Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uczmy się ... polityki
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce???
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 22:36, 27 Lut 2008    Temat postu: Uczmy się ... polityki

Jako dziesiąty kraj Unii Europejskiej uznamy dziś niepodległe Kosowo. Ale miejsce w tym rankingu nie ma żadnego znaczenia. Od wielu miesięcy było jasne, że któregoś dnia zdominowana przez Albańczyków prowincja oderwie się od Serbii. Jednak gdy stało się to w końcu 17 lutego, w Warszawie zapanował zamęt. Rząd za niepodległością Kosowa, a prezydent przeciw.


Tydzień zajęło naszym władzom ustalenie, że w sprawie Kosowa to jednak rząd ma decydujący głos i nowe państwo musimy uznać, bo tego oczekują nasi partnerzy z USA i UE. Wówczas obudziły się i koalicja, i opozycja: - Jak to zrobić, żeby nie urazić Serbii, z którą mamy dobre stosunki dyplomatyczne? Szkoda, że tak późno.

Można powiedzieć: po co się spieszyć? Nie mamy przecież na Bałkanach strategicznych interesów ani też powodów, by drażnić Serbię. Polityka zagraniczna musi jednak być zrozumiała dla naszych partnerów. I mieć styl. Zwłaszcza jeśli ma się ambicje, by być ważnym graczem w Unii Europejskiej.

Wśród państw Wspólnoty, które zapowiadały uznanie niepodległego Kosowa, lecz nie chciały się z tym spieszyć, najrozsądniej zachowała się Holandia. Polska mogłaby się od niej sporo nauczyć.

Zaraz po ogłoszeniu secesji przez Prisztinę szef niderlandzkiej dyplomacji Maxime Verhagen powiedział, że jego kraj najpierw poczeka na nową konstytucję Kosowa, przypatrzy się przestrzeganiu praw człowieka i ochronie mniejszości serbskiej, a potem podejmie decyzję o uznaniu nowego państwa. Holandia tym samym zdobyła się na piękny i - co ważniejsze - nie wyłącznie pusty gest wobec mieszkających w Kosowie Serbów. Haga nie oglądała się na to, czy będzie szóstym, czy 24. państwem UE, które uzna niepodległość nowego bałkańskiego kraju. Postawiła sensowne warunki i dała jasno do zrozumienia, że po ich spełnieniu uzna suwerenność Prisztiny. Rozsądnie stanowisko z szacunkiem przyjęli więc także kosowscy Albańczycy.

Holendrom, których rodak Pieter Feith od kilku tygodni czuwa nad całą misją Unii Europejskiej w Kosowie i będzie nadzorował powstawanie nowego kraju, niemal udało się pogodzić ogień z wodą. Po takich gestach poznaje się klasę dyplomacji.

Szkoda, że nie naszej.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 20:44, 11 Mar 2008    Temat postu:

TRYBUNA

Pożytki z referendum


Polak, Węgier – dwa bratanki...

Płatne studia i płatna służba zdrowia, to jak wiadomo, najlepszy sposób na finansowanie uniwersytetów, szpitali i przychodni. To także remedium na dziurę budżetową i przejaw nowoczesnego myślenia, powiew wielkiego świata. Wszyscy pragniemy jak kania dżdżu opłat za wizytę u lekarza i pobyt w szpitalu, a także czesnego na studiach! Wszyscy oprócz kliku niereformowalnych „komuchów”, niedobitków ze związków zawodowych i innych reliktów socjalizmu. Nie dawno do tych reliktów dołączyli też Węgrzy, no może nie wszyscy, ale jakieś 85 proc.

Ale żarty na bok, teraz będzie na serio. Z węgierskiego referednum w sprawie zniesienia opłat za wizytę u lekarza, pobyt w szpitalu i za naukę w szkołach wyższych, płynie kilka poważnych wniosków. Po pierwsze dla strategii lewicy – węgierscy socjaliści premiera Ferenca Gyurcsany’ego realizowali prawicowy program, niedopuszczalny dla żadnego rządu lewicy. Wprowadzając czesne na studiach i opłaty za opiekę medyczną, choćby tylko symboliczne, sprzeniewierzyli się idei państwa socjalnego i opowiedzieli się za modelem, w którym bogaty niszczy biednego, a silny zjada słabego. Tak jak w każdej sytuacji, gdy lewica bawi się w obrońców rynku, socjaliści dali się zajść prawicy z lewej flanki. To opozycyjna partia Fidesz mogła się ubrać w szatki „obrońców ludu” i wywalczyć referendum, które wygrała. Przy czym należy dodać, że wprowadzenie na Węgrzech płatnych studiów i płatnej służby zdrowia nie było wcale wielkim dobrodziejstwem dla dziurawego budżetu państwa. Jak podaje PAP w 2007 roku wpływy z opłat za usługi medyczne wyniosły ok. 15,2 miliardów forintów, a w roku bieżącym dadzą 20-21 mld, czyli nieznaczny odsetek wszystkich wydatków budżetowych sięgających 13,8 bilionów. Czyli realne korzyści są niewielkie, a symboliczne znaczenie – ogromne. Podobnie jak w przypadku obcięcia przez rząd SLD-UP dotacji dla barów mlecznych, czy ulg na przejazdy dla studentów.

W taki oto sposób partia Gyurcsany’ego odrabia spoźnioną lekcję, którą skończyła się oblanym egzaminem w wielu krajach, np. w Polsce i w Niemczech. W obu tych krajach lewica, która zajęła się cięciami socjalnymi w budżecie, czy liberalizacją kodeksu pracy, dostała po łapach od wyborców, przy czym w Niemczech była to porażka, a w Polsce miazga. Tam i tu reakcją na przegrane wybory były hasła powrotu do korzeni i skrętu na lewo. Stało się jasne, że próba nawrócenia lewicy na neoliberalizm, w stylu „trzeciej drogi” Blaira, czy „nowego centrum” Schroedera, jest samobójstwem. W tym sensie, węgierska partia socjalistyczna, choć bardzo chciałaby uchodzić za nowoczesną lewicę, jest głęboko archaiczna, jest w ogonie lewicy.

I jeszcze – lekcja dla LiD-u. Na Węgrzech przed laty spełniło się marzenie niejednego polskiego socjaldemokraty – doszło do „historycznego kompromisu” między „postkomunistami” a liberałami wywodzącymi się z dawnej antykomunistycznej opozycji. Efektem była właśnie ta nieszczęśliwa polityka socjalistyczno-liberalnego rządu. Jeśli LiD, czyli sojusz lewicy i liberalnego centrum, przetrwa, lub jeśli w przyszłości powstanie w Polsce rząd centrowo-lewicowy, nie może dojść do tego, że lewica tak się zachwyci koalicjantem, że przejmie cały jego liberalny program.
Na koniec – referendum. To świetnie, że na Węgrzech zapytano ludzi, czy chcą platnych szpitali i uniwersytetów. W Polsce politycy boją się referendów. Nikt nie pytał społeczeństwa ani o kwestie aborcji, ani konkordatu, ani o kartę Praw Podstawowych, ani o wybór modelu transformacji ustrojowej. I pewnie rząd Tuska ani myśli, aby zapytać nas, czy chcemy podatku liniowego, jenomandatowych okręgów wyborczych, urynkowionej oświaty i służby zdrowia. W Polsce wszystko usiłuje się przepchnać podstępnie, tylnymi drzwiami. Już czas, żeby z tym skończyć. Think Think Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 22:13, 20 Kwi 2008    Temat postu:

Ruszyły zajęcia w Szkole Liderów Politycznych

kupa smiechu kupa smiechu kupa smiechu


W Wyższej Szkole Europejskiej ruszyła w niedzielę podyplomowa Szkoła Liderów Politycznych. Jej pomysłodawca, były premier RP Kazimierz Marcinkiewicz mówił do studentów, że polityka to służba, zmienianie i porządkowanie świata.




Rektor WSE im. ks. J. Tischnera. poseł PO Jarosław Gowin podkreślił, że Szkoła Liderów Politycznych w Krakowie ma kształcić nowe elity polityczne.

"Chcemy przyłożyć rękę do powstania nowej klasy, nowego pokolenia polityków w Polsce. Takiego pokolenia, które będzie umiało uprawiać politykę w sposób profesjonalny i skuteczny" - powiedział Gowin. "Chcemy też przekazać wam nasze najgłębsze przeświadczenie, że na dłuższą metę politykę da się uprawiać skutecznie tylko w oparciu o wartości" - dodał. kupa smiechu

Kazimierz Marcinkiewicz, podczas wykładu inauguracyjnego mówił studentom, że polityka to gra zespołowa, służba, profesjonalizm, sztuka komunikacji, a polityk musi mieć charakter kupa smiechu kupa smiechu kupa smiechu - mieć cel i potrafić do niego dążyć. Jak zaznaczył polityka w państwie nie jest dawaniem obywatelom tego, co oni chcą osiągnąć i błędem jest pojmowanie polityki jako zmiany świata w raj. Rolling Eyes

"Polityka to zmienianie i porządkowanie świata. To zmienianie czy porządkowanie to jest przede wszystkim regulowanie, regulowanie gospodarki i procesów społecznych po to, by mogły swobodnie, ale z zachowaniem zasady dobra wspólnego, rozwijać się. To tworzenie warunków, by ludzie mogli zmieniać świat wokół siebie tak, jak chcą" - mówił Marcinkiewicz. kupa smiechu
Rolę polityka były premier RP przyrównał do ogrodnika, który dba o to, by rośliny w jego ogrodzie mogły się rozwijać, ale to nie on je stworzył i nie on jest najważniejszy.

Pytany przez studentów o swoją sytuację, Kazimierz Marcinkiewicz mówił, że na razie nie widzi możliwości powrotu do polityki, choć nie może też powiedzieć, że nigdy tego nie zrobi.

Pierwszy rocznik Szkoły Liderów Politycznych to 40 osób z całej Polski, w tym osiem kobiet. W tym gronie są radni różnych szczebli samorządu, asystenci polityków, ludzie z doświadczeniem w biznesie.

Jak podkreślał Marcinkiewicz, zajęcia w tej szkole mają prowadzić do poznania praktyki politycznej, a nie wiedzy książkowej. "Absolwenci powinni mieć głód wiedzy, zdobywania nowych umiejętności" - mówił b. premier. Jak zapewniał, Szkoła Liderów Politycznych ma nie być szkołą partyjną. Nie będą też miały znaczenia sympatie, doświadczenia polityczne studentów czy ugrupowania, z jakimi obecnie są oni związani.

Podczas dwóch semestrów od ekspertów i doświadczonych polityków studenci mają się uczyć m.in. jak zarządzać instytucjami publicznymi, negocjować i rozwiązywać konflikty, kształtować wizerunek polityczny. Zaplanowano też zajęcia z ekonomii politycznej, komunikacji medialnej i etyki w działalności publicznej.

Wykładowcami lub gośćmi szkoły mają być m.in.: Adam Bielan, Michał Boni, Konrad Ciesiołkiewicz, Rafał Dudkiewicz, Grażyna Gęsicka, Paweł Kowal, Kazimierz Marcinkiewicz, Jan Rokita, Grzegorz Schetyna i Radosław Sikorski.

Jarosław Gowin powiedział dziennikarzom, że żałuje iż w gronie wykładowców nie ma Jarosława Kaczyńskiego. "Żałuję też okoliczności, w jakich doszło do jego wycofania się. Mam nadzieję, że w przyszłości pan premier zgodzi się dołączyć do grona wykładowców" - powiedział dziennikarzom Gowin.

Studenci szkoły oczekują pozyskania "nowych doświadczeń, nowej wiedzy" - mówił Jacek Jatkiewicz z Warmii i Mazur. "Jesteśmy pierwszym rocznikiem, w pewnym sensie królikami doświadczalnymi, często tak wychodzi, że część z nas dostanie przepustkę do tej wielkiej polityki, o ile będzie chciała" - dodał.

"Chciałbym nabrać ogłady, oszlifować to poprzez spotkania z bardzo ciekawymi i barwnymi postaciami politycznymi" - mówił Adam Chodziński z Białej Podlaskiej. "Sama szkoła nie otworzy nam drzwi do kariery. Ale to, że jesteśmy tutaj, doda nam pewności siebie i ogłady" - zaznaczył.

Zdaniem studentów, w przyszłości procentować mogą zawarte w szkole znajomości, Razz Razz Razz a dla części osób ta uczelnia jest wstępem do przyszłej walki o władzę.

Studia kosztują 6,5 tys. zł. Część osób otrzymała stypendia w wysokości 5 tys. zł. Zajęcia odbywać się będą w weekendy oraz w ramach szkoły letniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rumcajs



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:17, 20 Kwi 2008    Temat postu:

pomysł jak zwykle nie jest nowy.

kiedyś kształcono kadre na administracji publicznej słusznie uwazając,że polityk nie zna się na rządzeniu rządzi administracja publiczna

i co?

i dupa mosci panwoie

a pomysł pana M, wyzutego i skopanego przez "braci mniejszych bliźniaczych" jest po prostu szansą aby nie iść w niebyt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 22:21, 20 Kwi 2008    Temat postu:

Rumcajs napisał:


a pomysł pana M, wyzutego i skopanego przez "braci mniejszych bliźniaczych" jest po prostu szansą aby nie iść w niebyt.


Dla mnie to zwykła ... hucpa, ale ciekawią mnie te ..stypendia, kto je ufundował i dlaczego?
Czyżby wspomniani pierwsi studenci byli aż takimi ... gołodupcami? Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rumcajs



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:27, 20 Kwi 2008    Temat postu:

w51 napisał:
Rumcajs napisał:


a pomysł pana M, wyzutego i skopanego przez "braci mniejszych bliźniaczych" jest po prostu szansą aby nie iść w niebyt.


Dla mnie to zwykła ... hucpa, ale ciekawią mnie te ..stypendia, kto je ufundował i dlaczego?
Czyżby wspomniani pierwsi studenci byli aż takimi ... gołodupcami? Think


przecież jeśli semestr ma kosztowac 6 tys. a rzeczywisty koszt kształcenia wynosiłby 4 tys, to 2 studentów opłaca studia trzeciemu.

to mi trochę pzypomina systemy argentyńskie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 22:33, 20 Kwi 2008    Temat postu:

Rumcajs napisał:
to mi trochę pzypomina systemy argentyńskie


A mnie raczej przypuszczalny ... polityczny sponsoring, via samorządy terytorialne, URM, MSZ oraz Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rumcajs



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:37, 20 Kwi 2008    Temat postu:

kiedyś w Kętzrynie widziałem (było to w latach 94-95) ogłoszenia o kursach dla ochroniarzy. ludzie zapisywali sie sadząc,że będzie to "zawód z przyszłoscią", przechodzili kursy a`la Maciarewicz i dalej szli na zasiłek.

takie oszukiwanie biednych ludzi nie ma sensu. dasz takiemu nadzieję, nie powiesz,że będzie tysiące lepszych od niego,że bedzie się musiał wgryzać i przebijac a potem taki bedzioe przegrany i zwlai winę na "unych"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 12:05, 21 Kwi 2008    Temat postu:

A swoją drogą to patrząc na wykładowców będzie to szkoła :

Papizmu – Gowin, cynizmu -Bielan, zaprzaństwa- Boni, przetrwania –Ciesiołkiewicz, spraw utraconych –Kowal, braku ambicji i pajacowania ... Marcinkiewicz, pantoflarstwa i narcyzmu – Rokita, gier Wfu -Schetyna i kombinacji – Sikorski.

Dutkiewicz i Gęsicka mogą być ok. W końcu ich osiągnięcia są wymierne.

Łapka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Delta



Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 17:40, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Think Think Think
Szkoła liderów?
I mają się wzorować na panu Marcinkiewiczu? A czego że sie tak grzecznie zapytam, będzie nauczał w/w? Jak sie dać wyrolować i jak dumnie być outsaiderem politycznym? A może ćwiczenia z zakresu marionetek?
A pozostali?
Jestem ciekawa spisu przedmiotów i lektur.... masz może jakieś wieści w tym temacie, w51?
Swoją drogą, chciałabym dostać stypendium w wysokości 1/5 tego ich "stypendium", jak dla mnie owe studia i stypendia to nic innego, jak sposób na sponsoring dla "kolesiów".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 9:16, 20 Lut 2009    Temat postu:

Vaclav Klaus porównuje Unię do ZSRR

Myślący inaczej o integracji europejskiej traktowani są jako wrogowie. Pod tym względem Unia przypomina dawne dyktatury komunistyczne - mówił w Parlamencie Europejskim czeski prezydent


Vaclav Klaus uchodzi za największego eurosceptyka wśród przywódców państw UE, a szczególnie niechętny jest traktatowi lizbońskiemu. Właśnie z powodu tego dokumentu na początku roku doszło do sławnej awantury na Zamku na Hradczanach między Klausem a kilkoma eurodeputowanymi, m.in. przywódcą Zielonych Danielem Cohn-Benditem.

Dlatego też przemówienia Klausa, prezydenta państwa przewodniczącego teraz Unii, oczekiwano w Brukseli z dużym zainteresowaniem. I prezydent nie rozczarował.




Zaczął wprawdzie od stwierdzenia, że nad Wełtawą wszyscy byli za wejściem do Unii, że Czesi czują się odpowiedzialni za Unię i że chcą budować proces integracji europejskiej. Ale potem przeszedł do ataku wymienił całą listę spraw, które mu się UE nie podobają.

Przede wszystkim nie podoba mu się to, że w Unii nie ma prawdziwej debaty o tym, jaki kształt powinna mieć ta organizacja. Klaus mówił to już nieraz przy okazji dyskusji o traktacie lizbońskim, który czeka na ratyfikację senatu Czech i na podpis prezydenta.

- Uznawanie obecnej formy UE za dogmat, którego nie można krytykować, to pomyłka sprzeczna zarówno z racjonalnym myśleniem, jak i z historią cywilizacji europejskiej. Ani obecne status quo, ani założenie, że pogłębianie się integracji służy Europie nie są dogmatem nie do podważenia - mówił.

Potem zaatakował eurodeputowanych, pytając, czy są przekonani, że wszystkie kwestie, o których decydują, powinny leżeć w gestii UE, a nie państw narodowych. Przekonywał, że w europarlamencie nie ma prawdziwej koalicji i opozycji, a inaczej myślący o integracji europejskiej traktowani są jak wrogowie. I tu padło feralne porównanie do czasów ZSRR. - Nie tak dawno w naszej części Europy żyliśmy w systemie, który nie zezwalał ani na alternatywy, ani na opozycję parlamentarną. Nauczyliśmy się gorzkiej lekcji, że bez opozycji nie ma wolności - oświadczył.

Niektórych deputowanych tak to oburzyło, że wyszli z sali.

Brawa innych, głównie eurosceptyków, prezydent zebrał za krytykę Unii, że zajmuje się integracją polityczną, zamiast budować dobrobyt dla obywateli. Drogą ku temu jest większa wolność gospodarcza. - Tymczasem tłumi się wolny rynek i wzmacnia gospodarkę centralnie sterowaną. Historia udowodniła, że to ślepa uliczka, a my nadal w nią brniemy - mówił czeski prezydent.

Gdy później dziennikarze pytali, czy podpisze traktat lizboński, mówił, że nie jest gotowy na odpowiedź, bo proces ratyfikacji w parlamencie czeskim jeszcze trwa.


Źródło: Gazeta Wyborcza

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 20:22, 15 Kwi 2009    Temat postu:

PRZEGLĄD

Ja, narcyz

Radosław Sikorski podporządkował politykę zagraniczną swoim osobistym ambicjom

Robert Walenciak
Klęska Radosława Sikorskiego podczas szczytu NATO była żałosna i groteskowa.
Żałosna - bo w ostatnim stadium walki o fotel sekretarza generalnego NATO nikt nawet jednym słowem o nim się nie zająknął. Nawet polski prezydent i polski premier. Sikorskiego popierał tylko jeden człowiek - Sikorski.

Groteskowa - bo zaraz po wyborze Andersa Fogha Rasmussena rozgorzała kolejna polska wojna na górze. Premier i prezydent znów zaczęli się okładać, wypominać, kto pierwszy "zdradził" i odpuścił Sikorskiego, ujawniać poufne notatki. W świat poszedł kolejny sygnał - Polska jest nieodpowiedzialna, Polska nie ma polityki zagranicznej, ma w to miejsce dwóch czyhających na siebie facetów.

Czy tak musiało się stać?
Oczywiście - nie musiało. Co więcej - Polska ośmieszyła się na własne życzenie. A w zasadzie na życzenie min. Sikorskiego, który wciągnął swój kraj w swoją prywatną eskapadę.
Już w styczniu nie miał szans

W numerze "Przeglądu", który ukazał się w kioskach 26 stycznia br., Attaché, nasz MSZ-etowski "korespondent", pisał, że "karty w grze o sekretarza generalnego (NATO) są już dawno rozdane". I że "pierwszy w kolejce jest premier Danii Anders
Rasmussen. To numer 1. A jeżeliby zrezygnował, to numerem dwa jest przedstawiciel Kanady" (w tym czasie mówiono o dwóch kandydatach z tego kraju).


Dodajmy, że te wszystkie prognozy to nie była zgadywanka. Wcześniej, gdy Sikorski zaczął starania o schedę po Jaapie de Hoopie Schefferze, utworzył w MSZ nieformalną komórkę, która miała kierować batalią o Brukselę. Jej liderem został Jerzy Maria Nowak, były ambasador RP przy NATO, formalny emeryt. Nowak otrzymał w MSZ gabinet, sekretarkę i oficjalny "przydział" - miał pracować nad opracowaniem nowej strategii bezpieczeństwa, nad strategią dla NATO. Jednocześnie nadzorował starania Sikorskiego; jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, to z jego gabinetu wychodziły instrukcje do naszych ambasad, by sondować szanse Sikorskiego.
Ambasadorowie polecenie wykonali. Systematycznie, podczas zimy, spływały do centrali MSZ szyfrówki relacjonujące poufne rozmowy. I już w styczniu, gdy spłynęły informacje z najważniejszych placówek, wiadomo było, że Sikorski w grze o stanowisko sekretarza generalnego NATO jest przegrany. Że stoi na straconej pozycji, i to przynajmniej z kilku powodów.
Po pierwsze, to nie jest ten numer kapelusza. Ten wątek w Polsce jest pomijany, tymczasem miał on bardzo istotne znaczenie. W świecie zachodnim tylko największe państwa, a w zasadzie tylko Stany Zjednoczone mogą przepchnąć na jakieś stanowisko drugoligowca. W tych wszystkich wyborach decyduje na pierwszym miejscu jakość kandydata. Tymczasem w tej kategorii polski minister wyraźnie odstawał od konkurentów.
Bo to słaby kandydat był

CW krajach zachodnich taką metodą jest analiza CV. W tej konkurencji Sikorski wypada przeciętnie, ma niewiele okresów, w których odgrywał rolę decydenta, co w języku angielskim nazywa się executive positions.

Co prawda może pisać w CV: były wiceminister obrony, były wiceminister spraw zagranicznych, były minister obrony, ale już poskrobanie tego wszystkiego pokazuje inny obraz. Pierwsze z tych stanowisk zajmował przez pół roku (przyszedł na nie prosto z funkcji doradcy Ruperta Murdocha ds. inwestycji w Polsce i równocześnie korespondenta "The Daily Telegraph" w Polsce). To było w czasach Jana Olszewskiego i Jana Parysa, co nie jest najlepszą wizytówką na Zachodzie. Potem był związany z prawicowymi think tankami w USA, co również nie jest zbyt dobrą wizytówką w oczach liberalnych Europejczyków. Potem, w czasach koalicji AWS-UW, był wiceministrem spraw zagranicznych, ale pełnił w tym ministerstwie funkcję drugorzędną, zajmował się sprawami promocji kultury polskiej i sprawami konsularnymi, Bronisław Geremek, ówczesny szef MSZ, nie dopuszczał go do istotnych spraw. Potem, gdy Włodzimierz Cimoszewicz zablokował jego wyjazd na stanowisko ambasadora w Królestwie Belgów, znów widzieliśmy go w kręgach amerykańskiej prawicy.

Na stanowisku rządowym Sikorski pojawił się jesienią 2005 r., jako szef MON. Ale kierował tym ministerstwem nieco ponad rok, do lutego 2007 r. Łączny staż wykonawczy Sikorskiego na stanowiskach w polskim rządzie to około siedmiu lat. Z tego większość w charakterze paprotki, bo jego pierwsze dwa ministerialne epizody miały w większym stopniu związek z brytyjskim wykształceniem i pobytem w Afganistanie niż rzeczywistymi umiejętnościami. To wszystko nie mogło ujść uwagi zachodnich analityków.

I choćby już z tego powodu był bez szans w starciu z wieloletnim premierem Danii, opromienionym sukcesem Danii w czasie przywództwa w Unii Europejskiej, podczas którego włączono do Wspólnoty dziesięć nowych państw.
Jest jeszcze jeden miernik jakości kandydata - ocena polityki, którą prowadzi. Cóż, w tej dziedzinie Sikorski również nie może pochwalić się jakimiś osiągnięciami.
Polska za czasów Sikorskiego nie uwolniła się od plakietki państwa bezkrytycznie proamerykańskiego, basującego polityce Republikanów. Odgrywającego rolę "osła trojańskiego" Stanów Zjednoczonych w Europie i głównego europejskiego rusofoba.
Sikorski był jednym z twórców tej plakietki, to on mówił o gazociągu północnym i związanym z tym porozumieniu niemiecko-rosyjskim jako nowym pakcie Ribbentrop-Mołotow.


Takiego człowieka i Demokraci, i główne państwa Europy na pewno nie chcieli na stanowisku sekretarza generalnego NATO. Zachód po zwycięstwie Obamy rewiduje politykę ekipy Busha. Ameryka nie chce być samotnym szeryfem, szuka współpracy, zamyka fronty. Ma swoje problemy. Sikorski, mimo że relatywnie młody (i zna Rona Asmusaę), do nowych czasów nie przystawał. I nie pomogły mu w zmianie wizerunku ostatnie wyjazdy do Stanów Zjednoczonych ani wypowiedzi, że nie miałby nic przeciwko Rosji w NATO. To wszystko brzmiało nieszczerze.
Sikorskiemu pamiętano przede wszystkim jego opowieści o Afganistanie, że trzeba z nimi walczyć. To także było wbrew przekonaniom większości Europejczyków - którzy oczekują raczej, że przyszły sekretarz generalny wyprowadzi wojska NATO z Afganistanu i jakimś politycznym kompromisem zakończy tam wojnę, a nie że będzie chciał ją kontynuować aż do całkowitego zwycięstwa, gdyż jest ono po prostu niemożliwe.

Po drugie, te opowieści o talibach nie budowały dobrego obrazu polskiego ministra - bo tworzy on obraz, jakby znał się tylko na Afganistanie.
Czym włada szef MSZ?

Jest jeszcze jeden element, mało w Polsce poruszany, który w znaczącym stopniu kształtował pozycję Sikorskiego na Zachodzie. Otóż Polska na arenie międzynarodowej jest państwem zwijającym się. Czasy Geremka i Kwaśniewskiego odeszły w przeszłość. Dziś Polska ogranicza aktywność na wielu polach. Ogranicza udział w operacjach pokojowych ONZ, oddała walkowerem Bośni i Hercegowinie miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, redukuje sieć placówek zagranicznych, m.in. konsulat w Karaczi, nie potrafi uczestniczyć w debatach "o sprawach najważniejszych" - nie ma naszego głosu w sprawie przyszłości NATO czy w sprawie zmian klimatycznych.

Sikorski tej tendencji nie przeciwdziała. Co więcej - MSZ za jego czasów abdykuje z roli głównego kreatora polskiej polityki zagranicznej. Owszem, jego poprzedniczka Anna Fotyga też w tej sprawie abdykowała. Ale wtedy to tak nie bolało, bo wszyscy wiedzieli, że polską politykę zagraniczną prowadzą bracia Kaczyńscy. A dziś? Kto prowadzi?
MSZ jest dziś podzielone na ludzi PiS i całą resztę. Sikorski ten podział akceptuje, świadomie wysyłając za granicę ludzi wskazanych przez Lecha Kaczyńskiego. Na niektóre placówki nie ma więc wpływu. Ale ten brak wpływu jest znacznie szerszy.
W sprawach Gruzji, a co za tym idzie, w sprawach polityki wschodniej, dominującą rolę odgrywa Lech Kaczyński. To sobie wywalczył. A przykładem słabości Sikorskiego na tym obszarze była styczniowa rosyjsko-ukraińska wojna gazowa. Wówczas do Kijowa udał się Sikorski i wrócił jak niepyszny. Bo ani Wiktor Juszczenko, ani Julia Tymoszenko nie znaleźli czasu, by z nim porozmawiać.

W sprawach Unii Europejskiej także MSZ jest na uboczu. Tych spraw pilnują premier i ekipa z UKIE. Szef MSZ nie ma również wpływu na kształt polityki wobec Niemiec. Tu pierwsze skrzypce gra Władysław Bartoszewski. I nie zawsze przynosi to sukcesy.
Czym zajmuje się więc Sikorski? Czy tylko ładnym wyglądaniem? Załatwianiem nominacji ambasadorskich?

Bo rola MSZ, np. jako ciała koordynującego polską politykę zagraniczną, jest dziś nieporównanie mniejsza niż choćby 10 lat temu. Nie jest to też miejsce, skąd promieniowałyby na kraj i na zagranicę nowe koncepcje, wizje ładu europejskiego i światowego.
Polska polityka zagraniczna, pisaliśmy o tym w "Przeglądzie" dwa tygodnie temu, jest dziś kreowana w rytmie wydarzeń medialnych, w rytmie gry między Tuskiem a Kaczyńskim. Ta teza uzyskała potwierdzenie po szczycie NATO, gdy premier z prezydentem stoczyli bitwę o to, kto odpuścił Sikorskiego. Czyli - używając języka partyjnych spin-doktorów - kto sprzedał Polskę? A jako narzędzie użyli do tego poufnych notatek, poufnych zapisów. Ujawniając je wszem wobec. Przy milczącej akceptacji Sikorskiego. Czy to jest poważne?

Trudno więc było zakładać, że taki kandydat, z takiego kraju, uzyska kredyt zaufania i poparcie Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i innych państw NATO.
Sekretarz ze Wschodu

Na co więc w Warszawie liczono?
Bo na coś liczono. Bo Sikorski był w pełni zaangażowany w bój o Brukselę.
Dyplomaci, z którymi rozmawialiśmy, wskazują, że na początku gry o fotel sekretarza generalnego zakładano, iż zagra jeden element - że warto uhonorować wysokim stanowiskiem przedstawiciela "nowej Europy". Takie poczucie w zachodnioeuropejskich kręgach istnieje. Na to liczono. Ale - jeżeli to poczucie jest wystarczająco mocne - nie można wysuwać kandydata słabego.

A poza tym musimy się zdecydować, jakie stanowisko nas interesuje, bo wszystkich nie obsadzimy.
W tym świetle zupełnie inaczej przedstawiają się informacje o Polakach aspirujących do wysokich stanowisk w instytucjach europejskich.
Przypomnijmy - jako kandydaci do NATO wymieniani byli Aleksander Kwaśniewski i Sikorski, do Rady Europy - Włodzimierz Cimoszewicz, na stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego - Jerzy Buzek, a na szefa komisji finansowej - Janusz Lewandowski. I dodajmy - żaden z nich tych stanowisk nie osiągnie. Albo-albo.
Sikorski musiał więc wpierw wypchnąć Kwaśniewskiego, który - w przeciwieństwie do niego - miał realne szanse, by wygrać z Rasmussenem. Bo jest w Europie szanowany i ceniony. Potem pozostał mu Cimoszewicz. Ma z nim dawne porachunki, jest w MSZ tajemnicą poliszynela, że gdy usłyszał o tej kandydaturze - wpadł w złość. Więc na razie kampanię Cimoszewiczowi MSZ prowadzi na pół gwizdka. A Buzek? To poważny kandydat, mocno wspierany przez Tuska. Ale czy nie mówi się, że jego kandydatura została za późno zgłoszona?
Jak widać, w staraniach o funkcje w kluczowych zachodnich instytucjach największym wrogiem Polaków są Polacy. No i brakuje ośrodka, który by te starania koordynował...
Tak czy inaczej - w planie wewnętrznym Sikorski swą grę rozegrał zręcznie. Nawet Lech Kaczyński, ustami min. Mariusza Handzlika, oświadczył, że jego kandydaturę akceptuje, popiera i będzie o nią walczył. Kibicowały mu też zgodnie media. I to one w ostatnich tygodniach budowały jakąś dziwną atmosferę szaleńczej walki, sojuszu z Turcją przeciwko wszystkim.
A Sikorski, mimo że już od stycznia widział, że nie ma szans, że koncepcja "sekretarza ze Wschodu" upadła, nie potrafił jednoznacznie przeciąć spekulacji. Dlaczego?
Trampolina do prezydentury

Częściowo tłumaczy to prawicowy dziennikarz Łukasz Warzecha, autor wywiadu-rzeki z Radosławem Sikorskim, czyli osoba, która go dobrze zna. Otóż napisał on na łamach "Rzeczpospolitej", że obecny szef MSZ ma ambicje prezydenckie. Że chce być prezydentem Rzeczypospolitej. Jednakże ma świadomość, że startując z fotela szefa MSZ, w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego byłby bez szans. Dlatego też sobie wykoncypował, że trampoliną byłoby stanowisko sekretarza generalnego NATO. Prestiżowe, dobrze widziane zarówno przez wyborców Platformy (bo zachodnie struktury), jak i PiS (bo to struktury wojskowe). Kadencja sekretarza NATO skończyłaby mu się akurat przed wyborami 2015 r. - więc z tej pozycji byłby jednym z głównych, jeśli nie głównym faworytem w walce o fotel prezydencki.
To częściowo tłumaczy determinację Sikorskiego - w tej grze nie walczył przecież o pięcioletnią, dobrze płatną i prestiżową posadę, ale o coś znacznie ważniejszego. Ale jeżeli wiedział, że szanse ma iluzoryczne, dlaczego wciąż czynił starania? Liczył na cud? Przecież nie wygląda na człowieka przesadnie wierzącego...
Jest jednak inny czynnik, kt
óry ten upór tłumaczy - i w relacjach medialnych, opisujących szefa MSZ, i w opowieściach jego współpracowników pojawia się niepokojąco często wątek Sikorskiego jako niepoprawnego narcyza. Osobnika z rozdmuchanym ego. Warto przy tych opiniach się zatrzymać - bo one wyjaśniają zdumiewającą nieporadność, z jaką kieruje ministerstwem, niechęć do ludzi krytycznych, z dyplomatyczną rezerwą, za to wielką miłość do oficerów sprowadzanych z MON, którzy pięknie trzaskają obcasami. I którymi się otacza. W takim otoczeniu, ludzi zachwyconych swoim szefem (który też jest sobą zachwycony), łatwo o proste błędy. O przecenianie swojej pozycji i swoich możliwości. Przy czym oddajmy Sikorskiemu sprawiedliwość. Wprawdzie w Europie i USA sprawę zawalił, wprawdzie wywiódł naszą dyplomację na manowce, ale w polskich mediach jest zwycięzcą. To one robiły mu klakę, gdy o stanowisko się starał. Wylano morze atramentu i zużyto kilometry taśm na bałamutne opowieści. Teraz, gdy premier z prezydentem stanęli do wojny, Sikorski prezentuje się jako ten przez nich skrzywdzony i zdradzony. Ofiara zazdrosnych i kłótliwych polityków.
Doceńmy to. To wielka umiejętność wykręcić się z takiej klapy.
*) Ron Asmus był w latach 1997-2000 zastępcą sekretarza stanu USA ds. europejskich.

[link widoczny dla zalogowanych]

No i wszystko ..... jasne Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 17:13, 01 Lip 2009    Temat postu:

Wyzwolić się z ,,badziewia''


O potrzebie naprawy systemu partyjnego


Jak przed 20 laty przechodziliśmy do demokracji, skoro jej źródeł upatrywać mogliśmy w legendarnej Konstytucji 3 Maja z historycznej strony, a z PRL-owskich źródeł mieliśmy tylko PZPR-owskie hasła o czasem koślawej demokratyzacji życia, przykład pierwszej Solidarności, wołanie o wolność i autonomię uczelni wyższych i istniejące stowarzyszenia – pytał Aleksander Kwaśniewski otwierając konferencję ,,Jakość demokracji w Polsce: o potrzebie naprawy systemu partyjnego''. – Nasza demokracja z punktu widzenia jej podstawowych funkcji ma się dobrze, ale posiada różne defekty – przekonywał prof. Janusz Reykowski, organizator konferencji.
Uczestnicy spotkania byli zgodni, że mimo iż system demokratyczny w Polsce utrwalił się, a próby prowadzenia go w stronę autorytaryzmu wciąż okazują się nieskuteczne, wielu Polaków otwarcie mówi, że są niezadowoleni z jego funkcjonowania. Wprawdzie cieszyli się z wielkiej zmiany, z wolności i pluralizmu życia politycznego, ale teraz znowu stali się krytyczni na co dzień wobec partii i struktur państwa, a w dzień wyborów pasywni.
Znów często pojawia się pogląd, że rządzenie krajem jest nieefektywne, bo politycy i partie wciąż są skupieni na walce o zdobycie i utrzymanie władzy, a nie na poszukiwaniu sposobów skutecznego rozwiązywania problemów ludzi i kraju. I dzieje się tak choć – jak podkreślił prof. Wawrzyniec Konarski – tylko znikoma mniejszość partii może osiągnąć swój cel strategiczny, czyli zdobyć władzę.

Naukowcy i partyjni praktycy analizowali wczoraj najbardziej istotne defekty systemu partyjnego i wyborczego. Prof. Konarski wskazał na niebezpieczeństwo pokusy oligarchizacji partii, wodzostwa, przedłużanie okresu rządzenia, niechęć do weryfikacji wyborczej, nieliczenie się z potrzebami i poglądami wyborców. Na uprawianie nieznośnych dwóch stylów polityki wizerunkowej wskazała dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz definiując styl oligarchiczny: my, którzy troszczymy się o rzeczy ważne dla kraju i styl populistyczny: oni, którzy robią tylko rzeczy niewłaściwe i okropne.
O konieczności zmian w konstytucji, ordynacji wyborczej i ustawie o finansowaniu partii mówił Andrzej Celiński, zaznaczając że, by tych zmian dokonać trzeba mieć władzę. – Bez niej jest to tylko polskie pieprzenie, takie pogadanie jeszcze raz o tym samym – twierdzi Celiński. I pytał, czy chcemy uczynić z lewicy partię, która potrafi wyzwolić Polaków z ,,badziewia'', czy zdecydujemy się na walkę zamiast na wygodne życie, czy porzucimy rozumienie partii jako spółki? Jeśli tak, odpowiadał, to zaproponujemy Polsce produkt obliczony na zwycięstwo, a nie na wymęczone zdobycie 20 proc. (...)

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 20:11, 31 Maj 2010    Temat postu:

Prezydent Niemiec Horst Koehler ustępuje ze stanowiska - podała agencja DPA.
Powodem rezygnacji jest ostra krytyka po jego wypowiedzi na temat udziału Bundeswehry w Afganistanie. Koehler jest pierwszym prezydentem RFN, który ustąpił ze stanowiska w trakcie kadencji.

Uczmy się ... polityki !!!! Think

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 21:18, 06 Lip 2010    Temat postu:

Popatrzcie, jak się robi w gazecie określoną atmosferkę .... przy pomocy "sldowskich" proplatformerskich mend, gazecie, której nie w smak ...odbicie się lewicy

"Gazeta Wyborcza": o co teraz zagra Napieralski?

Dwa tygodnie między pierwszą a drugą turą wyborów były dla szefa SLD Grzegorza Napieralskiego karnawałem. Gazety o nim pisały, kandydaci PO i PiS go kokietowali, przeciwnicy wewnątrz partii zamilkli. Karnawał jednak się skończył - akcentuje "Gazeta Wyborcza", zauważając przypływ ambicji mocarstwowych w Sojuszu.

"Teraz chodzi już tylko o wejście do rządu. Napieralski widzi się w roli wicepremiera i wszystko podporządkuje temu celowi" - można usłyszeć w zdziesiątkowanej antynapieralskiej opozycji w SLD. "Z kim mielibyśmy tworzyć rząd? Zależy, kto da więcej" - mówią oponenci szefa lewicy. O tym dziś w "Gazecie Wyborczej".

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ekor



Dołączył: 24 Gru 2010
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:38, 26 Gru 2010    Temat postu:

Uczmy się polityki, starajmy się ją zrozumieć. Prof. Brzeziński w swym wywiadzie dla tygodnika "Newsweek" pokazał Polsce " nasze miejsce w szyku".
Cytat:

Domaganie się, aby Ameryka ciągle dawała dowody swojej sympatii i miłości oraz zainteresowania Europą Środkowo-Wschodnią, jest dziecinadą. To oczywiste, że Polska jest partnerem Stanów Zjednoczonych, fakty mówią same za siebie - mówi prof. Zbigniew Brzeziński w wywiadzie dla tygodnika "Newsweek".
Dziecinna zazdrość nie może stanowić punktu wyjścia do prowadzenia mądrej polityki zagranicznej - uważa były doradca prezydenta USA Jimmy'ego Cartera dodając, że to "oczywiste, że Polska jest partnerem Stanów Zjednoczonych".

- Nie zapominajmy, że to Ameryka wprowadziła do NATO nie tylko Polskę, Czechy, Słowację i Węgry, ale także kraje bałtyckie. To Ameryka podtrzymuje militarne więzi z Polską, a Polska z kolei współpracuje z USA w Afganistanie, a wcześniej w Iraku. Więc po co to ciągłe domaganie się dowodów głębszego zainteresowania Europą Środkową? Fakty mówią same za siebie - podkreśla.

Czyli mówiąc wprost amerykanie wystawili Nam swój rachunek;
-NATO
-Szkolna bateria "Patriotów" objazdowa jak cyrk po odpustach.
-"Nieloty" F-16.
Wynika z tego ze nasz udział w awanturach na bliskim wschodzie przy amerykańskim boku to nasz obowiązek.A wizy?.....dziecinada z naszej strony.
Cytat:

Nawiązując do stosunków z Rosją, w ocenie politologa Polska nie ma narzędzi, aby prowadzić samodzielną politykę wobec wschodniego sąsiada i powinna czynić to w ramach NATO i Unii Europejskiej. - Jaką mamy możliwość prowadzenia samodzielnej polityki? Bojkot gospodarczy? Nie będziemy dostarczać towarów do Rosji? Czy istnieje polska broń jądrowa, która zagraża Rosji? O czym w ogóle mowa? - pyta retorycznie.

W tym w pełni zgadzam się. Ale czy to dotrze do naszych polityków?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 19:54, 26 Gru 2010    Temat postu:

Szczerze mówiąc, nie wiem jaką wartość w dzisiejszej dobie dla polityki amerykańskiej mają opinie prof. Brzezińskiego.
Nie mniej dla naszych massmediów zawsze stanowiły wdzięczny temat i wyrocznię dla zapełniania łamów, zwłaszcza przy problematyce wschodniej.
Ja nie mam zadnych złudzeń co do naszej roli w układzie ... wschód zachód tym bardziej, ze amerykanie osiągnęli już to co chcieli.
Byliśmy zawsze i będziemy rodzajem przedpola i przedmiotem rozgrywek w zalezności od napięć na wspomnianej linii.
Dopóki nasi politycy tego nie zrozumieją, zawsze bedziemy wychodzić na przysłowiowego balona.
Ostatnia, w sumie sklecona ad hock wizyta Komorowskiego w USA, miała na celu instrumentalne wykorzystanie Polski dla polityki wewnętrznej Obamy w układzie ratyfikacji układy Start 2 jest tego dowodem

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 19:55, 26 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ekor



Dołączył: 24 Gru 2010
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:10, 27 Gru 2010    Temat postu:

Jaką wartość mają opinie Brzezińskego dziś?
Nie wiem czy ktoś w USA liczy się z jego zdaniem. Ale jestem przekonany że jako długoletni wysoki urzędnik i polityk w USA zna podejście administracji amerykańskiej do takiego problemu. Przezydenci się zmieniają, administracja się zmienia ..ale zasadnicze poglądy amerykanów pozostają. Dlatego uważam oceny prof. Brzezińskiego za trafne. Praktyka przecież to potwierdza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 23:13, 09 Sty 2011    Temat postu:

Wywiad z posłanką PełO Małgorzatą Kidawa-Błońską .... czyli uczmy się ... polityki
Perełka Think d'oh!

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
egoista99



Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:20, 10 Sty 2011    Temat postu:

Hmmm...pisałeś o słuzbie zdrowia...ale w zupełności się z Toba nie zgadzam...Więcej w tym co piszesz jest strachu i zacietrzewienia niz prawdy..W Niemczech szpitale należą tez do kościołów, straż pożarnej,gmin itd itd i nic sie nie dzieje...bo merytorycznie podlegają te szpitale zarówno którejś z kas chorych jak i nadzorowi...W Polsce przeciez juz chyba nie ma stomatologa państwowego...i przeciez tez mozna sie leczyć na koszt NFZ ..to samo dotyczy aptek..w których masz ceny urzędowe...Więc jezeli połaczy się logike ze zdrowym rozssadkiem i nadzoruje strone ekonomiczna to nic sie nie powinno strasznego dziac...
Ale jesli ekonomie ma sie w d... To personel wyżywienie ma gratis na koszt pacientów,kupuje sie sprzęt i aparature uzywana raz w tygodniu,
a czas leczenia jest o 30% dłuzszy niz w Europie...
Nikt mi nie wytłumaczy czemu pacjent nie moze zgłosic sie do szpitala z komletem badan wykonanych w abulatorium ..tylko musi to zrobic szpital ..a pacjent czeka na łóżku na wyniki 1-2...Nikt mi tez nie wytłumaczy czemu najdroższy sprzęt uzywany jest sporadycznie zamist pracowac na 2-3 zmiany...W innych krajach jest to normą bo nikogo nie stac na to by taki sprzet tylko odkurzac...Nie mówiąc juz ze starzeje moralnie szybciej niz komputery...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niezależny



Dołączył: 25 Gru 2010
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:02, 10 Sty 2011    Temat postu:

Egoisto problem moim zdaniem leży głębiej otóż tak się dzieje że reformy w Polsce są jak najbardziej potrzebne tyle tylko aby były one mądre logiczne i nie prowadziły w odwrotnym kierunku niż potrzeby społeczne niestety reforma SZ firmowana z za kulis przez pięknego Maniusia tylko w założeniu była słuszna robiła jednak pewną rewolucję opór materii w tym wypadku białego personelu który w obawie o od lat przynależne przywileje spowodował że się udać nie miała prawa , w założeniu tej że reformy było eliminowanie kopert i oddanie ich w jurysdykcję Poczty Polskiej następny rząd w obawie że będzie musiał konowałów zastąpić szamanami nie kontynuował dalej tematu idąc na skróty poluźnił cugle i poszło z górki, wiem tamte założenia nie były zbyt idealne ale nie na tyle złe aby je odrzucać podobnie rzecz ma się z filarem czy nie taniej jest naprawić dostosować niż zaczynać od początku? jeśli będę żył 200 lat to końcowy efekt mam szansę zobaczyć niestety nie jestem żółwiem ani słoniem .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 0:09, 11 Sty 2011    Temat postu:

Po pierwsze Egoisto jeżeli mógłbym mieć prośbę to ... załóż proszę osobny topik poświęcony .... problemowi, o którym piszesz albowiem nie mieści się w formule ninijszego topiku.
Niestety ale mam przysłowiowego ... fijoła Think na punkcie trzymania się meritum tematów. Ja dwa poprzednie posty i niniejszy także tam przeniosę
w51

Natomiast dyskusję, o ile będzie, zacząłbym od próby odpowiedzi na zasadnicze pytanie:
Co ważniejsze?
Wynik finansowy czy zabezpieczenie potrzeb zdrowotnych określonej zbiorowości począwszy od podstawowej opieki skończywszy na wysokonakładowych technikach medycznych?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Wto 0:10, 11 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 21:40, 23 Gru 2011    Temat postu:

Bratnia pomoc Rafał Ziemkiewicz

Oszukani wyborcy, demonstrujący na ulicach rosyjskich miast, raczej nie mogą liczyć na wsparcie miłującej wolność i demokrację Europy.

Choć jeszcze na początku tygodnia eurodeputowani krytykowali fałszerstwa wyborcze, nie przebierając w słowach, kilka dni później na spotkaniu z „europejskim prezydentem” Van Rompuyem prezydent Dmitrij Miedwiediew usłyszał już tylko pochwały za rzuconą gdzieś gołosłowną obietnicę, że moskiewska władza „sprawdzi doniesienia o fałszerstwach”.

Co się zdarzyło w ciągu tych kilku dni?
Ano to, że z Kremla wyciągnięto do upadającej Unii dłoń pełną zielonych banknotów. Rosja jest gotowa wspomóc strefę euro 20 miliardami dolarów, zadeklarował Miedwiediew. Z tego połowa może zasilić rezerwy MFW, a połowa, na mocy umów dwustronnych, trafić wprost do zainteresowanych krajów.

USA odmówiły, Chiny odmówiły, odmówiły Brazylia i Indie. A Rosja jako jedyna pomocy nie odmawia.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ale, oczywiście, prawdziwa przyjaźń ma swoją cenę. I cenę tę rosyjscy rządowi doradcy określają w wystąpieniach dla mediów bardzo wyraźnie, choć oczywiście nieoficjalnie. Jest nią tak zwany III pakiet energetyczny, a konkretnie ten z jego zapisów, który nakazuje, by infrastruktura energetyczna na terenie Europy pozostawała pod kontrolą niezależnych operatorów. To na mocy tego właśnie prawa Komisja Europejska unieważniła umowę, w której rząd Donalda Tuska oddawał rosyjskiemu koncernowi gazociągi na terenie Polski. Ale to było jeszcze przed kryzysem i przed wyciągnięciem przez Rosję do zadłużonej po uszy Europy przyjacielskiej dłoni. A czyż Europa może tę przyjacielską dłoń odtrącić?

Starożytni przestrzegali, by lękać się Danajów, nawet gdy dają prezenty. Co dopiero mówić o pożyczkach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 20:07, 08 Lut 2012    Temat postu:

160 tys. Węgrów spłaci walutowe kredyty dzięki premierowi Viktorowi Orbanowi.

Co najmniej 160 tysięcy Węgrów powinno spłacić kredyty hipoteczne w obcej walucie poniżej stawek rynkowych przed upływem ostatecznego terminu wyznaczonego przez państwo na koniec tego miesiąca.
Prawie 142 tys. gospodarstw domowych wykorzystało ten plan spłat do końca stycznia, a kolejne 19 tys. kredytów jest obecnie realizowanych – podał w dzisiejszym komunikacie węgierski regulator rynku finansowego Pszaf, na który powołuje się agencja Bloomberg.


Węgry, gdzie pojawiły się ogromne problemy ze spłatą kredytów po drastycznym spadku wartości rodzimej waluty – forinta, przyjęły we wrześniu ustawę zezwalającą na wcześniejszą jednorazową spłatę kredytów hipotecznych w obcej walucie po stawkach ponad 25 proc. niższych od stawek rynkowych, i ze stratą dla banków. Gospodarstwa domowe, które dowiodą, że mają dostateczne środki finansowe na uregulowanie swoich kredytów hipotecznych, mogą do końca lutego pozbyć się ciężaru tych pożyczek.

Do końca stycznia kredytodawcy zwrócili łącznie 776 mld forintów (3,5 mld dolarów) zgodnie z tym planem, co stanowi równowartość 1,07 bln forintów według stawek rynkowych. Procedura trwającej obecnie spłaty dotyczy kwoty 145 mld forintów – wynika z komunikatu regulatora ryuku.

Pszaf ocenia, że Węgrzy skorzystali z ulgowej spłaty 19 proc. wszystkich zaległych kredytów w obcej walucie. Prawie 96 proc. tych pożyczek wzięto we frankach szwajcarskich.

Korzystając ze stosunkowo niskich stop procentowych w latach 2003-2008 Węgrzy zaciągali kredyty we frankach, euro a także w japońskich jenach. Spadek wartości forinta po 2008 roku zwiększył wysokość rat, odsetek, jak również wskaźnik niewypłacalności klientów. Poczynając od połowy 2008 roku forint stracił 36,4 proc. wobec franka szwajcarskiego i 13 proc. w relacji do euro.

Węgierskie banki mogą z powodu spłaty pożyczek poniżej stawek rynkowych spodziewać się strat w kwocie 210 mld forintów – oświadczył 2 lutego Mihaly Patai, szef stowarzyszenia banków.

OTP Bank, największy na Węgrzech, konkuruje na lokalnym rynku głównie z miejscowymi oddziałami międzynarodowych banków, w tym austriackich Erste Group Bank i Raiffeisen Bank International, włoskiego UniCredit, niemieckiego Bayerische Landesbank, belgijskiej KBC Groep i włoskiego Intesa Sanpaolo.

Na sfinansowanie kredytów hipotecznych w obcej walucie instytucje finansowe udzieliły w sumie 36 980 pożyczek w forintach łącznej wartości prawie 207 mld forintów.

Rząd premiera Victora Orbana i miejscowe banki zawarły w grudniu porozumienie w sprawie podziału kosztów wynikających z umorzenia części pożyczek i przejęcia ryzyka za ich spłaty w okresie najbliższych pięciu lat. Zgodnie z porozumieniem banki przejmą straty w wysokości 600 mld forintów, podczas na rząd węgierskiego przypadnie 300 mld forintów.

Można wziąść za mordę banki?
Widać można, zatem ... uczmy się polityki
Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 16:11, 10 Lut 2012    Temat postu:

Czarne chmury nad ACTA. Niemcy nie podpiszą

To już trzeci kraj po Polsce i Czechach, w którym kontrowersyjna umowa międzynarodowa dotycząca ochrony praw własności intelektualnej napotkała skuteczny sprzeciw. O ile jednak rząd Tuska umowę podpisał, a dopiero po potężnych protestach wycofał się z jej ratyfikacji, to Berlin ma łatwiejsze zadanie - nie zdążył jeszcze - a być może nie chciał zdążyć - jej nawet podpisać.

[link widoczny dla zalogowanych]

Czyli ... uczmy się polityki. Choćby a może wprzódy od ... Niemców Think


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Pią 16:12, 10 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Pią 19:57, 10 Lut 2012    Temat postu:

W czasie ostatniej debaty na temat ACTA, premier nie ulegając propozycjom dyskutantów by się z umowy wycofać, kategorycznie tego kroku odmówił.
Natomiast zapowiedział złożenie wniosku do Sejmu o zgodę na ratyfikację, dopiero po ewentualnym rozwianiu wszelkich wątpliwości.
Jednym słowem Donald Tusk pokazując że jest za a nawet przeciw, postanowił być nieugięty wobec protestów społeczeństwa i pokazać mu kto tu rządzi.
- No bo chyba chodzi mu jedynie o to by było na zasadzie, że "słowo się rzekło, kobyłka u płota".
Dobra to istotnie zasada i warto byłoby jej przestrzegać, na przykład wywiązując się z danych obietnic, ale czy akurat w tym wypadku?
Zwłaszcza w świetle tego, że od podpisania tej umowy wsłuchując się w głos narodu, odżegnały się właśnie Niemcy, a wcześniej Łotwa.
Czy rząd niemiecki jest mniej odpowiedzialny od polskiego?
- A jednak dając się przekonać opinii społecznej pokazał, że naprawdę szanuje demokrację, a nie tylko o niej bez przerwy rozprawia robiąc akurat odwrotnie.
W końcu przyznanie się do błędu ujmy nie przynosi zwłaszcza premierowi, natomiast dużo gorsze jest świadome w nim trwanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Pią 20:00, 10 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 11:46, 22 Kwi 2012    Temat postu:

Dzisiaj wybory prezydenckie we Francji a jeszcze niedawno POlityk 5-lecia Tusk nie spotkał się z bardzo POważnym kandydatem na prezydenta Francji Hollandem.Wyglada na to, że jeżeli wygra to rację miał Leszek Miller, który tak skomentował ten afront:

"decyzja Tuska o niespotkaniu się z kandydatem na prezydenta Francji jest "zdumiewająca i szkodliwa". "Jeśli Francois Hollande zostanie prezydentem Francji, a wszystko na to wskazuje, na pewno będzie o tym pamiętał i nie ma potrzeby, żeby psuć i tak niezbyt intensywne kontakty i relacje polsko-francuskie" -

Jednym słowem uczmy się polityki.
Tylko broń Boże w wykonaniu platformersów !!!!!!
Albowiem w najbliższym a nawet dalszym sąsiedztwie, nie mamy żadnych wiarygodnych przyjaciół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 20:55, 07 Maj 2012    Temat postu:

W nawiązaniu do poprzedniego postu ;

Zemsta szowinistów

Niektórzy obśmiewają Premiera Tuska i Prezydenta Komorowskiego, jako wynarodowione popychla, pacynki bez honoru, fagasy bez ambicji, nieuki nie odróżniające Nowej Gwinei od Nowego Orleanu, ale muszę jak najbardziej stanowczo zaprotestować. Nic bardziej krzywdzącego! Może nie obnoszą się ze swoimi uczuciami narodowymi tak ostentacyjnie, ale przecież już w Piśmie Świętym jest wyraźnie napisane, że, jeśli pościmy, to powinniśmy się namaścić oliwą i pachnidłami, zamówić muzykantów i urządzić przyjątko, tak, żeby nikt nie wiedział o naszym poście, podobnie, a właściwie nie podobnie, ale odwrotnie z jałmużną, jak dajemy, to dajemy po cichu. Tak i oni, starannie ukrywają się ze swoimi narodowymi uczuciami, ba, co tam narodowymi, z szowinizmem, rewanżyzmem!



Wszyscy pamiętamy ze szkoły podstawowej, jak nikczemnie nas pozostawili na pastwę Niemiec i Sowietów nasi sojusznicy, Francuzi. No, powiedzmy, trochę czasu już minęło, nie ma się, co zaperzać, mógłby ktoś powiedzieć. Normalnie, tak, ale nie politycy tak czuli na honor i dumę narodową, jak Tusk i Komorowski. Wielu zapewne uzna, że właśnie wróciłem z jakiejś pijackiej imprezy, bo na trzeźwo czegoś takiego ani napisać, ani przeczytać niepodobna. Ale służę dowodami.



Prezydent Komorowski na przykład, jak już udało mu się zwabić kanclerz Merkel i Prezydenta Sarkozy ‘go i uśpić ich czujność klepaniem, aż kurz leciał i całusami, wyczekał, aż będzie lało, jak z cebra. Po czym wystawił ich oboje na ulewę, samemu chytrze stojąc pod parasolem. Zdjęcie Komorowskiego pod parasolem, uśmiechniętego w charakterystyczny dla niego sposób ( pozostańmy przy tym określeniu, nie idźmy dalej) i Merkozego przypominającego już nie tylko zmokłe kury , ale te kury po przejściu fali tsunami na wyspie Aceh w Indonezji, powinno być oprawione w ramki i powieszone nad łóżkiem każdego prawdziwego szowinisty, by mógł się codziennie napawać zemstą na wiarołomnych żabojadach.


Co do żabojadów i ślimakojadów, to nigdy nie przestaje mnie bawić fakt, że Francuzi w ogóle nie wiedza, że te ślimaki i żaby, to z Polski, a nie rdzennie francuskie. Poważnie, robią wielkie oczy, jak im mówię, że te ślimaki, to nasze, panie, polskie, nieważne, że im na tyłek francuską nalepkę walną.



Ale, wracając do pomsty na pokolenia obliczoną, szowinistycznych emocji nie ukoiło jedynie upokorzenie prawicowego prezydenta. Socjalistę też przeczołgano, demonstracyjnie olewając go w czasie jego wizyty w Polsce, odmawiając przyjęcia już choćby w drzwiach, z założonym łańcuchem. No i teraz jest pewien kłopot, bo ten socjalista wygrał wybory, Holland się nazywa. Może w tym właśnie był problem, nie widomo w sumie było, Holland, czy Francuz i stąd postanowiono, do wyjaśnienia sytuacji, na razie go olać.



Zresztą pani Merkel ma jeszcze większy kłopot, bo bez żadnej krępacji, z typowo niemiecka finezją wlazła Francuzom w ich kampanie wyborczą, ogłaszając, ze popiera Sarkozy ‘go i, że strasznie fajnie by było, żeby on właśnie wygrał. Podejrzewam, że teraz przekonanie opinii publicznej, a zwłaszcza samych siebie o niewzruszonej i szczerej przyjaźni zajmie trochę czasu. Tak, że Tusk, zatrzaskujący drzwi na nosie Hollanda, żeby się przypodobać Merkel, to przy tym mały pikuś. Przede wszystkim Holland nie zwraca zapewne przesadnej uwagi na to, co robi, albo, czego nie robi Tusk. No i dobrze. Polska opinia publiczna także, nie zauważyłem, by wznieciła w tej sprawie histerię choćby trochę zbliżoną do tej, która została zorkiestrowana po tym, jak Jarosław Kaczyński powiedział coś o Gabonie. A tu premier zwyczajnie obraża w niesłychany sposób potencjalnego prezydenta Francji, dla swoich egoistycznych celów, by wejść kanclerz bez wazeliny w naturalny otwór i nic, nikogo to nie obchodzi. Już nie mowie o histerii, ale jakiś zafrasowany komentarz by nie zaszkodził.


Jak się robi taka histerię? Prosto. Nie wystarczy poinformować o czymś w jedenastej minucie wiadomości, albo trzeciej stronie gazety. To nic nie da. Poinformowane? Poinformowane. Nikt nie zarzuci, że nie. Ale w zbiorowej świadomości nie występuje. Ale, jak się to powtórzy co godzinę, wrzuci na pasek, zaprosi komentatorów, potem komentatorów tych komentatorów, potem zamówi się rysunek u Mleczki potem tekst u kabareciarzy, zresztą, po co zamawiać, sami narysują i napiszą, w końcu sami wiedzą, która stroną chlebek posmarowany, a co nie, potem Wojewódzki rzuci śmiesznym grepsem, potem w Śniadaniu Kabotynów się skomentuje, że w życiu nie słyszeli czegoś tak strasznie zawstydzającego, jak wypowiedź przywódcy opozycji, potem jakiś autorytet zaubolewa na łamach i tak już potem samo leci. Utrwalone, niczym urban legend. Wszyscy mają wbite buciorem w mózgi.



Natomiast, jak kandydat na Prezydenta woła wielokrotnie i publicznie „zostaw tego Camerona i chodź z nami!” , nie zważając na to, że za chwile będzie musiał, w razie wygranej z tym Cameronem, premierem Wielkiej Brytanii, rozmawiać o, niewykluczone, ważnych sprawach, albo podpieprza kieliszek królowej Szwecji (zemsta za wojny północne, a zwłaszcza za Potop, ależ pamiętliwy i zawzięty, swoją drogą), albo o duńskich żołnierkach mówi „kaszaloty”, choć niewykluczone, że te „kaszaloty” będą kiedyś musiały walczyć w obronie sojusznika z NATO, to już takie ciekawe nie jest. Ale z tymi kaszalotami, to może taki przewrotny komplement był, bo sądząc z gabarytów First Lady, to pan Prezydent właśnie takie lubi.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 5:54, 25 Maj 2012    Temat postu:

O czym nie mogą wiedzieć lemingi

Przede wszystkim lemingi nie mogą się dowiedzieć, że są lemingami. To jest oczywiste, to pierwszy warunek wszelkiej narracji do nich skierowanej – nie można dać im poznać, że są traktowani jak dzieci. W tym celu najlepiej jest wskazać na kogoś intelektualnie przerastającego ich o całą wieczność, iż ten właśnie jest sfrustrowany niczym dziecko. Nic tak bowiem nie upewnia dziecka co do własnej dojrzałości niż wskazanie na dziecinadę kogoś dorosłego. Rzecz jasna, aby taka operacja się powiodła na ludziach dorosłych, trzeba dużo przemilczeć lub nawet skłamać, a już co najmniej nie powiedzieć całej prawdy.

Poseł Ludwik Dorn z Solidarnej Polski nie jest obiektem mojej adoracji, a nawet wręcz przeciwnie, co nie znaczy, żebym nie poparł jego dobrego pomysłu.

Dorn napisał list do PiS z propozycją wspólnego wstrzymania się od głosu w sprawie przyjęcia Chorwacji do UE. Dla dobrego towarzystwa Cygan dał się ponoć powiesić, polityk dla dobrego pomysłu powinien przynajmniej odrzucić na bok animozje, chociaż na ten moment. Dorn stał się z tego powodu obiektem operacji „udziecinnienia” przez Gazetę Wyborczą.

Poseł ten bowiem całkiem przytomnie zauważył, że skoro akces Chorwacji do Unii Europejskiej wymaga zmiany traktatu, to znaczy, że ratyfikacja tej zmiany przez nasz Sejm wymaga większości konstytucyjnej.

PiS+SP mogą się wstrzymać od głosu i w ten sposób zagrać z rządem Tuska w klasyczną parlamentarną grę. A chodzi o rzecz niebagatelną – wytargowanie od uprawiającego monopol w sprawach zagranicznych rządu Tuska możliwości wpływu na sprawy europejskie. Bo do tej pory wszelkie postulaty opozycji w tych kwestiach są cięte równo z trawą przez większość rządową.

Dlatego groźba wstrzymania się od głosu PiS i SP, czyli zajęcie pozycji formalnie neutralnej, a w aktualnym układzie sił w Sejmie faktycznie decydującej, jest świetnym narzędziem nacisku na totalniackie zapędy Tuska. Bo po pierwsze jest czas – co najmniej kilka miesięcy – żeby premier przemyślał sprawę, policzył zyski i straty. A po drugie, takie wstrzymanie się to jest prawdziwa siekiera, gdyż odmowa ratyfikacji akcesu Chorwacji, to byłaby kompromitacja naszych kieszonkowych mężów stanu, czyli Tuska i Sikorskiego.

Trudno o lepszy instrument w parlamentarnych grach. Obaj czołowi aroganci tego rządu zakiwali się na amen w arogancji i znaleźli się w pułapce. Wstrzymywanie się od głosu jest tak rutynowym i powszechnym sposobem uprawiania polityki, że tylko bardzo zakuty leming może się nim zgorszyć, a i to trzeba nad nim solidnie popracować, żeby wbić mu do łba, że to coś niestosownego.

Tego zadania podjęła się Gazeta Wyborcza, która jest w pełni świadoma, iż opozycja w tym wypadku może złapać Tuska za klejnoty rodowe i tak ścisnąć, że zaskrzypi jak stary zawias. Zatem zacietrzewiony Wojciech Szacki zapluwa się, zresztą raczej bezsilnie, zarzucając Dornowi dziecinną frustrację, dziecinne odmrażanie uszu rządowi na złość, błazenadę oraz kupczenie europejskimi aspiracjami Chorwatów. Niestety czytelnicy Gazety Wyborczej nie dowiedzą się od Szackiego, dlaczego akurat w tej sprawie opozycja może mieć decydujący głos, skoro w innych kwestiach rząd przeforsowuje swoje projekty w cuglach. Skoro Dorn jest niczym dzieciak, to czemu Szacki przykłada taką wagę do jego dziecinnych wizji?

Czytelnik Wyborczej nie dowie się, że akces nowego kraju do Unii wymaga zmiany traktatu unijnego z powodu nowego podziału władzy na poziomie wspólnotowej. W tekście Szackiego nie ma nawet wspomnienia o tym że akces Chorwacji powoduje modyfikację prawa unijnego w zakresie przekazywania władzy organom unijnym. Stąd konieczność ratyfikacji przez parlamenty wszystkich państw i to większością konstytucyjną, w tym oczywiście Polskę.

Narzuca się oczywiście pytanie, dlaczego Szacki poskąpił czytelnikowi tych merytorycznych odniesień do kwestii akcesu Chorwacji? Co mu przeszkodziło napisać tych parę zdań, żeby rozjaśnić w głowach wiernych czytelników? Po co zamiast meritum posługuje się prymitywnymi szyderstwami z Dorna? Dziecinna frustracja, odmrażanie uszu, błazeństwo, kupczenie – to mają być argumenty przeciwko Dornowi. Mnie przychodzi do głowy tylko jedna odpowiedź – racja Dorna jest tak silna, instrument w rękach opozycji tak skuteczny, że Tusk jest bezsilny, będzie musiał skapitulować. Można też sobie łatwo wyobrazić, jaki potworny nacisk wywrze na Tuska sama Unia, żeby ustąpił opozycji. Tego nie można przecenić.

Jedna jedyna szansa na inne rozwiązanie, korzystniejsze dla złapanego w potrzask własnej pychy Tuska jest w tym, żeby skompromitować akcję opozycji przed opinią publiczną. Spowodować presję tak silną, że PiS oraz SP sami zrezygnują z tego pomysłu.

Jednak nie da się tego zrobić merytorycznie, za pomocą argumentów – wręcz przeciwnie, meritum trzeba jak najgłębiej ukryć. Inaczej się nie da. W tym celu należy utwardzić okołogazetowowyborcze lemingi w przekonaniu, że opozycja w celu zdobycia dwóch stanowisk w komisji sejmowej ds. europejskich chce skrzywdzić biednych Chorwatów, zamykając im drogę do Unii.

Wydawać by się mogło, że ciężkie jest życie leminga w prorządowej rzeczywistości medialnej - pełne wciskanych mu niedopowiedzeń, półprawd, całych kłamstw i przemilczeń. Jednakowoż jego dola jest lżejsza niż się wydaje - bo on niekoniecznie musi sobie z tego zdawać sprawę. Zatem wbrew pozorom, jest mu lekko na duszy. Ale paradoksalnie, właśnie dlatego jest lemingiem.

Ale swoją drogą to prawdziwie wielki numer – los Chorwacji w rękach Jarosława Kaczyńskiego!

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 8:28, 08 Cze 2012    Temat postu:

Swego czasu Kaczyński wywołał burzę mówiąc, ze Ślazacy to w istocie zakamuflowana opcja niemiecka. I miał rację albowiem :

Tu jest Polska panowie...

„Jo trzimia za naszych;-)” napisał na swoim społecznościowym profilu jeden ze śląskich parlamentarzystów Marek Plura, wstawiając zdjęcie niemieckiej reprezentacji.
Tak oto ujawnił swoje sympatie jeden z bardziej rozpoznawalnych w regionie polityków Platformy Obywatelskiej.

Muszę przyznać, że oglądając materiał na ten temat w TV Silesia zupełnie zbaraniałem. Wszystko dzieje się na dzień przed rozpoczęciem piłkarskich mistrzostw Europy w naszym kraju. Polski parlamentarzysta, wybrany głosami mieszkańców województwa śląskiego, decyduje się w sposób otwarty pokazać, dla kogo bije jego serce.

Jakież było moje zdumienie, gdy dowiedziałem się, że to nie jest jedyna „postać” śląskiego życia politycznego, która bez oporów kibicuje Deutsche Fussballmannschaft. Jerzy Gorzelik, wicemarszałek województwa śląskiego, który zasłynął przed kilkunastoma miesiącami informując wszem i wobec, że nie jest Polakiem, dziś otwarcie mówi o tym, że kibicuje drużynie niemieckiej.

Gorzelik zresztą ostatnio się uaktywnił. W ubiegłym tygodniu doprowadził do dyplomatycznej wojny pomiędzy województwem śląskim i opolskim dając sygnał, że opolszczyzna jako samodzielny region nie ma racji bytu i powinno być zaanektowane. Ale dziś stało się coś bardzo ważnego.
Mistrzostwa Europy to wydarzenie, które zaczęło jednoczyć Polaków. Przyznam się szczerze, że trzymam bardzo mocno kciuki za to, żeby wszystko się udało i każdy kibic przyjeżdżający do naszego kraju, był zachwycony atmosferą życzliwości, gościnnością, a przede wszystkim pozostawał pod wrażeniem zmian możliwych dzięki gigantycznym środkom unijnym. Mam nawet świadomość tego, że mistrz świata w autopromocji – Donald Tusk, bezwzględnie to wykorzysta. Ale pal licho, cieszę się, że autostrada z Łodzi do Warszawy została otwarta. A niech mknie po niej uradowany minister Nowak, któremu coś wreszcie się udało. Już w snach widziałem te śmiejące się z naszego nieudacznictwa grupy kibiców holenderskich i niemieckich, przedzierających się mercedesami przez polne dróżki będące objazdami. Wszyscy jesteśmy razem w tym wyjątkowym czasie. Nosimy emblematy symbolizujące naszą tożsamość, zakładamy szaliki z dumnie spoglądającym orłem, wkładamy koszulki w narodowych barwach, nawet niektórzy przyczepiają flagi narodowe do swoich samochodów. Chcemy także i my mieć jakiś swój sukces w tym całym dziadostwie, w którym przyszło żyć wielu pokoleniom Polaków, zmagających się z komunizmem, skłóconych, podzielonych, wiecznie narzekających. Chcemy być dumni z naszej reprezentacji, nawet jeśli jest dopiero w szóstej dziesiątce na świecie. Serce nam rośnie, gdy oglądamy niezwykle uzdolnionego, młodego piłkarza Roberta Lewandowskiego, kupionego niedawno jeszcze za 5 tysięcy złotych przez Znicz Pruszków, a dziś podbijającego europejskie salony. Jesteśmy razem, bo brakuje nam dziś Małyszów, Kubiców i Lewandowskich, a też chcemy poczuć się dumni, że jesteśmy Polakami. Jak się okazuje nie wszyscy.

Plura i Gorzelik raczej nie założą koszulki z tym właściwym orłem. Sprawę można by nawet zbagatelizować, gdyby nie fakt, że takie postawy stają się coraz bardziej powszechne, a w tym akurat przypadku mamy do czynienia z osobami reprezentującymi polski parlament krajowy i regionalny. Jerzy Gorzelik dzięki koalicji Platformy Obywatelskiej i Ruchu Autonomii Śląskiej ma dbać o edukację w województwie śląskim i zajmuje jedno z najbardziej eksponowanych stanowisk w Sejmiku Śląskim. Z czego zasłynął w ostatnich miesiącach? Z nicnierobienia... Nie potrafię wskazać choćby jednego przykładu sprawy, w którą by się zaangażował i zakończył ją sukcesem. Niebawem minie połowa kadencji i pewnie przyjdzie czas rozliczeń także wobec niego. Wtedy zapewne zapytam, co zrobił dla Śląska?

Na koniec obu panów odsyłam do roty ślubowania, którą składali, obejmując mandaty. To tak na wypadek, gdyby zapomnieli, gdzie są, dla kogo pracują i jaki podatnik płaci im pieniądze. Oczywiście, nigdzie nie jest napisane, że kibicować trzeba drużynie, która plącze się w rankingach światowych pomiędzy Sierra Leone i Senegalem. Nie ma jednak wątpliwości, że są takie sytuacje, które pokazują, kto jest kim na tej coraz bardziej zadziwiającej mnie scenie politycznej.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce??? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin