Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Za dużo kłamią,klną,chleją,ćpają,bzykają i zarabiają
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce???
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 16:46, 02 Lut 2011    Temat postu: Za dużo kłamią,klną,chleją,ćpają,bzykają i zarabiają

Na początek Kamil Durczok. Think Think Think

Laureat licznych nagród telewidzów ... Shame on you

http://www.youtube.com/watch?v=XEWd38_HBjQ


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 10:28, 25 Wrz 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 6:43, 04 Lut 2011    Temat postu:

A to chamstwo Durczoka to .... w słusznej sprawie Think

http://www.youtube.com/watch?v=klRYWBoq4HE&feature=related


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 19:20, 04 Lut 2011    Temat postu:

Poseł Kutz o pośle PiS: Może mnie w d... pocałować

Tak reaguje się na żądanie przeprosin.
W programie Jana Pospieszalskiego jak zwykle było ostro. Tym razem jednak nie tyle dzięki samemu, znanemu z obiektywizmu i troski o rzetelność dziennikarską, prowadzącemu, a dzięki jego gościom. Wszystko zaczęło się, gdy Kazimierz Kutz (dawniej PO, dziś Ruch Palikota) przypomniał, że Polacy też nie są święci, bo po II wojnie światowej Ślązacy ginęli w "polskich obozach koncentracyjnych".

Stwierdzeniem tym oburzył się Ryszard vel Richard Czarnecki z PiS:

Poważnie rozważam doniesienie do prokuratury w sprawie popełnienia przestępstwa znieważenia narodu polskiego. Złożenie zawiadomienia uzależniam od tego, czy Kazimierz Kutz przeprosi Polskę i Polaków.

Kazimierz Kutz uznał, że poseł Czarnecki go szantażuje. Stwierdził więc kulturalnie:
To demagogia i stara technika głupiego szantażowania. Może mnie w d... pocałować.

W trosce o zachowanie pewnego poziomu kultury zareagował, z charakterystycznym dla siebie obiektywizmem, Jan Pospieszalski:

Poziom kultury Kazimierza Kutza jest na tym samym poziomie, co jego poziom lojalności wobec państwa polskiego.

Sądzę jednak, że lojalność wobec Polski nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu obaj panowie kłócą się na swoim normalnym poziomie.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 22:45, 06 Lut 2011    Temat postu:

Mistrzowie, którzy kształtują naszą swiadomość .... Think Think Think w tym przypadku ... politczną

http://www.youtube.com/watch?v=R5WeKYG2Ru0

Po prawdzie Czubaszek i Zaorski zachowali własciwy ...dystans


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 13:36, 10 Lut 2011    Temat postu:

Pomimo, ze Meller klnie ale trudno się w końcu dziwić ....

Znany dziennikarz do PO: już na Was nie zagłosuję

Na swoim profilu na Facebooku Marcin Meller napisał, że jego cierpliwość do Platformy Obywatelskiej wyczerpała się. "W najbliższych wyborach na Was nie zagłosuję" - deklaruje naczelny "Playboya".

Znany dziennikarz, od lat redaktor naczelny "Playboya", napisał na swoim profilu w portalu społecznościowym Facebook, że działania PO, którą w 2007 roku popierał, zniechęciły go do tej partii na dobre. W swoim liście do polityków tej partii i swoich przyjaciół, którzy w niej działają, przedstawia własną listę przewinień Platformy.

"Cieszyłem się jak Wy z porażki PiS"

"W 2007 roku byłem w holu Focusa, gdzie czekaliście na wyniki wyborów" - pisze Meller. "Cieszyłem się tak jak Wy z odsunięcia PiS-u od władzy". Jednak, według dziennikarza, "nawet straszak w postaci powrotu PiS-u do władzy" już na niego "nie działa".

"Moja cierpliwość się wyczerpała"

"Szanowna Platformo, drodzy znajomi i przyjaciele działający w tej partii (...), niestety muszę Was poinformować, że moja cierpliwość się wyczerpała i w najbliższych wyborach na Was nie zagłosuję" - pisze Meller. Czym zawiniła Platforma?

"Nie zrobililiście nic z aferą hazardową, a co więcej, słyszę, że "Miro" jak gdyby nigdy nic kandyduje z Waszych list do sejmu" (pisownia oryginalna - red) - zarzuca dziennikarz Platformie. "No to dajcie jeszcze "Rycha", "Zbycha" czy jak się ci panowie nazywają" - dodaje. I przechodzi do odpowiedzialności za katastrofę smoleńską.

"Klich nie ponosi odpowiedzialności za Smoleńsk. Nie mogę tego pojąć"

"Minister Klich nie ponosi odpowiedzialności za Casę (co jeszcze można zrozumieć), ale i za Smoleńsk, czego już naprawdę pojąć nie mogę" - wyrzuca Platformie Meller. Pamięta też o ministrze infrastruktury, Cezarym Grabarczyku.

"Za katastrofalne błędy w swojej pracy zostanę z niej wyrzucony. Wasz minister Grabarczyk za totalny bajzel na kolei dostaje w nagrodę kwiaty" - pisze z goryczą Meller. PO dostaje się też za pomysł przeniesienia części składki emerytalnej z OFE do ZUS. "Opowiadając o zielonej wyspie, wchodzicie na moją emeryturę" - podsumowuje najnowszy pomysł PO na zmniejszanie długu publicznego dziennikarz. Zarzuca też rządzącym, że "jak żadna władza dotąd" inwigilują dziennikarzy, i przymykają oczy na wpadki prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Meller: PO nie widzi wpadek Komorowskiego

"Gdyby Lech Kaczyński rzucił jeden z wielu 'dowcipów' Bronisława Komorowskiego, zostałby rojechany na miazgę" - pisze Meller. "Ale w przypadku tego Prezydenta Wam to nie przeszkadza" - dodaje. Pisze też o aferze z kupowaniem głosów, którego mieli się dopuścić działacze PO w Wałbrzychu. "O Wałbrzychu nawet nie chcę mówić" - kwituje Meller. I podkreśla, że wyliczanka, którą napisał, to tylko część tego, co zarzuca Platformie.

"Mógłbym tak długo. Wasz były wyborca - Marcin Meller" - kończy swój list otwarty dziennikarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:53, 11 Lut 2011    Temat postu:

To teraz wielbicieli Playboya nie mozna juz odroznic od wielbicieli Naszego Dziennika....
Sodoma, gorzej powiem Gomorra...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 23:32, 14 Lut 2011    Temat postu:

Pro Rock napisał:
To teraz wielbicieli Playboya nie mozna juz odroznic od wielbicieli Naszego Dziennika....
Sodoma, gorzej powiem Gomorra...

Jestem człowiekiem i nic co ludzkie .... tym bardziej jeżeli to szkodzi PełO

A wracając do tematu.
A nie mówiłem , ze za dużo ... bzykają kupa smiechu
Baaaaaaaaaardzo ciekawe skojarzenie skądinąd sympatycznego red. Kraśki Razz

http://www.youtube.com/watch?v=n3zcU8LLOVc&feature=player_embedded


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 19:44, 31 Sie 2011    Temat postu:

"Piesiewicz rezygnuje ze startu do Senatu.

Przez media" - a może jednak przez własną głupotę ? Sąd nie skazał szantażystów za uprowadzenie i terroryzowanie w celu skłonienia Pana Senatora do ubrania damskich fatałaszek i wciągania kokainy... przepraszam, to jest aspiryny nosem. Przestępcy zostali skazani za szantaż i wymuszenie pieniędzy. Stąd wniosek, że czynności, które wykonywał w kompromitującym filmie rozanielony Pan Piesiewicz wynikały z jego własnej nieprzymuszonej woli. Mnie ta sukienka generalnie nie przeszkadza, każdy ma prawo spędzać wolny czas tak jak ma na to ochotę - skoro ktoś ma słabość do damskich ubrań, jego sprawa. Kwestią niedopuszczalną jest jednak łamanie prawa przez osobę publiczną i tu zdecydowanie należy potępić Pana Senatora za "niuchanie". Po drugie, szczególnie naganne jest wypieranie się przez Pana Piesiewicza tego, co każdy przecież mógł na filmie zobaczyć. Prawdą jest, że osoba mieniąca się autorytetem, nawet w kwestiach moralnych i etycznych, pozostaje ciągle człowiekiem narażonym na pokusy tego świata jak każdy inny obywatel. Czego jednak należałoby oczekiwać od autorytetu to właściwego postępowania po dokonaniu czynu sprzecznego z prawem czy też etyką. Nie mówię tu nawet o tym, że w momencie gdy Pan Senator zdał sobie sprawę z głupstwa jakie palnął , powinien natychmiast podać się do dymisji wyjaśniając lub nie opinii publicznej motywy swojego postępowania. Nie podkreślam, iż funkcjonariusz publiczny, będący obiektem szantażu powinien zaraz zgłosić się do służb specjalnych lub przynajmniej na policję aby jego słabości nie posłużyły wrogom naszego kraju do pozyskania tajemnic państwowych, co byłoby niewątpliwie wyrazem odpowiedzialności nie tylko za swoje czyny ale przede wszystkim za kraj - w końcu oprócz pieniędzy szantażyści mogli zażądać dostępu do materiałów niejawnych.

Największy grzech Pana Piesiewicza to ordynarne kłamstwa post factum przeczące w sposób oczywisty temu co każdy sam mógł zobaczyć. Czy Pan Senator i Ci którzy głośno przyklaskiwali jego konfabulacjom ma nas na prawdę za stado debili "?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Śro 19:45, 31 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:08, 15 Wrz 2011    Temat postu:

w51 napisał:
....

... Czy Pan Senator i Ci którzy głośno przyklaskiwali jego konfabulacjom ma nas na prawdę za stado debili "?


tak.
i w tym wypadku tez nie mam zludzen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 10:32, 25 Wrz 2011    Temat postu:

Polscy dziennikarze - obudźcie się !

Jan Palach -- student filozofii praskiego Uniwersytetu Karola, który w proteście przeciwko agresji Układu Warszawskiego na Czechosłowacjęi powszechnej apatii czeskiego społeczeństwa 16 stycznia1969 o godz. 4 po południu dokonał aktu samospalenia przed Muzeum Narodowym na Placu Wacława w Pradze. Zmarł w szpitalu po kilku dniach. Władze kneblowały informacje.

Ryszard Siwiec - żołnierz AK, filozof, księgowy z Przemyśla. Protestując przeciwko inwazji na Czechosłowację dokonał 8 września 1968 samospalenia w czasie ogólnokrajowych dożynek na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie w obecności szefów partii, dyplomatów i 100 tysięcy widzów. Zmarł w szpitalu po kilku dniach. Władze kneblowały informacje. Sprawa nieznana była do 1989 r. Dopiero film i audycja radiowa Macieja Drygasa przedstawiła całą dramatyczną historię..

Andrzej Ż.- człowiek, którego nazwiska nawet nie wymienia się, tylko inicjały, jak w stosunku do podejrzanego, wykrył korupcję w Urzędzie Skarbowym , gdzie pracował i przekazał to Ministerstwu Finansów, za co został z pracy wyrzucony praktycznie z wilczym listem. Odtrącony przez władze Polski demokratycznej wszystkich szczebli , włącznie z niereagującymi na jego listy premierem, marszałkiem sejmu i prezesami partii opozycyjnych, w proteście dokonuje przed budynkiem Rady Ministrów w dniu 22 września 2011 r samospalenia. Trzeci dzień leży w szpitalu, ale już wszyscy:

Politycy i dziennikarze wyciszają jego dramatyczny protest, bo trwa kampania wyborcza. A tak naprawdę „wyciszenie całej sprawy w imię nie wykorzystywania tragedii ludzkiej w kampanii, to zadanie temu człowiekowi kolejnego ciosu.” – pisze crack i ma rację.

Nie rozumiem, co się dzieje w polskim dziennikarstwie. Cisza jakby pod dyktando polityków. Jedynie tropienie, która partia "wykorzysta" temat. Zawładnęli waszymi mózgami? Za moich czasów każdy by pędził , by dowiedzieć się wszystkiego o historii tego człowieka, sprawie korupcyjnej, którą wykrył , urzędnikach, którzy go z tego powodu niszczyli itd., wszystkie tytuły powinny opublikować treść jego listów do władz. Każdy pojawiający się w mediach polityk powinien być przepytywany na temat tej sprawy.

To zachowanie prasy i mediów ( poza Internetem) przejdzie do historii. Hańba.

P.S. Tylko politycy PJN, a konkretnie z ust Pawła Kowala usłyszałam, że "obok tej sprawy nie wolno przejść obojętnie".


[link widoczny dla zalogowanych]

Ale oni się nie .... zbudzą . Bo ........... jak w tytule topiku
Sq.... o i tyle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 18:50, 30 Wrz 2011    Temat postu:

Tak to się robi. Dużo o Tusku i PO, dobrze o Tusku i PO. Tak telewizje pracują na rzecz partii rządzącej. Czy to już Rosja?

Fundacja imienia Stefana Batorego to instytucja sympatyzująca ze środowiskiem "Gazety Wyborczej" i dawnej "Unii Wolności". Ale nawet z jej analizy wynika, że polskie media elektroniczne są stronnicze. A w niektórych mediach sytuacja jest bliska Rosji - na antenie nie ukazują się żadne materiały krytyczne o szefie rządu! Krytykowany są tylko... liderzy opozycji

W TVP dominowało neutralne przedstawianie partii i ich liderów, prywatni nadawcy - TVN i Polsat częściej prezentowali pozytywnie Donalda Tuska a negatywnie liderów PiS i SLD

- wynika z monitoringu serwisów informacyjnych prowadzonego przez tę fundację.

Ocena ta dotyczy pierwszego tygodnia monitoringu prowadzonego przed zbliżającymi się wyborami. Fundacja im. Stefana Batorego prowadzi takie badania po raz czwarty, analizując główne wydania serwisów informacyjnych telewizji publicznej: "Teleexpressu", "Panoramy", "Wiadomości", "Serwisu Info" (TVP Info) a także dwóch stacji komercyjnych: "Faktów" (TVN) i "Wydarzeń" (Polsat).

Z monitoringu - jak poinformowała w czwartek fundacja - wynika, że ponad połowę czasu wszystkich komitetów wyborczych w programach informacyjnych TV poświęcono Platformie Obywatelskiej, co stanowiło prawie 14 proc. całkowitego czasu trwania monitorowanych serwisów.

Najczęściej eksponowanym politykiem był Donald Tusk, następnie: prezes PiS Jarosław Kaczyński, przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski oraz prezes PSL Waldemar Pawlak. W pierwszej dziesiątce najczęściej prezentowanych znalazło się pięciu polityków PO oraz po jednym z PiS, SLD, PSL, Ruchu Palikota oraz PJN.



W TVP dominowało neutralne przedstawianie partii i ich przywódców.
D. Tusk miał zaledwie po 4 proc. czasu pozytywnego i negatywnego, J. Kaczyński - odpowiednio 1 i 8 proc. Z czterech serwisów informacyjnych TVP - Serwis Info zanotował niemal wyłącznie neutralną prezentację polityków i partii, a najwięcej pozytywnych lub negatywnych ocen odnotowano w Panoramie- podała Fundacja.

Zauważono, że między programami informacyjnymi TVP pojawiły się istotne różnice. "Wiadomości" i "Teleexpress" znacząco częściej negatywnie oceniały PiS niż PO; z kolei "Serwis Info" i "Panorama" były bardziej krytyczne wobec rządu, niż wobec głównej partii opozycyjnej. W "Teleexpressie" - jak podała fundacja - znacząco częściej niż w innych serwisach TVP pokazywano PSL i jego szefa, wicepremiera Waldemara Pawlaka.

Z monitoringu wynika też, że programy informacyjne TVN i Polsatu, czyli "Fakty" i "Wydarzenia" "istotnie różniły się od programów informacyjnych mediów publicznych w prezentowaniu materiałów związanych z kampanią wyborczą":

Oceny polityków były w nich bardziej spolaryzowane, a materiały - kontrowersyjne, z wyraźnie zarysowaną tezą i stanowiskiem dziennikarza.
TVN i Polsat znacznie częściej niż serwisy TVP prezentowały negatywnie Prawo i Sprawiedliwość, natomiast Platformę Obywatelską najczęściej pozytywnie.



Najwięcej, bo prawie połowę serwisu "Fakty" TVN poświęciły sprawozdaniom i komentarzom na temat kampanii. Skoncentrowały się przy tym na najważniejszych partiach: PO i PiS. Rzadziej była w nich mowa o innych ugrupowaniach, o PJN, a zwłaszcza o Ruchu Palikota.

Częściej - podkreśla fundacja - niż w serwisach TVP w serwisach TVN i Polsatu prezentowany był premier Tusk (48 proc. udziału w czasie wszystkich kandydatów). W "Wydarzeniach" zajmował nawet 57 proc. czasu wszystkich kandydatów. Częściej też prezentowany był prezes PiS - 31 proc. udziału w czasie wszystkich kandydatów.

Fundacja zaznacza, że media komercyjne częściej niż TVP pozytywnie ukazywały premiera, a informacje o negatywnym wydźwięku dla szefa rządu pojawiły się jedynie w "Wiadomościach" i "Panoramie".

Prezes PiS - jak wynika z monitoringu - we wszystkich serwisach pokazywany był przez 48 minut. Ponad 1/3 tych materiałów miało negatywny wydźwięk. Więcej było ich w serwisach mediów komercyjnych (ponad połowa ocen negatywnych), niż w mediach publicznych (8 proc. ocen negatywnych) - podała fundacja.

W przypadku lidera SLD Grzegorza Napieralskiego czas jego prezentacji w serwisach wyniósł 19 minut. Częściej prezentowały go "Wydarzenia" i "Fakty", rzadziej telewizja publiczna. Ponad 27 proc. wszystkich tych materiałów miało negatywny wydźwięk. Częściej niepochlebne materiały pojawiały w serwisach mediów komercyjnych - 43 proc. ocen negatywnych, niż w mediach publicznych - 2 proc.

Czas prezentacji lidera PSL wynosił ponad 9 minut.


Wicepremier miał relatywnie wysoki w porównaniu do premiera Tuska udział wystąpień urzędowych. Szczególnie często pojawiał się w +Teleexpressie+. Pozytywne oceny tego polityka zostały odnotowane tylko w +Wydarzeniach+. W pozostałych serwisach
miał oceny neutralne

- zauważają eksperci fundacji.

Monitoring prowadzi zespół socjologów z Pracowni Teorii Zmiany Społecznej Instytutu Socjologii UW. A cała sprawa - dodajmy - pokazuje, że najgorsze media publiczne są i tak lepsze niż stacje komercyjne, które nie poczuwają się do przestrzegania żadnych, ale to żadnych, reguł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 21:50, 06 Gru 2011    Temat postu:

Felieton z oblężonego państwa Salonu 24

Celebryci-czyli trzeba z tym żyć.




"Jestem przekonany, że jeśli Bóg istnieje to jest wielkim jajcarzem a nie nadętym starszym panem", oto jedna z jajcarskich i nienadętych wypowiedzi Marcina Prokopa celebryty, który niedawno spłodził z etatowym modern katolikiem TVN-u książkę "Bóg kasa i rock n roll". Gdybym nie był złośliwy to pewnie nie napisałbym, iż wydaje mi się to szczytową i najbardziej rozwiniętą myślą tego osobnika na temat religii.

Tytuł książki rzeczywiście zachwyca, treści jestem jeszcze mniej ciekawy, ale po skromnym wywiadzie możemy wywnioskować na jakim poziomie intelektualnym znajdują się obaj panowie (czy raczej chłopczyki w kalesonkach).

Czy tylko ja uważam, że tak zwani celebryci to banalne i niedouczone pierwotniaki o IQ równym przedszkolaków? Jesteśmy na Salonie (gdzie jak gdzie, ale tutaj pisuję wielu mądrych ludzi) więc odpowiedź jest zapewne negatywna.

Skoro spory procent Polaków zauważa, że coś z tą Dodą, Prokopem etc. w sferze intelektualnej jest nie tak, to czemu jeszcze większy procent gotowy jest słuchać ich złotych rad w wielu aspektach życia? Któż nie zna choć jednej kopii Jolanty Kwaśniewskiej, któż nie ma w swoim towarzystwie pajaca, który cytuje z Wojewódzkiego i któż nie rozmawiał z choć jednym ignorantem, który głosował na Władysława Komorowskiego z polecenia Andrzeja Chyry? No właśnie.


Powodów jest co najmniej kilka, ale najważniejszy to cytując drugą część tytułu dzieła Prokop&Hołownia "kasa i rock n roll".

Wszystkie ślepe ćmy lecą do jednego światła czyli stylowego i uśmiechniętego celebryty, który w dodatku ma spory zasób tak zwanej kapusty. Czyż to nie chwytliwe?
Proste, pardon, nieskomplikowane umysły Polaków nieświadomie przeprowadzają jedną z trudniejszych operacji logicznych zwanych dedukcją i z przesłanek: a)piękne i łatwe życie b) kobiety seks i uciechy wnioskują: to się niechybnie opłaca!

No i ja się teraz pytam, czy w czasach, gdy internetowy osiłek wymawiający nieudolną polszczyzną trzy słowa tzn. pompa!, nie ma lipy! i pakujemy! staje się z dnia na dzień polską gwiazdą, ci ludzie nie mają racji?

Czy te wszystkie stękania, zwierzania się i dramaty polskich gwiazd przeżywane przez całe rodziny i zakłady pracy nie są po prostu esencją życia, modus vivendi pomiędzy Polakiem a otaczającym go światem?

Nie wiem. Wiem natomiast, że od tego "szamba" nie da się uciec a plotki o rozterkach intelektualnych Prokopa ( w końcu pisze o Bogu!) dotrą do ciebie tak czy inaczej. Narzekanie na to i diagnozowanie problemu jest już zbyt banalne. Nie ma rady trzeba z tym żyć.

Think Think Think


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 19:16, 31 Sty 2012    Temat postu:

Aktor-POżyteczny Idiota z Salonu24

Jakiś czas temu zastanawiałem się nad zjawiskiem Ideologa Platformianego – czyli medium stanowiącego kwintesencję Intelektualnego Olimpu, swego rodzaju jednoosobowego biura prasowego obecnego rządu, złączonego z innymi „niezależnymi komentatorami” w orgiastycznym wysiłku tłumaczenia wszystkich irracjonalnych poczynań i zachowań Pana Premiera i Partii.

Wydaje się ostatnie tygodnie naruszyły nieco status tej Wyroczni Delfickiej, której pas transmisyjny do mas robotniczych miast i wsi zaczyna się zacinać, a w niektórych przypadkach zwyczajnie rwać na strzępy. Warto jednak mimo to zastanowić się nad niższymi eszelonami kolaborantów, którzy z nie mniejszą ekscytacją wsparli całkowicie „niezależnie” Umiłowanego Przywódcę w ostatnich wyborach – czyli tzw. Szeregowego Pożytecznego Idiotę.

Najlepiej do tej leninowskiej ponoć idei pasuje Aktor. Wiadomo skądinąd, że w obecnej Polsce przemysł filmowy nie jest może jeszcze tak silny jak Hollywood, a aspirantów do statusu Marlona Brando i Elisabeth Taylor jest wielu. Rzecz jasna nie wszyscy są tak uzdolnieni i obdarzeni warunkami fizycznymi jak pewna córka znanego polityka. W jej przypadku jest jasne, iż nużące zdobywanie teoretycznych szlifów w kuźni aktorskiej tylko zniszczyłoby jej naturalne predyspozycje, toteż miast zaliczania egzaminów jęła się zaliczania kolejnych celebrytów, przy czym rozrzut był znaczny: od dziennikarzy z amerykańskim akcentem, poprzez raperów, a na obrzydliwych moralnie reżyserach skończywszy. Ale zostawmy ją, gdyż nie o niej sumie mowa.

Aktor – Pożyteczny Idiota musi charakteryzować się zasadniczymi walorami ciała i umysłu. Z jednej strony idealnie by było gdyby jego włosy były „słusznego koloru”, zaś jego fizjonomia odzwierciedlała bezwzględność, prymitywizm, zaciętość. I nienawiść wobec innej opcji. To się wielce ceni. Jeżeli zaś taki aktor, najlepiej ze szlachecko- filmowym emploi wyraża miłość ku Mateczce Rosji i ( sygnuje to także jego czerwienią okryta buzia) chwyta w odpowiedniej chwili szablę w dłoń, aby jednym cięciem dać wyraz swemu obywatelskiemu oburzeniu, to jest wielce ceniony w kręgach władzy.

Niektórych lichy wygląd nie predestynuje jednak do ról amantów, lecz raczej do ról konfidentów, którymi mogli nawet w przeszłości być, a obecnie starają się ten fakt zatrzeć. Jeden z takich aktorów został był jakiś czas temu w programie celebryty – specjalisty od psich kup i flag polskich , czy „bał się czasów, gdy rządził PIS”. A ów aktor z całą należną sytuacji powagą, zamilkł na chwilę, twarz mu stężała, oczy w słup postawił i rzekł grobowym głosem: „tak, bałem się”. I taki właśnie aktor jest jednym najlepszych, bo najwierniejszych, Pożytecznych Idiotów. Sprawia on bowiem wrażenie, iż boi się wszystkiego, a szczególnie chyba tego, co sam kiedyś mógł nawyczyniać. Będzie on uległy, stonowany i wiernie jak wachmistrz Soroka stał przy kolejnej wersji Premiera z jedynie słusznego obozu władzy.

Niewątpliwie Aktor takiego sortu musi posiadać takie zdolności oratorskie w czasie wyborczym. Najlepiej aby umiał sięgąć po jakiś autorskie hasło, które natychmiast stanie się legendarnym bon-motem, wzbudzającym rechot w „kręgach towarzyskich” platformianego lumpenproletariatu, np: „ weźmy się wszyscy w kupę, i tak im dajmy w dupę, żebyśmy rządzili samodzielnie”. Hasło genialne w swej prostocie, ale na miarę intelektu Aktora, który z pewnością w łonie rodzinnym zrobił autentyczną burzę mózgów, aby je spłodzić. Gdy jednak w danej chwili zabraknie tak doskonale podsumowującego wysiłki wyborcze hasła, można liczyć, że sprytny Aktor i tak wybrnie z trudnej sytuacji. Inny przedstawiciel tej szlachetnej profesji, na pytanie dlaczego glosuje na PO, spojrzał się tępo, acz agresywnie, i lakonicznie rzekł: „bo chcę”. I co mu zrobicie, jak go złapiecie?

Niektórzyaktorzy z kolei, wręcz tak pasują do wizerunku swojej partii, że praktycznie nie muszą trudzić się wyrażaniem swoich przemyśleń. Jeżeli taki aktor odgrywa w serialu rolę bezrobotnego pijaczyny, tępaka bez wykształcenia, który od ponad 20 lat zyje kosztem swojej żony pielęgniarki, spędzając żywot na piciu alkoholu i telewizji, to praktycznie firmuje swoich mistrzów wyłącznie pokazaniem swojej fizjonomii. Respect!

Wymienione powyżej typy aktorskie, to jednak osoby z pewnym dorobkiem filmowym, stąd mają sporą dozę niezależności i dezynwoltury wobec przeciwników politycznych. Jest jednak grupa aktorów, którzy ani nie dysponują charakterystycznym wyglądem, ani umiejętnościami, prowadząc żywot pudelkowo- serialowy. Nikt o nich by nie słyszał, gdy nie napisano, że nie ma np. na przodzie jednego zęba, albo że postanowił się odchudzić. Taki aktor zawsze może liczyć, że wsparcie w odpowiednim momencie słusznej Partii, zaowocuje, iż może zadzwonić do niego szef Orlenu, który nagle tak się rozentuzjazmuje jego ukrytym talentem, iż podrzuci mu pieniądze na uruchomienie własnego teatru. Ale co tam pisać o takich szczęśliwcach. Znaczna rzesza „młodych i wykształconych” absolwentów szkół aktorskich, nie może ujawnić swoich talentów inaczej niż poprzez idiotyczne rólki w idiotycznych serialach. Niektórzy tak jednak polubią te rodzaj aktorstwa, iż dożywają w nim wieku sędziwego, niczym nie starzejący się bohaterowie Mody na Sukces. Tacy, znając swoje miejsce na ziemi, pragną jedynie, aby serial trwał, aby nikt ich nie uśmiercił na planie, każąc wjeżdżać na stertę kartonów na poboczu drogi. Odgrywając swoje życiowe role doktorów lub księży, marzą, aby realizująca serial telewizja zauważyła ich niezmienne uczucia do Partii-Matki ( którą owa telewizja także wielbi, jak nastolatki Justina Biebera) i by mogli w spokoju spłacać jeszcze kilkanaście lat swoje kredyty.

Zrobią wszystko za garść dolarów więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 10:48, 11 Lut 2012    Temat postu:

ACTA: Czyli jak celebryci stracili kontakt z rzeczywistością ....ściągnięte z Pudelka


Spór o tzw. "porozumienie" ACTA nie cichnie. Okazało się, że młodzi ludzie zaangażowali się w walkę o swoje prawa nie tylko w sieci, ale i na ulicach. Nie zniechęcił ich nawet mróz. Wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby był teraz środek lata? Wyobrażacie sobie sto tysięcy osób na ulicach Warszawy - demonstrację, przy której "akcja krzyż" byłaby teraz śmiesznym wspomnieniem? Wydarzenie na Facebooku, do którego dołącza w weekend dwieście tysięcy osób? My, prawdę mówiąc, bez problemu.

Komentarze w tzw. poważnych mediach na ten temat są już tak naiwne, stronnicze albo najczęściej mijające się z istotą problemu, że postanowiliśmy napisać o tym kilka słów. Nie dziwimy się Waszemu ciągłemu oburzeniu w komentarzach - polskie media całkowicie zawiodły.

Dlaczego jest to temat na Pudelka - wyjaśni się poniżej. Jeżeli nie macie dziś czasu na czytanie dłuższego tekstu i wpadliście na chwilę po świeże plotki, wróćcie do niego później. Chcieliśmy to napisać tylko na prośbę osób i dla osób, którym ta sprawa leży na sercu i które piszą do nas w setkach maili, że oczekują, że Pudelek zabierze głos w tej sprawie tak ostro jak w innych. Że wykorzysta swoją popularność, żeby napisać, co naprawdę myślą. Że nie słyszeli ważnych dla siebie argumentów w telewizjach i innych mediach. Że przy takiej okazji warto, żebyśmy napisali coś ważnego zamiast opisania dupy Dody i wykorzystali to, że czyta nas jakaś 1/4 polskiego Internetu. I rzeczywiście - mają rację.

Wydaje się, że niektórzy polscy dziennikarze, a zwłaszcza "celebryci" są już tak oderwani od realiów, w jakich żyją młodzi ludzie urodzeni po 1980, 1985 czy 1990 roku, że ich argumenty są dla tego pokolenia kompletnie z kosmosu.

Tak naprawdę trafiło to do nas po przeczytaniu kolejnego felietonu Marcina Mellera we Wprost (jeszcze) Tomasza Lisa. I zaznaczamy - nie chcemy krytykować samego Mellera, który z wyjątkiem skandalu z "Hitlerem" wydaje się całkiem sympatycznym, sytym człowiekiem, żyjącym sobie elegancko ale z klasą, cieszącym się swoim udanym życiem. Jego argument w felietonie starającym się bronić głosu jego kolegi Hołdysa i jemu podobnych jest jednak symboliczny.

Otóż Meller napisał w skrócie, że nie chce moralizować, ale on po prostu ściąga sobie wszystkie filmy i płyty legalnie z zagranicznych serwisów, płaci za wszystko i inni powinni chyba robić to samo. Przecież kradzież to kradzież. Dodał, że jego przyjaciel Kazik jest jeszcze bardziej radykalny i nie przyjął od niego nawet w prezencie płyty wypalonej na komputerze.

To jest jego głos w sprawie oburzającej wielomilionowe pokolenie młodych Polaków, młodszych o niego o 10 do 30 lat. I to trafia do jego znajomych. No, to przecież logiczne. O co młodym chodzi?

Marcin Meller zarabia jakieś 40 albo i z 60 tysięcy złotych miesięcznie. Nie chodzi o to, żeby go dokładnie liczyć, ale pokazać skalę jego oderwania od ludzi, do których się zwraca. Kazik jest multimilionerem, na pewno bogatszym od Wojewódzkiego, mógłby pewnie co 2 lata zmieniać ferrari (zresztą zasłużenie). Meller jest też na pewno solidnie zabezpieczony finansowo i mieszkaniowo nawet bez swojej wielkiej pensji. I na poważnie zestawia znany sobie i swoim znajomym świat i rzeczywistość ze światem młodych ludzi, z których pewnie 80% (tych którzy w ogóle mają pracę) zarabia dokładnie tyle, żeby się w miarę ładnie ubrać, najeść, (być może) wynająć malutkie mieszkanie czy pokój i ewentualnie pójść dwa czy trzy razy w miesiącu na imprezę.

Czy jego rada skierowana jest do nich? Jak myślicie, ile obejrzą filmów, gdy uda się już zdusić Internet? Czy powinni jego zdaniem czuć się wykluczeni z tej rzeczywistości już nie tylko finansowo ale i kulturalnie? Bo to pytanie sprowadza się właśnie do tego: Na ile filmów i płyt byłoby ich legalnie stać? A może powinni słuchać radia, w którym nasze elity puszczają im świetną muzykę? I czekać na filmy w telewizji przerywane godziną reklam.

Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to nie rozumie, w jak biednym kraju wciąż żyje. I nie rozumie, jak oderwani od tej biedy są ludzie o znanych twarzach. Nie rozumie, kto go tak naprawdę ogląda w telewizji, w jakim bloku i pokoju mieszka. Życie wygląda pięknie z modnej winiarni w Konstancinie, albo znad sałatki za 45 złotych na placu Trzech Krzyży. A jak wygląda z okien bloków w mniejszych polskich miastach? Czy nawet w Łodzi? Dlaczego nikt o tym nie mówi? Dlaczego woli przepytywać na wizji o plany showbiznesowe tak bliskie naszym problemom "Grycanki"?

Napiszmy więc to, o czym nikt nie mówi głośno - co jest prawdziwym powodem protestów i wkurwienia, które wszystkich tak nagle dziwi: Internetowe "piractwo" na własny użytek to dziś jedyny sposób dla milionów młodych Polaków, żeby żyć choć w przybliżeniu podobnie jak ich znajomi z zachodniej Europy. Żeby mieć dostęp do kultury, do rozrywki, żeby móc obejrzeć z dziewczyną film na komputerze. To zresztą problem nie tylko Polaków. To problem całej młodej populacji w Europie, która nie ma szans zrobić takich karier jak ich rodzice i kupić tych samych mieszkań. Wie o tym każdy, kto był ostatnio we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, czy nawet we Francji czy Wielkiej Brytanii i patrzył na coś więcej niż zabytki.

W Polsce, gdzie prawie wszystko jest droższe niż na Zachodzie, a pensje są 3 razy niższe, po prostu widać to wyjątkowo wyraźnie, jak w soczewce. Dla niektórych niestety wciąż chyba nie dość wyraźnie, nawet po masowych demostracjach przy -10 stopniach.

Poniżej coś, po czym każdemu powinny przejść ciary po plecach. Takich filmów są w Internecie TYSIĄCE, z całego kraju. Dlaczego telewizje o tym nie krzyczą? 30 tysięcy osób skandujących, skaczących na mrozie w Krakowie! Co wydarzyło się według nich ważniejszego przez ostatnie lata? Zobaczcie to na własne oczy i poczujcie, jak dzieje się tu coś wielkiego:

[link widoczny dla zalogowanych]


To tylko kilka filmów z brzegu. Dają do myślenia? Jeżeli ktoś tego nie docenia, bagatelizuje je, znaczy, że kompletnie wypadł z obiegu. Nie rozumie, co tu się właśnie stało.

Co ma do zaproponowania młodym ludziom ta cywilizacja, gdy odbierze im już nawet tanią kulturę i rozrywkę? Ma dla nich dobrą pracę? Perspektywy? Bez żartów.

Oczywiście, najlepsi, najlepiej urodzeni i ci, którym się poszczęści zawsze dadzą sobie radę. Ale co to zmienia dla większości? A przecież ta większość też musi żyć i założyć rodziny, choćby po to, żeby ktoś mógł wozić tych, którym się udało taksówką, albo przywieźć im sushi na telefon. Albo kupować kremy, które reklamują zarabiając po milion złotych za kampanię. Jak trzeba być oderwanym od świata w modnych winiarniach i stadninach koni, żeby nie rozumieć, że młodzi ludzie nie mają już żadnych wolnych środków, żeby wycisnąć z nich jeszcze trochę? Można tego nie widzieć? Można nie mieć żadnych znajomych pracujących za 2000 zł?

Można. I to jest naszym zdaniem problem, na którym wyłoży się całe polskie celebryctwo, "liderzy opinii" i śniadaniowe autorytety. Wciąż piszą swoje felietony, wciąż jeszcze sądzą, że ich głos jest dla Was ważny, niejeden pewnie myśli, że "gdyby nie piraci, byłby Claptonem". Czy naprawdę?

Zapytajcie znajomych, czy nie uważają, że to prawda. Czy nie mają wrażenia, że telewizja pokazuje od lat kompletnie inny świat, niż ten, który widzą na co dzień.

Pudelek starał się być zawsze odtrutką na to mydło lejące się z ekranów. Na te uśmiechy zadowolonych z siebie, plastikowych ludzi spijających sobie z ust komplementy. Czasem bardziej dla żartów, czasem na poważnie, jak w sprawach Kydryńskiego, czy Węglarczyka, któremu, jak się okazało, wolno mówić na wizji wszystko. Na ten temat prawie nikt się nie zająknął. Żadnego z zaprzyjaźnionych z tymi ludźmi portali, kopiujących Pudelka serwisów i telewizji jakoś to nie oburzyło. Mimo że dwa dni wcześniej wszyscy oni wałkowali niemal identyczny sejmowy skandal z "Murzynkiem".

Oczywiście, celebrytami i gwiazdami ci ludzie będą pewnie nadal. Mają w końcu monopol dostępu przed kamery. I będą go bronić do końca. Ale coraz mniej odbiorców będzie ich szanować, coraz rzadziej będą brani na poważnie, bez wzruszenia ramion. Widać to szczególnie teraz. Młodzi zresztą i tak od dawna mają już swoją kulturę, swoją muzykę, oglądają coraz mniej i mniej masowej telewizji. Kto tego nie widzi, jest ślepy. I na tym się między innymi te telewizje wyłożą.

Polskie gwiazdy narzekają, że Polacy nie kochają ich tak jak Francuzi gwiazd francuskich. Za co mieliby Was konkretnie kochać? Jeden gwiazdor martwi się, że nie cenią go jak Claptona. Zejdź na ziemię.

Zauważcie - to nie przypadek, że najbardziej przeszkadzają im komentarze w Internecie i Wasza wolność w sieci. Chcieliby występować w mediach w pięknych pozach, w dopracowanych wywiadach i dopieszczonych sesjach jak Kydryński z Jopek w Vivie i nie musieć czytać Waszych opinii na swój temat. Mieć monopol na opinie. Tylko podziw i brak krytyki. Internet to wywrócił, wszystko popsuł. Świat był dla nich tak piękny zaledwie 10 lat temu, gdy nie musieli wiedzieć, co o nich naprawdę myślicie. Prosta możliwość dodania komentarza do artykułu wywróciła media do góry nogami. Tamte czasy nie wrócą, mimo że wielu o tym marzy.

Brzmi zbyt poważnie? Ale czy nie taka jest prawda?

Oczywiście, wiele osób zapyta, czym jest Pudelek, żeby w ogóle o czymś takim pisać. Czym jest Pudelek, żeby pytać o takie sprawy. Przecież pokazujemy obok gołą dupę Dody. Dokładnie! To jest właśnie pytanie trafiające w sedno. Pytanie, które pokazuje, jak blisko jesteśmy bankructwa całego tego systemu gwiazd i mediów, który oblewa właśnie najważniejszy egzamin od dwudziestu lat. Bo wystarczy je odwrócić: W jakim kraju żyjemy, jak żałosne media w nim mamy, że wśród nich wszystkich taki tekst musiał napisać internetowy portal z pudelkiem w logo?

Podpiszcie petycję - dobijmy do miliona i wygrajmy to referendum:

[link widoczny dla zalogowanych]

POrażająca rzeczywistość Think Think Think


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Sob 10:50, 11 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Wto 11:06, 14 Lut 2012    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 17:42, 14 Lut 2012    Temat postu:

Fajne , a spórz Baltazarze jak skwitował inkryminowany artykuł z Pudelka, pewien POżyteczny idiota z dziennikarskiego bloku wspierania rządu Tuska rodem z .....Gazety Wybiórczej


Z Pudelkiem na barykady
Paweł Wroński 2012-02-11

Stało się. Do buntu wezwał internetowy Pudelek. Manifest przeciwko ACTA jest dziełem wyjątkowym pod
wzgledem stylu i emocjonalnego napięcia.
Powstał, bo - jak pisze autor - "komentarze w tzw. poważnych mediach są tak stronnicze, że postanowiliśmy napisać
kilka słów". Pudelka do tej misji wezwali sami internauci, którzy chcieli, by "napisali coś waznego zamiast opisywania
d... Dody".
Wielkie przesłanie Pudelka zawiera wnioski niebanalne: starzy nie rozumieją młodych, a bogaci - biednych. Marcin
Meller jest bogaty, Kazik to multimilioner "na pewno bogatszy od Wojewódzkiego, mógłby pewnie co dwa lata
zmieniać ferrari".
Bogaci i już niemłodzi, w odróżnieniu od młodych i niebogatych, nie pojmują, w jakim świecie żyją. W świecie młodych
"80 proc. zarabia dokładnie tyle, Īeby się w miarę ładnie ubrać, najeść, (być moĪe) wynająć malutkie mieszkanie czy
pokój i ewentualnie pójść dwa czy trzy razy w miesiącu na imprezę". Straszne!
Według Pudelka "prawdziwym powodem protestów i wkur..." jest to, że "internetowe piractwo na własny użytek to dziś
jedyny sposób dla milionów młodych Polaków, żeby choć w przybliżeniu podobnie jak ich znajomi z zachodniej Europy
mieć dostęp do kultury, do rozrywki". Ciekawe, ACTA tego nie zakazuje.
Jest mocna teza o sprawiedliwości społecznej: "życie wygląda pięknie z modnej winiarni w Konstancinie albo znad
sałatki za 45 zł na placu Trzech KrzyĪy. A jak wygląda z bloków w mniejszych polskich miastach? Czy nawet w Łodzi?".
Autor wie, ile kosztuje sałatka na placu Trzech Krzyży, ale nie zdradza bliĪszych szczegółów z Łodzi.
Na koniec rewolucyjne credo: "Pudelek starał się być zawsze odtrutką na mydło lejące się z ekranów. Na uśmiechy
zadowolonych z siebie plastikowych ludzi spijających sobie z ust komplementy".
I wezwanie na barykady: "Kolejne manifestacje w całej Polsce i Europie już jutro".
Zgadzam się, Pudelek jest odtrutką na "mydło". Zwłaszcza tekst "Genialne tyłki - oceń" pobudza wyobraĨnię.
Pudelek daje też dostęp do kultury. Obok jest filmik "Jak zaspokoić kobietę" i jeszcze z rozebranym panem, który
"rozwesela kobiety". Boże, takie dobra kultury moglibyśmy bezpowrotnie utracić!
Po cichu tylko protestuję przeciwko próbom odkrywania lądów nowych. "Grab zagrabione" - tak wzywał juĪ w XIX w.
komunista Joseph Pierre Proudhon. Hasło twórczo rozwinął towarzysz Lenin. Polski chłop teĪ mawiał: "Ukraść z
pańskiego to nie grzech", a Jakub Szela miał pewne sukcesy w redystrybucji własności prywatnej.
Żal tylko, że po odmowie podpisania ACTA przez Niemcy, co zapewne kończy żywot tego dokumentu, Pudelek powróci
do "opisywania d... Dody". A miał zadatki na medium naprawdę ważne

[link widoczny dla zalogowanych]

PS

Genialnie odpowiedział Wrońskiemu pewien internauta

"Ależ żałosny ten Pudelek, panie Wroński, co?
Nie to co opiniotwórcza, poważna gazeta.pl, prawda?
"Czas podgrzać atmosferę: Top 10 gorących numerków na zimne dni!"
"Jennifer Lopez seksownie kręci pupą na planie nowego teledysku. A paparazzi..."
"Jakie ona ma piersi! Najlepsze nagie sesje Anji Rubik"
"Żmuda Trzebiatowska mówi, że ma krzywe nogi. Sprawdźmy"
"Umieściła w sieci zdjęcie, na którym nago usypia dziecko "
Zgaduj zgadula, panie Wroński, skąd wziąłem tytuły tych perełek poważnego dziennikarstwa...
Nie, nie z pogardy godnego Pudelka. Ze strony głównej gazeta.pl...
Dupa z pana, a nie poważny dziennikarz, panie Wroński - i dlatego Pudelkowy tekst tak zabolał - bo podświadomie Pan wie, że trafił w sedno.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Wto 17:43, 14 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Wto 19:01, 14 Lut 2012    Temat postu:

Ci wszyscy nadęci i syci opiniotwórcy, zdają się jeszcze nie pojmować co się naprawdę w naszym kraju dzieje i dalej beztrosko sobie szczebiocą obrażając w najlepsze godność i inteligencję Polaków.
Kiedy Maria Antonina dowiedziała się że lud Paryża przymiera głodem, powiedziała podobno, że jeśli im brakuje chleba to niech jedzą ciastka.
Nawet nie wiedziała jeszcze bidula, jak mało czasu na to świergolenie jej zostało.
"Być biedakiem w kraju bogatym, to głupota, ale być bogaczem w kraju ubogim, to hańba!"(Konfucjusz)
Choć szczerze mówiąc nie wiem, czy ten aforyzm filozofa cokolwiek mówi tym ludziom, którym już dawno honor pomylił się z honorarium...

P.S.
A ten Wroński zawsze dotąd mi się wydawał w miare przyzwoitym człowiekiem. Szkoda...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Wto 19:04, 14 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 19:42, 14 Lut 2012    Temat postu:

Baltazar napisał:
Ci wszyscy nadęci i syci opiniotwórcy, zdają się jeszcze nie pojmować co się naprawdę w naszym kraju dzieje i dalej beztrosko sobie szczebiocą obrażając w najlepsze godność i inteligencję Polaków

Masz rację a fajnie to ujął Ziemkiewicz pisząc:

Oszuści z Orient Expressu
12 lut 2012

W sławnej powieści Agathy Christie w międzynarodowym pociągu jeden z pasażerów został zamordowany, a każdy z pozostałych ma niepodważalne alibi. Herkules Poirot mimo wszystko rozwiązuje zagadkę: mordu dokonali pospołu wszyscy pasażerowie, a zarazem nie dokonał go nikt. Każdy – świadomie – wykonał tylko jedną drobną czynność, która sama w sobie była niewinna, ale razem z innymi złożyła się na zbrodnię.
Ta zasada Orient Expressu dobrze pasuje do roli, jaką duża część środowiska dziennikarskiego odegrała w zbudowaniu potęgi Donalda Tuska. Potęgi opartej na licznych kłamstwach. Kłamstwie o rzekomych naciskach PiS, „dusznej atmosferze” i „zamordowaniu Blidy”, kłamstwie o „zielonej wyspie sukcesu”, kłamstwie o „europejskiej normalności” rządów Tuska, o „rosnącej pozycji międzynarodowej”, kłamstwie smoleńskim… Oczywiście można rzucić kilka przykładów dziennikarzy szczególnie zasłużonych w ogłupianiu i okłamywaniu społeczeństwa, ale większość środowiska nie ma sobie dziś nic do zarzucenia. A co ja niby takiego napisałem? Ja tylko…

Otóż chodzi właśnie o to „tylko”.[b] O upowszechnianie fałszywych stereotypów i nieodszczekiwanie, gdy pojawiły się niezbite dowody ich fałszywości. O wtrącane mimochodem „przecież”, którym insynuacjom nadawano pozór dawno udowodnionej (wielokrotnym powtórzeniem) oczywistości.[/b] O przymykanie oczu na draństwa władzy i jednoczesnym rozdymaniu do ogromnych rozmiarów każdego najdrobniejszego potknięcia opozycji. O milczenie w sprawach ważnych i odwracanie od nich uwagi kolportowaniem wyprodukowanych przez rząd „wrzutek”.
W Orient Expressie współmordercy działali w zmowie. Wśród dziennikarzy III RP część być może wzięła udział w wielkiej ściemie z głupoty. Jest jeszcze czas na rachunek sumienia."

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Śro 7:42, 15 Lut 2012    Temat postu:

Najbardziej ze wszystkiego martwi mnie to, że jeśli nie brać pod uwagę żadnych rozwiązań siłowych, to w tej sytuacji podstawowym staje się pytanie:
- Jeśli nie PO, to kto?
- No chyba że jest to nieprawdziwa, sztucznie podsycana przez rządzących psychoza, że nawet coraz bardziej bezradna i coraz mniej uczciwa koalicja PO-PSL mimo wszystko jest lepsza od wszelkich innych możliwości?
Sam nie wiem - może pozostaje liczyć na "odnowionego" Leszka Millera, który po przejściu politycznej kwarantanny wyciągnął wreszcie ze swoich poprzednich "dokonań" należyte wnioski?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Śro 7:55, 15 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 18:52, 11 Mar 2012    Temat postu:

Zabiłem Jarosława Kuźniara z Salonu24

Wyrzuceni z "Wprostu" Tomasz Lis oraz jego ludzie pojawili się w "Newsweeku", gdzie natychmiast zaczęli wprowadzać swoje porządki. Poza zwolnieniem – praktycznie z dnia na dzień – dotychczasowych publicystów, ekipa Lisa natychmiast wprowadziła znany nam już ton egzaltacji rodem wprost z pamiętnika pensjonarki.

Oczywiście, do tej pory "Newsweek" był dla salonów III RP pismem jak najbardziej poprawnym, lecz, najwyraźniej, czegoś brakowało. Zapewne za mało było bezczelnej hipokryzji. Na szczęście Lis już wprowadził odpowiedni standard, wypuszczając swój pierwszy numer "Newsweeka" z wyjątkowo żenującą okładką oraz jeszcze bardziej żenującym głównym tekstem.

W ostatni poniedziałek z okładki "Newsweeka" spojrzeli na nas poważnie Jarosław Kuźniar i Zbigniew Hołdys. Panowie apelowali: NIE ZABIJAJCIE NAS! Jak się okazuje, prezenter TVN24 i dawny muzyk "Perfectu" przejęli się bardzo "kampanią nienawiści" w internecie skierowaną przeciw ich osobom.

Warto przy tym zaznaczyć, że "Newsweek" chwalił się swoją okładką już w sobotę rano. Wieczorem nastąpiła tragiczna katastrofa kolejowa, która zajęła uwagę społeczeństwa. W kontekście dyskusji o bezpieczeństwie na kolei i realnych problemów państwa, rozterki celebrytów lansowane w czołowym magazynie opinii wydały się szczególnie kuriozalne. Ale w "Newsweeku" nikt nie pomyślał o tym, aby w ostatniej chwili zmienić charakter numeru. Może nie mogli już zmienić – ale to tylko pokazuje, jak archaiczna staje się prasa papierowa.

Właśnie dlatego, że były dużo poważniejsze sprawy (i żeby nie robić reklamy "Newsweekowi" – teraz już tego numeru i tak nie kupicie), nie pisałem wcześniej o "Nie zabijajcie nas". A trochę kusiło, bo sprawa dotyczy mnie osobiście. Byłem jedną z osób, które zainicjowały "zabijanie" Jarosława Kuźniara. Po jego wypowiedzi o "tysiącu listów" natychmiast założyłem akcję na Facebooku "Zwalniamy Jarosława Kuźniara z TVN24". W krótkim czasie przystąpiło do niej ponad 4 tys. internautów.
Nie byłem zresztą pierwszy, zainspirował mnie wpis Cezarego Krysztopy oraz mobilizacja użytkowników Wykopu (czyli lista sprawców się wydłuża). Jak napisał na Twitterze jeden z dziennikarzy: Kiedy usłyszałem słowa Kuźniara, wiedziałem, co się stanie. Wszyscy wiedzieli, chyba tylko Kuźniar nie.

Kiedy jednak w końcu zajrzałem do opublikowanego na Onecie tekstu z "Newsweeka", okazało się, że nie ma w nim żadnej analizy powstawania memów czy facebookowych wydarzeń. Panie Magdalena Rigamonti oraz Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska stworzyły artykuł w stylu znanych już nam donosów na internautów. Pełno w nim bluzgów, jakimi rzekomo obrzucono Kuźniara i Hołdysa, ale ani słowa o szerokiej dyskusji jaka przetoczyła się na ich temat w różnych miejscach polskiego internetu. Nie ma nic o "Zwolnij Kuźniara". Facebook jest wspomniany tylko w kontekście osobistych profili Kuźniara i Hołdysa, rzekomo zarzuconych wulgaryzmami.

Przede wszystkim dziennikarki "Newsweeka" nie napisały nic o tym, że internauci z obu panów po prostu kpili. Z okładki i artykułu tygodnika można wywnioskować, że dyszący nienawiścią internauci naprawdę chcieliby zabijać. A przecież wystarczy poczytać trochę na forach, aby zobaczyć, że Kuźniara i Hołdysa jeśli zabijano, to śmiechem. I ten śmiech po tekście w "Newsweeku" tylko się nasilił.

Najciekawsze jest to, że żaden spośród licznych dziennikarzy rozmawiających z Hołdysem nie zadał mu pytania o bluzgi, którymi rzuca w internecie. Hołdys nazwał "chujem" Jarosława Kaczyńskiego, ale też lubi sobie rzucić "kurwami" ot tak, z byle powodu. Konta Hołdysa na Twitterze i Facebooku są rynsztokiem z powodu jego własnych wypowiedzi. Internauci to widzą, dlatego nie mogą zdzierżyć, że wulgarny Hołdys nagle w telewizji staje się moralnym autorytetem narzekającym na "chamstwo internautów".

Niewykluczone, że dziennikarze prasowi i telewizyjni po prostu nie wiedzą, jak faktycznie wygląda sytuacja. Ktoś może powiedzieć: jak to nie wiedzą, przecież też mogą zajrzeć do internetu! Owszem, ale z moich kontaktów z przedstawicielami tzw. mainstreamu wynika, że oni często naprawdę nie mają żadnego pojęcia o internecie. Żyją w swoim świecie i produkują takie kurioza, jak ten tekst w "Newsweeku". I zachowują się tak, jak Jarosław Kuźniar, który najwyraźniej nie miał pojęcia, że w dzisiejszych czasach zmobilizować 1000 osób do wysłania maila na jeden adres to żaden problem.

Rzecz jasna, ignorancja i głupota nie może być dla dziennikarzy żadnym wytłumaczeniem. Co to za dziennikarz, który nie wie, o czym pisze? Z drugiej strony, to przecież dobrze, że mainstream zaludniają tak ograniczeni ludzie. Nawet nie zauważą, kiedy całkiem przestaną się liczyć.

Wydaje mi się zresztą, ze oni mało liczą się już teraz. Na temat ostatniego numeru "Newsweeka" pojawiło się już w internecie tysiące komentarzy (np. pod artykułem "Nie zabijajcie nas" umieszczonym w Onecie lub pod tekstami Pudelka kpiącymi ze skarg Kuźniara i Hołdysa) – zdecydowana większość jest krytyką postępowania mainstreamu.

Na naszych oczach dokonuje się całkowite załamanie dotychczasowego systemu celebryckich i medialnych elit III RP. Szczególną rolę odegrała sprawa ACTA, kiedy wielu artystów i dziennikarzy wpatrzonych w Tuska rzuciło się krytykować internautów i sławić cenzurę. Kiedy Tusk zmienił front, ci ludzie zostali z przysłowiową ręką w nocniku. Dłonie utknęły im w tym naczyniu tak bardzo, że już nie mogą ich wyjąć.
Jeśli wziąć np. skład komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego, to okaże się, ze znaczna część niedawnych "gwiazd" i "autorytetów" jest już spalona. Nikt już nie użyje ich w propagandzie politycznej, bo budzą kpiny, a nie szacunek.

[link widoczny dla zalogowanych]

Dla nie zorientowanych w temacie wszystko zaczęło się od :

Słowo się rzekło P. Kuźniar:)

W minionym tygodniu miało miejsce wydarzenie tyleż zabawne co bez precedensu, otóż niejaki Kuźniar Jarosław z TVN24 po tym jak dostał maila od widza z tekstem, że jest zbyt prymitywny żeby pracować w telewizji, obiecał , że jeśli tysiąc widzów napisze podobnego, odejdzie z TVN:) (pod tym linkiem mozna obejrzec wypowiedz: [link widoczny dla zalogowanych])

Ja wysłałem, pod moją poprzednią notką w tej sprawie sporo osób również zadeklarowało, że wysłało , na facebooku powstało wiele grup, ogłoszono (?) wydarzenia w różnoraki sposób do deklaracji Redaktora Kuźniara nawiązujące. Jednym słowem, nawet jeśli jakaś część osób spośród tych które wysłanie maili zadeklarowały tego nie zrobiły, to sądzę, że maili było przynajmniej tysiąc.


To jak będzie P. Redaktorze? Kobyłka u płota;)
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 18:59, 11 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 10:19, 01 Kwi 2012    Temat postu:

Sałatka trzeciej świeżości z Salonu 24

Kiedy myślę o władzy i jej „dziennikarzach” nieodmiennie stają mi przed oczami dwie postaci: gruby i chudy, Pat i Patachon (kto nie zna niech pogrzebie w przedwojennych tygodnikach i uzupełni wiedzę), żołądkowo skrzywiony i głupawo uśmiechnięty.

Kogóż to z taką czułością opisuje?:

już przecież sami wiecie, niegdysiejsze gwiazdy pierwszej wielkości na firmamencie „dziennikarstwa”, a dziś lokatorzy lodówki pana Pieczyńskiego i jego kobiety – TVN 24.

Morozowski i Sekielski, dla mnie te nazwiska na trwałe weszły do kanonu śmieszności i służalstwa.

Morozowski mniej mnie w tym wypadku obchodzi, bo nadal wysługuje się swoim panom – obaj wiemy jakim, prawda panie Andrzeju?
-

Ostatnio kurnik i okolice obiegła jednak wieść, że Tomasz Sekielski ma już dość swojej macierzystej stacji i zamierza przenieść się do telewizji publicznej.

Osoby, które podjęły takie decyzje w TVP to klasyczni agenci wpływu konkurencji – już sama, wypełniająca cały kadr, obecność pana Sekielskiego na ekranie sprawi, że wszelkie ośrodki badań ratingowych odnotują paniczna ucieczkę widzów sprzed ekranów publicznej tv.

Mówiąc poważnie ktoś kto w TVP wymyślił „transfer” nieświeżego i skompromitowanego człowieka z TVN do TVP – czyli, de facto ocalił mu telewizyjne życie -, albo kompletnie nie zna się na telewizji, albo kieruje się innymi, ukrytymi, przesłankami.

Sekielski, to dziś przekłuty balon. Zrobił swoje, został wyciśnięty z wiarygodności jak cytryna – wziął udział w prowokacji obliczonej na obalenie rządu PiS – słynne nagrania z 2006 roku, na których Adam Lipiński prowadzi złożoną konwersację z Renatą Beger, potem niezliczone pokazy obiektywizmu i dziennikarskiego kunsztu w obiektywnej służbie wartościom.

Na swojej skórze odczułem etykę działania Sekielskiego i jego nerwowo skrzywionego partnera (sam bym się krzywił jakbym miał takich „znajomych”).

Przygotowali pokaz telewizyjnej prowokacji, gdy zaprosili niewinnego Marka Dochnala i w starannie wyreżyserowanym programie starali się udowodnić, że w kontaktach z Dochnalem byłem wysłannikiem ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.

Pomijam już fakt, że gdyby minister chciał, to miał do tego prokuratorów, policjantów i innych urzędników, po co więc miałby korzystać z pośrednictwa dziennikarza, i to dziennikarza, który znany jest z niewyparzonego języka i głębokiego dystansu do możnych tego kraju.

Prowokacja nie wyszła, ani Ziobro ani ja (prywatnie jego wieloletni kolega) nie zrozumieliśmy o co ostatecznie telewizji „całą prawdę, całą dobę” chodziło.

Zapewne był to fragment jakiejś większej operacji, o której ani Sekielski ani Morozowski ani ich druh Jarosław Potasz, nie mieli większego pojęcia.

Oni tylko wykonywali zlecone im obowiązki.

Prowokacji i śmieszności związanych z działalnością Tomasza Sekielskiego znaleźć można więcej, rzecz jednak nie w tym, aby drobiazgowo wypunktować jego właściwości – piszę te słowa tylko w jednym celu, po to aby pracowity kornik zarchiwizował, to co napisałem w marcu 2012 roku i rzetelnie przypomniał w momencie, gdy społeczeństwo odzyska TVP i nadejdzie czas czyszczenia – jako pierwszy zwolniony zostanie pan Sekielski, a w ślad za nim jego nowi, telewizyjni protektorzy.

TVN bowiem może sobie robić co chce, każdy już dziś wie za jakie pieniądze i dla kogo, natomiast telewizja publiczna ciągle jest własnością wszystkich płacących abonament i rzeczą trudną do wybaczenia jest przyjęcie na wikt w stołówce na Woronicza postaci, która granice kompromitacji przekroczyła już tak daleko, że nawet macierzysty TVN ukrył ją w niszowej TVN 24.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 10:20, 01 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 6:46, 28 Kwi 2012    Temat postu:

Wracając do red. Kuźniara naczelnego wesołka TVN24 d'oh! d'oh! i sprawy opisanej dwa posty wyżej

Kuźniar ukraść krowę

Kilka tygodni temu, Dyżurny "Satyryk" TVN24, Jarosław Kuźniar ogłosił na wizji, że wyjdzie z telewizora jeśli tysiąc osób go o to poprosi. Tych, którzy, mówiąc oględnie nie cenią sobie specjalnie dziennikarskich talentów w/w, jest znacznie niż tysiąc więcej. Nie dziwi więc, że propozycja pięknego pana redaktora spotkała się z szerokim odzewem. A ile śmiechu przy tym było:). Ja również wziąłem udział w zabawie. Nigdy nikt nie policzył ile tych głosów było. Pewne są jednak dwie rzeczy.

Było ich znacznie więcej niż tysiąc a Jarosław Kuźniar nie dotrzymał słowa.
Za to pojawił się na okładce Newsweeka żeby w towarzystwie ałtoryteta Hołdysa i ze zbolałą miną prosić żeby go "nie zabijać"!!!!!!!!
Prawie wzbudził we mnie wyrzuty sumienia:)

Na ostatniej z okładek Newsweeka pojawił się znów dla odmiany Antoni Macierewicz stylizowany na Osamę, terrorystę, taliba, czy z czym tam komu się kojarzy szaleństwo w oczach i turban. Dla jasności jego zdjęcie podpisano: AMOK. Nawet Czarzasty i Olejnik popukali się w głowę.

A znany nam skądinąd Redaktor Kuźniar nie. Ten na swoim blogu pisze "...Czy talib Macierewicz to przesada? Nie. Przesadna jest reakcja tłumu, który staje w jego obronie wykoślawiając znaczenie metafory...Obrońcy tego pisowskiego heretyka działają na oślep. Niczym pampeluńskie byki tratują sens potępienia jego mantry....".
Można by pomysleć, że to w czystej postaci moralność Kalego wyrażona stanowiskiem "Kiedy ktoś nabijać się z Kuźniara to "zabijanie" a kiedy ktoś nabijać się z Macierewicza to "metafora" ale nic podobnego.

To tylko "...internet generalnie a fejsbuk szczególnie stały się współcześnie ringiem tonącym w kisielu...". A Newsweek nie. Newsweek jest poważnym medium, któremu zapasy w kisielu nie przystoją. Dlatego nigdy nie opublikuje okładki ze zbolałą miną Macierewicza proszącego o to żeby go "nie zabijać".

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Sob 6:49, 28 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 10:28, 29 Kwi 2012    Temat postu:

Wuje-muje i Złote Węże

Subotnik Ziemkiewicza

Za każdym razem siadam do felietonu z mocnym postanowieniem, że tym razem powstrzymam się od pisania o Nich. Że poświęcę tę chwilę i tych parę tysięcy znaków czemuś fajniejszemu. Literaturze, zwłaszcza fantastyce, cywilizacji. Albo − a tak! − rozrywce. Od paru tygodni na przykład noszę się z zamiarem objawienia światu, co sądzę o filmowych „antynagrodach” Złotych Węży, czyli polskiej podróbce amerykańskich Złotych Malin (jak to wszystkie polskie podróbki zachodnich „formatów” − chcieli jak najfajniej, a wyszło…), Jeżom, lecąc sławną piosenką Kelusa. Ale − „wariackie papiery i obsesja czysta” − Oni nie dają mi napisać o czymkolwiek innym. Żeby choć jednego dnia nie zrobili czegoś głupiego albo nikczemnego, wstrzeliłbym się w ten jeden dzień z jakąś lżejszą, ożywczo odmienną tematyką. Tylko że nie ma takiego nie dnia.

Więc zamiast o Złotych Wężach, muszę odnotować najnowszy pomysł pijarowców premiera Tuska. Owoż premier przed długim majowym weekendem ogłosił poddanym radosną nowinę: autostrady będą tańsze! No, nie wszystkie oczywiście, tylko kilka odcinków. Tam, gdzie taka decyzja zależy od rządu. A tam, gdzie zależy od „koncesjonariuszy”, rząd będzie na nich „naciskał”, aby też obniżyli opłaty, choć z góry, niestety, wiadomo, że nie obniżą.

Łaskawe panisko! Opłaty obniżył… O jednym tylko nie wspomniał − że mu to nakazała zrobić Unia Europejska, pod groźbą kary zwrotu pobranej przez III RP na te autostrady subwencji.

Na co to-to liczy? Że Polacy tak głupi, że się o prawdziwych przyczynach tej pierwszomajowej łaski pańskiej nie dowiedzą? Że tak się bezmyślnie zachłysną wdzięcznością za obniżkę opłat na kilku szczęśliwie ukończonych odcinkach, że nie zauważą odcinków, mimo gigantycznej mobilizacji i kosztów, nie ukończonych, że ominą wzrokiem pęknięcia, blokujących budowy podwykonawców, którym „koncesjonariusze” nie zapłacili za wykonane roboty i cały ten szajs?

Może się przeliczy. A może to tylko moje chciejstwo.

Tak nawiasem, w tegorocznym budżecie pan minister Rostowski zapisał wpływ 1,2 miliarda (słownie: tysiąc dwieście milionów) złotych z fotoradarów. Już się nie chce przypominać, jak to się pan premier pogardliwie wyrażał kiedyś o rywalu, co to zamiast budować drogi stawia fotoradary, ale warto przypomnieć, że pierwszym kwartale, jak podała prasa, wpływy z tego foto-haraczu wyniosły 7 milionów (słownie siedem milionów), co nie zwraca nawet kosztów, jakie rząd PO-PSL włożył w rozbudowę orwellowskiego systemu ich ściągania. Okazuje się, że wszystkie fotoradary na nic, bo cała Polska zamiast jechać i przekraczać prędkość stoi w korkach.

A może tak stanie w korkach obłożyć mandatami? Kto autostradą lub drogą szybkiego ruchu, spełniającą warunki „przejezdności” określone specustawą, posuwa się z prędkością niższą od dozwolonej, podlega każe… Ho ho, to by zapewniło dziurawej państwowej kasie spływ gotówki znacznie większy, niż 1,2 miliarda. Praktycznie nieograniczony. I to na długie lata, bo przecież każdy wie, że jak się tych autostrad rządowi i „gdace” nie udało oddać na Euro, to potem już ich nie dokończą tym bardziej.

A pan minister Rostowski, mówiąc nawiasem, zażądał od Balcerowicza, żeby zdjął ludziom z widoku licznik długu publicznego, bo „zagrożenie już minęło”.
Nie chce mi się już nawet podejmować polemiki z tym przekonaniem, że niby dlaczego minęło − bo według Eurostatu, który olewa jego „kreatywną księgowość”, wynosi już ponad 56 proc. PKB (a więc tak naprawdę jesteśmy już poza drugim progiem oszczędnościowym) i stale rośnie. Ale zwróćcie Państwo uwagę − trzy lata nas zapewniał, bożył się, omalże jak Wałęsa przysięgał na Matkę Boską, że żadnego zagrożenia nie ma. A teraz radośnie oznajmia, że już minęło. Jak takim nie wierzyć? Jak ich nie szanować?

Skoro przy fachowcach, to jak mam spokojnie pisać o Złotych Wężach, kiedy salon znalazł sobie nowego autoryteta od Smoleńska? Już nie pana Hypkiego, który redaguje pismo o lotnictwie, więc z grubsza wie przynajmniej co to samolot, ale niejakiego Krzysztofa Łozińskiego. Tenże pan Łoziński, którego pamiętam mgliście z czasów gdy bez większych sukcesów próbował kariery dziennikarza od wszystkiego, ogłasza, że profesor Binienda „plecie bzdury”, a jego obliczenia nie są nic warte. I w ogóle nie jest żadnym tam ekspertem ani autorytetem. Dowodem fakt, że − twierdzi pan Łoziński − na stronie internetowej NASA nie znalazł on żadnych jego publikacji.

Otóż na stronie NASA jest 58 prac profesora Biniendy, co natychmiast opublikowali, z kompletem linków, prawicowi blogerzy. Do demaskowania nieuctwa i „bzdur” eksperta NASA, na dodatek, jak na złość naszym salonom, właśnie uhonorowanego prestiżową nagrodą Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów ASCE, bierze się facet, który nie umie nawet obsłużyć przeglądarki internetowej. Jego kompetencje są takie, że przedstawia się jako „pasjonat lotnictwa”, i że kiedyś ścinał brzozę − a właściwie nie wynika z rozmowy, że sam to robił, może tylko rozmawiał z kimś, kto brzozę rąbał − i „każdy wie, jakie to twarde drzewo”.

I takie oto mądrości komentatorzy i publicyści salonu oraz gwiazdy dziennikarstwa III RP ogłaszają „rozbiciem w puch pisowskich kłamstw o rzekomym zamachu”, z tą samą groteskową butą, z jaką Janina Paradowska ogłasza, że „twarde i celne słowa premiera wywołały popłoch w szeregach PiS”.
Oczywiście, mogliby przecież znaleźć innego profesora, choćby nie tak utytułowanego, który by − odpowiadając za to swoim nazwiskiem − zweryfikował obliczenia profesora Biniendy (których jedyną podstawą, przypomnijmy, są dane podane w oficjalnym raporcie) i pokazał, gdzie i jaki popełnił on błąd.

Mogli by, oczywiście, przecież całe elity intelektualne są u nich i z nimi. Ale z jakiegoś powodu wyciągają tylko takiego wuja-muja, „pasjonata lotnictwa”, i nadrabiają pewnością siebie, bluzgami i agresją wobec tych, którzy ośmielają się kwestionować ustalenia pp. Anodiny i Millera. Którzy, nota bene, niczego nie przeliczali, ani nawet, co ostatnio przyznano, w ogóle nie badali tej nieszczęsnej brzozy. Bo po co, skoro wszystko było z góry było wiadomo.

I jak nie szanować takich „elit opiniotwórczych”?

I jak o tym nie pisać? A jak się już o tym pisze, to jak nagle, u licha, przejść do tych nieszczęsnych Złotych Węży, z którymi noszę się od tak dawna, że temat stracił już aktualność?

Przejdę − krótko − wyjaśniając, dlaczego w ogóle się na ten temat wypowiadam. Otóż dlatego, iż rzecz jest charakterystyczna i jako przykład toczącej wspomniane elity choroby wydaje się ciekawa także dla ludzi, którzy się filmem nie zajmują i do kina nie chodzą, a „szczególnie nie chodzą na filmy polskie”.

Pomysł − jak powiedziałem, amerykański: napiętnować filmową chałę, zwłaszcza tę wpychaną niekumatej widowni nachalną i kosztowną reklamą.

Wykonanie − polskie: załatwić swoje prywatne zawiści, nienawiści i niechęci.

Zestawienie na jednym poziomie utrzymanej w najgorszym guście, prymitywnej komedyjki „Wyjazd integracyjny” z „Bitwą Warszawską” to żenada, która kompromituje i samą ideę antynagrody, i gremium, które ją przyznaje. Zapewne, „Bitwa” nie jest filmem do końca udanym − właściwie wszystko jest w nim znakomite, bardzo dobre albo przynajmniej dobre, poza rzeczą najważniejszą: scenariuszem. Niestety, od początku wiadomo, jak się akcja potoczy i dokąd zaprowadzi − zero napięcia. Ale to przecież w ogóle inna klasa, inna liga, co jest oczywiste dla każdego widza.

Domyślam się jednak, że „dziennikarzy filmowi”, którzy stoją za inicjatywą filmowych antynagród, nie polubili „Bitwy” przede wszystkim za temat, i w ogóle za całokształt: patriotyczny patos, postać księdza Skorupki, i że w ogóle, wiecie − Ojczyzna i inne takie sprawy, które na część „młodych wykształconych z dużych miast” działają jak kropidło egzorcysty na opętanego. Domyślam się też, że nie lubią Nataszy Urbańskiej, bo z jakichś przyczyn nikt jej nie lubi (taki szczególny rodzaj celebryctwa).

Ale starając się zbyt gorliwie utytłać nielubiany film i grającą w nim aktorkę w „Wyjeździe integracyjnym”, powiedzieli coś nie o filmach, tylko o sobie. A mianowicie, że są takimi samymi − że powtórzę to modne w moich latach młodzieńczych określenie − małymi wujami-mujami, jak inne nasze „elity”, i te opiniotwórcze, i te rządzące. Tylko mniej, jak dotąd, fartownymi w dopychaniu się do znaczenia. Kropka, tyle na dziś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 8:15, 13 Maj 2012    Temat postu:

Sawuar wiwr czyli o polskim opiniotwórczym dziennikarstwie
Sejm, 11 maja 2012




NIEZIDENTYFIKOWANY GŁOS z sali (podobno poseł Ruchu Palikota) do Jarosława Kaczyńskiego

- Zadzwoń do brata!




JAROSŁAW KACZYŃSKI z mównicy, pod adresem Palikota

- Ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa to jest pańska zasługa, jeśli chodzi o polskie życie publiczne, tego nieprawdopodobnego wręcz chamstwa takiego na poziomie marzeń Adolfa Hitlera o Polakach, o losie Polaków.




JANUSZ PALIKOT z mównicy do Kaczyńskiego

- Premier Jarosław Kaczyński porównał moje ugrupowanie i mnie do Adolfa Hitlera. Ja rozumiem, że człowiek, który był gotów wysłać własnego brata na śmierć do Smoleńska oraz zachęcał do stosowania aresztów wydobywczych jest zdolny do każdej podłości, ale wysoka Izba musi dbać, żeby pewne granice nie były przekraczane w tym parlamencie.


STEFAN NIESIOŁOWSKI do Ewy Stankiewicz, dziennikarki Gazety Polskiej (z agresywną wściekłością)

- Czy pani jest głucha? Niech pani idzie do PiS-u i do tych pisowskich lizusów swoich. Proszę nie rozmawiać ze mną bo pani rozbiję kamerę. Bez moje zgody proszę mnie nie filmować (wprowadzając słowa w czyn rzuca się na kamerę), dobrze? Roztrzaskam pani kamerę, ostrzegam. Nie mam ochoty, żeby mnie pani filmowała, won stąd! (kolejny atak na kamerę).

I co? Do chamstwa w życiu publicznym zdążyłem się przyzwyczaić. W końcu politycy są zwierciadłem, w którym przegląda się społeczeństwo. Znacznie ciekawsze są reakcje na te występy. Tu nie ma miejsca na niuanse. Dla antykaczystów, oburzających się wciąż na rozmaite wypowiedzi prezesa PiS, popis Stefana Niesiołowskiego jest jak najbardziej do przyjęcia. Skoro furia była skierowana we właściwym kierunku (ich zdaniem), to wszystko jest ok. No wkurzył się po prostu, miał prawo, zwłaszcza że wredna baba wyraźnie prowokowała. Na żadną taryfę ulgową z tej strony nie może za to liczyć Jarosława Kaczyński, bo najmniejsze źdźbło łatwo zobaczyć w oku oponenta, za to belki we własnym nie sposób dostrzec. A akurat tym razem, prezes PiS nie powiedział niczego strasznego.

Przeciwnikom wystarczy hasło „Hitler”, by jak psy Pawłowa rzucić mu się do gardła. Zrozumieniem jego wypowiedzi nikt się nawet nie trudzi. Kaczyński nikogo nie porównywał do Adolfa Hitlera. Ocenił jedynie, iż poziom debaty publicznej, który prezentuje Janusz Palikot osiągnął stan, do którego zamierzał sprowadzić Polaków wódz III Rzeszy. Swoją ripostą, Palikot potwierdził tylko trafność tej tezy. Przy okazji popisał się hipokryzja, ponieważ sam wcześniej porównywał Kaczyńskiego do Hitlera i Stalina. Ale mainstreamowe media wiedzą swoje. Hitler w ustach prezesa PiS, niezależnie od kontekstu wypowiedzi, jest rzeczą straszną. Zgodnie ze zjawiskiem,opisanym w eksperymencie Ascha, tak samo uważają konsumenci tych mediów.



Zabawne, że w tej sprawie podzielam pogląd SLD, które oczywiście korzysta z okazji, by pognębić konkurenta politycznego. Muszę jednak zmartwić posła Wenderlicha. Polski Kodeks Honorowy Boziewicza, chamów nie obowiązywał. Zgodnie z art. 8 wzmiankowanego kodeksu, wykluczonymi ze społeczności ludzi honorowych są między innymi indywidua następujące: oszczerca (ust. 16) i paszkwilant (ust. 21). Wszyscy bohaterowie dnia mieszczą się w tych kategoriach.

Agresywne chamstwo Niesiołowskiego poruszyło za to dziennikarzy, przynajmniej na Twitterze. Szanowni dziennikarze, pisanie walecznych twittów to łatwizna. Jeżeli tak was to oburzyło, macie wspaniałą okazję zaprezentować solidarność zawodową, bojkotując obecność tego pana w mediach. Żadna to strata, bo poza atakami szału (barwnymi, przyznaję), facet nie ma nic sensownego do powiedzenia na żaden temat. Ostracyzm byłby właściwą metodą wychowawczą.

Swoją drogą ciekawe, że jakoś nie można ustalić personaliów posła od którego cała awantura się rozpoczęła.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 8:16, 13 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 21:00, 07 Cze 2012    Temat postu:

Opoleé... czyli dno i pięć metrów mułu

Obejrzałam sobotnie koncerty festiwalu piosenki w Opolu. I kawałek piątku z Korą.

Nie żebym chciała, mąż mnie namówił, powiedział, że powinnam się interesować nie tylko polityką, kultura też ważna przecież. Sama przecież elita i szczyty finezji:) Łomatko....

Piosenki były ze trzy, cztery – nie powiem, całkiem niezłe – co z tego, skoro łomot nagłośnienia i szaleństwo świateł nie dawały szans. Oprawa, zwłaszcza świetlna, to, moi drodzy PT Czytelnicy, było coś tak porażającego, że każdy jeleń na rykowisku przy tym jawi się jako dzieło Michała Anioła.

Wykonawcy – kilka osób też całkiem OK. Główna laureatka nie powinna co prawda ust otwierać poza śpiewaniem, bo szokuje kulturą i słownictwem, ale co tam. Byłam wystarczająco zniewolona jej kreacją na patyczaka ze skrzydełkami:)

Ale ja nie o tym, ja chciałam o organizatorach tego badziewia. Otóż w roli wręczających nagrody pojawiały się jakieś potwory. Najpierw jakieś damskie cudo z TVP1 bodajże, co wyszło w rajtuzkach i w mini i odezwało się głosem, w którym było słuchać 30 lat pracy w towarzystwie dwóch paczek Klubowych dziennie. Potem wylazła pańcia z Onetu. Ja się nie dziwię, że ten Onet jest taki, jaki jest, skoro ta pańcia robi tam za jakiegoś szefa. Obfita blondyna 45+ z fryzurą ala „wiejska trwała” w mini sukienusi dla nastolatki....Boże! A ci podstarzali faceci w kusych kolorowych marynareczkach...


Przy tym wszystkim Kora, która dzień wcześniej miotała się po scenie w rajtuzkach, które niezbyt zgrabnie jej zwisały w miejscu, gdzie normalni ludzie mają pupę, właściwie już nie dziwi.

Na koniec nastąpiła prawdziwa sensacja, czyli DSS (Dyżurny Satyryk Socjalistyczny) Tym i jego drużyna. I to już był absolutny odlot....Kabaret wesołych staruszków w pensjonacie dla ormowców.

Najpierw Janda z Tymem w scenach na tle łóżkowym i dowcipasach z viagrą – mamusiu!!!! Po prostu obrzydlistwo, człowiek się po prostu za nich wstydzi przed młodymi ludźmi. A potem było coraz lepiej.

Gajos ze szmoncesem, który odegrał już chyba we wszystkich Kołach Gospodyń Wiejskich łącznie z tym w Utah, Tym w kombinezoniku czerwonym zupełnie jak ten słynny „motyl” na procesji, Janda z gadką o samolocie w w telewizji, jakieś babsko strasznie wrzeszczące piosenki ZMP do melodii z filmu „Kabaret” . No i wisienka na torcie, czyli obrzydliwe drwiny ze słuchaczy Radia Maryja w wykonaniu wolontariuszy tegoż domu starców dla ormowców, czyli poziom żywcem Taras z Krakowskiego Przedmieścia.

Najgorsze było to, że cały czas czekałam, co się Tymowi bardziej splącze, język czy nogi – wyglądał jak gostek z ciężkim Alzheimerem, którego wystawili do okna jak dziadka po emeryturę.

I pomyśleć, że taki Gajos czy Janda to nasi wybitni artyści. Nasze kochane legendy sceny i filmu. Co się z ludźmi robi na starość....Ja rozumiem, ze można kochać premiera miłością bezrozumną, ale żeby aż tak stracić poczucie rzeczywistości? Jednym słowem, było to przeżycie z gatunku „zobaczyć i umrzeć”. Naprawdę - dno i pięć metrów mułu.

I tak oto kończą legendy pławiące się w blasku licencjonowanego bohaterstwa w walce z cenzurą PRL. Starzejący się światek bohaterów „najweselszego baraku”. Pokolenie 60 +. Żałosne widowisko.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Czw 21:00, 07 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 19:59, 22 Lip 2012    Temat postu:

Kupili autokar i mogą wszystko Salon24

„Młodzi, wykształceni, z wielkich miast” głosują na Platformę nie ze względu na to, kim już są, na to, co już osiągnęli, ale ze względu na swoje aspiracje. Chcieliby w życiu być tacy jak w wycieczkowym autobusie: cieszyć się życiem, rządzić i nie ponosić odpowiedzialności. Dzięki władzy i pieniądzom kupić sobie szacunek innych.

Dziś tekst w klimacie wakacyjno-wycieczkowo-muzycznym. Niekiedy muzyk nie tylko więcej usłyszy, ale także zobaczy. Zygmunt Kukla to założyciel i dyrygent orkiestry, z którą występuje m.in. na festiwalach w Opolu i Sopocie. Oprócz tego z zamiłowania jest kierowcą autobusu. Pasjonatem, który swoje trasy z turystami opisał („Polityka” nr 28, 2012 r.) w sposób nie tylko budzący sympatię do muzyka-kierowcy, ale także pouczający dla socjologa. Przedstawił m.in. swoje doświadczenia z wycieczkami z różnych krajów. O wycieczce polskiej napisał tak:

„Wycieczek turystycznych dla Polaków jest mało. Głównie to wyjazdy firmowe, na integrację. Zaczyna się od tego, że menedżer wchodzi do autokaru z dwiema skrzynkami wódki. Potem jest balanga. Im większa firma czy korporacja, tym gorzej. Mają poczucie, że kupili autokar i mogą wszystko. A przecież to ja odpowiadam za ich bezpieczeństwo.

Pamiętam, jak wiozłem jedną wycieczkę do Budapesztu. Na Słowacji, gdzie zaczynają się serpentyny i jest wąsko, facet podszedł i zaczął mnie częstować wódką. Takie mu się to zabawne wydawało. Na zakręcie wylał alkohol na lewarek skrzyni biegów. Zatrzymałem się i powiedziałem, że nie ruszę dalej, dopóki się nie uspokoją. Staliśmy dwie godziny.

Na szczęście nie wszystkie polskie wycieczki to złe doświadczenia. W weekend majowy wiozłem grupę z Międzyrzeca Podlaskiego. Przez sześć dni zwiedzali kraje nadbałtyckie i ich stolice – Rygę, Tallin, Helsinki. To byli głównie rolnicy i hodowcy ze wschodniej Polski. Sprzątali po sobie, byli punktualni, bardzo sympatyczni. Zupełnie inni niż ci z warszawskich korporacji”.

Opis z takiego punktu obserwacyjnego to gratka dla socjologa, który pragnie zrozumieć swój dzisiejszy kraj. Uwagi Kukli wyglądają tak interesująco, ponieważ sporządził zapis nie po prostu jednostkowych zdarzeń, ale, jak sądzę, sytuacji powtarzalnych, dość typowych. Sytuacji proszących się o interpretację. Pointerpretujmy zatem.

Wygląda na to, że „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” zachowują się po chamsku, słowem – obciachowo. Polski lud korporacyjny postępuje tak, jak gdyby odreagowywał dyscyplinę i poniżenia z pracy. W niej są niewolnikami, na wycieczce panami. Natomiast „starzy, nieuczeni, z prowincji” to ludzie, którzy szanują innych. Taki, panie, to moher.

Rozważmy, czy ta obserwacja dyrygenta-kierowcy daje nam jakiś klucz do zrozumienia politycznych sympatii obu grup.

George Lakoff, znany także w Polsce amerykański lingwista, który bada, jak metafory określają nasze rozumienie świata, pisze: „Ludzie głosują według linii zgodności z własną tożsamością i ze swoimi wartościami, które nie muszą pokrywać się z ich interesem”.

Jaką tożsamość ma lud korporacyjny? Ale może to pytanie jest źle sformułowane. Przypominają się uwagi Rafała Ziemkiewicza wskazującego, iż „młodzi… itd.” głosują na Platformę nie ze względu na to, kim już są, na to, co już osiągnęli, ale ze względu na swoje aspiracje. Chcieliby w życiu być tacy jak w wycieczkowym autobusie: cieszyć się życiem, rządzić i nie ponosić odpowiedzialności. Dzięki władzy i pieniądzom kupić sobie szacunek innych. Korpoludki (jak niekiedy sami nazywają się w necie) nie wiedzą, jak w prawdziwym życiu uzyskuje się szacunek. Jeszcze nie wiedzą, że prawdziwy, trwały szacunek jest dobrem specjalnego rodzaju. Że wyłania się tylko w prawdziwych więziach społecznych.

Ale korpoludki obawiają się prawdziwego namysłu nad tym, jak świat społeczny jest i jak powinien być urządzony. Bo prawdziwy namysł prowadzi do samorefleksji, także o polskiej polityce.

A korpoludki są przy Platformie. Dlaczego? Pewnie – to mój socjologiczny domysł – z obawy, że gdyby w Polsce rządził PiS, to w całe życie wprowadzi zasady korporacji – ich reżim i wyścig szczurów. Nigdzie nie będzie luzu, wszędzie trzeba będzie przestrzegać zasad i nie będzie już gdzie odreagować. Czyż to nie jest racjonalne podejście?

Korpoludki nie chcą przyjąć do wiadomości, że beztroska to nie jest naturalny stan funkcjonowania w społeczeństwie. Oni w społeczeństwie funkcjonują dopiero na wycieczce, na „integracji”, w klubie. Korporacja to świat umowny, wypreparowany, w nim zaciska się zęby, bo to cena sukcesu. A dokładniej, dla wielu z nich, cena obietnicy sukcesu. Sukcesu zawodowego, materialnego, społecznego.

Kupili obiecaną tożsamość, ale na razie ich gest i klasa ograniczają się do częstowania wódką. Ale nie są zdolni do zbudowania Polski, jakiej by chcieli dla swoich dzieci.

„Rolnicy i hodowcy ze wschodniej Polski” też takiego zadania nie wezmą na swoje barki. Jednak oni nie tylko przekazują dobre wzorce zachowania, ale także potrafią odróżnić polityków patriotów od polityków-magików.

I bardzo proszę, by ten tekst przeczytać raz jeszcze – po wakacjach.

Andrzej Zybertowicz

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 21:39, 21 Wrz 2012    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Legalizacja presstytucji i jej skutki
08 wrz 2012

Subotnik Ziemkiewicza

Ładnych już parę lat temu, gdy tabloidy były na polskim rynku nowością, a o „tabloidyzacji” jeszcze się nie mówiło, pewien bardzo wtedy popularny aktor bardzo celnie wyjaśnił, czym się owa kolorowa nowość różni od innych mediów.

Powiedzmy, dostaję zaproszenie do jakiejś małej miejscowości − mówił. Jak je odrzucę, wyszydzą mnie, że gwiazdorzę i mam się za Bóg wie kogo. Jak przyjmę − że łapię każdą chałturę. Pojawię się z żoną − wykpią, że mnie nie spuszcza z oka, pilnuje, trzyma krótko. Pojawię się bez żony − roztrąbią, że się pokłóciliśmy i rozwodzimy. Zjem tam coś, będzie, że się obżeram i żebym pamiętał o linii, nie zjem, będzie, że pogardziłem gościnnością. Wypiję bodaj symboliczną lampkę wina − będą się rozwodzić, że się staczam w alkoholizm, odmówię − że całkiem mi już odbiło i z prostymi ludźmi się nie napiję… I tak dalej.

No dobra, tabloidy, wiadomo − wszyscy nimi gardzą. A co otrzymamy, jeśli w miejsce stanowiącego obiekt takiego „dziennikarskiego” polowania aktora, piosenkarza czy celebryty podstawimy polityka opozycji?

Wtedy mamy do czynienia nie z żałosnym, pogardzanym tabloidem, ale z najwyższej próby dziennikarstwem opiniotwórczym.

Jarosław Kaczyński milczy w sprawie Amber Gold i parabanków? To hańba, że w takiej sprawie lider opozycji nie ma nic do powiedzenia. Jarosław Kaczyński wypowiedział się w sprawie Amber Gold i parabanków? To hańba, że lider opozycji próbuje zbić na takiej sprawie polityczny kapitał. Jarosław Kaczyński mówi o Smoleńsku? Głupek, powinien mówić o gospodarce. Jarosław Kaczyński mówi o gospodarce? O, kupił se głupek kalkulator, cha, cha. Wyliczył na tym kalkulatorze, że państwo powinno mniej wydawać? Nieodpowiedzialny, chce odebrać ludziom świadczenia. Wyliczył, że państwo powinno być bardziej aktywne? Nieodpowiedzialny, chce zrobić z państwa piramidę finansową. Nie zapytał o zdanie Balcerowicza? Dno, nie słucha autorytetów. Pyta o zdanie Balcerowicza? Dno, usiłuje się cynicznie podpinać pod autorytety!

Każdy dzień przynosi kolejne takie uczone komentarze czołowych gwiazd dziennikarskiego salonu, obsypanych (przez siebie nawzajem) różnymi „wiktorami” i „dziennikarzami roku”. Oczywiście równolegle śpiewają oni pieśń drugą − o odpowiedzialnym, mądrym Tusku, który dokładnie odwrotnie: jak zapowiada, że podejmie w jakiejś sprawie działania nadzwyczajne, to zachwyca, dowodząc, że jest zdecydowanym liderem. A jak nic nie robi, to zachwyca, że nie jest populistą, tylko spokojnie pozwala działać procedurom państwa i jego właściwym organom.

Przewidywalność tego „opiniotwórczego dziennikarstwa” jest tak duża, że − jak w „Małej Apokalipsie” Konwickiego − nie ma powodu włączać w telewizorze fonii. Tym bardziej, że wymyślono kolorowe paski, na których bezustannie przemyka ten sam, różnie tylko formułowany przekaz „Jarosław Kaczyński znowu się ostatecznie skompromitował”, z rzadka przerywany „przełamującym newsem” o tym, jaki kolejny wielki zagraniczny autorytet wyraził uznanie dla dorobku III RP, a Donalda Tuska w szczególności.

Ma jednak ten przykry dla mediów agit-propu skutek uboczny, że wprawdzie ten Najważniejszy Widz i Czytelnik, ten, o którego zadowolenie im chodzi, jest z nich zadowolony − ale inni niestety coraz mniej są zainteresowani nieustającym przekonywaniem, że opozycja jest odrażająca fizycznie, moralnie i merytorycznie, a władza jeśli nie idealna, to w każdym razie znacząco od niej lepsza. Nie żeby umieli się przeciwko temu wszechobecnemu przekazowi zbuntować, tylko po prostu już go znają.

Dopóki nie było kryzysu, zadowolenie tego Najważniejszego pozwalało wszystkim „opiniotwórczym dziennikarzom” funkcjonować nawet bez większego zainteresowania odbiorców. Usłużność względem władzy przekłada się na ogłoszenia urzędowe, na pieniądze z różnych programów operacyjnych i rządowych kampanii podnoszących społeczną świadomość w tym czy innym temacie, na reklamy licznych spółek skarbu państwa bądź firm których interesy całkowicie zależą od życzliwości rządu, wykupujących całe kolumny, żeby reklamować na nich na przykład prąd albo coś równie wymagającego reklamy. A za te pieniądze można było do absurdu nabijać „rozpowszechnianie płatne”, oszukując reklamodawców i czytelników zawyżonymi statystykami. Ale przyszedł kryzys, i dochody z nieustannego polowania na opozycję zaczynają się kurczyć, w miarę, jak kurczy się coraz bardziej znużona nim publika.

I oto wielcy „dziennikarze”, którzy pięć, siedem lat temu bzdyczyli się na salonach, jaką to marnością i żałością są te tabloidy, uznali, że nie ma wyjścia, tylko trzeba je jak najwierniej kopiować. Nie tylko w coraz większym zainteresowaniu celebrytami, nie tylko w opisanej wyżej jednostajności wiecznej nagonki, szydzenia i poniżania (które łatwo nałożyły się na wzorce „dziennikarstwa” PRL), ale przede wszystkim w stylistyce. Od pewnego czasu już nie wystarcza w dziennikarskim mainstreamie dowalać Kaczorowi i, ogólnie, „pisowcom”. Teraz trwa tam mordercza konkurencja, kto to zrobi ostrzej, bardziej na chama i w bardziej prymitywnym guście.

Symboliczną postacią dla tego procesu stał się Tomasz Lis. Mnie to nie dziwi, bo zawsze dostrzegałem w nim przemożny psychologiczny przymus, żeby być „bardziej” − to ten typ człowieka, mówiąc obrazowo, co jak inni mają małpy, to on jest chory, dopóki nie będzie miał goryla. To cecha sama w sonie niekoniecznie zła, w normalnych krajach, gdzie karierę zawdzięcza się sobie, a nie protektorom, obraca się ona często na społeczny i indywidualny pożytek. Ale taki psychiczny przymus dobry jest raczej u biznesmena, ewentualnie polityka, na pewno nie u dziennikarza. Dziennikarz, we właściwym rozumieniu tego słowa, to człowiek, którego najważniejszym zadaniem jest powiedzieć coś mądrego i prawdziwego − a nie powiedzieć coś, co mu przyniesie największą czytalność, największą oglądalność i największe pieniądze.

Lis niestety poszedł w taki właśnie dziennikarski populizm, co go przywiodło do upadku. Łatwo ten upadek prześledzić. Kiedy był na krzywej wznoszącej, był specjalistą od zdań gładkich, od prawienia ponad podziałami poczciwych oczywistości w stylu książki „Co z tą Polską”, i od wydobywania z każdej sprawy tej jej części, pod którą podpisać się mógł jeśli nie każdy, to prawie każdy. To mu dało masową popularność. Kiedy potem zmieniły mu się priorytety i popularność tę postanowił zdyskontować, by zawalczyć o pozycję guru establishmentu, stał się specjalistą od oskarżycielskich mów w stylistyce prokuratora Wyszyńskiego, przelicytowując wszystkich w brutalności i prymitywizmie ataków na wrogów tegoż establishmentu.

Zeszmacenie przez Lisa „Newsweeka” nie na tym polega, że go uczynił organem rządowego agit-propu, bo to zrobił już Maziarski. Polega na tym, że uczynił go pismem nieskończenie prymitywnym, sprowadzającego każdą sprawę do tezy prostej jak cep. Niekiedy w sposób urągający zdrowemu rozsądkowi. Może najlepszym przykładem służy tu sprawa in vitro. To w końcu poważny, trwający od lat spór, część wielkiej dyskusji, w której są argumenty za i przeciw; sprawa skomplikowania, niejednoznaczna, każąca wybierać między rożnego rodzaju wartościami. Co zrobił z niej „Newsweek”? Narrację o tym, że ciemni katolicy nienawidzą dzieci poczętych za pomocą sztucznego zapłodnienia.

Aferę Amber Gold przykrywa Lis „aferą” która polegać ma na tym, że PiS dostaje dotacje budżetowe, i że Kaczyński, na życie którego dybał już jeden podjudzony nieustanną medialną nagonką psychopata, by ostatecznie zamordować przypadkowego członka PiS, ośmiela się zatrudniać ochronę.

Coraz bardziej oczywiste kłamstwa władzy w sprawie Smoleńska przykrywa z kolei „aferą” polegającą na tym, że raport komisji Macierewicza, po tym, jak upublicznienia go odmówiła marszałek Sejmu (ale ten istotny fakt „Newsweek” oczywiście ukrył) wydała drukiem prywatna spółka, i sprzedaje go za pieniądze, zamiast rozdawać za darmo. A swoje własne propagandowe ześwinienie − demaskowaniem tych mediów, którzy nie mogą liczyć na miliony od władzy za reklamowanie prądu, że żyją ze swoich czytelników i sympatyków, sprzedając im książki czy gadżety!

Ja pomijam, że kiedy Lis, który za podlizywanie się klasie panującej III RP wywalił sobie pod Warszawą mały pałacyk, atakuje w ten sposób Sakiewicza, który żeby wydawać opozycyjną gazetę zastawił odziedziczone po rodzicach mieszkanie, to rzecz jest zwyczajnie obrzydliwa (żeby nie było: nie zazdroszczę Lisowi jego pieniędzy, przeciwnie, na swój sposób nawet doceniam ludzi, którzy jak się sprzedają, to naprawdę za coś, a nie za akcje „Agory” − no, ale bez przegięć!). Zwracam uwagę na brzemienny w skutki fakt, iż w ten sposób przekaz „Newsweeka” adresowany jest w coraz większym stopniu do skrajnie zacietrzewionych debili, wykluczając z targetu gazety ludzi o jakichkolwiek ambicjach do własnego sądu.

W dobie kryzysy lepiej mieć mniej odbiorców o „twardej” tożsamości, niż więcej, ale nie tak przywiązanych. Toteż do tego samego co Lis targetu − zacietrzewionego, chorego z nienawiści, ze strachu przed „powrotem IV Rzeczpospolitej” i z kompleksów, że przez polski katolicki ciemnogród „odstajemy” od „europejskiej normalności” − ścigać się zaczęły wszystkie media spod znaków „Tusku” musisz. Te bardziej zasiedziałe na pozycji „liderów opinii” robią to „z pewną taką nieśmiałością”, te próbujące zająć ich miejsce − bez postinteligenckich zahamowań. „Ludzie to kupią, ludzie to kupią, byle na chama, byle w mordę, byle głupio”. Zero argumentów, zero półcieni − prosty, maksymalnie emocjonalnie. Maks skandalu, prowokacji, zniewagi, żeby ktoś podał do sądu i żeby móc się chwalić, jak nas Kaczor prześladuje. Przerobić kogoś w okładkowym fotomontażu na Bin Ladena, albo na Hitlera… Nie, to już było. Może zrobić go z opuszczonymi gaciami? Na sedesie? Z kupą na głowie? Grunt w każdym razie uderzyć w kogoś takiego i w taki sposób, żeby „tamci” raz jeszcze zawyli, i nasi musieli się zbiec nas bronić.

U niedalekiego kresu tej licytacji, pewnie za jakieś pół roku, dojdzie Lis do ściany i długo drapiąc się w głowę, wymyśli że zostało już tylko wytytłać w błocie Papieża. Mam! − na okładce goły Wojtyła w burdelu, a w środku kower o jego życiu seksualnym. Na bazie źródłowej, że słyszeliśmy, że gdzieś podobno mówiono, że nie był za młodu taki święty. Z powołaniem się na czyjeś wspomnienie, że widywano go w czterdziestych latach w towarzystwie jakiejś pięknej nieznajomej, i na historyka, z badań którego wynika, że w czasie wojny nawet bardzo wierzący ludzie zawieszali na kołku swe niezłomne zasady.

Przesadzam? Może nie? Sami Państwo oceniajcie. Zjawisko jest obrzydliwe, i jako dziennikarz patrzę na nie z niesmakiem − zwłaszcza, gdy odpowiedzialni za nie jednocześnie usiłują występować w roli wyroczni, rozliczając dziennikarzy opozycyjnych z „wysokich standardów” zawodu. Ale jako człowiek, który identyfikuje się z dziennikarstwem opozycyjnym, widzę też pozytywną stronę tego procesu. W wyścigu do czytelników „Faktów i Mitów” (można to nazwać „palikotyzacją”, choć moim skromnym stosowniej jest mówić po prostu o zbydlęceniu) rządowe media będą coraz bardziej gubić odbiorców. Tych ze środka, „nie zajmujących się polityką”, którzy nieuchronnie zaczynają być tą młocką zniesmaczeni i odkrywają nachalność i nicość propagandy, jakiej zostali poddani. Na dłuższą metę uruchomienie tej licytacji pomiędzy prorządowymi przekaziorami daje więc skutki pozytywne.

Na razie najlepiej wychodzą na niej tabloidy. Jeszcze do niedawna uważane za media najgorszego sortu, za wzorzec pisania prymitywnego i podłego − zaczynają się na tle „mediów opiniotwórczych” robić całkiem poczciwe. Może jeszcze nie są wzorcem, ale, mówiąc szczerze, na tych dwóch kolumnach „normalnych” opinii, które taki na przykład „superak” wciska pomiędzy klasycznie tabloidowe publikacje o majtkach Dody, już dziś znajduje czytelnik więcej uczciwej i merytorycznej publicystyki, niż w renomowanych niegdyś „tygodnikach opinii”.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 22:10, 20 Gru 2012    Temat postu:

Wojewódzki i Figurski dziennikarskimi hienami Anxious Anxious

[link widoczny dla zalogowanych]

Zarząd Główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich przyznał Jakubowi Wojewódzkiemu i Michałowi Figurskiemu tytuł „Hien Roku” za ich czerwcowy dialog w programie „Poranny WF” na antenie Radia Eska Rock.

W uzasadnieniu tej decyzji czytamy:

„Wypowiedź była ilustracją stylu prowadzonych przez nich programów, w których lekceważy się zasady etyki dziennikarskiej i powszechnie obowiązujące normy obyczajowe. Antynagrodą wyrózniamy w tym roku audycję, która zamiast służyć ludziom poniża ich i traktuje instrumentalnie.”

Obaj dziennikarze mają postawione zarzuty prokuratorskie (sprawa jest już w sądzie) za znieważenie Ukrainek z powodów narodowościowych. Grozi im kara do trzech lat więzienia.

Prokuratura zarzuciła im złamanie przepisu kodeksu karnego o publicznym znieważaniu grupy ludności albo poszczególnej osoby „z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości”.

A oto ich dialog na antenie Eski Rock 12 czerwca:

Wojewódzki: A wiesz co ja wczoraj zrobiłem po tym meczu z Ukrainą?

Figurski: No?

W: Zachowałem się jak prawdziwy Polak...

F: Kopnąłeś psa.

W: Nie, wyrzuciłem swoją Ukrainkę.

F: A to dobry pomysł... Mi to jeszcze nie przyszło.. Wiesz co? Ja po złości jej dzisiaj nie zapłacę.W: Wiesz co, to ja swoją przywrócę, odbiorę jej pieniądze i znowu wyrzucę.

F: Powiem Ci, że gdyby moja była chociaż odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił.

W: Eee... ja to nie wiem jak moja wygląda, bo ona ciągle na kolanach.

Figurskiemu i Wojewódzkiemu grozi też kara do 3 lat pozbawienia wolności za wcześniejsze znieważenie Alvina Gajadhura - rzecznika prasowego Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Przed wizytą prezydenta USA Baracka Obamy w Polsce, na antenie Eski rzucili hasło: „Zadzwońmy teraz do Murzyna”, wyśmiewając się, że telefon Gajadhura, z którym bezskutecznie próbowali się połączyć, działa w „buszmeńskiej sieci dla czarnych”. Mówili też o „krajowym rejestrze murzynów”, dodając, że „audycję dzisiejszą sponsoruje warszawski oddział Ku Klux Klan-u”.

Gajadhur poskarżył się wtedy Radzie Etyki Mediów, a ta uznała, że w czasie audycji doszło do „drastycznej demonstracji ksenofobii” uznając iż „ten przejaw rasizmu na antenie ogólnopolskiej rozgłośni radiowej ze strony dziennikarzy, którzy są idolami wielu młodych Polaków, d'oh! d'oh! d'oh! jest pogwałceniem zasady szacunku i tolerancji zapisanej w Karcie Etycznej Mediów”, którego nie usprawiedliwia „satyryczny charakter audycji, bo demonstrowanie rasizmu wykracza poza granice satyry i etycznego dziennikarstwa”.

Po dialogu o Ukrainkach REM zaapelowała do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o zajęcie się tą sprawą, uznając słowa dziennikarzy za przejaw ksenofobii, rażące chamstwo i typową mowę nienawiści. Podobnie oceniło je polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.

Zaprotestowało też ukraińskie MSZ i zażądało przeprosin. Ambasada Ukrainy wysłała pismo do dyrektora programowego radia Eska Rock Marcina Bisiorka, który - wyrażając ubolewanie - tłumaczył, że audycja „ma charakter satyryczny i nie przekazuje w bezpośredni sposób poglądów autorów”.

Wojewódzki przeprosił na portalu społecznościowym wszystkich Ukraińców dotkniętych jego poczuciem humoru. Podkreślał jednak, że jego audycja nie jest dla każdego.

„Tworząc ją, wiemy, że udało nam się powołać do życia określoną konwencję oraz słuchacza, który ją rozumie. Niestety czasami pojawiają się intruzi z krainy patosu i przesady. (...) Apeluję zatem do wszystkich szukających u nas nienawiści, ksenofobii czy rasizmu. Nie znajdziecie go” - napisał.

- Ja mam dużą rodzinę na Ukrainie, naprawdę kocham naród ukraiński i mam poważne, nie tylko seksualne, zamiary wobec tej wspaniałej nacji - mówił z kolei na antenie Eski Figurski.

Ostatecznie program „Poranny WF” został zdjęty z anteny. Anxious


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 21:03, 25 Sty 2013    Temat postu:

Resortowe dzieci

[link widoczny dla zalogowanych]

Dlaczego salon tak nienawidzi idei IV RP? Dlaczego tak się przed nią broni, sięgając po najbrudniejsze ze znanych nam metod? Impulsem do takich działań jest strach. Nie jest bowiem przypadkiem, że w „naszych mediach” – parafrazując słynne powiedzenie Andrzeja Wajdy – kluczową rolę odgrywają dzieci funkcjonariuszy służb specjalnych PRL‑u i PZPR-owskich bonzów.

Składając wiele lat temu wniosek do Instytutu Pamięci Narodowej „Funkcjonariusze służb specjalnych PRL‑u”, nie przypuszczałam, że dotrę do prawdziwych założycieli III RP. Ze zdumieniem odczytywałam kolejne znajomo brzmiące nazwiska osób, które dziś zawiadują najważniejszymi dziedzinami życia publicznego. To samo czułam, gdy czytałam w sądzie akta procesu Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego – tam także przewija się plejada osób, które doskonale znamy ze świata medialnego.

Atak na Zbigniewa Romaszewskiego

W ostatnich dniach byliśmy świadkami obrzydliwego ataku na Zbigniewa Romaszewskiego w związku z odszkodowaniem, które przyznał mu sąd za represje, jakim był poddany w czasach PRL‑u. Jednym z najgorliwszych w nakręcaniu spirali nagonki na wybitnego działacza opozycji, byłego więźnia systemu komunistycznego, był Andrzej Morozowski z TVN24. Morozowskiego cechuje wyjątkowa niechęć do IV RP i polityków PiS‑u. Czy wynika to z jego wychowania i tradycji rodzinnych? Niewykluczone, biorąc pod uwagę fakt, że jego ojciec Mieczysław Morozowski (wcześniej nazywał się Jodek Mordka) był działaczem młodzieżówki Komunistycznej Partii Polski. W czasie wojny przebywał w ZSRS – po jej zakończeniu trafił do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a następnie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Czy ataki TVN‑u na Antoniego Macierewicza nie biorą się stąd, że w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych ujawnił zaangażowanie wojskowej bezpieki w FOZZ i podał nazwy konkretnych firm? Jak czytamy w raporcie: „miały [one] uczestniczyć w powołaniu przedsięwzięcia telewizyjnego”, o którym mieli rozmawiać późniejsi twórcy TVN‑u Jan Wejchert i Mariusz Walter.

Jedną z najbliższych współpracowniczek Janiny Chim, skazanej w aferze FOZZ‑u, była Renata Pochanke, której nazwisko pojawia się w aktach procesu FOZZ‑u. Jej córka Justyna Pochanke, dziennikarka TVN‑u, z wielkim zaangażowaniem zajmowała się m.in. raportem z weryfikacji WSI. „Czy ten raport jest groźny? ” – dopytywała na antenie TVN‑u.

Grzebanie w życiorysach

Po informacji podanej przez Cezarego Gmyza, że Lucyna Tuleya, matka sędziego Igora Tulei, służyła w SB, rozpętało się piekło, że prawica grzebie w życiorysach. Raban podniósł Tomasz Lis, ten sam, który opublikował pełen insynuacji artykuł na temat śp. Rajmunda Kaczyńskiego, ojca Lecha i Jarosława Kaczyńskich.

Dlaczego redaktor naczelny „Newsweeka” tak nienawidzi prawicy? Być może wynika to z jego rodzinnych uwarunkowań i osobistych doświadczeń. Tomasz Lis – syn prominentnego działacza PZPR‑u, dyrektora Stacji Hodowli Zwierząt, oraz – jak wynika z dokumentów IPN‑u – najbliższy krewny jednego z tajnych współpracowników Wojskowej Służby Wewnętrznej– w latach 80. w ramach praktyk studenckich był w NRD na Uniwersytecie im. Karola Marksa w Lipsku. Tam u „przyjaciół” poznawał tajniki dziennikarstwa i nauk politycznych.

Obecna żona Tomasza Lisa, Hanna Lis, jest córką Waldemara i Aleksandry Kedajów, którzy znaleźli się na liście Stefana Kisielewskiego („Kisiela”) opublikowanej w 1984 r. i obejmującej najgorliwszych dziennikarzy reżimowych PRL‑u.

Waldemar Kedaj był m.in. dziennikarzem „Trybuny Ludu”, korespondentem PAP‑u, m.in. w Rzymie. Do pracy w Agencji został skierowany przez Zarząd Główny Związku Młodzieży Socjalistycznej. Powierzono mu tam funkcję kierownika działu zagranicznego. W latach 1970–1972 był korespondentem w Hanoi. Wyróżniał się zaangażowaniem partyjnym – był członkiem egzekutywy PZPR‑u w PAP-ie. Według akt służb specjalnych PRL‑u został zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Mento”.

Nad grzebaniem w życiorysach ręce załamują redaktorzy „Polityki”, której naczelny Jerzy Baczyński według akt SB został zarejestrowany jako tajny współpracownik komunistycznych służb specjalnych ps. Bogusław. Podobnie zresztą jak Daniel Passent, który najgłośniej krzyczy w sprawie sędziego Tulei, a który – co wynika ze znajdujących się w IPN-ie dokumentów – został zarejestrowany jako TW „John” i „Daniel”.

Zamach na sędziowską niezawisłość

Po opublikowaniu przez „Gazetę Polską Codziennie” informacji, że po przejściu na resortową emeryturę mjr Lucyna Tuleya została tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL‑u, larum podniosła „Gazeta Wyborcza” i jej medialne przybudówki. Snuto wizję zastraszania sędziego, z godziny na godzinę budowano napięcie. Miało się wrażenie, że lada moment bojówki PiS‑u (złożone najpewniej z byłych agentów CBA) porwą sędziego Tuleyę i będą go okrutnie przesłuchiwały. Bańka pękła po tym, jak sam sędzia przyznał, że nie czuje się zastraszany i żadnej ochrony nie potrzebuje. Schemat działania w tej sprawie do złudzenia przypominał to, co wyczyniała „GW” w związku ze śmiercią Barbary Blidy, rzekomym inwigilowaniem dziennikarzy czy innymi „zbrodniami” IV RP.

Sztandarowe działania „Gazety Wyborczej”, czyli atakowanie lustracji, raportu z weryfikacji WSI, posługiwanie się przy tym kłamstwem i manipulacją, mają uzasadnienie w życiorysach ludzi pracujących w piśmie Adama Michnika. Przyczyny ideologiczne to jedynie dodatek do wstydliwie skrywanych faktów, które wydają się prawdziwym powodem przyjęcia przez „GW” takiej taktyki. Dziś już wiadomo, że „Gazecie Wyborczej” nie o samą ideologię chodzi – okazało się bowiem, że w archiwach służb specjalnych PRL‑u zachowały się dokumenty na temat tajnych współpracowników, którzy po 1989 r. byli związani z „GW”.

Niektórzy z nich mieli korzenie w KPP, a później w komunistycznych służbach specjalnych. Wystarczy przywołać szefa portalu Wyborcza.pl (gdzie pokazują się „newsy” mające kluczowy wpływ na informacje dnia). Mowa o Edwardzie Krzemieniu, byłym redaktorze „GW”. Jest on synem Ignacego Krzemienia, który jako obywatel sowiecki w latach 30. walczył w Hiszpanii w XIII Brygadzie. Była to jednostka zorganizowana przez Komintern i sowieckie służby bezpieczeństwa – NKWD. Po wojnie pracował w komunistycznym aparacie represji, a później w MSZ-ecie.

Z kolei publikujący na łamach „GW” Michał Komar to syn gen. Wacława Komara. Późniejszy generał już jako kilkunastoletni chłopak przeszedł szkolenie w NKWD i brał udział w zabójstwach tajnych współpracowników Policji Polskiej na mocy wyroków KPP. Po wojnie został m.in. szefem wywiadu cywilnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego.

Na pomoc sędziemu Tulei ruszyła także Monika Olejnik. Co ciekawe, jej ojciec, płk Tadeusz Olejnik, pracował razem z mjr Lucyną Tuleyą w Służbie Bezpieczeństwa – razem byli funkcjonariuszami Biura „B” MSW PRL. On zajmował się m.in. „ochroną” ambasad, ona – pracą z agenturą w środowisku personelu ambasad.

Stara nienawiść

Wiem, jaka będzie reakcja na mój artykuł. Podniesie się krzyk, że robię zamach na niezawisłość sędziowską, że grzebię w życiorysach. To nic nowego. Przez lata słyszeliśmy, że powinniśmy wybrać przyszłość, a od przeszłości odciąć się grubą kreską. Te hasła głosili przede wszystkim ci, którzy wiedzieli, co kryją archiwa służb specjalnych PRL‑u. Za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do tego, by ujrzały one światło dzienne. W tym kontekście zrozumiałe stają się ich wściekłe ataki na pierwszą lustrację przeprowadzoną przez Antoniego Macierewicza, ministra spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego, a później ich nienawiść do Instytutu Pamięci Narodowej i jego działalności. Wystarczy przywołać ogrom plugastw wylanych na prezesa IPN‑u śp. prof. Janusza Kurtykę właśnie za to, że był nieprzejednanym antykomunistą. Stąd ta nienawiść i nawoływanie do zamknięcia IPN‑u. Jednak mimo zaangażowania machiny propagandy i „autorytetów” archiwa zostały otwarte. I wielkie dzięki za to Panu Bogu oraz ludziom, którzy do tego doprowadzili.

Zawarte w artykule informacje pochodzą z książki Doroty Kani i Macieja Marosza pod redakcją Jerzego Targalskiego, która ukaże się jesienią br.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 19:50, 17 Lut 2013    Temat postu:

Sto tysięcy dorszy Jakuba Śpiewaka

[link widoczny dla zalogowanych]

Każdy, kto mówi dziś, że Trzecią Rzeczpospolitą można jeszcze naprawić, zmienić, zreformować, jest albo oszustem, albo głupkiem.

Dotyczy to też przedstawicieli tak zwanej prawej strony. To złudzenie, coś, czego nie da się już zrobić, ponieważ to państwo się rozpadło na naszych oczach. Jeśli komuś wydaje się, że jego funkcjonowanie to woda w kranie i Internet, to głęboko się myli. Możemy nawet teoretycznie mieć wszystkiego niemal pod dostatkiem i nie mieć własnego państwa, nie mieć własnego hymnu, ani własnej armii. Co do armii, trzeba już teraz głośno pytać, czy ją w ogóle mamy. Polska w ciągu sześciu lat została zdewastowana instytucjonalnie i moralnie, okradziona wszędzie tam, gdzie tylko krążyły pieniądze. To, co publikuje portal Wprost.pl o Jakubie Śpiewaku*, młodym, ambitnym przedstawicielu elity III RP, twórcy fundacji Kidprotect.pl , mającej bronić dzieci, jest tylko małym odpryskiem nędzy III RP, jej upadku. Tak ona wygląda właśnie od środka, tak żyje się jej beneficjentom na co dzień, a jest to tylko namiastka tego, co kryje się za murami instytucji publicznych.

W Polsce przekręt goni przekręt, a wszystko wynika z całkowitej bezkarności ludzi systemu. Kilkadziesiąt tysięcy złotych wydanych na luksusowe ciuchy jest tym bardziej przygnębiające, że pieniądze wpływające na konto fundacji Pana Śpiewaka miały służyć obronie dzieci przed pedofilami i zwyrodnialcami. Jakże szlachetna idea i jakże ponury obraz tego, co sobą reprezentuje ten młody człowiek. To jest nic, tylko to poczucie, że nam to Polacy można skoczyć, że jesteśmy ponad narodem i ponad prawem.



Zero wartości mają przeprosiny i słowa ubolewania Pana Jakuba Śpiewaka, są po prostu żałosne. Prokuratura oceni, jaka jest skala jego przestępczej działalności, bo co do tego nie ma żadnych wątpliwości, że złamał prawo. Trzeba być chyba kretynem, by mówić o jakiejś niefrasobliwości. Służbowa karta z dostępem do konta fundacji jest do służbowych zakupów, a karta prywatna do prywatnych zakupów. O czym tu mamy niby deliberować? Ale portal bzdet może oczywiście się rozpisywać o dramacie moralnym młodego Śpiewaka. Do tego mamy wypłaty gotówkowe na blisko 170 000 złotych, ale niech wyjaśni to prokurator, na co poszły pieniądze z konta fundacji. Pamiętamy też, jak ów miłośnik luksusowej odzieży, kupowanej za nie swoje pieniądze, rzygał jakże niedawno Smoleńskiem, rzygał już w czasie, gdy prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie jego fundacji. Nie ma co znęcać się nad Jakubem Śpiewakiem, bo Smoleńskiem rzyga połowa warszawskiego salonu, korporacji, agencji reklamowych. Wszyscy oni żyją w przeświadczeniu, że „ten kraj” należy do nich, a hołota ma jeść byle co, byle jak żyć, i zapieprzać codziennie do roboty, za pensje, które mają wystarczyć jedynie do przetrwania, już nawet nie do reprodukcji, jak w starym, wilczym kapitalizmie. Bo tu idea jest taka, żeby Polacy po prostu za jakiś czas wymarli. A do czasu wymarcia mają oddać wszystko, co ma jakąkolwiek wartość. Myślę, że do tego sprowadza się cała filozofia totalitarnego reżimu, który zawładnął Polską i który jeszcze można pokonać, jest jeszcze na to czas.


Żeby nie było żadnych niedomówień. Przeciwnik Polski jest szalenie groźny i ma wielkich sojuszników politycznych w Moskwie, Berlinie i za oceanem. Nie ma on żadnej określonej narodowości, poza stuprocentowo lewackim przeświadczeniem, że tak czy inaczej, rządy powinny mieć wymiar światowy, takie czy inne, ale ponad narodami. Narody są największym wrogiem wielkiego kapitału i lewaków. To dlatego razem występują przeciwko tradycyjnej, chrześcijańskiej cywilizacji, przeciwko katolicyzmowi. To plucie ma kres i musi się wreszcie skończyć. Być może taki jest też ukryty sens abdykacji papieża Benedykta XVI, być może chce bronić Europy, takiej jaką znamy, przed nowym porządkiem. Namiastka tego porządku, w którym oszuści i złodzieje są autorytetami, została już wstrzyknięta Polsce. Jak zwykle, okazało się, że dla Polaków trzeba iście końskiej dawki. Nie spisały się lewackie doktory.



*http://www.wprost.pl/ar/388555/Skandal-w-fundacji-pomocy-dzieciom/?pg=1


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce??? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin