Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dyplomatyczne noty i anegdoty (serio, śmieszno lub straszno)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce???
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:32, 14 Lut 2011    Temat postu:

A jednak... kobiety są łagodniejsze i... bardziej powściągliwe.
O ile żona, o której powyżej, modli się o życie męża tak, o tyle mąż, o którym poniżej, niekoniecznie Sad .

Ściągnięte z netu:
Jak wiadomo, Król Zjednoczonego Królestwa, Jerzy IV (dla przypomnienia: był królem w pierwszych dekadach XIX w.), miał duże problemy ze swoją żoną, Karoliną Brunszwicką. Małżeństwo to było totalną klapą uczuciową, jednak z różnych przyczyn nie mogło być rozwiązane.
Któregoś dnia, wkrótce po śmierci Napoleona, do gabinetu króla Jerzego wpadł zdyszany jego osobisty sekretarz z radosną nowiną:
- Wasza Wysokość, twój zaprzysięgły wróg nie żyje.
Król złapał oddech, po czym odparł:
- Ale, aaale, powiedz mi, czy zmarła śmiercią naturalną?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 8:08, 17 Lut 2011    Temat postu:

Bronków ... Bronka ciąg dalszy

Lista wpadek prezydenta: ... jak armata w krzakach

Od rubasznych powiedzeń po naruszenie dyplomatycznej etykiety.
Lista potknięć Bronisława Komorowskiego jest spora.
Błysnął nawet w Białym Domu, gdzie wdał się w dywagacje na temat wierności żony Baracka Obamy.

Niewybredne dowcipy w stosunku do kobiet to swoisty znak firmowy Bronisława Komorowskiego. - Wielkie dzięki, ale przyznam, że gdy tyle pań dokoła, nie wybory mi się marzą, ale inne kwestie z goła – błysną Komorowski jeszcze w kampanii wyborczej. – To takie męskie dowcipy. Ja jako kobieta nie czułabym się dobrze w takiej sytuacji – mówi Jolanta Kwaśniewska.

Innym dobrze ilustrującym rzecz przykładem może być sytuacja podczas wręczania nagród w konkursie Chopinowskim, gdzie Bronisław Komorowski powiedział, że "muzyka Chopina jest jak armata w krzakach". Na pewno miał na myśli słowa Mikołaja I, który mówił o muzyce Chopina, że to "armaty ukryte wśród kwiatów".

Być może prezydentowi przydałaby się lekcja stylu np. u Jolanty Kwaśniewskiej, bo praca nad sobą to podstawa.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 3:27, 25 Lut 2011    Temat postu:

Też znalezione w necie:

W czasie, gdy Jan Masaryk (syn pierwszego prezydenta Czech) rozpoczynał swoją karierę polityczną, został wysłany do Stanów Zjednoczonych jako ambasador. Któregoś dnia wybrał się na bankiet dyplomatyczny, gdzie został poproszony przez jedną z hostess o zagranie dla gości na skrzypcach. Ekscelencja nie odmówił, zagrał jakąś prostą pioseneczkę, która oczywiście spotkała się z jednomyślnym aplauzem wszystkich zgromadzonych.
Po przyjęciu jeden z przyjaciół ambasadora podszedł do niego i zdziwiony zapytał po co, do diabła, kazali mu grać na skrzypcach.
Masaryk odpowiedział:
- Ach, to bardzo proste. Pomylili mnie z moim ojcem, mojego ojca z Paderewskim, a skrzypce z fortepianem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 16:31, 28 Lut 2011    Temat postu:

Dobre Anxious

Pewnikiem znacie ale może nie w szczegółach ....

To był niezwykły dzień. Posiedzenie plenarne ONZ z 12 października 1960 roku przełamało monotonię, towarzyszącą zwykle obradom tej organizacji – na sali doszło do incydentu, który na trwałe wpisał się do annałów dyplomacji. Początkowo nic nie zwiastowało nadchodzącej burzy. Dziennikarze niewiele obiecywali sobie po zapowiedzianej debacie na temat rozbrojenia i kolonializmu. Okazało się, że byli w błędzie.

Delegacji ZSRR przewodniczył sam Nikita Chruszczow. Radziecki przywódca bez większych emocji śledził przebieg obrad – do czasu, gdy głos zabrał przedstawiciel Filipin. Kiedy Lorenzo Sumulong, potępiając kolonializm, przypomniał o losie Europy Środkowo-Wschodniej – jak określił, „połkniętej przez Związek Radziecki” – Chruszczow zareagował w sposób, który wprawił cały świat w osłupienie. „Krzyknął gniewnie, po czym znienacka zanurkował pod stół, a po chwili wyprostował się potrząsając butem – pisał „New York Times”. – Wykonał gest, jakby zamierzał cisnąć nim w przemawiającego delegata, następnie postawił but na pulpicie i zaczął nim rytmicznie uderzać o blat”.

Potem Chruszczow nałożył but, zerwał się z miejsca, podbiegł do mównicy i, stukając oniemiałego Filipińczyka w klapy marynarki, wrzeszczał: „Zabierzcie stąd tego palanta, tego imperialistycznego sługusa”. Przewodniczący obradom Frederick Boland próbował zapanować nad sytuacją. „Przywołuję pana do porządku” – krzyczał do genseka, uderzając drewnianym młotkiem w pulpit tak, że aż go złamał. „Widzicie, wasze ONZ jest warte tyle, co ten młotek” – triumfował później Chruszczow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:42, 28 Lut 2011    Temat postu:

Hm, znacie... Pewnie kiedyś znałam. Czy w szczególach - nie wiem.
Do dziś tylko... te buty zostały mi w pamięci, no i oczywiście główny bohater incydentu.
Dzięki za... co najmniej odkurzenie pamięci.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maat dnia Pon 17:45, 28 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 2:01, 01 Mar 2011    Temat postu:

ONZ to...
... kopalnia historii prawdziwych, nieprawdziwych, powiastek, anegdot..., bo i przez lata jej mury widziały i słyszały wiele.
Były więc buty N. Chruszczowa, ale ponoć i były kapelusze pań, które przeszły do historii jako wojna kapeluszy.
A jej bohaterkami miały być, w latach 50. ubiegłego wieku jedne z pierwszych kobiet, które zawitały w gmachu ONZ, a to: przedstawicielka pewnej republiki południowoamerykańskiej i przedstawicielka pewnej republiki środkowoamerykańskiej. Pierwsza pani piastowała funkcję przewodniczącej jednego z głównych komitetów Zgromadzenia Ogólnego i pojawiała się na posiedzeniach w eleganckich i ekstrawaganckich kapeluszach, budzących zazdrość pozostałych dam. Później, w tym samym komitecie, jako jego członkini, zasiadła druga z dam, również wielbicielka pomysłowych kapeluszy. Panie zaczęły rywalizować ze sobą, i... na oczach delegatów z całego świata zaczął rozgrywać się... konflikt polityczny. Oddaję głos autorowi opowieści:
Panie zaczęły się prześcigać w bogactwie i różnorodności nakryć głowy. Kapelusze stawały się coraz bardziej wyzywające, pojawiły się na nich piórka, ptaki, kwiaty, owoce i woalki. Już nie tylko członkowie komitetu oceniali codziennie ten konkurs piękności. Z całego gmachu zbiegali się dyplomaci /.../, komentowali, oceniali, porównywali, zawierali zakłady. Wojną kapeluszową zajęła się prasa.
Poważni politycy zaczęli jednak szemrać. W przerwach obrad zawiązał się spisek. I oto pewnego dnia/.../ nastąpiła rewolta. Tego dnia przed posiedzeniem, ławy delegatów dziwnie świeciły pustkami, a tylko tłum obserwatorów wypełniał salę. Madame Presidente po dłuższej chwili mierzenia się wzrokiem ze swoją rywalką - a raczej jej kapeluszem - uderzyła młotkiem w stół na znak rozpoczęcia posiedzenia. Wtedy na salę wkroczył korowód około dwudziestu delegatów, czekających za drzwiami...
Wszyscy mieli na głowach kapelusze. Meloniki, dyplomatyczne "edeny", czarne, barankowe "pierogi", turbany, zawoje, cylindry. Przedstawiciel Anglii przybył w szarym cylindrze, takim jakie widuje się na królewskich wyścigach w Ascot. Z kamiennymi twarzami usiedli wszyscy na swoich miejscach i rozłożyli papiery. Jeden z niewtajemniczonych delegatów z gołą głową rozpoczął przemówienie dusząc się ze śmiechu. Obie panie siedziały blade i zagryzały wymalowane wargi.
Wiadomość o niezwykłym wydarzeniu rozeszła się lotem błyskawicy po gmachu, sale innych komitetów opustoszały i tłumy cisnęły się do drzwi, pojawił się prasowy fotograf. Wtedy Madame Presidente nie wytrzymała. Stuknęła młotkiem, zduszonym głosem przerwała posiedzenie i wybiegła z sali. Jej rywalka również ulotniła się. Wtedy panowie zdjęli kapelusze.
Nazajutrz obie panie pokazały się już tylko w starannych fryzurach nad obrażonymi twarzami. I od tego dnia - mimo że coraz więcej kobiet pojawiało się na salach posiedzeń ONZ - żadna nie odważyła się pokazać w kapeluszu.

(Z opowiadań Diplomexa)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maat dnia Wto 2:05, 01 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 16:16, 06 Mar 2011    Temat postu:

Dobre ... kupa smiechu


Ze wspomnień mjr Wiesława Górnickiego Anxious Anxious Anxious /dzisiaj rocznica urodzin/doradcy Jaruzela

ŻORŻYK, GITARZYSTA BASOWY (CHODZI O DWA RAZY PO PÓŁ BASA)
Ale cóż tu się znęcad nad nieboszczykiem Sukarnem. Był przecież w ONZ ktoś, komu udało się zdystansowad wszystkie gafy protokolarne innych polityków razem wzięte i ustanowid w tej 5 Na cocktail „Krwawa Maoka”, inaczej „Bloody Mary”, są dwie zasadnicze recepty. Pierwsza, stosowana szeroko w USA, przewiduje 50% czystej wódki i 50% soku pomidorowego. Druga, stosowana raczej w krajach słowiaoskich, zaleca zmieszanie 50% wódki z 50% wódki. Osobiście optuję za drugim przepisem, z przyczyn etnograficznych i ogólnych. Ale przymusu nie ma. konkurencji rekord już chyba nie do pobicia. Wśród wielu niezwykłych postaci, jakie za mojej bytności przewinęły się przez „szklaną menażerię”, ta jedna zasługuje na wyjątkowo czułe wspomnienie.

Chyba nikt inny w ciągu dwudziestu lat nie porwał tak dalece imaginacji i sympatii międzynarodowego korpusu prasowego - bo dyplomaci, oczywiście, znów byli innego zdania - jak były minister spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii, George Brown.

Właściwie powinienem o nim mówid trochę bardziej intymnie, per Żorżyk albo Jureczek, o czym za chwilę. Nie umiem jednak, snob zatwardziały, powstrzymad się od używania tak wspaniale brzmiących tytułów. Zdaje się, że jest to jedyny w ogóle minister, z którym mówimy sobie po imieniu, więc już sam ten fakt godny jest uwiecznienia. Powiedzied o Brownie, że był postacią malowniczą, to tak, jak powiedzied o warszawskim Pałacu Kultury, że spory. Piekielna, przewrotna inteligencja i niepohamowany temperament tworzyły w nim sprężoną mieszankę wybuchową i pchały go do tak niepoczytalnych wybryków na forum międzynarodowym, że nie wiadomo było, co w nim bardziej admirowad: błyskotliwośd, zuchwalstwo, najokropniejsze dowcipy, stan nieustannego zamroczenia alkoholem, zamiłowanie do skandalicznych wygłupów czy kąśliwy jęzor jak stąd do Zgierza, którym to jęzorem umiał chlastad jak nikt przed nim i chyba już nikt po nim.

W atmosferze dostojnej nudy i blagi, jaka normalnie przeważa w ONZ, Brown przypominał ożywczą bryzę poranną. Przy czym to tylko niżej podpisany ma takie eleganckie skojarzenia. Zazwyczaj porównywano Browna do rozbrykanego źrebaka lub „kundla wśród lordów”, a słyszałem też pewnego Anglika, który w jakimś dramatycznym momencie mruknął, zupełnie jak u Gałczyoskiego: „He's gone mad” - „On zwariował”. Daję jednak słowo honoru oficera rezerwy, że George Brown był na pewno człowiekiem w pełni władz umysłowych. Brown miał w sobie po prostu coś z Alfreda Jarry i Colas Breugnona zarazem. Brytyjski pure nonsens, trwałe ślady cockneyu połączone z niepowtarzalnym dowcipem rejonu doków nad Tamizą, plus wyzywająca ironią pod adresem wszystkich instytucji społecznych razem wziętych - tworzyły z niego postad określaną zazwyczaj wytwornie jako enfant terrible. Takie pięddziesięcioletnie dzieciaki potrafią byd jednak okropnie kłopotliwe, zwłaszcza w dyplomacji. „Brown, pana zgubi ta inteligencja”, westchnąłem do siebie, kiedy go słuchałem po raz pierwszy. I rzeczywiście: Żorżyk nie zagrzał długo miejsca na ministerialnym fotelu. Ale takie przepowiednie zawsze się przecież sprawdzają. Nie ma nic równie szkodliwego jak nadmiar inteligencji. Przenikliwy polityk zawsze stara się sprawid wystarczająco głupkowate wrażenie, żeby go przypadkiem nie nazwano jajogłowym. W tej mierze mój przyjaciel nie miał w ogóle konkurentów. Debiut Browna w ONZ był naprawdę widowiskiem niezapomnianym. Jest to człowiek wzrostu tak niewielkiego, że Anglicy określają go jako sitting dog size - rozmiar siedzącego psa. Przy czym, jeśli chodzi o kynologię, to Żorżyk przypominał raczej jamnika niż bernardyna. Miał zresztą wielkie, brązowe oczy oraz nogi, które mimo rozpaczliwych wysiłków londyoskiego krawca trudno by było określid jako wyjątkowo strzeliste. Kiedy stanął na mównicy Zgromadzenia Ogólnego, zielonkawy pulpit z karraryjskiego marmuru przysłonił go niemal całkowicie. Nie na tyle jednak, aby odebrad szanownym zebranym okazję do podziwiania jaskrawo czerwonego krawata, jaki Żorżyk przywdział był specjalnie na tę uroczystą okazję. Rzecz, dodam, działa się wczesnym przedpołudniem, kiedy Brown miał już za sobą pierwszą rundę ciężkich walk w barze, toteż mówca, zapewne trochę mimowolnie, demonstrował ów krawat raz z lewej, raz z prawej strony mównicy. Piękny to był widok, kiedy piędset metternichowskich głów w sali Zgromadzenia kiwało się w prawo i w lewo, w zależności od poruszeo mówcy. Very Happy

Pewien znany i ceniony przeze mnie stylista wzywa, aby imperialistom rzucad twardy odpór wręcz w same oczy, widocznie jednak nie wziął pod uwagę, że czasem trudno trafid. Ów krawat, haniebnie jaskrawy i tandetny, nabyty zapewne za pół szylinga u Marxa i Spencera w Londynie, wzbudził od pierwszej chwili szmer ożywienia wśród delegatów. Mnie osobiście przywiódł na myśl górne i chmurne czasy ZMP. O tyle nie bezpodstawnie, że pierwsze zdanie przemówienia brzmiało tak: „Panie przewodniczący! Socjalistyczny rząd jej królewskiej mości...” Szmer ożywienia ustąpił wtedy miejsca tzw. grobowej ciszy. Warto było popatrzed na wielu delegatów, jak w popłochu usiłują znaleźd odpowiedni wyraz twarzy, jako że obrady są na żywca transmitowane przez telewizję. Uśmiechad się ironicznie? Zachowad kamienną obojętnośd? Obgryzad paznokcie? Demonstrowad grymas umiarkowanej aprobaty? Ech, życie, życie. My, dziennikarze, nigdy nie mieliśmy takich zmartwieo. Zawsze miewamy jednakowo głupi wyraz twarzy, co najlepiej widad właśnie w telewizji. Treśd przemówienia Browna wszakże odbiegała nieco od tego, o czym dyskutowaliśmy kiedyś na zebraniach ZMP, i zawierała pod adresem naszej części świata, jak by to określid, pewne akcenty krytyczne; ludzie mniej odporni nazwaliby je inwektywami. Zanim jednak zdążyliśmy się obrazid, dostało się wszystkim po kolei, Amerykanów nie wyłączając. Toteż oklaski po przemówieniu były wyjątkowo gorące. „Ale im dołożył!” - cieszyły się różne delegacje, mając na myśli inne delegacje. Very Happy

Żorżyk miał swój field day, dzieo osobistego sukcesu, która to okolicznośd została uczczona w barze trzema kolejkami whisky i jednym piwem, gdyż Żorżyk zawsze pracował z utrwalaczem. Tego samego dnia Brown wystąpił pierwszy i ostatni raz na konferencji prasowej, o której lepiej zamilczę, bo i tak nikt mi nie uwierzy, następnie zaś odbył spotkanie z ministrem Gromyką. Pamięd o tym spotkaniu powinna przejśd do annałów dyplomacji, bo może wtedy nie byłyby takie nudne. Na życzenie Żorżyka spotkanie miało charakter nieoficjalny, to znaczy nastąpiło w kuluarach ONZ, a mówiąc zupełnie szczerze- w barze dla dyplomatów na pierwszym piętrze. Wezwani zawczasu strażnicy ONZ starannie wyczesali bar z dziennikarzy, co jednak zupełnie nie przeszkodziło, abyśmy już w kwadrans później mieli najdokładniejsze relacje z pierwszej ręki. Very Happy Bylibyśmy bardzo złego o sobie zdania, gdybyśmy tak prostych spraw nie potrafili dla siebie załatwid. W tym zawodzie nie ma nieśmiałych i niemrawych, chyba że w centrali. Ale nie na pierwszej linii frontu. Rzecz działa się późnym popołudniem; istnieją podstawy do przypuszczeo, że Brown był już nieco zmęczony i jego organizm wymagał wsparcia w postaci podwójnej whisky. Może z tego powodu rozpoczął od zawiłych dywagacji na temat życia w ogóle, a życia dyplomaty w szczególności. Swoim zwyczajem wypowiadał się przy tym bez nadmiernego szacunku o kolegach z gabinetu, o niektórych szefach paostw, zwłaszcza zaś o prezydencie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Brown w ogóle miał niezwykle malowniczy sposób wyrażania się o czołowych postaciach historii współczesnej. Jeśli mówił: „Ten gruby bawół z Teksasu”, można się było na ogół domyślid, kogo ma na myśli, gorzej jednak, kiedy rzucał kąśliwe uwagi o tym „wrednym kurduplu”: zbyt wiele ludzi podrywało się nagle, chyba zgodnie z przysłowiem o stole i nożycach. Dywagacje Browna musiały byd tego dnia wyjątkowo zawiłe, gdyż jeden z najznakomitszych tłumaczy świata, Wiktor Suchodriew, zaczął się w koocu gubid w przekładzie, a Żorżyk zaordynował następną kolejkę i nic nie wskazywało, żeby to miał byd koniec. Wreszcie po jakichś dwudziestu minutach minister Gromyko zdołał się przedrzed przez ogieo zaporowy coraz zawilszych wywodów i zakomunikował, że rząd radziecki pragnąłby Browna zaprosid do Moskwy w celu przeprowadzenia rozmów. Scena, która potem nastąpiła, przeszła do żelaznego repertuaru anegdot ONZ-owskich. - Mnie? Do Moskwy? - krzyknął Brown. - Niemożliwe! Przecież przez tyle lat uważaliście mnie za sukinsyna? Very Happy Very Happy Very Happy

Następnie zwrócił się do barmana imieniem Walter, który jest posiadaczem prawdopodobnie największej liczby tajemnic dyplomatycznych świata. Z tej prostej przyczyny, że mało kto potrafi sporządzid taką „Bloody Mary” i zachowad tak nieprzeniknioną miną, kiedy premierzy i ministrowie zamawiają z zakłopotaniem „jeszcze jeden gin”. -

Walter I - powiedział Brown wychylając pospiesznie szklankę. - Patrz i słuchaj uważnie. Pan minister Gromyko zaprasza mnie do Moskwy. Rozumiesz? Do stolicy czerwonych. Jeśli ci wredni kundle, torysi, będą się na mnie znów wybrzydzad w Izbie Gmin, każę im przyjśd do ciebie, żebyś zaświadczył, jak było. Sam widziałeś, że nie prosiłem pana Gromyki o żadne zaproszenie. Pan minister zaprosił mnie sam. Ponimajesz? Spasibo. Były to z całą pewnością jedyne dwa słowa rosyjskie, jakie Żorżyk sobie przyswoił, nie licząc trzeciego, które i tak nie nadaje się do powtórzenia. (Między innymi dlatego, że jest za długie, ale nie tylko dlatego.) Minister spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa powtórzył z lubością te dwa słowa jeszcze kilka razy, po czym bez ostrzeżenia rzucił się ministrowi Gromyce na szyję, wspinając się w tym celu na palce, gdyż różnica wzrostu między obu politykami wynosi netto jakieś pół metra. Minister Gromyko, człowiek spokojny, zrównoważony i raczej nieprzywykły do takich pieszczot, znalazł się, jak zwykle, bezbłędnie: - Czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają... - powiedział flegmatycznie, jak gdyby ministrowie spraw zagranicznych codziennie wisieli mu na szyi. - ... i rządy też! - wykrzyknął triumfalnie Żorżyk, żądając jednocześnie od Waltera „czegoś mocniejszego”, aby uczcid ten nowy rozdział w dziejach brytyjskiej dyplomacji. Very Happy Życzenie zostało spełnione bez szemrania, a potem, jak w pamiętnej scenie z damą nadporucznika Lukasza, która miała kilka życzeo pod adresem Szwejka, zostało spełnione jeszcze raz. Tyle że już bez ministra Gromyki i osób mu towarzyszących, gdyż wymówiły się one chóralnie niedomogą wątroby. Żorżyk podobno ubolewał nad złym stanem radzieckiej służby zdrowia, która nie umie zapobiec epidemicznym chorobom wątroby u dyplomatów, potem jednak zmienił zdanie i oświadczył Walterowi, że podziwia „kolektywizm fizjologii tych wspaniałych Rosjan”. Ta ostatnia refleksja tak go rozczuliła, że zamówił jeszcze szklaneczkę, aby, jak się wyraził, uczcid zwycięstwo pod Stalingradem. W ten sposób zaproszenie zostało przyjęte i Brown krótko potem pojechał do Moskwy.

Rzeczywiście miał on u nas kiedyś bardzo kiepską opinię, chod wątpię, czy wyrażaną aż tak szczegółowo, jak sam przypuszczał. Nasi dyplomaci mają na to zbyt nienaganne maniery. Czasy jednak naprawdę się zmieniają: jeśli zachodni polityk jest dziś źle widziany w Moskwie, jego kariera we własnym kraju może ulec komplikacjom. Myślę zresztą, że i sam Brown też się trochę zmieniał; w owym okresie zaproszenie go było zupełnie uzasadnione. Inna rzecz, że oświadczenia Browna na najbardziej kapitalne tematy wykazywały często pewną niespójnośd. Uchodząc przez całe lata za najwierniejszego przyjaciela RFN wypowiedział się kiedyś ni stąd, ni zowąd za uznaniem polskiej granicy zachodniej, po czym następnego dnia palnął, że nie spocznie, dopóki Niemcy nie zostaną zjednoczone, co oczywiście anglofobi uznaliby za przejaw typowej dla wyspiarzy hipokryzji. Pytam jednak, jak można nie kochad Wielkiej Brytanii, która wydała George'a Browna? Skoro tylko Brown, podśpiewując na cały głos sprośne piosenki marynarskie (w tym również balladę o ślicznej Mary, która z namiętności lub przez pomyłkę usiadła na grabiach), Very Happy opuścił bar dla dyplomatów, rzuciliśmy się na niego z flanki, domagając się odpowiedzi na nasze głupie pytania. Ostatecznie, zaproszenie brytyjskiego ministra do Moskwy może zwiastowad bóg wie jakie zmiany klimatów, a nam w koocu płacono za to, żebyśmy węszyli za wszystkim, co nowe. Ale nie było to takie proste. Delegacja brytyjska w ONZ, powodowana troską o tradycyjnie pojmowały prestiż i powagą dyplomatów reprezentujących zjednoczone Królestwo, starała się zawsze ukrywad swego ministra przed dziennikarzami, ilekrod przyjeżdżał na sesje ONZ. Z całą skromnością stwierdzą, że były to wysiłki kompletnie bezcelowe. Przed dziennikarzami w ogóle trudno coś na dłuższą metę ukryd, cóż dopiero taką osobistośd w takim gmachu. Żorżyk ostentacyjnie z nami sympatyzował i nawet w przelocie, otoczony zwartym murem swych zdenerwowanych podwładnych, nie zaniedbał żadnej okazji, aby do nas mrugnąd lub palnąd pieprzny komentarz, którym zresztą i tak musieliśmy się delektowad we własnym gronie, bo jakiż redaktor puściłby do druku różne „świoskie ryje”, „kopanych żółtków” i „sflaczałych dziadków”? Bardzo mi było żal sympatycznego ambasadora brytyjskiego, lorda Caradona, kiedy zziajany i rozchrząkany własnym ciałem zasłaniał Browna w jakimś bocznym korytarzyku, kiwając jednocześnie na radców i pierwszych sekretarzy, aby obstawili najbliższe przejście. Very Happy O, odwieczne złudzenia urzędników paostwowych! Zabawa w chowanego z misją brytyjską dostarczała nam zwykle mnóstwa emocji, zwłaszcza że nagroda za zaklepanie mety była wyjątkowo cenna. Jeśli komuś udało się dopaśd Żorżyka sam na sam (niektórzy bardziej wyrafinowani koledzy zażywali w tym celu specjalne środki moczopędne o natychmiastowym działaniu), mógł liczyd na murowaną wypowiedź lub cały wywiad, dzięki mnogości drinków, które Brown pochłaniał w ciągu dnia. Wiadomo, że nic tak nie podnosi autorytetu korespondenta dyplomatycznego jak osobista znajomośd z ministrami. Dodam tu nawiasem, że korespondenci zagraniczni dzielą się na zwykłych, specjalnych i dyplomatycznych, przy czym ci pierwsi tyrają w pocie czoła, drudzy udają, że coś wiedzą, i udają, że coś robią, trzeci zaś nawet nie zamierzają niczego udawad, ponieważ pisują rzeczy zbyt denne, aby udawanie mogło coś uratowad. A w koocu czytelnicy i tak nigdy nie są wtajemniczani w okoliczności, w jakich taka ważna rozmowa została przeprowadzona. Ambasador Stanów Zjednoczonych, Arthur Goldberg, opowiadał nam, że John Kennedy tylko dlatego mianował go ministrem pracy w swoim gabinecie, że zdarzyło im się kiedyś stad obok siebie w pewnym ustronnym waszyngtooskim przybytku. I w związku z tym, jak by to powiedzied, zaprzyjaźnili się. W każdym razie nie dostrzegam nic zdrożnego w metodach, jakie stosowali moi zachodni koledzy, aby sobie zapewnid rozmowę z Żorżykiem. Nie stosowałem ich tylko dlatego, że musiałbym mied na to zgodę z Warszawy, a to długo trwa i wiele się może przez ten czas zdarzyd. Nie chciałbym się tu przechwalad po próżnicy, muszę jednak przyznad, że i ja mam do odnotowania pewne sukcesy w zakresie George'a Browna. Mianowicie delegacja brytyjska czuła się zobowiązana wydad któregoś wieczoru skromne, domowe przyjęcie z okazji przyjazdu Browna. Z powodu funkcji, jakie pełniłem w Stowarzyszeniu Prasy ONZ, i ja zostałem na nie zaproszony, co uważam za wyjątkowo łaskawy uśmiech zawodowej fortuny. Nie dlatego, żebym miał coś do załatwienia na tym szczeblu; raczej ze względu aa spektakularne zjawiska, których byłem świadkiem. Gośd honorowy spóźnił się na imprezę o półtorej godziny, co z miejsca nadało jego wkroczeniu charakter teatralnego entrée - wszyscy się niecierpliwili, w koocu będzie można spożyd tacę kanapek, schnących już od zbyt długiego oczekiwania. Ponieważ rzecz działa się późnym wieczorem. Żorżykowi towarzyszył postawny, ponury i trzeźwy jak pieo kaktusa dryblas z ambasady, czuwający służbowo nad prawidłowym kierunkiem poruszeo ministra. Brown zdjął kapelusz i już u wejścia powiedział do lady Caradon: „Ależ pani się ciągle jeszcze trzymał” Po czym, nie zdejmując płaszcza, pomknął w głąb salonów. Dryblas z ambasady dopadł go jednak przy najbliższym kandelabrze i przemocą ściągnął z niego płaszcz, fatalnie zresztą za długi i drastycznie pocerowany. Brown, opierając się z wysiłkiem o jakąś serwantkę z czasów Cromwella, rozejrzał się przez chwilę po zgromadzonych paniach, bo tylko one go o tej porze interesowały, i z szybkością bolidu znalazł się przy pewnej Francuzce, którą z miejsca ucałował w oba policzki, oświadczając przy tym bardzo uroczyście, że on osobiście kocha Francję, a tego „długala z kranem portowym zamiast nosa” należało już dawno zamknąd do klasztoru razem z żoną.
Ponieważ stałem tuż obok, zapytał mnie ostro, czy długo jeszcze mamy zamiar awanturowad się z Włochami o Tyrol. Widocznie znów mnie wziął za Austriaka, chod naprawdę na to nie wyglądam. Sprostowałem tę pomyłkę i zostałem obdarzony potężnym klepnięciem po plecach. - Polacy - mówił Brown nie spuszczając oka z zarumienionej Francuzki i ręki ze stojącej w pobliżu Dunki - Polacy! Wspaniały, szalony naród! Słuchaj pan, młody człowieku: ja was kocham. Zawsze was kochałem, to ten gruby wieprz, Churchill, tak was wystawił do wiatru. Czyż ja nie wiem, kim są Polacy? Dlaczego nie miałbyś mi mówid po prostu George? Do diabła z protokołem! Całe życie pracowałem jako robotnik w dokach. Byłeś nad Tamizą? No, to wiesz, jaka to robota. Co myślisz o moim przemówieniu? Ach, wy, komuniści! Ode mnie powinniście się uczyd komunizmu. Tych kopanych lordów... no, tak. Ale, ale, czy ta czarnulka to twoja żona? Czy ona przypadkiem nie pochodzi z Haiti?

Nagle z Żorżykiem stała się rzecz dziwna: w ciągu sekundy kompletnie otrzeźwiał i zaczął ze mną rozmawiad serio - tak serio, jak to się niezmiernie rzadko przydarza ministrom podczas rozmów z dziennikarzami. Przyznam, że zwątpiłem przez chwilę o świadectwie własnych zmysłów. Może to my wszyscy byliśmy stale pod rauszem, a jeden tylko George Brown umiał patrzed trzeźwo na współczesny świat? Może właśnie jego inteligencja i jego niepowtarzalna poza wymierzyły sprawiedliwośd naszym czasom, które są, oczywiście, zupełnie wspaniałe, lecz przyprawiają niekiedy o melancholijną refleksję? Myślę, że gdyby mój przyjaciel Żorżyk wrócił znów kiedyś na świecznik, wyszłoby to tylko międzynarodowej dyplomacji na dobre. Och, nie dlatego, żeby jego działalnośd mogła cokolwiek na świecie naprawid lub ulepszyd - o tym w ogóle nie ma mowy. Raczej dlatego, że chyba już tylko o nim można by dziś powiedzied: ridendo ccastigat mores - śmiejąc się i budząc uzdrawiające zgorszenie, piętnuje obyczaje epoki. Kto wie, czy to nie jest dobre wyjście. Czy panstwo pamiętają prorocze słowa cyrulika z Sewilli?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 16:17, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 11:44, 12 Mar 2011    Temat postu:

"Opowieści zdyszanych" Wiesława Górnickiego cd.

Co prawda, trafiają się w ONZ osobistości wyjątkowo barwne, wobec których wszystkie przepisy protokołu przestają się na cokolwiek przydawad. Rzadko, ale się trafiają. Taką postacią był z pewnością ówczesny szef rządu radzieckiego, Nikita Siergiejewicz Chruszczow, którego temperament, rubaszny dowcip i pewnośd siebie wywoływały wiele komentarzy i stały się przyczyną wyjątkowo wielkiej ilości anegdot ONZ-owskich. Amerykanie, którzy mają na ogół szczęście do swych przedstawicieli w ONZ, popełnili jednak nieostrożnośd mianując ambasadorem w ONZ w tym krytycznym okresie niejakiego Henry Wadswortha.
Był to człowiek wygrzebany przez Eisenhowera z jakichś zakurzonych zakamarków machiny partyjnej, pozbawiony kwalifikacji, a do tego jeszcze obdarzony wyjątkowo grubiaoskim usposobieniem. Utarczki tych dwóch polityków na XV sesji odznaczały się wyjątkową dynamiką i szczególnie obrazowym słownictwem. Była to w ogóle sesja, jakiej ONZ nigdy przedtem nie oglądała i - miejmy nadzieję - nigdy więcej widzied nie będzie. Reperkusje lotu U-2, zerwania paryskiej konferencji na szczycie, walk w Kongu, a w koocu powszechnego kryzysu w dyplomacji światowej przekształciły ją w rodzaj huraganu, który dosłownie zatrząsł podstawami 38-piętrowego gmachu ONZ. W znacznej mierze był to skutek niespożytej energii, jaka zawsze promieniowała z Nikity Siergiejewicza. W kilka dni po słynnych incydentach, kiedy to Chruszczow porównał pewien problem do zdechłego szczura, a pewien dyplomata z pewnego kraju (przepraszam za te uniki, ale co ja mam zrobid?) odwzajemnił mu się metaforami z zakresu zoologii - Chruszczow ponownie zabrał głos z mównicy Zgromadzenia Ogólnego. Sala była nabita do ostatniego miejsca, ponieważ premier radziecki miał czasami w zwyczaju porzucad przygotowany tekst i kontynuowad impromptu, no, a takiej okazji nikt nie miał zamiaru tracid. W pewnym momencie Chruszczow wymienił w przemówieniu nazwisko prezydenta Eisenhowera. Uczynił to jednak w wysoce neutralnym kontekście, byd może nawet z pewną intencją koncyliacyjną.

W każdym razie nie było tam ani jednego słowa, które można by było poczytad za osobisty atak na Eisenhowera, chod w początkowej fazie sesji i takie rzeczy się zdarzały, ku zgrozie ekspertów od protokołu. Wadsworth jednak przejawił typową reakcję psów Pawłowa i kiedy tylko dotarło do niego przez słuchawki nazwisko Eisenhowera, zerwał się nie czekając na dalszy ciąg tłumaczenia i wrzasnął na całą salę: - Mr President! Proszę o głos w sprawie formalnej!
Procedura postanawia, że głosu w sprawie point of order udziela się natychmiast. Chruszczow, z nieco zagadkowym uśmiechem na twarzy, stanął skromnie przy którejś z bocznych ław, podczas gdy Wadsworth rozprawiał się surowo z szefem delegacji radzieckiej. - Delegacja amerykaoska - grzmiał Wadsworth - zakłada stanowczy protest przeciwko obelgom rzucanym na osobę prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Delegacja amerykaoska wyraża zdziwienie, że w cywilizowanym świecie pewnym delegacjom nie są znane podstawowe zasady protokołu dyplomatycznego. Domagam się, aby delegat sowiecki został przywołany do porządku! Oświadczam, że jeśli te bezwstydne ataki jeszcze raz się powtórzą, delegacja Stanów Zjednoczonych będzie zmuszona opuścid salę!

Już po pierwszych słowach Wadswortha było wiadomo, że delegat amerykaoski ciężko się wygłupił, nikt jednak nie przeczuwał jeszcze, do jakiego stopnia. Chruszczow, wciąż się uśmiechając, wrócił na mównicę, powiódł wzrokiem po skamieniałej z emocji sali i zaczął: -- Panie przewodniczący! U nas, za carskich czasów, jechało w pociągu dwóch chłopów. Jadą, czas im się dłuży, obgadali już wszystkich krewniaków i sąsiadów, w koocu zaczynają rozmawiad o carze. A to, że gałgan i że o kraj nie dba. A to, że niespełna rozumu. A to, że caryca z jakimś mnichem kombinuje. Jadą, gadają, a tu z sąsiedniego przedziału wychodzi żandarm i powiada: „Aresztuję was”. „A to za co?” - pytają chłopi. „Boście źle mówili o carze”. „Prawda - przytakują chłopi. - Tylko że my o niemieckim carze tak sobie gadalim”. Na to żandarm: „Mołczat’! Kotoryj car durak, ja łuczsze znaju!” Very Happy

Ryk śmiechu, jaki się wtedy rozległ w Zgromadzeniu Ogólnym, słychad było podobno aż w Connecticut. W szklanym gmachu nad Wschodnią Rzeką wybacza się ludziom wiele rzeczy, za które gdzie indziej pochwały do akt nie wpisują, jednego wszakże nie wybacza się nigdy i nikomu: śmieszności. W taki to efektowny sposób Henry Wadsworth zakooczył swą karierę dyplomatyczną, a Nikita Chruszczow, znany w amerykaoskiej prasie brukowej pod pieszczotliwym przezwiskiem „Niki”, zaliczył duży punkt dla drużyny radzieckiej, bardzo zresztą pożądany po serii niezbyt fortunnych przypadków w pierwszej fazie sesji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 20:15, 30 Mar 2011    Temat postu:

Prezio ... pooooooooooooooleciał . Razem z ..... Małyszem Razz

"Małysz potwierdził moją opinię"

Komorowski stwierdził, że nie sądzi, aby na "fali smoleńskiej" Jarosław Kaczyński mógł wrócić do władzy. - Nie sądzę, by Polacy byli do tego stopnia zainteresowani utrzymaniem permanentnej żałoby narodowej. Wypowiedź Adama Małysza potwierdza moją opinię - mówi prezydent.

Małysz w wywiadzie udzielonym "Przeglądowi Sportowemu" odpowiadał na pytania dot. katastrofy smoleńskiej. Zastanawiał się, dlaczego prezes Jarosław Kaczyński nie składa kwiatków w Krakowie, a w Warszawie pod bramą Pałacu Prezydenckiego. - Mamy ciągle aferę dotyczącą katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. Szukanie winnych, a to piloci, a to Rosjanie. Wszystkich to już męczy - mówił. W późniejszych wypowiedziach dodał, że nie chciał tamtymi słowami obrazić prezesa PiS.

Szkoda, że Adaś nie bedzie już skakał bo do powiedzenia ma trochę mało a na dodatek ... mataczy Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Czw 7:34, 31 Mar 2011    Temat postu:

w51 napisał:

Małysz w wywiadzie udzielonym "Przeglądowi Sportowemu" odpowiadał na pytania dot. katastrofy smoleńskiej. Zastanawiał się, dlaczego prezes Jarosław Kaczyński nie składa kwiatków w Krakowie, a w Warszawie pod bramą Pałacu Prezydenckiego.


Gdy jeszcze byłem w wojsku, dowódca jednostki ukarał jednego z moich kolegów bynajmniej nie za to że pił gorzałę, tylko za to że w pijanym widzie z uporem maniaka co chwila podchodził do stojącej w kawiarni grającej szafy, wrzucał dwa złote i wygłaszał na cały głos dedykację:
"Dla ukochanego dowódcy W szczerym polu biały krzyż".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 2:18, 01 Kwi 2011    Temat postu:

w51 napisał:
Szkoda, że Adaś nie bedzie już skakał bo do powiedzenia ma trochę mało a na dodatek ... mataczy Rolling Eyes
Daj spokój, zapytał go dziennikarz, to odpowiedział. Moim zdaniem, powiedział szczerze, co myśli. I... pewnie nie pomyślał, że jego słowa odbiją się takim echem. Gdyby A. Małysz był J. Kowalskim, jego głos utonąłby wśród innych (bo... przecież wielu Polaków myśli i mówi podobnie). A że nim nie jest, że ma nośne nazwisko (na co solidnie zapracował), to jego słowa są powtarzane, komentowane i... wykorzystywane przez polityków.
Później chyba trochę wystraszył się wywołanego przez siebie hałasu, więc zastrzegł, że nie miał złych intencji. Ja mu wierzę, to nie jest mataczenie, on... niechcący wszedł... na minę.
Za to J. Kaczyński zareagował... alergicznie, bo... w przeciwieństwie do A. Małysza dobrze zdawał sobie sprawę, że... słowa Adasia bardzo ulotne nie będą, nawet jeśli... ten nie zna się na polityce (ale... w Polsce każdy na niej się zna, każdy jest takim domorosłym politykiem, my też - prawda?). I na dodatek się wkopał (Jarek oczywiście) - mówiąc, by A. Małysz do polityki się nie mieszał. Ach, więc to nie katastrofa, nie hołdy "poległym", nie walka o miejsce krzyżem uświęcone i o krzyż bezczeszczony, a... polityka. Och, nawet Jarkowi zdarza się... szczerość... przez przypadek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 23:07, 01 Kwi 2011    Temat postu:

Maat napisał:
Daj spokój, zapytał go dziennikarz, to odpowiedział. Moim zdaniem, powiedział szczerze, co myśli. I... pewnie nie pomyślał, że jego słowa odbiją się takim echem. Gdyby A. Małysz był J. Kowalskim, jego głos utonąłby wśród innych (bo... przecież wielu Polaków myśli i mówi podobnie). A że nim nie jest, że ma nośne nazwisko (na co solidnie zapracował), to jego słowa są powtarzane, komentowane i... wykorzystywane przez polityków.
Później chyba trochę wystraszył się wywołanego przez siebie hałasu, więc zastrzegł, że nie miał złych intencji. Ja mu wierzę, to nie jest mataczenie, on... niechcący wszedł... na minę.


A dlaczego mam dać spokój?
Tylko dlatego, że umie ... latać ?
Nie , nie dam mu spokoju albowiem swego czasu powiedział:

[link widoczny dla zalogowanych]

Qrczę, jak ja nie znoszę ... przechrztów i neofitów Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:41, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Umie latać i... lądować.
O skokach narciarskich, rzecz jasna, mówię, nie o politycznym lądowaniu.
Panie W..., A. Małysz to poczciwina, mówi, co myśli. Ma prawo (jak każdy, a... wielu, zwłaszcza polityków, co innego myśli, co innego mówi), choć może lepiej byłoby dla niego, by... w przyszłości niektóre swoje mysli zachował dla siebie i w to bagno nie wkraczał - szkoda go.
Ale... gdzie widzisz sprzeczność? A. Małysz niedawno też powiedział (a tv nadało), że parę prezydencką wspomina dobrze. Czym innym jest dobre wspomnienie prezydenta i jego żony (nie podzielam go wprawdzie, jeśli chodzi o L. Kaczyńskiego, ale... innym nie bronię; do p. M. Kaczyńskiej nic nie miałam), czym innym ocena cyrku, jaki funduje nam J. Kaczyński, a którego nie tylko A. Małysz ma dość. Inni też - co często widać, słychać i... czuć. Ja też - chciałabym, żebyśmy nie byli codziennie raczeni kolejnymi sensacjami, spekulacjami, zarzutami, domniemaniami..., żeby zapadła cisza, aż do zakończenia śledztw, do ogłoszenia ich rezultatów. To co wyprawia J. Kaczyński jest żałosne, żenujące, obrzydliwe i... moim zdaniem nikczemne. Tak, według mnie, nikczemnością jest zaprzęganie zmarłego brata do osiągania politycznych korzyści - choć te z czasem chyba zaczynają być coraz mniejsze, coraz bardziej dyskusyjne. Drugi raz... chyba (mam nadzieję) wyborczego wyniku nie da się na tym zrobić.
Uważam, że nie w taki sposób walczy się o pamięć, godność i honor zmarłej osoby. Rozumiałabym, gdyby próbował podnosić zasługi zmarłego brata - niewiele ich (moim zdaniem, ta prezydentura nie broni się i ogólna jej ocena jak była negatywna, tak i pozostanie), ale... choćby Muzeum Powstania Warszawskiego. Natomiast to rozdawanie razów, oskarżanie kogo się da w imię szukania sprawiedliwości godzi w ludzką (nie tylko prezydencką) godność zmarłego, urąga jego pamięci.
Aż chce się powiedzieć: panie prezesie, ciszej nad tą trumną brata.
Właściwie nad... sarkofagiem na Wawelu, którym to miejscem, nie wiem z jakiej racji, były prezydent został tak uhonorowany. Tylko dlatego, że był prezydentem? To... chyba trochę za mało.
A, przy okazji: Czy J. Kaczyński zdobył się na jedno "dziękuję" w stosunku do tych, którzy iście królewską oprawę pochówku zapewnili jemu bratu? W stosunku do... współobywateli, do tej jego części, która temu zaszczytnemu miejscu była przeciwna, ale decyzję uszanowała, by... pochówek odbył się godnie, w spokoju należnym zmarłym, by nie zakłócać żałoby?
Qrczę, jak ja nie znoszę... braku umiaru, żadnych zahamowań w czerpaniu garściami "do się", tylko do siebie, dla siebie..., wyciskania korzyści choćby z kamienia, takiej perfidii w działaniu, zimnego wyrachowania, zakłamania, obłudy...
Zestawienie A. Małysza z J. Kaczyńskiem jest... wysoce krzywdzące - dla tego pierwszego.
I mówisz: "przechrzta, neofita" - ostro. A jak nazwiesz J. Kaczyńskiego i jego kolejne wcielenia, w tym... chwilowe nawrócenie "na lewicowego polityka starszo-średniego pokolenia" i... jego opcję???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 19:25, 03 Kwi 2011    Temat postu:

Maat napisał:
Ja też - chciałabym, żebyśmy nie byli codziennie raczeni kolejnymi sensacjami, spekulacjami, zarzutami, domniemaniami..., żeby zapadła cisza, aż do zakończenia śledztw, do ogłoszenia ich rezultatów. To co wyprawia J. Kaczyński jest żałosne, żenujące, obrzydliwe i... moim zdaniem nikczemne. ....... Natomiast to rozdawanie razów, oskarżanie kogo się da w imię szukania sprawiedliwości godzi w ludzką (nie tylko prezydencką) godność zmarłego, urąga jego pamięci.
A, przy okazji: Czy J. Kaczyński zdobył się na jedno "dziękuję" w stosunku do tych, którzy iście królewską oprawę pochówku zapewnili jemu bratu?


Jak zwykle od ... końca
Podziękował:
[link widoczny dla zalogowanych]
i Rosjanom również w wiadomym przesłaniu

Dla Ciebie Maat jak widać, to co robi Kaczor jest "żałosne, żenujace, obrzydliwe" ale nikomu nie przeszkadza, że najbliżsi Olewnika od lat dochodzą prawdy i sprawiedliwości, zmagajac sie z organami państwa głęboko umoczonego w całą aferę, rzucając podejrzenia na konkretne osoby, wygłaszając słuszne skądinad oceny co do działalności konkretnych osób ze świecznika
To dlaczego nie moze tego robić Kaczor, skoro ma większe możliwości?
Tym bardziej, ze ostatnio Seremet, mówi wprost o możliwości postawienia konkretnych zarzutów urzędnikom kilku agend rządowych.

Maat napisał:
Panie W..., A. Małysz to poczciwina, mówi, co myśli. Ma prawo (jak każdy, a... wielu, zwłaszcza polityków, co innego myśli, co innego mówi), choć może lepiej byłoby dla niego, by... w przyszłości niektóre swoje mysli zachował dla siebie i w to bagno nie wkraczał - szkoda go.


No właśnie Pani M....
Uchwyciła Pani sens tego czego nie napisałem a chciałem. Think
Jednakże wtręt o Małyszu był tylko po to aby uzmysłowić co poniektórym, jakiego rodzaju ... argumentów używa obecny Prezio


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 19:31, 03 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:14, 04 Kwi 2011    Temat postu:

To ja też od końca.
W sprawie A. Małysza... chyba się porozumieliśmy.
W sprawie J. Kaczyńskiego... chyba takich szans nie ma.
W sprawie podziękowań...
Cytat:
"Szanowni Państwo, pragniemy podziękować wszystkim, którzy poprzez oddany hołd Lechowi i Marii Kaczyńskim, naszemu Tacie, Bratu i Synowi, naszej Mamie, Bratowej i Synowej oraz wszystkim Osobom, które zginęły w katastrofie pod Smoleńskiem, pomogli nam przetrwać te najtrudniejsze dla nas dni. Dziękujemy z całego Serca za Waszą Solidarność, Obecność i Bliskość"
Hm, to chyba ma wymiar... duchowy, nie dotyczy spraw... materialnych.
Myślisz, że władze państwowe, miast Warszawy i Krakowa powinny te słowa wziąć do siebie? Ja nie widzę w nich podziękowań za organizację, za (naprawdę) ogromny w nią wkład pracy różnych służb pod wodzą prezydentów miast, a i premiera też.
A ja, jako ten "współobywatel" nie czuję, by te słowa obejmowały i mnie. Coś mi się zdaje, że ta "Solidarność, Obecność i Bliskość" dotyczy... tych z Krakowskiego Przedmieścia, spod krzyża głównie.
No, ale ja... pewnie jestem wypaczona i... tendencyjnie odbieram te godne podziękowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 19:12, 04 Kwi 2011    Temat postu:

Maat napisał:
... tendencyjnie odbieram te godne podziękowania.

No i jak tutaj nie bronić Kaczyńskiego, Razz skoro w myśl starego porzekadła " jakby nie kręcił d.... zawsze z tyłu Very Happy

PS
Byłem przeciwnikiem pochówku Prezia na Wawelu a co do wysiłku i włożonej pracy w organizację pogrzebu, to wiem na razie tyle, że Bronek, Niesioł i Ewcia przyznali sobie niezłe ... gratyfikacje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:52, 04 Kwi 2011    Temat postu:

w51 napisał:
/.../jakby nie kręcił d.... zawsze z tyłu Very Happy
Co racja, to racja - d... jest zawsze z tyłu, więc... nie będę Ci przeczyć Very Happy.
Cytat:
/.../ a co do wysiłku i włożonej pracy w organizację pogrzebu, to wiem na razie tyle, że Bronek, Niesioł i Ewcia przyznali sobie niezłe ... gratyfikacje
O wysiłku... później (jak przejrzę... archiwalia, gdzieś już o tym pisałam), a teraz... nie wiem czy dobrze rozszyfrowywuję Twoje... poufałości (no, no... grunt to znajomości na wysokim szczeblu) - kojarzy mi się to ze składem prezydium Sejmu:
B. Komorowski, G. Schetyna, S. Niesiołowski, E. Kierzchowska, J. Wenderlich, M. Kuchciński.
Tak przez przypadek zapomniałeś o członkach partii SLD i PiS? Czy też to "wyszczególnienie" jest... tendencyjne, wskazuje li tylko na koalicję rządzącą? Powiesz, że koalicja jest w większości? Nie słyszałam, by dwaj pozostali panowie zgłosili votum separatum od tej decyzji lub... ze wstrętem odrzucili nagrodę. Odrzucili?
Aha, jestem przeciw tym nagrodom (ciekawe, kogo to obchodzi) i nie lubię PSL, więc... ja tylko gwoli sprawiedliwości. tak
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maat dnia Pon 20:24, 04 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 21:56, 04 Kwi 2011    Temat postu:

Maat napisał:
Tak przez przypadek zapomniałeś o członkach partii SLD i PiS? Czy też to "wyszczególnienie" jest... tendencyjne, wskazuje li tylko na koalicję rządzącą? Powiesz, że koalicja jest w większości? Nie słyszałam, by dwaj pozostali panowie zgłosili votum separatum od tej decyzji lub... ze wstrętem odrzucili nagrodę. Odrzucili?
Aha, jestem przeciw tym nagrodom (ciekawe, kogo to obchodzi) i nie lubię PSL, więc... ja tylko gwoli sprawiedliwości. tak
[link widoczny dla zalogowanych]

W przytoczonym przez Ciebie linku nie wiem czy zauważyłaś pewne daty:

Cytat:
- W 2010 r. członkom Prezydium Sejmu wypłacono trzy nagrody: 7 lipca, w wysokości 150 proc. uposażenia


zaś wg Wikipedii

Cytat:
Jerzy Wenderlich 8 lipca 2010 został wicemarszałkiem Sejmu VI kadencji


zaś wg. tejże Wikipedii

Cytat:
Marek Kuchciński 4 sierpnia 2010 został wybrany na wicemarszałka Sejmu z ramienia PiS po śmierci Krzysztofa Putry, który również zginął w katastrofie w Smoleńsku


Zaś Twoje ulubione źródło podaje

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Bronisław Komorowski ostatniego dnia pełnienia funkcji marszałka Sejmu otrzymał nagrodę w wysokości 22 tys. złotych - donosi "Super Express". Bonusy otrzymali też wicemarszałkowie Stefan Niesiołowski (PO) i Ewa Kierzkowska (PSL). Nagrody przyznało Prezydium Sejmu - czyli... marszałek i wicemarszałkowie. Od nagród nie stroni także następca Komorowskiego - Grzegorz Schetyna.


i komentarz Niesioła

Cytat:
Zostaliśmy nagrodzeni za ciężką pracę. Po katastrofie smoleńskiej w Prezydium Sejmu pracowaliśmy jedynie we troje - powiedział wicemarszałek Stefan Niesiołowski, odnosząc się do informacji o bardzo wysokich premiach wypłaconych przez Prezydium Sejmu... członkom tegoż Prezydium
.

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak, że zarzut o stronniczość ... oddalam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Pon 21:57, 04 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 1:59, 05 Kwi 2011    Temat postu:

2/3 : 1/3 dla Ciebie! tak

Mea culpa - nie doczytałam i... nie sprawdzałam dat powołania (choć pamiętam, że przez jakiś czas prezydium pracowało w niepełnym składzie).
Ale... 1/3 moja, bo... i Ty nie doczytałeś lub... doczytać nie chciałeś - ostatni akapit:
Cytat:
Super Expres pisze również, że marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna jest jeszcze hojniejszy od swojego poprzednika, ponieważ od czasu powołania go na urząd, marszałkowie już dwukrotnie otrzymywali nagrody. Sam Schetyna dostał dodatkowe 36 tys. zł. Bonusy otrzymali również wicemarszałek Jerzy Wenderlich oraz Marek Kuchciński i ponownie Niesiołowski i Kierzkowska.

Cytat:
Tak, że zarzut o stronniczość ... oddalam
Widzę, widzę... jasność, czyli nadal selekcję informacji (skoro stronisz od... stronniczości). kupa smiechu

Ps
Moje ulubione źródło to... moja Home page (nie mam zdrowia do Onetu, Interii - sięgam tam z musu; do innych - w miarę koniecznosci, jak moje "ulubione źródło" odmawia mi wiedzy na dany temat).
Niesioł??? Sympatia moja do niego, delikatnie rzecz ujmując, jest... mocno ograniczona, ale czy... Co to za maniera zniekształcania nazwisk?
Czy ja piszę Kaczor?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maat dnia Wto 2:08, 05 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 5:42, 05 Kwi 2011    Temat postu:

Pragnę zauważyć, że odniosłem się jedynie do faktu, że koalicyjna wierchuszka wzięła gratyfikacje .... za uroczystości pogrzebowe zmarłego Prezia.
Śtraaaaaaaaaaaasznie się namęczyli co nie ?
A, że Schetyna rozdzielał forsę?
To fakt, ale już chyba za inny okres. a łaczenie jednego z drugim to ...szum medialny aby zamącić w głowie co poniektórym
Nieprawdaż? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:04, 07 Maj 2011    Temat postu:

Wpadka Hillary Clinton:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 20:10, 16 Paź 2011    Temat postu:

Czeskie wydanie siły argumentów lub argumenty siły na Zjeździe Lekarzy Stomatologów Cool

Osoby dramatu: urzędujący minister zdrowia Rath oraz były wicepremier Macek ... zbabielec

http://www.youtube.com/watch?v=e3laWc4ez-k&feature=related


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 19:55, 15 Lis 2011    Temat postu:

MARNY PARLAMENT widziany oczyma prof. Joanny Senyszyn

Wreszcie ukonstytuował się nowy parlament. Posłowie i senatorowie złożyli ślubowanie, wybrali marszałków i wicemarszałków. Nadzieje społeczeństwa, że obecny Sejm i Senat będą dobrze pracować rozwiały się już podczas ślubowania. Zdecydowana większość parlamentarzystów uznała bowiem, że samodzielnie nie sprosta zadaniom, do których się najęła.



To dziwne, bo rota ślubowania nie zawiera zobowiązań, których realizacja byłaby ponad ludzkie siły:

„Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”.



Pomimo to zaledwie 16 proc. posłów i 10 proc. senatorów czuje się na siłach samodzielnie wykonywać pracę, do której ochoczo pretendowali i zostali wybrani. 382 posłów i 90 senatorów tak marnie (może zresztą całkiem słusznie) ocenia swoje umiejętności w dziedzinie stanowienia prawa, że prosili Boga o pomoc.



Dotychczasowe doświadczenia parlamentarne wskazują jednoznacznie, że Bóg - w odróżnieniu od swoich ziemskich urzędników - nie ingeruje w prace legislacyjne. Toteż nadzieje posłów i senatorów na boską pomoc są płonne. Od biedy można zrozumieć tych, którzy są w Sejmie i Senacie po raz pierwszy, ale stare wygi powinny to wiedzieć i się nie wygłupiać.
********************

I straszno i śmieszno .... Rolling Eyes Rolling Eyes Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 2:52, 16 Lis 2011    Temat postu: * * * * * * * * * * *

Pani profesor ze sie tak wyraze niezbyt chetnie oczywiscie, ale tez szczerze przyznajac znacznie chetniej jak moglbym sie wyrazac o innym ponoc profesorze, ale ze ten juz od 10.04.2010 nie zyje, wiec o zmarlych tym razem nic zlego.

A wiec ta tak zwana pani a nawet profesor ma chyba owsiki, jak juz sra... sprawia problemy trzeba wziasc sie za PiSanie. Szczegolnie ze w jednym i drugim jest NIE, a jak jest nie to trzeba je powiazac z przeciwnikami.

Lewica do ktorej ta p.p. czula sie szczegolnie przywiazana dostala w ostatnich wyborach po ryju, zeby nie powiedziec po du...,
Ale na to zanosilo sie juz od dawna wiec wybrala nowego bozka. A ze Jaro - Bog Moherow po raz szosty z kolei zajal w wyborach zaszczytne miejsce, znaczy przegrywajac je sromotnie trza zdac sobie sprawe ze to nie babie lato tylko okres przekwitania.

Tonacy brzytwy sie trzyma wiec skoro nawet brzytwy brak to na bezrybiu i rak ryba.
Ale jest jakis tam rekin czy nawet wieloryb, ktorego niektorzy chcac go splycic nazywaja plotka wiec nie jest tak zle....,

Porazka z kims niedocenianym, traktowanym jako zero, nic, a nawet znacznie gorzej sila rzeczy musi byc dotkliwa. To boli i to jest tak jak nalezy, boli, bardzo boli,.

Ten Bog jak pisza ci ktorzy do szkol chodzili albo Bug jak pisza ci ktorzy tylko na kursy partyjne oczywiscie w czasach jak takowe jeszcze byly, to zawsze byl na miejscu. Jak bieda to do Boga jak nedza to zza Buga.

Znamy, znamy, znamy.

My znamy oczywiscie tak jak oczywiscie wy nie znacie, a conajmniej udajecie ze nie znacie.

Cywilizowany swiat ma to do siebie ze skladajacym przysiege pozwala odniesc sie do wyzszych wartosci. Oczywiscie wyzsza wartosc to pojecie lewicujacym nie znane. Socjalistyczny medrcy Marks i Engels zdegradowani do stopnia przyglupa. Leninowi poszlo nieco lepiej, na odchodne w Nowej Hucie dostal nawet prezent z dedykacja wdziecznego spoleczenstwa podkrakowskiego. Nowe buty, miernej socjalistycznej jakosci i dedykacja - Masz tu stary nowe buty wiec sperda... z Nowej Huty.
Od Stalina to sie juz odzegnuje nawet najuczciwszy beton partyjny.

Oj jejejejeje co sie z Lewica dzieje.

Jak po 45 latach rzadow tych co nie musieli do Boga ale siegali chetnie do tych zza Buga (to taka instancja nadrzedna dla Boga - oczywiscie tylko dla tych ktorym tak sie wydawalo) odeszli to musial pewien elektryk pozamiatac. Partacz...., na srubkach to sie nie znal i nie uzupelnil w narodzie brakujace srubki ani nie podokrecal tych co jeszcze byly.

Bylo a ni ma......., To pamietamy z czasow Edzia. Polki jeszcze zapelnialy Ocet i Ulung, a potem bylo jeszcze gorzej..., nawet tego.

Zupelnie podobna sytuacje mamy obecnie w senacie. W poprzednim na lewej polce bylo jeszcze kilka przeterminowanych typow, teraz nie ma juz nawet tego.

Jak mowil jeden z ojcow Peerelowskiego sukcesu - Zdzislaw Grudzien . gdy mu odbierano bezprawnie przywlaszczone znaczy wypozyczone od panstwa dobra - wszystko mozecie mi zabrac, ale serca serca prawdziwego komunisty mi nie zabierzecie.

Dzis prawdziwych ssssepow juz nie ma i na padline nikt sie nie rzuca, i juz niedlugo powiemy...., kosci tez zostaly juz porzucone.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pro Rock dnia Śro 6:47, 16 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 21:36, 16 Lis 2011    Temat postu:

Tiaaaaaaaaaaaa
Tak to bywa z .... obsesjami Pro Rocku
Ale jest na to pewna rada, z której doradzam Ci skorzystać :
"Kiedy jest Ci tak źle, że już gorzej być nie może, zacznij się walić kijem po nodze. Kiedy przestaniesz, od razu poczujesz się lepiej." Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Śro 21:37, 16 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 1:13, 17 Lis 2011    Temat postu: * * * * * * * * * * *

No tak.......,
Ja jak slusznie zauwazyles jestem tym szczesliwcem co moze jeszcze skorzystac z pewnych rad.
Prawdziwego pecha maja ci, ktorzy zwiazali swoj los z krajem rad.
Tam juz swiety Boze nie pomoze a zza Buga....., ci juz tez odeszli ze wzgledu na stan jak to sie mawialo.

Ale musze cie pochwalic, byles jak opowiadaja w Gliwicach genialnym dzieckiem. Juz w wieku trzech lat taki madry jak dzisiaj, Ty to masz szczescie trojkat, lepszy od Bermudzkiego, Lubliniec, Toszek, Rybnik

Odejmowac juz nie ma z czego a dodawac tez nie ma do czego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 19:30, 17 Lis 2011    Temat postu: Re: * * * * * * * * * * *

Pro Rock napisał:

Ale musze cie pochwalic, byles jak opowiadaja w Gliwicach genialnym dzieckiem. Juz w wieku trzech lat taki madry jak dzisiaj, Ty to masz szczescie trojkat, lepszy od Bermudzkiego, Lubliniec, Toszek, Rybnik

Niezmiernie mi przykro, że nie mogę odwzajemnić pochwały a jedynie wyrazić ogromny .... żal. Sad
Żal, że w wiadomych placówkach medycznych we wspomnianych miejscowościach, nie udzielono Ci stosownej pomocy.
Ale widać, że Twój przypadek jest na tyle .... beznadziejny, że nawet zachodni specjaliści również .... rozłożyli ręce


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:42, 17 Lis 2011    Temat postu: Re: * * * * * * * * * * *

w51 napisał:
...Niezmiernie mi przykro, że nie mogę ....

To ze nie mozesz wykazujesz na kazdym kroku, wiec po co o tym piszesz. To nie jest nawet tak tragiczne. Tragiczne jest to ze nie mozesz tez napisac co mozesz......, no chyba napiszesz NIC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce??? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin