Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Z ..... życia kościoła
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> "Moja prawda, Twoja prawda i g.... prawda " :)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 9:52, 23 Lip 2007    Temat postu: Z ..... życia kościoła

Redemptoryści idą w zaparte ....

Czas i miejsce opublikowania domniemanych wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka ma znamiona poważnej prowokacji i manipulacji medialnej

napisał o. Zdzisław Klafka CSRS, przełożony Prowincji Warszawskiej Redemptorystów, który, na prośbę przełożonego generalnego redemptorystów o. Josepha Williama Tobina, podejmie decyzję w sprawie o. Rydzyka.

[link widoczny dla zalogowanych]

Widać, że Boga jednak nie ma, skoro to widzi i nie grzmi Rolling Eyes
I ....klechy dobrze o tym wiedzą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 7:59, 09 Sie 2007    Temat postu:

Bójcie się Boga ...celnicy tak

Pomogą wam w tym duszpasterze w Urzędach Celnych, którzy mają czuwać nad tym abyście nie ulegali ...pokusom.
Podobno za 6 patoli miesięcznie.

Apage satanas Brick wall

Pozdrawiam Łapka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 9:05, 12 Sie 2007    Temat postu:

Religia i demokracja

Zasada neutralności światopoglądowej państwa została odrzucona jeszcze w czasach, gdy „Solidarność” i jej polityczne elity postanowiły oprzeć swą działalność na społecznej nauce Kościoła

Z Magdaleną Środą rozmawia Piotr Szumlewicz

– W ciągu ostatnich kilkunastu lat krzyże pojawiły się w wielu instytucjach publicznych, w tym w parlamencie. Co pani sądzi o obecności w sferze publicznej symboli religijnych? Czy krzyż np. w parlamencie nie oznacza, że demokracja jest zagrożona?

W moim przekonaniu, żyjemy już od dość dawna w państwie fundamentalizmu religijnego. Sejm jest politycznym Kościołem, stopnie z religii są wliczane do średniej, coraz bardziej także zmienia się mentalność Polaków, którzy wierzą – jak ich średniowieczni przodkowie – w moc modlitwy (zeszłoroczne modły parlamentarzystów o deszcz), siłę relikwii (ponoć ktoś sprowadził taką, która leczy z bezpłodności) i ozdrowieńczą moc pielgrzymek. Być może niedługo wiara zastąpi nam medycynę. Zasada neutralności światopoglądowej państwa została odrzucona jeszcze w czasach, gdy „Solidarność” i jej polityczne elity postanowiły oprzeć swą działalność na społecznej nauce Kościoła, co znaczyło tylko jedno: nieograniczone przywileje dla Kościoła. Kiedy kilka miesięcy temu Sejm przyznawał pieniądze na Świątynię Opatrzności, robił to w sposób zupełnie otwarty. Niemal bez sprzeciwu. To prawda – SLD był przeciwny, ale w czasach, gdy sprawował wadzę, wspierał Kościół, podobnie jak to dziś czyni prawica. Fundamentalizm jest faktem. Pytaniem pozostaje, ile jest w nim jeszcze miejsca na demokrację.

– Kościół przez setki lat walczył przeciwko prawom kobiet, robotników i wielu innych uciskanych grup społecznych, a ich wyzwolenie zaczęło następować dzięki antyklerykalnym ruchom społecznym i świeckiemu państwu. Emancypacja tych grup zaczęła więc następować wbrew Kościołowi. Czy w ogóle religia i demokracja nie są ze sobą sprzeczne?

– W sensie historycznym i teoretycznym – nie. Jeśli wyobrażam sobie jakieś prawdziwie sentymentalne demokratyczne wspólnoty, widzę przede wszystkim Ateny i pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. Tam panowała rzeczywista równość. Taka, jaką chciał św. Paweł, gdzie nie masz „Żyda, Greka, Rzymianina” i gdzie kobiety miały szanse być sobą, to znaczy nie tylko żoną i matką. Potem zasada równości została odrzucona, co jest zgodne z aksjomatami chrześcijańskiej teologii: świat został stworzony jako hierarchia bytów, gdzie Bóg panuje nad światem, papież nad królami, król nad poddanymi, a mąż nad żoną. U św. Pawła też można o tym przeczytać. Zasada równości ma w chrześcijaństwie charakter wyłącznie eschatologiczny, rzeczywistość doczesna ma być – zgodnie z bożym planem – uporządkowana i oparta na posłuszeństwie.

– Kilka lat temu kard. Józef Glemp mówił: „Chcemy powiedzieć wszystkim bezrobotnym: nie podnoszenie pięści, wyładowywanie złości jest dobrem, ale wzajemna miłość między dotkniętymi nieszczęściem, jakim jest bezrobocie”. Kościół broni status quo i pacyfikuje protesty społeczne. Czy tłumiąc zaangażowanie obywatelskie, Kościół osłabia demokrację? Czy osłabienie wpływów religii i Kościoła nie byłoby silnym bodźcem do aktywizacji polskiego społeczeństwa?

– Nic mnie tak nie dziwi jak to, że mamy związki zawodowe czy ruchy społeczne, które za podstawę swego działania uznają społeczną naukę Kościoła. Przecież chrześcijaństwo to obietnica pośmiertnej nagrody za cierpienia. W tzw. ośmiu błogosławieństwach, Chrystus daje nadzieję wszystkim tym, którzy znoszą niesprawiedliwość, którzy są cisi, biedni, opresjonowani. To nadzieja szczęścia w przyszłym życiu. Im więcej cierpienia tu, na Ziemi, tym więcej szczęśliwości w niebie. Taka nadzieja powinna hamować społeczne roszczenia i osładzać skutki niesprawiedliwej dystrybucji dóbr doczesnych. Ale nie hamuje ani nie osładza.
Z drugiej strony, gdy przyjrzymy się z bliska tym różnym polskim wspólnotom (wieś czy małe miasteczko), to jedyną strukturą, która je spaja, zarówno pod względem obyczajowym, jak i instytucjonalnym, jest Kościół, to znaczy plebania z jej proboszczem i jego władzą. W Polsce nie ma samorządności ani ducha lokalnej współpracy, nie ma postaw obywatelskich. Jest rodzina i Kościół ze swymi nie najmądrzejszymi funkcjonariuszami. Jesteśmy wielkim narodem i żadnym społeczeństwem, mawiał kiedyś Norwid. Dziś trzeba powiedzieć, że nie jesteśmy ani silnym społeczeństwem, ani wielkim narodem. Jesteśmy silni w Kościół.

– Katolicki model rodziny i wychowania, oparty na autorytecie i porządku, stoi w konflikcie z podstawowymi zasadami wspólnoty demokratycznej opartej na pluralizmie i wolności? Czy chociażby patriarchalny wzorzec kobiety nie jest sprzeczny z głównymi wartościami społeczeństwa demokratycznego?

– Już Ulrich Beck pisał, że współczesne społeczeństwo jest oparte na strukturze feudalnej. Sfera publiczna ulega szybkiej modernizacji, natomiast sfera prywatna zachowuje cały czas formy feudalne, gdzie jedni (kobiety) są podporządkowani drugim (mężczyznom), którzy wykorzystują bezpłatną pracę tych pierwszych. Kościół temu sprzyja, szczególnie w Polsce. Gdy w Europie ruchy emancypacyjne oglądają już owoce swoich działań, u nas wciąż klepie się „o naturalnym powołaniu kobiety”, a osoby uprawiające antykobiecą politykę traktowane są poważnie. Kościół nie ma nic przeciwko wolności rynku, ale jest krytyczny wobec wolności indywidualnej w sferze obyczajowej i prywatnej, co uderza przede wszystkim w kobiety. Jan Paweł II nigdy nie krytykował kapitalizmu, nie miał też nic przeciwko prawu własności czy bogaceniu się Kościoła i jego sług, natomiast wolność i niezależność kobiet, jak również aspiracje do autonomii i wolności indywidualnej budziły zawsze jego oburzenie. Patriarchalny wzorzec kobiety jest niesłychanie trwały. Niezależnie bowiem od tego, jaką postać upolitycznienia społeczeństwa będziemy brali pod uwagę, czy będzie to monarchia, demokracja, dyktatura, socjalizm czy liberalizm, wszędzie tam kobiety są nieobecne, wykluczone, dyskryminowane i wykorzystywane. I sytuacji tej nie zmieniają żadne wstrząsy ani rewolucje, kruszące tradycyjne formy politycznej wspólnoty. Jak pisał Lawrence Stone w pracy „Family, Sex and Marriage”: „Mężczyźni jako burżuazyjni obywatele walczyli przeciwko absolutystycznemu państwu o swoje prawa do autonomii w sferach religijnych i ekonomicznych, natomiast relacje w rodzinie zawsze pragnęli pozostawić bez zmian. Koncepcje Hegla, Kanta, Milla, Rousseau i Nietzschego różnią się od siebie radykalnie pod każdym względem, jeśli jednak idzie o stosunek do kobiet, ci tak różni filozofowie są zadziwiająco zgodni. Dlaczego? Być może dlatego, że społeczny podział pracy oparty na zróżnicowaniu seksualnym jest korzystny dla mężczyzn, a może dlatego, że mężczyźni nie potrafią wyeliminować ze swoich rozważań stereotypowych poglądów i przesądów dotyczących płci? A Kościół karmi nimi społeczeństwo.

– W Polsce powiada się, że istnieją dwa Kościoły. Jeden to Kościół Rydzyka: antysemicki i autorytarny, a drugi to Kościół inteligencji katolickiej: liberalny i demokratyczny. Ale czy ta opozycja nie zasłania głębokiej jedności Kościoła? Czy nie ma ona na celu uwiarygodnienia Kościoła „oficjalnego” jako cywilizowanego i oświeconego? Przecież to „intelektualista” Pieronek mówił o homoseksualizmie jako o chorobie zakaźnej, a o feministkach – że warto byłoby je potraktować kwasem solnym.– Jakieś podziały w Kościele są, ale powierzchowne. Kościół ma swoją intelektualną arystokrację, ale jest ona równie tradycyjna i podporządkowana „centrum”, jak z pozoru marginalne i „szalone” ośrodki w rodzaju Radia Maryja lub konsorcjum restauracyjno-perfumeryjnego prałata Jankowskiego. Kościelni intelektualiści niby oburzają się głupotą i arogancją kościelnego marginesu, ale wiedzą, że Kościół, aby rosnąć w siłę, musi tolerować zróżnicowanie swoich sług, które dostosowane jest do zróżnicowania wiernych. Zwolennicy PiS nie gustują w książkach bp. Życińskiego. Uwielbiają Rydzyka. Kościół dobrze wie, że Rydzyk jest w stanie dostarczyć więcej wiernych centrali niż biskup Życiński. Nie sądzę więc, by cokolwiek zagrażało ojcu Rydzykowi, nawet gdyby codziennie przeklinał samego premiera, a nie tylko jego szwagierkę. Nie sądzę też, żeby coś zagroziło prałatowi Jankowskiemu, nawet gdyby założył agencję towarzyską lub całą ich sieć. Kościół wspiera miernoty. Jego siła polega na absolutnej tolerancji wobec księży, którzy pozyskują wiernych bez względu na swoje dziwactwa. Nawet gdyby wbrew celibatowi płodzili dzieci, molestowali chłopców lub zakładali perfumerie. Siła większości polityków polega na tym, że doskonale to rozumieją i potrafią to wykorzystać.

– Czy w demokratycznym Państwie Kościół powinien mieć jakieś istotnie odmienne prawa i obowiązki od innych organizacji pozarządowych, takich jak związek działkowiczów albo klub przyjaciół piwa?

– To zależy, jaką demokrację mamy na myśli, przecież mamy ich wiele. W wielu demokratycznych państwach, takich jak Niemcy czy Francja, religia jest sprawą prywatną, a Kościół jest traktowany jak każda inna organizacja pozarządowa. U nas samo takie porównanie (Kościoła do klubu przyjaciół piwa) budzi powszechne oburzenie. Kościół uchodzi za posiadacza uniwersalnej prawdy. Daje wsparcie polityczne. Ma również monopol na etykę. Prezydent całkiem niedawno powiedział, że „nie ma alternatywy dla etyki katolickiej”, co znaczy, że jego zdaniem, „niekatolicy” są z definicji źli i niemoralni. Co ciekawe, w naszym katolickim kraju jest wyższy poziom przestępczości i znacznie niższy poziom kapitału społecznego zaufania niż w krajach, gdzie religia jest sprawą prywatną, a nie promowanym przez wszystkich interesem politycznym. Jednak Kościołowi ani katolickim politykom to zupełnie nie przeszkadza.

– Widzi pani potrzebę stworzenia w Polsce silnego, politycznego ruchu, który zmierzałby do radykalnego osłabienia wpływów Kościoła? Szansę na stworzenie takiego ruchu?

– Nie, chociaż uważam, że partie lewicowe powinny być otwarcie ateistyczne. To zabawne, że obecny przywódca SLD oficjalnie deklaruje swój katolicyzm. Rozumiem, że jako prywatna osoba jest człowiekiem wiary, ale po co te publiczne deklaracje? Marzy mi się jakaś laicka lewica, nie wiem jednak, czy obecnie jest ona możliwa. Nic nie widzę na horyzoncie. Żaden z potencjalnych liderów nie ma po prostu odwagi powiedzieć, że król jest nagi, Boga nie ma i pora zająć się sprawiedliwością społeczną, a nie pielgrzymkami. A jeśli chodzi o Kościół, to jego siła sama osłabnie, o ile procesy demokratyczne i modernizacyjne będą szły w normalnym kierunku. Młodzi ludzie, którzy wyjeżdżają z naszego dziwacznego kraju, przestaną być obrońcami wiary na Zachodzie, bo zrozumieją, że jest to postawa co najmniej niekoherentna. Trudno przecież domagać się doczesnego dobrobytu, wolności indywidualnej, prawa wyboru, a jednocześnie wierzyć w to, że społeczności, które to wszystko gwarantują, stanowią – jak mówił Jan Paweł II – „trzeci totalitaryzm” i „kulturę śmierci”. Kościół, by przetrwać, powinien zająć się wreszcie życiem duchowym ludzi, którzy wierzą w zbawienie, a nie życiem prywatnym i publicznym nas wszystkich. Nie powinien być też tak podatny na użytek polityczny, jaki z niego czynią różni słabi intelektualnie liderzy partyjni, tacy jak Kaczyński czy Giertych. Nauka pokory w Kościele będzie trwała długo, jeśli jednak nie zostanie podjęta, Polska stanie się w pełni laickim krajem. Nie jest to jednak nadzieja dla naszego pokolenia.


Magdalena Środa jest doktorem habilitowanym filozofii, pracownikiem Uniwersytetu Warszawskiego, w rządzie Marka Belki pełniła funkcję ministra pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 11:04, 14 Sie 2007    Temat postu:

Niewinny, bo jest księdzem?

Przejechał chłopaka i nie udzielił mu pomocy. Po wypadku nawet się nie zgłosił na policję.

Proboszcz Józef K. - on przejechał Remka. Myślał, iż zderzył się z jakimś żelastwem. Prokuratorowi takie wyjaśnienie wystarczyło do umorzenia śledztwa.


Przed Remkiem jeszcze cztery operacje. Przeszedł ich już ponad dziesięć. Już nie marzy, że zostanie sportowcem.
Foto Adam Nocoń
Remigiusz Janiak (21 l.) jest kaleką, bo przejechał po nim swoim fiatem punto proboszcz z parafii z Wereszczyna (woj. lubelskie). Ksiądz nie zatrzymał się, by pomóc Remkowi. Tłumaczy teraz, że myślał, że przejechał po kupie złomu! Prokuratura mu uwierzyła i umorzono sprawę. - I to ma być sprawiedliwość?! - denerwuje się ojciec chłopaka.

13 czerwca 2005 - tej daty rodzina Remka nie zapomni nigdy. Remek i jego kolega Jonatan wracają nocą z festynu do domu pod Włodawą. Prowadzą rowery poboczem drogi. Remek idzie z przodu. Jego kolega zatrzymuje się i rozmawia przez telefon. Widzi światła samochodu. Gdy auto znika, Jonatan zauważa, że jego nieprzytomny kolega leży we krwi na ulicy.

Prywatne śledztwo
Chłopak był strasznie poturbowany: złamana żuchwa, prawe ramię, lewe ramię, zgruchotany łokieć, piszczel w nodze, śródstopie i prawe udo. Do tego obrzęk mózgu. Na stole operacyjnym chłopakowi spada ciśnienie. - Ledwo mnie odratowali - mówi dziś smutno Remek. Po 10-godzinnej operacji przez trzy dni nie odzyskuje przytomności. Siostra Remka zbulwersowana opieszałością policji sama prowadzi poszukiwania sprawcy wypadku. Rozkleja plakaty i szuka niebieskiego punto. Bo świadkowie, którzy jechali nocą tą drogą twierdzą, że wyprzedzał ich właśnie niebieski fiat.

Okazało się, że samochód należy do proboszcza Józefa K. z pobliskiej parafii w Wereszczynie.

Co zeznał ksiądz?
- Bulwersujące jest to, że ksiądz nie zgłosił na policję wypadku - oburza się ojciec chłopaka. - Tuż po wypadku w punto pękła chłodnica i ksiądz nie mógł jechać dalej, poprosił kuzynkę, by go odholowała. O tym, że rozbite punto jest w naprawie policja dowiedziała się od mechanika! - bulwersuje się pani Barbara (48 l.), matka Remka.

Ksiądz zeznał, że

przed wypadkiem zobaczył "jakąś kupę złomu". Że "nie mając możliwości wyhamowania wjechał na przeszkodę. Samochód podskoczył, usłyszał huk". Proboszcz tłumaczył, że nie zatrzymał się, bo "pomyślał, że ktoś wyrzucił jakieś żelastwo". Józef K. dodał też, że często na takie żelastwa najeżdżał, gdy jeździł po Ukrainie. Mało tego, ostrzegano go, że złodzieje czasem specjalnie przygotowują takie pułapki, aby ukraść samochód. Shocked Shocked Shocked

Ufny prokurator Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes

W groteskowe tłumaczenia księdza uwierzyła prokuratura. Najpierw uznała, że nie ma dowodów na to, że ksiądz brał udział w wypadku. Kiedy wreszcie dotarło do śledczych, że proboszcz przejechał chłopca, uznali, że nie mogą go oskarżyć o nieudzielenie mu pomocy.

Prokurator rejonowy z Włodawy tłumaczy, że ksiądz nie wiedział, że przejechał po człowieku.

- To paranoja. Uniewinnili sprawcę dlatego, że jest księdzem - oburza się ojciec Remka. - Biegli odkryli w podwoziu auta księdza kawałki granatowej bluzy syna! On po prostu uciekł z miejsca wypadku. Chciał zatuszować sprawę! - dodaje.


UNIEWNNIĆ ... KLECHĘ
ZAMKNĄĆ ... PROKURATORA !!!!




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 19:46, 18 Wrz 2007    Temat postu:

Lista płac księży: od 580 złotych do prawie 10 tysięcy Think


Tak, zarabiają dużo i tak, zarabiają mało.
Plus: zabawna historia antymonopolowa.

Świetną robotę wykonała "Gazeta Praca". Z "dochodzenia" wyszło, że płace kleru wahają się od 580 do 10 tysięcy złotych miesięcznie.

Zaczniemy od dołu owej drabiny zarobków.
Ksiądz katecheta może może zarobić miesięcznie od 1000 do 1600 zł. Zatrudnienie to akurat najprostszy sposób określenia księżowskiego dochodu, cała reszta jest bardziej skomplikowana.
Tak oto dochodzimy do stypendium mszalnego:

To te pieniądze, które płacimy w zakrystii, "zamawiając" mszę. Księża muszą zapisywać poszczególne datki w specjalnej księdze parafialnej i zatrzymują je, lub też zostają one podzielone przez proboszcza na wszystkich księży pracujących w parafii. Z tego tytułu w parafii wielkomiejskiej ksiądz otrzymuje przeciętnie 900-1000 zł miesięcznie, natomiast w parafii wiejskiej 400-600 zł - według danych z archidiecezji krakowskiej z 2006 roku.

To są jednak dane uśrednione. Należy pamiętać, że są takie parafie (wcale nie wyjątek!), w których mszy zamawianych jest bardzo mało. Ile tam zarobi ksiądz? 100 - 200 złotych na miesiąc.
Dalej:

Następne źródło pieniędzy dla kleru to tzw. "iura stolae". To ofiary, które wierni składają przy okazji sakramentów: chrztu, ślubu, pogrzebu czy poświęcenia przedmiotów i miejsc oraz zapowiedzi.

Oto cennik:
Przeciętnie ludzie jednak płacą ok. 500 zł za ślub, 700 - 800 za pogrzeb i ok. 100 za chrzest. Pieniądze te "idą" do wspólnej parafialnej kasy proboszcza i wikariuszów. To proboszcz zadecyduje ostatecznie, ile wypłacić księdzu - wikariuszowi "kieszonkowego". Niektórzy księża proboszczowie płacą "swoim" wikarym stałe stawki, np. 100 zł za ślub, 200 za pogrzeb, 50 za chrzest. Albo - rzadziej i to w małych parafiach - pół na pół. Krótko mówiąc: proboszcz może zarobić z tego tytułu nawet cztery - pięć tysięcy złotych miesięcznie. Wszystko zależy od ilości chrztów i pogrzebów oraz wielkości parafii.

Uśredniając: z tytułu "iura stolae" zarobki księży kształtują się w widełkach 100 - 5000 zł. "Gazeta Praca" naprawdę wykonała dobrą robotę, bo to jeszcze nie koniec:
Są jeszcze ekstrasy, czyli dochody specjalne.

Głównym takim dochodem - przyznajmy: sezonowym - jest ofiara z kolędy. Przeciętny ksiądz w średniej wielkości parafii miejskiej musi obejść "po kolędzie" dziennie blisko 20 rodzin. Średnio każdy daje do koperty 50 zł. Wychodzi - znowu: średnio - 1000 zł. Co się dzieje z tymi pieniędzmi?

Dysponuje nimi proboszcz. Zazwyczaj wypłaca część księdzu, który kolędował po rodzinach i przyniósł do parafii tych kilkanaście kopert.

Tak dochodzimy do konkluzji:
Wychodzi więc, że najuboższy ksiądz - nie uczący w szkole - może zarabiać średnio co miesiąc 580 zł. Ksiądz uczący w szkole zarobi najmniej 1580 zł. Młody wikariusz uczący w szkole, pracujący w dużej i bogatej parafii może zarobić nawet prawie 4000 zł. Zarobki proboszczów kształtują się w widełkach od 2 do 10 tysięcy zł (dochodzą jeszcze pieniądze z tytułu gruntów i obiektów, które podmioty dzierżawią od parafii, opłaty za miejsca na cmentarzu, honoraria autorskie itp.).
Jak widać, wolny rynek - klienci płacą za usługi, na które jest nieustające zapotrzebowanie - nawet jeśli przepłacają, a monopolista niekiedy dyktuje ceny. Jak to tylko opodatkować, żeby nie było rabanu?
I tak robi się nam sprawa polityczna.

Aktualizacja

Od naszego czytelnika dostaliśmy związany z tematem zabawny dokument o dość niecodziennym monopolu w jednej z krakowskich parafii. Była to decyzja Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydana w 2005 roku. Oto jej treść:
W imieniu Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów

uznaje się za ograniczającą konkurencję i naruszającą zakazy, o których mowa w art. 8 ust. 1 i ust. 2 pkt 1 ww. ustawy, praktykę polegającą na nadużywaniu przez Parafię Najśw. Serca Pana Jezusa z siedzibą w Krakowie, przy ul. Cechowej 144, pozycji dominującej na lokalnym rynku usług cmentarnych na terenie cmentarza należącego do tej Parafii, poprzez bezpośrednie narzucanie nieuczciwych cen, tj. pobieranie opłat za prawo podjęcia prac przy grobach, w wysokości uzależnionej od rodzaju użytego materiału kamieniarskiego i nie mającej związku z kosztami Parafii ponoszonymi w celu umożliwienia przeprowadzenia ww. prac., oraz

stwierdza się zaniechanie stosowania ww. praktyki z dniem 28 czerwca 2005 r.
O co chodziło? O to, że parafia uzależniła wysokość opłat od rodzaju surowca, z którego stawiane są groby - dla pojedynczego 200 złotych za grób z lastryko, 350 za nagrobek z kamienia. Ach, irracjonalne pokusy monopolisty.

Najfajniejsze były elementy uzasadnienia stanowiska parafii:
Parafia podkreśliła, iż powyższe różnicowanie opłat jest zgodne z zasadami współżycia społecznego i obowiązującą moralnością. kupa smiechu


Ponadto, argumentując swoje stanowisko, Parafia zakwestionowała kompetencje organu antymonopolowego do oceny jej działań. Podniosła, iż zgodnie z art. 2 ustawy z dnia 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U. Nr 29, poz. 154 ze zm.) Kościół rządzi się w swych sprawach własnym prawem, swobodnie wykonuje władzę duchowną i jurysdykcyjną oraz zarządza swoimi sprawami.

UOKiK sprawę ostatecznie wygrał wojnę o nagrobki, w której brała również udział moralność a nawet sam konkordat. Anxious Anxious Anxious

Niewidzialna ręka rynku jakoś nie zadziałała. Nie będziemy bluźnić, że trzymała stronę jednego z adwersarzy.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 13:59, 04 Gru 2007    Temat postu:

Przegląd

Rząd(y) w cieniu biskupów

Karta Praw Podstawowych, religia w szkołach, in vitro, przerywanie ciąży – zależą od stanowiska Kościoła

Bartosz Machalica

Polska jest państwem wyznaniowym – to teza głoszona od kilku lat przez prof. Barbarę Stanosz. Może ona budzić kontrowersje, a jej ocena uzależniona jest przede wszystkim od tego, jaką definicję państwa wyznaniowego przyjmiemy. Jeśli definicję wąską, w myśl której państwo wyznaniowe to takie, w którym istnieje wskazana przez prawa stanowione religia panująca, a także dochodzi do fuzji między instytucjami państwa i Kościoła, to w Europie państw wyznaniowych nie uświadczymy. Jeśli jednak zwrócimy uwagę na takie elementy państwa wyznaniowego jak subwencjonowanie Kościoła przez państwo, obecność symboli jednej religii w przestrzeni publicznej, a nawet w przestrzeni użytkowanej przez najwyższe organy władzy państwowej, to sprawa przestaje być tak oczywista.
Religia w życiu Polaka obecna jest od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. Sprawa jest prosta, gdy mówimy o sferze prywatnej. Każdy ma prawo uczestniczyć w takich praktykach religijnych, jakie są zgodne z jego sumieniem. Problem pojawia się natomiast, gdy religia zaczyna wkraczać w życie publiczne, a państwo zaczyna różnicować obywateli na lepszych (katolików) i gorszych (resztę).

Edukacja wyznaniowa

Z religią młody Polak po raz pierwszy styka się w przedszkolu. Do świata lalek, misiów i klocków wkracza katecheta, aby zaznajamiać dzieci z zasadami wiary. Sytuacja iście sielankowa. Z jednym zastrzeżeniem – o ile pominiemy fakt, że nie wszystkie dzieci są katolikami. Faktu tego jednak pominąć się nie da. W przedszkolach oczywiście o żadnej etyce nie ma mowy, więc z założenia w katechizacji uczestniczą wszystkie dzieci. Jeśli znajdą się rodzice, którzy nie życzą sobie, aby ich dziecko uczestniczyło w lekcjach religii, ich pociecha jest wyprowadzana do innej grupy. Tyle że wyprowadzenie przedszkolaka do grupy nieznanych mu bliżej rówieśników to w kodeksie kar dla maluchów kara główna. Dzieci są więc karane za niebycie katolikami. Jeśli rodzicom nie podoba się takie traktowanie ich pociech, to oczywiście mogą walczyć. Skazują się jednak na istną drogę krzyżową. Walkę taką podjęli rodzice pięcioletniego Kacpra, a całą sprawę opisał na swoich łamach „Dziennik Łódzki”. Kacper podczas katechezy był „zsyłany” do innej grupy, a jego koledzy śmiali się z niego, że nie bierze udziału w lekcjach religii. Sprawa trafiła do rzecznika praw dziecka. W rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim” rzecznik Ewy Sowińskiej nie wykazał się zbytnim zrozumieniem dla sytuacji Kacpra. – Pani rzecznik bardzo popiera edukację religijną już od przedszkola – rozwiał już na wstępie wszelkie wątpliwości. Potem było tylko gorzej. Rodzice dowiedzieli się, że to oni wpędzają dziecko w stres. Wszystkiemu winne są fanaberie ludzi, którzy wymyślili sobie, aby wychować dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
A przecież to państwo powinno chronić przedstawiciela mniejszości przed opresją ze strony większości. Wszak ochrona praw mniejszości jest nieusuwalną cechą każdej nowoczesnej definicji demokracji. Ale nie w Polsce. Nad Wisłą jedyne, co ma do przekazania urzędnik państwowy, to rada: „rozpłyńcie się w większości”.

Nie lepiej przedstawia się sytuacja młodego niekatolika, gdy zacznie realizować obowiązek szkolny. Etyki może się uczyć jedynie w 353 szkołach. Szczególnie trudna jest sytuacja niekatolików w mniejszych miejscowościach i na terenach wiejskich. Ale nie tylko. W większości polskich szkół skazani są na spędzanie lekcji religii na korytarzach lub w świetlicach pod srogim okiem woźnego. Dla licealistów nie stanowi to żadnego problemu, jednak w przypadku siedmio- czy ośmiolatka możemy mówić o prawdziwej traumie. Traumę tę pogłębiają całkiem życzliwi skądinąd nauczyciele, którzy nie omieszkają podczas lekcji zapytać każdego ucznia, co dostał na komunię. Po takim treningu nikt już nie zwraca uwagi na to, że zgodnie z najnowszym rozporządzeniem, jego kolega ma piątkę z religii wliczaną do średniej, a on na świadectwie ma tylko kreskę. Zresztą w tej sprawie nic się nie zmieni. PO już zapowiedziała, że religia nadal będzie wliczana do średniej.
Gdy bohater naszej historii zdecyduje się zostać harcerzem, to również jako niekatolik będzie się czuł nieswojo nawet w szeregach ZHP. Jedną z przyczyn rozłamu w ruchu harcerskim był stosunek do obecności religii w życiu organizacji. ZHP wydawał się wówczas środowiskiem „świeckim”, w kontrze do „katolickiego” ZHR. Obecnie jest to już tylko historia. W czasie świąt wielkanocnych harcerze z ZHP pilnują grobów w kościołach, a podczas każdego obozu maszerują na mszę. Uczestnictwo jest zasadą, nieuczestnictwo wyjątkiem. Są wszakże w ZHP starzy harcerze, narzekający na to, że harcerstwo zajmuje się tylko „sypaniem kwiatków przed biskupami”. Na narzekaniu się jednak kończy.

Święcenie wszystkiego

Jeśli po maturze nasz bohater zdecyduje się na studia, to od katechizacji się uwolni. Jeśli jednak pójdzie w kamasze, już na dzień dobry zetknie się z kolejnym przejawem obecności religii w życiu państwa. „Przysięga wojskowa młodego rocznika rozpoczęła się uroczystą mszą św. w Ludźmierskim Sanktuarium”, „W naszej Jednostce miała miejsce przysięga wojskowa. W dniu poprzedzającym był sprawowany Sakrament Pokuty. Żołnierze uczestniczyli również w Eucharystii oraz w nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Modlitwę ofiarowaliśmy w intencji: o szczęśliwy przebieg służby wojskowej”. „Akt poprzedziła msza święta w kościele pod wezwaniem św. Patryka, podczas której biskup Stanisław Kędziora poświęcił sztandar szkoły. We mszy obok komendanta głównego ŻW uczestniczyli nauczyciele, rodzice, młodzież i delegacja żandarmów”. To tylko dowolnie wybrane fragmenty relacji z różnych ceremonii przysiąg wojskowych.
Zresztą w Polsce święci się wszystko. Nie tylko sztandary jednostek wojskowych czy szkół oficerskich. Stadiony, skwery, więzienia i jednokilometrowe odcinki autostrady. I nie chodzi o to, że księża owego pokropienia nie wykonują „ku chwale ojczyzny”, czyli za „Bóg zapłać”. Chodzi o to, że gdy jakiś oświecony wójt, burmistrz czy prezydent miasta dostrzeże, że nie ma sensu święcić miejskich toalet, zostanie uznany za wariata bądź osobę, której „polskość jest wątpliwa”. Wszak jak stwierdził na łamach pisma „Sprawa Polska” prymas Józef Glemp, „prawdziwy Polak będzie zawsze w jakimś sensie katolikiem, odnajdzie związki z Kościołem (...). Od pojęcia Polak-katolik jest jeden wyjątek: Polak-Żyd. Polak-katolik nie jest stereotypem, jest cechą, która charakteryzuje większość Polaków na przestrzeni dziejów, a także obecnie”. Biada tym, których nie charakteryzuje.
Na tym jednak obecność Kościoła w przestrzeni publicznej się nie kończy. Symbolem stał się już krzyż zawieszony na sali posiedzeń Sejmu. W sposób oczywisty stanowi on uprzywilejowanie jednej grupy wyznaniowej. Co gorsza, sugeruje, że posłowie reprezentujący wszystkich obywateli w swojej pracy legislacyjnej powinni przede wszystkim uwzględniać światopogląd symbolizowany przez Krzyż Sejmowy – bo taką nazwę zyskał już w środowiskach katolickich. Jednak krzyż ten symboliczny jest jeszcze z jednego powodu. Do rangi symbolu urosło zachowanie części polskich, niegdyś laickich, elit. Adam Michnik zawieszenie krzyża skomentował tak: „Nie powinni go wieszać, ale jak zawiesili, to go nie zdejmujmy”. W tych słowach najlepiej ujawnia się stosunek liberalnych elit opiniotwórczych do relacji państwo-Kościół. Przedstawiciele obozu katolickiego co rusz wieszali gdzieś nowy krzyż, a liberałowie pamiętając o swoich zasadach, kręcili nosem, by ostatecznie złożyć te zasady na ołtarzu historycznych kompromisów i „wspólnej drogi” do Unii Europejskiej.

Nie można również zapomnieć o tym, że „konsens” w sprawie wpływu Kościoła na życie publiczne został utwierdzony prawem stanowionym. Doskonały przykład stanowi Ustawa o radiofonii i telewizji, gdzie w artykule 18 ustęp 2 czytamy: „Audycje powinny szanować uczucia religijne odbiorców, a zwłaszcza respektować chrześcijański system wartości”. Jak w nowoczesnym państwie europejskim ustawodawca może nadawcy nakazywać respektowanie jednego systemu wartości, pozostaje zagadką. W tej sytuacji kolejne kuriozalne decyzje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji stają się dużo bardziej zrozumiałe. A to, że przewodniczącym tego konstytucyjnego organu jest katolicki publicysta Witold Kołodziejski, pozostaje niemal bez znaczenia.

Państwo daje na tacę

Jednak obecność religii w życiu publicznym to tylko jeden z warunków pozwalających stwierdzić, że możemy mówić o państwie wyznaniowym. Drugi to finansowanie Kościoła ze środków publicznych. Do rangi symbolu urasta tutaj Fundusz Kościelny. Został on powołany w 1950 r. jako rekompensata za majątki odebrane po wojnie Kościołowi. Problem w tym, że majątki te zostały w większości rewindykowane... Fundusz jednak pozostał. Przed wojną Kościół posiadał 154 tys. ha ziemi, obecnie ok. 160 tys. Jednak im więcej ziemi Kościół odzyskiwał, tym bardziej rósł Fundusz Kościelny. W 1989 r. jego budżet ograniczał się do 2 mln zł. Obecnie wynosi ok. 120 mln. 80% tej kwoty przeznaczane jest na składki ubezpieczeniowe dla kleru. Z funduszu opłacane są składki ok. 19 tys. duchownych katolickich, w tym również tych przebywających poza granicami kraju. Jak wynika z badań OBOP, aż 48% Polaków odrzuca fundusz jako instytucję zajmującą się finansowaniem ubezpieczeń księży.

Większą akceptacją cieszy się finansowanie renowacji zabytków sakralnych. Jednak na ten cel przeznaczany jest tylko znikomy odsetek środków pochodzących z funduszu. Oczywiście inne Kościoły i związki wyznaniowe nie mogą się pochwalić tak skuteczną polityką rewindykacyjną. Trudno wyobrazić sobie np., aby Kościół ewangelicko-augsburski domagał się zwrotu budynków sakralnych na Ziemiach Odzyskanych, należących dziś do Kościoła rzymskiego. Na tym jednak nie kończy się długa lista finansowych przywilejów Kościoła. Przede wszystkim państwo finansuje – z mocy konkordatu – dwie uczelnie katolickie: Katolicki Uniwersytet Lubelski i Papieską Akademię Teologiczną. Łącznie otrzymują one ok. 80 mln zł rocznie. Ostatnio posłowie poszli jednak dalej. Postanowili finansować kolejne uczelnie związane z Kościołem, w tym Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną Ignatianum w Krakowie. To zwykła szkoła prywatna, jakich w Polsce funkcjonuje ok. 300. Finansowane z państwowych pieniędzy są tylko te, których wielkim kanclerzem jest przełożony generalny Towarzystwa Jezusowego, czyli jezuitów.
Czy na tym kończą się finansowe przywileje Kościoła? Bynajmniej. Samo finansowanie przez państwo szkolnej katechizacji pochłania przeszło pół miliarda złotych. Państwo utrzymuje także kapelanów. Nie tylko w wojsku, ale również w innych służbach mundurowych: policji, straży pożarnej czy straży granicznej. Ostatnio kapelanów zyskali celnicy. Nic to, że zamiast księży woleliby podwyżki. Pieniądze na pensje powędrowały do innych portfeli. Kościół finansowany jest również przez spółki skarbu państwa. Co roku w postaci darowizn otrzymuje on w ten sposób kilka milionów złotych. Jeśli przypomnimy, że księża nie płacą w Polsce podatku dochodowego, lecz znacznie niższy podatek zryczałtowany, oraz zwrócimy uwagę na ulgi celne, z jakich korzysta Kościół, to stanie się jasne, w jak wielkim stopniu państwo subsydiuje tę instytucję. Okazuje się, że nagłośniona medialnie próba przekazania 40 mln zł na budowę Świątyni Opatrzności Bożej to tylko kropla w morzu.

Całkowity wymiar dotacji na rzecz Kościoła katolickiego i innych Kościołów tygodnik „Polityka” kilka lat temu szacował na 1-1,5 mld zł. Dziś ta kwota wydaje się znacznie wyższa. – Według moich szacunków, łączny transfer środków na linii państwo-Kościół może wynosić nawet 5 mld zł – mówi dr Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego UW.

Drobnym szczegółem jest przy tym fakt, że ustawa o gwarancji wolności sumienia zabrania finansowania Kościołów i związków wyznaniowych ze środków publicznych (poza ściśle określonymi wyjątkami).Nietrudno zgadnąć, że świeckie szkoły, uczelnie czy stowarzyszenia nie mogą liczyć na tak hojne wsparcie z budżetu. Jedną z niewielu szans jest unijny Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. W każdej jego edycji do podziału jest ok. 8 mln zł. Spory kawałek tego tortu zgarniają organizacje katolickie. Swoje wnioski zgłasza w każdej edycji Caritas. Zazwyczaj walczą one o największe granty, do kwoty 250 tys. zł każdy. Jest to możliwe dzięki posiadaniu kapitału własnego, co stanowi warunek skutecznej walki o poważne granty.

W poszukiwaniu alternatywy

W tej sytuacji po raz kolejny aktualne staje się pytanie, co robić. Obóz zwolenników państwa świeckiego podzielony jest zasadniczo na dwie grupy. Pierwsza mówi, że polskie prawo w materii stosunków państwo-Kościół jest dobre, zła natomiast jest praktyka. Druga zaś uważa, że problem zaczyna się już na poziomie konkretnych ustaw. Pierwszą grupę reprezentuje prof. Michał Pietrzak, specjalista od prawa wyznaniowego. – Zgodnie z literą prawa, państwo polskie jest państwem świeckim, a żeby takim było w rzeczywistości, konieczna jest realizacja prawa – podkreśla prof. Pietrzak. Innego zdania jest prof. Jan Woleński, krakowski filozof: – Wystarczy zajrzeć do konstytucji, aby zobaczyć, że stan prawny odbiega od tego, jakiego byśmy sobie życzyli.W sukurs przychodzi mu również inny filozof, dr Michał Kozłowski. – Czy można akceptować obecny stan prawny, jeśli uświadomimy sobie, że jego częścią jest konkordat? – pyta retorycznie.

Rzućmy więc okiem na konstytucję.

Wbrew temu, co powszechnie się sądzi, w polskim prawie nie zapisano nigdzie instytucji rozdziału Kościoła od państwa. W czasie prac nad konstytucją wprowadzeniu takiego sformułowania energicznie sprzeciwiał się Kościół rzymskokatolicki i partie prawicowe. Ostatecznie członkowie Komisji Konstytucyjnej ulegli tym naciskom i w obawie przed wrogą postawą Kościoła wobec konstytucji w kontekście referendum zdecydowali się na rozwiązania... oryginalne, a raczej zaczerpnięte z nauczania Kościoła rzymskokatolickiego. W artykule 25 ustęp 3 czytamy: „Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego”. Czyli zamiast zasady rozdziału Kościoła od państwa mamy zasadę autonomii. Autorom konstytucji zabrakło bezkompromisowości posłów przedwojennej PPS, którzy podczas prac nad konstytucją marcową postulowali, aby wobec Kościoła stosowano prawo o stowarzyszeniach. Model ten stosowany jest zasadniczo w Republice Francuskiej.Co ciekawe, niewielu polskich zwolenników państwa świeckiego postuluje w Polsce wprowadzenie modelu francuskiego. – Jest to model wyrosły w konkretnym kontekście historycznym, nie można go wprost przeszczepić na grunt polski – zauważa prof. Woleński. – Z drugiej strony zasada autonomii poniosła porażkę. Była od początku niesprecyzowana, co w efekcie umożliwiło ofensywę Kościoła.
Zwolennicy rozdziału Kościoła od państwa dużo chętniej niż na konstytucję powołują się na Ustawę o gwarancjach wolności sumienia, w której w artykule 10 czytamy: „Rzeczpospolita Polska jest państwem świeckim, neutralnym w sprawach religii i przekonań”. Zdaniem dr. Pawła Boreckiego z UW, ustawa ta ma de facto charakter ustawy ustrojowej, wykonawczej wobec postanowień konstytucji. Co do tego, że w tym wypadku litera prawa pozostaje martwa, nikt nie może mieć wątpliwości.

Najpierw rząd dusz

Trudno mieć wątpliwości również co do tego, że dotychczasowa polityka ustępstw wobec Kościoła zakończyła się porażką. Kościół w batalii o umocnienie swojej pozycji w państwie zastosował taktykę salami, polegającą na odkrajaniu kolejnych plasterków – instytucji dotychczas świeckiego państwa. Kolejnym dowodem potężnej pozycji Kościoła w Polsce okazała się sprawa Karty Praw Podstawowych. Jednocześnie mogliśmy zaobserwować, jak pewnie, na tle reszty Kościoła, czują się polscy biskupi. Dokument ten bowiem nie został nigdy oficjalnie odrzucony przez Benedykta XVI. Jednak wykonanie takiego gestu nie budziło skrupułów biskupów. Donald Tusk w tej sytuacji wszedł w buty poprzedników i uległ wpływowi Kościoła. W większości spraw polscy hierarchowie są jednak wiernymi wyrazicielami dyspozycji płynących z centrali. Najlepszym przykładem jest kwestia zapłodnień in vitro. Gdy minister Ewa Kopacz stwierdziła, że rząd rozważy ich finansowanie, następnego dnia abp Kazimierz Nycz upomniał ją, że jest to rozwiązanie niezgodne z nauką Kościoła i jako takie jest „nie do przyjęcia”.Co w tej sytuacji powinni robić zwolennicy rozdziału Kościoła od państwa? Jaką przyjąć taktykę? Pierwszy jej punkt wydaje się oczywisty. Należy dążyć do zdobycia władzy politycznej. Bez sprawowania władzy trudno bowiem myśleć o dokonaniu realnej zmiany społecznej. Sama władza jednak nie wystarcza. Przecież SLD rządził osiem lat i nie był w stanie wydobyć Polski z kolein prowadzących ku państwu wyznaniowemu. Aby skutecznie sprawować władzę polityczną, konieczne jest wcześniejsze zdobycie hegemonii intelektualnej, czyli rządu dusz. Potrzebne jest wykonanie wielkiej pracy na polu naukowym i publicystycznym, aby zwolennicy rozdziału Kościoła od państwa nie byli zamykani w celi śmiechu czy oszołomstwa.
Jest to zabieg, który można określić mianem typowej manipulacji. Jako pogląd skrajny prezentuje się stanowisko, które nie tylko na Zachodzie, ale również w Polsce cieszy się sporym społecznym poparciem. Politycy lewicy nie powinni w tej kwestii żywić obaw, że głosząc hasła rozdziału Kościoła od państwa, wpędzają się w marginalne getto. Jest wprost przeciwnie. Jak pokazują wyniki badań OBOP, aż 60% Polaków uważa, że udział Kościoła katolickiego w życiu politycznym jest w naszym kraju za duży. Badania te były przeprowadzane w czerwcu 2006 r. Co ciekawe, odsetek Polaków zajmujących takie właśnie stanowisko wzrósł aż o 12% w porównaniu z rokiem 2004. Jeśli dodamy do tego wyniki sondaży CBOS z maja br., zgodnie z którymi tylko 55% Polaków identyfikuje się z Kościołem rzymskokatolickim, to okaże się, że walka o państwo świeckie nie jest walką przegraną. Anxious


Poznaj swoje prawa


Konstytucja RP
Art. 25
1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
3. Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
4. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy.
5. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami.
Art. 53
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
2. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują.
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
4. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób.
5. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
7. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.

Ustawa z 17 maja 1989 r. o gwarancjach wolności sumienia
Art. 1
1. Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu obywatelowi wolność sumienia i wyznania.
2. Wolność sumienia i wyznania obejmuje swobodę wyboru religii lub przekonań oraz wyrażania ich indywidualnie i zbiorowo, prywatnie i publicznie.
3. Obywatele wierzący wszystkich wyznań oraz niewierzący mają równe prawa w życiu państwowym, politycznym, gospodarczym, społecznym i kulturalnym.
(...)
Art. 10
1. Rzeczpospolita Polska jest państwem świeckim, neutralnym w sprawach religii i przekonań.
2. Państwo i państwowe jednostki organizacyjne nie dotują i nie subwencjonują kościołów i innych związków wyznaniowych. Wyjątki od tej zasady regulują ustawy lub przepisy wydane na ich podstawie.


Poznaj i walcz o swoje Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 11:02, 22 Gru 2007    Temat postu:

TRYBUNA

Kościół doi państwo


Wszyscy zapłacimy za Centrum Opatrzności Bożej



Kościołowi po trzech latach starań uda się dobrać do państwowej kasy i dofinansować publicznymi pieniędzmi budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Sejm przegłosował wczoraj udzielenie biskupom 30 mln zł dotacji. Odrzucił za to poprawkę Lewicy i Demokratów, czyli propozycję, żeby wydać te pieniądze na wypoczynek letni dzieci z terenów wiejskich. Tym razem dotacji nie uda się zablokować – kościelni i rządowi prawnicy zadbali o to, by tego fragmentu ustawy budżetowej nie można było zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego.

Od trzech lat Sejm w każdym kolejnym budżecie gwarantował na Świątynię Opatrzności Bożej – ulubioną inwestycję budowlaną prymasa Józefa Glempa – 40 mln zł. Wypłaty tych pieniędzy jednak nie dało się uruchomić, ponieważ brakowało przepisów, na podstawie których można by to zrobić. Zgodnie bowiem z konstytucją, konkordatem oraz ustawą o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, budowy obiektów sakralnych nie wolno finansować z pieniędzy publicznych.

Teraz jednak Kościołowi oraz sprzyjającym mu politykom prawicy udało się obejść prawo, a ŚOB dostanie 30 mln zł. W jaki sposób? Zmieniono oficjalne przeznaczenie dotacji. Pieniądze pójdą formalnie nie na świątynię tylko na „dofinansowanie przedsięwzięć w sferze kultury i dziedzictwa narodowego, w tym na budowę muzeum prezentującego wkład Kościoła katolickiego w dzieje Polski w kompleksie Świątynnym Opatrzności Bożej”.

Wcześniej bowiem nadzorujący budowę metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz wymyślił, że na polach wilanowskich powstanie już nie Świątynia Opatrzności Bożej, ale Centrum Opatrzności Bożej, instytucja nie religijna, ale... kulturalno-naukowa. A na to państwo ma prawo dać pieniądze.

– Sytuacja dojrzała do tego, by w Warszawie powstało narodowe centrum jednoczące wszystkich Polaków. Rozwój Kościoła i narodu stanowi w Polsce jedność – ogłosił pod koniec listopada br. Nycz. W środę arcybiskup ogłosił zaś, że budowa ŚOB ruszy wkrótce. Cały kompleks ma mieć aż 20 tys. mkw. powierzchni.

Czyim kosztem powstanie Świątynia Opatrzności Bożej? Choćby ubogich dzieci z terenów wiejskich. Sejm nie przyjął bowiem poprawki LiD, aby dotację kościelną przeznaczyć na organizację ich letniego wypoczynku. Do wspomnianych już 30 mln zł posłowie lewicy chcieli dołożyć 25 mln zł, jakie dodatkowo w przyszłym roku otrzymają dwie katolickie uczelnie – Uniwersytet kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i Katolicki Uniwersytet Lubelski. Fiaskiem zakończyła się też próba „podczepienia” przez posłów LiD do tej dotacji dwóch państwowych uczelni – Politechniki Częstochowskiej i Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Pile.

Uchwalone dla Kościoła 30 mln zł to nie wszystkie pieniądze, jakie duchowni zawdzięczają koalicji PO-PSL. Warto przypomnieć zasługi zdominowanego przez Platformę i ludowców sejmiku woj. mazowieckiego dla budowy Świątyni Opatrzności. Samorząd Mazowsza zagwarantował już na ten cel w swoim budżecie 20 mln zł. Warto przypomnieć, że proboszczem ŚOB został ks. Zdzisław Struzik, brat Adama Struzika, wpływowego polityka PSL i marszałka województwa mazowieckiego, czyli sponsora ŚOB.

Cała sytuacja dowodzi, że PO nie zamierza zmieniać kursu wobec Kościoła i tak samo chce robić dobrze jedynie słusznemu wyznaniu w tym kraju, jak to dotychczas czyniło PiS. Tak Platforma odpłaca się za poparcie episkopatu dla swoich rządów. Nie bez powodów zaraz po wyborach parlamentarnych w wywiadzie dla TVN 24 Nycz podkreślił: – Teraz najważniejsze, by uznać wybór, którego dokonał naród, i dostrzec w nim kontynuację kreatywną.

Platforma ma co kontynuować. Ostatnie dwa lata należały do złotego okresu w finansach Kościoła. I to nie tylko dzięki koalicji PiS-Samoobrona-LPR, ale także PO wspierającej wszystkie inicjatywy, na jakich zależało duchowieństwu. To Platformie Kościół zawdzięcza 58 mln zł – prezent, jaki w czerwcu br. sprawiła mu sejmowa Komisja Finansów Publicznych pozytywnie akceptując pomysł Ministerstwa Finansów uregulowania z państwowych funduszy „zobowiązań wymagalnych” skarbu państwa wobec Kościoła. Czyli na zapłacenie duchowieństwu haraczu za to, że nie przejmie ważnych nieruchomości w centrum Krakowa. Dodajmy – nieruchomości, które wcześniej podarował Kościołowi inny organ państwa Komisja Majątkowa. Gdyby nie zgoda posłów PO, wniosek by upadł.

Na niektóre pomysły dogodzenia wyborcom w sutannach PO wpadła osobiście. Na przykład, by wziąć na utrzymanie państwa trzy kolejne uczelnie katolickie. Partia Tuska napisała na początku 2006 r. projekty ustaw o finansowaniu przez państwo Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie, Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie oraz Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Na wszystkie trzy idzie z naszych podatków co roku kilkanaście milionów zł. Platforma popierała też zwiększenie Funduszu Kościelnego opłacanego z publicznych pieniędzy, a rządzone przez PO do spółki z PSL-em samorządy wojewódzkie grzecznie rozdzielają dotacje przeznaczone na remont zabytków niemal wyłącznie między instytucje kościelne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 21:51, 27 Gru 2007    Temat postu:

Szopka prymasa TRYBUNA


Biskupi o aborcji, in vitro i Świątyni Opatrzności



Refundowanie kosztów zabiegów in vitro oraz aborcja to główne tematy homilii wygłaszanych w czasie Świąt Bożego Narodzenia przez hierarchów Kościoła katolickiego. Prymas Polski Józef Glemp rozpoczął ogólnopolską akcję lobbingową na rzecz budowy Świątyni Opatrzności Bożej. Wykorzystał do tego nawet tradycyjne wigilijne orędzie wygłaszane na antenie TVP 1.Ksiądz prymas zadbał o wszystko – nawet o scenerię, w jakiej przedstawił orędzie. Wszystko działo się w ogrodzie botanicznym przy Parku Łazienkowskim. Tam właśnie w 1792 r. położono pierwsze fundamenty pod ŚOB. Dla Glempa wszystko to jest „polską szopką betlejemską” oraz „polskimi katakumbami”.

Dlatego – jego zdaniem – powinno się teraz zrobić, co się da, aby Świątynia Opatrzności powstała. Ma ona być symbolem „wielkiej idei miłości do ojczyzny”. W wywiadzie dla PAP prymas stwierdził, że ŚOB nie jest zwykłą świątynią, ale „znakiem współpracy Boga z człowiekiem”. Wybudować ją trzeba, ponieważ tak ślubowali twórcy Konstytucji 3 Maja. O innych ślubach rządzących składanych w ostatnich stuleciach ksiądz prymas nie wspomniał. Jest za to przekonany, że wszystkie sukcesy w historii Polski są efektem działalności bożej opatrzności, jak np. zwycięstwo nad Rosjanami w 1920 r. i przetrwanie II wojny światowej. – W tym wszystkim należy widzieć palec boży. Taka interpretacja wynika z przekonań wiary, co nie oznacza, że nie można interpretować zdarzeń z innej pozycji – wyjawił Glemp.

Przyznał, że budowa ŚOB odbywa się powoli, ale i tak tempo jest niezłe, jeśli weźmie się pod uwagę czas, w jakim budowano katedry na przykład kilkaset lat temu. – Budowa świątyni cały czas trwa, a jeśli jest wstrzymana, są to taktyczne przerwy, żeby lepiej zorganizować następny etap budowy – stwierdził. Przez usta księdza prymasa nie przeszło, że „taktyczne przerwy” wynikają przede wszystkim z braku pieniędzy, ponieważ wierni nie chcą się złożyć na budowę betonowego kolosa. Dlatego Kościół postanowił zdecydować za nich i namówił prawicowych polityków do sfinansowania budowy ŚOB z budżetu państwa. Wszystko pod pozorem stworzenia przy świątyni Centrum Opatrzności Bożej.


,,Kultura życia’’...



Pozostali hierarchowie skupili się w okresie świąt przede wszystkim na aborcji i zapłodnieniu in vitro. Biskupi chcą pokazać, że traktują te sprawy niesłychanie poważnie i nie zamierzają w nich nikomu odpuszczać. Szczególnie zatrwożyły ich zapowiedzi minister zdrowia Ewy Kopacz o planach refundacji przez NFZ zabiegów zapłodnienia in vitro, które Kościół traktuje jak zło najgorsze. – Nie wolno stawiać sprawy tak, jak gdyby w grę wchodziły tylko prywatne marzenia i refundacja z NFZ. Tu chodzi o tę kulturę życia, której uczył Jan Paweł II. Tu chodzi o naszą chrześcijańską odpowiedzialność za godność tego embrionu, który znajduje się w takim stadium, przez jakie każdy z nas przechodził – grzmiał metropolita lubelski abp Józef Życiński.

Przypomnijmy, że rzecz dotyczy zarodka składającego się z kilku komórek. Dla Kościoła powstające w wyniku zabiegu dodatkowe zarodki są już jednak istotami ludzkimi. – Tu właśnie jesteśmy potrzebni Chrystusowi, aby dziś nie wydawano na niego wyroku śmierci, jak kiedyś w okolicach Betlejem. Ażeby te zarodki ludzkie, które są nośnikami życia, mogły rozwinąć się czując solidarną więź z całą rodziną ludzką – tłumaczył Życiński. Przyznał jednak, że podczas ostatniej dyskusji nad in vitro pojawiło się wrażenie, że „tu nie ma żadnego problemu, tylko konserwatywny Kościół chce utrudniać życie człowiekowi”. Jego zdaniem, jest to oczywiście teza nieprawdziwa.

– Jeżeli się przyjmuje, że brak płodności jest chorobą, to najpierw trzeba leczyć chorobę odnosząc się do jej przyczyny, a nie do skutków. Ponadto nie wiadomo, czy człowiek z probówki nie będzie niósł dalej bezpłodności? Zamiast wydawać miliardy złotych na refundację metody zapłodnienia in vitro lepiej zainwestować w zdrowie kobiety – stwierdził w wywiadzie dla PAP prymas Glemp krytykując jednocześnie plany minister zdrowia. Nie wyjawił jednocześnie, dlaczego chciałby „zainwestować miliardy” akurat w zdrowie niepłodnych kobiet, a nie bezpłodnych mężczyzn.



,,Mężczyzna i niewiasta...’’



Metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz skupił się na aborcji pytając wiernych, czy traktują życie człowieka „jako wielki dar, czy jako wielki egoizm? Czy jako wyraz największej miłości, czy jako ciężar, który trzeba znosić?”.

Wzorem dla każdego powinna być „rodzina nazaretańska”. – Bóg stał się dzieckiem, które potrzebuje rodziny – takiej rodziny, jaką Bóg ustanowił na początku stworzenia – „mężczyzną i niewiastą stworzył ich”, aby podkreślić ważność ustanowionej przez Boga instytucji, jaką jest rodzina – oświadczył arcybiskup. Potępił więc wszelkie „zamienniki” rodziny rozumianej jako małżeński związek kobiety i mężczyzny: – Nie wolno człowiekowi podejmować żadnych prób, aby związek sakramentalny mężczyzny i kobiety zastąpić wszelkim innym związkiem, jak czasami mamy tego przykłady we współczesnym świecie i we współczesnej Europie.

Metropolita pił tu do niedawnej decyzji węgierskiego parlamentu, który przyjął ustawę o związkach partnerskich. Węgry zalegalizowały tym samym cywilne związki osób tej samej płci. Pary homoseksualne, które zawrą związek cywilny, będą miały te same prawa co heteroseksualne małżeństwa w takich sferach jak prawo dziedziczenia czy podatki, nie będzie im natomiast wolno adoptować dzieci. Ustawa zwiększa prawa par homoseksualnych, ale związki cywilne będą także mogły być zawierane przez partnerów heteroseksualnych.

Humorystyczny akcent wniósł list do wiernych rektora Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie ks. prof. Jana Dyducha. Duchowny zaproponował w nim zastąpienie Karty Praw Podstawowych... Ewangelią. „Niedawno byliśmy świadkami podpisania traktatu reformującego. Szkoda, że zabrakło w nim odwołania się do imienia Bożego i do chrześcijańskich korzeni Europy.

W tej sytuacji odnosi się wrażenie, jak gdyby Europa reprezentowana przez pewną wpływową część polityków, urzędników i publicystów bała się Jezusa i jego Ewangelii. Tymczasem, jak nauczał wielki prorok naszych czasów Jan Paweł II, Jezus i Ewangelia są po stronie Europy” – czytamy w liście Dyducha. Dlatego rektor PAT postawił pytanie: „Czy nie jest bardziej słuszne przyjąć Ewangelię, która jest najlepszą i najdoskonalszą Kartą Praw Podstawowych i czymś o wiele większym, bo drogą do zbawienia?”.

Odstępstwem od obejmującej niemal wszystkich biskupów mody na piętnowanie wszelkich odejść od katolickiej ideologii stało się kazanie biskupa polowego Tadeusza Płoskiego. Hierarcha przypomniał, że „Chrystus zjawił się na Ziemi, by nauczając prawdy nikogo nie potępiać, a każdego zbawić”. Za przykład podał historię kobiety, którą w purytańskiej Anglii potępiono za trzymanie w tajemnicy nazwiska ojca jej nieślubnego dziecka. – Zamiast podać jej rękę zniszczono ją moralnie w imię moralności. Niszczenie człowieka w imię doktryny jest sprzeczne z najwyższymi normami moralnymi i z Chrystusowym duchem – stwierdził Płoski. I dodał: – Kościół nie jest wspólnotą teoretyków prawdy, w której dominują rozum i logika, lecz wspólnotą zbawienia otwartą na człowieka.

Tematy biedy, wykluczenia, bezrobocia, masowej emigracji za granicę w wystąpieniach biskupów nie pojawiały się albo wcale, albo incydentalnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 22:06, 03 Sty 2008    Temat postu:

Zaglądają nam pod kołdrę TRYBUNA


Z prof. JOANNĄ SENYSZYN, wiceprzewodniczącą Sojuszu Lewicy Demokratycznej, rozmawia Krzysztof Lubczyński

55,3 proc. ankietowanych przez pracownię MillwardBrown sprzeciwia się ustępstwom rządu i rezygnowaniu z pomysłu refundowania zapłodnienia metodą in vitro. Z kolei aż 69,7 proc. jest przeciwko wprowadzaniu oceny z religii na maturze.

O czym Pani zdaniem świadczą wyniki tego sondażu?

Świadomość Polaków zaczyna się powoli zmieniać i pozwolę sobie powiedzieć, że mam w tym, wraz z całą lewicą, swój udział. Polacy, mimo że są ludźmi wierzącymi, mają dość ciągłego ingerowania Kościoła katolickiego, a zwłaszcza jego hierarchów, w ich życie osobiste. Pojmują swój katolicyzm inaczej niż episkopat Polski. Można powiedzieć, że wybiórczo stosują się do pewnych zasad, a do pewnych się nie stosują. Nauki Kościoła przepuszczają przez zdrowy rozsądek. Jeżeli więc mają nieudane małżeństwo, to się rozwodzą. Obecnie czyni to 30 proc. Polaków, a emigracja zarobkowa spowoduje, że będzie ich 50 proc., jak w Unii Europejskiej. Stosują środki antykoncepcyjne, bo nie uważają, że seks służy wyłącznie prokreacji. Chcą, aby księża mówili im w kościele, jak mają żyć, aby uzyskać zbawienie, a nie o tym, jak uprawiać seks, czy dokonywać aborcji i czy stosować środki antykoncepcyjne. Słowem, nie życzą sobie, by biskupi ciągle zaglądali im pod kołdrę. Widzą, że hierarchowie są chciwi, pazerni, że chcą doić biedne państwo, wyciągać pieniądze na wszystko, na katechetów, na Fundusz Kościelny, na Świątynię Opatrzności Bożej.

W zakresie finansowania tej świątyni jest nowy pomysł arcybiskupa warszawskiego Nycza. Tego samego, który pierwszy wystąpił przeciwko in vitro i który publicznie twierdzi, że państwo laickie to anachronizm...

a państwo klerykalne to państwo nowoczesne. To żałosne słowa. Biskupi dopuszczają się różnych krętactw. Arcybiskup Nycz, nie od dziś bardzo ambitny politycznie hierarcha, który kiedyś z tym się krył, ale teraz pokazuje rogi, uznał, że trzy czwarte tej świątyni to będzie Instytut Opatrzności Bożej, a przy tym powstanie malutki kościółek. Biskupi nie stosują się do żadnych zasad, żyją jak chcą, ponad stan, nie zachowują umiarkowania w jedzeniu i piciu, co widać po ich figurach. Nie praktykują cnoty ubóstwa. Pomijam już liczne afery o podłożu seksualnym, które dotyczą katolickich księży. Rozpijają młodzież. Ksiądz Jankowski produkuje alkohol. W związku z tym ludzie zaczynają przeglądać na oczy i zaczyna do nich docierać, że niekoniecznie potrzebni są im pazerni urzędnicy do pośredniczenia w kontaktach z Panem Bogiem.

Prezydent Kaczyński przesłał do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o finansowaniu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, tak aby mogła być dotowana nie tylko – jak dotąd – jego działalność naukowo-dydaktyczna, lecz także inwestycyjna. Co Pani na to?

Zaczął się wyścig między Platformą i PiS-em, kto da więcej Kościołowi z budżetu państwa. Ponieważ Platforma dała już na Świątynię Opatrzności, to Kaczyńscy chcą dawać KUL-owi. Szkoda, że nie z własnych pieniędzy. Jarosław Kaczyński został wyeliminowany z podejmowania decyzji, więc wyręcza go brat, prezydent PiS-u. Myślę, że Platforma będzie popierać takie projekty w wiernopoddańczym szale, ze strachu, że może być wyprzedzona przez PiS. Ostatnio strach przed Kościołem jest głównym doradcą Tuska. Mam nadzieję, że ten wyścig skończy się upadkiem obu tych formacji. Od Polaków dostaną po krzyżu, a od Watykanu po orderze.

Co na to lewica? Czy nie za słabo reaguje na to wszystko? Przecież walka o państwo świeckie może być tą kwestią, w której odróżnicie się zarówno od PiS-u, jak i od Platformy.

Te zarzuty w stosunku do lewicy odnoszą się do przeszłości. Już od dłuższego czasu lewica jest w tych kwestiach jednoznaczna. Zaskarżamy wszystkie takie decyzje. Już zaskarżyliśmy średnią z religii na świadectwie. O sile naszych inicjatyw prawica przekona się niebawem na własnej skórze. Nie pozwolimy sklerykalizować naszej ojczyzny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
skrzydlata



Dołączył: 29 Wrz 2007
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:06, 03 Sty 2008    Temat postu:

Boję się, że to się nie powiedzie A przynajmniej nie tak szybko, by spowodowało to zmiany w obecnym trendzie rządzących. Czy przynajmniej nasze dzieci tego doczekają...?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez skrzydlata dnia Czw 23:07, 03 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 20:18, 12 Sty 2008    Temat postu:

Za bardzo ulegają Kościołowi TRYBUNA

Ruch na rzecz Demokracji krytykuje rząd



Przedstawiciele założonego przez prof. Jana Widackiego Ruchu na rzecz Demokracji wydali wczoraj oświadczenie w sprawie stosunków państwo – Kościół. Władzom zarzucają nadmierną uległość wobec Kościoła katolickiego.
Wymieniają trzy konkretne zarzuty – wycofanie się z ratyfikacji Karty Praw Podstawowych, zgodę na maturę z religii oraz wycofanie się z pomysłu finansowania z budżetu zapłodnień in vitro. We wszystkich tych sprawach rząd działał – według Ruchu – pod dyktando biskupów. „Opinia episkopatu oczywiście może i powinna zostać z uwagą wysłuchana, podobnie jak opinia innych liczących się instytucji i środowisk, jednakże decyzję zgodnie ze swymi konstytucyjnymi uprawnieniami i obowiązkami, a także z literą konkordatu podejmują parlament i rząd” – podkreślają działacze Ruchu. Swoje oświadczenie kończą apelem: „Domagamy się od rządu rzetelnego wywiązywania się z powierzonych mu przez wyborców obowiązków, w tym do wywiązania się z własnych zobowiązań wyborczych”.

W Sejmie zasiada obok Widackiego jeszcze czterech innych członków Ruchu: Bogdan Lis, prof. Zdzisława Janowska i Witold Gintowt-Dziewałtowski z LiD oraz Kazimierz Kutz z Platformy Obywatelskiej. Ten ostatni nie pojawił się na wczorajszej konferencji.



* * *



Nie walczymy z biskupami



Z prof. Janem Widackim, posłem Lewicy i Demokratów, przewodniczącym Ruchu na rzecz Demokracji, rozmawia Jan Złotorowicz



Idzie Pan na wojnę z Kościołem?
– Nie. My nie krytykujemy Kościoła, a zachowanie władz. Ruch nie kwestionuje tego, że Kościół ma prawo, a zapewne i obowiązek głosić swoje wartości i upominać się, aby wierni tych zasad przestrzegali. Natomiast państwo musi uwzględniać pluralizm społeczeństwa i nie może obarczać sankcją prawną czegoś, co jest wartością moralną tylko dla Kościoła i jego wyznawców. Nie wszyscy te wartości podzielają. No i rząd powinien stać na straży konstytucji i konkordatu. Nie powinien za to ulegać hierarchom Kościoła. Państwo nie powinno zmieniać poglądów w zależności od tego, co powiedzą hierarchowie.

Ostatnio pod adresem lewicy pojawiły się oskarżenia, że gra ona agresywnym antyklerykalizmem, żeby podbić sobie kilka punktów w sondażach.
– Lewica – i nie tylko ona, bo i obywatelski Ruch na rzecz Demokracji – stara się zwracać uwagę na pewną odrębność porządków kościelnego i świeckiego. Opowiada się po prostu za państwem świeckim.

Które – wedle słów abp. Kazimierza Nycza – jest anachronizmem.
– No tak. Mamy te przykłady w krajach arabskich, gdzie nie ma państwa świeckiego, za to jest bardzo nowoczesny model państwa. Jest prawo szariatu itd. No ale mówiąc poważnie to Kościół katolicki w Polsce zawsze wykazywał się roztropnością i mądrością. I myślę, że w tej sprawie też się wykaże i nie będzie już głosił takich poglądów. Mam nadzieję, że po prostu niektórzy się zagalopowali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 20:44, 18 Mar 2008    Temat postu:

Zło pod sutanną TRYBUNA


Skandale seksualne w polskim Kościele



Skandale seksualne i pedofilskie skompromitowały już Kościoły w USA, Irlandii i Austrii. Dziś fala oskarżeń o przemoc wobec młodych ludzi ze strony ich opiekunów w koloratkach dociera nad Wisłę. Czy doprowadzi do ostatecznego skruszenia murów ostatniego bastionu katolicyzmu w Europie? Zobaczymy, ale cegły z muru obronnego wyjmują tu sami hierarchowie, którzy nie nauczyli się niczego z doświadczeń swoich amerykańskich i zachodnioeuropejskich kolegów.

Niedawno przed sądem w Człuchowie rozpoczął się proces ks. Piotra T., byłego proboszcza z Dębnicy, oskarżonego o seksualne wykorzystywanie ministrantów, rozpijanie małoletnich i podawanie im narkotyków. Wszystko zaczęło się w maju ub.r. po tym, gdy duchowny nagle zniknął. Cała Polska szukała księdza, którego zniknięcie zgłosili zaniepokojeni wierni. Sądzili, że ktoś porwał kapłana. Prawda okazała się tymczasem zaskakująca dla wszystkich. Policja otrzymała bowiem jednocześnie pierwszą informację o molestowaniu przez księdza 15-letniego chłopca. Duchowny podawał mu alkohol, marihuanę i amfetaminę. Okoliczności zniknięcia księdza stały się jasne. Za zboczeńcem w koloratce wysłano list gończy. Dwa miesiące później policja zatrzymała go podczas rutynowej kontroli drogowej. Jak zareagował Kościół? Proboszcza odsunięto od pełnienia posług kapłańskich dopiero, gdy delikwent wylądował w areszcie.

Przemilczanie, lekceważenie bądź wręcz tuszowanie afer seksualnych wśród duchowieństwa stało się, niestety, normą w polskim Kościele. Trzeba tu przyznać, że nie pomagają władze świeckie i sądy, które często reagują niemrawo, niechętnie, z dużą pobłażliwością, a zboczeńcy skazywani są nieraz na symboliczne kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. I to w przypadkach skrajnych.

Trzy lata temu Polska przez wiele tygodni żyła oskarżeniami pod adresem ks. Henryka Jankowskiego, legendarnego duchownego, kapelana pierwszej „Solidarności”. Jeden z byłych jego podopiecznych – ministrant – zarzucił mu bowiem molestowanie seksualne. Przy okazji wyszły na jaw niecodzienne zwyczaje panujące na plebanii – pijaństwo i zażywanie narkotyków przez nocujących tam regularnie młodych chłopców.

O sprawie poinformowała sąd rodzinny matka jednego z nich. Choć metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski słynie z niechęci do ks. Jankowskiego, to jednak zatrzymał tę sprawę dla siebie, choć o wszystkim wiedział wcześniej niż wymiar sprawiedliwości. Przy okazji wyszło, że już podczas śledztwa do metropolity docierały najważniejsze dokumenty dotyczące tej sprawy. Gdy pytano, na jakiej podstawie to się działo, zainteresowani nabierali wody w usta. Gocłowski nie wyciągnął poważniejszych konsekwencji wobec Jankowskiego. Podobnie zresztą uczyniła prokuratura zamykając sprawę. Śledczy stwierdzili jedynie „nieprawidłowości w funkcjonowaniu plebanii i niewłaściwe relacje kapłana z ministrantami”.

W przypadku mniej znanych duchownych najczęściej praktykuje się przerzucanie ich z parafii do parafii, gdy wierni zaczynają orientować się w „upodobaniach” duchownego. Rok temu sąd w Koszalinie skazał na dwa lata w zawieszeniu proboszcza parafii w Słowinie pod Darłowem. Ks. Jerzy U. wykorzystywał seksualnie dzieci. Słowińskiego plebana zatrzymano po zawiadomieniu złożonym przez matkę 12-letniego chłopca. Podczas rewizji na plebanii znaleziono dużą ilość gejowskiej pornografii, w tym również z udziałem dzieci. 52-letni ksiądz Jerzy U. nie wypierał się swoich czynów. Badający go psychiatrzy stwierdzili, że był świadomy swych czynów. Sam poddał się nawet specjalistycznej kuracji, która jednak nic nie dała. Kuria od dawna zdawała zaś sobie sprawę ze „słabostek” proboszcza. Zamiast jednak odseparować go od dzieci i zawiadomić o wszystkim policję jedynie przenosiła księdza do innej parafii. Gdy w kolejnej ksiądz zaczął pojawiać się w szkole, ludzie ogłosili bunt. Tym razem kuria umieściła delikwenta w domu księży emerytów.

Czasami jednak władze duchowne reagują szybciej od prokuratury. Cztery lata temu sąd skazał wikarego z podłódzkiej Witonii ks. Wincentego P. na trzy lata więzienia za molestowanie pięciu chłopców. Wszystko wyszło na jaw, gdy matka jednego z ministrantów poszła wieczorem sprawdzić, jak wyglądają nocne zajęcia komputerowe, które chłopcom zorganizował ksiądz. Nakryła wtedy wikarego w łóżku ze swoim synem. Zawiadomienia złożyli jeszcze rodzice czterech innych chłopców. Dzieci opowiadały, jak duchowny kazał im chodzić nago po pokoju, onanizował się w ich obecności, a także współżył z nimi. Po kilku dniach rodzice wycofali jednak oskarżenia i wszystkiemu zaprzeczyli. Prokuratura zaś nie wszczęła śledztwa. Mimo to biskup łowicki Alojzy Orszulik zakazał księdzu pełnienia posługi kapłańskiej i odsunął od pracy z dziećmi. Postępowanie prokuratorskie ruszyło dopiero, gdy trzy lata później sprawę opisała prasa.

Kiedy cztery lata temu cały świat emocjonował się skandalem w austriackim Kościele, gdy w seminarium duchownym w St. Pölten odkryto tysiące zdjęć duchownych w niedwuznacznych pozach i dziecięcą pornografię, a prasa opisała pijackie i seksualne orgie księży z seminarzystami, sądzono, że w Polsce coś takiego nie może się zdarzyć. A jednak. W ub. roku do płockiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie rektora miejscowego Wyższego Seminarium Duchownego dotyczące przestępstwa dwóch księży. Chodziło o wykorzystywanie seksualne kleryka. Sprawa wyszła na jaw jednak dopiero wtedy, gdy zaczęły się nią interesować media. Wcześniej Kościół próbował aferę zatuszować.

Szczytem wszystkiego była jednak największa afera seksualna w polskim Kościele – molestowanie kleryków poznańskiego seminarium przez b. metropolitę abp. Juliusza Paetza. Choć pokrzywdzeni powiadomili o wszystkim władze kościelne już w 1999 r., to do 2002 r. – gdy o wszystkim napisała „Rzeczpospolita” – sprawę próbowano zachować w tajemnicy. Chodziło bowiem nie tylko o jednego z najważniejszych hierarchów polskiego Kościoła – aspirującego do godności kardynalskiej i potencjalnego następcę prymasa – ale także całego Kościoła. Paetz był bowiem przez wiele lat wysokim urzędnikiem w Watykanie.

Nie pomogła tu nawet interwencja wpływowych duchownych i osób świeckich bliskich Kościołowi w Stolicy Apostolskiej. Arcybiskup spadł ze stołka dopiero po trzęsieniu ziemi spowodowanym przez dziennikarzy. Ale nie poniósł większych konsekwencji. Jest biskupem seniorem, mieszka w Ostrowie Tumskim, uczestniczy w najważniejszych uroczystościach, koncelebruje msze święte. Żegnał nawet odlatującego do Rzymu po pielgrzymce do Polski Benedykta XVI. Ostatnio zaś gościł na audiencji u papieża.

W USA Kościół musi płacić ofiarom księżowskich chuci miliardy dolarów odszkodowań. W Polsce koszty mogą być o wiele większe – liczone wiernymi odstępującymi od Kościoła.



* * *



Molestowanie w prokuraturze



Szczecińska prokuratura przesłuchała wczoraj dominikanina o. Marcina Mogielskiego, który ujawnił prasie aferę molestowania chłopców w ognisku dla trudnej młodzieży w Szczecinie przez szefa ośrodka, księdza Andrzeja D. Według zakonnika, władze kościelne próbowały przez wiele lat tuszować sprawę. Mogielski nie chciał wczoraj komentować przesłuchania. Odniósł się za to do procesu kanonicznego w sprawie Andrzeja D., jaki wszczął metropolita szczecińsko-kamieński Zygmunt Kamiński. Arcybiskup jednocześnie publicznie broni duchownego. – Nie wiem co to za proces, kto go wytoczył i kogo przesłuchują, bo ani mnie, ani najważniejszych świadków do tej pory nie wezwano – oświadczył dominikanin. Mec. Michał Kelm, pełnomocnik pokrzywdzonych, powiedział po wczorajszym przesłuchaniu, że śledztwo przebiega prawidłowo, a „wszystkie prawa pokrzywdzonych są bardzo rygorystycznie przestrzegane”.



* * *


Tak tuszuje się na szczycie



Do czołowych zwolenników ukręcania łba aferom pedofilskim w Kościele należał do niedawna sam kard. Joseph Ratzinger, b. prefekt Kongregacji Nauki Wiary, a dziś papież Benedykt XVI. We wrześniu 2005 r. amerykański rząd powiadomił sąd w Huston w Teksasie, że papieża Benedykta XVI obejmuje immunitet przysługujący każdej głowie państwa. Powodem wydania takiego kuriozalnego oświadczenia było postępowanie, jakie toczy się przed sądem przeciwko Ratzingerowi, w którym oskarża się go o tuszowanie molestowania w latach 90. trzech chłopców przez jednego z tamtejszych seminarzystów.

Poszkodowani zarzucają obecnemu papieżowi, że jako przewodniczący kongregacji spiskował z amerykańską archidiecezją Galveston-Houston, by uniemożliwić wyjście na jaw przestępstw popełnianych przez księży. Chodzi o list Ratzingera z maja 2001 r. skierowany do wszystkich biskupów, w którym nakazał zachowanie przestępstw seksualnych księży w „pontyfikalnej tajemnicy” i przekazywanie tego rodzaju spraw kongregacji.

Ratzinger wiedział też o wszystkim, co się działo w archidiecezji polskiego abp. Juliusza Paetza. Grupa poznańskich duchownych zanim wszystko ujawniła prasie, zaalarmowała o skandalicznym zachowaniu hierarchy kilka osób z otoczenia Jana Pawła II, w tym Ratzingera. Sprawę jednak zatuszowano, a nazwiska skarżących przekazano... Paetzowi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 17:13, 11 Kwi 2008    Temat postu:

DZIESIĘĆ LAT WYSTARCZY /TRYBUNA/


Konkordat - żerowisko Kościoła katolickiego



Już 10 lat polskie elity polityczne tolerują specjalny, uprzywilejowany status Kościoła katolickiego w Polsce. Podpisany w 1993 r. przez prawicową premier Hannę Suchocką i ratyfikowany w 1998 r. przez lewicowego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego konkordat Polski z Watykanem stanowi poważne obciążenie dla państwa i dużej części społeczeństwa polskiego.

Co prawda Kościół katolicki w Polsce już w 1989 r. rozpoczął gwałtowną inwazję w życie publiczne, społeczne, ekonomiczne i prywatne, ale ratyfikowany 10 lat temu konkordat radykalnie wzmocnił i uprawomocnił te tendencje. Miniona dekada jest pasmem kościelnych sukcesów w dziele uzyskiwania od państwa rozległych, wszechstronnych przywilejów oraz korzyści prawnych i materialnych.

Umocowanie religii w szkole, opłacanie z kasy państwowej szkolnych katechetów oraz kapelanów w szpitalach, wojsku, policji i innych służbach mundurowych, przekazywanie Kościołowi za bezcen ogromnych połaci ziemi, utrzymywanie i finansowanie wydziałów teologicznych na państwowych, świeckich uczelniach wyższych, finansowanie katolickich uczelni takich jak KUL to tylko część licznych, wygórowanych przywilejów, jakimi cieszy się Kościół katolicki w Polsce konkordatem silny.

Co gorsza, nierespektowane są akurat te przepisy konkordatu, które mają kształt choć trochę korzystny dla państwa. I tak np. konkordat stanowi, że to Kościół, a nie państwo buduje świątynie. Ze środków publicznych można finansować tylko renowację zabytkowych kościołów oraz zabezpieczenie znajdujących się w nich dzieł sztuki. Tymczasem otwarcie wspomagana jest przez państwo, pod różnymi pretekstami, budowa nowych kościołów.

Apetyt kleru, zaostrzony konkordatem, nie słabnie, a jego egoistyczna inwencja w dojeniu kasy państwowej nie więdnie. Mimo upływu lat co rusz znajduje on kolejne żerowiska. W ubiegłym roku Sejm postanowił wspomóc 40 mln zł budowę ,,katolickiej piramidy'' na warszawskim Wilanowie. W ten sposób pojawiła się szansa na to, by Świątynia Opatrzności Bożej, umiłowana idea budowlano-religijna prymasa Józefa Glempa, wyszła z impasu ponad dziurę w ziemi i piwnice. W 2006 r. Sejm wziął na utrzymanie za kilkanaście milionów zł Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu, Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną Ignatianum w Krakowie i Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie. W 2007 r. Komisja Majątkowa przekazała Kościołowi, a konkretnie klasztorowi cystersów – bez pytania o zdanie władz Krakowa – działki znajdujące się w atrakcyjnych punktach miasta warte ok. 24 mln zł.

Kościół może też być zadowolony ze stanu rzeczy w sferze społeczno-światopoglądowej, w tym z restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej, z decyzji rządu o niefinansowaniu środków antykoncepcyjnych i zapłodnień in vitro, ze stawiania przez MEN szkół katolickich jako wzoru dla publicznych placówek oraz uczynienia z księży mediatorów w sprawach rozwodowych. Ostatnio Kościół wystąpił z żądaniem wprowadzenia religii jako przedmiotu maturalnego oraz wliczania stopnia z religii do średniej ocen na świeckim, uczniowskim świadectwie.


Konkordat jest dla państwa umową bardzo niekorzystną. Jednak nawet gdyby do władzy doszła ekipa gotowa położyć kres przywilejom dla Kościoła, to nie byłaby w stanie tego zrobić, ponieważ zgodnie z konkordatem na taki krok musiałby się zgodzić Kościół. Konkordat stał się też prawnym taranem dla realizacji nieuzasadnionych przywilejów podatkowych Kościoła.

Według bardzo ostrożnych wyliczeń, z budżetu państwa płynie co roku do Kościoła różnymi kanałami ponad 5 mld zł. Shame on you

Konkordat stanowi też instrument służący klerykalizacji sfery publicznej i ideologizacji szkół. Jeśli nie dojdzie do wypowiedzenia Watykanowi konkordatu, lub do jego renegocjowania w kierunku uwzględniającym nie tylko egoistyczne, kastowe interesy Kościoła, ale także interesy państwa i społeczeństwa, nie doczekamy końca festiwalu bezczelnych żądań Kościoła katolickiego i spektaklu jego nieposkromionych apetytów.


* * *



Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską podpisany został 28 lipca 1993 przez abp. Józefa Kowalczyka, nuncjusza apostolskiego w Polsce, i Krzysztofa Skubiszewskiego, ówczesnego ministra spraw zagranicznych RP w rządzie Hanny Suchockiej. Przez pięć lat trwała ostra debata wokół jego ratyfikacji. Głównym jego oponentem była lewica, która przestrzegała, że konkordat może być drogą prowadzącą do wprowadzenia w Polsce państwa wyznaniowego, lub jego mniej, czy bardziej utajonych elementów. Sceptyczna wobec konkordatu była też część opinii liberalnej, m.in. skupionej wokół Unii Wolności. Za rządów lewicy do ratyfikacji konkordatu nie doszło. Ustawa wyrażająca zgodę na dokonanie ratyfikacji została uchwalona dopiero przez Sejm III kadencji 8 stycznia 1998 r. za rządów Akcji Wyborczej Solidarność. Dokument ratyfikacyjny został podpisany przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego 23 lutego 1998. Tego samego dnia konkordat ratyfikował również papież Jan Paweł II. Wymiana dokumentów ratyfikacyjnych nastąpiła 25 marca. Konkordat wszedł w życie 25 kwietnia 1998 r.



* * *



GRZEGORZ NAPIERALSKI, sekretarz generalny SLD:


Wypowiedzieć lub renegocjować



Konkordat trzeba całkowicie zmienić, a najlepiej gdyby go w ogóle nie było. Przez cały czas jego obowiązywania Kościół rzymskokatolicki powiększył swoje wpływy i ingeruje w politykę. W budżecie państwa znajdują się pieniądze na finansowanie tak naprawdę jednej religii. Jestem przeciwny, żeby z naszych podatków szły pieniądze na emerytury i renty dla księży, na wypłaty dla katechetów, którzy uczą religii, czy na kapelanów przypisanych do wszystkich możliwych służb mundurowych. To ostatnie jest, moim zdaniem, wręcz niezgodne z konstytucją.

Opowiadam się również za likwidacją Funduszu Kościelnego, który powstał, by zrekompensować straty po majątkach kościelnych. Straty pokryto z nawiązką, Kościół odzyskał o wiele więcej niż stracił. To są gigantyczne sumy. Cały czas jest też nieunormowana sprawa dochodów Kościoła, a wiadomo, że są one niemałe i pochodzą nie tylko z tacy. Są jeszcze kolęda, chrzciny, pogrzeby i wszystko to nie jest traktowane w ramach posługi, ale niestety usługi. Funkcjonowanie konkordatu doprowadziło do wielu bardzo niebezpiecznych zjawisk na styku państwo – Kościół, np. Wspólna Komisja Rządu i Episkopatu. Kościół katolicki nie może być podmiotem życia politycznego w kraju wpływając na decyzje rządów, np. wymuszając realizowanie swojego stanowiska w sprawie zapłodnienia in vitro.

Zamiast przekonywać wiernych do swojego stanowiska naciska na rząd. Ingerencja Kościoła w problemy życia rodzinnego jest dla mnie niepojęta, jakie doświadczenie w sprawach rodziny może mieć ksiądz? Czy wstaje o 2.00 w nocy do dziecka, żeby zrobić mu kaszkę, lub przewinąć pieluchę? Oczywiście, że nie, a uczy innych, jak mają wyglądać relacje w rodzinie. Kolejna sprawa to kwestia religii w szkołach, która oprócz masy swoich dotychczasowych minusów ma jeszcze jeden dodatkowy – dzieli dzieci na lepsze i gorsze.

Nie wszyscy Polacy są wyznania rzymskokatolickiego, są protestanci, prawosławni i ludzie niewierzący, a znam przypadki, gdy rodzice posyłają dzieci na te lekcje wyłącznie po to, żeby dziecko nie znalazło się na marginesie szkolnej społeczności. O tym nikt nie pomyślał, chociaż jak do szkół wchodziła religia, był zapis mówiący o tym, że te lekcje mają być na końcu, albo na początku zajęć. Jak jest w praktyce? Są w środku. A czymś zupełnie kuriozalnym jest, żeby religia wchodziła na świadectwo maturalne. To jest już fundamentalizm. Rola Kościoła jest zdecydowanie za duża i dlatego konkordat trzeba albo istotnie przemodelować, albo z niego zrezygnować. Trudno jest wypowiadać umowy międzynarodowe, ale to też się dzieje w polityce światowej i jest możliwe.


--------------------------------------------------------------------------------

(*)KRZYSZTOF LUBCZYŃSKI


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fox



Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pierwszego piętra

PostWysłany: Pią 21:16, 11 Kwi 2008
PRZENIESIONY
Sob 11:12, 12 Kwi 2008    Temat postu:

Może to nie jest tak do końca na temat, ale ta sprawa nie daje mi spokoju:

Według nauk kościoła życie zaczyna się z chwila poczęcia - zgadza się? księża walczą o to zaciekle jak lwy. Skoro tak to dlaczego jednocześnie odmawiają pochowania na cmentarzach "dzieci" poronionych (bez względu w którym miesiącu ciąży nastąpiła ta tragedia).

Zarówno dla rodziców jak i lekarzy istota ludzka "pojawia" się z chwilą gdy "dziecku" zaczyna "bić serce" - od tej chwili ginekolog zaczyna liczyć ciążę i zakłada odpowiednia dokumentacje medyczną.

Gdy kobieta poroni jest to dla niej wielki szok i ból. Na to wszystko dostaje jeszcze cios od kościoła który odmawia jej pochówku mówiąc że to nie jest istota ludzka i w związku z tym nie ma prawa do pochówku zgodnie z obrzędem. Nie jest to z mojej strony czcze gadanie, bo miałem taki przypadek w rodzinie. Matka dziecka zaraziła się od kota partenowirozą (chyba tak się ta choroba nazywa) i poroniła w 5 czy 6 msc. Chciała aby jej DZIECKO pochowano na cmentarzu. Nie musiał być to oddzielny grób - można było dokonać zbiorowego pochówku w grobie pradziadka. Ksiądz nie wyraził na to jednak zgody, bo dziecko nie urodziło się żywe. Od tego dnia tak potraktowana kobieta omija kościoły szerokim łukiem.

Zastanawiam się czy o to właśnie chodzi w tym całym zamieszaniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 9:30, 12 Kwi 2008
PRZENIESIONY
Sob 11:13, 12 Kwi 2008    Temat postu:

Przytoczyłeś Fox, jeden z koronnych przykładów na niekonsekwencję licznych doktryn kościelnych.
Ja zupełnie nie rozumiem, jak można pogodzić walkę o życie poczęte, z traktowaniem noworodków, które nie dostąpiły, nie z własnej przecież przyczyny, łaski sakramentu zmycia .... grzechu pierworodnego. Think

Pozdrawiam Łapka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz



Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:51, 12 Kwi 2008
PRZENIESIONY
Sob 11:14, 12 Kwi 2008    Temat postu:

Cieszę się , że są obszary w których się zgadzamy. Ja nie atakuję K.K. , przyjmuję go takim jakim jest. Izoluję się od kleru. Uważam , że K.K sam musi się uporać z szeregiem niekonsekwencji, własnymi błędami i nastąpi to z chwilą wymiany pokoleniowej. Ale nie uważam , że K.K. robi coś złego , wręcz przeciwnie.

Czy można się rodzić z grzechem pierworodnym.? Czy nie wystarczy , że cała ludzkość pokutuje , cierpi za ten grzech .Zresztą moje wyznanie wiary jest bardzo krótkie , całą resztę uważam za wymysł ludzi , dla ludzi. Tak myślę , ale w tej materii niczego nie zmienię , pozostawiam to dla mądrzejszych od siebie. Co K.K powinien uczynić w pierwszej kolejności to znieść celibat .(szkoda , że nie uczynił tego Jan Paweł II) To by wiele wyjaśniło , a przede wszystkim zbliżyło ludzi kościoła do wiernych , pękła by bariera jaka istnieje miedzy księżmi-klerem , a wiernymi. Celibat jest nie zgodny z prawami natury.(ja tak uważam) Jest wiele innych spraw nie cierpiących zwłoki , które w kręgach kościelnych nie powinny być tematem tabu. Nie może być tylko nauk z ambony , musi to być zastąpione dialogiem z wiernymi. To tylko moje zdanie. Nic nikomu nie narzucam , nie sugeruję.

Janusz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rumcajs



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:42, 12 Kwi 2008    Temat postu:

podobno Januszku smierc i zmartwychwstanie Chrystusa zmazała grzech pierworodny.
radziłbym zajrzec do Katechizmu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz



Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:57, 12 Kwi 2008    Temat postu:

Sadzę Adamie , że znam Twój stosunek do Chrystusa , nie będę się z Tobą spierał , nie jestem taki zasadniczy.Powiem tylko "to jest tajemnica naszej wiary".Jak dla mnie jest to zbyt skomplikowane. d'oh!

Janusz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Edi 2



Dołączył: 14 Cze 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ???

PostWysłany: Nie 9:57, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Cytat:
podobno Januszku smierc i zmartwychwstanie Chrystusa zmazała grzech pierworodny.


Dlaczego Rumcajsie twierdzisz że "podobno"? czyżbyś wątpił?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rumcajs



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:21, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Edi 2 napisał:
Cytat:
podobno Januszku smierc i zmartwychwstanie Chrystusa zmazała grzech pierworodny.


Dlaczego Rumcajsie twierdzisz że "podobno"? czyżbyś wątpił?


jako ateista nie wierzę w zycie pozagrobowe.
choć wierzę w to,że żył taki Jezus z Nazaretu.
kaknoy wiary chrześcijańskiej mówią,że rabi Jeszua, kuzyn Judy Nazarejczyka (tego od powstania pod hasłem Oddajcie cesarzowi co cesarskie a Bogu co boskie, ktory konal po upadku pwostania 7 dni na krzyżu) zył naprawde, otaczął się sykariuszami i zelotami, co w kilka lat po krawawo stłumionym powstaniu nie mogło się cieszyć uznaniem w zniewolonej Judei, został wydany Rzymianom i zginał smiercią buntownika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 11:49, 14 Kwi 2008    Temat postu:

Aaaaaaaaaaa
co sadzicie o pogłoskach, że bp. Leszek - Flaszka Sławoj Głodź ma zastąpić abp. Gocławskiego na urzędzie metropolity gdańskiego?

Nie mogę być przeciw jako ...ateista. Razz
Ale mi sie to nie podoba. Liar


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janusz



Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:13, 14 Kwi 2008    Temat postu:

W51 takie wieści mnie ani ziębią ani grzeją , jest to w ogóle poza moim zasięgiem myślowym.

Na marginesie mogę tylko spytać , komu to szkodzi i co mnie to obchodzi ?

Janusz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rumcajs



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:21, 14 Kwi 2008    Temat postu:

jesli instytuacja KK chce iść w stronę samozagłady, to JA jej ani przeszkadzać ani pomagać nie będę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 20:31, 14 Kwi 2008    Temat postu:

janusz napisał:
W51 takie wieści mnie ani ziębią ani grzeją , jest to w ogóle poza moim zasięgiem myślowym.
Na marginesie mogę tylko spytać , komu to szkodzi i co mnie to obchodzi ?


Jasne, że masz prawo do takiej oceny. Pozwoliłem sobie tylko ot tak tylko sobie zapytać o opinię o człowieku Koscioła, którego ewentualna nominacja odpowie nam na pytanie w jakim kierunku zmierza polski KK jako .... cichy animator sceny politycznej. Think

Rumcajs nie sadzę, aby to pociągnięcie doprowadziło do samozagłady. Jeszcze nie teraz.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 16:29, 05 Maj 2008    Temat postu:

TRYBUNA

Polscy hierarchowie najwyraźniej minęli się z powołaniem.

To, co ich najbardziej, można rzec – obsesyjnie i niezmiennie – pasjonuje, to zapładnianie, poczynanie, rodzenie, macice, zarodki, aborcja, in vitro, stosunki płciowe i tak dalej. Wygląda na to, że wprost lubują się oni w ginekologii i położnictwie oraz seksuologii. kupa smiechu

Prymas Józef Glemp poświęcił tym kwestiom najważniejszy wątek swego kazania w Częstochowie. Żaden też z pozostałych hierarchów, z gdańskim metropolitą Głódziem na czele, nie odmówił sobie w minione święto choćby napomknięcia na te tematy.

Ani jeden natomiast nie poświęcił nawet słówka problemom ekonomicznym Polaków i Polek, żaden nie wspomniał np. o proteście kobiet z Wałbrzycha, czy o śmiertelnej eksmisji w Mińsku Mazowieckim. Think

Za to dużo mówili o małżeństwie. Może hierarchów ożenić i dopiero wtedy się opanują? Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 20:23, 30 Sty 2009    Temat postu:

Koniec ery JP2?

"LA STAMPA": DEMONTAŻ EKIPY JANA PAWŁA II W WATYKANIE

Nowe nominacje w Watykanie "wymazują erę Wojtyły" - napisał w niedzielę włoski dziennik "La Stampa". gazeta wymienia długą listę odchodzących na emeryturę hierarchów, powołanych jeszcze za życia Jana Pawła II.
Watykanista Marco Tosatti uważa, że dokonuje się tym samym "demontaż ekipy rządzącej", odziedziczonej trzy lata temu po polskim papieżu.

Tosatti zwraca uwagę na niedawne powołanie przez Benedykta XVI nowego prefekta Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, którym został dotychczasowy arcybiskup Toledo w Hiszpanii, kardynał Antonio Llovera Canizares, nazywany - z racji swych konserwatywnych poglądów - "małym Ratzingerem". Zastąpi on nigeryjskiego kardynała Francisa Arinze. Frontalna krytyka papieża
- Trzy lata pontyfikatu Josepha Ratzingera tworzą w opinii publicznej... czytaj więcej »

Długa lista zmian

Wśród hierarchów, którzy odejdą wkrótce na emeryturę, watykanista wymienia przewodniczącego Papieskiej Rady Iustitia et Pax, kardynała Renato Raffaele Martino. Kandydatem na jego miejsce jest arcybiskup Dublinu Diarmuid Martin.

Wkrótce ma również odejść przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Jedności Chrześcijan kardynał Walter Kasper - uważa Tosatti. Być może jego następcą zostanie przyjaciel papieża, arcybiskup Wiednia kardynał Christoph Schoenborn.

W styczniu emerytalny wiek 75 lat osiągnie także prefekt Kongregacji Biskupów kard. Giovanni Battista Re, jeden z najbliższych wieloletnich współpracowników Jana Pawła II. Spodziewać się należy również zmiany na stanowisku watykańskiego "ministra zdrowia", którym jest obecnie kardynał Javier Lozano Barragan - dodaje "La Stampa".

Koniec ery Wojtyły

Według autora artykułu, ciągle zagadką pozostaje, kto będzie nowym prefektem kluczowej Kongregacji Ewangelizacji Narodów, kierowanej obecnie przez kardynała z Indii Ivana Diasa.

Wiadomo jednak, że z każdą kolejną zmianą nieuchronnie kończy się era, gdy Polak zasiadał na tronie papieskim.

[link widoczny dla zalogowanych]

i dalej

"PONTYFIKAT PRZYPOMINA WIELKĄ PAUZĘ"
Frontalna krytyka papieża
Trzy lata pontyfikatu Josepha Ratzingera tworzą w opinii publicznej wizerunek Kościoła i papieża permanentnie okopanych - pisze watykanista Marco Politi w krytycznym wobec Benedykta XVI artykule na łamach dziennika "La Repubblica".
Politi zarzuca papieżowi, że w przeciwieństwie do Jana Pawła II nie ma zdolności przemawiania do świata i kontaktowania się z ludźmi.

Watykan mówi "nie" Watykan mówi homoseksualistom "nie"
Stolica apostolska sprzeciwia się projektom rezolucji o powszechnej... czytaj więcej »

Autor krytyki przypomniał całą serię ostatnich sprzeciwów Watykanu, w tym wobec projektu rezolucji ONZ w sprawie depenalizacji homoseksualizmu, wobec konwencji o prawach niepełnosprawnych, wobec badań nad komórkami macierzystymi z embrionów, zapłodnienia in vitro, zamrażania embrionów.

- Nie, nie, nie - Politi podsumowuje postawę Stolicy Apostolskiej. Zauważa, że po kolejnych sprzeciwach Watykan czasem tłumaczy swoje stanowisko, składając "deklaracje prewencyjne". Co ma na myśli? Między innymi wypowiedź księdza Federico Lombardiego, który o ogłoszonej właśnie deklaracji Kongregacji Nauki Wiary na temat bioetyki powiedział, że "po pierwszej, powierzchownej lekturze może się ona wydać zbiorem zakazów".

Politi pisze, że Benedykt XVI postawił sobie za zadanie "chronić integralność wiary i przekazać, że chrześcijaństwo to radość". Jego zdaniem, "z tych dwóch celów drugi nie dociera do ludzi". "Przeważa wizerunek obrony zasad, który oziębia serce osób z krwi i kości". Watykan przeciw in vitro.
Gowin: nasza ustawa to kompromis
Watykan po raz kolejny potępia in vitro. - Pragnienie posiadania dzieci nie... czytaj więcej »

Benedykt stoi w miejscu

- Pontyfikat Ratzingera stoi w miejscu - ocenia watykanista, zarzucając papieżowi, że nie zajmuje się najważniejszymi reformami. - Pontyfikat ten przypomina wielką pauzę - pisze Politi, przypominając obietnice Benedykta XVI, że będzie z wszelkich sił działał na rzecz przywrócenia pełnej jedności chrześcijan. Dodaje: "Trzy lata później, w Sydney, ogłasza, że ekumenizm dotarł do punktu krytycznego".

- Wszystkie "nie" papieża Benedykta, a także "emocjonalne gesty", jak wspólna modlitwa w meczecie w Stambule, pozostały bez następstw - ocenia Politi. Przeciwnie - ocenia - kilka tygodni temu papież w liście do byłego przewodniczącego Senatu Włoch Marcello Pery napisał, że dialog międzyreligijny w ścisłym znaczeniu nie jest możliwy i należy skupić się na dialogu między kulturami. Dla watykanisty takie działanie prowadzi do jednego - papież drastycznie zredukował możliwości drzemiące w rozwoju stosunków z Żydami, chrześcijanami i muzułmanami. Watykan: weto ws. niepełnosprawnych
Znów sprzeciw Watykanu wobec konwencji ONZ. Tym razem sprawa dotyczy osób... czytaj więcej »

Jedyne dwie reformy ogłoszone w tym pontyfikacie to przywrócenie mszy łacińskiej i zmiana mundurów żandarmerii - zauważa Politi.

Media na dystans

Ale to nie koniec zarzutów, jakie stawia autor artykułu. Politi zarzuca papieżowi trzymanie mediów "na dystans". Najlepiej o stosunku Benedykta XVI do przedstawicieli prasy świadczy według niego to, że na pokładzie samolotu papież odpowiada tylko na kilka wcześniej przygotowanych, "przefiltrowanych" pytań dziennikarzy.

- Dla wielu wierzących, a także niewierzących, Ratzinger nie potrafi rozbić kryształowej tafli, by pozwolić bezpośrednio się dotknąć - podsumowuje watykanista dziennika "La Repubblica".

[link widoczny dla zalogowanych]


Think Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 17:38, 03 Lut 2009    Temat postu:

A to mi się podoba w kościółku Dancing

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 21:02, 11 Mar 2009    Temat postu:

Nie poznamy przeszłości duchownychśroda 11 marca 2009 17:07

Watykan: Koniec z lustracją biskupów

Biskupi: Sprawa lustracji jest zamknięta fot. Piotr Kowalczyk
Kościół nie zajmie się przeszłością duchownych oskarżanych o współpracę z SB. "Sprawa lustracji biskupów jest zamknięta" - ogłasza episkopat po liście z Watykanu w tej sprawie. "Lustracji nie da się zamknąć. Prawdę ujawnią niezależni badacze" - komentuje dla DZIENNIKA ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.


"Nie ma żadnych podstaw do oskarżenia członków Episkopatu Polski o zawinioną i dobrowolną współpracę ze Służbami Bezpieczeństwa PRL. W związku z tym biskupi sprawę lustracji uznają za zamkniętą" - te słowa miały się znaleźć w liście Watykanu skierowanym do przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski arcybiskupa Józefa Michalika.

"Roma locuta, causa finita - Rzym powiedział, dyskusji nie będzie" - mówi DZIENNIKOWI rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ksiądz Józef Kloch. "Biskupi chcą się teraz zająć pracą duszpasterską, a nie patrzeniem w papiery, które się zachowały po Służbie Bezpieczeństwa systemu słusznie minionego" - dodaje.

Isakowicz-Zaleski: w Watykanie był szpieg

"Dopóki nie zostaną przebadane wszystkie akta, lustracji nie da się zamknąć. To jest kolejna próba zamknięcia tego rozdziału historii Kościoła, ale ja wiem, że w Instytucie Pamięci Narodowej jest mnóstwo nieskatalogowanych dokumentów, które w końcu ujrzą światło dzienne. Sprawią to niezależni badacze i historycy" - mówi DZIENNIKOWI ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Isakowicz-Zaleski: TW "Filozof" to abp Życiński

Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Tarcisio Bertone w liście stwierdza, że "polscy biskupi, mimo iż nie byli do tego zobowiązani, zmierzyli się odważnie z przeszłością okresu komunistycznego".

Abp Muszyński: SB mnie zarejestrowała

Całości listu Stolicy Apostolskiej do polskich biskupów jednak nie opublikowano. Watykan zapoznał się z całością materiałów Kościelnej Komisji Historycznej nt. biskupów, których SB zarejestrowała jako tajnych współpracowników. "Stolica Apostolska nie podjęła żadnych decyzji personalnych, uznając, iż nie ma ku temu powodów, więc Konferencja Episkopatu Polski uznaje sprawę lustracji biskupów za zakończoną" - podkreśla ksiądz Kloch.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 8:00, 14 Mar 2009    Temat postu:

TRYBUNA

Król Benedykt XVI


Papież kieruje Watykanem jak monarcha

Papież Benedykt XVI jest na linii ognia, ,,wrogiego ognia'' w większości przypadków, ale także ,,przyjacielskiego ognia'' – napisał ostatnio w ,,Il Giornale'' ksiądz Gianni Baget Bozzo, znany katolicki publicysta i doradca premiera Silvio Berlusconiego.

Bozzo upatruje źródła tej strategii w dzienniku ,,La Repubblica''. Zwłaszcza nowa książka znanego watykanisty piszącego dla tej gazety Marco Politiego pt.: ,,Chiesa del no. Indagine sugli italiani e la libertą di coscienza'' (Kościół, który mówi nie. Włosi i wolność sumienia) jest przykładem ,,ognia przyjacielskiego'', bo krytykę wobec papieża wyrażają w niej sami katolicy.

80 lat po konkordacie podpisanym przez Włochy w swojej najnowszej książce, która zaczyna budzić wiele emocji, Marco Politi analizuje ,,stan duchowy'' kraju sąsiadującego z Watykanem. Wraca do tematów starych oraz podejmuje te najbardziej aktualne próbując ustalić, co Włosi myślą naprawdę o rozwodzie, aborcji, sztucznym zapłodnieniu, legalizacji związków cywilnych, ślubach homoseksualnych, o prawach osób nieuleczalnie chorych, eutanazji, testamencie biologicznym, badaniach naukowych nad komórkami macierzystymi.

Z jego analizy wynika jasno, że Włosi mają swoje prywatne zdanie na te tematy, które różni się od zdania Watykanu oraz papieża. Ceniony włoski watykanista rozmawiał z różnymi osobami (katolikami i nie tylko) pochodzącymi ze świata polityki i kultury. Spotykał także ludzi, którzy osobiście uczestniczyli w doniosłych i kontrowersyjnych wyborach etycznych, jak na przykład Mina Welby, żona nieuleczalnie chorego człowieka, który walczył o eutanazję. Przysłowiową ,,wisienką na torcie'' jest jednak wywiad z kard. Ratzingerem na dwa miesiące przed jego wyborem na papieża.

Książka Politiego to jednak nie jedyna krytyka Benedykta XVI, który w tym tygodniu odwiedził włoski Kapitol wzbudzając entuzjazm rzymskich urzędników, którzy otrzymali po 100 euro za wysłuchanie przemówienia papieża oraz prowokując wściekłość zwykłych obywateli skazanych przez to na korki w Wiecznym Mieście. Najcięższy atak na Ratzingera przypuściły ostatnio nie organizacje antyklerykalne, czy gazety liberalne jak ,,La Repubblica'', lecz konserwatywny dziennik angielski ,,The Sunday Times''. Włoski korespondent John Follain (znany już ze swojej książki ,,City of secrets'' poświęconej zabójstwu na tle homoseksualnym w Gwardii Szwajcarskiej) stał się kolejnym sprawcą ,,przyjacielskiego ognia''.

,,Papież Benedykt XVI kieruje Watykanem i swoim 1,2 mld wiernych jak monarcha odcięty zupełnie od świata, zamknięty w swoim pałacu i wspomagany jedynie przez garstkę wybranych doradców''. Niewidzialny papież jest krytykowany otwarcie przez kardynałów za swój styl rządzenia – pisze Follain opierając się na informatorach watykańskich. ,,Wszyscy są zdestabilizowani, zarówno tradycjonaliści, jak i reformatorzy. Odnosimy wrażenie, że nikt nie trzyma steru…'' – to się mówi już głośno za murami Watykanu.

To nie koniec ,,przyjacielskiego ognia''… Kard. Walter Kasper posunął się znacznie dalej: ,,zostały popełnione błędy wewnątrz kurii''. Największe niezadowolenie wywołało wycofanie ekskomuniki dla bp. Williamsona i lefebrystów, a także nominacja o. Gerharda Marii Wagnera na biskupa Linzu pomimo jego kontrowersyjnej wypowiedzi, że huragan Katrina był karą boską dla Nowego Orleanu za aborcję, homoseksualim i prostytucję. ,,Wierni zaczynają czuć, że papież rządzi jak król. Nie konsultuje się z biskupami, odizolował się i nie słucha żadnych rad, które mogłyby go uchronić od błędów'' – powtarza Follain za Politim. ,,Zamiast spotykać się z ludźmi siedzi zamknięty w swoim apartamencie spędzając czas na czytaniu…''.

Niektórzy wolą określenie ,,bratobójczy ogień'' zamiast ,,przyjacielski ogień'' tłumacząc to tym, że ,,przyjacielski'' to niestosowny eufemizm, bo ,,nie ma nic przyjacielskiego w byciu zastrzelonym przez swoich''…

Pomiędzy ,,wrogim ogniem'' i ,,przyjacielskim ogniem'' Benedykt XVI na pewno znalazł się na linii ognia krytyki…

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 19:43, 28 Lis 2009    Temat postu:

Księża gwałcili dzieci. Kryli ich arcybiskupi

Nowy raport rządu Irlandii mówi o 46 duchownych pedofilach.

Trzech kolejnych arcybiskupów Dublina tuszowało skandale pedofilskie w archidiecezji, a większość księży udawała, że o niczym nie wie - wnioski
z raportu cytuje "Rzeczpospolita".
Trzech kolejnych arcybiskupów Dublina w latach 1940 - 1987 kryło przed policją postępowanie 46 księży.

W IRLANDII CO 10. KATOLICKI KSIĄDZ MA KOCHANKĘ >>>

Ksiądz James McNamee zgwałcił 20 chłopców i dziewczynek. Dzieci
zapraszał nad basen w swej rezydencji. Gdy przełożeni dowiedzieli się o tym, wysłali go do... żeńskiego zakonu - donosi BBC.
Jeszcze inny ksiądz, Donald Gallagher, napastował małe dziewczynki w konfesjonale.

Po spowiedzi umył ręce w miseczce wziętej z ołtarza. Choć zarzuty wobec niego pojawiły się już w 1970 roku, Gallagher kontynuował swoją pracę
z dziećmi i został kapelanem Szkoły dla Głuchoniemych św. Maryi Panny - czytamy na rp.pl.
KOŚCIÓŁ BANKRUTUJE PRZEZ PEDOFILÓW >>>

"Rekordzistą" był Noel Reynolds, ksiądz który w ośmiu dublińskich parafiach zgwałcił setkę dzieci.

Kolejne doniesienia o pedofilskich zwyczajach irlandzkiego kleru doprowadziły do sytuacji, że władze kościelne muszą ograniczać liczbę mszy w kościołach, bo brakuje księży - dodaje portal.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> "Moja prawda, Twoja prawda i g.... prawda " :) Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin