Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

NA UKŁADY .... NIE MA RADY ????

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> Ale te tematy zawsze można ... przywrócić do życia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 8:33, 06 Lip 2007    Temat postu: NA UKŁADY .... NIE MA RADY ????

UKŁAD


Zbigniew Ziobro i jego imiennik pan Wassermann solennie zapewniali posłów i całą Polskę, że nic nie wiedzieli o planowanej akcji ABW w domu Barbary Blidy.


Nie wierzymy im. Prokuratura jest tak personalnie ukształtowana, że żadna informacja Ziobrze nie umknie. Jej trzon stanowią prokuratorzy z Katowic, z prokuratury, w której pan Zbigniew Ziobro robił swoją aplikację prokuratorską. Od razu więc, gdy tylko został ministrem sprawiedliwości, sięgnął po znajomków.

Jego kolega z aplikacji, 36-letni Tomasz Janeczek został szefem Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.

Wywodzący się z Katowic prokurator Bogdan Święczkowski najpierw organizował specjalny korpus prokuratorów przeznaczonych do zwalczania przestępczości zorganizowanej, po czym został szefem ABW. Święczkowski to także kolega Ziobry, tym razem ze studiów.
To ludzie Święczkowskiego weszli o 6.00 rano 25 kwietnia do domu Barbary Blidy. Ziobro o niczym nie wiedział?

Jedźmy dalej – zastępcami Ziobry są Jerzy Engelking i Tomasz Szałek. Też z Katowic. 48-letni Szałek awansował na zastępcę Ziobry zaledwie w lutym, a już jest kandydatem na naczelnego prokuratora wojskowego. Teraz odpowiada za zwalczanie przestępczości zorganizowanej. Czy postępowanie i decyzje prokuratorskie dotyczące śląskiej afery węglowej są poza nim?

Szałek znalazł się w bliskim otoczeniu Ziobry, kiedy Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy, odszedł do MSWiA. Kaczmarek to z kolei zaufany Lecha Kaczyńskiego. W 2001 r., kiedy resortem sprawiedliwości kierował obecny prezydent, Kaczmarek pracował pod Wassermannem w Prokuraturze Krajowej. To m.in. on nadzorował śledztwo grupy prokuratorskiej zajmującej się inwigilacją dziennikarzy. Kaczmarek z kolei ściągnął do Warszawy swojego kumpla, prokuratora Konrada Kornatowskiego. Stołeczna kariera tego „swojaka” jest błyskawiczna: wiceszef stołecznej Prokuratury Apelacyjnej, szef biura PZ w Prokuraturze Krajowej, no i teraz komendant główny policji.

Po Kornatowskim Biuro PZ w Prokuraturze Krajowej przejął Krzysztof Sierak, dotychczas prokurator okręgowy... gdzie? – w Katowicach oczywiście!
Jego zastępcą pozostał Jerzy Gajewski, również z Katowic, który kierował wydziałem PZ w katowickiej Prokuraturze Apelacyjnej. W dalszym ciągu mówimy, że pan minister nic, a nic nie wiedział o planowanym najeździe na dom Barbary Blidy?

Trzeba trafu, że po zawieszeniu Święczkowskiego w związku z zachowaniem się jego ludzi i w domu państwa Blidów kierowanie ABW przejął inny prokurator z Katowic Grzegorz Ocieczek.

Ocieczek był pierwszym prokuratorem,
który prowadził śledztwo w sprawie tzw. afery węglowej, w której Blidzie zamierzano przedstawić zarzuty.

Poznana wczoraj przez publiczność telewizyjną prokurator Marzena Kowalska, która karciła sąd za orzeczenie w sprawie dalszego aresztu dr. Mirosława G., to z kolejna zaufana ministra Wassermanna. Zaufani i zasłużeni robią kariery także w innych miastach. Robert Bednarczyk, kolega Święczkowskiego, kieruje apelacją lubelską, gdzie na polecenie Ziobry wszczęto śledztwo dotyczące rzekomego kłamstwa Aleksandra Kwaśniewskiego o jego wykształceniu.

Szefem Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, tej, do której „dla obiektywizmu postępowania” przeniesiono śledztwo w sprawie śmierci B. Blidy, był Dariusz Barski, dziś zastępca generalnego prokuratora Ziobry. Wcześniej Barski prowadził śledztwa przeciwko politykom SLD. Nadzorował śledztwo w sprawie łapówki dla b. posła SLD Andrzeja Pęczaka. Pęczak w rozmowie z „TRYBUNĄ” po opuszczeniu aresztu nie ukrywał, że prokuratura składała mu propozycję wcześniejszego zwolnienia z aresztu, jeśli obciąży on innych członków Sojuszu.

Czegoś takiego nie było nigdy. Już choćby z powodu ujawnionych przez nas powiązań Sojusz Lewicy Demokratycznej powinien stanowczo domagać się, by postępowanie w sprawie śmierci pani Blidy toczyło się przed sejmową komisją śledczą.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 5:58, 20 Lip 2007    Temat postu:

FUCHA DLA GENERAŁA


OrleNIK Teologii Katolickiej



Młody, zdolny, z doświadczeniem... i długo roboty nie szukał. Kolesie z PiS bez konkursu obsadzili fotel prezesa Orlen Ochrona Sp. z o.o. Markiem Bieńkowskim. Widocznie generalska emerytura, raptem 7 tys. zł, nie zadowalała b. komendanta głównego policji, wcześniej szefa straży granicznej. Dostał na wejście ok. 30 tys. Ksiądz w cywilu z doświadczeniem policjanta zastąpił wybranego w drodze konkursu Michała Warzeńczaka.

Fuchę Bieńkowskiemu załatwili jego kolesie z NIK: PiS-owski prezes Orlenu Piotr Kownacki i jego zastępca Krzysztof Szwedowski. Nikt nawet nie pokusił się o rozpisanie konkursu. Za zasługi oddane obecnemu marszałkowi Sejmu, b. szefowi MSWiA Ludwikowi Dornowi, nazywanemu niegdyś „Krwawym”, w walce z esbecką pajęczyną w policji należy się przecież jakaś nagroda!

Bieńkowski, absolwent prawa kanonicznego na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie (dziś Uniwersytet kard. Wyszyńskiego) swoją karierę zawdzięcza głównie poparciu polityków. Po skończonych studiach pracował w kurii biskupiej w Szczecinie. Tam wynalazł go Marian Jurczyk, jeden z przywódców pierwszej „Solidarności”, i życzliwie przygarnął.

Po zmianie ustrojowej przez trzy lata Bieńkowski pracował na własny rachunek, by w 1993 r. jako pierwszy cywil stanąć na czele Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej. W ciągu sześciu lat awansował od szeregowca do stopnia podpułkownika. Tak szybkiego awansu nie przeszedł żaden inny oficer ani w wojsku, ani w innych formacjach mundurowych.

Szerokiej publiczności twarz Bieńkowskiego stała się znajoma za rządów AWS. Mianowano go wówczas na stanowisko komendanta głównego straży granicznej i po dwóch latach podpułkownikowania zrobiono go generałem. Ówczesny wiceminister SWiA Wojciech Brochwicz odpowiadając na interpelację w sprawie kariery Bieńkowskiego bronił jego nominacji. Przyznał wprawdzie, że „doszło do drobnego złamania prawa”, ale było to uzasadnione potrzebą służby: – Szef straży granicznej w stopniu podpułkownika jest odbierany ze zdziwieniem przez partnerów międzynarodowych.
Upadek rządu AWS złamał karierę Bieńkowskiego. Ksiądz w cywilu znalazł przytulne schronienie w Najwyższej Izbie Kontroli, z której prawica uczyniła przechowalnię na czas rządów lewicy.

Po dojściu do władzy PiS Bieńkowski awansował na pierwszego w historii cywilnego komendanta policji. Z naruszeniem prawa, ale czegóż nie robi się dla dobra służby! Bieńkowski rządził nieco ponad rok zajmując się głównie polityczną czystką. Chwalił się, że przez rok udało mu się wymienić prawie wszystkich komendantów wojewódzkich, wszystkich dyrektorów biur w KGP i 60 proc. komendantów powiatowych.

Bieńkowski poleciał ze stołka razem z Dornem. Na fuchę jednak długo czekać nie musiał. Wszyscy NIK-owcy zawsze mogą liczyć na to, że ich dawni koledzy z izby – Kownacki ze Szwedowskim – o nich nie zapomną.

Nepotyzm, kolesiostwo, rozdawanie stołków w kontrolowanych przez skarb państwa spółkach z politycznego klucza? Takie zarzuty im nie przeszkadzają. Gdyby to SLD ustawiał ludzi ze swojego układu, to strach pomyśleć, co by się działo... Że kandydadci ze służb, że niekompetentni... Tymczasem b. płk UOP Szwedowski bez problemu został wiceszefem Orlenu i ustawia w nim teraz klocki. Prawi i sprawiedliwi nie oburzają się też, że w paliwowych spółkach córkach swoich pociotków umieszczają ministrowie rządu Kaczyńskiego. W dziwny sposób w firmie ochraniającej ropociągi i bazy paliwowe fuchę znalazł astronom Piotr Woyciechowski, główny likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych i ekspert kontrwywiadowczy Macierewicza w orlenowskiej komisji śledczej, choć podczas egzaminu na członków rad nadzorczych państwowych spółek zdobył podobno całe 13 na 100 punktów. Albo niejaki Tomasz Macierewicz – jak pisały media – bratanek ministra.

Ponoć na drzwiach gabinetów w NIK wiszą kartki: „Wyszedłem do Orlenu, szybko nie wrócę”. Przykład? Kownacki, b. wiceprezes NIK za czasów prezesury Lecha Kaczyńskiego, na dyrektora Biura Zarządu Orlenu ściągnął Bogusława Mazgę. Kim do niedawna był Mazga? Najpierw doradcą Kaczyńskiego w izbie, a później dyrektorem departamentu strategii kontrolnej w tej instytucji. Wiceszefem biura zarządu został zaś bliski współpracownik Mazgi z NIK, jego zastępca w tejże instytucji Wojciech Wojciechowski.

Bieńkowski może mieć pewien problem z ochranianiem koncernu, bo doświadczenie jego szefów w Biurze Kontroli i Bezpieczeństwa w płockiej centrali Orlenu poraża. Biurem kieruje Krzysztof Paczóski (przez „ó” kreskowane jak podkreśla). Paczóski (przez „ó”) wcześniej organizował zamówienia publiczne dla Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie. Związkowcy z Orlenu pytali z przerażeniem po jego nominacji: czy za nasze bezpieczeństwo ma odpowiadać osoba bez przygotowania i stosownej wiedzy, której jedynym doświadczeniem jest umiejętność organizowania przetargów na remont świetlicy? Paczóski (przez „ó”) nie tylko zajmował się malowaniem świetlicy, ale i w zakresie bezpieczeństwa ma niejakie doświadczenie. Pracował na warszawskim Okęciu. Ponieważ jest to teren straży granicznej, to złośliwi mówią, iż Paczóski (przez „ó”) pilnował przede wszystkim siatki okalającej lotnisko...

Paczóski (przez „ó”) ma też wyjątkowe wyczucie do ludzi. Szefem bezpieczeństwa rafinerii w Możejkach mianował 28-letniego specjalistę od ochrony środowiska Mateusza Żmijewskiego. Jego kolejny protegowany to Jacek Parzonka. Doświadczenie? Zaangażowanie w Narodowy Komitet Wyborczy Wielkopolski-Chrześcijański Ruch Społeczny. Inne atuty? Przynależność do LPR.

Nad dobrym wizerunkiem tego całego towarzystwa czuwa pani Grażyna W. Lewandowska. Ma ona w życiorysie równie chlubną kartę jak Bieńkowski – ukończyła Akademię Teologii Katolickiej w Warszawie. Jest magistrem filozofii. Ostatnie miejsce pracy? NIK – specjalista kontroli państwowej w departamencie pracy, spraw socjalnych i zdrowia...

LPR domaga się reaktywacji specorlenkomisji śledczej. Może i byłoby warto?

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 9:16, 28 Lip 2007    Temat postu:

ALE KINO! Bajeczny interes brata premiera


Czterokrotne przebicie?

Czemu nie. Każdy by chciał. Niestety, nie każdemu jest dane, ale wybranym tak. Na przykład bratu b. premiera Kazimierza Marcinkiewicza Arkadiuszowi. Ten Arkadiusz to ma łeb... Jest radnym PiS w Gorzowie Wlkp. i znanym tam biznesmenem. Czego się nie dotknie, w złoto się zamienia. Dotyka się na ogół nieruchomości. W lokalnych mediach gaśnie właśnie sensacja związana z kinem Kopernik. Arkadiusz kupił je za 850 tys., a sprzedał parę tygodni temu za 3.900.000 zł!

Kino jak kino – budynek z lat 70., to wiadomo, że dziś on jest niespecjalnie piękny. On jednak nie musiał być piękny, on musiał być coś wart. Ale czy akurat tyle? No i czy tylko pan Arkadiusz dostrzegł w tym budynku żyłę złota?

Kino Kopernik należało do spółki, która podlegała Wielkopolskiemu Urzędowi Marszałkowskiemu. Spółka upadła, kino dostało się w ręce syndyka, czyli kogoś, kto ma na tym zrobić jak najlepszy interes dla skarbu państwa. Nie wiedzieć czemu, syndyk (a właściwie syndyczka) uznał, że najlepiej będzie, jeśli właśnie z Arkadiuszem Marcinkiewiczem podpisze umowę dzierżawy z prawem pierwokupu.

Skąd wiedziała, że jak da takie prawo panu Marcinkiewiczowi, to zarobi na kinie najwięcej? Wyceniła budynek i działkę o powierzchni 7,5 tys. mkw. na 837 tys. zł. Kupnem tego terenu zainteresowane było miasto, które planowało zburzyć Kopernika i zrobić w tym miejscu bulwar łączący ul. Warszawską z przyszłym Centrum Edukacji Artystycznej. Gotowe było zapłacić więcej, lub zaproponować syndykowi w zamian bardziej atrakcyjną działkę komunalną.

Wiceprezydent Gorzowa Ewa Piekarz powiedziała „Gazecie Gorzowskiej”, że próbowała najpierw telefonicznie, a potem pisemnie skontaktować się z marszałkiem wielkopolskim – właścicielem spółki, do której należał Kopernik. Urząd marszałkowski przysłał odpowiedź już po sprzedaży kina. Marszałek przeprosił prezydenta Gorzowa, że tak wyszło.

Mimo jednak, że miasto do przetargu nie przystąpiło, to przetarg odbył się jak najbardziej. Ochotę na kino zgłosił mianowicie pewien dżentelmen z Tenczynka spod Krakowa. Mają ludzie takie kaprysy – mieć kino na drugim końcu Polski. Dawał 830 tys. Arkadiusz Marcinkiewicz krzyknął 850 tys. i Kopernik był jego. Licytacja, czyli istota przetargu, była? Była, no to czego... Pani syndyk utrzymuje zresztą, że miasto kinem się nie interesowało.

Brat byłego premiera za metr kwadratowy całej nieruchomości (za działkę z budynkiem) zapłacił 113,50 zł. Naprzeciwko kina rok temu o połowę mniejsza działka „poszła” po 365,50 zł za metr. Aż taka różnica spowodowała, że wiceprezydent Gorzowa Ewa Piekarz zawiadomiła prokuraturę.

Prokuratura stwierdziła jednak, że wszystko było OK.
Można powiedzieć, że ledwo stwierdziła, a już pan Arkadiusz znalazł kupca na swojego już jak najbardziej Kopernika. Pewna spółka warszawska odkupiła od niego to cacko właśnie za owe za 3,9 mln zł. To się nazywa mieć głowę do interesów.

Pan Arkadiusz w oświadczeniu majątkowym zadeklarował niedawno, że ma 90 tys. zł oszczędności i posiada działki wartości ok. 600 tys.

Jasne, że na Kopernika nie miał kasy. Jasne, że wziął kredyt. Tylko, trzeba trafu, w banku PKO BP, gdzie trzeci brat Marcinkiewicz jest dyrektorem gorzowskiego oddziału. Było to zresztą w czasie, gdy Kazimierz – b. premier – starał się o prezesurę tego PKO.

Dlaczego my się tak czepiamy sprawy, która żyła sobie w prasie lokalnej i szczęśliwie zdechła? Bo ta transakcja śmierdzi na odległość. Fakt, że budynek naprzeciwko, choć mniejszy, sprzedany został trzy razy drożej niż kino sprzedane Marcinkiewiczowi, tylko podnieca naszą podejrzliwość. Naszym zdaniem, może być tak, że 850 tys. zł, które zapłacił

Marcinkiewicz, to właściwa cena. W tym miejscu miasta nie może bowiem być nic innego niż kino, muzeum, lub szkoła. Nie ma mowy, żeby wybudować tam apartamentowiec, jak teraz się mówi. Za kinem Kopernik lada chwila ruszy budowa Centrum Edukacji Artystycznej. Będą nowoczesna sala koncertowa na 600 miejsc oraz kompleks budynków szkół artystycznych. Wykonawca ma już niezbędną dokumentację i zezwolenia. Ten projekt determinuje przyszłość architektoniczno-użytkową najbliższego otoczenia, a więc także kina Kopernik. Jeśli więc w takich okolicznościach ktoś daje za nie 3.900.000 zł, to, oczywiście, przepłaca.

Dlaczego? Jaki sens ma taka transakcja? Czy nie jest możliwe, że jest ona przykryciem dla jakichś nieznanych nam interesów? Może to forma zapłaty za coś? To oczywiście są pytania, które powinni sobie zadać fachowcy z Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak już wiemy, mają mnóstwo mądrych zabawek do wyjaśniania takich tajemnic. Na przykład bezzałogowy i bezszmerowy helikopter do podsłuchiwania i nagrywania. To może by go wysłać – nad Gorzów, nad Warszawę, nad Londyn... To nie my mamy wiedzieć, gdzie... ...

Dlaczego nad Warszawę? Bo mówi się w Gorzowie, że pan Arkadiusz sprzedał Kopernika warszawskiej spółce, za którą kryje się pewien ukraiński biznesmen, podobno znajomy (też byłego) premiera Ukrainy Łazarenki. Parę lat temu Łazarenko uciekł do USA, ale marnie tam mu się powiodło. Siedzi, bo go oskarżają o pranie brudnych pieniędzy. Mówią, że wyprał 114 mln dol., czy jakoś tak. Ukraińska prokuratura oskarża go także o zlecenie zabicia dwóch członków parlamentu. Słychać, że jak Łazarence źle pójdzie, to może posiedzieć 370 lat.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 10:02, 06 Sie 2007    Temat postu:

Zasłużony, rozgrzeszony ...TRYBUNA


Jeszcze o Kryżem

Wygląda na to, że PiS już dawno i to bez żadnej pokuty rozgrzeszył swojego zaufanego wiceministra sprawiedliwości Andrzeja Kryżego.

W obronę wziął go sam premier – prezes Jarosław Kaczyński.
Chodzi o opisane przez „TRYBUNĘ” doniesienie na Kryżego, sprawdzane przez IPN, a dotyczące wyroków, które pan sędzia wydawał w latach 70. i 80. w procesach opozycjonistów, m.in. Bronisława Komorowskiego.

Nie popieramy w „TRYBUNIE” rozliczeniowych śledztw IPN-u, ale ciekawi nas, czy IV RP potraktuje Kryżego z taką samą surowością jak np. emerytowanych milicjantów ściganych masowo za wprowadzanie stanu wojennego.

Po naszym piątkowym tekście „W sidłach dekomunizacji”, IPN poinformował, że weryfikuje informacje i zastanawia się, czy zajmować się Kryżem, czy nie.

Natomiast wicemarszalek Sejmu z PO, Bronisław Kororowski, skazany kiedyś przez Kryżego za zorganizowanie obchodów 11 Listopada, powiedział PAP, że „z zainteresowaniem będzie obserwował, jak w tej sprawie zachowają się IPN, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz premier Jarosław Kaczyński”. Dodał, że „sędzia Kryże jest symbolem zakłamania i hipokryzji PiS, stosowania grubej kreski wobec swoich”.

Komorowskiemu odwinął się w sobotę sam premier, mówiąc, że jego słowa to „polityczna socjotechnika na najniższym poziomie”. Dodał, że „hipokryzja Komorowskiego jest zaprawdę wyższa niż Himalaje”, a jego wiarygodność „dokładnie zerowa”.

Gdybyśmy chcieli stosować takie reguły, jakie proponuje Komorowski, to praktycznie rzecz biorąc musielibyśmy dokonać, przy pomocy konstytucji oczywiście, (...) aktu rozwiązania wymiaru sprawiedliwości i wielu innych służb – wyznał Kaczyński.

Według wicepremiera Przemysława Edgara Gosiewskiego, bilans życiowych dokonań Kryżego wychodzi dla niego na plus. „Gosiu” wyjaśnił, że przeważają zasługi, takie jak np. doprowadzenie do końca procesu FOZZ.

Co prawda, to prawda – zasługi pana sędziego Krzyże jeśli chodzi o zamknięcie „sprawy FOZZ-u” naprawdę są dla PiS nie do przecenienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> Ale te tematy zawsze można ... przywrócić do życia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin