Curtiza, gdzie był jednym z trzech uciekinierów z więzienia, którzy niechcący pomagają pewnej rodzinie w tarapatach, a także w nietypowej w swoim dorobku komedii romantycznej "Sabrina" (1954) Billy Wildera, gdzie partnerował delikatnej Audrey Hepburn. Natomiast w "Bosonogiej Contessie" (1954) Josepha L. Mankiewicza, Bogart miał okazję zagrać reżysera, który robi gwiazdę z tancerki, granej przez Avę Gardner, a w filmie "Lewa ręka Boga" (1955) podawał się za księdza w powojennych Chinach. Ostatnią rolą niezapomnianego aktora była postać sardonicznego dziennikarza sportowego w gorzkim filmie o świecie boksu "Tym boleśniejszy jest upadek" (1956).

Humphrey Bogart zmarł podczas snu w swoim domu w Hollywood, po operacji na raka gardła, w wieku 58 lat. W latach 60. narodził się kult Bogarta i jego podatnych na egzystencjalne odczytania filmów. Aktor do dziś pozostaje ulubionym anty-bohaterem Złotej Ery Hollywood, inspirującym następne pokolenia: w 1980 roku powstał film "Człowiek z twarzą Bogarta", którego bohater przechodzi serię operacji plastycznych, aby upodobnić się do filmowego idola.

Fizycznie był … niskiego wzrostu co komplikowało mu sceny pocałunków ze swymi ekranowymi partnerkami. tak
Z tym problemem jednak radził sobie za pomocą butów ....o wysokich obcasach. Razz
Ale niewątpliwie …wielkim aktorem był. Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Delta



Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 11:56, 26 Cze 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Steve McQueen


Ur.: 24 marca 1930, Beech Grove, Indiana, USA
Zm.: 7 listopada 1980


Żyłem dla siebie i nie odpowiadam przed nikim” – powiedział kiedyś Steve McQueen. Był nowym typem gwiazdora i człowieka, który postępował według stworzonych przez siebie zasad i żył zgodnie z własnym kodeksem moralnym. Niezapomniany urok i niesamowity wizerunek prezentowany na ekranie uczyniły z McQueena jedną z największych legend kina i jednego z najlepiej zarabiających aktorów Hollywood lat 60. i 70. Publiczność kochała sposób, w jaki prowadził motocykle i samochody oraz wykonywał popisy kaskaderskie. Swoją przygodę z aktorstwem McQueen rozpoczął w roku 1952, od nauki w nowojorskim Sanford Meisner’s Neighbor­hood Playhouse. Po kilku udanych występach w niewielkich przedstawieniach off-Broadway przyszły gwiazdor został przyjęty do prestiżowego Actor’s Studio i w 1956 roku zadebiutował na dużym ekranie u boku Paula Newmana w filmie Między liniami ringu. Dwa lata później po raz pierwszy zagrał główną rolę w kultowym już dziś horrorze „Blob, zabójca z kosmosu”. Jednak prawdziwą popularność przyniósł mu dopiero telewizyjny serial Poszukiwany: Żywy lub martwy, w którym aktor wcielił się w postać bezkompromisowego łowcy nagród Josha Randalla. W bardzo szybkim czasie McQueen stał się gwiazdą Hollywood, a jego kolejne filmy, takie jak Siedmiu wspaniałych, Wielka ucieczka czy Afera Thomasa Crowna, biły rekordy box - officów. W 1968 roku Steve McQueen został nominowany do Oscara w kategorii „najlepszy aktor” za brawurową kreację w dramacie wojennym Ziarnka piasku. Przez następną dekadę McQueen wystąpił jeszcze w kilkunastu filmach, z których większość okazała się komercyjnymi sukcesami. W 1978 roku lekarze stwierdzili u niego złośliwy nowotwór płuc. Konieczność poddania się terapii sprawiła, że aktor musiał zrezygnować z części propozycji i rzadziej pojawiał się na ekranie. Zmarł 7 listopada 1980 roku w wieku 50 lat na atak serca, krótko po zakończeniu terapii nowotworowej.

Wielki aktor....jeden z moich ulubionych.... Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 20:16, 26 Cze 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Piękne twarze to nie tylko młodość, mały czy duży ekran i okładki kolorowych czasopism.
To także o dziwo...polityka
Czy takiej bogini nawet w ... polityce można można czegokolwiek ...odmówić ? Cool
Tym bardziej, że wzrostem ... przerasta prawie każdego ze znanych polityków i wbija ich w kompleksy Razz

Ursula Plassnik

(ur. 23 maja 1956 w Klagenfurcie), austriacka polityk, dyplomatka, szefowa dyplomacji austriackiej.
Pochodzi z austriackiego regionu Karyntia i dorastała w rodzinie, gdzie zakorzenione były ideały socjaldemokratyczne. Od 1971 do 1972 roku była studentką z wymiany na Foxcroft School w Middleburgu w stanie Wirginia, USA. Ukończyła prawo na Uniwersytecie Wiedeńskim w 1977 roku, po czym rozpoczęła pracę na różnych stanowiskach w austriackim Ministerstwie Spraw Zagranicznych do 1997 roku.

1 lipca 1997 roku została poproszona przez wicekanclerza Wolfganga Schüssela, aby została szefową jego Urzędu Kanclerskiego. W 2000 roku odrzuciła propozycję pracy dla Rady Europy dla pracy w Austrii na rzecz Wolfganga Schüssela, kiedy to został on wybrany kanclerzem rządu koalicyjnego wraz z Austriacką Partią Wolnościową. Kierowała Urzędem Kanclerskim do 15 stycznia 2004 roku, kiedy to została mianowana ambasadorem Austrii w Szwajcarii.

18 października 2004 roku została mianowana ministrem spraw zagranicznych Austrii i objęła stanowisko 30 października, po rezygnacji Benity Ferrero-Waldner, która została komisarzem europejskim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 19:32, 27 Cze 2007    Temat postu:

No i co, czyż to nie jest jedna z Bogiń a w tym przypadku...sportu?

[link widoczny dla zalogowanych]

Anna Kurnikowa (Kournikowa)

zaczęła grać w tenisa w wieku lat 5. Jej pierwszym trenerem, w rodzinnej Moskwie, była Larisa Preobrażenskaja. W 1992 roku Kurnikowa wyjechała do Stanów Zjednoczonych i rozpoczęła treningi w słynnej Akademii Nicka Bolieteriego na Florydzie. Już jako czternastolatka Anna Kurnikowa została najlepszą juniorką świata (walczyła o ten tytuł z Polką Aleksandrą Olszą). W tej kategorii wygrała Orange Bowl, Mistrzostwa Europy, była w półfinale Wimbledonu. W 1996 roku Kurnikowa została najmłodszą zawodniczką, która wzięła udział oraz wygrała mecz w rozgrywkach Federation Cup. W tym samym roku została uhonorowana przez WTA nagrodą "Most Impressive Newcomer".
1997 roku Anna Kurnikowa, w swoim debiucie na kortach Wimbledonu, awansowała do półfianłu. Dokonała tego jako druga zawodniczka w historii tenisa (pierwsza była Chris Evert w 1972 roku). Był to jednocześnie pierwszy półfinał Kurnikowej w rozgrywkach WTA. W 1998 roku znalazła się na liście pięćdziesięciu najpiękniejszych osób publikowanej przez magazyn People. W tym samym roku po raz pierwszy w karierze, znalazła się w pierwszej 10 WTA.
W 1999 roku podczas Australian Open Anna Kurnikowa zdobyła swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy w grze podwójnej. Grała w parze z Martiną Hingis. W Hilton Head, po raz drugi w karierze awansowała do finału turnieju (Tier I). W finale Anna Kurnikowa przegrała z Martiną Hingis. Suma lat obu zawodniczek wynosiła 36 lat, dzięki czemu był to "najmłodszy" finał w 23 letniej historii tego turnieju. Rok 1999 zakończyła jako numer jeden w grze podwójnej. W latach 1998 - 2000 Anna Kurnikowa kwalifikowała się do kończących sezon Mistrzostw Świata (Chase Championships) zarówno w singlu i w deblu. W 1999 - 2000 w parze z Martiną Hingis zdobywała tytuły Mistrzyni Świata. W roku 2000 awansowała do półfinału tej imprezy w grze pojedynczej.
Anna Kurnikowa nie wygrała jeszcze ani jednego turnieju WTA w grze pojedynczej. Wielu fanów jej to zarzuca, jednakże Rosjanka cieszy się olbrzymia popularnością nie tylko ze względu na swoją grę. Jest obiektem uwielbienia wielu mężczyzn na świecie. Dzięki korzystnym kontraktom reklamowym zarabia miliony dolarów.
Pod koniec 2000 roku, w rodzinnej Moskwie, miała jedną z niewielu szans na wygranie turnieju. W finale uległa jednak, nie tak atrakcyjnej, ale dużo lepiej grającej w tenisa Martinie Hingis.
W roku 2000, jako pierwsza w historii kobieta sportowiec, Anna Kurnikowa znalazła się na 58 pozycji listy najsławniejszych i najbogatszych osób magazynu Forbes. Kilka lat temu świat opanował wirus komputerowy - Anna Kournikova - który stał sie jednym z bardziej znanych globalnych wirusów. Jak więc widać, popularnosc Anny Kurnikowej nie ogranicza się tylko do tenisa ziemnego :)

ANNA KURNIKOWA NA CODZIEŃ:

Mama Anny, Ałła oraz ojciec Siergiej towarzyszą córce w tenisowych wojażach.
W 1997 roku Anna Kurnikowa skończyła liceum oraz rozpoczęła studia na Rosyjskiej Akademii Wychowania Fizycznego. W roku 2000 przekazała 10 000 dolarów na rozwój tenisa w Rosji.
Anna Kurnikowa Lubi tańczyć, czytać, słuchać muzyki i oglądać telewizję.
Gdyby nie została zawodową tenisistką, chciałaby być aktorką. Ulubione miasto to Paryż, a ulubione turnieje to Roland Garros oraz Wimbledon. Poza tenisem interesuje się koszykówką oraz hokejem.
Ulubiony kolor - czarny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 12:13, 28 Cze 2007    Temat postu:

No cóż, to także …Bogini Razz i też …tenisa Anxious

[link widoczny dla zalogowanych]

Amélie Simone Mauresmo

(ur. 5 lipca 1979 w Saint-Germain-en-Laye), tenisistka francuska, zwyciężczyni wielkoszlemowego Australian Open 2006 i Wimbledonu, nr 1 w kobiecym tenisie na świecie w 2004, wicemistrzyni olimpijska 2004.
W 1996 wygrała Wimbledon w grze pojedynczej juniorek, w tym samym roku otrzymała tytuł mistrzyni świata juniorek, przyznany przez Międzynarodową Federację Tenisową. W 1998 osiągnęła finał dużego turnieju w Berlinie, a w styczniu 1999 niespodziewanie dotarła do finału Australian Open, pokonując po drodze wiceliderkę rankingu światowego Amerykankę Lindsay Davenport; w finale uległa zdecydowanie Szwajcarce Martinie Hingis (nr 1 na świecie), ale zrewanżowała się jej miesiąc później w halowym turnieju w Paryżu, w którym również dotarła do finału.
Nieco później w 1999 świętowała pierwsze turniejowe zwycięstwo – w Bratysławie. Do lutego 2006 odniosła 22 turniejowe zwycięstwa, a 17 razy była druga. W styczniu 2006 odniosła pierwsze wielkoszlemowe zwycięstwo – w Australian Open, w niecodziennych okolicznościach – zarówno w półfinale, jak i finale jej rywalki skreczowały (Kim Clijsters i Justine Henin-Hardenne).
Do znaczących sukcesów Mauresmo należy srebrny medal olimpijski zdobyty w 2004 w Atenach; Francuzka uległa w finale igrzysk Belgijce Henin-Hardenne. Od 1998 (z przerwą w 2000) Mauresmo reprezentuje kraj w Pucharze Federacji, należała do zwycięskiej ekipy w 2003. Start w igrzyskach w Sydney 2000 zakończyła już na pierwszej rundzie (przegrała z Kolumbijką Fabiolą Zuluagą), a w deblu, mając za partnerkę Julie Halard, przegrała w ćwierćfinale z siostrami Williams. W deblu w Atenach odpadła w II rundzie (w parze z Mary Pierce). Ponadto w Antwerpii po trzech wygranych turniejach z kolei otrzymała diamentową rakietę wartą około 1 miliona euro. Warto przy tym wspomnieć iż dokonala tego jako pierwsza kobieta w historii tego turnieju.
Poza finałami Australian Open 1999 i 2006 czterokrotnie wystąpiła w wielkoszlemowych półfinałach. Awansowała do tej rundy na Wimbledonie w 2002, 2004 i 2005 oraz na US Open w 2002. 13 września 2004 została po raz pierwszy liderką rankingu światowego w grze pojedynczej, nie zdołała jednak utrzymać czołowej pozycji do końca sezonu (wyprzedziła ją Lindsay Davenport).
Mauresmo wzbudziła pewne kontrowersje, po przyznaniu się do bycia lesbijką. Wskazała przy tym na przejawy nietolerancji, jakich doznała ze względu na orientację seksualną oraz atletyczną budowę ciała (m.in. nazwanie jej przez Martinę Hingis pół-facetem, utratę niektórych kontraktów reklamowych oraz sponsorów). Think

W marcu 2007r. uhonorowana przez prezydenta Francji tytułem Kawalera Orderu Legii Honorowej. Najwyższego francuskiego odznaczenia panstwowego. Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Delta



Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 21:07, 28 Cze 2007    Temat postu:

Jest jak wino....im starszy - tym lepszy....

SEAN CONNERY

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Sir Sean Connery (właściwie: Thomas Sean Connery) urodził się 25 sierpnia 1930 roku w okolicach Edynburga w Szkocji. W wieku 9 lat rozpoczął swoją pierwszą pracę - rozwoził mleko. Gdy miał 13 lat zakończył swoją edukację. Później pracował między innymi jako: ochroniarz, model, kulturysta. W siedemnastym roku życia wstąpił do wojska, lecz zwolniono go z powodu wrzodów żołądka. Jednym z pierwszych sukcesów Connery'ego było zajęcie trzeciego miejsca w konkursie Mister Universum. Następnie dostał się do chórku marynarzy. Wtedy zaczął traktować aktorstwo jako sposób na oderwanie się od problemów świata. Zagrał też, mimo braku talentu tanecznego, małą rolę w musicalu "South Pacific". W środowisku teatralnym spotkał wielu ludzi oczytanych, wykszałconych. Chcąc dorównać tym ludziom, zaczął dużo czytać. Przesiedział 18 miesięcy w bibliotece publicznej czytając klasyków. Później zmienił imię na Sean.

W 1961 roku Connery wygrał w castingu do roli Bonda pokonując przy tym m.in. Rogera Moore'a. Fleming (autor książek o agencie 007) mówił, że inaczej wyobrażał sobie postać Bonda, jednak większość ludzi uważa, że Connery był najlepszą osobą do tej roli. W 1962 roku wyprodukowano pierwszy film z tej serii - Doktor No, który okazał się wielkim przebojem kinowym.

Sean po nakręceniu Doktor No ożenił się z Diane Cilento. Ślub wzięli na Gibraltarze. 11 stycznia 1963 r. urodziło się pierwsze i jedyne dziecko Connery'ego - Jason.

Kolejne części "Bonda" dały więcej zysków. Po nakręceniu Żyje się tylko dwa razy ogłoszono, że Connery rezygnuje z roli agenta 007, przez co film mniej zarobił. Sean nie chciał być utożsamiany tylko z agentem 007. Przez 4 lata odpoczywał podczas m.in. gry w golfa, a także zagrał w kilku filmach. W 1971 roku Sean, zachęcony czekiem na ponad 1 milion dolarów, zagrał w kolejnym Bondzie - Diamenty są wieczne. Szybko okazało się, że film zarobił najwięcej z dotychczasowych produkcji. Zysk z filmu Connery przeznaczył na organizację założonego przez siebie Scottich International Educational Trust, która pomaga biednym, utalentowanym szkockim dzieciom.

Sean ożenił się po raz drugi. Tym razem z Micheline Roquebrune. Zamieszkali w Marbelli w południowej Hiszpanii.

W 2000 roku otrzymał z rąk królowej Elżbiety, tytuł szlachecki

[link widoczny dla zalogowanych]

Czyz nie jest boski??? i niech mi ktos powie, ze facet w spódnicy nie jest męski i sexy....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 9:55, 29 Cze 2007    Temat postu:

Delta napisał:


[link widoczny dla zalogowanych]

Czyz nie jest boski??? i niech mi ktos powie, ze facet w spódnicy nie jest męski i sexy....


Sądząc z pewnych szczegółów tego ...kontrefektu Delteczko na pewno jest męski i sexy Anxious
I to bardzo
Dancing

Bogini?

Sądząc z urody na pewno tak tak , ale niektóre szczegóły zawsze warto …poprawić

[link widoczny dla zalogowanych]

Keira Knightley

urodziła się w Middlesex w Anglii, 26 marca 1985 roku. Jej ojcem jest znany aktor Will Knightley. I to dzięki niemu Keira wybrała aktorstwo jako swój zawód. Jej pierwszą rolą, coprawda niedużą była niewielka obsada w filmie telewizyjnym Royal Celebration z 1993. Następne role były coraz większe aż do jednej z głównych w "Piratach z Karaibów".

Szczupła angielska brunetka zyskała sławę dzięki roli w filmach: "Podkręć jak Beckham" (2002) i "Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły" (2003). Jest córką aktora Will Knightley i scenarzystki Sharman Macdonald. Już od najmłodszych lat interesowała się aktorstwem. W wieku trzech lat poprosiła rodziców, aby wynajęli jej agenta. Rodzice, choć początkowo sceptycznie nastawieni do pomysłu córki, trzy lata później zgodzili się na jej propozycję. Warunek był jeden - praca aktorki nie mogła w żaden sposób kolidować z nauką. Młoda Keira brała zatem lekcje aktorstwa w czasie wakacji szkolnych i przyjmowała tylko takie role, które w żaden sposób nie kolidowały z zajęciami szkolnymi. Od najmłodszych lat uczęszczała również na lekcje tańca.
Na dużym ekranie zadebiutowała w wieku zaledwie 12 lat w romantycznym dramacie Moiry Armstrong "A Village Affair" (1994). Powoli zdobywała uznanie widzów i krytyki kolejnymi rolami w "Niewinnych kłamstawch" (1995) oraz zrobionymi na potrzeby telewizji filmami "Treasure Seekers" (1996) i "Coming Home" (1998). Pierwszym przełomem w karierze młodej aktorki okazał się film "Star Wars: Episode I - The Phantom Menace" (1999). Następnie występowała w mini serialu telewizyjnym "Oliver Twist" (2000) oraz zagrała córkę Robin Hooda w "Princess of Thieves" (2001). Widzowie dostrzegli jej talent również w "Bunkrze" (2001) Gilliesa MacKinnona, ale prawdziwą sławę przyniósł jej komediodramat "Podkręć jak Beckham" (2002). Ten film uczynił z Keiry jedną z najpopularniejszy aktorek w Wielkej Brytanii. Międzynarodową sławę przynisoła jej rola dziewicy, której młoda krew może przywrócić do życia piratów w filmie "Piraci z Karaibów: Klątwa czarnej perły" (2003).

Pozdrawiam Łapka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 19:09, 01 Lip 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Maria Callas

Naprawdę nazywała się Maria Anna Cecelia Sofia Maria Kalogeropoulos. Cały świat jednak znał tę największą divę operową XX wieku pod nazwiskiem Maria Callas. Piękna i utalentowana Greczynka urodziła się w Nowym Jorku 2 grudnia 1923 roku. Była córką małżeństwa greckich emigrantów Evangeliny Dimitriadis i George'a Kalogeropoulosa, którzy przybyli do Ameryki w sierpniu 1923 roku. Ojciec, aptekarz, po paru latach ciężkiej pracy zakłada w 1929 greckiej części Manhattanu aptekę. W tym samym czasie zmienia nazwisko rodzinne na łatwiejsze do wymówienia - Callas.

Po rozwodzie rodziców, jako 13-latka, wróciła do Grecji razem z matką. W Atenach uczyła się śpiewu w ateńskim konserwatorium (od 1936 roku mimo iż nie miała nawet 15 lat!) pod kierunkiem wybitnego pedagoga - Elwiry de Hidalgo. Wkrótce swoim sopranem zachwyciła publiczność, debiutując na scenie Narodowego Teatry Lirycznego, w październiku 1940 roku. Jej pierwszym dużym sukcesem była rola Toski na scenie Opery Ateńskiej. Po wyzwoleniu Grecji, w obliczu zaogniającej sie sytuacji wewnętrznej (wojna domowa), Maria decyduje się na powrót do USA. W sierpniu daje jeszcze w Atenach solowe koncerty, tak na prawdę tylko aby zarobić na bilet. We wrześniu jest już w Nowem Jorku z nadzieją na międzynarodową karierę. W Ameryce doskonali warsztat i uporczywie szuka stałego angażu. W 1947 roku przyjmuje propozycję włoskich menadżerów Ediego Bagarozy i Ottavio Scotto i decyduje się zaśpiewać w "Turandocie" na deskach nowego tworzonego teatru w Chicago. Niestety przedsięwzięcie bankrutuje na kilka dni przed pierwszym przedstawieniem. Szczęśliwie, w Chicago Maria poznaje Giovanniego Zanatello, który w USA szuka śpiewaków do Festiwalu Operowego w Weronie, którego jest dyrektorem artystycznym. Angażuje on Callas do roli Giocondy. W czerwcu 1949 roku po przybyciu do Werony Maria Callas rozpoczyna próby i wkrótce poznaje 52 letniego Giovanniego Battistę Meneghiniego, jej przyszłego męża, bogatego włoskiego przemysłowca i miłośnika opery. W sierpniu 1947 Maria debiutuje w Giocondzie pod batutą Tullio Serafina. Przedstawienie jest umiarkowanym sukcesem i Maria czeka na następne propozycje. W grudniu występuje w partii Izoldy na deskach opery La Fenice w Wenecji, później zaś śpiewa różne partie na tej scenie, głównie w "Turandocie". W listopadzie 1948 we Florencji, Callas zaśpiewał po ras pierwszy partię Normy, która to rola będzie jej najważniejszą rolą w karierze. Sukces przychodzi w styczniu 1949. Po debiucie w roli Brunhidy w "Walkirii". O godz. 16:00 21 kwietnia 1949 roku w Weronie Maria Callas poślubia Battistę.

W tym czasie Maria otrzymuje wiele ofert od wytwórni płyt i wkrótce właśnie dzięki nagraniom płytowym staje się najpopularniejszą artystką operową świata. W latach 50-ch i 60-ch La Divina (tak brzmiał jej przydomek) święciła triumfy na całym świecie, śpiewając m.in. w mediolańskiej La Scali i londyńskim Covent Garden. po Zdobyciu Europy przyszedł czas na Stany Zjednoczone. W 1956 Maria występuje na scenie Lyric Opera in Chicago a później w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Przyjęcie jest entuzjastyczne. Na wskutek nieporozumień z dyrygentem Met - Karlem Boehmem Maria w 1957 roku opuszcza USA i przenosi się do Wiednia aby pod kierunkiem Herberta von Karajana zaśpiewać w "Traviacie".

Równie wiele emocji budziło jej życie prywatne, szczególnie romans z greckim miliarderem Arystotelesem Onassisem. Maria poznała Arystotelesa - jednego z najbogatszych w tym czasie ludzi na świecie w 1957 roku. W lipcu 1959 roku przyjmuje jego zaproszenie wraz z mężem na rejs luksusowym jachtem "Christina". Maria postanawia opuścić męża co staje się skandalem obyczajowym tych czasów i pożywką dla prasy brukowej. Ich nieformalny związek trwał cztery lata, do czasu gdy ten zaczął się interesować księżną Lee Radziwil a w 1968 nawiązał romans i poślubił jej siostrę Jackie Kennedy wdowę po prezydencie USA J.F. Keneddym.

Po zakończeniu owego burzliwego związku śpiewaczka nie powróciła do pełnej formy śpiewaczej i psychicznej. Przez blisko 10 lat występowała okazjonalnie i prowadziła lekcje mistrzowskie w Julliard School w Nowym Jorku. Wielkim sukcesem, mimo postępującej choroby gardła jest rola Normy w reżyserii Franco Zeffirellego na deskach Opery Paryskiej. W ostatnim przedstawieniu gwiazda po utracie przytomności nie jest w stanie zaśpiewać w ostatniej scenie! W roku 1966 Callas rezygnuje z obywatelstwa amerykańskiego i przyjmuje obywatelstwo greckie. Było to spowodowane rozpaczliwą próbą uzyskania rozwodu z Meneghinim i chęcią poślubienia Onassisa.

W tym czasie przyjęła też tytułową rolę w Medei (1970) Piera Paola Pasoliniego. Była to jedyna aktorska kreacja filmowa Callas (wcześniej odrzuciła propozycje współpracy z Josephem Loseyem, Franco Zeffirellim i Carlem Theodorem Dreyerem). W 1972 roku Maria próbuje związać we losy ze starym przyjacielem Giuseppe de Stefano. Przyjaźń zaproponowane przez Giuseppe nie satysfakcjonuje jej i przyczynia się do pogłębienia depresji. W tym czasie podejmuje próbę powrotu na deski sceniczne poprzez cykl recitali na całym świecie. Tourne nie jest artystycznym sukcesem. 11 listopada 1974 daje swój ostatni publiczny koncert w Sapporo, w Japonii. Po występach rozstaje się definitywnie z Giuseppe de Stefano. Chora na depresję i uzależniona od środków nasennych zmarła w Paryżu 16 września 1977 roku z powodu problemów z sercem. Pogrzeb miał miejsce 19 września a ciało zgodnie z wolą śpiewaczki zostało skremowane. Jej głos nadal fascynuje wielbicieli muzyki operowej, a także filmowców. W 2002 roku Zeffirelli zrealizował film biograficzny Callas Forever, w którym w postać greckiej śpiewaczki wcieliła się Fanny Ardant, partnerował jej zaś Jeremy Irons.


ta notka biograficzna, którą zamieszczam jest wzięta ze strony

[link widoczny dla zalogowanych]

i zamieszczam ją w formie linka albowiem ilustrowana jest jej .... przecudownym głosem. Anxious Anxious Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Delta



Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 21:40, 01 Lip 2007    Temat postu:

JACK NICHOLSON [link widoczny dla zalogowanych]

wł. John Joseph Nicholson
aktor, reżyser, scenarzysta, producent

ur. 22 kwietnia 1937 Neptune, stan New Jersey, USA

Uznawany jest za jednego z królów Hollywood. Dorastał na Wschodnim Wybrzeżu, wychowywany przez matkę i babkę. Podczas swych lat młodzieńczych był zapalonym kinomanem. Oglądał wszystko, na co trafił: westerny, filmy klasy B oraz science-fiction. W liceum pracował w kinie jako pomocnik kierownika. W wieku lat siedemnastu wyjechał na wakacje do Kalifornii, gdzie zamieszkał na stałe. Wiosną 1956 r. podjął pracę gońca w MGM, gdzie mówił wszystkim po imieniu, niezależnie od rangi. Dorabiał też jako ratownik na plaży, gdzie podczas sztormu udało mu się ocalić kilka osób.

[link widoczny dla zalogowanych]

Przez pewien czas studiował aktorstwo w ramach Players Ring Theater. Krótko występował na scenie, gdzie wypatrzył go Roger Corman i zaproponował Nicholsonowi główną rolę w filmie " The Cry Baby Killer" (1958). W czarnej komedii "Mały sklepik z horrorami" (1960) Rogera Cormana zagrał masochistycznego pacjenta u dentysty. W 1963 r. świeżo upieczony aktor wystąpił w dwóch filmach Cormana: "Kruk" i "The Terror" z samym Borisem Karloffem. W tym samym roku Nicholson zadebiutował jako scenarzysta filmem "Thunder Island". Pracownika stacji benzynowej o przezwisku "Poeta" zagrał w filmie exploitation "Hell's Angels on Wheels" (1967) Richarda Rusha. W 1968 r. Roger Corman wyreżyserował narkotyczny film "Podróż", do którego Nicholson napisał scenariusz. W międzyczasie Jack odrzucił propozycję zagrania w "Bonnie i Clyde" (1967) Arthura Penna.

[link widoczny dla zalogowanych]

Przełom w jego karierze aktorskiej nastąpił wraz z kontrkulturowym filmem drogi "Swobodny jeździec" (1969) Denisa Hoppera, w którym Nicholson zagrał wiecznie podpitego prawnika z Południa. Na temat narkotycznych ekscesów ekipy realizującej ten film krąży wiele anegdot, które umocniły tylko status aktora jako gwiazdy pokolenia Beatlesów. Za rolę w "Swobodnym jeźdźcu" Nicholson zdobył pierwszą nominację do Oskara dla aktora drugoplanowego oraz nagrodę krytyków nowojorskich. W 1970 r. został prawie całkowicie "wycięty" z musicalu Vincente Minellego "On a Clear Day You Can See Forever" z Barbrą Streisand w roli głównej. W tym samym roku w filmie "Pięć łatwych kawałków" (1970) Boba Rafelsona w roli sfrustrowanego byłego muzyka aktor wygłosił słynną tyradę o sałatce z kurczaka, co stało się jedną z pamiętnych scen amerykańskiego kina. Nicholsonowi przyniosła ona nominację do Oskara, tym razem dla najlepszej męskiej roli głównej. W 1971 r. wystąpił w głośnym dramacie Mike'a Nicholsa "Porozmawiajmy o kobietach" i zadebiutował jako reżyser filmem "Drive, He Said", który jednak przeszedł bez echa. Na planie "The King of the Marvin Gardens" (1972) Jack Nicholson grający prezentera radiowego ponownie spotkał się z reżyserem Bobem Rafelsonem. Za rolę marynarza na przepustce w "Ostatnim zadaniu" (1973) Hala Ashby'ego Nicholson otrzymał trzecią nominację do Oskara oraz nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu w Cannes. Kolejną przełomową kreacją w jego karierze jest postać detektywa Jacka Gittesa w neo-noir "Chinatown" (1974) Romana Polańskiego, z którym aktor przyjaźni się do dnia dzisiejszego. Efekt ich współpracy przyniósł 11 oskarowych nominacji m. in. za reżyserię i główną rolę męską. Za "Chinatown" Nicholson otrzymał również Złoty Glob. W 1975 r. w głośnym filmie Michelangelo Antonioniego "Zawód: reporter" aktor wystąpił w roli Davida Locke'a, a w musicalu "Tommy" Kena Russela popisywał się talentem wokalnym. W tym samym roku na ekrany wszedł "Lot nad kukułczym gniazdem" Miloša Formana, gdzie Jack zagrał pacjenta kliniki psychiatrycznej Randalla McMurphy. Do roli przygotowywał się na oddziale zamkniętym jednego ze szpitali. Przyniosła mu ona Oskara dla najlepszego aktora oraz Złoty Glob. Po tak wielkim sukcesie Nicholson mógł sobie pozwolić na odrzucenie obiecujących ról w "Ojcu chrzestnym" (1972) i "Czasie Apokalipsy" (1979) Francisa Forda Coppoli. Wybrał film "Przełomy Missouri" (1976) Arthura Penna, by zagrać u boku Marlona Brando, na co długo czekał. Niestety spotkanie to zakończyło się rozczarowaniem zarówno dla Nicholsona, jak i dla widzów. W 1978 r. aktor ponownie stanął po drugiej stronie kamery, reżyserując komedię "Goin' South". W horrorze "Lśnienie" (1980) Stanley'a Kubricka Jack Nicholson stworzył niezapomnianą kreacją pisarza bez weny, którego w opustoszałym hotelu ogarnia mordercza obsesja. Aktor partnerował też Jessice Lange w dramacie "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy" (1981) - remake'u wyreżyserowanym przez Boba Rafelsona. Za drugoplanową rolę dramatopisarza Eugene O'Neilla w "Czerwonych" (1981) Warrena Beatty, epickiej opowieści o amerykańskich komunistach, Nicholson otrzymał szóstą w karierze nominację do Oskara. Drugą statuetkę od Amerykańskiej Akademii, tym razem dla aktora drugoplanowego, oraz Złoty Glob i nagrodę krytyków nowojorskich Jack dostał za postać byłego astronauty Garreta Breedlove w komediodramacie Jamesa L. Brooksa "Czułe słówka" (1983) z Shirley MacLaine w roli głównej. Równie wiele nagród Nicholson otrzymał za "Honor Prizzich" (1985) - film gangsterski wyreżyserowany przez jednego z jego idoli - Johna Hustona. W 1987 r. w "Czarownicach z Eastwick" George'a Millera z łajdackim wdziękiem aktor zagrał współczesne wcielenie diabła. W tym samym roku wystąpił jako alkoholik u boku Meryl Streep w "Chwastach" Hectora Babenco, co przyniosło mu kolejną nominację do Oskara.

[link widoczny dla zalogowanych]

Po dwuletniej przerwie Nicholson pojawił się w roli Jokera w komiksowym "Batmanie" (1989) Tima Burtona. W 1990. Jack wyreżyserował i zagrał w długo oczekiwanym sequelu "Chinatown" - "Dwóch Jake'ów". Film poniósł komercyjną klęskę, lecz sam Nicholson jest z niego dumny. Dwa lata później aktor wystąpił jako charyzmatyczny przywódca związkowy w biograficznym filmie "Hoffa" Danny'ego De Vito. W tym samym czasie - jako makiaweliczny oficer marynarki w "Ludziach honoru" (1992) Roba Reinera - "ukradł" film dwóm młodszym gwiazdom - Tomowi Cruise i Demi Moore, co zakończyło się dziesiątą z rzędu oskarową nominacją. Następnie Jack Nicholson przeistaczał się w wilkołaka w "Wilku" (1994) Mike'a Nicholsa z Michelle Pfeiffer w roli głównej. W 1996. zagrał prezydenta Stanów Zjednoczonych w komedii sci-fi Tima Burtona "Marsjanie atakują!". Rok później jako Alex romansował z Jennifer Lopez w filmie "Krew i wino" (1997) Boba Rafelsona. Za rolę antypatycznego Melvina Udalla w "Lepiej być nie może" (1997) Jamesa L. Brooksa Jack Nicholson otrzymał chyba wszystkie możliwe nagrody z Oskarem i Złotym Globem na czele.

W Hollywood panuje opinia, iż laureat trzech Oskarów Jack Nicholson potrafi zagrać wszystko. W 1994 r. otrzymał nagrodę za całokształt twórczości od American Film Institute. Brytyjski magazyn "Empire" w październiku 1997. umieścił aktora na szóstym miejscu listy stu gwiazd filmowych wszechczasów. W tym samym roku Nicholson odsłoni gwiazdę ze swoim nazwiskiem na hollywoodzkim Walk of Fame. W 1999 r. otrzymał prestiżową nagrodę Cecila B. DeMille'a za szczególne zasługi w dziedzinie rozrywki.

Aktor jest zagorzałym fanem drużyny koszykarskiej Los Angeles Lakers. Uwielbia też filmy Woody Allena, Davida Lyncha i Martina Scorsese.

Do Nicholsona przylgnęła opinia kobieciarza. W 1960. poślubił Sandrę Knight, z którą ma córkę Jennifer. Małżeństwo zakończyło się rozwodem w 1968. Dwa lata później na planie filmu "Pięć łatwych kawałków" poznał aktorkę Susan Anspach, która w grudniu 1970. urodziła mu syna Caleba. W 1973 r. Jack Nicholson zaczął się spotykać z aktorką Anjelicą Houston. Ich związek trwał siedemnaście lat, podczas których zagrali wspólnie w czterech filmach. Rozstali się w 1990 r., kiedy Jack dowiedział się iż zostanie ojcem dziecka Rebeki Broussard - aktorki i modelki. Nieco później na świat przyszło drugie dziecko, lecz i to nie uratowało ich związku. Latem 1999 r. Nicholson był widywany z Larą Flynn Boyle.

Niektórzy mówią o nim - "brzydal"....ale jest moim ulubieńcem tak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 17:16, 02 Lip 2007    Temat postu:

Na marginesie wygranej polskiej młodzieżówki z Brazylią przypomniała mi się postać ...Jana Ciszewskiego, który potrafił z każdego widowiska sportowego zrobić swoistego rodzaju ... misterium

To był prawdziwy...Bóg mikrofonu Anxious

[link widoczny dla zalogowanych]

Szczęśliwy Jan Ciszewski po słynnym meczu z Anglikami na Wembley w 1973 roku, obok niego Jan Domarski (z lewej) i Kazimierz Deyna.

Nie mogę wszystkim dogodzić. Opowieść o Janie Ciszewskim

Kibice kochali jego pełen emocji głos, barwne opisy sportowej rywalizacji. Fachowcy często zarzucali szowinizm i brak wiedzy. O jego słabościach krążą legendy. Oto historia Jana Ciszewskiego, legendarnego sprawozdawcy sportowego z Sosnowca.



Wychował się na Sielcu, dzielnicy Sosnowca. Miłość do sportu zaszczepił w nim ojciec - Czesław Ciszewski, który był przed wojną działaczem Klubu Motocyklowego Zagłębia Dąbrowskiego. Mały Janek uwielbiał ryk silników i zapach spalin. Fascynował się wyścigami tak bardzo, że postanowił zostać żużlowcem. Nic jednak z tego nie wyszło, po blisko dwóch latach treningu dał za wygraną. Umiejętności nie miały tutaj nic do rzeczy, Ciszewski miał po prostu prawą nogę krótszą o 12 centymetrów. Przyjaciele przygotowali dla niego nawet specjalny motocykl, ale ze zdrowymi i tak nie miał żadnych szans.

Poważnego urazu nogi nabawił się już w dzieciństwie. Podczas wakacji w Tymbarku skoczył z wozu pełnego siana i tak nieszczęśliwie wylądował, że zerwał ścięgna. Rok później przeszarżował podczas jazdy na motocyklu. Wypadek skończył się urazem biodra i skomplikowanym złamaniem, a że trwała wojenna zawierucha, leczenie było szczególnie trudne. Przyplątało się zakażenie krwi, gruźlica kości. Ciszewskiemu groziła nawet amputacja! Nogę udało się uratować dzięki troskliwej opiece matki i czterem operacjom w szpitalu w Siewierzu.

Janusz Osiński, przyjaciel Ciszewskiego z dzieciństwa, wspomina: - Znałem go od piaskownicy. Gdyby nie ta noga, na pewno byłby sportowcem. Uwielbiał rywalizację. Gdy już nie mógł biegać, skakać, zaczął o sporcie opowiadać. Wymyślił dla nas guzikową piłkę nożną. My graliśmy na stole, a on stał z boku i komentował. Kończyliśmy grać, to obwiązywał nam ręce szmatami i kazał udawać bokserów. "Ależ hak, cóż za lewy prosty!" - emocjonował się naszymi walkami.

Ciszewski nie radził sobie w szkole. Z trudem skończył sosnowiecką "dziewiątkę". Maturę zdał dopiero eksternistycznie w wieku 40 lat w Ekonomicznym Technikum Energetycznym dla Pracujących. Nie przeszkadzało mu to jednak pisać i mówić o sporcie. Współpracował m.in. z "Dziennikiem Zachodnim" i "Sportem". Społecznie prowadził też spikerkę podczas zawodów żużlowych, m.in. w Łodzi i w Rybniku.

7 lipca 1951 r., podczas zawodów żużlowych w Łodzi, po raz pierwszy nagrał swój głos na taśmę magnetofonową. Stało się to możliwe dzięki uprzejmości Ludwika Szumlewskiego, wieloletniego redaktora sportowego rozgłośni Polskiego Radia w Łodzi. Szumlewski był zachwycony pełnym emocji głosem Ciszewskiego, taśmę przysłał więc dalej, do Katowic. W rozgłośni Polskiego Radia reportaż odsłuchał Witold Dobrowolski, w owych czasach najważniejszy polski sprawozdawca. Dobrowolski stał się potem pierwszym nauczycielem "Cisa". Znajomi wspominają, że traktował go jak syna. Po roku pracy Ciszewski skomentował na radiowej antenie pierwszy mecz - Unia Chorzów - Budowlani Gdańsk. Podobnych relacji przeprowadził potem blisko cztery tysiące.

To on opowiadał kibicom o największych sukcesach kadry Kazimierza Górskiego. Był też na stadionie, gdy ślepy los, czyli rzut monetą, zadecydował o zwycięstwie Górnika nad AS Romą, co dało zabrzanom jedyny w historii polskiej klubowej piłki nożnej awans do finału europejskiego pucharu.

Nam się nie wybacza

Wielu uważa, że gdyby nie pełne sukcesów lata 70., nie byłoby też legendy Ciszewskiego. "Caruso mikrofonu" - tak mawiali o nim zakochani w jego głosie kibice. Przeciwnicy zarzucali mu, że jest szowinistą, zapatrzonym w siebie narcyzem - zdarzało się, że cytował sam siebie! Gdy miał wypowiedzieć obco brzmiące nazwisko, często się kompromitował, bo języki obce znał słabo. Wyliczano mu też koszmarne wpadki. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Moskwie (1980) przed decydującym przejazdem jeźdźca Jana Kowalczyka miał powiedzieć: "A teraz proszę państwa wszystko w rękach... konia". Krystyna Loska, wieloletnia prezenterka Telewizji Polskiej, która pracowała z Ciszewskim także w katowickim radiu i regionalnym oddziale telewizji: - Dla kibiców Janek był gwarantem sukcesu. Panowało powszechne przekonanie, że gdy ja zapowiem mecz piłkarzy, a Janek skomentuje ich rywalizację, to sukces mamy zapewniony. Zdarzało się, że kibice dzwonili do telewizji i dopytywali się, czy Loska i Ciszewski będą na dyżurze w dniu spotkania.

- Jestem komentatorem kibiców. Ta cała otoczka, którą wytwarzam podczas transmisji, angażuje ludzi, nawet tych nie bardzo sport kochających. To jest szalenie trudny zawód. Nie sposób wszystkim dogodzić - mówił o sobie i swojej pracy.

Dariusz Szpakowski, który przejął po Ciszewskim rolę pierwszego komentatora telewizyjnego, do dziś nie mówi o nim inaczej jak "Profesor". - Bo też był dla mnie profesorem. Chłonąłem każde jego słowo - opowiada. O zapatrzeniu w mistrza świadczy niezwykła wpadka Szpakowskiego, który przed meczem Polaków z Anglikami zaczął relację słowami: "Ze stadionu Wembley wita państwa Dariusz Ciszewski". - Do końca meczu byłem nieświadomy, że te słowa padły. Dopiero po spotkaniu koledzy z Warszawy zapytali mnie: "Wiesz, jak się przedstawiłeś?". Zbladłem. O Boże! Co ja narobiłem! - powtarzałem. Zaraz po powrocie do Polski, przy okazji prowadzenia "Sportowej niedzieli", przeprosiłem rodzinę Janka i kibiców. Tłumaczyłem, że stadion Wembley robi takie wrażanie, że człowiek zapomina, jak się nazywa. Co ciekawe, nie brakuje jednak kibiców, którzy są święcie przekonani, że zrobiłem to świadomie. Kiedyś na stacji benzynowej podszedł do mnie mężczyzna i gratulował pomysłu. "Pięknie pan to połączył! Aż się wzruszyłem" - opowiada Szpakowski.

I jeszcze jedna wypowiedź Ciszewskiego o komentatorskich wpadkach. Cytat pochodzi z wywiadu dla tygodnika "Ekran" z roku 1973: "Przypomina mi się pewien konkurs pianistyczny. Pianista grał znakomicie, ale w przedostatnim akordzie sfałszował. Nagroda w konkursie przepadła, ale jakąż satysfakcją były dlań entuzjastyczne brawa publiczności. My, komentatorzy sportowi, jesteśmy w podobnej sytuacji jak ten pianista. Bierzemy udział w swego rodzaju konkursie. Chcemy grać jak najlepiej i nagle nerwy odmawiają nam posłuszeństwa, popełniamy jeden błąd albo kilka błędów czy - inaczej - naciskamy mimo woli fałszywy klawisz, przedostatni, ostatni. Ale nam się nie wybacza!".

Smolarek, czyli siedem gwiazdek

Do dziś trwają spory, czy ogromna popularność Ciszewskiego byłaby możliwa, gdyby nie sukcesy piłkarzy. - Myślę, że działaliśmy na zasadzie naczyń połączonych. Świetnie się uzupełnialiśmy - podkreśla Jan Domarski, strzelec „złotej bramki” na Wembley, która dała nam awans do mistrzostw świata w Niemczech w roku 1974. Wielu kibiców uważa, że relacja z tamtego spotkania to było najlepsze 90 minut przed mikrofonem w wykonaniu Ciszewskiego. „Tuż przed transmisją na olbrzymim kartonie napisałem flamastrem wielkimi literami »Spokojnie! «. Karton umieściłem na monitorze i co chwila nań patrzyłem. Jak twierdzili później recenzenci i moi życzliwi odbiorcy, byłem tego dnia spokojny, konkretny i rzeczowy” - napisał potem w felietonie „Windą na szczyt”, który ukazał się na łamach „Sportu”.

Ciszewski znał piłkarzy jak mało kto. Podróżował z drużyną tymi samymi samolotami, często spał w jednym hotelu. Kiedy w kadrze znalazł się nowy piłkarz, to musiał się wkupić w łaski "Cisa".

Szpakowski: - Podczas jednego z wyjazdów "Profesor" zobaczył w holu lotniska "nowego". "A kto ty jesteś?". "Włodzimierz Smolarek. Dzień dobry" - odpowiedział młokos. "Smolarek, Smolarek... Nie wiem, czy zapamiętam? Ale wiesz "młody", mnie na pamięć najlepiej robi siedem gwiazdek...". Na następnym postoju Smolarek pobiegł do sklepu wolnocłowego, kupił markowy koniak i wręczył go Ciszewskiemu. Ten wyjął butelkę z pudełka i zaczął liczyć gwiazdki. "Jedna, druga, trzecia... siódma. No tak! Włodek Smolarek!".

Gdy jakiś piłkarz mu podpadł, to mógł zapomnieć o przychylnych komentarzach „Cisa”. Gniewu mistrza doświadczył sam Grzegorz Lato. - Przekomarzaliśmy się w hotelowym pokoju i chyba trochę przeholowałem, bo Ciszewski na koniec powiedział, że w relacji nie zająknie się o mnie nawet raz. „Jak to? A jak strzelę bramkę? I tak będzie Pan musiał” - nie dawałem za wygraną. „Zobaczysz, »młody «!” - odparł i zamknął mi drzwi przed nosem. No i był mecz, a ja strzeliłem gola. Ciszewski słowa co prawda nie dotrzymał, ale tylko raz stwierdził bez emocji: „Bramkę strzelił Lato”. Więcej moje nazwisko w relacji już nie padło - śmieje się król strzelców z niemieckiego mundialu w roku 1974.

Piłkarze też żartowali z "Cisa". Lato: - Ciszewski wszędzie jeździł z nieodłączną torbą. Miał w niej wszystkie skarby. Pieniądze, dokumenty, wszystko, co było mu potrzebne do pracy. Raz koledzy zagadali go na lotnisku, a ja wyjąłem mu tę torbę, chociaż ciężko ściskał ją między nogami. Gdy się zorientował, że torba zniknęła, zrobił się blady. Zaczął pokrzykiwać, mało co nie zemdlał.

Jedna wielka przykrość

Kibice znali tylko głos Ciszewskiego, najbliżsi i przyjaciele także skrzętnie skrywane tajemnice. Ciszewski był hazardzistą. Pasjonowały go karty i konie. Stanisław Oślizło, w latach 60. wielki piłkarz i kapitan Górnika Zabrze, uczestnik finałowego meczu z Manchesterem City o Puchar Europy Zdobywców Pucharów w roku 1970: - Zdarzało się, że spotykaliśmy się w moim domu w Szczyrku. Czasami, gdy wzięło go na zwierzenia, rozczulał się nad sobą. "Gdybyś ty wiedział, Stasiu, ile ja na Służewcu [tor wyścigów konnych - przyp. red.] siana zostawiłem".

W karty mógł grać godzinami. Często nie za swoje pieniądze. - Z Edwardem Jancarzem i Zenonem Plechem zapraszał nas na pokerka. Najczęściej odmawiałem. Nie stać mnie było na porażki. "Ja cegły na budowę domu muszę kupić" - powtarzałem - uśmiecha się Jerzy Szczakiel, który w 1973 roku podczas zawodów rozgrywanych na Stadionie Śląskim jako jedyny Polak został indywidualnym mistrzem świata na żużlu.

Ciszewski lubił się też zabawić, co w zestawieniu z umiłowaniem hazardu doprowadziło do wielu rodzinnych kłótni i sprzeczek. "Cis" był trzykrotnie żonaty. - Przy stole też wychodziło z niego zamiłowanie do rywalizacji. Lubił się zakładać. Na przykład o to, kto zje więcej "gęsiny". Wygrywał bez najmniejszych problemów. I to bez zakąszania - uśmiecha się Osiński. Był smakoszem. Przyjaciele mówią, że nie jadł, tylko pożerał.

Bohdan Łazuka, aktor, piosenkarz i wielki kibic piłki nożnej, a przede wszystkim przyjaciel Ciszewskiego: - Spędziliśmy przy biesiadzie niejedną noc. Gdy inni odpadali, on miał zawsze siły. Prosił: „Boguś, a zaśpiewaj mi »Bogdan, trzymaj się «. Szpakowski: - Miał pogodną naturę. Nigdy nie robił problemu ze swojego kalectwa. Więcej, zdarzało się, że to był jego atut. Pamiętam rok 1980 i mistrzostwa Europy we Włoszech. Spieszyliśmy się na jakiś mecz, ale za późno wyszliśmy z hotelu. Biegniemy na postój taksówek, a tam długa kolejka. „Nic się nie martw” - powiedział „Profesor” i zdjął z nogi ortopedyczny but. „Stań kawałek dalej” - mrugnął do mnie, a sam, kuśtykając, podbiegł do oczekujących. „Seniore! Inwalida” - pokrzykiwał i po chwili siedział już w aucie. Historia skończyła się jednak źle, bo 500 metrów dalej nasza taksówka się popsuła. Jednak kłamstwo ma krótkie nogi.

Ciszewski o swoich słabościach mówił niezwykle rzadko: "Nasz zawód nie jest właściwie doceniany ani oceniany. Artykuły, wyjazdy, sprawozdania. To jest mgiełka. Moje życie przez dwadzieścia lat jest jedną wielką przykrością - mówił podczas dyskusji zorganizowanej w redakcji "Sportowca".

Nie zrobię tego!

Ostatnią wielką imprezą, podczas której kibice słuchali głosu Ciszewskiego, były mistrzostwa świata w Hiszpanii w roku 1982.

Po zakończeniu mundialu redakcja "Przeglądu Sportowego" przygotowała ranking komentatorów telewizyjnych. Ciszewski znalazł się na ostatnim miejscu. - Całe szczęście, że było nas tylko trzech. Dzięki temu znalazłem się w pierwszej trójce - żartował kwaśno.

Ciszewski był już wtedy poważnie chory. Doskwierały mu cukrzyca i marskość wątroby. Prosto po przyjeździe z Hiszpanii trafił do szpitala. "To i rozgoryczenie ostrą krytyką sprawiły, że istotnie chciałem początkowo dać za wygraną. Powoli przyszło jednak zastanowienie. Więc miałbym w wieku 52 lat stać się emerytem? Porzucić swoją pracę, futbol, radio, telewizję, słowem to, co od trzydziestu lat jest moim życiem? Nie, nie zrobię tego! - pisał w sierpniu 1982 roku na łamach "Przeglądu Sportowego".

Trzy i pół miesiąca później Ciszewski zmarł w Warszawie.



A Jack Nicholson Delteczko wielkim aktorem jest ale nie wiedzieć czemu go .... nie lubię


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 13:59, 07 Lip 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Brigitte Anne-Marie Bardot (ur. 28 września 1934 w Paryżu)

"Bez liftingu

Kiedy w wieku 40 lat zapowiedziała, że wycofuje się z kina na zawsze, nikt jej nie wierzył. Dotrzymała słowa. Nawet propozycja występu obok Marlona Brando nie była w stanie skusić jej do powrotu. Nie zniknęła zupełnie z mediów, jak Greta Garbo czy Marlena Dietrich. Wszyscy mogli obserwować, jak się starzeje, jak traci młodzieńczy wdzięk, jak jej twarz pokrywa się zmarszczkami. Nie chciała się upiększać, robić liftingów. Uważała, że wygładzanie twarzy to oszustwo, które niczego nie zmieni w życiu człowieka. „Po co robić sobie lifting twarzy? Nie można przecież zrobić liftingu duszy ani liftingu serca”, mówiła. Mimo to legenda Bardotki wcale nie zbladła. Dla milionów ludzi na całym świecie pozostała symbolem kobiety wolnej i niezależnej. Szczuplutką, seksowną blondynką w opiętym czarnym sweterku, która pokazała, że każdy ma prawo żyć w zgodzie ze sobą.

[link widoczny dla zalogowanych]

Dziś życie Bardotki wydaje się zwykłe, niemal niewinne. W latach 50. była jednak symbolem rewolucji seksualnej. Hołdowała wolnej miłości, miała setki kochanków, rozbierała się na ekranie. We Francji właśnie ukazała się niezwykła książka „Vies Privées” ze zdjęciami Jicky Dussarta, ukazującymi gwiazdę w czasach największej świetności.



[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


Nie byłoby Bardotki, gdyby nie 22-letni Roger Vadim. Jako asystent znanego francuskiego reżysera, Marca Allégreta, został poproszony o odnalezienie dziewczyny z okładki „Elle”. Brigitte miała zaledwie 16 lat, pyzatą buzię, otoczoną burzą kasztanowych włosów, ale już wyglądała seksownie i zmysłowo. Ostatecznie nie wystąpiła wtedy u Allégreta. Uznał, że nie jest wystarczająco atrakcyjna i utalentowana. Ale Vadim uparł się, żeby zrobić z niej gwiazdę. „Może i ona nie jest zbyt ładna i zdolna, ale pokażcie mi piękność, która mogłaby się z nią równać”, mówił.
Kiedy Brigitte z nim zamieszkała, zajął się jej erotyczną edukacją. Uczył, jak ma siadać w niewymuszony, ale ponętny sposób. Jak jeść kurczaka palcami, aby wywoływać erotyczne skojarzenia. Jak chodzić po pokoju nago bez odczuwania wstydu. Układać wargi niczym rozkapryszone dziecko. Kiedy uznał, że Brigitte jest gotowa, zaczął pokazywać jej nagie zdjęcia reżyserom i producentom. Przekonywać ich, że warto ją zatrudnić, bo na ekranie zrobi wszystko, czego się od niej zażąda.

Po prostu być

Bardotka właściwie nie grała. „Nie jestem na tyle dobra, żeby grać kogoś innego. Dlatego w filmie odpowiadają mi naturalność i seks”, przyznała po latach. W pierwszym swoim filmie „Manina, dziewczyna bez zasłon” z 1952 roku głównie leżała na leżaku w bikini lub przechadzała się nago wśród suszących się obok prześcieradeł. Zrozpaczeni rodzice Brigitte w ostatniej chwili wymusili na reżyserze Willym Rozierze, by wyciął kilka najdrastyczniejszych – jak na tamte czasy – sekwencji z jej udziałem. W swoim sztandarowym filmie „I Bóg stworzył kobietę” z 1956 roku, który wyreżyserował dla niej Vadim, była już nie tylko naga, ale kochała się ze swoimi filmowym partnerem, Jean-Louis Trintignantem tak, jakby robiła to naprawdę. Jej wydatny biust i krągłe pośladki były doskonałym dziełem natury. Poruszała się z wielką gracją. Pisano, że nie jest kapłanką miłości, lecz boginią seksu.
Kochana i nienawidzona
Wokół osoby Bardotki rozpętało się piekło. Po światowej premierze „I Bóg stworzył kobietę” znany katolicki tygodnik „Osservatore Romano” wzywał prokuraturę, żeby położyła kres takim „bezecnym, pornograficznym praktykom”. Na Wystawie światowej w 1958 roku w pawilonie watykańskim przedstawiono zdjęcia aktorki jako symbol „zła, siły diabelskiej, chuci i piekła”.
Bardotka bała się nawet wyjść na ulicę. Starsze kobiety lżyły ją i rzucały się na nią z pięściami. W autobiografii „Inicjały BB”, opublikowanej w 1996 roku, wspominała, jak została napadnięta podczas wizyty u chorej koleżanki w szpitalu. Pielęgniarka, która weszła z nią do windy, wykrzykiwała: „Ty dziwko, szmato, wywłoko, odbierasz mężczyzn takim biednym kobietom, jak my! Mam wielką ochotę wydłubać ci oczy i skasować tę piękną buziunię”. Bardotka bała się, że kobieta rzeczywiście może ją oszpecić. „Byłam pierwszą więźniarką luksusowych apartamentów w hotelach na całym świecie. Podczas gdy moi przyjaciele wyruszali na miasto, ja, wróg porządku publicznego numer jeden, ukrywałam się przed prasą i gawiedzią”, opowiadała po latach.

Dla milionów młodych ludzi na całym świecie stała się jednak idolką. Mężczyźni marzyli, by pójść z nią do łóżka. Młode kobiety chciały wyglądać tak, jak ona. Naśladowały jej styl bycia, ubierania się, czesania. Farbowały włosy na blond, czesały się w koński ogon, mocno podkreślały szminką usta i czarną kredką oczy. Nosiły szerokie spódnice z mocno ściśniętym paskiem w talii, obcisłe czarne bluzki i balerinki. No i oczywiście słynny stanik podnoszący biust, nazwany od jej imienia bardotką.

Kobieta z marzeń

Federico Fellini mówił, że gdyby nie istniała, trzeba by ją wymyślić. Sale na filmach, w których grała, jak „Prawda”, „Pogarda”, „Gdyby Don Juan był kobietą”, „Niedźwiedź i laleczka”, były wypełnione po brzegi. W latach 1957–59 dochody Francji z eksportu filmów z Bardotką przekroczyły zyski ze sprzedaży samochodów marki Renault. Jej twarz stała się twarzą symbolu narodowego Francji – posągu Marianny. Kiedy pojechała do Ameryki, nie mogła przecisnąć się przez tłum gapiów. Podczas premiery filmu „Viva Maria!” w Nowym Jorku wybuch flesza aparatu przystawionego tuż do jej twarzy uszkodził jej siatkówkę oka. Omal nie straciła wzroku.
Świat interesował się jej życiem prywatnym. Ludzie chcieli wiedzieć: co robi, gdzie bywa, z kim sypia. Paparazzi koczowali pod jej domem, donosili o najdrobniejszych wydarzeniach w życiu. A Bardotka lubiła szokować nie tylko na ekranie. Zawsze i wszędzie była sobą – dziewczyną, która nienawidziła mieszczańskiej moralności i ograniczeń. Chciała kochać i być kochana. „Byłam młoda i cierpiałam głód miłości, który nie zna granic”, tłumaczyła. „Nie mając nikogo bliskiego, traciłam ochotę do życia”.
Wszyscy moi kochankowie
Romansowała z najsławniejszymi mężczyznami swojej epoki, między innymi Jean-Louis Trintignantem, Sachą Distelem, Serge’em Gainsbourgiem, Samym Freyem, Alainem Delonem i Gilbertem Bécaud. „Kochałam się niemal w każdym z moich filmowych kolegów. Nie umiałam oddzielić życia od gry”, wspominała po latach.
Wśród jej kochanków byli jednak także mało znani aktorzy, boye hotelowi, a nawet kelnerzy. „Zawsze przepadałam za młodymi, pięknymi mężczyznami. Z wiekiem mój gust się nie zmienił. Jeżeli wciąż mogę ich mieć, dlaczego nie?”, pytała retorycznie. Pytana o najpiękniejszy dzień w życiu przez dziennikarza „Paris Matcha”, stwierdziła: „To była noc”.
Kiedy się zakochiwała, nie liczyła się z nikim i z niczym. Rozbijała małżeństwa, niszczyła szczęśliwe rodziny. Tak opisywała wybuch namiętności do Serge’a Gainsbourga: „Po nagraniu poszliśmy na kolację. Pod stołem chwyciłam jego rękę. Byliśmy już tylko my. Świat przestał dla nas istnieć. To była szalona miłość, o jakiej się marzy, miłość, która pozostanie w naszej pamięci, w naszych wspomnieniach”. To dla niej Gainsbourg napisał skandalizującą pościelówkę „Je t’aime... Moi non plus”, którą śpiewał ze swoją późniejszą żoną Jane Birkin.
Brigitte twierdziła: „Mężczyzna, którego kocham, może mną dysponować, a ja potrzebuję jego jak kwiat wody”. Ale gdy namiętność gasła, to ona rzucała swoich kochanków, dla których jeszcze niedawno była gotowa się zabić. „Każde rozstanie odczuwałam jak śmierć bliskiej osoby”, mówiła. I nie było w tym stwierdzeniu cienia przesady. Kochanek znikał z jej życia raz na zawsze. Z żadnym nie utrzymywała kontaktów po zerwaniu.

Do diabła z małżeństwem

Większość jej związków była tylko ucieczką przed samotnością. Za Vadima wyszła za mąż w dwa miesiące po uzyskaniu pełnoletności w grudniu 1952 roku. Ale po nakręceniu „I Bóg stworzył kobietę” doszła do wniosku, że mąż, który nie jest zazdrosny o żonę, nie jest dobrym mężem. Spakowała walizki i odeszła do Jean-Louis Trintignanta. Rozwiodła się z Vadimem w 1957 roku. Dwa lata potem jej mężem został partner z filmu „Babette idzie na wojnę”, przystojny Jacques Charrier. Zdaniem Brigitte, Jacques był jednak zbyt zaborczy. „Chciał, abym zrezygnowała z grania w filmach. Był uwodzicielem, amantem, któremu nie można się było oprzeć. A ja – dziwką, łajdaczką, modliszką wykorzystującą mężczyzn. Ach, gdyby wiedzieli ci wszyscy biedni głupcy, że prałam w zimnej wodzie skarpetki tego uwodziciela i zamiatałam zakurzone podłogi, zamiast pławić się w luksusie i rozpuście”, opowiadała Bardotka. W 1966 mężem numer trzy został niemiecki przemysłowiec Gunter Sachs. Miała jednak wrażenie, że Sachs wykorzystuje jej nazwisko do robienia interesów. „Nigdy nie wiedziałam, czy mężczyzna, który trzyma mnie w ramionach, kocha naprawdę, czy tylko chce wykorzystać do zrobienia kariery”, ubolewała. Wtedy przysięgła sobie: „Nigdy więcej nie zwiążę się z żadnym mężczyzną. Życie z nimi okazało się niemożliwe”. W 1992 roku znów jednak uległa namiętności i została żoną biznesmena należącego do frontu prawicowego Jean-Marie Le Pena, Bernarda d’Ormale. Nie rozeszła się z nim tylko dlatego, że też lubił zwierzęta.

Dziecko? Gówno mnie obchodzi

Ile razy usuwała ciążę? Po latach przyznała się do dwóch aborcji. Gdy zaszła w ciążę z drugim mężem Jacques’em Charrierem, też chciała pozbyć się dziecka. Lekarz odmówił jednak zrobienia zabiegu ze względów zdrowotnych. Dokładnie w 26. urodziny zrozpaczona postanowiła skończyć ze sobą, połykając opakowanie gardenalu. Przeżyła, ale nie pogodziła się z tym, że będzie miała syna. Gdy Nicholas przyszedł na świat i położna poinformowała ją, że ma syna, podobno wykrzyczała: „I co z tego. Gówno mnie to obchodzi. Nie chcę go oglądać!”. Miesiąc po porodzie oddała syna na wychowanie ciotce. Wróciła na plan zdjęciowy i wdała się w romans z Samym Freyem. Kiedy w 1962 roku uzyskała rozwód z Charrierem, z ochotą zrzekła się praw rodzicielskich. I już nigdy potem nie interesowała się losem swojego jedynaka. „
Ponoszę pełną odpowiedzialność za utratę kontaktu z moim synem. Nosiłam go dziewięć miesięcy i nie chciałam widzieć! Sama potrzebowałam matki, a nie kogoś zależnego ode mnie”, pisała po latach.”

A zatem czy rzeczywiście ...Bogini ????? Think d'oh!

Pozdrawiam Łapka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 9:52, 16 Lip 2007    Temat postu:

Rita Hayworth

[link widoczny dla zalogowanych]

Typowy wamp i seks-bomba. Była jednym z produktów wojennego szału na pin-up girls, dziewczyny, których znakiem rozpoznawczym był ładny biust wyeksponowany umiejętnie kostiumem kąpielowym.
[link widoczny dla zalogowanych]

Umiała tańczyć, poruszać się rytmicznie, dzięki czemu w jej czasach nazywano ją królową musicalu. Jednak jej największą umiejętnością było zmysłowe ściąganie niektórych części garderoby...

[link widoczny dla zalogowanych]



W latach 40. na amerykańskich ekranach królował film czarny. Jednym z nich był zrealizowany w 1946 roku "Gilda" - jeden z najbardziej ekscytujących filmów w dziejach kina o niewiernej żonie, która zdradza właściciela kasyna z jego ochroniarzem.
Miejsce w historii kina i obyczaju "Gilda" zawdzięcza właściwie jednej scenie gdzie ku niezadowoleniu zazdrosnego męża, właściciela kasyna, bohaterka wychodzi przed publiczność, by zaśpiewać piosenkę "Put the blame on Mame, Boys" (Wszystkiemu winna mama).
Ta scena unieśmiertelniła Ritę Hayworth która kołysząc się w rytm zmysłowej muzyki, ubrana w czarną, satynową suknię odsłaniającą ramiona, zaczyna zdejmować długą czarną rękawiczkę. W geście Rity Hayworth sprzed pół wieku jest więcej seksapilu niż w niejednym filmie współczesnym, nawet erotycznym.
Przed premierą na ulicach pojawił się plakat "Nigdy nie było kobiety takiej jak Gilda". I rzeczywiście - zdaniem znawców tematu nie było w dziejach kina sceny równie ekscytującej. Zarówno wówczas, w latach 40., jak i obecnie.
Niezależnie od przyczyn tego fenomenu czarna rękawiczka Gildy - najsłynniejszy chyba fetysz w historii filmu - opisana została na wiele sposobów przez niemal każdego historyka X Muzy.
Ale i cały film wart był Rity Hayworth. "Ma swoją atmosferę, suspens i błyskotliwą reżyserię. A stało się to możliwe dzięki temu subtelnemu połączeniu zdolności aktorskich i reżyserskich, które zawsze pobudza apetyt widza"- napisał jeszcze w latach 40. brytyjski krytyk, wysoko ceniąc pracę Charlesa Vidora i partnerującego Ricie Glenna Forda.
Rita Hayworth, właściwie Margarita Carmen Cansino, amerykańska aktorka hiszpańskiego pochodzenia, gwiazda lat 40-tych.


Urodziła się 17 października 1918 roku w Nowym Jorku na Brooklynie. Rodzice Rity- zawodowi tancerze od najmłodszych lat brali ją na swoje występy tym samym zaszczepili w niej miłość do tańca. Już jako dziecko miała na swoim koncie kilka ról np. w „La Fiesta” i „Anna Case with Dancing Cansinos”. Niedługo potem została zauważona przez jednego z szefów wytwórni 20th Century Fox – Winfielda Sheehana. Dzięki niemu zadebiutowała na wielkim ekranie w filmie „Dante’s Interno” wówczas występowała jeszcze pod niezmienionym nazwiskiem Rita Cansino. Początek jej kariery mógł być już jej końcem gdyż pracę stracił jej promotor a wraz z nim Rita.
W 1937 roku poznała i poślubiła handlarza samochodowego – Edwarda Judsona. Pod jego wpływem zmieniła nazwisko na panieńskie matki –Hayworth, on też załatwił jej pierwszy kilkuletni kontrakt z wytwórnią Columbia Pictures. Wytwórnia wymogła aby Rita poddała się szeregowi bolesnych zabiegów elektrolitycznych aby jej czoło stało się wyższym i zmieniła kolor włosów na rudy. Rita przez następnych kilka lat grała role drugoplanowe w filmach drugorzędnych. Za pierwszą jej większą rolę uważa się rolę Judy w filmie „Only Angels Hale Wings” z roku 1939. Następnie role posypały się jak z rękawa „Blond and Sand” , :You wil never get rich”, „Cover Girl”, Hayworth grała razem z ówczesnymi gwiazdami kina i muzyki takimi jak Fred Astaire i Gen Kelly. Za przełomowy jej film uważa się film „Gilda” z 1946 roku przez co na trwałe wpisała się do historii kina.


Rita … bożyszcze mężczyzn, w życiu prywatnym przeżywała kolejne porażki. Była pięciokrotnie zamężna w 1942 roku rozwiodła się z mężem i ponownie wyszła za mąż tym razem za reżysera Orsona Wellsa, rok później, miała z nim córkę Rebeccę. Zagrała w jego filmie „Dama z Szanghaju” film okazał się komercyjną i artystyczną klapą. Po porażce Rita wyjechała do Europy gdzie poznała i zakochała się w księciu Alim Khanie. W 1949 roku stanęli na ślubnym kobiercu we Francji, dwa lata później małżeństwo rozpadło się, ze związku owego pochodzi dróga córka artystki – księżniczka Yasmin Aga Khan.
Zagrała w jego filmie „Dama z Szanghaju” film okazał się komercyjną i artystyczną klapą. Po porażce Rita wyjechała do Europy gdzie poznała i zakochała się w księciu Alim Khanie. W 1949 roku stanęli na ślubnym kobiercu we Francji, dwa lata później małżeństwo rozpadło się, ze związku owego pochodzi dróga córka artystki – księżniczka Yasmin Aga Khan.
Rita powróciła do USA i odnowiła kontrakty z Columbią i przeżyła kolejny nieudany związek z muzykiem- Dickiem Haymsem. Blask gwiazdy Hayworth dawno zbladł, obsadzano ją w rolach starzejących się piękności takich jak „Circus World” z 1964, za ta rolę dostała nominację do Złotego Globu. W 1958 roku poślubiła producenta Jamesa Hilla, kilka lat później małżeństwo rozpadło się.
W latach 70-tych Rita ponownie powróciła na ekrany w filmach „Road to Salina”, „The Naked Zoo”, i jej ostatni film „ The Wrath of God”. Dalszą pracę uniemożliwiła aktorce postępująca choroba Alzheimera. Rita Hayworth zmarła 14 maja 1987 roku w Nowym Jorku, do końca życia pozostając pod opieką drugiej córki księżniczkiYasmin

Ostatnim ziemskim śladem po niej pozostał ten oto skromny kamień, oraz nieśmiertelna pamięć jako o ….Bogini sexapelu


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 20:21, 28 Lip 2007    Temat postu:

Sharon Stone Anxious Anxious Anxious


"Ktoś powiedział, że scena przesłuchania z Nagiego Instynktu, gdzie pozbawiona majtek i zahamowań Sharon Stone zakłada nogę na nogę, zrewolucjonizowała hamburgerową seksualność Ameryki początku lat 90. tak

[link widoczny dla zalogowanych]

Inni twierdzili, że scena ta wejdzie na stałe do kanonu kina światowego. Kolejne głosy domagały się, aby uznać kreację Stone w Nagim Instynkcie za pierwszą prawdziwie feministyczną rolę propagującą wizerunek kobiety atrakcyjnej, niezależnej i świadomej swojej seksualności.
Blondynka z IQ 154. Symbol seksu wczesnych lat 90. Początkowo bezkrytycznie uwielbiana za rolę w Nagim Instynkcie, ostatnio odsądzana przez brukowce od czci i wiary. Sharon jest niewątpliwie nadal gwiazdą, gra pierwszoplanowe role, jej fotografie regularnie pojawiają się w gazetach, ale wydaje się, że euforia otaczająca ją Nagim Instynkcie chyba se ne vrati.


Słowem Stone, a raczej powieściopisarka Cathrine Tramell z Nagiego Instynktu, stała się filmowym uosobieniem ideału kobiety ostatniej dekady. O tym, że była to rola trafiona, świadczy niesłabnąca popularność filmu, dziesiątki prac dyplomowych na wydziałach filmologii i gender studies (feministyczne studia nad tożsamością płci) oraz przykład setek kobiet na całym świecie, które stylizowały swój wygląd i zachowanie według wzorca wykreowanego przez Sharon Stone. Może złośliwi mają rację, twierdząc, że fenomen tej roli polegał na tym, że osoba Catherine była znacznie bardziej seksowna niż grająca ją Stone. Z drugiej strony, czyż nie jest to miarą dobrego aktorstwa?
Sharon i feministki
Oczywiście pikanterii dodawał fakt, że ponętną powieściopisarkę, świadomą swojej seksualności i władzy, jaką ona jej daje nad mężczyznami, gra blondynka o ilorazie inteligencji 154. Nic też dziwnego, że Sharon stała się ulubionym przykładem nowego pokolenia feministek. Nie do przecenienia był również fakt, że Sharon Stone jest do szpiku kości amerykańska. Jest połączeniem "dziewczyny z sąsiedztwa" z promiennym uśmiechem, blond włosami i "szerokim" akcentem z intrygującą kobietą, okręcającą facetów wokół małego palca. Kompleks szykownej i inteligentnej Europejki, który pokutował w amerykańskiej świadomości, został wreszcie przezwyciężony. Okazało się, że amerykańskie kobiety nie dają się podzielić na słodkie idiotki, upadłe gwiazdki, grzeczne dziewczyny, kury domowe i zbuntowane campusowe feministki palące staniki. Ameryka zyskała swoją filmową Simone de Beauvoir. i wszyscy byli szczęśliwi.


Fenomen Sharon Razz

[link widoczny dla zalogowanych]

Sharon Stone zagrała tylko w jednym filmie, który uznać można za bezwarunkowy sukces. Oczywiście chodzi właśnie o nakręcony w 1992 roku Nagi Instynkt. Pozostałe produkcje, w których brała udział, okazały się przedsięwzięciami umiarkowanie zyskownymi. Jednak następne kilka lat nie schodziła z pierwszych stron gazet.
Została uznana przez MTV za Najatrakcyjniejszą Kobietę Roku 1993.


Znalazła się na liście 100 Najseksowniejszych Gwiazd dwudziestego wieku, zamieszczonej na łamach "Playboy'a". A "People's Magazine" umieścił Sharon Stone zarówno wśród 50 Najpiękniejszych Ludzi jak i 25 Najbardziej Intrygujących Ludzi Świata.

Sharon intrygowała i bulwersowała amerykańską publiczność. Zaangażowała się w Ruch Obrony Praw Człowieka, gdzie aktywnie walczy o prawa homoseksualistów. i o zgrozo, zagrała lesbijkę w filmie If These Walls Could Talk 2, pornograficznej produkcji HBO.
American way of success


Od sprzedawczyni hamburgerów w McDonald's przeszła długą drogę.

Skończyła studia na wydziale literatury angielskiej. Pod koniec lat '70. została modelką Forda, reklamowała swoją twarzą i figurą Clairol, Revlona i Coca Colę Light. Jednak jako aktorka miała pecha - ciągle trafiały jej się drugoplanowe role w drugorzędnych filmach. Zagrała w Deadly Blessings Wesa Cravena, Akademii Policyjnej 4 i Kopalniach króla Salomona. Próbowała też sił na małym ekranie, niestety z równie mizernym skutkiem. Zagrała w kilku serialach: Bay City Blues, Calendar Girl Murders i Vegas Strip War. Jedynym sukcesem była rola synowej Roberta Mitchuma w Wojnie i Pamięci. Lepiej pamiętamy ją z Totall Recall, gdzie występowała u boku Arnolda Schwarzeneggera.
Przełomem był dopiero Nagi Instynkt. Sharon miała 34 lata i (jak się okazało) osiągnęła szczyt swojej kariery aktorskiej. Po nieprawdopodobnym sukcesie tego filmu wydawało się, że ma świetlaną przyszłość. Jednak każda następna rola (Diabolique, Gloria, Specjalista) wydawała się niedoskonałą kopią postaci drapieżnej i wyuzdanej powieściopisarki. Z wyjątkiem roli w Kasynie Martina Scorsesego, za którą dostała nominację do Oskara.
Prawdziwie hollywoodzka gwiazda


Sharon Stone jest gwiazdą przez duże G. Uwielbia wcielać w postaci wielkich hollywoodzkich legend, takich jak Ava Gardner czy Kim Novak. Potrafi w ciągu jednego spotkania z dziennikarzami dwa razy zniknąć, aby po chwili pojawić się w nowej kreacji. W Hollywood nikt tego nie praktykował od lat 50.

Nie jest jednak primadonną, jest czarująco uprzejma i cierpliwie odpowiada na każde pytanie. To też należy do repertuaru zachowań wielkich gwiazd złotej epoki kina. Anxious

Niestety, czasy się zmieniły i maniery, które potrafiły zapewnić sympatię i szacunek mediów Grace Kelly, teraz na niewiele się zdają. Think d'oh!

Brukowce z lubością roztrząsają każdy szczegół jej życia prywatnego. Co więcej, nie potrafią oddzielić Sharon Stone od niezbyt pasujących do kina familijnego ról, które gra najczęściej. Dlatego duża część prasy poświęconej Sharon utrzymana jest w pobłażliwym tonie, tak jakby naprawdę była striptizerką lub eksprostytutką. Liar

[link widoczny dla zalogowanych]

Prawdziwa kobieta, prawdziwa aktorka tak tak Anxious

Z perspektywy dekady feministyczna tożsamość przypisywana Sharon Stone i jej filmowemu alter ego Vathrine Tremell, mogłaby się wydawać trochę naciągana. W ciągu ostatnich kilku lat kino feministyczne wypłynęło na szerokie wody. Krytycy połamali klawiatury komputerowe, starając się uchwycić istotę kobiecej reżyserii i gry czy sposób przedstawiania kobiecych postaci na ekranie. Powstało wiele filmów znacznie bardziej otwarcie podejmujących tematy kobiecej seksualności i wolności. Jednak w jakimś głębokim sensie Sharon Stone jest uosobieniem "kobiecości" - i to zarówno w życiu, jak i na ekranie. O ile rzeczywiście w jej przypadku można te dwie rzeczy rozgraniczyć.
Sharon gra przecież zawsze, także poza planem. Zmiany strojów, maniery gwiazdy lat 50., bardzo teatralne pozy, które przybiera dla reporterów - są taką samą grą, wcielaniem się w pewien ideał/stereotyp kobiecości jak odgrywanie kolejnej seksbomby w filmach. Co więcej, jej bohaterki to najczęściej kobiety żyjące mitem "piękności i przepychu", pretensjonalne i kreujące się na gwiazdy.
W filmie Wspaniały Joe Stone gra byłą striptizerkę Hush. Hush cały czas udaje kogoś innego, ma arsenał peruk i strojów na każdą okazję, mówi z udawanym kalifornijskim akcentem i widać, że bardzo chce być kimś wyjątkowym, kimś takim jak Cathrine z Nagiego Instynktu czy nawet sama Stone. Oglądając ten film cały czas miałam uczucie zapętlenia. Sharon gra Hush, która gra (kogoś takiego jak) Cathrine, którą grała Sharon. Papieżyca feminizmu, Simone de Beauvoir, napisała kiedyś, że istota kobiecości polega na wiecznej maskaradzie.
Kobiety bowiem, zanim staną się żonami, matkami czy kimkolwiek innym, same kreują się na obiekty do patrzenia. A przyznajmy, na Sharon patrzy się przyjemnie."

A ona jest tego świadoma i bardzo ...słusznie. tak tak tak

[link widoczny dla zalogowanych]

Jest niezliczona liczba jej zdjęć, jednakże niech każdy sam sobie wybierze takie mu odpowiada Razz

[link widoczny dla zalogowanych]|medium|large|xlarge


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 11:54, 12 Sie 2007    Temat postu:

Delikatna blondynka z uśmiechem na twarzy podbiła serca Amerykanów tak samo, jak kiedyś zrobiła to Mary Pickford, gwiazda niemego kina lat 20. Magazyn "Empire" umieścił Meg Ryan (taki pseudonim przyjęła Margaret na początku swojej kariery) wśród 100 największych gwiazd kina (1997) oraz 100 najważniejszych ludzi w dzisiejszej kinematografii (1999). W 1994 uniwersytet Harvarda przyznał jej nagrodę Harvard Hasty Pudding Award dla kobiety roku.

Meg RYAN ... trochę ...przeretuszowana tak

[link widoczny dla zalogowanych]

Urodziła się jako środkowe z trójki dzieci nauczyciela, Harry'ego Hyra, i agentki od spraw castingu, Susan Jordan. Jako dziecko Meg marzyła o karierze dziennikarki lub krytyka kulinarnego, nie o Hollywood. W 1976 r. Susan porzuciła rodzinę, czego aktorka jej nigdy nie wybaczyła.

Po ukończeniu Bethel High School w 1979 r., Ryan rozpoczęła studia dziennikarskie na uniwersytecie nowojorskim. Żeby zarobić na czesne, zaczęła pracować jako modelka w reklamach telewizyjnych. W 1981 r. otrzymała swoją pierwszą rolę, córki Candice Bergen, w ostatnim filmie George'a Cukora "Bogaci i sławni". Później posypały się propozycje występów w telewizji. Meg zagrała w kilku serialach, m.in. "As the World Turns" (1982-1984) oraz "One of the Boys" (1982). W 1983 dostała epizod w sequelu horroru "Amityville: The Damon". Aktorstwo tak bardzo wciągnęło Meg, iż zrezygnowała z dalszych studiów i ruszyła na podbój Los Angeles. Tu znowu trafiła do serialu, tym razem westernowego, "Wildside" (1985).

[link widoczny dla zalogowanych]

Przełomem okazał się rok 1986, gdy zagrała w "Top Gun" Tony'ego Scotta. Niewielka rola żony Anthony'ego Edwardsa stała się prototypem postaci, w które Ryan zaczęła się już wkrótce stale wcielać: niezależnych, wesołych, sympatycznych i romantycznych oraz trochę zwariowanych "dziewczyn z sąsiedztwa". Taka była w "Interkosmosie" (1987) Joego Dante'go, na planie którego spotkała swojego przyszłego męża, Dennisa Quaida, czy w remake'u filmu z 1950 r. "Zmarły przed przybyciem" (1988) Rocky'ego Mortona i Annabel Jankel. Do perfekcji Meg doprowadziła swoją "trzpiotkę" w "Kiedy Harry poznał Sally" (1989), komedii Roba Reinera według scenariusza Nory Ephron.
Rola Sally oczarowała widzów i krytyków. Ryan została wyróżniona nagrodą American Comedy Award oraz nominacją do Złotego Globu i nagrody MTV. Do historii kina przeszła scena, w której Meg - Sally udaje przed Billy'em Crystalem - Harrym orgazm w restauracji pełnej gości.

[link widoczny dla zalogowanych]

Międzynarodowy sukces odniosła też kolejna komedia romantyczna - "Bezsenność w Seattle" (1993) Nory Ephron. Film przyniósł Meg następną nominację do Złotego Globu oraz drugą nagrodę American Comedy Award. Powodzeniem cieszyły się też inne komedie, w których aktorka nadal grała tę samą wesołą i szaloną dziewczynę: "Francuski pocałunek" (1995) Lawrence'a Kasdana, którym Ryan debiutowała jako producentka (Meg założyła własną firmę Fandango Films, przemianowaną w 1993 r. na Prufrock Pictures), "Miłość jak narkotyk" (1997) Griffina Dunne'a oraz "Masz wiadomość" (1998) Nory Ephron, za który otrzymała trzecią nominację do Złotego Globu.

Jednak Ryan interesuje także inny rodzaj kina. Wbrew oczekiwaniom publiczności, ale w zgodzie z własnymi ambicjami przyjmowała role dramatyczne, m.in. w "Ziemi obiecanej" (1988) Michaela Hoffmana, "The Doors" (1991) Oliviera Stone'a, "Krew z krwi, kość z kości" (1993) Steve'a Klovesa. Zainteresowanie i pochwały krytyki uzyskały jej role w "Kiedy mężczyzna kocha kobietę" (1994) Louisa Mandokiego, gdzie wcieliła się w postać alkoholiczki oraz w "Szalonej odwadze" (1996) Edwarda Zwicka, gdzie zagrała kobietę-żołnierza. Dobrze wypadła też w "Mieście Aniołów" (1998) Brada Silberdinga, filmie nawiązującym do "Nieba nad Berlinem" Wima Wendersa oraz w "Hurylyburly" (1998). W 2000 r. na ekrany kin wchodzą jej kolejne filmy: "Hanging up" oraz "Proof of Life".

W 1991 r. Ryan wyszła za mąż za Dennisa Quaida. Ślub pierwotnie miał odbyć się w 1989 r., jednak został odwołany z powodu uzależnienia Quaida od alkoholu i narkotyków. Z nałogu aktor wydobył się dzięki Meg. W 1992 r. urodził się ich syn, Jack Henry. Latem 2000 r. para, która od ślubu uchodziła za jedną z wzorowych w Hollywood, niespodziewanie ogłosiła separację i czeka na rozwód.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 9:51, 23 Sie 2007    Temat postu:

Czy miano Bogini ….. przysługuje tylko aktorkom o pięknych twarzach? Think
Myślę, że jednak nie
tak

[link widoczny dla zalogowanych]


Sissi Spacek

Świetna aktorka, która potrafiła przeobrażać się zarówno w postacie uroczych kobiet pełnych ciepła, jak i demoniczne psychopatki

Swoje imię zawdzięcza braciom, którzy przezwali ją tak, gdy była jeszcze dzieckiem. Była jedną z najpopularniejszych aktorek lat 70-tych i 80-tych. Urodzona w Quitman w stanie Teksas aktorka początkowo chciała zostać piosenkarką. Po przyjeździe do Nowego Jorku zaczęła śpiewać w kawiarniach w Greenwich Village. Udało jej się nawet, pod pseudonimem Rainbo, nagrać singiel "John, You Went Too Far This Time". Dorabiała sobie również śpiewając w reklamach telewizyjnych oraz jako modelka. Największe sukcesy święciła jednak jako aktorka. Do 2002 roku była sześciokrotnie nominowana do Złotego Globu (nagrodę odebrała 3-krotnie) oraz tyle samo razy do Oscara (złoto Akademii otrzymała raz).
Wychowała się w Teksasie. Jako dziewczynka jeździła konno, wspinała się po drzewach, pływała. Uczęszczała do Quitman High School, gdzie została wybrana Królową Piękności. Cieszyła się dużą popularnością. Od małego marzyła o karierze w showbiznesie. Po ukończeniu szkoły średniej kontynuowała naukę w collegu, jednak zafascynowana aktorstwem porzuciła szkołę i zapisała się na zajęcia aktorstwa w słynnym Lee Strasberg Theatrical Institute.

Na ekranie zadebiutowała w 1970 roku epizodyczną rolę w undergroundowym filmie Andy'ego Warhola - "Trash".
Prawdziwą sławę i przełom w karierze aktorki przyniosła jej rola nastolatki, która odkrywa w sobie telekinetyczną moc, którą wykorzystuje w krwawej zemście na kolegach szkolnych i matce w horrorze Briana De Palmy "Carrie"
Jednak właściwy debiut nastąpił dwa lata później w "Pierwszorzędnym cięciu" Michaela Ritchie'go, gdzie partnerowała Gene'owi Hackmanowi. Pierwszą sławę przyniósła jej rola nastolatki towarzyszącej seryjnemu mordercy (Martin Sheen) w "Badlands" (1973) Terrence'a Malicka. Podboną rolę zagrała dwa lata później w telewizyjnej produkcji "Katherine".
(1976). Rola ta przyniosła jej pierwszą nominację do Oscara. Rok później ponownie zagrała osobę o zachwianej emocjonalnie psychice w filmie Roberta Altmana "Trzy kobiety", a w 1980 roku mogła zademonstrować swoją możliwości wokalne w "Córce górnika". Rola Lynn, piosenkarki country, w "Córce górnika" przyniosła jej upragnionego Oscara, a także nominację do nagrody Grammy za tytułową piosenkę.
W 1981 roku zagrała w reżyserowanym przez jej męża Jacka Fiska "Łachmaniarzu", a następnie stworzyła trzy świetne kreacje, które przyniosły jej kolejne nominacje do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. W "Zaginionym" (1982) Costy Gavrasa zagrała obok Jacka Lemmona młodą kobietę, której mąż-dziennikarz zostaje zabity w Chile. W "Rzece serca" (1984) Marka Rydella wcieliła się w żonę farmera, a w "Zbrodniach serca" (1986) Bruce'a Beresforda w najmłodszą z trzech ekscentrycznych sióstr z Południa (za rolę tę dodatkowo otrzymała Złoty Glob). Od połowy lat 80-tych aktorka występowała rzadziej, gdyż chciała skoncentrować się na wychowaniu dzieci.
W latach 90-tych okazjonalnie grała w filmach, jednak jeżeli już występowała były to zazwyczaj bardzo dobre kreacje. W 1991 roku zagrała żonę Kevina Costnera w "JFK". Dobrze przyjęte zostały jej role w "The Grass Harp" (1995) Charlesa Matthau, "Prywatnym piekle" (1997) Paula Schradera, "Atomowym amancie" (1999) Hugh Wilsona oraz w "Prostej historii" (1999) Davida Lyncha. Wielkim sukcesem okazała się rola Ruth Fowler, matki, która popada w głęboką depresję po śmierci syna, w debiucie reżyserskim aktora Todda Fielda "In the Bedroom" (2001).
Występ przyniósł Spacek specjalną nagrodę jury festiwalu w Sundance, Golden Satellite Award, wyróżniania od Stowarzyszeń Krytyków Filmowych z Los Angeles i Nowego Jorku, a także nominacje do Złotego Globu i Oscara.

Wielu z tych filmów nie znam lub nie kojarzę.
Ale zawsze z największą przyjemnością będę wypatrywał na ekranach tej …. przeuroczej brzyduli????? tak

Ale moim zdaniem Sisi Spacek …Boginią na pewno jest
Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 23:19, 30 Sie 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Lady Diana Frances Spencer, Diana, księżna Walii

(1 lipca 1961 w Park House w Sandrigham - 31 sierpnia 1997 w Paryżu), pierwsza żona Karola, księcia Walii i matka jego dwóch synów, najmłodsza córka Edwarda Spencera, 8. hrabiego Spencer i Frances Burke-Roche, córki 4. barona Fermoy. Jest słynna z powodu swojej działalności dobroczynnej i charytatywnej.

Wczesne lata

Chrzest Diany odbył się w St. Mary Magdalene Church w Sandrigham. Jej rodzicami chrzestnymi byli min. John Floyd (prezes Christie's) i Mary Colman (kuzynka Królowej Matki). Diana pochodziła ze starego, arystokratycznego rodu, była spokrewniona z takimi osobistościami jak królowie Henryk VII, Jakub I oraz George Washington, Franklin Delano Roosevelt, Winston Churchill i inni.

Diana wychowała się wraz z trzema starszymi siostrami, Sarah i Jane. Jednak małżeństwo jej rodziców rozpadało się: matka i ojciec nieustannie zdradzali się nawzajem. W końcu, kiedy Diana miała 8 lat, w roku 1969 jej rodzice rozwiedli się i zawarli nowe związki. Wywarło to ogromny wpływ na Dianę. Od tej pory stała się nieśmiała i małomówna. Nigdy od chwili rozwodu rodziców nie zaznała poczucia bezpieczeństwa, jakiego doświadczała przebywając z matką. Zawsze była oczkiem w głowie rodzeństwa, ojca i macochy. Była bardzo smutnym dzieckiem, co często wspominają jej przyjaciele z czasów dzieciństwa. Nigdy w dzieciństwie nie była w cyrku, teatrze, w zoo czy w kinie. Uczyła się w szkole z internatem w Kent, a później w Szwajcarii. Była mało pewna siebie - wspomina koleżanka z uczelni - Pamiętam, że kiedyś któraś z nas skomplementowała jej kaszmirowy kostium. Ona zarumieniła się i powiedziała: Mamusia mi go kupiła. Boże, w tym wieku, kiedy nienawidzi się wszystkiego, co podoba się mamusi!

W 1975 r. zmarł dziadek Diany, Albert Spencer, 7. hrabia Spencer. Ojciec Diany został więc 8. hrabią Spencer, zaś Diana otrzymała tytuł lady Diany Spencer (dotychczas była tytułowana Honorową Dianą Spencer, The Honourable Diana Spencer). Diana wraz z rodziną przeprowadziła się z Park House do rodowej rezydencji Spencerów, Althorp w hrabstwie Northamptonshire.


Edukacja
Diana rozpoczęła naukę w Riddlesworth Hall w Norfolk, później uczęszczała do West Heath Girls' School w Sevenoaks w Kencie. Była przeciętną uczennicą, nie zdała nawet jednego z swoich egzaminów. W 1977 r. opuściła West Heath i na krótko przystąpiła do nauki w Institut Alpin Videmanette. Ostatecznie naukę ukończyła w Szwajcarii, w szkole w Rougemont. Diana była utalentowaną amatorską śpiewaczką, lubiła sport i przez długi czas chciała być baletnicą. Jej ulubionym zespołem muzycznym był Duran Duran.

MAŁŻEŃSTWO
Zaręczyny
Diana poznała księcia Karola przez siostrę Sarah, na wycieczce konnej w 1977 roku. Książę, wdany w rozmowę z Sarah, nie zwracał wtedy uwagi na zakompleksioną, smutną i pulchną nastolatkę. Tymczasem Karol przekroczył 30 rok życia i zwiększyły się naciski, aby się wreszcie ożenił. Jako dziedzic tronu nie mógł poślubić katoliczki, natomiast chętnie widziano by w roli jego żony anglikankę. Kuzyn księcia, lord Mountbatten, poradził Karolowi, aby za żonę pojął młodą kobietę, która byłaby w niego zapatrzona jak w obraz. Aby zyskać przychylność rodziny królewskiej, wybranka winna mieć królewskie lub arystokratyczne pochodzenie, być protestantką i dziewicą.

Imię Diany Spencer pojawiło się na liście kandydatek na żonę Karola, jednak to, że mogłaby zostać jego żoną, wydawało się nieprawdopodobne. Jako przyszłą żonę zasugerowała ją Karolowi jego długoletnie przyjaciółka (i druga żona) Camilla Parker Bowles. Diana pracowała wówczas dorywczo jako asystentka w Young England Kindergarten. Diana spodobała się również królowej Elżbiecie i chociaż Karol nie był do niej przekonany, uznała ją za idealną kandydatkę. Ponieważ Diana nie miała wtedy wykształconego charakteru, łatwo było ją podporządkować sobie. W końcu książę Filip, ojciec Karola, zmusił go do zawarcia związku z Dianą i ten przymusowo się jej oświadczył.


Ślub
Zaręczyny ogłoszono 24 lutego 1981 roku, a Karol podarował Dianie pierścień z szafirem i diamentami, wart 30 000 dolarów. 29 lipca 1981 roku 20-letnia Diana wzięła ślub z księciem Karolem w katedrze św. Pawła w Londynie. W ceremonii uczestniczyło 3 500 osób w tym koronowane głowy Europy (oprócz króla Hiszpanii Jana Karola, gdyż Hiszpania toczyła z Anglią spór o Gibraltar) oraz następcy tronu. Kolejny miliard osób oglądało ślub w telewizji.

Małżeństwo Diany nie układało się od początku. Wieczór przed ślubem Karol spędził u swej kochanki, Camilli. Rzucona w wir obowiązków królewskich, księżna bardzo starała się sprostać zadaniom, jakie przed nią stawiała rodzina królewska. Jeżeli udawało się jej dobrze wywiązać z powierzonych zadań, nie spotykała jej jednak żadna pochwała, w przeciwnym razie zaś dostawała ostrą reprymendę od męża.

Dzieci
Małżeństwo Dianie przyniosło dwóch synów. Pierwszą ciążę przechodziła bardzo źle (miała bulimię). 11 miesięcy po ślubie 21 czerwca 1982 r. urodziła pierwszego syna, następcę tronu. Nadano mu imiona: Wilhelma Artura Filipa Ludwika (William Arthur Philip Louis). 15 września 1984 r. przyszedł na świat drugi syn, któremu nadano imiona Henryka Karola Alberta Dawida (Henry Charles Albert David). Księżna Walii zawsze i do końca kochała i uwielbiała obu synów nazywając ich "swoimi chłopcami". Po śmierci księżnej książę Karol pokazał jednak światu, że również jest wspaniałym ojcem następców brytyjskiego tronu. Stara się zawsze, tak jak tego pragnęła matka jego synów, wychowywać ich w tradycji rodziny Windsorów, ale jednocześnie wprowadzać nowoczesne metody wychowawcze, w tym publiczne okazywanie miłości.

Separacja i rozwód
Małżeństwo Karola i Diany zaczęło się rozpadać po narodzinach młodszego syna . Karol był niezadowolony z faktu urodzenia syna (chciał córkę), "w dodatku rudego", jak miał się wyrazić. Małżonkowie stopniowo oddalali się od siebie, w wywiadach prasowach przerzucali na siebie nawzajem odpowiedzialność za rozpad związku. Karol odnowił swoją przedmałżeńską znajomość z Camillą Parker Bowles, natomiast Diana wdała się w romans z jej instruktorem jeździeckim Jamesem Hewittem (księżna przyznała się do tego romansu podczas wywiadu wyemitowanego w BBC). Na liście jej potencjalnych kochanków umieszczano również detektywa Barry'ego Mannakee, sprzedawcę dzieł sztuki Olivera Hoare'a, żonatego gracza rugby Willa Carlinga, kardiochirurga Hasnata Khana i wreszcie Dodiego Al-Fayeda.

Kiedy fakty z prywatnego życia pary książęcej ujrzały światło dzienne, królowa Elżbieta wezwała syna i synową na audiencję, na której zasugerowała im przeprowadzenie rozwodu. 9 grudnia 1992 r. premier John Major ogłosił w Izbie Gmin separację księstwa Walii. Rozwód nastąpił 28 sierpnia 1996 r. Dianie odebrano tytuł Jej Królewskiej Wysokości, ale pozostawiono tytuł księżnej Walii. Uznawano ją też dalej jako członkinię brytyjskiej rodziny królewskiej, jako matkę drugiej i trzeciej osoby w linii sukcesji do brytyjskiego tronu.

Działalność charytatywna
Księżna Walii stała się popularna dzięki swojej działalności charytatywnej. Już po ślubie odwiedzała szpitale i wspomagała chorych, co było tradycyjnym obowiązkiem księżnych Walii. W kwietniu 1987 r. Diana została pierwszą wysoko postawioną osobą, która została sfotografowana z osobą zarażoną wirusem HIV. Bill Clinton napisał później: W 1987 r., kiedy wiele osób wierzyło jeszcze, że AIDS można się zarazić przed dotyk, księżna Diana usiadła obok chorego człowieka i ścisnęła jego dłoń. Pokazała światu, że ludzie z AIDS nie zasługują na izolację, ale na pomoc i współczucie. Pomogło to zmienić opinię świata i dało chorym nadzieję na pomoc. Księżna często odwiedzała szpitale, gdzie leżeli chorzy na AIDS.

Jej najbardziej znaną działalnością był udział w kampanii przeciwko minom. W styczniu 1997 r. udała się do Angoli, jako wolontariusz Czerwonego Krzyża. Odwiedzała szpitale i osoby, które zostały okaleczone wskutek wybuchu min lądowych. Uczestniczyła w szkoleniach jak unikać min i wspierała program rozminowania terytoriów Angoli. Jej zdjęcia, na których w hełmie i kamizelce kuloodpornej przechadza się po polu minowym obiegły cały świat (tak naprawdę trasę jej "spaceru" ustalili eksperci od min). W sierpniu 1997 r. w podobnym celu odwiedziła Bośnię i Hercegowinę. Uważa się, że księżna swoją działalnością przyczyniła się do podpisaniu traktatu w Ottawie w grudniu 1997 r., przeciwko stosowaniu min lądowych.

Księżna Diana przewodniczyła i wspierała wiele organizacji charytatywnych. Jej działalność zjednała jej sympatię opinii publicznej. Nazwano ją "królową ludzkich serc".


Śmierć
Popularność ma swoją cenę, m.in. zwiększone zainteresowanie prasy. Fotoreporterzy towarzyszyli Dianie na każdym kroku, podając do publicznej wiadomości fakty z prywatnego życia księżnej. Doprowadziło to w końcu do tragedii. 31 sierpnia 1997 r., o 0:24, Mercedes SEL-600, którym jechała księżna i jej przyjaciel Dodi Al-Fayed, uciekając przed natrętnymi paparazzi, uderzył w słup w tunelu pod mostem de l'Alma. Kierowca Mercedesa, Henri Paul i Dodi zginęli na miejscu. Ochroniarz Dodiego, Trevor Rees-Jones, odniósł poważne obrażenia. Diana została przewieziona do szpitala Pitié-Salpêtrière, gdzie zmarła niedługo później wskutek rozległych obrażeń wewnętrznych.

Do Paryża po trumnę z ciałem Diany udał się książę Karol wraz z siostrami zmarłej: lady Jane Fellowes i lady Sarah McCorquodale. Jeszcze tego wieczoru ciało Diany powróciło do kraju. W sobotę 6 września 1997 roku o godzinie 9.00 trumna nakryta flagą królewską, ułożona na lawecie armaty zaprzężonej w szóstkę karych koni wyruszyła z pałacu Kensington (londyńskiej siedziby Diany) w stronę Opactwa Westminsterskiego. Po uroczystościach żałobnych trumna z ciałem Diany została umieszczona w karawanie i wyruszyła w kilkugodzinną podróż do Althrop - rodzinnego domu Diany położonego 120 kilometrów na północny zachód od Londynu. W Londynie i wzdłuż całej trasy ludzie żegnali swoją księżniczkę płacząc i rzucając kwiaty na karawan. Po dotarciu do celu rozpoczęła się prywatna uroczystość. Mowę pogrzebową wygłosił brat Diany, 9. hrabia Spencer. Ciało księżnej pochowano na maleńkiej wyspie zwanej Owalem.

Kontrowersje
Śmierć Diany wywoływała i wyłowuje wiele kontrowersji. Brytyjska i francuska policja ustaliła, że Henri Paul był w chwili wypadku pod wpływem narkotyków i alkoholu. Wiele osób uważa jednak, że śmierć Diany nie była zwykłym wypadkiem, ale zamachem zorganizowanym przez brytyjskie służby specjalne. Wskazuje się też na sposób prowadzenia śledztwa, które miało pominąć wiele istotnych wątków. Oskarżano także rodzinę królewską o tuszowanie sprawy śmierci księżnej.

Kontrowersje dotyczą również ostatnich chwil Diany. Ojciec Dodiego, Mohamed Al-Fayed, twierdzi, że Diana była w ciąży z jego synem, a Dodi kupił jej pierścionek zaręczynowy. Sekcja zwłok księżnej udowodniła jednak, że Diana nie była w ciąży, a wskazywany przez ojca Dodiego jubiler stwierdził, że nie sprzedał Dodiemu żadnego pierścionka.

Piękna i tragiczna zarówno postać jak i historia.
Mówiono o niej ... Królowa ludzkich serc ale czy była ... Boginią ????
Think d'oh!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 21:06, 18 Wrz 2007    Temat postu:

Teraz Luciano Pavarotti a wcześniej Barry White.

[link widoczny dla zalogowanych]

Może to bluźnierstwo stawiać ich na równi ale przecież oni sami jak widać o tym zadecydowali.

Wśród aplauzu publiczności na scenę wchodzą każdy na swój sposób elegancko ubrani, uśmiechnięci dwaj potężni mężczyźni o aparycji .... zbójów jak określił kiedyś genialnego tenora jeden z krytyków muzycznych.
Obaj z nieodłącznymi chusteczkami w dłoniach
Luciano pozostaje jakby w cieniu Barr’ego a przecież jest synonimem sztuki, tej przez duże S ale widać jego szacunek dla Barr’ego i nić sympatii.
Barry dominuje swoimm niskim charakterystycznym chrapliwym głosem bo to jest ...jego utwór, ale dzięki aksamitnie miękkiemu głosowi Pavarottiego ten cudowny utwór nabrał nowego, najwspanialszego i niepowtarzalnego blasku.

Parafrazując angielski tytuł My first, my last, my everything, wystąpili razem po raz pierwszy i ostatni i odeszli ale na zawsze pozostaną w mojej pamięci jako .... BOGOWIE


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 15:39, 14 Paź 2007    Temat postu:

Sir Roger Moore obchodzi dzisiaj 80 te urodziny

[link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych]


ur. 14 października 1927 w Londynie) - brytyjski aktor filmowy prawdziwe nazwisko: Roger George Moore

stan cywilny: czterokrotnie żonaty: Razz 1) Doorn Van Steyn (09.12.1946 - 1953, rozwód); 2) Dorothy Squires (06.07.1953 - 1968, rozwód); 3) Luisa Mattioli (11.04.1969 - 1996, rozwód); 4) Christina 'Kiki' Tholstrup (od 10.03.2002)
Znany przede wszystkim z ról Simona Templara w serialu Święty (1962-1969) oraz Jamesa Bonda (siedem części w latach 1973-1985). Popularny był również serial Detektywi z wyższych sfer (1971-1972), gdzie występował jako lord Brett Sinclair.
Zajmował się także reżyserią (kilka odcinków Świętego i Partnerów), produkcją filmową i pisaniem scenariuszy.

Aktor był jedynakiem, synem George'a i Lily. W szkole nie sprawiał problemów i był wyróżniającym się uczniem. Pierwszą pracę w wieku 15 lat dostał poprzez znajomego ojca, został "chłopcem do wszystkiego" w firmie produkującej filmy animowane. Następnie zatrudnił się przy produkcji "Cezara i Kleopatry".
Został tam dostrzeżony przez drugiego reżysera Briana Hurst'a, który zaproponował mu aktorstwo. Początkowo Moore był znany ze sztuk telewizyjnych, jego pierwszym serialem był "Ivanhoe".
Roger Moore jest bardzo aktywny jako aktor - lista filmów z jego udziałem to ponad 70 pozycji, przy czym sporo z tych pozycji to wieloodcinkowe seriale, często występuje także w telewizji prowadząc różnego rodzaju programy. Jako James Bond wystąpił w filmach: Żyj i pozwól umrzeć (1973), Człowiek ze złotym pistoletem (1974), Szpieg, który mnie kochał (1977), Moonraker (1979), Tylko dla twoich oczu (1981), Ośmiorniczka (1983) i Zabójczy widok (1985). Podczas kręcenia w Indiach jednego z odcinków Bonda (Ośmiorniczka), wstrząśnięty panującą wokół biedą, zaangażował się w akcje charytatywne pod patronatem UNICEF. Obecnie jest jej ambasadorem i jeżdżąc po świecie pomaga zbierać pieniądze dla dzieci Trzeciego Świata. Jego ostatnim filmem był "Spice World" z 1997 roku.

Otrzymał dwa najwyższej rangi odznaczenia brytyjskie: Commander of the British Empire (CBE) w 1999 r. i Knight Commander of the British Empire (KBE) w 2003 r.

Czy jest Bogiem??? Think
Tego nie wiem Cool
Ale na pewno jest ... bożyszczem kobiet Dancing zwłaszcza, że Bosko prezentuje się ... w smokingach
Anxious Anxious Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
skrzydlata



Dołączył: 29 Wrz 2007
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:42, 14 Paź 2007    Temat postu:

w51 napisał:
Barry dominuje swoimm niskim charakterystycznym chrapliwym głosem bo to jest ...jego utwór, ale dzięki aksamitnie miękkiemu głosowi Pavarottiego ten cudowny utwór nabrał nowego, najwspanialszego i niepowtarzalnego blasku.

Parafrazując angielski tytuł My first, my last, my everything, wystąpili razem po raz pierwszy i ostatni i odeszli ale na zawsze pozostaną w mojej pamięci jako .... BOGOWIE [/b]


A ja uparcie w stronę muzyki........... Embarassed Tak, też mogę przytaknąć.
No bo czyż nie są? tak

Ten głos potrafi naprawdę wprawić w......... pozytywny nastrój ;)
[link widoczny dla zalogowanych]




Postanowiłam poszukać jeszcze czegoś.... Bardzo lubię obu Panów. Przepiękny duet
[link widoczny dla zalogowanych]

I wszyscy robią to w jedyny, sobie tylko właściwy sposób Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 19:09, 18 Paź 2007    Temat postu:

Cieszę się Skrzydlata, że i w tej materii jesteśmy jednakowego zdania Anxious a poza tym, że byłaś autorką ... 1100 posta Dancing

[link widoczny dla zalogowanych]

ABBA

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]








22 października odbędzie się jubileuszowa Gala z okazji 50-lecia Konkursu Piosenki Eurowizji. Koncert uświetni wiele gwiazd większego i mniejszego formatu, które na trwałe wpisały się w historię konkursu : Lys Assia, Cliff Richard , Marie Myriam, Carola, Dana International, Johnny Logan, Olsen Brothers...

Będzie niestety także wielu nieobecnych, wśród których na czele wymienia się Celine Dion i szwedzką ABBĘ . O ile Celine Dion rzadko wspomina swoje zwycięstwo w 1988r. w Dublinie, o tyle członkowie ABBY zawsze podkreślają, że zwycięstwo Waterloo w 1974r. w Brighton otworzyło im światową karierę.

Od tego sukcesu ABBA przez wiele lat królowała na listach przebojów, a takie utwory jak SOS, Mamma Mia, Fernando, Dancing Queen, Money Money Money, Voulez Sous, Chiquitita, Gimme Gimme Gimme, Super Trouper czy The Winner Takes It All nie tylko zaliczane są do klasyki muzyki pop ale także doczekały się wielu kolejnych wersji .
W 1982r. zespół wydał składankę na 10-lecie działalności pt. The Singles- The First Ten Years i... następnie zawiesił swoją działalność. Okazało się, że do dnia dzisiejszego, bo już nie było kolejnej studyjnej płyty z nowym materiałem.

Blond Agnetha Faltskog i kasztanowłosa Anni-Frid (Frida) Lyngstad zajęły się karierami solowymi, które z powodzeniem zaczęły jeszcze przed ABBĄ. Benny Andersson i Bjorn Ulvaeus przede wszystkim pracowali nad musicalami, wśród których na pierwszym miejscu trzeba wymienić Chess z przebojem One Night In Bangkok. Zajmowali się także promowaniem innych szwedzkich wykonawców, choćby znanej z Melodifestivalen Josefin Nilsson. Zresztą panowie nadal z sukcesami współpracują razem.
Najbardziej jednak zastanawiające było to dlaczego tak trudno było ujrzeć razem, obok siebie wszystkich członków zespołu?
Dlatego też fanów ABBY przede wszystkim interesowało nie tylko to czy zespół jeszcze spotka się w studio ale także to czy uda się choć zebrać całą Czwórkę z jakiejś wyjątkowej okazji.

Na przestrzeni 23 lat, od wspomnianej jubileuszowej płyty, zdarzyło się to tylko kilkakrotnie. Po raz pierwszy podczas promocji płyty ABBA-Live w 1986 r. z materiałem z koncertów z lat 77-81 . Ale było to zrozumiałe z racji wydania „nowego” albumu.

Na kolejne okazje trzeba było jednak czekać wiele lat mimo, że w latach 90- tych repertuar ABBY przeżywał swój renesans, choćby dzięki duetowi Erasure, który nagrał autorskie wersje utworów ABBY, czy nastolatkom z A Teens, którzy wydali płytę The ABBA Generation. Swoje wersje hitów ABBY nagrali także między innymi Tanita Tikaram, Sinead O’Connor. Na swoich koncertach Dancing Queen wykonywał zespół U2. Wydane zostały kolejne składanki ze sprawdzonymi przebojami z serii ABBA − Gold, które sprzedawały się w wielomilionowych nakładach. Wydawało się, że to świetna okazja aby przypomnieć się publiczności i swoim fanom.
Niestety... nie dla ABBY. Członkowie grupy jakby się unikali. Spotkań unikała głównie Agnetha .

Teorie tłumaczące ten stan rzeczy były bardzo różne.
Faktem jest , że zespół tworzyły dwa małżeństwa : Fridy i Benny’ego oraz Agnethy i Bjorna. Oba związki jednak rozpadły się, co chyba najbardziej przeżyła Agnetha. Trudno jej więc było spotykać się na jednej scenie z byłym mężem. Ale teorię tę w pewnym sensie obala fakt nagrania pięknej płyty The Visitors już po rozpadzie obu małżeństw.

Inne „teorie spiskowe” mówiły o rzekomym konflikcie między wokalistkami już nawet w czasach zespołu. Ale było to przesadnie wyolbrzymione. Na pewno istniała między Agnethą i Fridą rywalizacja, ale tak jest chyba w wielu zespołach gdzie śpiewa więcej jak jeden wokalista. Sama Frida podkreślała, iż nie brakowało piosenek, w śpiewaniu których chętnie wyręczyłaby Agnethę. Natomiast pani Faltskog w jednym z wywiadów oświadczyła: „ Nie będę ukrywać, iż różniły się nie tylko nasze głosy. Różniły się także nasze osobowości i temperamenty. Po prostu nie zawsze się ze sobą zgadzałyśmy. Potrafiłyśmy wpaść w furię lub zwyczajnie być sobą zmęczone. Ale dziwne gdyby tak się nie działo. To zresztą dotyczy nie tylko Fridy i mnie ale i wszystkich członków zespołu.”

Fakty jednak są takie, że cała czwórka nie zgromadziła się na 50. urodzinach Bjorna (byli Benny , Agnetha, także duet Roxettte), ani na urodzinach z tej samej okazji u Benny’ego. Całej czwórki nie zebrał nawet pogrzeb, we wrześniu 97r. „piątego członka zespołu” − jak nazywano menadżera i „ojca” zespołu Stiga Andersona, który jako pierwszy w pamiętnym 74r. odebrał na scenie gratulacje za zwycięstwo Szwecji.

Członkowie ABBY wyrazili swój smutek, szacunek , współczucie Rodzinie. W ostatniej drodze Stigowi towarzyszyli przedstawiciele rodziny królewskiej, politycy, byli Bjorn, Benny i Frida, ale nie było Agnethy. Oficjalnie z powodu przeziębienia. Ale dziennikarze znów spekulowali.....
Całą Czwórkę można jednak było zobaczyć i nawet usłyszeć w Happy Birthday To You w czerwcu 1999r. podczas innych urodzin - Gorel Hanser, która obecnie stoi na straży „ interesów” ABBY. To był wyjątek!!!!!
Zastanawiano się czy jest to zapowiedź reaktywacji zespołu? Były to tylko pobożne życzenia.
Znów nie udało się zebrać zespołu na rocznicy 30-lecia zwycięstwa Waterloo, które planowano w Stambule podczas ubiegłorocznego 49 ESC. Jednak ABBA nie zapomniała o fanach nakręcając zabawny film ze swoim udziałem pokazany podczas półfinału.
ABBA pojawiła się w całości, ale.... jednak osobno w Sztokholmie w lutym tego roku na szwedzkiej premierze musicalu Mamma Mia opartego na utworach zespołu. Każdy z członków grupy siedział w innym miejscu na sali, nie było wspólnych zdjęć, tak jakby ABBA chciała aby zapamiętano ją z czasów świetności w latach 70- tych i 80-tych a nie z lat obecnych .
Poza tym nikt z zespołu nie odnosi się do pomysłu reaktywacji zespołu z aprobatą:
Agnetha - Każda rzecz ma swój czas. ABBA potrzebuje spokoju. Na razie nie umiem sobie wyobrazić nas robiących coś razem. Ale co będzie to będzie...
Frida - Mnóstwo grup wraca po latach, lecz nie ABBA , nie my.
Benny- Nie chcemy tego zrobić. To byłby absurd. Jest dobrze tak jak jest.
Bjorn- Nie, nie przypuszczam. Dlaczego ABBA miałaby się reaktywować? Dla pieniędzy? Musiałyby zaistnieć jakieś naprawdę wyjątkowe okoliczności. Fakt, że piosenki zespołu jednak przetrwały, stanowi dla nas niesłychany komplement.

To wszystko tłumaczy brak ABBY na Congratulation, choć fani grupy chcieliby jeszcze raz wszystkich razem zobaczyć obok siebie. Słyszy się takie głosy, że to należy się fanom za ich sympatię dla członków grupy, zainteresowanie działalnością poszczególnych Osób, mimo, że nie działają razem od lat. Jednak zdanie wypowiedziane przez Bjorna, że Musiałyby zaistnieć naprawdę wyjątkowe okoliczności zostawia malutką furtkę i szansę no to, że ABBA jeszcze nawet razem zaśpiewa

Mam jednak nadzieję, że takie okoliczności kiedyś jednak zajdą. Anxious
Ale czy to będzie to samo?
Tego nie wiem, ale na pewno poruszy i pobudzi moją pamięć
Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 17:44, 23 Paź 2007    Temat postu:

W kategorii najseksowniejszych pań po 60-tce bezapelacyjnie króluje gwiazda kina francuskiego Catherine Deneuve.
Anxious Anxious Anxious
[link widoczny dla zalogowanych]

Catherine Deneuve skrytykowała reżyserów, którzy umieszczają w swoich projektach rozbierane sceny.

Francuska gwiazda uważa, że w większości filmów nagość jest zbędnym elementem rozpraszającym, więc filmowcy powinni szukać bardziej wyrafinowanych sposobów pokazania na ekranie miłości. Deneuve jest przekonana, że przyczyną jej sukcesów artystycznych i wieloletniej kariery jest właśnie brak nadmiernego epatowania seksualnością.

- Nienawidzę nagości w kinie. Najpiękniejsze sceny miłosne pozostawiają widzowi pole do wyobraźni. Nawet jako widz, nie lubię oglądać rozbieranych scen, ponieważ widzę w nich tylko ludzi, nie postaci. Myślę, że moja kariera trwa tak długo właśnie dlatego, że nigdy nie wyjawiłam całej prawdy o sobie – wyjaśnia aktorka Córka weterana sceny i ekranu, aktora Maurice'a Dorleac i aktorki Renee Deneuve, młodsza siostra Francoise Dorleac, debiutowała jako aktorka w wieku trzynastu lat w "Les Collegiennes" (1956). W tym czasie przyjęła nazwisko panieńskie matki. Mimo patronatu, jakim objął ją Roger Vadim (wystąpiła w pierwszoplanowej roli w jego filmie "Występek i cnota" z 1963 r.), przez kilka pierwszych lat po debiucie aktorka nie miała większych osiągnięć. Dopiero rola w "Parasolkach z Cherbourga" (1964) Jacquesa Demy, gdzie stworzyła typ melancholijnej blondynki, przyniosła jej sławę. Piękna i utalentowana, wkrótce stała się czołową aktorką francuską i jedną z gwiazd międzynarodowego formatu.


W jej dorobku można znaleźć rozmaite role. Są wśród nich takie postaci jak popadająca w obłęd młoda dziewczyna we "Wstręcie" (1965) Romana Polańskiego, osiemnastowieczna, niewinna piękność w "Benjaminie" (1968) Deville'a czy seksowne i enigmatyczne kobiety z filmów Bunuela "Piękność dnia" (1967) i "Tristana"(1970). W 1968 r. zagrała u boku siostry Francoise Dorleac w "Mayerlingu".

[link widoczny dla zalogowanych]

Prywatnie liberalna i niezależna, ma syna Christiana z Rogerem Vadimem i córkę Chiarę z Marcello Mastroiannim. Jej małżeństwo z fotografem Davidem Baileyem zakończyło się rozwodem. W 1993 wystąpiła razem z córką w filmie "Moja ulubiona pora roku".

Deneuve jest wielbicielką twórczości Larsa von Triera. "Przełamując fale" to jej ulubiony film. Bardzo zabiegała o rolę w jego filmie "Tańcząc w ciemnościach" (2000), który zdobył Złotą Palmę na festiwalu w Cannes w roku 2000. Catherine Deneuve nienawidziła przyklejanej jej etykietki najpiękniejszej kobiety świata, ponieważ czuła nieustanną presję dbania o nienaganny wygląd.

Kompleksy Catherine Deneuve 64-letnia aktorka, która od niedawna jest twarzą koncernów kosmetycznych L'Oreal i Mac, przyznaje, że uroda zawsze była dla niej ciężarem.

- Bardzo szybko uświadomiłam sobie, że uroda wiąże się nie tylko z komplementami, ale również z odpowiedzialnością. Oczekiwano ode mnie, że będę nie tylko dobrą aktorką, ale przede wszystkim nieziemsko piękną istotą. Zdjęcia w magazynach są poddawane retuszowi i obróbce, więc trzeba zawsze o tym pamiętać. Dzisiaj etykietka pięknej kobiety nadal jest dla mnie sporym wyzwaniem, ponieważ ludzie ciągle czegoś ode mnie oczekują, ale zdaję sobie sprawę z upływu czasu i nie zamierzam wpaść w jego pułapkę - mówi francuska gwiazda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 21:44, 03 Lis 2007    Temat postu:

Mira Kubasińska Mijają dwa lata od śmierci artystki.
[link widoczny dla zalogowanych]
(ur. 8 września 1944 w Bodzechowie koło Ostrowca Świętokrzyskiego, zm. 25 października 2005 w Otwocku) - polska wokalistka blues rockowego zespołu Breakout.
Przed szerszą publicznością zadebiutowała w wieku 8 lat. Wówczas nie zdawała sobie sprawy, że zostanie jedną z najważniejszych wokalistek i gwiazd muzyki bluesowej w Polsce. Sławę zdobyła podczas występów z zespołem Blackout (od roku 1965), przekształconym następnie w grupę Breakout. Jej największe i najbardziej znane przeboje pochodzą z pierwszej płyty grupy Breakout zatytułowanej Na drugim brzegu tęczy, były to "Na drugim brzegu tęczy", "Poszłabym za tobą" "Gdybyś kochał, hej". Jako wokalistka wzięła także udział w nagraniu płyt 70a, Mira, Ogień, NOL, Żagiel ziemi, ZOL.
Po rozwiązaniu grupy w 1982 Kubasińska wycofała się z estrady, tylko okazjonalnie pojawiając się na wspomnieniowych imprezach muzycznych, jak np. Old Rock Meeting w Operze Leśnej w 1986 i 1987 roku. Od 1994 roku stale współpracowała ze szczecińskim zespołem After Blues. Początkowo opracowała wspólnie z zespołem nowe wersje swoich starych utworów z czasów Breakoutu, później zaczęła śpiewać także nowe kompozycje[1]. W latach 90. i na początku XXI wieku koncertowała również z takimi zespołami, jak Kasa Chorych, K.G. Band i Bluesquad.
Artystka trafila do szpitala 22 października ok. godz. ~11, po 3 dniach 25 października ok: godz ~18 zmarła na udar mózgu. Ostatni koncert dała 15 października 2005 na Bluesadzie w Szczecinie[2]. Niedługo przed śmiercią rozpoczęła pracę nad solowym albumem, który miał być jej oficjalnym powrotem na scenę muzyczną[3].
Ku jej pamięci w Ostrowcu Świętokrzyskim corocznie odbywa się bluesowo-rockowy festiwal jej imienia "Wielki Ogień"[4].

Głos Miry Kubasińskiej był wyjątkowy.

- W tamtych czasach to był powiew Zachodu – mówi Marian Lichtman, muzyk Trubadurów.



- Takiej barwy głosu nikt wtedy w Polsce nie miał. Gdy zaczynała śpiewać, nie trzeba było jej zapowiadać. Miała piękny, mocny głos. To była wspaniała kobieta – wspomina Bogdan Loebl, poeta, prozaik, przyjaciel Miry Kubasińskiej.

- Wspaniała artystka i postać polskiej muzyki. Królowa rock & roll’a i polskiego bluesa – dodaje Marian Lichtman, muzyk Trubadurów, kompozytor.

Mira Kubasińska mówiła o sobie hipiska. Tęskniła do lat sześćdziesiątych i koncertów z Breakoute’em, kiedy śpiewała o u boku ukochanego Tadeusza Nalepy. Po rozstaniu z mężem, artystka odsunęła się w cień życia scenicznego.

- To jej podcięło skrzydła. To małżeństwo było dla niej czymś ważnym – wyjaśnia Bogdan Loebl.

- Oni się do końca życia kochali. Nie wiadomo, o co tu chodziło. Bardzo długo ze sobą byli. Ciężko jest być żoną, partnerką i wspólniczką do interesów artystycznych. Ale taki był los – dodaje Lichtman.
Po rozpadzie Breakaut’u, Mira Kubasińska współpracowała z After Blues, Kasą Chorych, Nocną Zmianą Bluesa, Zielono – Czarnymi. Wydała dwa solowe albumy. Zaskakiwała otwartością, szczerością i niesamowitą energią.

- Po koncertach odbywały się niesamowite spotkania, bo ludzie zwierzali jej się ze swoich kłopotów, a często widzieli Mirę pierwszy raz – mówi Krzysztof Błażewicz, fan.

Koncerty nie odbywały się jednak często. Artystce trudno więc było związać koniec z końcem.

- Mama zawsze starała się, żeby na chleb i podstawowe rzeczy pieniądze były. Zarabiała na różne sposoby. Była dostawcą słodyczy i ciast. Jeździła wielkim dostawczym samochodem po Warszawie. Malowała Smurfy, malutkie figurki, żeby zarobić – opowiada Konrad Koczyk, syn Miry Kubasińskiej.

- Była czas, że robiła pierogi w domu. Sprzedawała je, żeby coś zarobić – mówi Sabina Żmuda, sąsiadka Miry Kubasińskiej.

Wreszcie po 22 latach artystka wróciła do studia. To miał być wielki powrót.

- Mówiłem jej, że będzie drugą Tiną Turner, bo miała inny głos, taki zachrypnięty. Mówiłem, że to będzie dobry powrót i wtedy wszystko pękło – wspomina Loebl.

25 października 2005 roku zmarła na zawał.

- Ubrała się. Wyszła i już nie wróciła – mówi syn artystki.

Wyspa T.Nalepa-B.Loebl

[link widoczny dla zalogowanych]

Wierz mi, wierz, ta wyspa jest.
To gdzieś tu, gdzieś blisko już.
Uwierz w to i pomóż mi,
pomóż ją odnaleźć.

Tam już rąk nie zranisz swych,
napalm tam nie zakwita krwią,
ani też na wyspie tej
nikt nie sadzi drzew kolczastych, drutów.

Tam noce spokojne, tam tylko spadają race gwiazd,
na szczęście to, trzeba wierzyć im.
Tam dni są słoneczne, tam łąki zielone, chłopcy z nich
rwą kwiaty swym ukochanym.
Musisz uwierzyć mi, że jest
taka wyspa pod skrzydłami ptaków,
gdzie dziecko bez trwogi spogląda w gęstwinę białych chmur,
bo wie, że z nich tylko deszcz.

Wierz mi, wierz, ta wyspa jest
i nasz tam będzie domu dach,
nasze drzwi do których
nikt nocą nie zapuka.

Wierz mi, wierz, ta wyspa jest
póki ty jesteś ze mną tu.
Może brzeg nad Wisłą jej,
może jest nią właśnie twa ojczyzna.

Gdzie noce spokojne, tam tylko spadają race gwiazd,
na szczęście to, trzeba wierzyć im.
Gdzie dni są słoneczne, gdzie łąki zielone, chłopcy z nich
rwą kwiaty swym ukochanym.
Musisz uwierzyć mi, że jest
taka wyspa pośród morza ognia,
gdzie dziecko bez trwogi spogląda w gęstwinę białych chmur,
bo wie, że z nich tylko deszcz.

Chcę wierzyć, że zarówno Mira jak i Tadeusz ją już odnależli.
Byli Bogami dla mojego pokolenia i takowymi dla mnie pozostali


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 18:02, 05 Lis 2007    Temat postu:

Vivien Leigh

Dla wielu na zawsze pozostanie zielonooką, zalotnie uśmiechniętą Scarlett O'Hara. Tą rolą stała się nieśmiertelna, ale w swoim dorobku teatralnym i filmowym ma jeszcze inne doskonałe kreacje.

[link widoczny dla zalogowanych]




Vivian Mary Hartley urodziła się 5 listopada 1913 roku w Indiach, w Darjeeling. Do ojczystej Anglii powróciła wraz z rodzicami po pierwszej wojnie światowej. Mając 7 lat, trafiła do klasztoru, jako najmłodsza uczennica. Spędziła tam samotnie 1 rok, ale smutek pozwolił jej przezwyciężyć zabrany ze sobą kotek. Po roku matka zabrała ją na przedstawienie teatralne w Londynie. Dziewczynka była tak oczarowana, że zobaczyła tę sztukę jeszcze 15 razy i wtedy postanowiła, że jej przeznaczeniem jest aktorstwo. Jako 13-latka zaczęła pobierać lekcje baletu, potem została absolwentką prestiżowej szkoły aktorskiej w Londynie, kształciła się też pod okiem mistrzów francuskich. Pod koniec 1932 roku Vivian wyszła za Leigh Holmana, starszego od niej o 12 lat, któremu w 10 miesięcy później, już jako 20-latka urodziła córkę, swoje jedyne dziecko, Suzanne. Niebawem rozpoczęła pracę w teatrze w Londynie, a mając 21 lat zadebiutowała na dużym ekranie. Viv grywała małe rólki, ale to jej wystarczyło, by z pasją wykonywać swój zawód. W 1935 jeden z reżyserów zaproponował jej zmianę litery "a" w jej imieniu na "e", co nadało mu większą dźwięczność. Podczas jednego z przedstawień zobaczyła Laurence'a Oliviera - starszego od niej o 6 lat aktora, który tak ją oczarował, że miała powiedzieć do przyjaciółki, która jej towarzyszyła, że ten człowiek zostanie jej mężem. Vivien nie rzucała słów na wiatr. W 1936 roku, po przeczytaniu "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell postanowiła, że musi zagrać Scarlett O'Hara. W 1937 udało jej się zdobyć drugoplanową rolę w filmie "Fire over England", w którym grał także Olivier.

Tak zaczęła się jedna z najsławniejszych, ale też najnieszczęśliwszych historii miłosnych. Olivier porzucił dla Viv brzemienną żonę, a Vivien Holmana, który wychowywał Suzanne, gdyż Viv nie miała na to środków. Mimo rozwodu, który otrzymali w 1940 roku, do końca swojego życia Vivien utrzymywała z pierwszym mężem bardzo dobry kontakt, właśnie ze względu na Suzanne.
W 1938 roku do Londynu przybył reżyser "Wichrowych wzgórz", z propozycją dla Oliviera. Laurence miał zagrać główną rolę Heathcliffa. Chciał jednak, by Vivien dostała główną rolę Cathy. Jednak ta już była obsadzona, dla Merle Oberon. Zaproponowano jej więc drugoplanową rolę Isabeli, ale Vivien odmówiła. Reżyser miał powiedzieć, że Viv nie znajdzie lepszej roli na debiut w Hollywood. Wkrótce okazało się, jak bardzo się mylił.

W 1938 roku Vivien zatrudniła swojego agenta, by walczył dla niej o rolę Scarlett O'Hary, gdyż od ponad 2 lat szukano właściwej kandydatki do tej roli. Co prawda pierwotnie ktoś oglądał zdjęcia Viv, ale ponieważ nie była ona gwiazdą, miała dosyć małe szanse. Dopiero 10 grudnia 1938 roku, kiedy to Vivien towarzyszyła Olivierowi jako gościowi na planie "Przeminęło...", gdy kręcono pożar Atlanty, nie mając obsadzonej roli Scarlett, Myron Selznick, agent Laurence'a, przedstawił Viv producentowi przedsięwzięcia, Davidowi Selznickowi, mówiąc: "Geniuszu, poznaj swoją Scarlett!". David był oczarowany Vivien, która po przebytych próbach (m.in. scena, kiedy Scarlett prosi w Tarze Ashleya, by razem uciekli i kiedy Mammy - tu zagrała już z Hattie McDaniel - wiąże jej sznurówki w gorsecie, przygotowując do barbakoi w Dwunastu Dębach) była już pewną kandydatką do tej roli.

Pokonała największe giwazdy Hollywood, w tym swoją przyjaciółkę, Katherine Hepburn.
Pod koniec grudnia Selznick zaprosił Vivien i Larry'ego na przyjęcie, gdzie wziął Vivien "na bok", na rozmowę i powiedział: "Rola jest już obsadzona". Viv myślała, że dostał ją ktoś inny. Potem dodał: "Myślę, że jesteśmy tobą całkowicie oczarowani". Kontrakt Vivien podpisała w połowie stycznia 1939 roku. Na planie spędziła 7 miesięcy.

Na początku marca 1940 Vivien odebrała Oscara za swoją rolę. 31 sierpnia 1940 roku, gdy dostała rozwód, poślubiła Oliviera. Zagrała w kilku filmach, w tym w "Pożegnalnym walcu" i "Lady Hamilton". Grywała bardzo często u boku swojego męża. Poświęcając własną karierę, coraz rzadziej grywała w filmach, w odstępach nawet 3 lat. Chciała być blisko niego, grać z nim w teatrze. W 1945 roku u Vivien odkryto maniakalną depresję oraz gruźlicę. Nieprofesjonalne leczenie (m.in. poddawanie elektrowstrząsom), całkowicie zrujnowało jej zdrowie psychiczne. Jej osobowość zupełnie się zmieniła, ataki nasilały się. Przez swój stan straciła rolę w "Elephant Walk", którą powierzono potem Elizabeth Taylor.
Mimo to nie porzuciła teatru. Pod koniec lat czterdziestych grała w "Tramwaju zwanym pożądaniem". W 1951 Eliza Kazan przeniósł tę sztukę na duży ekran, gdzie rolę Blanche DuBois także powierzył Vivien. Jej niesamowita, jakże trudna rola, znów przywróciła jej sławę i uwielbienia, zapewniła drugiego Oscara, Złoty Glob, nagrodę nowojorskiej krytyki i nagrodę Volpi Cup w Wenecji.

Mimo tego Viv nie była szczęśliwa. Jej choroba nasilała się. Niepewne stany psychiczne doprowadzały ją do zdrad, których potem żałowała. Największy, chyba decydujący cios spotkał ją w 1958 roku, kiedy ukochany Laurence porzucił ją, a w 1960 rzowiódł się, by poślubić młodszą od Viven o 16 lat Joan Plowright. Vivien mimo bólu była na tyle wyrozumiała, że nie potępiała za to męża.

W latach 60. zagrała tylko w dwóch filmach, w tym w głośnej "Rzymskiej wiosnie pani Stone". Nękana gruźlicą, nie chciała położyć się do szpitala, paliła też papierosy. Zdawałoby się, że straciła chęć do życia. Ale Vivien zawsze martwiła się o wszystkich, oprócz siebie i nigdy nie chciała dać po sobie poznać, że cierpi, by nie martwić bliskich. W 1963 święciła ostatnie triumfy - dostała wówczas teatralnego odpowiednika Oscara, Tony, za rolę w "Tovarich". Do końca była związana z Jackiem Merivale, przyjacielem, którego poznała w latach 40. Trudno powiedzieć czy go kochała, ich relacja opierała się bardziej na przyjaźni, gdyż Vivien nigdy nie przestała kochać Oliviera, którego zdjęcie do końca swojego życia stawiała na szawce w swojej sypialni, w której znaleziono ją martwą Ludzie, którzy ją znali powtarzają, że była bardzo delikatna, grzeczna, czasami nawet strachliwa, zawsze myślała o wszystkich poza sobą.

Ciężka choroba zniszczyła jej urodę, ale mimo to wciąż czarowała wszystkich swoją osobowością. Decydujacym ciosem dla niej stał się rozwód z Olivierem w momencie, kiedy w ciężkiej chorobie, najbardziej go potrzebowała. W czasie ich małżeństwa dwukrotnie poroniła.
Mówiono o niej, że jest niezwykle pracowita. W jednym z ostatnich wywiadów powiedziała, że każdego wieczora powtarza swoje kwestie, które następnego dnia ma do zagrania w teatrze. W każdą zagraną scenę wkładała niesamowity wkład pracy. Posiadała nieprzeciętne zdolności do nauki języków obcych: poza ojczystym angielskim perfekcyjnie mówiła po niemiecku i francusku. Jako kobieta doskonale wykształcona, znała się na sztuce i kinie. Jej pasją były koty, ukochany syjam Poo-Jones towarzyszył jej aż do końca. .
Jej karierę aktorską, głównie sceniczną, utrudniały choroba płuc i ataki maniakalnej depresji. W ostatnich latach stworzyła kolejne interesujące kreacje, wyraźnie naznaczone neurotyzmem między innymi w filmie "Statek szaleńców".
Zmarła w 1967 r. w wieku 54 lat.

Piękna kobieta, wspaniała aktorka Anxious tak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 23:09, 16 Lis 2007    Temat postu:

Jak widać kalendarium sprawiło, że znów się spotkali tym razem na Światowidzie.
Dzisiaj rocznica Jego śmierci

Clark Gable

[link widoczny dla zalogowanych]

Był synem farmera Williama H. Gable i Adeline Hershelman Gable. Jego matka zmarła, gdy miał 7 miesiecy. Ojciec ożenił się powtórnie z Jennie Dunlap, którą Clark opisał potem jako "najczulszą istotę,jaką kiedykolwiek znał". Szkołę rzucił w wieku 16 lat i zaczął pracę w fabryce opon. W tym czasie zakochał się w teatrze. Zatrudnił się w nim jako chłopak na posyłki, za co nie dostawał pensji. Krótko po tym zmarła jego macocha. Ojciec nie pochwalał jego pracy w teatrze,więc wysłał go do Oklahomy, jako pracownika na polach naftowych. Kiedy miał 21 lat dostał spadek po dziadku i wtedy postanowił zrealizować swoje marzenie o aktorstwie. Zawodu uczyła go Josephine Dillon, którą poślubił w wieku 23 lat [ona miała 37..]. Dzięki niej zaczął grać w małe rólki niemych filmach. Rozwiedli się w 1928 r.
W roku 1930 ożenił się z Rią Langham, która znała wiele wpływowych osób w świecie teatru i filmu. Przełomowym wydarzeniem w jego karierze był występ w sztuce "The Last Mile". Za swoją rolę otrzymał nagrodę krytyków i wiele oczu reżyserów zwróciło sie w jego kierunku. Pierwszym dźwiękowym filmem,w którym wystapil był western "The Painted Desert". Kilka miesięcy później odniósł ogromny sukces dzięki roli gangstera w "Wolnych duszach" [31]. Następnie partnerował Grecie Garbo w Zuzannie Lennox [31] i wystąpił z Jean Harlow w "Red Dust" [32]. Ostatecznie jego pozycję jako supergwiazdy przypieczętowała rola w komedii "Ich noce" - za którą dostal w 1935 r. Oscara. W tym samym roku rozwiodł się z Rią i zagrał Fletchera Christiana w "Buncie na Bounty" [otrzymał za nią drugą nominację Amerykańskiej Akademii Filmowej]. W 1939 r. przyjął rolę Rhetta Butlera w "Przeminęło z wiatrem" [która przyniosla mu 3 i ostatnią nominację dla najlepszego aktora] i ożenił się z kobietą swojego życia, Carole Lombard. Kiedy
w 1942 r. zginęła ona w katastrofie samolotowej załamany aktor wstapił do wojska.
Do kina powrócił w 1945 r. Chociaż nie udało mu się już odnieść większego sukcesu, nadal był uważany za króla Hollywood. Zmarł na atak serca 16 listopada 1960 r.,nie doczekawszy narodzin swojego jedynego syna, Johna Clarka, którego miał z ostatnią żoną - Kay Spreckles.


Kruczoczarne włosy, lśniące białe zęby, ciemna karnacja, zielone oczy i 185 cm wzrostu. Niepowtarzalny talent. Wrodzony wdzięk. William Clark Gable, znany szerzej po prostu jako Clark Gable, to jedna z największych legend w historii kina. Anxious Anxious Anxious

Poznajcie historię Króla Hollywood.

Niewiele brakowało, a Clark wcale nie przyszedłby na świat. Jego matka, Adeline, miała już blisko 30 lat i marzyła o dziecku. Lekarz ostrzegł ją, że ciąża może ją zabić. I tak też się stało. Ale niezupełnie, bo Adeline zdążyła nacieszyć się małym Clarkiem przez pierwsze 7 miesięcy jego życia. Potem zmarła.

Właściwie to Clark nie pamiętał swojej matki. Trudno mu się dziwić. Miał za to dosyć dobry kontakt z macochą, której, jak sam przyznał, wiele zawdzięczał. Mając 16 lat rzucił szkołę i imał się różnych zajęć. Kiedy jednak będąc teatrze zobaczył sztukę "The Bird of Paradise" wiedział, że chce zostać aktorem. Udało mu się z pomocą Josephine Dillon, osoby związanej z teatrem. Josephine była od niego starsza o całe 17 lat, ale nawiązali romans, a niebawem Clark poślubił ją. Małżeństwo to pomogło Clarkowi dostać się na sceny teatru. Potrwało jednak niecałe 6 lat, bo w 1930 Clark porzucił Josephine, by w rok później poślubić Marię "Rię" Langham, która także była od niego stasza o kilkanaście lat. Tym razem małżonka pomogła mu we wkupieniu się w łaski przemysłu filmowego. Ich małżeństwo szybko jednak stało się fikcją.

Gable grywał ogony, ale przełom nastąpił dosyć szybko. W 1931 wystąpił u boku Grety Garbo w filmie "Susan Lenox (Her Fall and Rise)". Film zdobył serca publiczności i momentalnie uczynił Clarka gwiazdą. Producenci marzyli, aby Gable i Garbo zagrali razem po raz kolejny, ale żadne nie chciało się zgodzić, bo... nie znosili się. Greta powiedziała, że Clark jest "drewniany", on uważał ją za naburmuszoną i niesympatyczną snobkę.

W 1932 Clark rozpoczął serię udanych występów u boku legendarnej Jean Harlow. Pierwszym takim filmem był wyreżyserowany przez Victora Fleminga (tego od "Przeminęło z wiatrem") "Red Dust", gdzie Clark, Harlow i Mary Astor tworzą miłosny trójkąt. W rok później partnerował Joan Crawford w "Dancing Lady". Twierdzono, że mieli romans, co było całkiem możliwe. Crawford miała opinię aktorki lubujących się w miłostkach. Nienawidząca Joan Bette Davis powiedziała kiedyś, że nie było pary spodni w MGM, która nie odwiedziłaby łóżka Crawford.

Jakkolwiek było, Clark i Joan odnosili razem sukcesy. Clark był jednak ambitny i sprzeciwiał się szefom MGM, którzy obsadzali go cały czas w podobnych rolach. Za karę został wypożyczony do Columbii, aby zagrać w słabo zapowiadającej się komedii Franka Capry. W podobnych okolicznościach do obsady trafiła Claudette Colbert, równie zniechęcona do projektu. Niespodziewanie, "Ich noce" stały się hitem, zdobyły aż 5 i to najważniejszych Oscarów: dla najlepszego filmu, reżysera, scenariusza, aktorki i aktora. Równało się to z Oscarem dla Gable'a. W 1935 wcielił się w postać Fletchera Christiana w "Buncie na Bounty", która przyniosła mu kolejną nominację.

W tym samym, 1935 roku Clark grał w "The Call of the Wild". Na planie tego filmu poznał piękną Lorettę Young, młodziutką, niespełna 22-letnią zielonooką aktorkę. Pomiędzy nimi wybuchła namiętność, która skończyła się na jednej wspólnej nocy. Jednak na pewno żadne z nich nie mogło o niej zapomnieć, bo wówczas spłodzili dziecko- urodzoną tego samego 1935 roku scenarzystkę Judy Lewis. Nikt jednak o tym nie wiedział, bo w Hollywood strzeżono spraw moralnych i nieślubne dziecko było nie do pomyślenia. Dlatego Loretta wybrała się do Europy, a kiedy wróciła z małą Judy, twierdziła wszem i wobec, że zaadoptowała dziewczynkę, w co mała wierzyła przez wiele lat i dowiedziała się prawdy tuż przed śmiercią matki.

W 1935 roku Clark wygrywa plebiscyt wśród publiczności i zdobywa tytuł Króla Hollywood (Królową zostaje Myrna Loy).

Jane Alice Peters. Blondynka o niebieskich oczach, długich nogach i inteligentnym poczuciu humoru. Gwiazda, kochana przez publiczność. Szerzej znana jako Carole Lombard. Clark spotyka ją podczas jakiegoś przyjęcia, na którym jest hostessą. Przypomina sobie, że skądś ją zna. Tak, spotkali się na planie "No Man of Her Own" w 1932 roku. Wcześniej pomiędzy nimi nie iskrzyło, po tamtym wieczorze wybuchnął pożar miłości. Od tamtego wieczora stają się nierozłączni. Carole zmienia życie Clarka. Po raz pierwszy w życiu Gable kocha naprawdę i nie interesują go inne kobiety poza uroczą Carole.

W 1938 roku ruszają przygotowania do ekranizacji bestsellerowej powieści Margaret Mitchell. David O. Selznick, producent filmu, nie wyobraża sobie w roli Rhetta Butlera nikogo, poza "Królem". "To musi być Gable"- mówi do swojej sekretarki, Kay Brown. Clark nie chce grać w "filmie dla kobiet", jak to określił, ale wszystko wskazuje na to, że to nieuniknione. Ma dostać aż 120 000 dolarów i pomoc w uzyskaniu rozwodu z Rią, aby móc poslubić Carole. Nawet na korytarzu jego kolega po fachu, Spencer Tracy, mówi do niego: "Cześć, Rhett!". 25 sierpnia 1938 roku Clark podpisuje kontrakt. Na jego partnerkę zostaje wybrana brytyjska aktorka, ciemnowłosa i zielonooka Vivien Leigh Anxious .

Po pierwszym spotkaniu stwierdza, że ktoś się musiał pomylić, wybierając ją do roli Scarlett. "Ona jest zbyt delikatna"- miał powiedzieć producentowi. Ale zmienia zdanie, kiedy widzi ją w akcji. "Dobrze, że to nie ja zajmuję się kompletowaniem obsady, bo, jak widać, nie znam się na tym!"- żartował. Zaprzeczał także, aby pomiędzy nim a Vivien był jakiś konflikt. "Ludzie myślą, że partnerzy na planie muszą albo się kochać, albo nienawidzić. Nie mają pojęcia, że nie miało miejsce ani jedno, ani drugie". Chyba można wierzyć Clarkowi, bo jeszcze w 1940 roku wybrał się do Vivien w odwiedziny na plan "Pożegnalnego walca". Ponadto na jego życzenie z pracy zostaje zwolniony George Cukor, który uchodził za "reżysera kobiet", a Clark obawiał się, że nie otrzyma odpowiedniego wsparcia od niego. Reżyserem zostaje Victor Fleming.

W 1940 roku otrzymuje nominację do Oscara za rewelacyjną rolę w "Przeminęło z wiatrem". Niestety, ku zaskoczeniu wszystkich, przegrywa z Robertem Donatem, który otrzymuje statuetkę za "Żegnaj, Chips". Jednak o wiele ważniejsze od nagrody było szczęście w życiu prywatnym. Clark i Carole pobrali się jeszcze podczas kręcenia filmu, w marcu 1939 roku, kiedy Clark miał kilka dni wolnego na planie. Kupili piękne rancho, na którym zamieszkali. Nazywali się pieszczotliwie "Ma" i "Pa"- tak jak nazywały siebie nawzajem ich postaci, grane w "No Man of Her Own". Clark grywał w hitach, takich jak: "Towarzysz X" (1940) czy "They Met in Bombay" (1941). Ale szczęście miało skończyć się bardzo szybko.

16 stycznia 1942 roku 33-letnia Carole Lombard wraz ze swoją matką i innymi pasażerami leciała na pokładzie samolotu, który rozbił się w Nevadzie. Nikt nie przeżył. Carole wracała z wieca, na którym protestowała przeciwko II wojnie światowej i nazizmowi. Clark czekał na nią na lotnisku. Nie doczekał się. Co wtedy czuł? Czy żałował, że nie był tam razem z ukochaną? Na pewno bardzo cierpiał. Ale fotoreporterzy nie uszanowali jego bólu. Fotografowali go nieustannie nawet wtedy, kiedy ubrany na czarno, w ciemnych okularach, zrozpaczony wdowiec szedł na miejsce katastrofy.
Po śmierci Carole świat Clarka zdawał się runąć niczym domek z kart po podmuchu wiatru. Nie chciał grać, nie widział sensu życia. Wstąpił więc do Army Air Corps. Na trzy lata. Potem wrócił na plan filmowy, ale nie było już takich sukcesów, jak na poprzednim etapie jego kariery. W 1949 roku poślubił Silvię Ashley. Po kilkunastu tygodniach uświadomił sobie, że to był błąd. Być może rany po stracie Carole były zbyt świeże. Mówi się, że Clark przepłakał za nią resztę swego życia. W 1951 Sylvia i Clark otrzymali rozwód.

Powoli życie Clarka zmieniało się diametralnie. Inne priorytety, bagaż doświadczeń. W 1953 zagrał w wielkim hicie u boku Grace Kelly i Avy Gardner, "Mogambo", swoistym remake'u "Red Dust", w którym także grał główną rolę. Obie panie otrzymały nominacje do Oscara, niestety- Clark nie. Ale nie zmartwiło go to zanadto, bo rozwijał się kolejny, ostatni romans w jego życiu.

Clark zwrócił uwagę na Kathleen Williams Spreckles. Nie była urzekająco piękna, miała około czterdziestu lat. Ale na tym etapie życie, na jakim znajdował się wówczas Clark Gable chyba nie tego poszukiwał. Kathleen, zwana w skrócie Kay, miała dwójkę dzieci z poprzedniego związku, była inteligentną i dobrą kobietą. Pobrali się w 1955 roku, w lipcu, i zamieszkali na tym samym ranczo, na którym niegdyś Clark rezydował z nieodżałowaną Carole. Clark po raz drugi w swoim życiu czuł się całkowicie spełniony, poczuł także instynkt ojcowski- był bardzo związany z dziećmi Kay, Joan i Bunkerem. Nadal grywał w filmach, m.in. w "Teacher's Pet" z 1958 roku, za rolę w którym otrzymał nominację do Złotego Globu. W 1960 pojawił się w "Zaczęło się w Neapolu" u boku wtedy wschodzącej gwiazdy, Sophii Loren. W 1960 roku dowiedział się, że zostanie ojcem. Ponieważ wcześniej Kay raz poroniła, nie ogłaszali tego do momentu, kiedy będą pewni, że dziecko jest bezpieczne. Clark pracował wtedy na planie "Skłóconych z życiem" u boku Marilyn Monroe. Praca na planie, zwłaszcza z uwagi na niesystematyczność Marilyn, przeciągała się i była stresująca. Clark miał powiedzieć, że nigdy jeszcze nie czekał z takim zniecierpliwieniem na zakończenie prac na planie któregokolwiek ze swojego filmów. W kilka tygodni po ich zakończeniu poczuł się słabo. Kay chciała wezwać doktora, ale Clark odmówił. Po kolacji poszedł do sypialni. Okazało się, że we śnie zmarł. Na atak serca. Lekarz uspokoił Kay, że jej mąż nie cierpiał. Przyczyną śmierci był atak serca.
Clark nie dożył narodzin swojego jedynego syna. John Clark Gable przyszedł na świat 20 marca 1961 roku. Jego ojciec zmarł 16 listopada roku poprzedniego.

wg filmweb

Nikt prócz niego nie mógł zagrać postaci Rettha Buttlera z tym fantastycznym kpiąco ironicznym uśmiechem, który słusznie przeszedł do historii kina Anxious Anxious Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 18:33, 01 Gru 2007    Temat postu:

Michelle Pfeiffer
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Po graniu krótkich epizodów w małych filmach, Michelle wystąpiła w roli gównej u boku Cher, Susan Sarandon i Jacka Nicholsona w zwariowanych "Czarownicach z Eastwick" (1987). Stopniowo stawała się zauważana, szczególnie po tytułowej roli w telewizyjnym filmie - "Natica Jackson" (1987). Jednak dopiero kiedy lata 80-te rysowały się ku końcowi, Michelle naprawde zaczęła pracować non-stop. W 1988 roku zagrała główną rolę w filmie "Poślubiona mafii" (1988), "Tequila Sunrise" (1988), a przede wszystkim "Niebezpieczne związki" (1988), dzięki któremu zyskała nominację do Oscara dla Najlepszej Aktorki Drugoplanowej. W 1989, Michelle zawróciła w głowach i zwróciła uwagę krytyków swoją rolą piosenkarki salonowej Susie Diamond w "Wspaniali bracia Baker" (1989).

Ta legendarna rola zebrała dla niej nominację do Oscara jako Najlepszej Aktorki, oraz nominacje na festiwalach New York Film Critics Award, Chicago Film Festival Award i Golden Globe Award (to nazwy tylko niektórych), wszystkie dla Najlepszej Aktorki 1990 roku. Po rozwodzie z Hortonem w 1990 roku, Michelle prawdopodobnie nie miała nawet czasu myśleć o samotności - przede wszystkim dlatego, bo jej po prostu trudno być samej, związana była z Fisherem Stevensem, Johnem Malkovichem i Michaelem Keatonem.

Jej tytuł jako jednej z najbardziej wszechstronnych aktorek dzisiaj można łatwo udowodnić przez rozmaitość ról, jakie odegrała: Rosyjska kobieta w "Wydziale Rosji" (1990), wycieńczona kelnerka w filmie "Frankie i Johnny" (1991), KObieta Kot w "Powrocie Batmana" (1992), Jacqueline Kennedy czyli nawiedzona gospodyni domowa w "Polu miłości" (rola, dzięki której zdobyła swoją drugą nominację do Oscara jako Najlepsza Aktorka), miejski nauczyciel w "Młodych gniewnych" (1995), ambitna samotna matka w "Szczęśliwym dniu" (którego jest zarazem producentem), królowa wróżek w "Śnie nocy letniej" z Calistą Flockhart (1999) i nawiedzona żona w thrillerze "Co kryje prawda" (2000), u boku Harrisona Forda.

Michelle ma praktycznie zarezerwowane miejsce na liście magazynu "People", w rankingu 50-sięciu Najpiękniejszych Ludzi Świata, ukazała się tam bowiem już 6 razy, a szczęściarz David E. Kelley, producent telewizyjny może podziwiać tę piękność każdego dnia.
13 Listopada 1993 roku Michelle poślubiła producenta "Ally McBeal" i "The Practice".

Tego samego roku para adoptowała córkę Claudię Rose. 5 sierpnia 1994 roku na świat przyszedł ich synek John Henry.

Anxious Anxious Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 19:47, 08 Gru 2007    Temat postu:

JEAN – PAUL BELMONDO



[URL=http://imageshack.us][/

to nie tylko żywcem wzięta do nieba legenda filmu, ale przede wszystkim uosobienie humoru, witalności i gigantycznej charyzmy. tak

Taki facet, którego nie sposób nie lubić, nawet jeżeli czasami zdarzy mu się zrobić grubsze świństwo. Prawdziwy gwiazdor w starym stylu, kochany przez kobiety Sad i akceptowany przez mężczyzn. Anxious

Charyzmatyczny, zawsze z szelmowskim uśmiechem na twarzy "Bebel", gdyż tak Belmondo został przezwany przez swoich rodaków, zdobył status gwiazdy pod koniec lat 50. Na ekranie stał się godnym następcą Jeana Gabina oraz konkurentem Alaina Delona. Jeszcze zanim ukończył 30 lat napisał autobiografię oraz został prezesem związku aktorów francuskich. Uważany za brzydala, z nosem boksera i z za szerokimi ustami, zdobył jednak grono wiernych wielbicielek. Very Happy W 1995 r. magazyn filmowy "Empire" umieścił jego nazwisko pośród 100 najseksowniejszych gwiazdorów kina.
Syn cenionego rzeźbiarza oraz uznanej malarki, chciał najpierw zostać piłkarzem. Przeważyły jednak jego zainteresowania artystyczne. Z tajnikami gry aktorskiej zapoznał się w Conservatoire des Arts Dramatiques w Paryżu. Wkrótce zaczął występować na scenie, co sam nieco żartobliwie wspomina: "Z reguły zamykałem, albo otwierałem drzwi". Przed kamerą po raz pierwszy wystąpił w filmie "A pied, a cheval et en voiture", ale epizody z jego udziałem zostały wycięte przed premierą. Lepszy los spotkał jego drugoplanowe role w "Oszustach" (1958) Marcela Carné, "Na dwa spusty" (1959) Claude'a Chabrola oraz "Classe tous risques" (1959) Claude'a Sauteta.


Koneser życia nie tracący nigdy ani głowy, ani tym bardziej dobrego nastroju. "Mam pomysł na film. Jakiś facet jedzie z Marsylii, by odnaleźć swą narzeczoną. Po drodze zabija policjanta... a potem zobaczymy" - tłumaczył Jean Luc Godard mało znanemu, młodemu aktorowi francuskiemu, którego wymarzył sobie do głównej roli w swoim filmie-eksperymencie Do utraty tchu.
Mimo że za scenariusz miały wystarczyć te słowa, a cała reszta fabuły była improwizowana na gorąco na planie, projekt udało się zrealizować. I chociaż sam fakt, że w ogóle zakończono zdjęcia należy uznać za sukces, to jednak chyba nikt nie przypuszczał, że ten skromny film stanie się prawdziwym manifestem francuskiej Nowej Fali, która zmieniła kino lat 60. Jednak nie byłoby ekranowego triumfu Do utraty tchu, gdyby nie główny bohater grany z pasją przez Belmondo. "Następca Jeana Gabina", "francuski James Dean" - pisali krytycy o młodym Jean-Paulu przepowiadając mu wielką karierę. Nawet sam wielki Henry Fonda po obejrzeniu filmu Godarda stwierdził, że "Belmondo to najdoskonalszy współczesny aktor". Gigantyczny sukces Do utraty tchu błyskawicznie wyniósł Belmonda na szczyt.

Mimo że wcześniej ten urodzony sportowiec kochający boks, piłkę nożną i kolarstwo grał ogony w teatrze i głęboki drugi plan w kinie, z dnia dzień, stał się gwiazdą. Nagle najwięksi reżyserzy chcieli mieć go w swoich filmach, a kobiety mdlały na jego widok Rolling Eyes . Kolejne role, kolejne sukcesy: Cartouche zbójca (1962), komediowy, pełen akcji Człowiek z Rio (1963) i wreszcie powrót do współpracy z Godardem na planie Szalonego Piotrusia z 1965 roku. Filmy czysto komercyjne, mające dawać wytchnienie widzom, w równych proporcjach wymieszane z kinem ambitnym, poszukującym. Niewielu aktorów w historii kina stać było na taką różnorodność. Co prawda jego próba wejścia na rynek amerykański w bondowskim Casino Royale z 1967 roku skończyła się porażką, ale Europa w pełni mu to wynagrodziła. Powstałe między 1973 a 1982 rokiem komedie przygodowe Wspaniały, Niepoprawny i As asów cieszyły się ogromną popularnością i po prostu sprawiały ludziom przyjemność. Źródeł sukcesu Bebela - jak pieszczotliwie nazywają go Francuzi - nie należy upatrywać tylko w aktorskiej technice. Co to, to nie. Bo Belmondo to przede wszystkim charyzmatyczny człowiek, a dopiero potem aktor. To, że ludzie go pokochali, zawdzięcza przede wszystkim swojemu charakterowi. Anxious

Jean-Paul nie udawał. Nie pozował na łowcę kobiet, tylko po prostu nim był. Swoich muskułów nie wyhodował w ciągu dwóch miesięcy na siłowni, a poczucia humoru nie uczył się od specjalistów od public relations. I to wystarczyło. Zanim Belmondo skończył trzydziestkę, napisał autobiografię "30 lat, 25 filmów". Kiedy ją wydawał, był już prezesem związku aktorów francuskich. Nic dziwnego, że dzisiaj ma swoje hasło w każdej liczącej się encyklopedii. Kobiety to jego nałóg. Kiedy przy okazji premiery Dziewczyny dla dwóch w 1998 roku spotkał się po raz kolejny na planie z Alainem Delonem, dziennikarze namówili obu panów na trochę wspomnień.
Dwie największe gwiazdy kina francuskiego lat 60. i 70. chętnie powiadały o przeszłości. Belmondo z rozmarzeniem wspominał swoje gorące związki z Ursulą Andress, Laurą Antonelli i żoną Elodie Constantin, która dała mu trójkę dzieci (byli małżeństwem w latach 1953-65). Tłumaczył, że "To kobiety po trzydziestce są najbardziej atrakcyjne, ale mężczyźni w tym wieku są zbyt starzy, żeby to zauważyć". Razem z Delonem z prawdziwą łezką w oku wspominali również młodziutką Brigitte Bardot...

Belmondo, człowiek silniejszy niż życie, mocniejszy nawet niż kobiety, w końcu postarzał się. Latem 2001 roku gwiazdor trafił do szpitala z udarem mózgu. Francja zamarła. Oczywiście niektórzy próbowali bagatelizować całą sprawę, ponieważ Belmonda przewieziono do szpitala prosto z korsykańskiej rezydencji Laetiti Casty, młodziutkiej aktorki i modelki, która nad Sekwaną uchodzi za symbol seksu. Niestety, okazało się, że sprawy mają się poważniej niż zwykle. Aktor miał sparaliżowaną część twarzy i problemy z mową. A jednak w końcu nawet i to rozeszło się po kościach. Po kilku dniach Belmondo na własne życzenie opuścił szpital, czym zaskoczył lekarzy oszołomionych jego niesamowitą zdolnością do rehabilitacji. Od tamtego feralnego wydarzenia 70-letni Jean-Paul, trochę spuścił z tonu. Błyskawicznie zalegalizował nowe małżeństwo z Natty (po 11 latach konkubinatu) i właśnie oczekuje czwartego potomka. Swojego jedynego Cezara Belmondo zdobył dopiero w 1989 roku. Od tego czasu rzadko grywa w kinie (m.in. Nędznicy z 1995 roku), swój czas inwestując w teatr. W roli Cyrana de Bergerac udało mu się ponownie podbić serca widzów, którzy walili drzwiami i oknami, żeby tylko zobaczyć, jak Bebel gra. Jego nos boksera znacznie ułatwiał proces charakteryzacji...

******

To prawda. Takiego faceta Anxious nie sposób nie lubić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 21:50, 17 Sty 2008    Temat postu:

Nie wiem kim ... Ona jest.
Nie wiem .... kto jest Autorem tego zdjęcia.


[URL=http://imageshack.us][/


Ale z mojego punktu widzenia oboje są ... Bogami w swych kategoriach.

Bosska, jeżeli to czytasz ... nie mogłem się oprzeć. Wybacz proszę
Łapka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 8:44, 02 Mar 2008    Temat postu:

Dzisiaj rocznica śmierci kpt. Teresy Remiszewskiej

[link widoczny dla zalogowanych]


Teresa Remiszewska(ur. 19 czerwca 1928, zm. 2 marca 2002)

Uprawia żeglarstwo od 1945 roku. W 1960 została kapitanem żeglugi wielkiej.

Samotny rejs po Bałtyku na s/y Zenit - 690 mil - dał jej tytuł pierwszej damy bałtyku,

Pierwsza Polka i czwarta kobieta na świecie, która samotnie przepłynęła Atlantyk.

"Swój pierwszy rejs, zaraz po wojnie, na zdezelowanym poniemieckim wraku pamięta do dziś, bo zaraz po wypłynięciu zerwał się ster, a kapitan wrócił do basenu jachtowego w wielkim stylu sterując żaglami. A wejście było wtedy wąską, najeżoną drutami zbrojeniowymi dziurą w falochronie, ponieważ w główkach portu leżał wrak. Było to mocne przeżycie. Tak, jak pierwszy samodzielny kapitański rejs, kiedy w czasie sztormu walnęła pięścią w zęby potężnego załoganta (który w stresie postanowił wysiąść z jachtu), zwalając go do zejściówki.

W czasie ponad dziesięciu lat kapitanowania zdobyła także opinię strasznej baby, najczęściej u tych, którzy z nią nie pływali. Natomiast załoganci wiedzieli, że jest konsekwentna, wymagająca i sprawiedliwa. Tym, którzy u kpt. Remiszewskiej pokonywali stopnie żeglarskiej kariery, proponowała tylko dwie oceny: umie i nadaje się albo nie. I żadna interwencja nie skutkowała. Uważa bowiem, że morze jest żywiołem tak wymagającym, że tylko tym, którzy mają dla niego respekt, pozwala koegzystować i czuć się na nim szczęśliwym tak jak była ona. Dyplom kapitański robiła dojeżdżając z Krakowa i borykając się z małymi dziećmi i kłopotami finansowymi, ale kiedy w latach sześćdziesiątych wróciła na Wybrzeże i morze stało się codziennością, zaczęła marzyć o wielkim rejsie. Okazało się, że jest szansa wzięcia udziału w wielkim wyścigu samotników.

Teresa Remiszewska zostaje zaproponowana do regat OSTAR-72 przez armatora Erosa; kandydaturę przyjmuje PZŻ, a za zgodą ministra obrony narodowej dowódca Marynarki Wojennej przekazuje jej KOMODORA - jacht typu Opal, którego armatorem jest gdyńska Kotwica. Można by sądzić, że spełniły się marzenia, ale okazało się, że dopiero teraz zaczęły się progi i bariery. Klub nie był szczęśliwy, ale wykonano rozkaz, dygnitarze dawali się przekonać ładnej kobiecie co do decyzji finansowych wspierających rejs, ale życie pokazywało, jak było daleko do rzeczywistych pieniędzy. Z natury swej ufna w słowo, na nowo uczyła się życia. Do tej nauki dołączyć musiała również bolesne doświadczenie zawiści ze strony niektórych kolegów żeglarzy. I ciężar spadł z niej dopiero, kiedy wypłynęła. Tylko że wtedy pojawiły się inne, dużo poważniejsze problemy.

Na starcie regat w Plymouth stanęła dzień później niż inni, po zabiegu operacyjnym w szpitalu. Seryjny Opal został poddany przeróbkom, ale w sposób, jaki jeszcze dzisiaj ocenia jako skandaliczny, chociaż trudno powiedzieć, do jakiego stopnia był to wynik ówczesnego stylu pracy Gdańskiej Stoczni Jachtowej, a do jakiego były to sprawy zamierzone. Ten jacht nie miał więc żadnych szans w regatach i z góry było wiadomo, że udział w nich nie będzie walką z morzem, tylko z problemami technicznymi: popsuta prądnica, log, samoster, pęknięty maszt, radio o zasięgu 50 Mm. Uważa, że fakt, iż przepłynęła Atlantyk w ciągu 57 dni, 3 godzin i 18 minut i tę walkę z jachtem wygrała, to jej osobisty sukces.

I tak przyjmowano ją w Ameryce. Kiedy Amerykanie zobaczyli stan jachtu, więcej pisali o niej, niż o zwycięzcach. I jak na ironię była to antyreklama, a ona płynęła przecież, żeby nieść chwałę polskiej stoczni.

Po powrocie miano do niej o to pretensje i nikt nie wierzył, że wchodziła przez dziurę do stoczni, aby sprawdzić stan robót na swoim jachcie. Mogła się również na ten temat skarżyć lub donosić, ale jednego nie uważa za skuteczne, a drugiego nie uznaje. Problemy techniczne były na tyle poważne, że mogła się również wycofać, ale wyobrażała sobie zdania na temat typowej baby, co się nie wiadomo na co porwała. Czuła się też lojalna wobec tych, którzy wsparli rejs, a przecież w kolejce do następnych czekali koledzy żeglarze.

Była jeszcze jedna, najważniejsza sprawa, cicha zgoda na popłynięcie dalej, na rejs dookoła świata. Nie pozwalał jednak na to stan techniczny jachtu. Chociaż miała zaopatrzenie na dalszą drogę, remontu wymagała, i instalacja elektryczna i takielunek. Potrzebnych było 3 tysiące dolarów. Nie umiała żebrać w Ameryce. Władze żeglarskie i wojewódzkie namawiały do powrotu, obiecując budowę specjalnego jachtu. Wróciła, by kilka lat walczyć o ten rejs. Po trzech latach miała decyzję, gotowe plany konstrukcyjne i pieniądze. Wyjechała wtedy na parę tygodni do USA, a kiedy wróciła w rejs dookoła świata wybierała się Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, na innym jachcie i z inną koncepcją rejsu. To były jedne z najgorszych dni w życiu, nie tylko dlatego, że okazała się naiwna, ale że o takiej sytuacji zadecydowała zwykła nieprawość ludzka, wobec której jest się bezradnym.

Ale przecież morze nie miało z tym nic wspólnego. Żeglowała więc dalej, dowodząc między innymi Zewem Morza. A poza tym w Ameryce zdobyła nie tylko popularność, ale również miłość i wspaniałego partnera.

Rok osiemdziesiąty i wybuch Solidarności postawił Teresę Remiszewską wśród ludzi, którzy poczuli wolność na lądzie. A władze stanu wojennego uznały ją za osobę, która postanowiła obalić ustrój, zapewniając kilkumiesięczny pobyt w więzieniu. Interweniowali znani ludzie ze świata, poręczyli koledzy. Ale był to, oprócz końca pracy dziennikarskiej w Żaglach, także koniec żeglowania, chociaż nie miało to wtedy większego znaczenia, bo stanęła w obliczu choroby i śmierci ukochanego męża.

Ostatnio spotkałam Teresę Remiszewską w poradni kardiologicznej. Jej serce i życie toczą się już w innym rytmie."

******

Na pewno była .... Boginią


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 8:46, 02 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 8:48, 07 Mar 2008    Temat postu:

Gustaw Holoubek

Gigant polskiej sceny i filmu, ale niestety , największe zdjęcie jakie udało mi się znaleźć w necie

[link widoczny dla zalogowanych]


W wieku 85 lat zmarł wybitny aktor Gustaw Holoubek. Był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów teatralnych i filmowych, reżyserem i pedagogiem. Ukończył Państwową Szkołę Dramatyczną w Krakowie. Jego najsłynniejsza rola teatralna to Gustaw - Konrad w "Dziadach" Kazimierza Dejmka.

Wybitny aktor teatralny i filmowy, reżyser, urodził się 21 kwietnia 1923 w Krakowie. Debiutował rolą Charysa w "Odysie u Feaków" w Starym Teatrze. Grał w teatrach krakowskich, katowickich, warszawskich. Zagrał też w ok. 50 filmach, m.in. w "Salcie" i "Lawie". W latach 1972-1982 dyrektor Teatru Dramatycznego w Warszawie, odwołany po wprowadzeniu stanu wojennego. Po 13 grudnia 1981 roku złożył mandat poselski, w latach 1989-91 był senatorem RP, reprezentującym obóz posierpniowy. Profesor warszawskiej Akademii Teatralnej, od 1996 r. dyrektor Teatru Ateneum.

Nazywany był "aktorem intelektualnym", zdystansowanym. Pisano o nim, że "należy do owej rasy aktorów, którzy zawsze grają tylko siebie, a których nigdy nie ma się dosyć".

Do legendy teatru polskiego przeszły jego role po przeniesieniu się ze Śląska do Warszawy (1958) - sędzia w "Trądzie w pałacu sprawiedliwości" Bettiego, Goetz w "Diable i Panu Bogu" Sartre'a, Edyp, Płatonow, Przełęcki. Jak mówi Tadeusz Konwicki, Holoubek "zagrał wówczas kilkanaście ról tak genialnie i tak ostatecznie, że można żałować, że wideo nie przyszło do Polski wcześniej". Ze sceny przemówił jak współczesny inteligent. Za pomocą roli wypowiadał "swój pogląd na świat, na życie, na moralność". U Holoubka zawsze "słowo jest produktem myślenia".

Rola życia w "Dziadach"

Kulminacją dekady lat 60. był Gustaw-Konrad w Dejmkowskich "Dziadach" w Teatrze Narodowym(1967)

Legendarna kreacja Gustawa Holoubka w "Dziadach" przeszła nie tylko do historii teatru. Zdjęcie spektaklu przez cenzurę stało się w 1968 r. zarzewiem studenckiego buntu przeciw komunistycznym władzom.
- Mamy partyjny prikaz, żeby na rocznicę rewolucji październikowej zrobić coś mocnego, to zrobimy im k... "Dziady" - powiedział reżyser spektaklu Kazimierz Dejmek.

30 stycznia 1968 roku do Teatru Narodowego na ten ostatni publiczny spektakl (potem odbyły się jeszcze trzy zamknięte dla aktywu partyjnego), wdarło się na widownię bez biletów 400 studentów. Po zakończeniu wyszli na ulicę i demonstrowali pod pomnikiem Adama Mickiewicza, żądając powrotu tytułu na afisz, "wolności bez cenzury". - Komu się "Dziady" wymknęły spod kontroli? Na czym polega paradoks tego spektaklu, którego premiera oficjalnie przygotowywana była z okazji rocznicy rewolucji październikowej. Czy Gustaw Holoubek wymknął się Dejmkowi spod kontroli? - pytali uczestnicy dyskusji "Gazety" z okazji 40 rocznicy spektaklu.

"Holoubek mówił za miliony"

Czy "Dziady" Dejmka miałyby taką siłę bez wielkiej roli Gustawa Holoubka? Na czym polegał fenomen tej kreacji? - Gustaw Holoubek urodził się, by wygłosić Wielką Improwizację - napisał w recenzji krytyk Andrzej Jarecki.

- Na scenie był ktoś tak wielkiego ducha, kto niósł potencję duchową i intelektualną. Jego "Wielka Improwizacja" to nie było tylko artystyczne, romantyczne uniesienie, on mówił to piekielnie inteligentnie. Na tym polegała siła jego wykonania, to był bardzo logiczny tok myśli - powiedziała podczas spotkania w "Gazecie" Joanna Szczepkowska. Aktorka przyznała, że oglądała "Dziady" jako trzynastolatka. - Holoubek naprawdę wtedy mówił za "miliony" i miał prawo do tego poczucia - wspomina.

- Nigdy w teatrze nie przeżyłem nic większego niż Wielką Improwizacje z "Dziadów" w wykonaniu Holoubka - wspomina organizator studenckiego protestu Seweryn Blumsztajn. - Nigdy potem nie mogłem oglądać "Dziadów" jeśli Konradem nie był Holoubek - dodaje dziennikarz "GW".

Dzwonił kajdanami "przyjaciołom Moskalom"?

- Jestem przekonany, że Dejmek i niektórzy koledzy z górnej półki obsadowej wiedzieli, że ich praca w tym miejscu i w tym czasie miała ogromne polityczne i społeczne znaczenie. W czasie prób niejednokrotnie przynosiliśmy "z ulicy" wieści o różnych nastrojach i reakcjach środowisk studenckich i inteligenckich. Kojarzyliśmy to z częstymi już wówczas paryskimi niepokojami studenckimi - tak swój udział w spektaklu zapamiętał Damian Damięcki. Według niego sukces "Dziadów", to zasługa Dejmka, aktorów, a przede wszystkim Adama Mickiewicza. - Na partyjnych zebraniach różnych "załóg" lektorzy opowiadali, jakoby na premierze Gustaw Holoubek podchodził podczas recytacji wiersza "Do przyjaciół Moskali" do pierwszego rzędu widowni i przy słowach "gotów kąsać rękę co ją targa" ambasadorowi ZSRR dzwonił kajdanami przed nosem. To oczywiście zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Coś jednak na rzeczy było - wspomina. - Dejmek miał kłopoty z zakończeniem przedstawienia. Na jednej z ostatnich prób generalnych na finał Holoubek wygłosił właśnie ten tekst. Kiedy zakończył, Dejmek zastanowił się i ryknął: "Panie, czy pan zwariował? Chce mnie pan, k... na Sybir posłać? - dodaje Damięcki.

Mówiono: Holoubek urodził się, żeby wypowiedzieć Wielką Improwizację. Już na okupacyjnych kompletach i później, w krakowskiej szkole teatralnej u Osterwy, czuł, "że ten tekst jest jego tekstem". Był nie tylko aktorem grającym rolę, występował w imieniu widowni, mówił za nią.

W latach 70. z woli środowiska został dyrektorem Teatru Dramatycznego (1972-83), prezesem SPATiF-u, także posłem na Sejm. W jego teatrze odbywał się w 1981 r. Kongres Kultury Polskiej, do historii przejdzie jego sejmowe przemówienie w stanie wojennym w obronie "Solidarności". Równocześnie miał wielkie role w "Hamlecie" Szekspira, "Rzeźni" i "Pieszo" Mrożka, w "Ja, Michał z Montaine" oraz w "Operetce" Gombrowicza. Po raz drugi, inaczej, wypowiedział Wielką Improwizację w filmie Konwickiego "Lawa" (1989). W kinie pozostał wierny zwłaszcza dwóm reżyserom: Konwickiemu i Hasowi, począwszy od niezapomnianej "Pętli" (1958). Był także odtwórcą głównych ról w filmach "Pętla", "Sanatorium pod Klepsydrą", "Lawa" czy "Napoleon i Marysieńka". Niezapomniany Profesor Tutka w telewizyjnej adaptacji znanego cyklu opowiadań Jerzego Szaniawskiego oraz matematyk-filozof Don Pedro Velasquez w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" (1964).

Za działalność aktorską i reżyserską Gustaw Holoubek zdobył wiele nagród. Został też uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Opublikował między innymi autobiograficzną książkę pod tytułem "Wspomnienia z niepamięci".



Aktor - inteligent

- Holoubek był i jest przedstawicielem wymierającego na naszych oczach gatunku polskiego inteligenta - pisał publicysta Janusz Majcherek. - Inteligenta, który w tym konkretnym przypadku jest wielkim aktorem, ale ani przez chwilę nie rezygnuje z - nie waham się powiedzieć - inteligenckiej misji, jaka nierzadko, zwłaszcza w niesprzyjających okolicznościach politycznych, wiązała się także z uwikłaniami i kompromisami - przekonuje. Holoubek podporządkował aktorstwo sposobowi bycia, uwikłał je w rzeczywistość polityczną, w inteligenckie racje i wybory, narzucił swoją osobowość, przyzwyczaił publiczność do tego, że jest kimś więcej niż aktorem - napisał we wstępie do albumu jubileuszowego Gustawa Holoubka.

Holoubek uchodził za niekwestionowany autorytet zawodowy i moralny.

************


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> SZAŁ UNIESIEŃ czyli ....jak patrzeć na dzieło sztuki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin