Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W Polsce panuje PO czyli .... podłość i obłuda.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce???
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 22:53, 14 Lis 2014    Temat postu:

Medialna histeria przeciwko PiS - przybrała już formę szaleństwa

[link widoczny dla zalogowanych]


Tradycją końcowych dni kampanii wyborczych ostatnich kilku lat - jest zmasowana nagonka mediów głównego nurtu (słusznie nazywanych rządowymi) na partię Jarosława Kaczyńskiego - aby osłabić jej wynik finalny i nie dopuścić jej do władzy. Tak było zarówno w 2011 roku gdy bezpośrednio przed wyborami parlamentarnymi o niczym innym nie mówiono i nie pisano jak tylko o słowach Jarosława Kaczyńskiego dotyczących Angeli Merkel i Stasi - które zawarł w książce wydanej niedługi czas wcześniej (słowa stanowiące promil całej lektury). Insynuacja rządowych mediów była jasna: Jarosław Kaczyński po dojściu do władzy zrujnuje kontakty polsko - niemieckie, doprowadzi do ich gwałtownego kryzysu, kooperacja Polski i Niemiec która za czasów rządu Donalda Tuska przyjęła formę niespotykanej do tej pory przyjaźni (i rzekomych profitów z tego tytułu dla naszego kraju) zamieni się w zimną wojnę, a jeśli emocje awanturnika Kaczyńskiego poniosą jeszcze bardziej - otwarty konflikt zbrojny z Berlinem (po mającym nastąpić wcześniej wypowiedzeniu wojny wobec Moskwy przez Prezesa PiS w ramach zemsty za śmierć brata) należy poważnie brać pod uwagę. Nie inaczej straszenie Prawem i Sprawiedliwością prezentowało się podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego 2014.

Doskonale pamiętamy "bombę medialną" kampanii, czyli podrzuconą przez Lisa "gigantyczną aferę" ze "zbrodniczą pożyczką Jarosława Kaczyńskiego". Nie bez medialnego jazgotu przeszły również słowa krytyki Profesor Krystyny Pawłowicz o niejakim "profesorze" Władysławie Bartoszewskim, wszak zawsze wyciągany z ukrycia na czas kampanii pan "profesor" - jako uosobienie cnót i dobroci: był, jest i będzie w naszym kraju "świętą krową" (i znów te odniesienia do bydła które rozpoczął) odkąd zrodził w sobie nienawiść do braci Kaczyńskich od momentu utraty posady przewodniczącego rady nadzorczej PLL LOT (za niekompetencje) i sam może obrażać kogo zechce licząc na medialny poklask wobec swojego nieprzeciętnego chamstwa.

Tym razem jest podobnie. Jednakże różnica polega na tym, że obecnie Tomasz Lis nie musiał szukać różnego rodzaju kalumnii czy oszczerstw aby straszyć Polaków PiS - em na "za pięć dwunasta" do wyborów samorządowych. TVN także nie był zobowiązany jak przed majowym starciem europejskim jątrzyć i kombinować byle pokazać Polakom "schowanego na czas kampanii" Macierewicza.

Trzej posłowie PiS podłożyli się sami. Nie bronię ich w żaden sposób i całkowicie rozumiem oraz popieram tych uczciwych Polaków, dla których zachowanie kilku parlamentarzystów tej partii podczas podróży służbowej do Madrytu jest oceniane jako karygodne.

Teraz napiszę coś bardzo wymownego: trzeba być albo sabotażystą, albo kompletnym idiotą - aby zrobić to co przytrafiło się Adamowi Hofmanowi i dwójce jego kolegom wraz z żonami. Taki numer na kilka dni przed chwilą prawdy przy urnach wyborczych, to manna z nieba dla Platformy Obywatelskiej i popierających ją mediów.

Zanim przejdę do meritum, kilka gorzkich słów o PiS. Czyż nie jest prawdą, że nic tak nie odstrasza od tej partii kolejnych potencjalnych wyborców jak oni sami? To nie jest pierwszy incydent z udziałem Adama Hofmana szargający reputację Prawa i Sprawiedliwości. Celowo skupiam się na Hofmanie, gdyż pozostali uczestnicy samolotowej eskapady - nie pełnili tak znaczącej funkcji w partii jak on. Doprawdy, nie rozumiem - jak rzecznikiem prasowym ugrupowania po licznych wpadkach i dwuznacznych sytuacjach, może być dalej postać kojarząca się źle dużej części opinii publicznej (także dla samego elektoratu PiS)? Rzecznik prasowy Platformy Obywatelskiej, Paweł Olszewski - to dla mnie uosobienie agresji i obłudy w debacie politycznej, godny spadkobierca kultury Stefana Niesiołowskiego. Ale Olszewski przy całej mojej nieskrywanej niechęci do niego - nie dopuścił się tylu zachowań nurtu obyczajowego, które przydarzyły się Hofmanowi. Nie przyniósł swojej partii tylu niepowetowanych strat ile przytrafiło się jego odpowiednikowi z konkurencyjnej formacji. Nie dociera do mnie, jak Jarosław Kaczyński jako człowiek ogromnego intelektu i kultury, mógł tolerować Adama Hofmana na tak istotnym stanowisku po jego wcześniejszych wyczynach. Dlaczego zaakceptował przywrócenie go na urząd rzecznika partii po zawieszeniu? Przecież był już wówczas spalony. Zastępujący go w tej roli Andrzej Duda prezentował znacznie bardziej dyplomatyczny i merytoryczny ton, nie jest niczym dziwnym - że Duda jako szef kampanii PiS do Parlamentu Europejskiego zapewnił tej partii bardzo dobry wynik i został desygnowany jako kandydat na urząd Prezydenta Polski. Powrót do Hofmana był dla mnie tak samo niezrozumiałym strzałem w kolano i osłabianiem swojej drużyny, jak inne decyzje PiS które mógł im podpowiedzieć chyba tylko wyjątkowy cyniczny kret (a najmniej kretyn) odpowiadający w tej partii za wizerunek (choćby słynne plakaty po aferze z Taśmami Prawdy PO, gdzie ocenzurowane słowo "sitwa" w haśle "By żyło się lepiej", ktoś mało inteligentny zdecydował zastąpić słowem "władza" - a do czegoż jak nie do władzy PiS dziś dąży?). Ubolewam nad tym, że Jarosław Kaczyński nie posłuchał niejednokrotnie wygłaszanych przez Profesor Jadwigę Staniszkis rad, wszak od dłuższego czasu sugerowała destrukcyjną rolę Hofmana dla PiS.

Ci wszyscy którzy uczestniczyli w kompromitującym wypadzie (tak to trzeba nazwać) do Hiszpanii, bezdyskusyjnie słusznie zostali z partii karnie usunięci. Definitywnie i bez jakiejkolwiek litości. Zrobili bowiem niedźwiedzią przysługę Prawu i Sprawiedliwości, dzięki ich niegodnej postawie - Platforma może zacierać ręce i świętować kolejną wyborczą wygraną.

Jest jednak jeden wątek który chciałbym podczas dzisiejszych rozważań poruszyć. Mianowicie: proporcje. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że zachowanie Hofmana i spółki było etycznie i moralnie naganne, burda w samolocie i przyjęcie pieniędzy służbowych na delegację samochodem (miast czego udanie się w podróż za tańsze bilety samolotem) to niewątpliwe złamanie standardów i rzecz nie do obrony.

Ale w żaden sposób nie można porównać tego do aferalnych czy (nie bójmy się tego słowa) mafijnych działań aktualnie rządzącej Platformy Obywatelskiej, a zwłaszcza tego, jak te sprawy rozchodziły się po kościach i w jaki sposób zamiatano je pod dywan. Do napisania tej notki zmusiła mnie prawdziwie niewyobrażalna histeria - nagonka która spadła na Prawo i Sprawiedliwość. Na przestrzeni ostatnich kilku dni o niczym innym nie mówi się w rządowych mediach jak tylko o tym incydencie, którego rangę i skalę rozdmuchano już do rozmiarów przypominających formę szaleństwa.

Te same rządowe, służalcze media mniej lub bardziej jawnie popierające Platformę Obywatelską - dziś nazywają skandal związany z madryckim incydentem mianem "Afery z posłami PiS".

Uważam, że nazwanie wyżej przeze mnie opisanej historii mianem afery, to ogromna przesada i przyczynek do postawienia pytania: jak w takim razie nazwać nieporównywalnie bardziej skandaliczne i bulwersujące sytuacje w których kluczowe role odegrali prominentni politycy PO? Dokładnie te rządowe media i ich doskonale znane tradycyjnie "bezstronne i obiektywne autorytety moralne" które dziś najgłośniej podnoszą larum, po wybuchu prawdziwej i przypomnę szokującej afery z Taśmami Prawdy PO z czerwca bieżącego roku, tamte wydarzenia opisywały i po dziś dzień opisują jako "Aferę podsłuchową". Pisałem o tym niejednokrotnie, określenie "Afera podsłuchowa" ma w oczywisty sposób wmówić poprzez manipulację i socjotechnikę dla odbiorcy - że aferzystą byli ci, którzy sitwę podsłuchiwali. Nie sitwa dobijająca korupcyjnych targów przy stoliku na którym znalazły się specjały (na koszt podatnika) za kwoty przekraczające najniższą krajową płacę (!). To był prawdziwy popis, swoisty manifest jak działają w Polsce media będące na usługach władzy. Historię która powinna bez zdania jakiejkolwiek dyskusji zmieść z powierzchni ziemi rząd, Donalda Tuska, PO - rządowe środki masowego ogłupiania przedstawiały i po dziś dzień przedstawiają jako "bezprawny atak na demokratycznie wybrany rząd przez bliżej nieokreślone siły". Już w pierwszych godzinach po wybuchu afery z Taśmami Prawdy PO, pisałem o "pluciu w twarz Polakom i mówieniu, że pada deszcz". Pogarda ukazana przez rządzącą klikę wyrażana bardziej dyplomatycznymi słowami: "Polacy nic się nie stało", w sposób żenujący i urągający dziennikarstwu - prezentowane były niebywale stronniczo w głównym nurcie relacjonowania tamtych haniebnych zajść. Doskonale pamiętamy: "Nieważne co mówili, ważne kto ich nagrał", czy "Nielegalnie nagrane prywatne rozmowy, z nielegalnie założonych podsłuchów". Akcja przykrywkowa, odwracanie kota ogonem kwitło w najlepsze, robienie ze skandalistów ofiary wydarzeń - a aferzystom nie spadł włos z głowy, choć w każdym innym kraju szczycącym się mianem demokratycznego - ich już na drugi dzień nie byłoby w polityce. Sprawę tradycyjnie zatuszowano, obietnice rozliczeń zakończono na etapie obietnic i do dziś dnia niczego nie wyjaśniono, jeden z bardziej skompromitowanych za sprawą Taśm Prawdy PO "bohaterów" - Sławomir N. (bo tak dziś należy pisać to nazwisko) jest bezkarny, egzystuje jak przysłowiowy pączek w maśle i ani mu w głowie zrzec się poselskiego mandatu, przyjaciele z PO kombinują na wszelkie sposoby jak pomóc swemu kompanowi od kręcenia lodów. Kwestii kompromitujących Platformę Obywatelską było mnóstwo i patrząc na to w jaki sposób rządowe media przeprowadziły zmasowaną nagonkę przeciwko Prawu i Sprawiedliwości na przestrzeni ostatnich kilku dni, uważam, że gdyby to PiS był bohaterem czerwcowych Taśm Prawdy Wprost (swoją drogą ciekaw jestem co z rozmowami Bieńkowskiej z szefem CBA, gdzie pozostałe najbardziej oczekiwane taśmy?) - dziś tej partii już by nie było. Jestem o tym święcie przekonany. Gdyby Premierem był Jarosław Kaczyński i z jego polecenia Minister Spraw Wewnętrznych udałby się na spotkanie z szefem NBP dobijać korupcyjnych targów, gdyby ów minister mówił podczas tych rozmów o stanie państwa polskiego "Istnieje tylko teoretycznie", a o polskich inwestycjach "Ch... d... i kamieni kupa", media Platformy Obywatelskiej słowem nie zająknęłyby się o jakichkolwiek nielegalnych podsłuchach, byłby to temat absolutnie marginalny, a całe zainteresowanie skupiłoby się na treści kompromitujących nagrań. A gdyby jeszcze Kaczyński wysłał do redakcji gazety ABW, to już kryminał. Kiedy po fatalnym dla PO politycznym lecie 2014 przyszło Habemus Papam i rządowe media okrzyknęły Donalda Tuska mianem "króla Europy", rządowy Onet zamieścił propagandowy artykuł mający na celu wynieść Donalda Tuska i Platformę Obywatelską pod niebiosa - zatytułowany: "Alfabet Donalda Tuska". Przedstawiono w nim dokonaną przez rządowy portal - subiektywną ocenę dokonań odchodzącego premiera, gdzie już pierwsza litera alfabetu wywołała u mnie niedowierzanie i prawdziwe salwy śmiechu. Otóż literka A - zdaniem rządowego Onetu miała kojarzyć się Polakom z autostradami. Choć jeśli o autostradach mowa, to mnie również literka A natychmiast skojarzyła się ze Sławomirem N.

Oczywistym jest bowiem, że w prawdziwym alfabecie Donalda Tuska dla A - powinno być przypisane hasło: afery. Hasło które łączy jedno: brak rozliczeń oraz umycie rąk od odpowiedzialności prawnej, politycznej i moralnej. Afera hazardowa, stoczniowa, Amber Gold, Taśmy Prawdy PO... To tylko te najgłośniejsze. Każdą z nich niemal natychmiast rządowe media skutecznie rozmydlały i odwracały od nich uwagę. Dziś podnoszą jazgot tzw. "autorytety". Często ludzie skompromitowani, ale także ci którzy tylko oficjalnie nie są czynnymi politykami Platformy Obywatelskiej. Nadworny agitator PO, niejaki profesor Ireneusz Krzemiński. Ten sam który wił się jak piskorz po aferze z Taśmami Prawdy PO, gdy desperacko próbował usprawiedliwiać swoich kompanów z Platformy (dla mnie oczywistą i szokującą sugestią do zaprzestania rozmów o aferze z Taśmami Prawdy PO była wypowiedź Krzemińskiego: "Rzucenie złego światła na polskich polityków jest w interesie Rosji") - dziś z butą i pogardą w oczach stoi na czele oburzonych zachowaniem PiS (charakterystyczne jest, że choć skandaliczny incydent dotyczy trójki - byłych już dziś - parlamentarzystów PiS, rządowe media prezentują narrację mającą przedstawić w jak najgorszym świetle całe ugrupowanie). Ciągłe wałkowanie tego samego tematu na przestrzeni ostatnich kilku dni (mogę podać precyzyjną datę zaprzestania owego procederu w rządowych mediach: 17 listopada 2014) przybiera też niejednokrotnie formę groteski. Bo jak inaczej określić sytuację, gdy nawet szef Solidarności Piotr Duda odpytywany jest o madrycki incydent przez (znanego ze swojej alergii wobec PiS) Jana Ordyńskiego? Cała uwaga opinii publicznej musi być skierowana na szalowaniu dobrego imienia PiS. Tak w mediach komercyjnych, jak również w upolitycznionych do granic możliwości pod rządami PO mediach publicznych. Temat "PiS - owskich śmieci" Stefana Niesiołowskiego czy błaznującego i narażającego nasz kraj na szwank Marszałka Sejmu (wiadomo, to tylko "niezręczność", "kłopoty z pamięcią", a w ogóle: "sprawa jest zamknięta") dziś już nie istnieje.

Prawo i Sprawiedliwość od Platformy Obywatelskiej odróżnia niemal wszystko i zawsze sprzeciwiałem się populizmom głoszonym od lewej strony jakoby "od dziewięciu lat Polską rządzą ci sami ludzi", po skrajną prawicę skandującą: "PiS, PO - jedno zło". Decyzja Jarosława Kaczyńskiego o wyrzuceniu z partii Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego i Adama Rogackiego to koronny dowód na to, jak różne są standardy postępowania w obydwu ugrupowaniach. Podczas gdy w PiS nie ma litości dla niegodnych zachowań, PO broni i chroni aferzystów. Dość nadmienić, że prawdopodobnym nowym sekretarzem partii kierowanej dziś przez Ewę Kopacz, ma zostać skompromitowany po skandalu na lotnisku we Frankfurcie Jacek Protasiewicz, ten sam który zainicjował pijacką burdę i wznosił wobec miejscowej policji faszystowskie okrzyki (oczywiście "w obronie państwa polskiego"). A jeśli o Protasiewiczu mowa, to chyba ten sam za którego głos w wyborach na szefa dolnośląskich struktur PO można było otrzymać intratną posadę w KGHM?

I tu przypomniałem sobie rozmowę ze znanym z fanatyzmu w gloryfikowaniu PO i szczuciu przeciwko PiS - Waldemarem Kuczyńskim, który niemal dokładnie rok temu poproszony o komentarz wobec sprawy zegarka Sławomira N. (wierzchołka góry lodowej) i prokuratorskich zarzutów dla N., oraz korupcji przy wyborze szefa dolnośląskiej PO, stwierdził: "Właściwie nic się nie stało i nie ma co spraw komentować". A następnie ośmieszył się, natychmiast zmieniając temat rozmowy - by powiedzieć, iż: "ma nadzieję na odbudowę poparcia dla PO, bo inaczej Polsce grozi rebelia" (!).

Zachowania "trójki muszkieterów" - byłych posłów PiS było amoralne. Nie ma co tu się silić na czułe słówka znane z tłumaczeń aferalnej działalności swoich przedstawicieli przez Platformę Obywatelską, nie napiszę o "niezręczności". Nazywam rzeczy po imieniu: draństwo. Hofman z kolesiami przynieśli niepowetowane straty dla partii, ale także Polakom.

Ludziom którzy stawiali X przy ich nazwisku podczas ostatnich wyborów do Sejmu. Zdradzili ideały z którymi szli reprezentować swój elektorat i należy im się za to kara. Powinni mieć świadomość, że rzeczy uchodzące płazem PO, w stosunku do PiS nie będą oszczędzone. Ale działalność rządowych mediów, robienie z tej sprawy zdarzenia na miarę największej afery w historii III Rzeczypospolitej (mam dokładnie takie wrażenie śledząc programy informacyjne czy publicystyczne ostatnich kilku dni) - to nic ponad kpina, ponad działalność mającą na celu pomoc dla Platformy Obywatelskiej podczas niedzielnych wyborów. Perfekcyjny przykład projekcji jako terminu z psychologii.

Chyba najbardziej znany obok Niesiołowskiego nadworny "magister prostactwa i braku kultury" w PO - Adam Szejnfeld, króluje dziś chodząc od programu do programu wylewać jad i umoralniać PiS (jakiż jest to kontrast do pokornego posła Szejnfelda który w dobie afery z Taśmami Prawdy PO, siedział cicho i jak nie on - nikomu nie przerywał w telewizyjnym studio).

Jeszcze przed dwoma tygodniami zwycięstwo PO nie było aż tak realne i bliskie jakie jest dzisiaj. Doskonale - w samo sedno sprawy trafił Piotr Duda, który odpytywany przez Ordyńskiego o tą "straszliwą aferę", bardzo rozsądnie odpowiedział: "Jak coś przeskrobie PiS, to winny jest PiS. A jak coś przeskrobie Platforma, winna jest cała klasa polityczna". Lepiej bym tego nie ujął, taki jest schemat działania rządowych mediów w Polsce. Ten przekaz był stosowany choćby po tragicznej śmierci Marka Rosiaka, kiedy były członek PO, Ryszard Cyba - przepełniony tą medialną histerią i agresją przeciwko PiS, przyszedł do biura poselskiego Janusza Wojciechowskiego z jednym celem - zabić. Mord polityczny bardzo szybko został sprowadzony przez rządowe media do miana efektu nienawiści całej klasy politycznej, bez wyjątku. Przypomnijmy także horrendalne kwoty wydawane z pieniędzy państwowych na alkohol, cygara i balangi przez PO. Jakaż była natychmiastowa odpowiedź medialnych sługusów Platformy i ileż padło nienawistnych sformułowań pod adresem PiS za ochronę Jarosława Kaczyńskiego - za to, iż Prawo i Sprawiedliwość przeznacza pieniądze na ochronę Prezesa na którego życie czyha niejeden Ryszard Cyba w tym kraju. Jest bardzo prawdopodobne, że po wyborach samorządowych gdy zostanie ujawniona treść przeprowadzonego audytu - wyjdzie na jaw, że Hofman z kolesiami nie był ani pierwszy, ani jedyny. Że podobne incydenty zdarzyły się też innym posłom i to z tej formacji - która dziś najgłośniej przeciwko PiS ujada. Niech Radek Sikorski najpierw zajmie się sobą i swoim środowiskiem, a dopiero później trudzi się zwalczaniem korupcji czy innego sejmowego łajdactwa, bo akurat ze strony jego i partii którą reprezentuje - takie inicjatywy brzmią raczej karykaturalnie. I uwypuklają ogromną hipokryzję - która przyświeca tym, którzy dziś najgłośniej podnoszą larum.

Kończąca rozważania o podwójnej moralności Platformy Obywatelskiej, jej "autorytetach" i popierających ją mediach, pozwolę sobie na mocną, ale skądinąd niezwykle trafną analogię. Stanie na straży moralności i praworządności przez Platformę Obywatelską, porównać można dziś chyba tylko do hipotetycznej sytuacji - gdyby Beata Sawicka wypowiadała się na temat walki z korupcją. To jednak nie o PiS, a o PO zwykło się mówić w dobie afery z Taśmami Prawdy PO: "Złapali złodzieja, a złodziej krzyczy: łapać złodzieja!". Mam nadzieję, że duża i niezmanipulowana jeszcze medialną propagandą część polskiego społeczeństwa potrafiącego oddzielić ziarno od plew - będzie o tym pamiętała idąc do urn już w najbliższą niedzielę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 7:37, 22 Lis 2014    Temat postu:

Prof. Krasnodębski: Ta władza raczej nie odejdzie w sposób normalny.

[link widoczny dla zalogowanych]



wPolityce.pl: - Panie Profesorze, czy mamy już do czynienia z kryzysem państwa polskiego?

Prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości:

— Mamy do czynienia z ujawnieniem się, zresztą kolejnej - fali kryzysu państwa polskiego. Ten kryzys trwa już przecież od dawna, tylko w tej chwili nie udaje się już nawet utrzymać fasady poprawności, czyli przeprowadzić w sposób wiarygodny, nie dający powodów do jakichkolwiek wątpliwości wyborów.

Co oznacza ta sytuacja, z którą w tej chwili mamy do czynienia?

— O wielu niefunkcjonujących lub wadliwie funkcjonujących instytucjach państwa słyszymy od paru lat. W tej chwili okazało się, że problemy dotyczą także Państwowej Komisji Wyborczej, której już od dłuższego czasu zarzuca się utratę wiarygodności. Przypomnę, że problemy z wynikami miały miejsce także w poprzednich wyborach, do Europarlamentu, kiedy również zmienił się lider.

Ale przecież to nie tylko system informatyczny nie działa sprawnie ale prawdopodobnie też wiele komisji wyborczych. Ale czego można się spodziewać, skoro zdarzają się opisywane przez media przypadki, kiedy ludzie protestują, że oddawali głos na któregoś z kandydatów, co nie zostało odnotowane w protokołach wyborczych, albo że pojawiają się kandydaci, którzy nie startowali, itd. To świadczy o całkowitym rozkładzie także na niższych szczeblach, nie tylko Państwowej Komisji Wyborczej, ale też poszczególnych komisji i prawdopodobnie całkowitej lub daleko idącej demoralizacji tych, którzy tam wybory organizowali.


W tej chwili widać, że te wszystkie podejrzenia co do nieprawidłowości poprzednich wyborów na Mazowszu, te obawy ludzi, które były zgłaszane, że tamte wyniki były nierzetelne, potwierdziły się i tylko pogłębiły ten kryzys legitymizacji państwa, z którym mamy do czynienia już od paru lat.

Sekwencja zdarzeń jest następująca: są to wybory, które po raz pierwszy od dłuższego czasu wygrywa partia opozycyjna, są przedstawiane exit polls. Następnie nagle zawiesza się system, nagle nic nie działa, cały system tej części nieinformatycznej, system władzy wpadł w jakiś kompletny stupor. Następnie pokazują się wyniki wyborów zupełnie nieprawdopodobne, w których PSL osiąga dominującą pozycję w większości sejmików wojewódzkich, a przy okazji pojawiają się informacje, że można wchodzić do systemu, dopisywać, itd.

Podsumowując, ta sytuacja, którą mieliśmy już w różnych innych dziedzinach dotknęła teraz samego rdzenia demokracji, czyli wyborów.

W powszechnym odczuciu, co widać chociażby w mediach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z dokonującym się na naszych oczach oszustwem wyborczym. Czy ta opinia ogromnej części społeczeństwa może zostać zlekceważona przez obóz władzy?

— Oczywiście, że może. Przecież lekceważono już i inne odczucia społeczne. Ich rządy wszak opierają się na lekceważeniu obywateli. Dopóki ta uświadomiona politycznie, niezgadzająca się z tym sposobem sprawowania władzy część obywateli nie była większością, to do tej pory można było ją lekceważyć. Przecież przypomnijmy sobie chociażby, jak zakończyła się afera podsłuchowa,

w której przez parę lat podsłuchiwano członków rządu. Pan premier przecież sugerował, że robiły to służby obcego państwa. I nic nie zostało wyjaśnione. Nie chcę już przypominać innych afer - w zasadzie mamy w tej chwili do czynienia z takimi sytuacjami co parę miesięcy. Wszystko polega na odczekaniu, na zmanipulowaniu opinii i właśnie na lekceważeniu - na takiej bardzo prostej socjotechnice.

Dlatego pytanie jest następujące - jak dzisiaj zachowają się wyborcy - ta sytuacja dotyczy już bowiem bardzo konkretnych osób, tych czterdziestu paru procent, którzy poszli głosować i chcieli być poważnie potraktowani, a teraz śmieje im się prosto w twarz, bo z tego, co oni potraktowali poważnie, teraz robi się farsę. Nikt przy zdrowych zmysłach, nikt o jakimkolwiek poczuciu obywatelskim nie może powiedzieć, że te wybory zostały przeprowadzone rzetelnie. Natomiast znowu zalewa nas fala propagandy, atakująca za podważanie rzekomo siły państwa, tych, którzy piętnują te patologie, która się zdarzyła.

To jest niestety kwestia tego, że do tej pory po tych wszystkich aferach nacisk społeczny i domaganie się wyjaśnień, czy to chodziło o przekręty przy budowie autostrad, czy przy aferze Ambergold, itd - nie był wystarczający. Teraz zobaczymy czy będzie wystarczający, czy też nie skończy się tak, że za tydzień, czy za dwa tygodnie nikt nie będzie o tym pamiętał a władza przejdzie do porządku dziennego nad tym.

A Pana zdaniem, ta aktywna część społeczeństwa przyjmie bez protestów wyniki wyborów rażąco różniące się od tych z exit polls?

— Wie Pan, ja już tyle razy miałem nadzieję, że Polacy zachowają się z godnością, że teraz tę nadzieję już tracę. Bo to jest kwestia godności narodowej, kwestia poczucia wolności, poczucia tożsamości, zachowania godnego suwerena swojego państwa.


Ale mimo wszystko mam nadzieję, że to się tym razem spotka z jakąś reakcją. Jeśli nie spotka, to w zasadzie czeka nas postępujący proces rozpadu i erozji państwowości. Ukraińcy Węgrzy, czy inne narody protestowały przeciwko oszustwom swoich rządów. Jeżeli naród rezygnuje ze swojej suwerenności to nie da się utrzymać demokracji i prawdopodobnie nie utrzyma się też państwo polskie, przynajmniej jako demokratyczne państwo narodowe.

Wczoraj mieliśmy z próbą protestu, zakończonym okupacją siedziby PKW. Czy o takie protesty chodzi?

— Nie, nie o to chodzi - ten protest był bardzo nieliczny. Ja mam na myśli masowe demonstracje, o sile nacisku na władzę i na prezydenta. W sytuacji, w której ludzie będą mieli poczucie, że całkowicie zawiodły procedury demokratyczne to niestety nawet jakieś akty desperackie też się mogą pojawić. A tu chodzi o uruchomienie całego procesu demokratycznego, który powinien jak najszybciej doprowadzić do zmiany tej sytuacji. Być może Polacy powinni domagać się przyspieszonych wyborów?

Tego domaga się opozycja - Prawo i Sprawiedliwość i SLD…

— Prawo i Sprawiedliwość według sondaży wygrało te wybory. Czyli domaga się tego nie w swoim partykularnym interesie, a w interesie dobra ogólnego. Tu nie chodzi już o wynik, ale o rzetelność tego wyniku. Natomiast przedstawiciele obozu władzy gwałtownie się bronią, ponieważ jak zawsze uważałem - ta władza raczej nie odejdzie w sposób normalny, w zwykłym procesie elekcyjnym. I teraz to się jakby potwierdza. Zdaje się, że ta niechęć do tego, żeby uznać procedury demokratyczne są tak widoczne, że niestety to potwierdza tę hipotezę.

Obowiązkiem władzy jest dopilnowanie, żeby podstawowe reguły demokracji były przestrzegane. Wyraźnie tak się nie stało, więc jedynym teraz wyjściem jest prawdopodobnie dążenie do powtórzenia wyborów, przynajmniej w części okręgów, jeśli nie we wszystkich. To, że tego się nie robi, jest wyrazem lęku o utratę władzy

Czy Pana zdaniem, ta sytuacja, z którą mamy teraz do czynienia, może być przedsmakiem tego, czego możemy się spodziewać przy wyborach prezydenckich i parlamentarnych w przyszłym roku?

— To nie ulega wątpliwości. Tylko problem z tymi wyborami polegał na tym - wszyscy widzieliśmy to zaskoczenie wynikiem Prawa i Sprawiedliwości - że tego nie dało się zrobić w sposób niezauważalny. Przy małej różnicy być może takie próby zostaną podjęte, należy się tego obawiać. Ale zależy to też, jak się tę aferę teraz rozwiąże. Jeżeli się ją znowu zamiecie pod dywan, to będzie sygnał, zielone światło, dla tych na dole, którzy przy tych wynikach majstrują, je poprawiają, że mają wolną rękę w tej działalności. Jeżeli natomiast wynik przyszłych wyborów będzie bardzo jednoznaczny, to oczywiście jego odwrócić się nie da. Nie można zrobić oszustwa wyborczego na potężną skalę, bo tego nie da się ukryć. A to jest zachęta dla wszystkich wyborców, żeby poszli gremialnie, żeby odstawić obecnie rządzących na boczny tor.

Rozmawiał Krzysztof Karwowski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 22:58, 15 Mar 2015    Temat postu:

Tykająca bomba podsłuchowa

Cezary Gmyz

[link widoczny dla zalogowanych]

Z OSTATNIEJ CHWILI | Tygodnik „Do Rzeczy” dotarł do akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej. Dokumenty te są również w posiadaniu innych redakcji. Pierwsza zaczęła je ujawniać „Gazeta Wyborcza”.


Lektura akt robi ogromne wrażanie. Z wyjaśnień kelnerów wynika, że zarejestrowali oni rozmowy czołowych przedstawicieli Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Kelnerzy udzielili informacji obciążających nie tylko Marka Falentę, ale przede wszystkim czołowe postaci polskiego życia publicznego.

Na taśmach według wyjaśnień kelnerów znajdować się miały dowody m.in. na udział Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego w aferze Rywina oraz w sprawie więzień CIA. Pisze o tym na swoich stronach internetowych tygodnik „Wprost”.

Najobszerniejsze informacje złożył Konrad L., sommelier z Amber Room. Wyjaśnienia jakich udzielił dotyczą najważniejszych osób w Polsce.

Fragment notatki CBŚ z rozmowy z Konradem L.

„Ważne spotkania jakie nagrałem dotyczyły:

Spotkania Jana Kulczyka z:

Pawłem Grasiem (kilka spotkań) – dotyczące przejęcia przez Jana Kulczyka firmy CIECH S.A. na warunkach stawianych przez Kulczyka

Ministrem Skarbu Państwa Pawłem Tamborskim (dwa lub trzy spotkania) dotyczące wywierania nacisku przez Jana Kulczyka za pośrednictwem Tamborskiego na Radę Nadzorczą CIECH S.A.

Janem Krzysztofem Bieleckim – dotyczącym możliwości dotarcia przez Jana Kulczyka do grona zaufanych ludzi premiera Donalda Tuska

Radosławem Sikorskim
– dotycząca obecnej sytuacji politycznej i gospodarczej na Ukrainie w perspektywie robienia interesów przez Jana Kulczyka na Ukrainie wspólnie z RP (Kulczyk miał być osobą inicjującą działania). Radosław Sikorski podczas tej rozmowy wyraża swoją przychylność propozycjom Kulczyka oraz dodatkowo wiąże z tymi planami własne plany tj. zamierza zostać Unijnym Komisarzem ds. Energetyki – aby mógł czuwać nad tymi inwestycjami i mieć z tego korzyści.

Spotkanie Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego z Jackiem Rostowskim (rozmowa opublikowana przez Wprost)

Spotkanie Jacka Rostowskiego ze Sławomirem Sikorą – prezesem Citibanku Handlowego dotyczących planów politycznych Sikory i rozwiązań, o których rozmawiał z Rostowskim dot. ekonomii i gospodarki.

Spotkanie Marka Dochnala ze swoimi doradcami – rozmowa dot. luk w prawie dzięki którym można zrealizować intratne inwestycje w branży transportu i energetyki z korzyścią dla Marka Dochnala.

Spotkanie Sławomira Nowaka z prezesem PKP Jackiem (naprawdę Jakubem – przyp. red.) Karnowskim odnośnie prywatyzacji PKP i zamieszania związanego ze składami Pendolino. Rozmówcy uzgadniali możliwości wytłumaczenia nieprawidłowości przy zakupie składów Pendolino oraz echa prywatyzacji PKP CARGO.

Spotkania Janusza (naprawdę Józefa przyp. red.) Wojciechowskiego prezesa JW. Construction z członkiem Rady Nadzorczej i jednym z doradców Wojciechowskiego, rozmowa na temat kopalni węglowych na terenie RP (w posiadaniu Wojciechowskiego oraz innych należących do Skarbu Państwa). Dotyczy możliwości kupna-sprzedaży państwowych kopalni oraz ich rentowności;

Spotkania prezesa KGHM Huberta (naprawdę Herberta – przyp. red.) Wirtha z jedną z osób zarządzających grupą KGHM w obecności asystenta Huberta Wirtha – Łukasza Kowalika. Rozmowa dotyczy planów inwestycyjnych KGHM oraz ewentualnych rozgrywek personalnych i inwestycyjnych z negatywnymi skutkami dla Skarbu Państwa;

Spotkania ministra sportu Marka (w rzeczywistości Andrzeja – przyp. red) Biernata – rozmowa dotycząca sytuacji w polskim sporcie, okraszona dużą ilością anegdot – treść rozmowy mogłaby ośmieszyć rozmówców przy upublicznieniu;

Spotkanie Krzysztofa Kwiatkowskiego prezesa NIK z Janem Kulczykiem – podczas rozmowy Jan Kulczyk sonduje możliwość uzyskania preferencyjnych rozwiązań prawnych dla spółek, których jest właścicielem przy czym słychać wyraźny nacisk ze strony Kulczyka, aby interpretacja przepisów przez NIK była korzystna dla Kulczyka. Kwiatkowski poleca konkretne osoby, które mogą udzielić pomocy w tej sprawie. Sprawa dotyczy prawdopodobnie przejęcia firmy CIECH przez Jana Kulczyka. Kwiatkowski powołuje się na jakąś sprawę na terenie Ukrainy, w której wykorzystując swoje możliwości rozwiązał ją w podobny sposób na korzyć zainteresowanego” – czytamy w notatce CBŚ.

[link widoczny dla zalogowanych]


Publikacja Gmyza i „Do Rzeczy” wyjaśnia zapał, z jakim pamiętnego wieczoru aparat państwa rzucił się by Sylwestrowi Latkowskiemu wyrwać z ręki laptop.

Nie pozostawia ona też wątpliwości co do tego, że treść nagrań powinna być upubliczniona.

Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że obecna władza oburzy się na „ujawnienie tajemnicy państwowej”. W jakiś sposób nawet rozumiem taki punkt widzenia władzy bo utajnienie treści tych rozmów to jedyny sposób by zapobiec wybuchowi tej „podsłuchowej bomby” a przynajmniej odroczyć eksplozję i jej skutki. Odpalenie kolejnych taśm może mocno zamieszać w naszej polityce w najmniej odpowiednim dla tych, w których uderza momencie.

Oczywiście żadne machloje, choćby stali za nimi konstytucyjni ministrowie, nie są i nie mogą być objęte tajemnicą państwową. Mam nadzieję że szybko poznamy także stenogramy ze wspomnianych rozmów. Mogąc poznać zarówno szczegóły tej osobliwej „akcji pomocy polskim przedsiębiorcom” jak też, wzorem tych, które już słyszeliśmy, kwiecisty język naszych „elit”. Oczywiście nie mam złudzeń że władza się ugnie czy zachowa przyzwoicie. Jeśli poznamy treść to dzięki dalszym przeciekom bo do jesieni PO zrobi wszystko, co będzie w stanie by żaden stenogram nie ujrzał światła dziennego a obywatele – wyborcy nie ujrzeli kolejnego oblicza „obywatelskiej” partii. Oblicza kacyków z jakiejś republiki bananowej.

Swoją drogą można wreszcie domyślać się intencji, które stały za szczególnym podkreśleniem w tytule tekstu „Gazety Wyborczej”, poświęconego zeznaniom kelnerów, owej rzekomej „nagrody od PiS”. Było to, trudno w ogóle zaprzeczyć, dość bezczelne i desperackie. Ale kiedy czyta się streszczenie zaprezentowane w tekście Gmyza, owa desperacja Czerskiej jest całkiem zrozumiała. Przy okazji pokazuje to, że sprawa jest bez wątpienia formatu bomby.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 23:32, 28 Mar 2015    Temat postu:

Obywatelska, czyli największe kłamstwo PO

[link widoczny dla zalogowanych]

Na początku liczne grono wyborców łudziło się, że słowo „obywatelska” w nazwie PO to dobry znak dla rozwoju demokracji w Polsce. Bez cienia wątpliwości, można powiedzieć, że od momentu objęcia władzy w Polsce, Platforma Obywatelska stała się partią antyobywatelską – niby nic nowego i odkrywczego, ale dziś, w kontekście wyborów prezydenckich i parlamentarnych, kiedy decydują się losy Polski na najbliższe lata, to wielkie oszustwo Tuska i Komorowskiego trzeba pokazywać i napiętnować. Partia ze słowem „obywatelska” w nazwie postanowiła wykończyć Polaków pracą aż do śmierci, partia ta wydarła z OFE 153 miliardy złotych naszych pieniędzy odkładanych na emerytury. To nie był kaprys Tuska czy Rostowskiego, to była decyzja Komorowskiego, który podpisał ustawę o OFE.



To PO chciała zablokować w 2006 roku przyjęcie ustawy o KNF, a nie PiS, który ją przygotował. To Platforma „Obywatelska” sprzyjała i sprzyja, jak może, zagranicznym bankom i sieciom handlowym, które – rok w rok – wyprowadzają dziesiątki miliardów złotych z Polski. Nie gdzie indziej, tylko w naszym kraju, klienci banków łupieni byli przez kilkanaście lat najwyższymi w UE prowizjami za zakupy dokonywane kartami płatniczymi. Drobiazg? 1,6% od wartości każdej transakcji razy setki milionów operacji daje niebagatelną kwotę ok. 14 miliardów rocznie. Średnia w UE to prowizja w wysokości 0,7%. Mówimy tu tylko o zakupach konsumenckich, bez transakcji przedsiębiorców. A kartami płatniczymi posługują się dziś niemal wszyscy, także emeryci. Wszystkie te bzdury sączone przez medialny ściek, który sięgnął już chyba dna, o tym, jak to PBK i PO ratowały oszczędności klientów SKOK-ów , trafiają na szczęście, na coraz większy opór, także wśród zwolenników PO.



Jeśli Bronisław Komorowski mówi o sobie, że jest kandydatem obywatelskim, to dlaczego nie zebrał z radosnym uśmiechem na twarzy minimum trzy miliony podpisów? PBK jest z krwi i kości najbardziej okazałym wytworem cynicznej filozofii PO, która ma jedno, nieustające hasło wyborcze: „Polska to nasza własność”. Życie w XXI wieku płynie obłędnie szybko, ludzie zapominają o aferach, draństwach, krzywdach, bo niemal codziennie pojawiają się nowe. Któż dzisiaj pamięta dramatyczny protest rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie? Co robią rządzący? Zakazują tym rodzicom wstępu do polskiego parlamentu do 2016 roku.



Z barów mlecznych nie korzystają panowie Szejnfeld czy Rostowski, tylko najczęściej ludzie ubożsi. Można więc wysmażyć dla nich taki kretynizm jak zakaz używania pieprzu w tych barach. Przeszedł więc przez gabinety podległe Ewie Kopacz i taki absurd. PO to jest partia luksusowych restauracji, a nie rodzinnych obiadów domowych. To jest partia powietrznej taksówki Tuska do Gdańska i podsłuchiwania milionów Polaków. Każda inicjatywa społeczna, a więc obywatelska, taka jak choćby protest rodziców w sprawie sześciolatków, wieku emerytalnego trafia w Sejmie RP do kosza. Bez przychylności PO nie byłaby możliwa gigantyczna afera frankowa. Gdzie były polskie służby, kiedy banki przygotowywały ten przekręt stulecia?



Bronisław Komorowski, tak jak Donald Tusk, tak jak Ewa Kopacz, są emanacją Platformy „Obywatelskiej”. To jedna drużyna, jedno ciało, jeden głos i jeden mózg. Wszystkie niuanse, pierdoły serwowane przez media, że prezydent gra na swoje, że pani premier ma inne priorytety, niż jej poprzednik, to tylko jedna wielka ściema. Los Kowalskiego jest w III RP tylko jego losem i guzik to obchodzi partię rządzącą, jej urzędników, ministrów i posłów. PO martwi się, tylko i wyłącznie, o swój własny los i swoją przyszłość. Ich kandydat na Prezydenta RP jest, co prawda, prawdziwą kulą u nogi, ale co robić? Oni dobrze wiedzą, że Andrzej Duda jako Prezydent RP nie będzie strażnikiem żyrandola i smakoszem czekoladowego orła. Wiedzą też, że od wyborów prezydenckich zależy ich być albo nie być.



Jeśli Andrzej Duda wygra wybory prezydenckie, to wybory parlamentarne będą już tylko gwoździem do trumny tej antyobywatelskiej formacji. Czy przez siedem lat rządów PO, ktoś wpadł tam u nich na pomysł, by pomóc biednym, starszym ludziom w zakupie drogich leków? Często wydają na nie jedną trzecią, albo nawet połowę miesięcznej emerytury. Ich los, ich dramat, czy kupić leki czy jedzenie nie obchodzi nikogo z możnych III RP. Na ustach Europa i nasi drodzy rodacy, a w głowach tylko troska o własny tyłek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 11:52, 12 Cze 2015    Temat postu:


Mafijno-polityczne szambo wybiło


[link widoczny dla zalogowanych]

Mafijno-polityczne szambo skupiające obóz rządzący cuchnęło od dawna, od roku bardzo intensywnie, aż w końcu się rozlało. Dziś unosi się nad nim niemiłosierny smród. Doraźna próba oczyszczenia atmosfery przez szefową, sprawującą nad nim pieczę, jest żałośnie śmieszna, bo spóźniona co najmniej o rok i przesiąknięta hipokryzją z olbrzymia dozą bezczelności.

Zadziwia i wprawia w konsternację robienie z szambiarzy „ofiar nielegalnych podsłuchów, które dzisiaj wykazały się szczególną odpowiedzialnością za państwo, a nie przywiązaniem do własnych stanowisk”

Jak bardzo trzeba gardzić społeczeństwem, żeby liczyć na jego niepamięć, niewiedzę, naiwność, na brak instynktu samozachowawczego, a może na głupotę? Wygląda na to, że pogarda rządzących dla własnego narodu jest olbrzymia, skoro mają nadzieję, że ciemny lud da się oszukać po raz któryś z rzędu, że uwierzy w mętne tłumaczenia naczelnych przedstawicieli szamba, którzy rzekomo mają na celu wyłącznie dobro państwa, a nie przywiązanie do własnych stanowisk. Przecież właśnie dlatego, właśnie z troski o Polskę, od co najmniej roku w aurze unoszącego się wokół nich fetoru, trwają na posterunku i pewnie trwaliby dalej, gdyby nie zbieg nieprzewidzianych, a może przewidzianych okoliczności.

Pierwszym wstrząsem, który naruszył konstrukcję szamba, był wybór czystego jak łza, Andrzeja Dudy na prezydenta RP – zniknął parasol ochronny. Drugim, który zachwiał szambem w posadach i doprowadził do jego rozlania, był nieprzypadkowy wyciek akt z prokuratorskiego śledztwa w sprawie afery taśmowej, będący niewątpliwie kolejną rozgrywką służb, które zakulisowo sterują szambem od lat.

Szefowa szambiarstwa, która dokonała pozorujących ruchów oczyszczających, nie zdaje sobie zapewne sprawy z tego, że w tej grze jest jedynie malutką marionetką, której się wydaje, że coś znaczy, albo, że coś może.

Jej płaczliwy ton, gdy ogłaszając zmiany w rządzie, przeprosiła jedynie swoich wyborców, miał albo wzbudzić ich litość, albo świadczy o kiepskim stanie jej kondycji psychicznej, czemu zresztą trudno się dziwić – nadeszło to, co nieuchronne. I właśnie dlatego powinna mieć świadomość, że szamba oczyścić się już nie da, a tym bardziej przyperfumować, co starano się robić od wielu miesięcy i usiłuje się robić do końca – trwać do końca.

Jedno jest pewne, czas obecnego układu się skończył, ale rozdający karty pozostali ci sami. Nieprzypadkowo na scenie politycznej pojawiły się nowe, nie do końca sprecyzowane byty, które negując wszystko, nie proponują w zamian nic.

Ciekawe, czy w tej nowej, zaskakującej pewnie i mało komfortowej sytuacji dla elektoratu szambiarzy, coś się zmieni w postrzeganiu przez nich rzeczywistości i jakich wyborów w następstwie tego dokonają.

Czy w dalszym ciągu największymi wrogami i zagrożeniem będą dla nich Kaczyński i Macierewicz?



Syzyfoptymista


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 22:43, 22 Sie 2015    Temat postu:

Referendum, czyli „demolowanie systemu prawnego”

[link widoczny dla zalogowanych]

Na początku chciałem napisać, że decyzja prezydenta Dudy w sprawie referendum, to był perfekcyjnie wyprowadzony cios z półobrotu, który idealnie trafił w podbródek partii rządzącej, tak, że Ewie Kopacz sztuczna szczęka wypadła i turla się po chodniku. Tak oczywiście nie napiszę, bo nieładnie jest w ten sposób wyrażać się o pani premier, a poza tym nie mam wglądu w kartę dentystyczną szefowej rządu, więc nie mogę wyrokować o stanie jej uzębienia, nawet gdyby wyrok ten miał przybrać postać li tylko typowo felietonowej hiperboli.

Ale jest też inny powód, dla którego nie ujmę sprawy w ten sposób, a jest nim to, że decyzja A. Dudy to nie był żaden „cios z półobrotu”, ale strzał z armatohałubicy prosto w splot słoneczny Platformy. Oczywiście pisząc o „armatohałubicy”, mam na myśli samobieżny pojazd artyleryjski AHS „Krab”, kaliber 155 mm. Nawiasem mówiąc, pamiętacie Państwo, jak Andrzej Duda, będąc w Toskanii, przyniósł swej żonie dmuchanego kraba? Okazuje się, że on tam tę armatohałubicę miał, skubany! Przejechał to Polski – i bum!

W czwartek prezydent zgłosił propozycję, by 25 października odbyło się referendum, w którym Polacy odpowiedzieliby na pytania w sprawie posyłania do szkół sześciolatków, prywatyzacji lasów państwowych i obniżenia wieku emerytalnego. Oczywiście stawia to PO w trudnej sytuacji, bo jakkolwiek partia Ewy Kopacz odniesie się do tego postulatu, to i tak znajdzie się na przegranej pozycji. Propozycja Dudy sprawiła, że prawie natychmiast wybuchła panika na pokładzie Titanika. Bezzwłocznie skrzyknęło się całe pospolite ruszenie „mądrych i przyzwoitych”, żeby dać odpór atakowi znienawidzonych hord wroga, które – horribile dictu! – „zdobycze im zabrać mogą”. A oni przecież nie po to robili przez lata z gęby cholewę, żeby teraz nic z tego nie mieć i wyjadać kit z okien na starość. Chodzi bowiem o to, że decyzja Dudy z jednej strony osłabia PO, ale z drugiej – politycznie wzmacnia PiS.

Pierwszy do kontrataku wystąpił marszałek „izby dumania” (senatu) , czyli „dobry wojak” Borusewicz, który bożył się, że niby „nie pozwoli, żeby demolowano system prawny w Polsce”. „Wszelka ingerencja w treść albo datę tego referendum, które zostało zarządzone (…) byłaby bezprawna i w tej kwestii ja mam jasność” – powiedział wybitny prawnik, mgr historii Borusewicz. Nawiasem mówiąc – nie wiem, jak kto, ale ja, kiedy zaczynam słuchać Bogdana Borusewicza, to mam wrażenie, że czas zaczyna płynąć wolniej, albo wręcz staje w miejscu. Dziwna sprawa, ale jak tylko ten facet zaczyna mówić, to mogę sobie wyjść z pokoju, zaparzyć kawę, podlać kwiatki, wyprowadzić psa na spacer, a jak wrócę, to pan marszałek jest dopiero w połowie zdania, które zaczął wypowiadać, kiedy ja wychodziłem. Ten człowiek chyba wytwarza jakieś pole magnetyczne, które zagina czasoprzestrzeń wokół niego i stąd takie efekty. kupa smiechu kupa smiechu

Wypowiedz Borusewicza, jak pamiętamy, miała miejsce jeszcze przed podjęciem wspomnianej decyzji przez głowę państwa, a więc, można powiedzieć, że stanowiła atak wyprzedzający. To był zresztą, moim zdaniem, nacisk na prezydenta i nie wiem, jak Bogdan Borusewicz godzi to w umyśle swoim z troską o jakość funkcjonowania systemu prawnego w Polsce. Widać jakoś godzi.

Dokazywania harcownika Borusewicza niewiele dały, bo, jak wspomniałem wyżej, Duda wyszedł i huknął z armaty, składając swoją propozycję ws. referendum. Ja rozumiem, że huku wystrzałów boją się gołębie, ale żeby od razu spłoszył się lis? Tymczasem Tomasz Lis najwyraźniej przestraszył się propozycji prezydenta, bo w radiu TOK Fm zaczął namawiać, by Platforma wezwała wyborców do bojkotu referendum zarządzonego na 25 października. „Unikamy wtedy zarzutu, że ignorujemy wolę milionów Polaków, (…). Wybijamy PiS-owi argument, że zła Platforma ma gdzieś zwykłych obywateli– wypalił ogniomistrz Lis, wzór dziennikarskiego obiektywizmu (że o innych cnotach nie wspomnę).

Ale wyczyny „dobrego wojaka” Borusewicza i kapiszony ogniomistrza Lisa nie wystarczyły – tu trzeba było lepszych żołnierzy. Posłano więc po małego rycerza, czyli „pana Michała”. Pułkownika Wołodyjowskiego niestety nie znaleziono, więc trzeba było się kontentować tym, co jest, a był niestety tylko Michał Kamiński. Kamiński może i kiedyś tam był „małym rycerzem”, ale od tego czasu nam się zaokrąglił tu i ówdzie, więc jego wywijanie szabelką nie miało nic z gracji i finezji pana Wołodyjowskiego, a przypominało raczej machanie cepem w wykonaniu Macieja Boryny. „Wolę, by Polska szła w kierunku Zachodu niż cofała się do czasów radzieckich. Ale każdy ma prawo mówić: nie, radziecki system edukacji jest lepszy niż zachodni” – w taki oto sposób Kamiński uzasadniał to, że referendalne pytanie o sześciolatki jakoby jest bez sensu.

ciąg dalszy ...


Oczywiście po takim pokazie nieudolności w walce z hordami kaczystów trzeba było sięgnąć do głębokich rezerw strategicznych i posłać do walki jakiegoś marszałka. Najbardziej nadal by się von Paulus, ale trudno się z nim było skontaktować, więc do walki stanęła Ewa Kopacz. Jest-ci ona wprawdzie obecnie premierem, ale kiedyś była marszałkiem (Sejmu, ale zawsze), więc, z braku laku, trzeba było wysłać w bój ją. Dzisiaj czuję się zawiedziona. Gdybym była ostrym politykiem, powiedziałabym: czuję się oszukana – powiedziała pani Ewa, komentując decyzję prezydenta, a potem dodała, że Andrzej Duda, decydując się na referendum ws. wieku szkolnego, emerytalnego i prywatyzacji Lasów Państwowych, „wysłuchał tylko jednego środowiska politycznego”. No, a to – wg szefowej rządu – nie służy budowaniu wspólnoty i prowadzeniu polityki ponad podziałami. Prawdę mówiąc czułem się trochę, jakbym słuchał żalów przewodniczącej Polskiej Partii Ludożerców, że oto człowiek, którego próbowała ugotować, uciekł z garnka i zgasił pod nim ogień. A co do „budowania wspólnoty”, to ja, jako wyborca A. Dudy, nie chcę na ten przykład żadnej wspólnoty z panią Ewą Kopacz, czy pp. Lisem, Kamińskim, albo Borusewiczem. Mam do Państwa tylko jedną prośbę – wyjedzcie i nie wracajcie. Budujcie sobie wspólnotę z Papuasami na Nowej Gwinei, albo Indianami Guarani w Amazonii (jak was stamtąd nie pogonią). Swoją droga, trzeba naprawdę mieć miedziane czoło, żeby – będąc przedstawicielem partii, która ustami swego przewodniczącego mówiła: „wyginiecie, jak dinozaury” – lać krokodyle łzy nad brakiem „budowania wspólnoty”.

Śmieszą mnie te krokodyle łzy wylewane nad „demolowaniem prawa”, godzeniem we wspólnotę i tym podobne bajki Lafontaine’a. Gdzieście byli moraliści, jak pan, na szczęście już były, prezydent Komorowski w nocy o północy, bez konsultowania się z kimkolwiek, podejmował decyzję o rozpisaniu referendum, żeby podlizać się wyborcom (Wujec się wygadał, więc już się nie można wyprzeć). No, gdzieście byli, pytam? W Komitecie Poparcia „Bronka Racjonalnego”? A, to przepraszam. Tylko teraz nie mówcie o „demolowaniu systemu prawnego”. Ktoś jeszcze bowiem gotów zapytać – kto demoluje ten system? Czy ten, kto stawia pytania o sprawy ważne dla wielu milionów Polaków, czy ten, kto w nocy o północy pisze wniosek po to, żeby zapunktować u określonej grupy elektoratu i zwiększyć szanse na reelekcję?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ahron



Dołączył: 17 Sty 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 12:00, 23 Sie 2015    Temat postu:

Problem polega na tym , gdyby PO opierało sie na elektoracie myślącym to już od dawna by przestali istnieć . Platforma bardzo trafnie zauważyła że ludzi głupich jest więcej i do nich kieruje przedstawienie . Owszem my możemy się pośmiać , ale my błędnie przypuszczamy że nawet głupi widzi co się dzieję - a to błąd .
Dla tego niech każdy zbira siły i na miarę swoich możliwości działa w społeczeństwie - moja recepta nie należy ośmieszać Platformy i rządu , ale należy ośmieszać elektorat PO w swoim środowisku i otoczeniu na ile się da i należy to robić w sposób mądry gdyż w walce z większością sami możemy wyjść na .......... .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 17:47, 23 Sie 2015    Temat postu:

Ahron napisał:
Problem polega na tym , gdyby PO opierało sie na elektoracie myślącym to już od dawna by przestali istnieć


Ależ oni myślą Ahronie, myślą i to intensywnie.
Myślą o swoim własnym i w dosłownym tego znaczeniu ... interesie.
Nie warto tego rozwijać bo przykładów afer i aferek jest aż nadto wiele.
Tym bardziej myślą mając świadomość, że ewentualnie nowa ekipa odetnie ich po pierwsze od żłobu, a po drugie wystawi odpowiedni rachunek

Ahron napisał:
moja recepta nie należy ośmieszać Platformy i rządu , ale należy ośmieszać elektorat PO w swoim środowisku i otoczeniu na ile się da i należy to robić w sposób mądry gdyż w walce z większością sami możemy wyjść na .......... .

Ośmieszać peło w swoim środowisku?
To przekonywać przekonanych a na to szkoda czasu i energii.
Tak samo zresztą jak przekonywać wyznawców peło. Ci nawet jeżeli w skrytości ducha widzą beznadzieję, to na zasadzie wyparcia niewygodnych faktów, nigdy nie przyznają, że byli w błędzie
Dlatego trzeba i należy szukać dodatkowych głosów wśród tzw. milczącej większości, która w znacznej większości ... opuściła ręce.
Fantastyczny przykład takiej roboty pamiętam z mojej młodości w powieści Janusza Meissnera " Żądło Genowefy" w rozdziale Alojzy T.
Może czytałeś?
Jeżeli nie ... to warto


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ahron



Dołączył: 17 Sty 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 19:21, 23 Sie 2015    Temat postu:

Ja nie piszę o tych cwaniakach którzy maja gdzieś jakies konfitury ich jest za mało by wygrać wybory ja piszę o Ypsylonach (Huxley- jeżeli nie znasz polecam lekturę) .
Pisze o tych z wielkich blokowisk w dużych miastach - tam jest bieda oni siedzą w tych blokach i cały czas leci TVN24 lub jakaś 40 edycja tańcu z gwiazdami , w rodzinie pracuje jedna lub dwie osoby często na śmieciowych umowach lub umowach o dzieło , bez przyszłości ich życie to BiednaRomka czy inny Aldik i telewizja i piwko jak u fredka - to oni stanowią trzon wyborców PO najbiedniejsi z biednych i zarazem najgłupsi im TVN lasuje mózg ,a jak nie mają dostępu do TV to słuchają RMFM lub innego gówna .
To dla ich kompleksów wymyślono hasło Młodzi i wykształceni z dużych miast każdy idiota chce należeć do takiej grupy i uważa że jak zagłosuje na PO to staje się od razu mądrzejszy.
W takiej Łodzi niewielkie osiedle to 10tys mieszkańców ile trzeba wiosek by to zrównoważyć .
Co do wiosek tam jest inaczej co prawda ludzie normalniejsi , ale tam jest system mafijny ludzie PSL rozdają konfitury lub utrącają kariery (jestem mężem zaufania w komisjach wyborczych ludzie opowiadają straszne rzeczy ).
Duda dla tego wygrał na wsi że PSL nie wierzyło w swego kandydata i nie robiło żadnej mobilizacji -w tych wyborach będzie trudniej PSL nie musi robić żadnej specjalnej kampanii wyborczej ich nie dotyczą żadne sondaże, oni to zrobią po swojemu Brick wall [/list]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 22:11, 23 Sie 2015    Temat postu:

Ahron napisał:
Pisze o tych z wielkich blokowisk w dużych miastach - tam jest bieda oni siedzą w tych blokach i cały czas leci TVN24 lub jakaś 40 edycja tańcu z gwiazdami , w rodzinie pracuje jedna lub dwie osoby często na śmieciowych umowach lub umowach o dzieło , bez przyszłości ich życie to BiednaRomka czy inny Aldik i telewizja i piwko jak u fredka - to oni stanowią trzon wyborców PO najbiedniejsi z biednych i zarazem najgłupsi im TVN lasuje mózg ,a jak nie mają dostępu do TV to słuchają RMFM lub innego gówna .

"To oni stanowią trzon wyborców PO "
Moim zdaniem twierdzenie błędne albowiem na peło w wyborach 2011 na zagłosowało ok 18 % uprawnionych (ok. 5,6 mln)
Przyjmując, że większa część tego elektoratu ma rodziny, które są bezpośrednio lub pośrednio zależne od koryta bądź ochłapów, którymi zarządza peło to liczbę tę można spokojnie podzielić przez 2 / chociaż pewnie ona wynosi 3 / ale i wtedy otrzymamy liczbę ok. 2,6 mln a liczba ta odpowiada poziomowi samej współczesnej szeroko pojętej nomenklatury w tym tzw pracodawców, których samych się ocenia na ponad 2 mln.
Zresztą poziom 18 % zadowolonych fanów peło, odpowiada mniej więcej strukturze bogactwa społeczeństwa, czyli 7 % ludzi bardzo bogatych, 11% średnio sytuowanych i .... 72 % gołodupców.
I do tych trzeba .... docierać co zrobił Duda z wiadomym skutkiem i co robi Szydło i trzeba mieć nadzieję, że to również odniesie skutek.

Jeszcze dla postronnych bo Ciebie Ahronie nie muszę przekonywać fragment dyskusji w Salonie 24 z art.

[link widoczny dla zalogowanych]

Wprowadzono w Polsce, jako model obowiązujący, pewien specyficzny wzór sukcesu. Ewoluował przez 25 lat, bo początki miał w mercedesie, złotym łańcuchu i dresie adidasa. Dlatego z wypiekami na twarzy oglądano persinga czy inną "kiełbasę" bawiących się z dziwkami na jachtach w ekskluzywnych kurortach. To był symbol czasów i ...sukcesu po Polsku. Później przyszły czasy baronów i "szarych eminencji" oraz "milionerów z ukradzionym startowym milionem", pojawili się pierwsi ujawnieni politycy biorący w łapę za ułaskawienie czy handryczący się o firanki w mercedesie. Niby koloryt, ale w tej formie dość niegroźny. Wtedy mafia polityczna była nieporadna, w powijakach i na niewielką skalę. Uczyła się dopiero rzemiosła i popełniała takie błędy jak dopuszczenie przez KLD nazwania jej publicznie grupą liberałów-aferałów.
Ale przez lata nauczyli się wiele i sprofesjonalizowali. Pierwsza lekcja to panowanie nad tłumem. Dziś wiemy, że media to klucz do sukcesu. Największa bzdura, największe kłamstwo i podłość można bez problemu zmienić w ogłupiającą, hipnotyczną piosenkę dla tępej hołoty (czytaj: obywateli). Do tego ustalono, że najlepiej sprawdza się spółdzielnia: na początku dzieli się tort równo, ustala arbitra i kary za łamanie dyscypliny. Tak powstało PO i taki był jego cel, a zadziałało tak świetnie, bo paradoksalnie całkowicie różniło się od dotychczasowej polityki. Do tego momentu politycy, chociaż minimalnie, wiązali swoje działania z jakąś myślą, ideą, zadaniem. Choćby nawet chodziło o wprowadzenie ustawy regulującej ruch świetlny w Pcimiu, to zawsze coś tam było związanego z realnym działaniem.
A "politycy" PO zawiązali spółdzielnie dla celów ekonomicznych. Wyeliminowali tym samym wszelkie spory ideowe. W sferze polityki stali się monolitem, bo przestały ich dotyczyć wszelkie rozbieżności które rozsadzały wcześniejszych polityków.
Niemcy chcą mieć możliwość przysłania do Polski wojska i policji? A co to za problem (od strony finansów)? Dacie nam 20 milionów euro na Szwajcarię i stanowisko w PE i macie.
Rosjanie chcą umowy na 25 lat na cenę gazu razy dwa? 50 milionów na konto w/w kraju i już podpisujemy.
Kontrakt na informatyzację ministerstw, samoloty, autostrady, stadiony?
Składajcie oferty, zdecyduje kwota, takie śmieszne pojęcia jak patriotyzm, dobro kraju, spory ideowe nie mają znaczenia.
Do tego odgórnie zezwolenie na lokalne akcje (zadłużanie na 300% miast, lewe przetargi komunalne, ustawa śmieciowa dla zwiększenia kradzieży, wyprzedaż wszystkiego, grabież spółek SP itd.) dawały tym poniżej godnie zarobić. A wszystko przy całkowitej ochronie przed instytucjami państwa, bezkarności karnej i szczelnej osłonie medialnej.
Ile osób zdaje sobie sprawę, że mediami w Polsce rządzi z 5-7 osób? Jaki problem ich przekupić, zblatować lub zastraszyć? Jaki problem znaleźć 100-200 osób które stanowią człon ciągle powtarzających się mord w telewizorni? \
A ci ludzie to fanatyczni wyznawcy żyjący z tego procederu: kogo dziwi fakt, że przez 8 lat pokazywali swoje uśmiechnięte, zadowolone i szczęśliwe mordy sprawiając wrażenie, że tak właśnie wygląda prawdziwa Polska? Najprostsza socjotechnika: najbardziej rozpoznawalna i ciągle powtarzana grupa ludzi ustawicznie powtarza jak jest dobrze i wspaniale. Miliony bezmyślnie będą ich małpować, kilka następnych nie odważy się zaprzeczyć z obawy wyjścia na idiotów. Identyczną metodą stosuje się w kradzieży "na wnuczka" odwołanie do emocji, związanie z ofiarą i przekonanie jej do najbardziej absurdalnych działań jako zupełnie normalnych.
Inna sprawa, że trwało to bardzo długo, a proces idzie opornie i wielu zombi nadal trwa w letargu. Mocno pomogła akcja Smoleńsk. A dokładnie durnie z mediów przesadzili nawet dla lemingów.
W piątek durny kartofel jedzie niszczyć politykę zagraniczną męża stanu D. Tuska, a w sobotę 10 kwietnia 2010 sam stał się w telewizorniach mężem stanu, profesorem z wizją realizującego politykę Jagielońską, z żoną pomagając najbiedniejszym, Zdumieni Polscy zobaczyli kilometry taśmy z bardzo sensowną i logiczną prezydenturą męża stanu które nagle wykopano, a które świadomie i celowo odłożono na półki jak "półkowniki" za ciężkiego PRL-u. Do tego pierwsze większe zainteresowanie niezależnymi mediami spowodowało dotarcie informacji jak złamany ryży k@tas przybija żółwiki nad trupami lub rechocze na trumnami. Ten moment doprowadził do wyłączani mędowni i szukania własnych informacji. Najpierw powoli, a przez lata coraz skuteczniej, aż do dziś gdzie miliony zagłosowały na jedynego Polska startującego w wyborach i jakimś cudem wybrały go na Prezydenta.
Mamy bardzo ważny moment w historii naszego kraju. Oczywiście trzeba osądzić i pozamykać do pierdla kilkanaście tysięcy złodziei i bandytów. Ale nie można zrobić błędu, bo w/w 10 kwietnia 2010 to był dar od Boga. Policzek który w ostatnim momencie obudził narkomana i dał szansę na przeżycie.
W innym przypadku dzisiaj następny Komorowski i Tusk przygotowywaliby się do dekady rządzenia, po której obudzilibyśmy się już jako niewolnicy bez własnej ojczyzny. Jeżeli teraz nie zniszczymy do spodu, do korzenia ludzi którzy tak skutecznie się uczą i przejmują cyklicznie władzę w tym kraju, to nie będziemy już mieli okazji. Bo drugi raz takich błędów nie popełnią, pokazali jak są cwani. A zniszczenie Polski może się odbyć tylko rękami naszych rodzimych zdrajców. Przez wieki nikomu z zewnątrz się to nie udało, więc to jedyna droga dla naszych wrogów. Wrogów którzy nigdy nie byli tak silni, bo uzbrojeni w maski przyjaciół i partnerów lub w niezwykle silną broń jaką jest propaganda która już dziś potrafi zlikwidować 60 mln trupów i wmówić, że to my mordowaliśmy w czasie II W.Ś. a nie Niemcy.
Zniszczenie Polski nigdy nie było tak bliskie i łatwe, więc pora podnieść się z kolan i pokazać jak wartościowym i dumnym narodem jesteśmy.
To inni mają nam zazdrościć, bo nie umywają się nam nawet do pięt, a tak rozpaczliwie nas usiłują skłócić i zniszczyć bo doskonale wiedzą jaką jesteśmy potęgą.
Potrzebujemy przywódcy i woli walki, bo Boga już dawno mamy po swojej stronie.




MARCIN TRYBAŁA


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 22:36, 23 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 21:44, 26 Sie 2015    Temat postu:

Kurioza i V kolumna

[link widoczny dla zalogowanych]

Przebieg wydarzeń od początku tygodnia pokazuje, że System jedzie starą koleiną. Tak jak w latach prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego podstawą działań Systemu jest generowanie konfliktu z prezydentem - reprezentantem narodu. Wykorzystywane do tego są „zaprzyjaźnione media” z całym instrumentarium, które już poznaliśmy – sprzedajne media, nienawistni dziennikarze, zorkiestrowane ataki mediów w kraju i za granicą, generowanie sztucznych konfliktów na podstawie „faktów prasowych”.

Obok tego krąży po Polsce wspierana przez media atrapa rządu, który przenosi się z miejsca na miejsce, żeby „poznać problemy Polaków” z kuriozalną postacią premier, nie potrafiącą publicznie powiedzieć sensownego zdania (jak to może wyglądać na posiedzeniach rządu pokazuje stenogram z posiedzenia Rady Gabinetowej w czasach śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, stenogram, który krąży na facebooku i twitterze, wzbudzając zdumienie internautów). Usłużne media transmitują to wszystko, lecz chyba eksponenci Systemu uwierzyli we własną propagandę i nie widzą jakie to robi wrażenie na ludziach.

Minister sprawiedliwości żąda od Prezydenta, żeby tłumaczył się przed nim – ministrem sprawiedliwości z tego, co w kłamliwym tekście wypisuje niemiecka gadzinówka, w przeddzień wizyty Prezydenta w Niemczech. Widać minister sprawiedliwości Budka nie zna Konstytucji, mimo, że jest konstytucyjnym ministrem. A tam jest jasno napisane, w Art. 7, że: „Organy władzy publicznej działają̨ na podstawie i w granicach prawa”. Na jakiej to podstawie prawnej Minister Budka żąda tłumaczeń od Prezydenta? Po zadanym mu o to pytaniu na Twitterze zapadła cisza – widać minister sprawiedliwości szuka przepisu, albo wzywa urzędników, żeby mu znaleźli.

Wiceminister spraw zagranicznych Trzaskowski coś usiłuje powiedzieć o polityce zagranicznej, ale na zadane pytanie o linki do programu koalicji PO-PSL najpierw milczy, a potem odpowiada, że on jest odpowedzialny za napisanie programu, który będzie opublikowany we wrześniu i jest gotowy, a poza tym to jest jeszcze program z 2011 roku. Czyli urzędujący wiceminister spraw zagranicznych otwarcie przyznaje, że bieżące działania jego ministerstwa opierają się na programie, który był opracowany w zupełnie innych uwarunkowaniach geopolitycznych (przed agresją Rosji na Ukrainę i przy postrzeganiu Rosji jako gwaranta bezpieczeństwa Polski). Słowa Trzaskowskiego można też interpretować w ten sposób, że działania MSZ nie wynikają z uzgodnień koalicyjnych (bo mówi tyko o programie PO, a nie programie koalicji rządzącej). Wniosek z tego taki, że MSZ nie ma uzgodnionego koalicyjnie programu działań, co jasno tłumaczy reaktywność i „adhokowość” działań tego resortu.

Szwabska gadzinówka atakuje Prezydenta w przeddzień jego wizyty w Berlinie, a wszystkie prorządowe media rozdmuchują tą dętą aferę, czyli tak naprawdę grają na rzecz rozmówców w Berlinie, wiedząc przecież, że zorkiestrowane ataki medialne są osłabianiem polskiej pozycji negocjacyjnej. Ciekawe czy tzw. „dziennikarze” w tych mediach zdają sobie sprawę, co tak naprawdę robią i czemu służą, czy też kieruje nimi tylko wytresowany odruch antypisowski i toczą pianę jak pies Pawłowa tylko na dźwięk nazwiska „Duda”.

Ale tzw. mainstream w Polsce nigdy nie przejawiał odpowiedzialności obywatelskiej. Nie ma co się dziwić, skoro korzenie tych wszystkich ludzi sięgają mediów PRL i urbanowej „polityce informacyjnej”, której kwintesencją były artykuły Urbana atakujące Księdza Jerzego, co skończyło się zabójstwem. Trudno nie znaleźć analogii, które się same narzucają i o których tyle razy pisano. Cała ta sitwa medialna ma już swoich wychowanków, system medialnego kłamstwa się reprodukuje i jest jednym z zasadniczych czynników hamujących zmiany na lepsze w Polsce.


W konsekwencji w tak skomplikowanej sytuacji geopolitycznej w jakiej znalazła się Polska po agresji rosyjskiej na Ukrainę i przy bezideowości oraz braku kompetencji grupy rzadzacej, z takimi mediami będzie niezwykle ciężko prowadzić politykę w przypadku zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w październikowych wyborach. Będzie to powtórka wszystkiego co widzieliśmy do tej pory, tylko bardziej.

I jeśli tak, jeśli już teraz media grają na rzecz obcego mocarstwa przeciw prezydentowi państwa, to trzeba to nazwać po prostu po imieniu – V Kolumna. A z dywersantami na zapleczu trudno będzie naprawić państwo po 8 latach rządów Platformy O.
i po 25 latach całkowicie chybionego „rozwoju zależnego”. Ta V Kolumna będzie największym wrogiem i największym wyzwaniem dla nowego rządu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 18:25, 26 Paź 2015    Temat postu:

Nawiązując do tematu topicu ..... w Polsce już nie panuje PO czyli Podłość i Obłuda

Wróciła normalność, Platforma przegrała

[link widoczny dla zalogowanych]

Po dwóch kadencjach marnych rządów, Platforma przegrała wybory. No i bardzo dobrze. Pozostaje tylko pytanie. Dlaczego te marne rządy trwały tak długo? Dlaczego Polacy już po czterech latach nie podziękowali Platformie?

Powody, są dwa. Pierwszy to taki, że Platforma uwiodła Polaków. Tak, uwiodła. Tak jak chłopak uwodzi dziewczynę, mówiąc, że ją kocha i obiecując jej małżeństwo. Tak samo Platforma, uwiodła Polaków dając im nadzieję, że dzięki jej rządom, zostaną Europejczykami. Europejczykami w sensie nie tylko cywilizacyjnym, ale także takim zwykłym codziennym, czyli poziomu życia, wysokości zarobków, opieki zdrowotnej, bezpieczeństwa, szkolnictwa.

Donald Tusk umiał czarować. Jego słowa z pierwszej kampanii wyborczej: ‘Już wkrótce Polacy zaczną wracać z emigracji, bo praca tu będzie się opłacać. Będą nas leczyć dobrze zarabiający lekarze i pielęgniarki, dobrze zarabiający nauczyciele będą uczyć nasze dzieci, dobrze zarabiający policjanci będą dbać o nasze bezpieczeństwo’ - Polacy wzięli na serio. Co więcej, po pierwszej kadencji, mimo tego, że rzeczywistość, której doświadczali zaprzeczała tym obietnicom, to nadal się łudzili. Że to wszystko, na co dawała nadzieję Platforma jest na serio a nie tylko obietnice bez pokrycia. I po pierwszej kadencji ponownie zagłosowali na Platformę.

Drugi powód to media. Przez ostatnie 25 lat, czyli od czasu (ułomnej) transformacji ustrojowej na polskim rynku medialnym dominują media liberalno-lewicowe. I pracujący tam ludzie, o takich właśnie liberalno-lewicowych poglądach, z całym przekonaniem, często wbrew podstawowym standardom dziennikarstwa, zapewniali Platformie parasol ochronny. I przez osiem lat rządów Platformy, zamiast patrzeć na ręce władzy (co jest obowiązkiem mediów) patrzyli na ręce opozycji. Co tam patrzyli. Określenie ‘przemysł pogardy’ dobrze oddaje to, czego się dopuszczały mainstreamowe media w stosunku do opozycji. Oczywiście opozycji realnej, czyli PiS-u.

Ale to, co się udało po pierwszej kadencji po drugiej się już nie przeszło. Rozziew pomiędzy tym, co za oknem a tym, co na ekranie telewizorów był już zbyt duży.

I Polacy zagłosowali, tak jak głosują ludzie we wszystkich innych krajach demokratycznych, gdy partia sprawująca władzę, rządzi źle. Zagłosowali na opozycję. Najzwyczajniej w świecie wróciła normalność.

A przed PiS-em stoi teraz zadanie. Nie zawieść Polaków. Rządzić dobrze.

A jeżeli chodzi o Europę? No cóż w tej sprawie obietnice Platformy (że dzięki Platformie staniemy się Europejczykami) nie są nam do niczego potrzebne. Polacy są w Europie od początku swojej historii. Choć faktycznie, ciągle jesteśmy biedniejsi. Jednak przy ciężkiej pracy i dobrych rządach (które tej ciężkiej pracy nie zmarnują) da się to nadrobić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 23:19, 12 Lis 2015    Temat postu:

W Polsce na szczeście już nie panuje PeŁO

Jeszcze jeden… (12.11.2015 r.)

[link widoczny dla zalogowanych]

Trudno dziś odpowiedzieć czy większym upokorzeniem jest przegrać trwoniąc uzyskiwane w badaniach poparcie 70% społeczeństwa czy też w roku, w którym obywatele wybierają dwa razy przegrać trzy a nie wykluczone, że czterokrotnie. Oba przypadki w jakiś sposób stanowią wyczyn.

Nie zastanawiam się nad tym żeby wiedzieć czy to Kopacz czy Komorowski jest w większym stopniu wart współczucia. Ani jedno ani drugie w mojej ocenie na coś takiego jak współczucie nie zasługuje.

Nie ukrywam, że oczekiwany i doczekany wreszcie upadek osób, które w największym stopniu uosabiały państwo polskie, 10 kwietnia 2010 r i w następne dni. „zdające egzamin” w postaci kolejnych upodleń przyjmuje jako najważniejszy dla mnie efekt wyborów, których Polacy dokonali w 2015 r. Nie ukrywam też, że z niecierpliwością oczekuję dnia, w którym Unia Europejska podziękuje za pracę Donaldowi Tuskowi, którego akcje ponoć nie stoją zbyt wysoko. Jego odejście w sytuacji, gdy dwie kolejne kadencje na pełnionym przez niego stanowisku zwykło się uznawać za formalność to będzie dla mnie taki sam powód satysfakcji jak koleje losu zamknięte dziś dwiema porażkami pani Kopacz. Porażką wizerunkową gdy udowodniła, że nie mylili się ci, którzy wskazywali, że jej politycznym modus operandi jest brak kompetencji pomieszany z histerią i nienawiścią i polityczna gdy jej koledzy uznali, że nie nadaje się ona nawet na szefa klubu parlamentarnego. Co jest o tyle z ich strony nie fair, że jeszcze niedawno próbowali ją nam wciskać na szefa państwa. Ale to ich wewnętrzna sprawa. Rzekłbym jelitowa.

Tak więc po Sikorskim, uduszonym przez ośmiorniczki, po Komorowskim co to jednak przejechał ciężarną zakonnicę przyszedł czas na „macherkę”. Która okazała się za słaba nawet na to by wygrać tam, gdzie głosowali sami swoi. Pozostał jeszcze jeden. Donald Tusk.

O Arabskim można zapomnieć bo jego dni są najpewniej policzone. O Parulskiego, tuszę, też się sprawiedliwość upomni.

Pewnie ktoś zdziwi się co mnie naszło na wspominanie Parulskiego. Otóż to jest właśnie klucz do mojej wyliczanki.

Mój stosunek do polityki w większym stopniu opiera się na afekcie niż na racjonalnych ocenach. Do początku lat 90 minionego wieku żyłem mieszaniną nadziei i niewiary w to, ze dożyję końca PRL-u. Do kwietnia 2010 r. oczekiwałem, że znajdzie się ktoś, kto uczciwie rozliczy komunistów oraz ich jawnych i tajnych podwykonawców. Po tej dacie miałem nadzieję, że los okrutnie obejdzie się z pajacem ogłaszającym wtedy, że „państwo zdało egzamin” i całą resztą, która mu w tym „zdawaniu” pomagała i towarzyszyła.

Nie, nie rozstrzygam czy w Smoleńsku był zamach czy katastrofa. Dla mnie symbolem upadku państwa, inaczej niż chyba dla większości nazywanej „sektą smoleńską” wcale nie był wrak rdzewiejący pod czerwonym niebem. Dla mnie były nim upublicznione zdjęcia nagich i okaleczonych zwłok Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Zdjęcia, które nie miały prawa nie tylko ukazać się publicznie ale nie miały prawa być zrobione. Bo wtedy przy ciele Prezydenta stać powinien bez przerwy Krzysztof Parulski. Którzy w dniu ujawnienia zdjęć i jego zaniedbania powinien zostać z miejsca zdegradowany i wykopany z armii z minimalna emeryturą.

W tym zaniedbaniu współuczestniczył Donald Tusk, który w Smoleńsku pojawił się razem z Parulskim i pojawił się tam nie po to by omdlewać.

Tak, jak Ewa Kopacz do Moskwy pojechała nie po to by, jak później pisano, „przeżyć bardzo wiele”. Bardzo wiele to przeżyły rodziny, które do Moskwy pojechały albo nie pojechały czekając na szczątki (proszę wybaczyć mi tę formę ale ona jest najbliższa prawdzie) bliskich. Przeżyły także za sprawą tej chodzącej nieudolności, która nazywa się Ewa Kopacz.

Tak więc 12 listopada 2015 r., dzień, który dla tak wielu jest dniem czystej radości dla mnie jest przedostatnim aktem sprawiedliwości. Kiedy przyjdzie ten dzień, w którym z polityką pożegna się nikomu już niepotrzebny i nieprzydatny Donald Tusk będzie dla mnie końcem ważnego etapu.

Po nim być może bez reszty zacznę podniecać się wysokością PKB, długością oddawanych do użytku autostrad i dróg ekspresowych oraz stopą bezrobocia. Czekam na jeszcze jeden dzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce??? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin