Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

HIPNOZA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> Zatrzymać się w biegu ... forum bardziej ... refleksyjne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 21:45, 19 Cze 2007    Temat postu: HIPNOZA

"Historia naukowego poznania hipnozy liczy już ponad sto pięćdziesiąt lat, a mimo to nie
uzgodniono dotąd powszechnie akceptowanej definicji tego zjawiska.


Niebywały rozwój zainteresowania hipnozą nastąpił podczas drugiej wojny światowej, a przyczyny tego były prozaiczne. Działaniom
frontowym towarzyszy zawsze poczucie krańcowego zagrożenia, więc słabsi psychicznie żołnierze często zapadają na tzw. nerwice
frontowe. Cierpią na bolesne skurcze mięśniowe, porażenia i amnezje. Psychiczny mechanizm tych nerwic, w większości nieświadomy,
polega na ucieczce od zagrożenia w chorobę (nerwice tego typu występują oczywiście i w czasie pokoju, służą ucieczce od stresów dnia
codziennego, problemów zawodowych czy rodzinnych). W toku działań wojennych, przy niedoborze lekarzy i miejsc szpitalnych,
niezbędne było poszukiwanie przyspieszonych form leczenia, hipnozę stosowano więc jako doraźną terapię. Powodzenie tej metody w
leczeniu nerwic wojennych wywołało falę entuzjazmu, jednak na drodze do jej upowszechnienia stał brak wyszkolonych w tym zakresie
specjalistów.


W latach pięćdziesiątych w wielu krajach powołano specjalne komisje do zbadania przydatności hipnozy w lecze-niu. Właściwie we
wszystkich raportach stwierdzono, że jest ona wartościową metodą pomocniczą w psychiatrii, a także może służyć do usypiania i
znoszenia bólu przy zabiegach chirurgicznych, stomatologicznych i przy porodach. Konsekwencją takiego stanowiska było zalecenie,
by ująć hipnozę w programie studiów medycznych oraz w podyplomowym szkoleniu lekarzy. Niestety, postulat ten nie został
zrealizowany. A szkoda, bowiem możliwości leczenia hipnozą są stosunkowo duże. Nie jest ona z pewnością panaceum, jednak w wielu
przypadkach skutecznie łagodzi objawy niejednokrotnie bardzo uciążliwe dla chorego.


ODRZUCIĆ NAŁÓG, LĘK I BÓL


Najbardziej spektakularne sukcesy odnotowano w terapii zespołu uzależnienia od alkoholu. Najczęściej wykorzystuje się tu hipnozę
jako element psychoterapii, sugerując uczucie wstrętu do alkoholu, a także redukując przymus picia. Niestety, wielu uzależnionych
zapomina, że nawet po wielu latach abstynencji pierwszy kieliszek najczęściej prowadzi do odnowienia nałogu. Dlatego nie można
mówić o wyleczeniu, a jedynie o uzyskaniu mniej lub bardziej trwałej abstynencji, której długość może być bardzo różna.

Liczne doniesienia o skutecznym zastosowaniu hipnozy przy leczeniu alkoholizmu budziły nadzieje na sukces hipnotycznej terapii
narkomanii.
Procedura terapeutyczna polega na kontrolowanym ograniczaniu dawek narkotyku podawanego pod hipnozą.
Zahipnotyzowanym sugeruje się silne działanie malejącej dawki narkotyku oraz wstręt i lęk przed nim. Wyniki stosowania tej metody są
jednak kontrowersyjne.
Po zakończeniu farmakoterapii połączonej z hipnotyzowaniem 25% pacjentów nie wróciło do nałogu przez 12
miesięcy, a przy zastosowaniu samej farmakoterapii 15%. Natomiast już w pierwszym miesiącu po zakończonej terapii do nałogu wracało
aż 45% osób nie leczonych hipnozą i 15% pacjentów hipnotyzowanych.

Także w przypadku nałogu nikotynowego wyniki terapii nie są wyraźnie zachęcające. Wielu palaczy oczekuje, że terapeuta bez ich
współpracy i wysiłku skutecznie zasugeruje im w stanie hipnozy odrzucenie papierosów. A gdy to nie następuje, palą dalej sami przed
sobą „rozgrzeszani", że skoro nawet hipnoza im nie pomogła... Niestety, podobne oczekiwania mają na przykład osoby jąkające się.
Dzięki hipnozie chcą bez żmudnych ćwiczeń pozbyć się dolegliwości męczącej ich nieraz przez wiele lat.

Hipnoza jest natomiast skuteczna w walce z fobiami. Umożliwia stopniowe wygaszanie niemiłych odczuć (np. lęku) i wzmacnianie emocji
pozytywnych. W hipnozie głębokiej, sugerując powrót aż do okresu życia poprzedzającego uformowanie się fobii, można ukształtować
odmienne reakcje na bodźce wyzwalające lęk. Natomiast płytka hipnoza działa w sposób zbliżony do relaksacji. Za pomocą
odpowiedniej sugestii uzyskuje się korzystne zmiany fizjologiczne u człowieka przeżywającego lęk ­ doraźne obniżenie ciśnienia krwi,
spowolnienie akcji serca i oddechu, poprawę perystaltyki jelit, a na zasadzie odruchu ­ uspokojenie psychiczne.

Hipnoza może też być skutecznie wykorzystana w walce z bólem. Pierwszym opisanym w literaturze naukowej eksperymentem ze
znieczuleniem hipnotycznym (nazywanym wtedy znieczuleniem magnetycznym) była próba w dniu 7 listopada 1820 roku,
przeprowadzona przez Du Poteta z 18-letnią dziewczyną, która w transie nie reagowała na bodźce bólowe. Pierwsze udokumentowane
badania naukowe nad wpływem hipnozy na doznania bólowe przeprowadził w 1843 roku J. Braid. Pacjentką była 24-letnia kobieta z
bolesnym ropniem, bojąca się jednak interwencji chirurgicznej. Braid zahipnotyzował chorą, a chirurdzy przecięli i oczyścili wrzód.
Jedyną reakcją pacjentki podczas operacji był trwający niecałą sekundę lekki okrzyk. Kobieta była rozluźniona i nie przejawiała żadnych
obronnych reakcji. Po obudzeniu nic nie pamiętała i dziwiła się, że ją zoperowano.

Według wielu lekarzy, obecnie uzasadnione jest zastosowanie hipnozy jako formy psychicznego przygotowania pacjenta do operacji.
Chodzi głównie o zmniejszenie napięcia emocjonalnego towarzyszącego oczekiwaniu na zabieg. W małym odsetku przypadków u osób
mogących zapaść w bardzo głęboki trans hipnotyczny można ją stosować także przy dużych operacjach. Jednak jest to bardzo
ryzykowne, gdyż nigdy nie ma pewności, czy chory niespodziewanie się nie rozbudzi z zasugerowanego snu.
Nietrudno sobie
wyobrazić, czym mogłoby to się skończyć przy operacji narządów wewnętrznych. Są jednak chirurdzy podejmujący takie ryzyko. Z
ciekawszych przypadków można przytoczyć cesarskie cięcie, amputację piersi, operację serca, wycięcie prostaty i usunięcie tarczycy
wykonane bez zastosowania znieczulających środków chemicznych. Niektórzy uważają, że hipnoza jest bardzo korzystna przy
operacjach plastycznych. Podczas rozległych zabiegów odtwórczych po zranieniu twarzy bądź w przypadku drutowania kości szczęki
pacjenci pod narkozą miewają trudności w oddychaniu, które nie występują przy hipnozie.

Hipnoza znalazła także zastosowanie w bezbolesnych porodach. I tak W. Werner, ginekolog i położnik, stwierdził, że w 175 porodach
prowadzonych przez niego przy zastosowaniu hipnozy ani razu nie zaszła konieczność zastosowania chemicznych środków
znieczulających, a ponadto żadne dziecko nie urodziło się w zamartwicy. Dzieje się tak, gdyż zahipnotyzowana matka oddycha
swobodnie, a ruchy parte wykonuje spokojnie i w sposób skoordynowany.

Nie dziwi też popularność tzw. hipnodontozy, stosowanej zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Dla wielu osób nie lubiących wizyt u
dentysty jest ona niezwykle atrakcyjna. Ma jednak poważną wadę. Zwykły zabieg kosztuje tam przeciętnie 50 dolarów, zaś pod hipnozą
jego cena waha się od 500 do 800 dolarów.

Skuteczność hipnozy zaobserwowano przy zwalczaniu bólów fantomowych. Niektóre osoby po amputacji uskarżają się na uporczywe
bóle w nie istniejącej już kończynie, której nie ustępują pod działaniem leków. Skuteczne są tylko akupunktura, hipnoza i niekiedy
zabiegi chirurgiczne polegające na przecięciu dróg nerwowych biegnących z kikuta do mózgu.

Opublikowano także wiele doniesień o hipnotycznym łagodzeniu cierpień u chorych na raka, a także o stosowaniu hipnoterapii w
migrenach nie ustępujących ani pod wpływem środków chemicznych, ani akupunktury. Niektórzy lekarze uzyskali w przypadku migren
do 40% wyleczeń, a złagodzenie bólu i zmniejszenie jego częstotliwości u dalszych 30% pacjentów.

Są i inne zastosowania hipnozy: leczenie bezsenności, nadciśnienia, zaburzeń układu trawiennego, takich jak wymioty, biegunki,
skurcze przełyku, owrzodzenia.
Ogólnie można powiedzieć, że hipnoza jest najbardziej skuteczna przy schorzeniach o podłożu
psychosomatycznym, np. moczeniu nocnym, alergii, łuszczycy, wędrujących bólach, przewlekłym przemęczeniu.

CZY MOŻNA ZASZKODZIĆ?


Nie zawsze jednak użycie hipnozy prowadzi do sukcesu terapeutycznego. Z wielu powodów: po pierwsze, niepodatności pacjenta na
hipnozę (generalnie im człowiek starszy, tym mniej podatny, a kilkanaście procent osób w ogóle nie jest wrażliwych na ten rodzaj
sugestii), po drugie, przecenianie możliwości tej metody, i to zarówno przez hipnotyzera, jak i pacjenta, wreszcie po trzecie, błędów
popełnionych w samym procesie leczenia. Aby zminimalizować liczbę niepowodzeń, należy przestrzegać kilku zasad równoznacznych z
odpowiedzią na następujące pytania: kto może hipnotyzować?, kogo i w jakich warunkach wolno hipnotyzować?, jakie są
niebezpieczeństwa hipnozy związane zarówno z jej specyfiką, jak i nieumiejętnym lub nieetycznym wykorzystaniem?, jakie są
ograniczenia jej medycznych zastosowań?

Odpowiadając na nie, przede wszystkim należy stwierdzić, że wszelkie czynności o charakterze medycznym mogą wykonywać wyłącznie
osoby o udokumentowanych w tym zakresie kwalifikacjach.
Jeżeli chodzi o stosowanie hipnozy, trafnie ujął to zagadnienie krakowski
psychiatra prof. Jerzy Aleksandrowicz: Abstrahując od sprawy uczciwości, istotnej wobec możliwości wprowadzenia hipnotyzowanego
w błąd, bardzo kontrowersyjna jest sprawa wymagań w zakresie kwalifikacji hipnotyzującego. Wydaje się, że tak samo jak w przypadku
przepisywania leków, również gdy idzie o hipnozę, uprawnienia powinny zostać ograniczone do tych grup zawodowych, które
dysponują odpowiednią wiedzą o człowieku.

Stosowanie hipnozy przez niefachowców, dziennikarzy, chemików itp., nawet jeśli przeszli oni najwyższe przeszkolenie w tym zakresie,
budzi ogromne wątpliwości.
Same techniczne umiejętności hipnotyzowania nie stanowią o kompetencji, ponieważ nawet przy najlepszej
woli i rzetelności hipnotyzerzy amatorzy nie mają wystarczającej wiedzy o tym, kiedy ich oddziaływanie może pomóc, a kiedy zaszkodzić.
I wszystko jedno, czy przedmiotem ich zabiegów są osoby zdrowe, czy chore, mogą oni wyrządzić niepowetowane szkody.

Istotne znaczenie wiedzy psychologicznej i psychopatologicznej powoduje, że najbardziej predestynowani do stosowania hipnozy są
psychiatrzy i psycholodzy kliniczni,
czemu sprzyjają możliwości doskonalenia się tych specjalistów w zakresie psychoterapii. Jednak
jeśli lekarze innych specjalności opanują niezbędną wiedzę do stosowania hipnozy, to mogą także tą metodą nieść pomoc swoim
pacjentom, jednak wyłącznie w ramach swoich kompetencji zawodowych wynikających z posiadanej specjalizacji i wiedzy. Oznacza to,
że chirurg stosuje ją przy swoich zabiegach, psycholog podczas psychoterapii, alergolog przy leczeniu alergii. Nigdy zaś odwrotnie.
Istnieje także możliwość pracy zespołowej. Wyszkolony hipnotyzer może współpracować z lekarzem podczas jego działań
terapeutycznych, wprowadzając pacjenta w stan hipnozy i podając mu sugestie uzgodnione z lekarzem prowadzącym terapię.

Tak wygląda formalnoprawna strona tego zagadnienia, jednak ci, którzy interesują się hipnozą, chcą wiedzieć jeszcze coś więcej ­ czy
każdy może posiąść zdolność hipnotyzowania, czy też potrzebne są do tego szczególne cechy osobowości? Odpowiedź na to pytanie
jest prosta
. Zdolność hipnotyzowania to wiedza plus techniczne umiejętności. Żadne zdolności „nadprzyrodzone" nie są do tego
potrzebne, choć oczywiście ze względu na sposób bycia, wygląd i inne cechy jeden hipnotyzer ma większy wpływ na pacjentów, inny
mniejszy.

Stosując hipnozę, należy bezwzględnie przestrzegać zasady, aby schorzenie, na które cierpi pacjent, nie było przeciwwskazaniem do jej
stosowania. Bardzo niskie ciśnienie krwi, schorzenia układu oddechowego i krążenia objawiające się napadowo (np. astma), a także
psychozy wykluczają ten sposób leczenia.
Nie ma wątpliwości także co do tego, że nieumiejętne prowadzenie leczenia pod hipnozą
może zaszkodzić zdrowiu zahipnotyzowanego. Jednak niebezpieczeństwo to nie wynika ze specyfiki tej metody, a tylko z niekompetencji
lub nierzetelności hipnotyzera.

Na paradoks zakrawa fakt, że zjawisko, które z powodzeniem stosuje się w praktyce medycznej, do dziś nie doczekało się
satysfakcjonującej definicji. Obecnie w podejściu do hipnozy dominują dwie tendencje. Pierwsza traktuje hipnozę jako zmieniony stan
świadomości, wywołany sztucznie przez podanie sugestii. W tym stanie można wywołać wiele specyficznych zjawisk [patrz ramka
Zjawiska występujące
w stanie hipnozy], a wpływ hipnozy nie kończy się wraz z ustaniem oddziaływania hipnotyzera, co wykorzystuje się chociażby w terapii
uzależnień.

Druga tendencja skłania się do traktowania hipnozy jako mniej lub bardziej nieświadomego odegrania zasugerowanej roli lub wręcz jako
artefaktu eksperymentalno-pojęciowego. Zdaniem zwolenników takiego sposobu definiowania, nie ma w tym zjawisku nic, czego nie
można by uzyskać w normalnym stanie czuwania pod wpływem odpowiednich procedur motywacyjnych.

Żadne obiektywne badanie mózgu, na przykład elektroencefalografia czy rezonans magnetyczny, nie uporało się dotąd z rozwikłaniem
zagadki hipnozy.


Zjawiska występujące w stanie hipnozy


U zahipnotyzowanej osoby można wywołać wiele ciekawych zjawisk. Często stosowanym, a przy tym efektownym sposobem
pogłębiania stopnia zahipnotyzowania jest wywoływanie halucynacji. Badany widzi, słyszy lub czuje osoby, przedmioty, zjawiska,
których obiektywnie nie ma, albo przeciwnie ­ nie widzi, nie słyszy i nie czuje bodźców obiektywnie działających. Może to być np.
nadwrażliwość jednej ręki, zapalenie się lampy nie włączonej do sieci elektrycznej, dźwięk dzwonka.


Halucynacje można oczywiście także wywołać podczas hipnozy zbiorowej. Jest sprawą dyskusyjną, czy są nią niektóre praktyki
Azjatów. Na przykład fakirzy indyjscy potrafią zasugerować widzom, że wdrapują się do nieba po linie rzuconej przez siebie w górę, a
następnie schodzą, tylko że w kawałkach, tzn. ręce, nogi, tułów, głowa niezależnie od siebie. Włączona w tym czasie kamera rejestruje
obraz nieruchomo siedzącego fakira, wpatrującego się w widzów.


Sugestie wpływają także na funkcje motoryczne. Estradowi hipnotyzerzy demonstrowali często tzw. most kataleptyczny. Polega on na
tym, że zahipnotyzowana osoba karkiem wspiera się o oparcie jednego krzesła, a piętami o oparcie drugiego. Jest ona tak usztywniona,
że można stanąć na jej klatce piersiowej, nie powodując ugięcia zawieszonego ciała. Jednak, jak wskazuje praktyka, most kataleptyczny
potrafi wykonać wielu ludzi bez hipnozy.

Zahipnotyzowanemu można sugerować katalepsję sztywną lub woskowatą. W pierwszym typie katalepsji sugerujemy sztywność ciała
lub pewnej jego części. W woskowatej natomiast pozostanie bez ruchu w nadanej przez hipnotyzera pozycji (zahipnotyzowany może
przez wiele godzin stać na przykład z uniesionymi do góry rękami, nie zdradzając objawów zmęczenia).

Często bywa skuteczna sugestia większej sprawności i wydolności. Dowodzi tego następujący eksperyment. Osobę badaną prosi się o
ściskanie z całej siły rączki dynamometru w takt uderzeń metronomu. Siła nacisku jest rejestrowana. Normalnie wyniki pogarszają się
bardzo szybko. Pod hipnozą, po odpowiedniej sugestii, zmęczenie pojawia się o wiele później. Sugestia hipnotyczna może oczywiście
dotyczyć nie tylko prostych ruchów. Może także wpływać na wykonanie skomplikowanych czynności.

Natomiast nawet w najgłębszej hipnozie nie istnieje możliwość podniesienia poziomu intelektualnego badanego, nie można również
spotęgować jego indywidualnych uzdolnień ani zmusić do zrobienia czegoś, czego nie chce, np. kazać mu kogoś zabić.
W pewnym
zakresie można wpływać na zachowanie się zahipnotyzowanego po wyjściu z transu. Umożliwia to zastosowanie tzw. sugestii
pohipnotycznej, czyli podanie polecenia, aby po pewnym czasie od zakończenia hipnozy lub na określony sygnał pacjent wykonał
określone sugestią czynności. Jeśli zasugeruje się, żeby zapomniał dodatkowo zdarzenia z okresu hipnozy, reakcja taka staje się niemal
automatyczna. I nawet jeśli jest irracjonalna, dana osoba ją realizuje, a potem stara się znaleźć racjonalne motywy jej wykonania.
Sugestie pohipnotyczne są skuteczne nawet długo po hipnozie. Znany psycholog G. Estrabroocks wspomina przypadek człowieka, dla
którego sugestia pohipnotyczna nie straciła siły po upływie dwudziestu lat.

Jak hipnotyzujemy


Przede wszystkim hipnotyzer w czasie rozmowy wstępnej przedstawia cel badania i efekty, jakie zamierza osiągnąć. Następnie prosi, aby
badany położył się na leżance lub usiadł w fotelu i skoncentrował wzrok na jakimś konkretnym punkcie (plamka na ścianie, kryształowa
kula, palce hipnotyzera itp.). Z kolei hipnotyzer rozpoczyna podawanie odpowiednich sugestii typu: rozluźnij się, twoja prawa ręka jest
ciężka, twoja lewa ręka jest ciężka, zamknij oczy itp. Niezbędnym warunkiem wprowadzania w trans hipnotyczny jest znieruchomienie i
skoncentrowanie się na sugestiach wypowiadanych przez hipnotyzera. Wyprowadzając badanego z transu hipnotycznego ­ mówiąc w
uproszczeniu ­ podajemy mu sugestie odwrotne od podanych i przyjętych wcześniej. Poza tym sugerujemy, że będzie się czuł dobrze i
będzie wypoczęty.


W hipnozie opartej na sugestiach snu aktywność pacjenta jest ograniczona. Nie podejmuje on własnych działań. Na polecenia reaguje
niemal automatycznie, wykonuje je z charakterystyczną powolnością i opóźnieniem.
Jeżeli nie zostanie pobudzony sugestią, pozostaje
nieruchomy. Hipnoza trwa dopóty, dopóki hipnotyzer nie wyprowadzi badanego ze snu hipnotycznego. Czas trwania hipnozy jest
uzależniony od celu seansu. Przy hipnozie terapeutycznej nie przekracza zwykle pół godziny.

Istnieje ponadto metoda stopniowania sugestii na jawie. Przy tej metodzie nie stosuje się sugestii snu, nie wprowadza się atmosfery
odprężenia, wygody i monotonii. Hipnotyzer występuje w bardziej aktywnej i autorytatywnej roli. Jego sugestie wyzwalają np. coraz
większy lęk.

W hipnozie na jawie pacjent jest normalnie aktywny i ruchliwy. Żywo i szybko reaguje na sugestie. Często nie ma poczucia znajdowania
się w zmienionym sugestią stanie świadomości. Toteż zdumiewają go wywoływane przez hipnotyzera halucynacje czy też sugestie,
którym nie jest w stanie się oprzeć.


Wszystkie techniki hipnotyzowania po odpowiedniej adaptacji nadają się do hipnozy zbiorowej."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Edi 2



Dołączył: 14 Cze 2007
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ???

PostWysłany: Śro 5:20, 20 Cze 2007    Temat postu:

Witam.
W 51 to bardzo ciekawe niestety w promieniu 100 km od miejsca mojego zamieszkania nie znajdę fachowca w tej dziedzinie ,tak myślę. Ostatnio rozmawiałem z lekarzem gdzie poddałem się kompleksowym badaniom ot tak dla własnej wiedzy wbrew pozorom zdrowie mam znakomite jak na swój wiek .mimo wszystko zasugerował rzucić palenie zrobił to tak obrazowo że przekonał mnie do jednego nałóg wcale nie siedzi gdzieś w organizmie ale w psychice wystarczy mózgowi powiedzieć dość i to wszystko, nie mam sumieniu tego robić Twój post o leczeniu między innymi nałogów byłby znakomitym sposobem. Przyznam jednak że w stanie hipnozy nie bywam nawet na imieninach. no może czasem jestem w stanie przypominającej ten stan ale daleko mi do utarty świadomości.
Miłego dnia kolego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 10:17, 20 Cze 2007    Temat postu:

Doradzam ostrożność Ed z tym rzucaniem ...palenia bo ze stresu możesz dostać ....zawału Razz

Pozdrawiam Łapka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
xcezarionx



Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:34, 20 Cze 2007    Temat postu:

22 lata temu zostałem skutecznie "zahipnozowany"...Od tej pory egzystuję jako zombie, posłusznie wykonując polecenia nadzorczyni i jej pomocniczek...I słuchaj tu człeku porad "medycznych"...he he he....
Pozdrawiam. /qrna, a może by jaka forma autohipnozy jako antidotum?.../


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 21:55, 20 Cze 2007    Temat postu:

Wielu wybitnych uczonych, było nałogowymi palaczami tytoniu. Namiętnym palaczem fajki był
od młodości sławny Carl Gauss. Podczas studiów w Getyndze zaprzyjaźnił się z Farkasem Bolyai (ojcem Jánosa, sławnego współtwórcy
geometrii nieeuklidesowej). Gdy po ukończeniu studiów mieli się rozstać, dla przypieczętowania przyjaźni ofiarowali sobie nawzajem
fajki i przyrzekli je codziennie zapalać o określonej porze. Podobno zwyczaj ten pielęgnowali do końca życia.

Rzadko rozstawał się z fajką John Dalton, który wręcz uważał, że brak skłonności do tytoniu jest poważną wadą człowieka. Namiętnymi
palaczami fajki byli współtwórcy mechaniki kwantowej Erwin Schrödinger i Wolfgang Pauli, Ernest Rutherford, który zapoczątkował
fizykę jądrową, a także sławny Robert Oppenheimer, choć ten ostatni równie często sięgał po papierosy, które palił stale podczas
wykładów.

Nałogowym fajczarzem był Niels Bohr. O jego zabawnych perypetiach z fajką można przeczytać w licznych biografiach uczonego i
wspomnieniach współpracowników. Charakterystyczne dla Bohra było to, że miał nieustanne kłopoty z „uruchomieniem" swej fajki.
Kiedy bowiem zapalił już zapałkę i zbliżał do cybucha, by rozżarzyć tytoń, przychodziła mu do głowy jakaś nowa idea, którą chciał się
natychmiast podzielić z rozmówcą. Zastygał więc z palącą się zapałką w ręku, aż zgasła lub zaczynała go parzyć w rękę. Brał więc nową
zapałkę i zabawa zaczynała się od nowa. Świadomi tych kłopotów, współpracownicy Bohra przy każdej okazji obdarowywali go
największymi pudełkami zapałek, których mu stale brakowało, bo zużywał ich tysiące.

Kiedy zaproszono Bohra do odwiedzenia Japonii, pojechał tam z żoną Margrethe i synem Hansem przez Stany Zjednoczone, a potem
Hawaje, skąd miał udać się statkiem w dalszą podróż. W drodze samochodem z hotelu do portu w Honolulu nadarzyło się jednak tyle
ciekawych widoków, że Bohr, obojętny na nalegania żony, nie mógł sobie odmówić przystanków, by je sfilmować. Przyjechali więc na
nadbrzeże już w ostatniej chwili. Żona z synem od razu weszli na statek, a Bohr biegał po trapie, wnosząc kolejno liczne bagaże. Mimo
ponagleń ze strony służby portowej wielokrotnie się zatrzymywał i próbował ­ mało skutecznie ­ zapalić trzymaną w ustach nabitą
tytoniem fajkę. Kiedy zużył pudełko zapałek i wreszcie zaczął wchodzić na statek z ostatnią walizą, obserwujący zdarzenie policjant
portowy wykrzyknął: Jest Pan najbardziej dziwacznym facetem, jakiego kiedykolwiek widziałem! Ten „komplement" tak się spodobał
Bohrowi, że chętnie z rozbawieniem opowiadał o tej przygodzie.

Nikotyna zwiększa przepływ cukru do komórek mózgowych, które go potrzebują, zwłaszcza przy wytężonej pracy. Bohr pracował
umysłowo niezwykle intensywnie, stąd może odczuwał stałą potrzebę palenia fajki. Ale skoro tytoń w niej rzadko się żarzył, ciągnęło go
do słodyczy, które uwielbiał i nazywał „energią potencjalną". Współpracownicy Bohra z jego młodych lat wspominali, że podczas
wielogodzinnych z nim dyskusji naukowych musiały być częste przerwy, podczas których biegano do pobliskiego sklepu po tytoń i
czekoladę. Potem o zaopatrzenie uczonego troszczyła się wierna sekretarka Sophie Hellman. Stale dbała o to, aby żadne pudełko z
czekoladkami lub cukierkami w gabinecie Bohra nie zostało opróżnione. Znała nawet przemyślne kryjówki, w których Bohr chował
słodycze przed również uwielbiającymi je synami.

Namiętnym palaczem był także Albert Einstein. W młodości palił przeważnie cygara, zresztą liche. Potem zaczął palić fajkę i bardzo się do
niej przywiązał. Podobno nie wypuścił jej z rąk nawet wtedy, gdy pewnego razu wywróciła się jego żaglówka i wpadł do wody. Wśród
licznych, także dziwacznych, wyróżnień i honorów Einsteina znalazło się dożywotnie członkostwo Klubu Palaczy Fajek w Montrealu.
Przyjmując to wyróżnienie, Einstein miał powiedzieć, że: Palenie fajki zapewnia spokojny i obiektywny osąd spraw ludzkich.

Nadużywanie tytoniu odbiło się w końcu na zdrowiu uczonego, któremu lekarze zalecili ograniczenie palenia. Einstein jednak próbował
stale obchodzić te zalecenia. Często więc odbywała się taka wymiana słów między nim a jego żoną Elsą:

­ Albercie, i znów zapalasz fajkę.

­ Ależ to dziś moja pierwsza! ­ odpowiadał najczęściej Einstein.

­ Nie oszukuj, sama widziałam, że to już chyba czwarta!

­ Ależ skąd ­ bronił się Einstein. ­ No, może to nie pierwsza, ale najwyżej druga fajka. Przecież nie powiesz, moja droga, że jesteś ode
mnie lepsza w matematyce.

Abraham Pais wspomina zabawny incydent, którego był świadkiem. Było to w 1948 roku w Princeton, w czasie gdy przyjechał tam na
pewien czas Niels Bohr. Jego pokój w instytucie sąsiadował z pokojem Einsteina, który od wyjazdu z Niemiec w 1933 roku był
zatrudniony w tamtejszym Instytucie Studiów Zaawansowanych.

Bohr miał zwyczaj głośnego myślenia w towarzystwie swoich współpracowników. Tym razem poprosił więc Paisa, żeby notował jego
sentencje. Najczęściej jednak zdarzało się, że Bohr chodził długo po pokoju, mrucząc wielokrotnie pod nosem jakieś słowo, podczas gdy
zastanawiał się nad sformułowaniem swych myśli. Tego dnia Bohr wprost biegał po pokoju, mrucząc: Einstein, Einstein... Potem
podszedł do okna, zapatrzył się na rozciągający się stamtąd widok, nie przestając powtarzać: Einstein, Einstein.

W tej właśnie chwili cichutko otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł na palcach Einstein. Zobaczywszy Paisa położył palec na ustach i
z uśmiechem zaczął się skradać do stolika, gdzie stało pudełko Bohra z jego tytoniem do fajki. W tym okresie stan zdrowia Einsteina był
już tak zły, że lekarze zabronili mu w ogóle kupować tytoniu. Ale niezdolny do pokonania nałogu Einstein doszedł do wniosku, że
owszem, zabroniono mu tytoń kupować, ale nikt jeszcze nie zakazał mu go kraść. Właśnie w tym celu zajrzał do pokoju Bohra.

Pais siedział nieruchomo, a nieświadomy niczego Bohr nadal powtarzał: Einstein, Einstein... W pewnym momencie nagle się odwrócił i
zamarł ze zdziwienia, stanąwszy twarzą w twarz z Einsteinem, bo wyglądało to tak, jakby wywołał go mruczeniem jego nazwiska. Za
moment wszyscy wybuchnęli śmiechem, kiedy Einstein wyjaśnił gospodarzowi cel swojej nie zapowiedzianej wizyty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
egoista99



Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:11, 28 Gru 2010    Temat postu:

Praktycznie jesli trochę umiesz hipnotyzowac mozna wprowadzić w tarns
każda osobę w mniej niz sekunde...ale jest to nieetyczne...
Zresztą to odbywa sie praktycznie codziennie...kup tę pastę, kup tę pastę...A pozniej łapiesz sie ze kupiles paste mimo ze jej nie lubisz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> Zatrzymać się w biegu ... forum bardziej ... refleksyjne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin