ŚWIATOWID

Baltazar

Jeśli tak, to o tym nie wiedziałem ale wszystko jest w porządku.
Coś mi się jednak nie wydaje aby to było możliwe.
Jakoś sobie nie potrafię wyobrazić naszego przedstawiciela w Waszyngtonie, który "rutynowo" dzwoni i dopytuje się o wyniki głosowań zwłaszcza tych, które Polskę najbardziej interesują, tak jak to uczynił przedstawiciel ambasady amerykańskiej w sprawie ACTA.
Obawiam się, że takie "rutynowe" telefony nie świadczą o partnerstwie, a raczej przypominają stosunki między seniorem a wasalem, tak jak to było w średniowieczu.
Zupełnie podobne mieliśmy przez 45 lat z ZSRR ale tam przynajmniej było jedno usprawiedliwienie - mianowicie takie, że wolność do Polski przyniosła na bagnetach Armia Czerwona.
Tymczasem przecież wolność którą mamy obecnie, wywalczyliśmy sobie sami.