Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Morda w ... kubeł
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce???
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 12:52, 18 Gru 2010    Temat postu: Morda w ... kubeł

Po wczorajszym oswiadczeniu premiera Tuska odnośnie raportu MaKu pod ziemie zapadły sie .... wszystkie autorytety polityczne i dziennikarskie, które flekowały i odsadzały od czci i wiary tych, którzy mieli jakiekolwiek wątpliwości co do urzedowej wersji wypadków smoleńskich.
Q.... i tyle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 14:39, 18 Gru 2010    Temat postu:

"Kommiersant": skandal na koniec badania katastrofy Tu-154M
Badanie katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego zakończyło się międzynarodowym skandalem - pisze rosyjski dziennik "Kommiersant".

Rosyjska gazeta pisze, że "w czwartek rząd Polski zwrócił rosyjskiemu Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu (MAK) jego raport o przyczynach katastrofy, a polski premier Donald Tusk wytłumaczył, że raport nie może zostać przyjęty z powodu niedbalstwa, błędów i bezpodstawności niektórych wniosków rosyjskich ekspertów". A to, według "Kommiersanta", oznacza, że "badanie, które MAK prowadził przez pół roku, najpewniej trzeba będzie zacząć od nowa". Rosyjski dziennik przypomina, że do 210-stronicowego raportu Polska przysłała 148 stron uwag i dodaje, że "techniczne szczegóły 'polskiego raportu' nie są na razie znane, jednak ogólny sens pretensji wystarczająco szczegółowo i publicznie przedstawił premier Polski Donald Tusk".

MSZ Rosji: odpowiemy Polakom na wszystkie pytania

"Wieczorem, gdy przedłużające się milczenie MAK można już było ocenić jako faktyczne uznanie fiaska przeprowadzonych badań, interweniować musiał resort spraw zagranicznych" - pisze "Kommiersant" o braku odpowiedzi MAK na polską krytykę. Cytowany przez gazetę przedstawiciel rosyjskiego MSZ Aleksiej Sazonow wezwał do nieupolityczniania sytuacji i zapewnił, że rosyjscy eksperci odpowiedzą Polakom na wszystkie pytania.
Rosyjska prasa: "rola kontrolerów stała się kością niezgody w badaniach"

Kommiersant pisze też, że "polscy specjaliści, a nawet politycy nie kwestionowali wniosków rosyjskich ekspertów o błędzie pilotów i wywieranej na nich presji", jednak "od samego początku dawali do zrozumienia, że chcieliby widzieć w raporcie końcowym także ocenę roli kontrolerów lotniska Siewiernyj, którzy aktywnie uczestniczyli w wydarzeniach i także przyczynili się do tragicznego finału". "Rola kontrolerów stała się kością niezgody w badaniach" - zauważa gazeta i dodaje, że "nie obalając podstawowych wniosków MAK, Polacy chcieli jedynie, by rosyjscy eksperci obiektywnie odzwierciedlili w swoim raporcie wszystkie czynniki, które sprzyjały powstaniu nadzwyczajnej sytuacji na pokładzie, jednak się tego nie doczekali".

"Kommiersant": międzynarodowy skandal

"W efekcie to właśnie dążenie MAK do odsunięcia za wszelką cenę podejrzeń od kontrolerów, podyktowane - na co wygląda - politycznymi, a nie badawczymi pobudkami, doprowadziło do międzynarodowego skandalu, który teraz zażegnywać będzie musiało MSZ lub nawet prezydent Miedwiediew" - napisał rosyjski dziennik. Redakcja zaznaczyła, że rosyjski prezydent "nieraz wyrażał zadowolenie z powodu poziomu współpracy rosyjskich i polskich specjalistów, wyjaśniających przyczyny katastrofy" i przypomniała jego słowa z wizyty w Polsce o tym, że wyniki badań Moskwy i Warszawy nie mogą się różnić.

Tusk ostro o raporcie MAK

Premier Donald Tusk powiedział wczoraj, że rosyjska wersja projektowanego raportu o katastrofie smoleńskiej jest "bezdyskusyjnie nie do przyjęcia". Premier stwierdził, że przygotowany przez MAK dokument nie opisuje "zakresu odpowiedzialności" Rosjan za tragedię.

- Tych uwag jest o wiele za dużo, żeby uznać, że ten projekt raportu strony rosyjskiej jest do przyjęcia - mówił Tusk, zaznaczył jednak, że polskie uwagi "nie są w tej chwili alternatywnym raportem". Stwierdził też, że przyjęcie przez Rosjan polskich uwag leży w interesie Rosji, ale "są po stronie rosyjskiej ludzie zainteresowani tym, żeby cała prawda nie wyszła na jaw".

- Także u nas mogą być ludzie, którzy byliby zainteresowani, żeby na kogoś zwalić winę i żeby nie było później kary za jakieś zaniechania czy błędy - dodał premier.

Tusk: "próba jednostronnego interpretowania faktów"

Wcześniej w wywiadzie dla "Polityki" Donald Tusk stwierdził, że widać "próbę jednostronnego interpretowania faktów" przez Rosjan. - Rosjanie nie są skłonni opisać tego zakresu odpowiedzialności, jaka jest po ich stronie, a my nie mamy wątpliwości - mimo że nie wszystkie dokumenty zostały nam udostępnione i wykaz tego, czego nie dostaliśmy, jest zresztą elementem naszego stanowiska - że jakaś część odpowiedzialności spoczywa także po ich stronie - podkreślił Tusk. Stwierdził też, że większa ilość "prawdziwych przyczyn" katastrofy jest po polskiej stronie, "ale rozpoznajemy także przyczyny po stronie rosyjskiej".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 20:03, 18 Gru 2010    Temat postu:

Katastrofa posmoleńska18 grudzień 2010
Subotnik Ziemkiewicza

Z góry muszę przeprosić, że ten felieton będzie marny. Dobry felieton wymaga dystansu, dobry felieton powinien zabawić czytelnika oryginalną konstrukcją, skojarzeniami, raczej ciąć skalpelem ironii, niż walić na odlew.

Co jednak zrobić, jeśli autor siadając do słów uświadamia sobie, że ma już dość, że jest w końcu tylko człowiekiem, i to człowiekiem doprowadzonym do bezsilnego stanu „wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo”, a wręcz − splunąć z pogardą… I jeśli waga spraw odbiera chęć do popisywania się zawijasami pióra.

A posmoleńska katastrofa to sprawa zbyt poważna, by chciało mi się na niej ćwiczyć „lapidarność stylu”. Tak, nie pomyliłem się w tytule − chodzi mi tu o katastrofę posmoleńską. Katastrofa smoleńska sama w sobie była wystarczającym nieszczęściem, ale zaraz po niej przyszła druga: katastrofa państwa polskiego, katastrofa władzy, w krytycznym momencie sprawowanej przez ludzi, których poziom umysłowy i etyczny wystarcza do podawania piłek na boisku, ale nie dorasta do wymogów stawianych mężom stanu.

W katastrofie pierwszej straciliśmy prezydenta, kilkudziesięciu szefów urzędów centralnych, posłów, działaczy społecznych i zasłużonych obywateli. Ale zaraz potem straciliśmy jeszcze więcej. Straciliśmy jako państwo godność i pozycję podmiotu polityki międzynarodowej, stając się jej przedmiotem.

Straciliśmy je dlatego, że dla pana premiera Tuska w tym momencie najbardziej ze wszystkiego liczyło się, żeby dobrze wypaść przed kamerami i w oczach przywódców sąsiednich krajów, od których wydaje się całkowicie uzależniony emocjonalnie.
Najważniejszą jego troską w obliczu narodowej tragedii było to, aby nie przyniosła ona korzyści politycznemu rywalowi. Wszystko inne odłożone zostało na bok. Po pierwsze − być na miejscu tragedii pierwszym, przed znienawidzonym rywalem, i z dobrym światłem oraz na dobrym tle objąć się z premierem Putinem. Po pierwsze, odegrać główną rolę w kiczowatej telenoweli „pojednanie narodów”. Po pierwsze, użyć całej swej medialnej i politycznej sfory do pomniejszenia, wyszydzenia, unieważnienia nieszczęścia, a zwłaszcza do odarcia z godności i powagi tych, którzy w tym momencie mieli czelność zachowywać się normalnie. Normalnie, to znaczy − podnosić sprawy ważne i bronić zdrowego rozsądku oraz pamięci o tym, jakie są mechanizmy państwa, któremu premier RP, kierując się logiką scenariusza łzawej telenoweli, oddał za bzdurno pełnię władzy nad śledztwem, i jaka jest natura władzy sprawowanej przez jego liderów.
Mam o Donaldzie Tusku z każdym tygodniem coraz gorsze zdanie, ale, wbrew jego medialnej klace, nigdy nie będę z niego robił idioty. A przecież to właśnie oznaczałoby teraz poważne potraktowanie olśnienia, jakiego niby doznał premier po sześciu miesiącach, po tym, jak dawno już popioły wystygły, dowody zostały przemielone i zaorane, zeznania urzędowo skorygowane, a oryginalne czarne skrzynki poddane Bóg jeden wie jakim zabiegom konserwacyjnym. Gdyby uwierzyć, że oto teraz, po sześciu miesiącach opluwania „małpiarni” (jak nas nazwał usłużny Adam Michnik), wyszydzania i deprecjonowania wszelkich przejawów krytycyzmu wobec rosyjskiego „śledztwa”, rugowania z mediów dziennikarzy odmawiających podporządkowania się obłudnej propagandzie, kłamliwego powtarzania, że wszystko jest znakomicie, współpraca układa się wzorowo, jesteśmy dopuszczani do każdej informacji na każdym szczeblu − teraz oto nagle połapał się biedny chłopczyna z boiska, że go ruscy okiwali. Że ich raport jest „bezdyskusyjnie nie do przyjęcia”. A nawet, że są w Rosji − Boże ty mój! − źli ludzie, którzy chcą ukryć prawdę!
Nie, pan premier − podkreślam to z całą mocą, wbrew jego chwalcom − nie jest idiotą. Pan premier na pewno słyszał kiedyś nazwę „Kursk”, by do tego jednego przykładu się ograniczyć, i wie, jak wyglądają śledztwa prowadzone przez oficjalne rosyjskie komisje rządowe, na czele których staje Władimir Putin. Pan premier ma zapewne telewizor i kabel, w którym oprócz kanałów sportowych jest też Discovery, History i National Geografic, i na każdym z tych kanałów mógł sobie bez trudu obejrzeć film pokazujący w szczegółach rzeczywisty przebieg katastrofy okrętu, który, wedle obowiązującego, oficjalnego dokumentu z podpisem przyjaznego Wołodii, zatopiony został przez „nieznaną łódź podwodną zachodniej konstrukcji”.

Medialna sfora na usługach władzy przez pół roku z maniackim uporem wyszukiwała po Internecie anonimowych wpisów do obśmiania, o sztucznej mgle albo o tym, że samolotu w ogóle nie było, wyciągała wszelkie możliwe szalone teorie spiskowe o kosmitach, organizowała „autorytety” do ich wyszydzania.

Nie wysilali się natomiast medialni dysponenci na to, żeby przypomnieć Polakom historię rozmaitych radzieckich i rosyjskich „śledztw”, żeby opisać, jak to się robi za wschodnią granicą, ani jak się owe sowieckie „dochodzenie prawdy” ma do konwencji chicagowskiej, i szerzej, w ogóle do wszelkich zasad w cywilizowanym świecie uważanych za oczywiste. Przeciwnie, za pokazanie, jak Rosjanie rozwalają wrak polskiego Tupolewa, zlikwidowano „Misję specjalną”.

W momencie oddania całego śledztwa Rosji było jasne, że zostanie ono przeprowadzone według standardów sowieckich. Nie było innej możliwości. Rosja nie ma innych niż sowieckie narzędzi i mechanizmów, nie ma ekspertów, którzy nie kierowaliby się żelazną zasadą dopasowywania faktów i dowodów do jedynie słusznej tezy, a jedynie słuszna teza jest zawsze taka, że rosyjska technika jest niezawodna, rosyjskie procedury są niezawodne, i rosyjscy ludzie też nigdy nie zawodzą. Konkluzje oficjalnego raportu MAK były jasne i oczywiste od chwili, gdy Donald Tusk nie odważył się wykorzystać jedynej istniejącej możliwości umiędzynarodowienia śledztwa. Mam wierzyć, że dopiero teraz, nagle, po pół roku, zdał sobie z tego sprawę?

Donald Tusk, powtórzę po raz trzeci, nie jest idiotą. Ma po prostu takie priorytety, że najważniejsze jest dla niego utrzymać się na stołku.
W sprawie Smoleńska też kierował się wyłącznie tym priorytetem − nie dać się Kaczyńskiemu, nie pozwolić, aby katastrofa pomogła mu odbudować znaczenie i wrócić do władzy, nie pozwolić, aby zbudowano wokół niej mit.

A żeby to się mogło udać, polską rację stanu trzeba było spisać na straty.
Donald Tusk na pewno słyszał nie tylko nazwę „Kursk”, ale i nazwę „Kopernik”. Starszym przypomnę, młodszym wyjaśnię, że tak nazywał się Ił-62, w którego katastrofie w roku 1980 zginęło 88 osób. I, rzecz bez precedensu w dziejach imperium, choć radzieccy eksperci oczywiście robili to co zawsze, to znaczy twardo od pierwszej chwili zwalali całą winę na nieżyjącego kapitana i z oburzeniem zaprzeczali możliwości awarii technicznej przodującego technologicznie radzieckiego samolotu, ostatecznie, nagle, w oficjalnym raporcie znalazła się konkluzja, że to właśnie rozerwanie wadliwej turbiny było przyczyną tragedii. Bo ustalono to na najwyższym szczeblu. W związku z trudną już wtedy sytuacją w PRL, towarzysze radzieccy wyjątkowo pozwolili towarzyszom z Warszawy na tak niesłychaną rzecz, jak przyznanie prawdy.
Sądzę, że tak samo wyobrażał sobie bieg wypadków premier Tusk. Że śledztwo będzie wiadomo jakie, i wiadomo ile warte, ale Putin nie ma przecież żadnego interesu go upokarzać − każe więc napisać raport tak, żeby jego sojusznik nie stracił przed własnym narodem twarzy, z jakimś tam elementem współodpowiedzialności rosyjskich kontrolerów. Może przecenił Tusk swe znaczenie dla Putina, może wsparcie na jakie liczyć może z Zachodu… W każdym razie, jak na dziś, został upokorzony. I teraz postanowił pokazać, że coś jednak może, że nie musi być taki potulny. Trochę wprawdzie wychodzi przy tym na bubka, ale może i słusznie zakłada, że ma wystarczającą rzeszę wytresowanych jak foki służalców, którzy z dnia na dzień teraz nagle zaczną krzyczeć, że prawda jest najważniejsza, że nie damy sobie pluć, i piać zachwyty, jak dzielnie, z jaką godnością stawia się nasz premier oprawcy Czeczenów, Litwinienki i Politkowskiej.

Nagła wolta Tuska w sprawie raportu MAK przypomina trochę miotanie się krewetki na widelcu − bo co niby teraz zrobi, jak już obiecał, że przecież nie wypowie Rosji wojny i wyszydził szukanie pomocy u „obcego mocarstwa”? − ale może, kto wie, targ w targ, Putin pójdzie mu na rękę. Może tylko trzeba mu coś jeszcze dać, ponad to, co już otrzymał.
A prawda? Czy kiedykolwiek ją poznamy?

Może. Możliwe, że w interesie USA albo innej potęgi będzie kiedyś wzniecenie w priwislanskim kraju antyrosyjskiego tumultu, i wtedy znajdą się dowody, niewątpliwie przez wywiad posiadane, o które bezskutecznie dopraszał się w Ameryce Macierewicz. Możliwe, że wycieknie coś z samej Rosji, gdzie wszak także toczą się walki o władzę, i ścierają różne pomysły na postępowanie ze środkową Europą.

Nie to jest istotne. Istotne jest, że nie mamy już na to żadnego wpływu. Polska, w imię politycznych gierek premiera zainteresowanego wyłącznie byciem premierem, pokazała, że można z nią, jako z państwem, zrobić wszystko, i oddała narzędzia do kierowania jej losem. Nie będzie łatwo tę stratę odrobić, nawet jeśli ktoś będzie jeszcze próbował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 10:12, 06 Sty 2011    Temat postu:

E. Klich: Rosjanie nie przekazali zapisów z radarów wieży kontrolnej

Edmund Klich poinformował, że strona rosyjska do tej pory nie przekazała zapisów z radarów wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj. W jego ocenie zapis ten pozwoliłby precyzyjnie określić sposób działania kontroli lotów 10 kwietnia. - Tych zapisów nie ma - powiedział w TVN24 Klich, który jest akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym wyjaśniającym przyczyny katastrofy.

......

Wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder mówił w czerwcu, że 18 kwietnia 36. pułk zwrócił się do polskiej ambasady wyrażając zapotrzebowanie na udział rosyjskiego nawigatora w locie do Smoleńska. 24 marca - jak mówił - ta prośba została przekazana stronie rosyjskiej, zaś 31 marca szefowie służby ruchu lotniczego z polskiej strony w oficjalnym piśmie wycofali się z tej prośby. Szef MSZ Radosław Sikorski mówił wtedy, że strona polska zrezygnowała z nawigatora, gdyż strona rosyjska "nie chciała czy nie mogła" go udostępnić.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Czw 11:02, 06 Sty 2011    Temat postu:

w51 napisał:
[size=18]
Wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder mówił w czerwcu, że 18 kwietnia 36. pułk zwrócił się do polskiej ambasady [b]wyrażając zapotrzebowanie na udział rosyjskiego nawigatora w locie do Smoleńska. 24 marca - jak mówił - ta prośba została przekazana stronie rosyjskiej, zaś 31 marca szefowie służby ruchu lotniczego z polskiej strony w oficjalnym piśmie wycofali się z tej prośby. Szef MSZ Radosław Sikorski mówił wtedy, że strona polska zrezygnowała z nawigatora, gdyż strona rosyjska "nie chciała czy nie mogła" go udostępnić.


[link widoczny dla zalogowanych]


- Czyżby to miało oznaczać że ten Wielki Polak z oksfordzkim akcentem kłamie???


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Czw 11:04, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ekor



Dołączył: 24 Gru 2010
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:25, 06 Sty 2011    Temat postu:

w51 napisał:
Katastrofa posmoleńska18 grudzień 2010
Subotnik Ziemkiewicza

Z góry muszę przeprosić, że ten felieton będzie marny.


Tak zgadzam się z Ziemkiewiczem felietom marny. Ale moim zdaniem przyczyna leży w innym miejscu niż autor obłudnie strojąc się w obiektywizm wciska czytelnikom kit. Jest to tzw. negacja negacji.

Jedno jest pewne ..wydarzyła się katastrofa komunikacyjna..katastrofa lotnicza. Takie wypadki zdarzają się. Gdzieś zawsze u podłoża, przyczyną wypadku jest człowiek. Bardzo rzadko wypadki powstają z obiektywnych niezwinionych przyczyn.
W naszym przypadku literalnie biorąc tragiczny w skutkach błąd popełniła załoga. Ale załoga jest na szczycie piramidy błędów systemowych w szkoleniu , dowodzeniu i zarządzaniu wojskiem ogólnie kierowaniu państwem.Te wszystkie nieprawidłowości skupiły się w błędnej decyzji podjętej przez pilotów. To trzeba otwarcie powiedzieć , gdzie jak gdzie , ale w lotnictwie trzeba patrzeć prawdzie w oczy. Nie wolno klajstrować prawdy.Wcześniej czy później konsekwencje poniesie pilot, on znajdzie się w sytuacji gdy będzie musiał podjąć brzemienną w skutkach decyzję, nie może na nikogo scedować tego obowiązku.A to wszystko najczęściej w deficycie czasu. Ta oczywista prawda jest niewygodna dla polityków. Im wcale nie chodzi o pilotów. Ci młodzi piloci zostali uwikłani w cały system nieprawidłowości. Postawienie otwarcie tej kwestii rodzić będzie pytanie;
1.Jak przebiegała restrukturyzacja Sił Zbrojnych w tym wojsk lotniczych.
2.Jak wyglądała polityka kadrowa ..w tym szkolenie lotnicze.
3.Jak wyglądały i czego dotyczyły cięcia budżetowe w szkoleniu i utrzymaniu w gotowości wojsk. Gdzie , na czym oszczędzano.
4.Jak wyglądał perspektywiczny plan szkolenia wojsk , w tym zaopatrzenie materiałowo- techniczne.
5.W jaki sposób polityczna walka podjazdowa między PiS a PO przełożyła się na wytworzenie niekorzystnej atmosfery wśród pilotów 36 pułku.
Najgorsze jest to że politycy nie rozumieją tego że nie wolno ręcznie sterować żołnierzem. Żołnierz ma mieć jednego dowódcę i ma prawo być dobrze dowodzonym.W ostatnich latach tą zasadę złamano.
Można by jeszcze mnożyć pytania. Pytania do kolejnych rządów będących emanacją partii politycznych, poszczególnych ministrów którzy zamiast zabezpieczyć prawidłowe szkolenie pieprzyli bez sensu o lataniu na drzwiach od stodoły.itd.
Tu tkwi bowiem przyczna że w pewnym momencie młodzi ludzie za sterami nie sprostali sytuacji w której nie powinni się znaleźć.
Takie pytania byłyby nie wygodne. Wydaje mi się ze PO jak i PiS stara się odsunąć jak najdalej w czasie opublikowanie pełnego raportu z wypadku. W raporcie czy to MAK czy też polskim, pewne fakty obnażające rzeczywistość muszą być podane. Będzie to niewygodne dla PiS jak i PO. Rząd i opozycja zdają sobie sprawę że wybory do parlamentu odbędą się w cieniu katastrofy. Jak na razie obie strony skierowały zainteresowanie społeczne na Rosjan. Oczywiście Rosjanie też nie są bez winy ..ale gradujmy racjonalnie przyczyny.Główna przyczyna nie leży po stronie Rosjan. Leży niestety po naszej stronie.
Ziemkiewicz rozdziera szaty nad tym że to Rosjanie prowadzą śledztwo, sens jego wywodów polega na tym aby uderzyć w Tuska. Logicznie rozumując jak można było samodzielnie prowadzić śledztwo na terenie Rosji w obrębie ich lotniska wojskowego. Trochę wyobraźni.
Reasumując ani PO , ani PiS nie zależy aby przed wyborami doprowadzić sprawę do końca. Dla PiS-u mnożenie wątpliwości, tworzenie idiotycznych teorii potrzebne jest do budowania ruchu społeczno-politycznego związanego z osobą nieżyjącego L. Kaczyńskiego.
Taki ruch byłby wyborczą przybudówką PiS-u. Gromadził by ludzi wierzących w różne teorie głoszone przez J.Kaczyńskiego Przed wyborami J. Kaczyński zaapelowałby o poparcie ..właśnie w celu wyjaśnienia do końca JEDYNEJ PRAWDY. Te głosy uzupełnialby poparcie dla PiS.
Tak więc moim zdaniem ani Tuskowi, ani Kaczyńskiemu nie zależy na wyjaśnieniu wszystkich przyczyn katastrofy. Będą wyszukiwać różne przyczyny przeciągając ten proces. Wystarczy że jedna strona będzie uprawiać obstrukcję , to da drugiej stronie dużą swobodę uników.A więc pewnego rodzaju klincz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ekor dnia Czw 22:33, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 9:35, 07 Sty 2011    Temat postu:

Ekor napisał:
w51 napisał:
Katastrofa posmoleńska18 grudzień 2010
Subotnik Ziemkiewicza

Z góry muszę przeprosić, że ten felieton będzie marny.

Tak zgadzam się z Ziemkiewiczem felietom marny. Ale moim zdaniem przyczyna leży w innym miejscu niż autor obłudnie strojąc się w obiektywizm wciska czytelnikom kit. Jest to tzw. negacja negacji.

po czym nastapił obszerny wywód, któremu nie można w gruncie rzeczy wiele zarzucić poza tym, że ...... kompletnie nie odnosi się do ... skrytykowanego artykułu Ziemkiewicza
Pan ... płemieł, jako fanatyk footbolu powinien znać taką oto .... mądrość Kazimierza Górskiego, że... "gra się tak, jak przeciwnik .... pozwala"
Problem w tym, że w tym przypadku i od samego początku Rosjanie ... widząc, że ... pozwalamy im grać, skrzętnie wykorzystali urzędową i medialną atmosferę o której pisze ... Ziemkiewicz.
A pan ... płemieł doznał ...iluminacji jak już jest .... po meczu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Pią 15:02, 07 Sty 2011    Temat postu:

Skoro wątek dotyczy smoleńskiej katastrofy, narażając się po raz kolejny że tekst nie na temat, jednak pozwolę sobie napisać co myślę o najnowszych odkryciach pana Jakuba Opary, ponieważ to co mówi sprawia wrażenie jakby się obudził z dziewięciomiesięcznej śpiączki.
- Otóż Jakub Opara - urzędnik Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego twierdzi, że widział zwłoki prezydenta w błocie na niebieskim brezencie.
Inny ważny polityk PiS Joachim Brudziński grzmiał nie tak dawno z najwyższym oburzeniem, że leżały na deszczu w "ruskiej trumnie".
Z drugiej strony Jarosław Kaczyński dopiero co oświadczył, że po uniesieniu całunu okrywającego zwłoki, zidentyfikował brata na podstawie blizny - pozostałości po skomplikowanym złamaniu ręki.
Jak więc było naprawdę?
Dlaczego te wszystkie "skandaliczne" rewelacje przypominają się tym ludziom dopiero teraz po ponad dziewięciu miesiącach?
- A co się z nimi działo wcześniej?
Czyżby oni też byli "w zawieszeniu"?
No bo przecież nietrudno sobie wyobrazić histerię jaka by wybuchła gdyby im się to wszystko przypomniało od razu.
Gdzie więc jest oczywista oczywistość czyli prawda???
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Baltazar dnia Pią 15:04, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
egoista99



Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:52, 07 Sty 2011    Temat postu:

Hmmm...Przeciez zamiast zastanawiać sie ile diabłow mieści sie na czubku szpilki nalezy odpowiedziec sobie na proste pytanie: KTO WYDAŁ ROZKAZ O LADOWANIU W TAKICH WARUNKACH...Wszystkie inne błędy powiększały tylko nieuchronność lotu po śmierć..ale odwracaja przeciez uwagę od faktu ze ktoś wydał przeciez taki rozkaz !!! ROZKAZ UŚMIERCENIA WSZYSTKICH !!!
PS Tym zawsze kończy się zastraszanie załogi...Bo może nikt nie podjął decyzji o ladowaniu i lądowali zastraszeni ludzie na drzwiach od stodoły na których podobno umieją latac polscy piloci......JAK WIDAC PO RAZ DRUGI ...NIE UMIEJĄ !!
Są niedoszkoleni ...niechlujstwo przygotowań,STAŁE łamanie procedur
stałe pogrózki VIP..Ale ciągle jesteśmy przekonanii o fachowości naszych KADR ( WSZYSTKICH !! )
To ze po stronie rosyjskiej jest bylejakość ..to chyba wszyscy wiedzieli PRZED lotem...al to nie tłumaczy podejscia: tyle razy sie udało wiec jakoś to będzie..Jedno jest pewne złamano komende pasadka dopolnitielno co mozna przetłumaczy czekac na zgode na lądowanie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez egoista99 dnia Pią 17:12, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Wto 21:36, 11 Sty 2011
PRZENIESIONY
Wto 22:08, 11 Sty 2011    Temat postu:

- A więc jutro raport końcowy MAK.
Rzeczywiście Rosjanie zaskoczyli tempem chyba wszystkich.
Jeżeli rzeczywiście nie uwzględnili w raporcie polskich uwag, to albo chcą światu pokazać jak bardzo się z naszą stroną liczą, albo też zakomunikują coś, co wzbudzi nielada sensację dając konkretne odpowiedzi na najbardziej nurtujące wszystkich pytania, w świetle czego wszystkie dotychczasowe wnioski i uwagi mogą się okazać w gruncie rzeczy mało istotne.
Już niedługo dowiemy się być może wszystkiego...
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 14:28, 12 Sty 2011    Temat postu:

Kim jest Tatiana Anodina

Generał * Tatiana Anodina, szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego badającego katastrofę prezydenckiego samolotu, należy do najbardziej wpływowych osób w Rosji. Związana z funkcjonariuszami sowieckich służb specjalnych, mimo swojego wieku (71 lat) żelazną ręką rządzi w podległym jej MAK-u. To od niej zależy ostateczny kształt raportów katastrof badanych przez Komitet. Co ciekawe, w przeważającej większości jako ich przyczynę MAK wskazuje błąd pilota.

W 1991 r. dzięki poparciu Jewgienija Maksimowicza Primakowa, wiceszefa KGB (później szefa rosyjskiego wywiadu), Tatiana Anodina została szefem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), którego współzałożycielem był Primakow.

MAK powołano do prowadzenia wszytkich dochodzeń cywilnych wypadków lotniczych, w jego laboratoriach bada się i analizuje czarne skrzynki samolotów, które uległy katastrofie. Tatiana Anodina, nazywana w rosyjskim lotnictwie „mamą” lub „generałem w spódnicy”, ma rangę ministra. Jej podpis na dokumentach decyduje o wszystkim, co jest związane z lotnictwem na niemal całym terytorium byłego ZSRR. Założycielka także prywatnego rosyjskiego lotnictwa, posiada tytuł profesora i wiele innych, niejednokrotnie była za swoją działalność odznaczana. Związana ze Lwowem i lwowską politechniką, zrobiła oszałamiającą karierę w Związku Radzieckim.

Życiorys spowity mgłą

Nieliczne dane medialne o szefowej MAK zawierają wiele nieprawidłowości, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy są bliskie związki Anodiny zarówno z Primakowem, jak też z innymi funkcjonariuszami radzieckich, a później rosyjskich służb specjalnych. Ustalenie dokładnego życiorysu Tatiany Anodiny jest praktycznie niemożliwe. Już samo znalezienie właściwej daty urodzenia „carycy rosyjskiego lotnictwa” okazało się trudne. W raporcie spółki, w której zasiada w radzie nadzorczej, czytamy, że Anodina urodziła się w 1946 r. Inne źródła z kolei podają, że przyszła na świat 16 kwietnia 1939 r., co oznacza, że ma obecnie 71 lat. Na tę ostatnią datę wskazuje również fakt ukończenia politechniki lwowskiej w 1961 r.

Tatiana Anodina na konferencji prasowej dotyczącej wstępnych przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu powiedziała, że jej przodkowie pochodzą z Krakowa. Tej informacji nie można nigdzie potwierdzić – wiadomo natomiast, że urodziła się w Leningradzie. Jej ojciec był pilotem wojskowym, co zapewne miało wpływ na jej późniejszą karierę. Po ukończeniu politechniki otrzymała tytuł inżyniera konstruktora. Warto zaznaczyć, że po II wojnie światowej politechnikę lwowską kończyli najlepsi wojskowi specjaliści, którzy jeszcze na studiach byli związani z sowieckimi służbami specjalnymi, co później gwarantowało im błyskawiczną karierę. Wielu z nich wiązało swój los z lotnictwem, które w ZSRR rozwijało się bardzo szybko – ówczesna ideologia głosiła, że radziecka ekspansja lotnicza przyczyni się do pokonania USA.

Natychmiast po ukończeniu politechniki lwowskiej Tatiana Anodina została szefem zarządu technicznego ministerstwa lotnictwa cywilnego ZSRR. Świeża absolwentka Anodina nagle stała się głównym zleceniodawcą opracowań naukowo-badawczych i konstruktorskich, projektów i dokumentacji, decydowała o kierunku badań. Wszyscy czołowi konstruktorzy radzieckiego lotnictwa musieli przejść przez jej gabinet, wszyscy dyrektorzy zakładów związanych z lotnictwem i szefowie laboratoriów lotniczych byli jej podporządkowani. To Anodina decydowała o finansowaniu przyszłych projektów, a jej władza w podległym obszarze była nieograniczona.

W jednym z artykułów w rosyjskiej prasie podano, że Tatiana Anodina – wówczas profesor habilitowany – wyszła za mąż za Piotra Pleszakowa, ministra lotnictwa radzieckiego, który zmarł w 1987 r. Tę informację można znaleźć niemal we wszystkich artykułach dotyczących Anodiny, jednak po jej dokładnym sprawdzeniu okazuje się, że Piotr Pleszakow był rzeczywiście ministrem, ale łączności.

Poznała go na początku lat 60., gdy Pleszakow pełnił funkcję dyrektora naukowo-badawczego instytutu łączności Armii Sowieckiej. Głównym zadaniem tej instytucji była produkcja systemów wykorzystywanych przez radziecki wywiad. Starszy od niej o 17 lat oficer był kombatantem II wojny światowej oraz wojny w Korei, gdzie testował sprzęt radiowy produkowany dla wywiadu i armii.

W 1964 r. Tatiana Anodina urodziła syna Aleksandra i po krótkiej przerwie wróciła do pracy, zostając dyrektorem państwowego naukowo-badawczego instytutu aeronawigacji. Rosyjskie źródła podają, że w 1992 r. Anodina została żoną Jewgienija Maksimowicza Primakowa, jednak trudno znaleźć jednoznaczne potwierdzenie tej informacji. Wiadomo natomiast, że to właśnie jemu Anodina zawdzięcza to, że od czasu rozpadu ZSRR nadal pozostaje jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Rosji

*Na dzisiejszej konferencji MAKu Anodina stwierdziła, że nie posiada stopnia wojskowego

i dalej
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 17:51, 13 Sty 2011    Temat postu:

No cóż ....
Kaczor ma chyba rację.
Wczorajszy brak reakcji Komorowskiego i Tuska, na raport MAKu dzisiejsze wyprzedzenie wspomnianych przez Ławrowa z "łagodną" perswazją jak na mój gust świadczy o tym, że Tusk ...zakiwał się na amen.
A ponadto chyba nie ma racji.
Raport jest jaki jest i poszedł już w swiat i Rosjanie nie zmienią go ani na jote.
A że bedą polskie uwagi .... a kogo to bedzie obchodziło.
Co zagraniczni pismacy już napisali to napisali i tez bedą bronili swego wstepnego stanowiska jak ... niepodległości.
Takie zycie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 18:24, 13 Sty 2011    Temat postu:

Jakoś mi to umknęło z dzisiejszej konferencji Tuska a co wyczytałem w necie:

"Przed chwilą Donald Tusk, z miną pokerowego gracza, przekonywał przez kilkanaście minut dziennikarzy, że postąpił słusznie, decydując się na konwencję chicagowską w sprawie badania katastrofy smoleńskiej, bo daje ona Polsce możliwość odwołania się do arbitrażu.
Po czym został zapytany przez Andrzeja Stankiewicza z „Newsweeka”, gdzie jest dokument, w którym strona polska taką decyzję podejmuje i kto ten dokument podpisał. Premier odpowiedział, już z miną nieco mniej pewną, że takiego dokumentu nie ma. Przyznał też, po kolejnym pytaniu Stankiewicza, że decyzja została podjęta samodzielnie przez Rosjan i polskiemu rządowi po prostu narzucona, a my tylko byliśmy „świadomi, że tak się stanie”. Okazuje się, że Tusk nie miał w sprawie konwencji chicagowskiej nic do gadania.

Premier został przyłapany na bezczelnym kłamstwie, bo wreszcie nadział się na kompetentnego dziennikarza, który zadał mu trudne pytanie.W tym kontekście jego zapewnienia, że cała prawda o katastrofie smoleńskiej zostanie ujawniona, brzmią cynicznie."

Coś nieprawdopodobnego Think d'oh! a jezeli dodać do tego brak wiedzy premiera kto podpisał polskie stanowisko w sprawie wstępnej wersji MAKu to zachodzi pytanie:

Rodacy czy ... leci z nami pilot?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Baltazar



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorze

PostWysłany: Czw 18:35, 13 Sty 2011    Temat postu:

I jeszcze jedno:
- Po kiego licha były te buńczuczne oświadczenia Grasia, że premier nie widzi żadnego powodu by przerywać wypoczynek z okazji przedstawienia raportu MAK.
- I co?
Żałosne bo nie kto inny tylko tenże Graś w popłochu poleciał po premiera by go tu jak najszybciej przywieźć, przedtem zapoznając o aktualnej sytuacji.
Coraz częściej odnoszę wrażenie że temu spryciarzowi rzeczywiście najbardziej do twarzy było w berecie z antenką i grabiami do sprzątania jesiennych liści...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 14:15, 14 Sty 2011    Temat postu:

Wildstein to mój przeciwnik ideologiczny ale ..... poświęćmy mu 5 min uwagi
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 10:14, 20 Sty 2011    Temat postu:

Czy Polacy wybaczą premierowi

Premier dokonał wyboru. Mógł zacząć wystąpienie przed Sejmem od polemiki z rosyjską wersją smoleńskiej tragedii. Zacierając przykre wrażenie z wcześniejszej konferencji, kiedy kłamliwy (w świetle ustaleń komisji Millera) raport MAK nazwał zaledwie „niekompletnym”.

Zaczął od polemiki z PiS-owską opozycją i poświęcił jej przeważającą większość informacji. Może być wzburzony oskarżeniami Antoniego Macierewicza o „zaprzaństwo” albo okrzykami z galerii: „Zdrada!”. Ale ponad jego wrażliwością powinna być polska racja stanu. A racją stanu nie było, broń Boże, zacieranie prawdy. Ale było zatroszczenie się, aby nie wygrała skrajnie jednostronna rosyjska narracja. A ona dominowała przez wiele miesięcy.

Premier, broniąc konwencji chicagowskiej jako podstawy badania katastrofy, użył sformułowania: „Lepiej było znać prawdę, a nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę”.
To alternatywa pozorna. Upieranie się przy prawdzie nie musi być drogą do wojny, nawet w przenośni. Gdy Tusk głosi, że nie można było równocześnie wskazywać Rosji jako sprawcy i żądać, aby oddała śledztwo, mija się z prawdą. Gra toczyła się w pierwszych dniach po katastrofie, kiedy spiskowe teorie jeszcze się nie wykluły, a graczem był polski rząd kokietowany przez Putina.
Nie wiem, czy Tusk mógł ugrać więcej, ale powinien próbować grać, choćby o umowę z 1993 roku, która dawała Polakom wspólne dochodzenie, a więc prawo weta wobec raportu. Czy próbował? Nie powiedział o tym ani słowa.
Można mieć żal do polskiego rządu nawet o to, że przez miesiące nie wypuścił przecieku, który upowszechniłby wiedzę o zachowaniu się rosyjskich kontrolerów.
Przecież z instytucji, które zajmowały się badaniem, ciekły inne wieści: o zachowaniu się pilotów czy generała Andrzeja Błasika.
Oddzielnym problemem są wspomniane uwagi o „niekompletnym raporcie”. Tusk widzi jedno pole: zmagań z PiS. Zmagania z sąsiadem, choćby dyplomatyczne, uważa chyba za zbędną ekstrawagancję, bo o nich nie wspomina.

Opozycja używa słów mocnych, czasem zbyt mocnych. Nie zmienia to faktu, że w zasadniczych sprawach ma rację w 100 procentach. Potrzebna jest komisja śledcza, potrzebna jest sejmowa uchwała odrzucająca rosyjską narrację i potrzebne są dymisje wysokich urzędników. O żadnej z tych kwestii Tusk nie mówił.

Może uważa, że polaryzacja PO – PiS to jedyna pewna recepta na jego polityczną egzystencję. Może za wiele zainwestował w polepszenie polsko-rosyjskich stosunków. Zawsze rozpoznawał społeczne nastroje. Tym razem chyba się z nimi rozmija. Ale może uważa, że Polacy znów mu wybaczą, że nadal się zadowolą zapasami ze „złym Kaczyńskim”. Nawet jeśli się nie pomyli, nie jest to kalkulacja godna męża stanu.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 0:25, 21 Sty 2011    Temat postu:

Członek komisji Millera: piloci mieli prawo podjąć próbę lądowania

- Tu-154M był samolotem wojskowym, miał wojskową załogę. Piloci mogli, zgodnie z obowiązującymi przepisami, podejść do próby lądowania przy minimalnych warunkach atmosferycznych - powiedział Wiesław Jedynak z polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską.

"Rosjanie nie przestrzegali własnych przepisów. Dlaczego pozwolili lądować? Nie wiem"

Każdy kto mówi, że oni nie mieli prawa podejść do próby lądowania, popełnia błąd.
Bo oni formalnie mieli takie prawo. W lotnictwie wojskowym, zgodnie z regulaminem, bez względu na warunki atmosferyczne panujące w miejscu lądowania, dowódca statku powietrznego ma prawo podejść do próby lądowania, do swoich minimalnych warunków (w przypadku Tu-154 to wysokość 100 m - red.) - powiedział Jedynak.

"Samolot, załoga były wojskowe"
Według Jedynaka dyskusja o charakterze smoleńskiego lotu wynika z mylenia dwóch pojęć: charakteru lotu i właściciela samolotu.

- Lot miał charakter przewozu międzynarodowego, ale samolot, załoga były wojskowe. W planie lotu zaznaczono literę 'M' (oznaczenie samolotów wojskowych od ang. military - red.). Jak można bardziej wyraźnie oznaczyć w planie lotu samolot, który jest wojskowy? - zapytał polski ekspert. - Było napisane 'M' - to był samolot wojskowy. Takie samoloty latają w przestrzeni cywilnej, np. bazują na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Ci piloci latają zgodnie z własnymi regulacjami wojskowymi oraz przepisami cywilnymi na lotniska cywilne. Czy w takim razie latają cywilnymi statkami powietrznymi? - podkreślił Jedynak.

Samoloty wojskowe latają według przepisów cywilnych i wojskowych

Ekspert z komisji min. Millera powiedział również, że normalną rzeczą jest, że załogi samolotów wojskowych latają według i wojskowych, i cywilnych przepisów.

- Tam gdzie jest to niezbędne, stosują cywilne przepisy - na międzynarodowych drogach lotniczych, w przestrzeni kontrolowanej. Ale są miejsca, gdzie latają według przepisów wojskowych - stwierdził Jedynak. - Niech ktokolwiek ze strony rosyjskiej odpowie na nasze pytanie, niech wskażą punkt, punkty w zbiorze informacji lotniczej, w rosyjskim AIP (Aeronawigacyjna Informacja Rosyjskiej Federacji - red.), które opisują, w jaki sposób, według przepisów cywilnych, wykonać tzw. lot poza korytarzami (tzn. specjalny - red.) - dodał. Według niego taka analiza powinna zostać przeprowadzona w raporcie końcowym Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). W przeciwnym wypadku raport należy uznać za niepełny i nieprzydatny dla opinii międzynarodowej i samych Rosjan.

"W Rosji obowiązuje inny standard latania"

- W Rosji obowiązuje standard latania, różny od tego, który obowiązuje w Europie. Stosuje się inne miary wysokości, ciśnień - powiedział Jedynak. - Brak w tym raporcie analizy tego obszaru: ruchu lotniczego, przepisów, według których tam należy wykonywać lot, powoduje, że raport staje się w tej części bezwartościowy dla opinii międzynarodowej - stwierdził. - Jeśli bowiem zdarzyło się nieszczęście, obowiązkiem wszystkich żyjących jest dokonanie pełnej analizy, aby ci, którzy np. latają w 36 pułku i będą wozić prezydenta, premiera, latali bezpiecznie - ocenił Jedynak.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 10:08, 31 Sty 2011    Temat postu:

W co gra Putin ????

felieton Ziemkiewicza do dyskusji

W co gra Putin?
Subotnik Ziemkiewicza
Najczęstszą myślą Donalda Tuska w ostatnich tygodniach musi być pytanie: Wołodia, ale dlaczego? Dlaczego?
Bo, faktycznie, jest to zagadka. Umom nie razbieriosz! Wszystko się pięknie, logicznie zapinało. Polski premier okazał na użytek swoich wyborców pewną stanowczość wobec MAK, a więc pijarowskie pozory, jedyne, na czym mu w tej sprawie zależy, zostały ocalone. Teraz Rosja mogła już spokojnie złożyć całą winę na nieżyjących pilotów i „naciski psychologiczne”, których już by nie musiała precyzować − cała sfora chorych z nienawiści do śp. Lecha Kaczyńskiego robi to w naszych mediach bezustannie od miesięcy i robić będzie nadal z najwyższym zaangażowaniem. Wystarczyło tylko, żeby Rosjanie też zachowali pozory, żeby przyznali − no tak, i u nas nie wszystko było w porządku, zawiodło wyposażenia lotniska i praca kontrolera, ale to miało drugorzędne znaczenie. W końcu po katastrofie „Kopernika” sowieci zgodzili się wziąć winę na siebie, przyznać, że to radziecka technika zawiodła − decyzja była wtedy podjęta w politbiurze KPZR, na najwyższym szczeblu, ale Tusk też właśnie negocjował na najwyższym szczeblu.
Oczywiście, jedna trzecia, niechby nawet i połowa Polaków by w to nie uwierzyła. Ale z tym by już Tusk przeżył; jedna trzecia Amerykanów do dziś nie wierzy w oficjalne wyjaśnienie zamachu na Kennedy’ego, a aż dwie trzecie Niemców i Francuzów w zamach na WTC, i co z tego? Tusk wyszedłby z opresji z twarzą, a może nawet wzmocniony: nie dał się ani polskim oszołomom, ani tajemniczym ruskim lobby „którym nie na rękę pełna prawda”, i w ogóle.
A tu − szok. Putin go przed całym światem przeczołgał, zrobił z niego pętaka, który musi odszczekiwać własną fanfaronadę sprzed tygodnia, skamleć, że „nie kwestionujemy zasadniczych ustaleń, chcemy tylko uzupełnienia”… „Car tu wielmożność woli swej okazał”: żadnych polskich uwag, żadnych dodatkowych przesłuchań ani dokumentów! Żadnego podskakiwania! Niech Polacy nie śmią dokonywać „niedopuszczalnych nacisków” na niezależną, międzynarodową instytucję, jaką jest MAK! Wyjaśnienie jest ostateczne i nieodwołalne, koniec dyskusji, a wrak i czarne skrzynki dostaniecie, jak my będziemy chcieli, złóżcie podanie i grzecznie czekajcie.
I Tusk, oczywiście, obtarł twarz i gorliwie zapewnia Polaków, że to tylko deszcz padał, bo co ma zrobić, ale jego wizerunek przetrącony został nieodwołalnie. I tylko próbuje pojąć: ale dlaczego? Po co Władimir Władimirowicz mu to zrobił? Ma w Tusku sojusznika najbardziej sobie powolnego, spolegliwego, jakiego mógł mieć. Na wszelki rozum, powinien go więc wesprzeć i pomóc mu udawać, że jest samodzielnym, polskim, myślącym o interesach swego kraju politykiem − a nie pokazywać wszem i wobec, że sobie nim może buty wycierać. Co Rosji z tego, że topi tak sobie życzliwego polskiego przywódcę?
Szukanie odpowiedzi wieść nas może w kilku kierunkach.
Pierwszy − jak się już wspomniało, Rossiji umom nie razbieriosz. Wbrew przyjętemu przez Tuska założeniu, polityka rosyjska nie jest racjonalna, ale emocjonalna. Przyznanie się do choć najdrobniejszego uchybienia po swej stronie dla szurniętych na punkcie swego dziwaczenie pojmowanego „honoru” Rosjan było by niedopuszczalnym sponiewieraniem godności ich wielkiego narodu. Więc wolą brnąć w najbardziej nawet idiotyczne kłamstwa, upierać się, że Tupolew z prezydentem na pokładzie spadł, bo zderzył się z innym, nieznanym samolotem amerykańskiej konstrukcji, jawnie niszczyć albo ukrywać dowody, bo święty honor Rosji jest taki, że przyznać się nie wolno do niczego, nawet do niedopiętego guzika u lejtnanta.
Drugi − Rosjanie najlepiej wiedzą, że wbrew narzucającemu się potocznemu mniemaniu katastrofa nie była tylko skutkiem bałaganu, wiedzą, jakiego naprawdę trupa mają w szafie, i wolą w bezczelny sposób fałszować śledztwo i niszczyć oraz ukrywać dowody, licząc, że zostanie to wytłumaczone na sposób opisany powyżej, niż dopuścić, by pewne fakty wyszły z ukrycia i zaczęły się układać.
Trzeci − polityka Putina jest jak najbardziej racjonalna, tylko kieruje się zupełnie innym założeniem, niż odruchowo przyjmuje Tusk i cały w ogóle Zachód. Rosja nie potrzebuje grzecznego Tuska, nie potrzebuje przyjaznej ani nawet uległej Polski. Rosja potrzebuje Polski pogrążonej w chaosie i jak najsłabszej. Poniewierając Tuska w oczach Polaków, otwiera Putin świadomie nową perspektywę wojnie polsko-polskiej; albo Tusk przegra z Kaczyńskim, i wtedy Rosja będzie miał po swojej stronie Berlin, Paryż i inne stolice, skłonne przyzwolić: no tak, ci Polacy są nieznośni, zróbcie z nimi co uważajcie, my nie będziemy dla takich wariatów psuć sobie z wami stosunków. Albo obaj pozostaną jeszcze długo zwarci w walce jak te przysłowiowe jelenie, które w końcu zdychają, bo żaden nie może ani zwyciężyć drugiego, ani się wycofać. Tak czy owak, jeśli strategicznym celem Rosji nie jest mieć dobre stosunki z Polską, ale nie mieć w ogóle Polski, jest to postępowanie oczywiste i zrozumiałe. A kto zna przekonujący dowód, że strategiczny cel Kremla nie jest właśnie taki?
Jedno z tych wyjaśnień musi być prawdziwe, innego nie widzę.
I tu powinna, wedle praw rządzących pisaniem felietonów, znaleźć się jakaś pointa. Niestety, nie jestem w stanie jej wymyślić. Postawi ją dopiero, i to jest najgorsze, Władimir Władimirowicz. W chwili, którą uzna za stosowną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 19:13, 31 Sty 2011    Temat postu:

Szkoda, że nikt nie chce zabrać głosu....

ale nowy smaczek:

Komisja wypadków lotniczych chce odwołać E. Klicha-

Bierna postawa Edmunda Klicha spowodowała, że MAK nie uwzględnił wielu wniosków strony polskiej - twierdzi Stanisław Żurkowski, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL). Wzywa do usunięcia Klicha z komisji. Wniosek popiera 13 z 15 członków komisji - podaje portal telewizji TVN24.

Stanisław Żurkowski ostro skrytykował Klicha. Obecny przewodniczący komisji podczas badania katastrofy smoleńskiej miał wykazać się "nieudolnością. "brakiem profesjonalizmu" i "brakiem skuteczności".

Zdaniem byłego przewodniczącego, Klich nie potrafił "skutecznie uczestniczyć w badaniach prowadzonych przez MAK". Miało to zaowocować tym, że w końcowym raporcie rosyjskiej komisji pojawiło się "wiele niedociągnięć".


Żurkowski zarzuca Klichowi także "nieudolną politykę informacyjną". Przewodniczący miał załamać zapisy konwencji Chicagowskiej ujawniając mediom informacje z prowadzonego śledztwa. Miał w ten sposób złamać także zasady etyczne wyznaczone przez ICAO (Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego) i nowe przepisy UE, dotyczące badania wypadków lotniczych.

Zdaniem Żurkowskiego, wszystkie domniemane przewiny Klicha miały rzucić negatywne światło na całą PKBWL. Były przewodniczący komisji wnioskował o "cofnięcie wyznaczenia" obecnego przewodniczącego do PKBWL - pisze portal tvn24.pl Minister infrastruktury, który otrzymał już pismo z prośbą odwołanie Klicha jeszcze nie podjął decyzji, ma to zrobić w najbliższych dniach.

[link widoczny dla zalogowanych]

Zwracam uwagę ...na tytuł ... Komisja a dotyczy faceta o nie określonej funkcji

Ciekawym co jest grane ???? Co takiego jest w raporcie Klicha, że chcą go skasować????


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 20:30, 31 Sty 2011    Temat postu:

A może odpowiedź na informację w poprzednim poście tkwi w końcówce artykułu

[link widoczny dla zalogowanych]

którego końcówka brzmi:

Tvn24.pl twierdzi też, że polska grupa przygotowująca wizyty premiera i prezydenta jeszcze kilkadziesiąt godzin przed przylotem Donalda Tuska, a cztery dni przed planowanym przybyciem Lecha Kaczyńskiego, bezskutecznie zabiegała o sprawdzenie lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Już w drodze na lotnisko polską ekipę miano poinformować, że "możliwości obejrzenia lotniska nie ma". Grupa pojechała więc do Katynia. Portal powołuje się też na polskiego akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha, który powiedział, że według jego wiedzy grupa nie dotarła nawet w pobliże bramy lotniska. !!!!!

POniektórym się chyba robi .... gorąco w aspekcie nie zadrażniania stosunków z Rosją .... za wszelką cenę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:25, 01 Lut 2011    Temat postu: Oczywiscie mozna zastanawiac sie czy Klich jest

wlasciwym czlowiekiem na wlasciiwym stanowisku.
Pytania i watpliwosci sa jak najbardziej uzasadnione,
Klich w roznych wypowiedziach dopatrywal sie od kilkunastu do kilkudziesieciu przyczyn katastrofy.
Moim zdaniem nieslusznie, bo przyczyna byla jedna. Samolot probowal ladowac w warunkach w jakich ladowac nie bylo wolno.

Jakie bylo lotnisko kazdy wiedzial. Oczywiscie Rosjanie mogli na swoj koszt zmodernizowac lotnisko tak aby godnie powitac Prezydenta RP, No nie??

Nie nie jestesmy na zebraniu PiSatej hordy. Nie mieli absolutnie takiego obowiazku. Udostepnili to co mieli w stanie w jakim to mieli i tym zrobili wiecej jak mozna bylo oczekiwac. Przecieznawet tego obowiazku nie mieli.

Umowa Polsko rosyjska zobowiazuje Rosjan do zapewniania dostepu Polakom do Katynia, Nie zobowiazuje ich ale ani do ulatwiania tego dostepu ani do umozliwiania rozgrywania tam ambicji politycznych zwlaszcza tej jednej Pisatej orientacji.
Rosjanie z tego prawa skorzystali a Prtezydencik sie na to wszystko potulnie godzil; Biedaczyna, znaczy ten nedznik nawet liczyl na to ze Rosjanie daja mu wize.

Czy mozna sobie wyobrazic innego Prezydenta czy prezydenta innego kraju ktory planuje wizyte i nie jest pewien ze dostaje Wize?? Normalny Prezydent gdyby mial nawet pewna wize, to na tych warunkach nie pojechalby. Nie wyobrazam sobie by Prezydent USA, Francji czy Rosji, Niemiec czy tylko takiej Austrii o innych bardziej znaczacych krajach zamilcze udalby sie w wizytegdzie ma obowiazek uzyskania wizy, To jest powinnosc zwyklego zjadacza chleba ale ponizenie dla glowy Panstwa, dla Prezydenta.

Samolot probuje ladowac w warunkach w jakich nigdy nie powinien ladowac.
Rosjanie nie chca zabronic mu tego, z wiadomych wzgledow. gdyby zabronili ataki Prezydenckiej strony bylyby nie mniej wybredne jak dzisiaj. Decyzja Rosjan byla nie tyle sluszna co jedynie mozliwa w tamtych warunkach......

A przeciez prawda jest tak blisko.

Jeden z nienajwybitniejszych ekspertow "Carramba" Macierewicz dochodzi do rewelacyjnej tezy.
Cytat:
Jak zaznaczył na piątkowym briefingu szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz, przeloty osób pełniących najwyższe funkcje w państwie reguluje instrukcja HEAD. W myśl tego dokumentu na dowódcę statku jest zawsze wyznaczony pilot. To on musi rozpoznać, jaka jest sytuacja meteorologiczna, zagrożenia zarówno w miejscu lądowania, jak i na ewentualnych lotniskach zapasowych. Instrukcja mówi, że tylko dowódca ustala ewentualne warianty postępowania i że nikt nie może mieć wpływu na jego rozstrzygnięcia.


Jak wiemy Kapitan Protasiuk wystartowal mimo ze nie mial wiadomosci o pogodzie w Smolensku, a potem jak juz mu powiedziano jak tam jest to tez niezbyt przejal sie tym co uslyszal.

A przeciez moznaby w sposob jednoznaczny powiedziec ze Zaloga samolotu postapila wbrew wszystkim procedurom i to bylo byc moze glownym powodem katastrofy. Byc moze patriotyzm tak ich zaslepil ze nie byli w stanie zaniechac ladowania, ladowania w warunkach w ktorych ladowac nie bylo wolno.

Mozna byloby sie zastanowic czy obawiali sie Pana Gosiewskiego, ktory razem z innym PiSatym rajdowcem Karskim przescigali sie wrecz w skladaniu zawiadomien o mozliwosci popelnienia przestepstwa i interpeleacji poselskich. Terror wywolany z powodu odmowy wykonania Prezydenckiego polecenia przy okazji lotu do Gruzjii, terror za wiedza i conajmniej niemym przyzwoleniem Prezydenta mogl byc powodem bardzo nierozwaznej decyzji Pilotow.

Moznaby sie spokojnie zastanowic czy Spoznienie Prezydenta nie mialo wplywu na bardzo nerwowa atmosfere i nieprzestrzeganie ustalonych procedur.

Moznaby sie zastanawiac czy to nie gen. Blasik byl przyczyna katastrofy. Rzekomo przed odlotem doszlo do starcia slownego Pilotow z Generalem. General ponoc wbrew obowiazujacym procedurom slozyl prezydentowi meldunek o gotowosci do startu a potem w kokpicie swa obecnoscia mial wplyw na podejmowane decyzje.

A moze malostkowosc i bezdusznosc Prezydenta Lecha Kaczynskiego?? Jaroslaw Kaczynski w ostatnich wywiadach dal swiadectwo ogromnego braku patriotycznych postaw jakiego kilka minut przed Katastrofa dopuscili sie obaj bracia. Rozmawiali przez kilka minut o mamusce. W Kilka minut przed najwazniejsza patriotyczna uroczystoscia w dziejac XXI wiecznej Polski rozmawiali o mamusce, nie tracac ani slowa o tym wydarzeniu na miare wiekowa. Idac na zwykly mecz czy byle impreze mysli kazdego normalnego czlowieka wybiegaja w ta strone... U braci Kaczynskich bylo inaczej i niby Ja mam w to uwierzyc?? Zwazywszy na atmosfere jaka panaowala w samolocie.... Gen Blasik juz oproznik cos tam, ciekawe kto stawial i kto pil.....

W swietle tych Faktow nabieram uzasadnionego podejrzenia co do prawdziwosci ustalem Polski, odnoszacych sie do ustalenia przyczyn katastrofy. Mysle ze tu absolutnie odcina sie od wszystkich faktor, ktore w jakimkolwiek tylko cieniu stawiaja Prezydenta, generala i zaloge.

Oczywiscie zdaje sobie doskonale z tego sprawa ze poruszone przeze mnie watki moga okazac sie falszywe, z gruntu falszywe. tylko ze na razie nie ma zadnego, absolutnie zadnego powodu zeby te tezy calkowicie odrzucac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 7:56, 01 Lut 2011    Temat postu: * * * * * * *

Oczywiscie zastanawianie sie nad wina czy ewentualna wina Rosji, czy tylko bledami, ktorym nawet zawinienia nie mozna zarzucic jest absolutnie zasadne.
Czy jakakolwiek infrormacja w sytuacji jak Rosjanie nie byli zobowiazani a Polacy upowaznieni do jej interpretacji mogla miec wplyw na decyzje podejmowane przez TUpolszczykow??

Jaroslawowi wielokrotnie wielu mniej przychylnych radzilo zdecydowanie..., powies sie chlopiealbo odejdz w mniej honorowy sposob. Nie posluchal.

Czy z tego faktu mozna wyciagac wnioski ze nie sluchanie rad madrzejszych to cecha PiSu??

Nie bo formalnie zaloga samolotu to strona Rzadowa, a wiec nie PiS.

PiSatym koncza sie argumenty. Ro wprowadza ich w stan nigdy niczym nieoPiSany. Pytanie czy taki maly Prezydent mogl spowodowac tak wielka tragedie jest zasadne jak nigdy wczesciej. Ja je stawiam coraz glosniej........


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 11:07, 01 Lut 2011    Temat postu:

Jedynym komentarzam co do przyczyny katastrofy wg Pro Rocka .... czyli sam fakt wylotu / w okoliczniościach, których jeszcze oficjalnie nie znamy/ przywodzi na myśl filozofię ... naszych braci knedli którzy tako oto rzikają:
pane Hawranek .... to se ne da.
Ale gdyby cała ludzkość wychodziła z takiego założenia to nie byłoby problemu bo zwyczajnie nie byłoby ... samolotów. A zwłaszcza TU -154

A ponieważ nie chce mi się robić ściągi i udawać .... mądrego przytaczam zatem pewien tekst, który tłumaczy dlaczego Rosjanie wespół zespół z Tuskiem kombinowali jak ... kiwać Prezia.

Rosnący apetyt Rosji

Polityka wschodnia pod rządami PO umożliwiła Rosji sparaliżowanie tradycyjnego pragnienia Warszawy, by odgrywać czynną rolę w Europie Wschodniej – pisze historyk Andrzej Nowak
Rosja w ostatnich kilku miesiącach poczyniła ogromne postępy w realizacji polityki neoimperialnej. Rządy Władimira Putina i prezydenta Dmitrija Miedwiediewa sprowadzają się do odbudowania strefy wyłącznej dominacji Rosji co najmniej na obszarze dawnego Związku Sowieckiego. Punktami granicznymi (ryzykownymi pod kątem tej polityki, ale coraz wyraźniej testowanymi) są republiki nadbałtyckie oraz kraje, które choć nigdy bezpośrednio nie należały do Związku Sowieckiego, to znajdowały się pod jego kontrolą w ramach tzw. obozu socjalistycznego. Do tych ostatnich należy m.in. Polska.

Rosnące uzależnienie

Skuteczne próby przywracania kontroli moskiewskiego centrum mogliśmy ostatnio obserwować na Ukrainie. Jest ona kluczowym zwornikiem całej rosyjskiej polityki neoimperialnej. Nowe układy zawarte między ukraińskim i rosyjskim prezydentem przedłużyły suwerenność Rosji nad strategiczną częścią terytorium Ukrainy – Półwyspem Krymskim – do 2047 roku. Interesujące są w tym względzie informacje odnotowane przez "Niezawisimą Gazietę" o rozmowach prowadzonych przez Władimira Putina z prezydentem Wiktorem Janukowyczem w czasie ostatniej wizyty rosyjskiego premiera na Krymie. Według gazety miał on pytać ukraińskiego prezydenta o możliwość (cenę?) uzyskania kolejnych baz dla floty i armii rosyjskiej już poza Krymem. Stopień uzależnienia Ukrainy od Rosji stał się niewyobrażalnie większy, niż miało to miejsce jeszcze pół roku temu.

Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na drugi kraj, z którym sąsiadujemy, mianowicie na Białoruś. W ostatnich tygodniach pojawiły się wyraźne groźby Moskwy pod adresem prezydenta Aleksandra Łukaszenki sugerujące możliwość wymiany ,,gospodarza" Białorusi na polityka bezpośrednio nominowanego przez Kreml – oczywiście już jako "demokratycznego" kandydata.
Bez porozumienia na linii Warszawa–Moskwa wspomniane sukcesy polityki Putina wobec Kijowa oraz jego coraz bardziej otwarte dążenia do przejęcia kontroli nad Białorusią nie miałyby szans powodzenia. Polska pod rządami Platformy Obywatelskiej przestała odgrywać rolę aktywnego współkonstruktora przestrzeni Europy Wschodniej, a stała się jedynie uczestnikiem polityki UE wobec państw tego obszaru. Tymczasem programy unijne wobec tej części Europy w najmniejszym stopniu nie kolidują z prowadzoną przez Rosję polityką neoimperialną, pozwalając jej faktycznie realizować swoje cele polityczne w tym regionie.

Przekreślenie linii Giedroycia

Zmiana w prowadzeniu polskiej polityki wschodniej polegała głównie na przekreśleniu przez rząd Donalda Tuska jej dotychczasowych założeń strategicznych sformułowanych przez Jerzego Giedroycia i paryską ,,Kulturę''. Dowodem na rezygnację z tej linii są otwarte deklaracje ministra Radosława Sikorskiego oraz działania polskiego MSZ w latach 2008 – 2010. Polska od rozpadu ZSRR w 1991 roku konsekwentnie przyjęła w polityce wschodniej zasadę dążenia do budowania strategicznego partnerstwa z Ukrainą, wspierania niepodległości wszystkich krajów powstałych po rozpadzie ZSRR oraz zabezpieczenia ich przed ewentualną kontrolą ze strony Moskwy.
W czasach prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego działania te przybrały charakter aktywnej i skutecznej polityki. Przypomnę choćby nasze zaangażowanie w pomarańczową rewolucję na Ukrainie, a następnie dalsze wspieranie przemian w tym kraju. Zmianę w sposobie prowadzenia przez Polskę polityki wschodniej pokazały wydarzenia z początku 2008 roku. Rosyjski szantaż gazowy stał się okazją do przetestowania nie tylko odporności Kijowa, ale i solidarności nowego rządu Polski z naddnieprzańskim partnerem postawionym w trudnej sytuacji. Ten test wypadł pomyślnie dla Moskwy. Sikorski wybrał bowiem termin wizyty w Moskwie dokładnie na przeddzień negocjacji gazowych między Ukrainą i Rosją, wizyty, podczas której ustalono jedynie warunki najbliższego spotkania premiera Tuska z prezydentem Putinem. Nieudzielenie przez Polskę wsparcia Ukrainie, w chwili gdy premier Julia Tymoszenko miała z pistoletem gazowym trzymanym w dłoni przez ówczesnego prezydenta Putina negocjować warunki nowej umowy, w sytuacji powtarzającego się co rok szantażu gazowego ze strony Moskwy, świadczyło o tym, że odsunęliśmy się od naszego wschodniego sąsiada.

Polityka miłości

W imię łagodzenia wizerunku rzekomo "rusofobicznej" Polski, reprezentowanej przez prezydenta Kaczyńskiego, polski MSZ gotów był zapłacić każdą cenę. Zapłacić Moskwie. Stosunki polsko-ukrańskie zaczęły psuć się błyskawicznie w kolejnych miesiącach, a polityka,, miłości'' między premierem Tuskiem a nowym rosyjskim premierem – Władimirem Putinem – przynosiła coraz bardziej widoczne rezultaty. Ich symbolem stały się spektakularne wizyty Putina na Westerplatte i Tuska w Katyniu.
Artykuł napisany przez ministra Sikorskiego na przyjazd do Polski rosyjskiego premiera 1 września 2009 roku pokazał czarno na białym, na czym ma polegać polityka wschodnia pod rządami PO. Polski minister spraw zagranicznych zauważył w swoim tekście wyłącznie Rosję i jej premiera, całkowicie pomijając obecność na Westerplatte premier Ukrainy Julii Tymoszenko oraz przedstawicieli innych państw z Europy Wschodniej.
Szef MSZ podkreślił absolutnie priorytetowe znaczenie stosunków z Rosją. Nawiązał w twórczy sposób do zasadniczych haseł PO: modernizacji i integracji. Integracja ma polegać na tym, by polska polityka zagraniczna przestawała mieć charakter odrębnej, zakładającej możliwość specyficznej perspektywy, zwłaszcza w Europie Wschodniej, i by stała się częścią coraz bardziej zintegrowanej polityki europejskiej, w której pierwsze skrzypce grać mogą wyłącznie mocarstwa – w pierwszym rzędzie Niemcy. Chodzi więc o rezygnację przez Polskę z tego, co niegdyś Stanisław Stomma nazywał korsarstwem, czyli poszukiwaniem własnej drogi na wzburzonych wodach polityki w tej części Europy.
Wydaje mi się, że w tak rozumianej integracji polskiej polityki zagranicznej z polityką UE tkwi błędne założenie: Polska będzie lepiej postrzegana, jeśli nie będzie przeszkadzać trendom dominującym w polityce najsilniejszych mocarstw europejskich. One z kolei nakazują postrzegać Rosję jako strategicznego partnera Europy zjednoczonej pod przewodnictwem Berlina i Paryża (ewentualnie także Rzymu Berlusconiego i Madrytu Zapatero). Rosja miałaby wzmocnić szanse Europy w globalnej rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi czy azjatyckimi "tygrysami". Połączenie europejskiego rynku wraz z rosyjskim zapleczem surowcowym mogłoby stworzyć korzystną na tym tle sytuację dla obu partnerów.

Nominacja z Kremla

Problem jednak polega na tym, czy tego rodzaju współpraca strategiczna ma odbywać się kosztem państw, które leżą między Berlinem i Paryżem z jednej strony, a Moskwą z drugiej, czy może ona być realizowana z uwzględnieniem interesów tych krajów? Mam wrażenie, że polityka rządu Donalda Tuska i działania ministra Sikorskiego opierają się na założeniu, że nie musimy się przejmować "małymi państwami" leżącymi na wschód od Polski. Polityka wschodnia pod rządami PO umożliwiła Rosji sparaliżowanie tradycyjnej woli Warszawy, by odgrywać czynną rolę w Europie Wschodniej. W przeciwnym wypadku Rosja nie mogłaby sobie pozwolić na, wspomniane wcześniej, otwarte szantażowanie Białorusi zmianą reżimu politycznego proponowanego przez Moskwę.
Do tej pory Łukaszenko był przez Rosję traktowany zawsze jako mniejsze zło. Rosyjskie władze zakładały, że dopóty Łukaszenko rządzi w Mińsku, dopóty nie dojdzie do zbliżenia między Mińskiem i Warszawą oraz między Mińskiem a UE. Z drugiej strony doskonale zdawano sobie sprawę, że Łukaszenko niechętnie podporządkuje Białoruś Moskwie. Teraz, gdy Polska umyła ręce od prowadzenia aktywnej polityki wschodniej, Moskwa może myśleć o rezygnacji z owego "mniejszego zła" i zastąpieniu Łukaszenki wygodniejszym dla siebie politykiem. Zmiana władzy na Białorusi nie grozi bowiem w najmniejszym stopniu próbą wykorzystania tej niestabilnej sytuacji przez Polskę czy UE dla powiększenia ich wpływów na tym terenie.
Zarówno Mińsk, jak i Kijów zostały bowiem najwidoczniej uznane przez Polskę za obszary, w których Moskwa ma wyłączne, a w każdym razie przeważające interesy. Wprawdzie nasz kraj aktywnie włączył się w zainicjowane przez Szwecję Partnerstwo Wschodnie, ale jest raczej program szerszej współpracy transgranicznej między jego wschodnioeuropejskimi uczestnikami a UE. Program ten nie stanowi na pewno żadnej realnej przeciwwagi dla układów podpisanych przez prezydenta Miedwiediewa i prezydenta Janukowycza, oddających strategiczną część interesów Ukrainy pod kontrolę Rosji.
Aktualny i stale podgrzewany w Polsce spór polityczny, spór związany z oceną przyczyn katastrofy smoleńskiej, doskonale służy dodatkowemu, całkowitemu już sparaliżowaniu polskiej polityki wschodniej, niezależnie od podjętej wcześniej przez rząd premiera Tuska decyzji, by tak aktywnej jak w latach 2002 – 2007 polityki nie prowadzić. Taka postawa polskich władz umożliwia Rosji realizację dalszych celów w odzyskiwaniu swojej kontroli na przestrzeni dawnego Związku Sowieckiego.
Jednym z nich jest Gruzja, która twardo stanęła na drodze polityki rosyjskiej na Zakaukaziu. Wydaje się, że Moskwa w najbliższym czasie może chcieć "rozwiązać ten problem". Dotychczas to prezydent Kaczyński najbardziej przeszkadzał w osiągnięciu tego celu.

Gazowy szantaż

Oczywiście Rosja Putina otwarcie przyznaje się do innych planów wzmocnienia swojej pozycji, nie tylko na terenie byłego ZSRR, ale całej Europy. Szczególne znaczenie mają tu oba rurociągi: NordStream zainagurowany dzień przez katastrofą smoleńską, i SouthStream, projekt południowej rury biegnącej przez Morze Czarne, które od tej strony uzależniałby UE oraz wiele krajów z Europy Południowo-Wschodniej od dostaw gazowych z Rosji. NordStream jest już w budowie. SouthStream już wciągnął w orbitę faktycznego podporządkowania Rosji (przy pomocy Włoch i interesów premiera Berlusconiego): Bułgarię, Serbię, Grecję, Węgry, Chorwację i Słowenię.
Wspomniane dwie odnogi uzależniające Europę do rosyjskiego gazu mogą zostać, przynajmniej hipotetycznie, podważone przez badane w Polsce złoża gazu łupkowego. Rosyjska gra polega na tym, aby nie powstały w tej części Europy alternatywne źródła zaopatrzenia w gaz. Moskwa za wszelką cenę będzie starała się nie dopuścić do uzyskania przez Polskę pozycji kraju samowystarczalnego w zakresie źródeł energii, a już tym bardziej pozycji eksportera tych źródeł energii. Nawet jeśli miałoby do tego dojść dopiero za dziesięć lat, oznaczałoby to katastrofalne skutki dla planów uzależnienia krajów Europy Wschodniej i Środkowej od strategicznej pozycji Rosji jako niemal wyłącznego dostawcy źródeł energii dla tej części kontynentu. Stawka dla Rosji jest w tym względzie zbyt wielka. O ile w krótkoterminowym okresie będziemy mogli śledzić imperialne ambicje Rosji na odcinku białoruskim i gruzińskim, o tyle rzeczywiste intencje polityki rosyjskiej będzie można badać na podstawie wspomnianej kwestii energetycznej.

Autor jest znawcą historii Rosji, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:35, 01 Lut 2011    Temat postu: * * * * * * *

Bzdury

Gruzja liczy sie dla Rosji tylko dlatego ze ma dwie republiki o statusie podobnym do Czeczenii.
I te republiki oglosily czec oderwania sie od Gruzji.

Teraz kazde normalne panstwo majace sympatie dla Czeczeni moze pochwalic skuteczne oderwanie sie Adygei i Osetti od Gruzji. Czyli zrobic to czego akurat sobie nie zyczy. Dlatego tez sprawa Czeczenska upadla na kilkalat. Czeczency dziekuja pewnie Kaczynskiemu za spokoj i polozenieich na lopatki.
Rosjanie w zasadzie mogliby Prezydentowi podziekowac za reklame. Ten zoltodziob rzeczywiscie nie wiedzial co czyni, poki go o tym nie poinformowano


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 22:12, 01 Lut 2011    Temat postu:

"Trudno z ... głupim dyskutować o koronkach, skoro twierdzi, że to same dziury"
A bardziej dociekliwym, sugeruję zapoznanie się z depeszami ambasadora USA w Moskwie, zamieszczonym w Wikileaks w kwestii oceny działań Prezia w konflikcie gruzińskim.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Wto 22:13, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 1:31, 02 Lut 2011    Temat postu:

w51 napisał:
"Trudno z ... głupim dyskutować o koronkach, skoro twierdzi, że to same dziury"
A bardziej dociekliwym, sugeruję zapoznanie się z depeszami ambasadora USA w Moskwie, zamieszczonym w Wikileaks w kwestii oceny działań Prezia w konflikcie gruzińskim.



Alez drogi w51, wikileaks nie ma za zadanie oceniac polityke USA, ma ja kompromitowac.

Zreszta Prezynadent nie realizowal swojej polityki, On do tego nawet nie mial prawa. Tu w odroznieniu od domyslow co moglo byc przyczyna jest potrzenba analiza kompetencji. Musial miec zgode Premiera.


Czy Putin i jego druzyna rozpierdala kazdego w kazdym wwariatkowie ktory uwaza ze jest carem???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 23:20, 01 Maj 2011    Temat postu:

Nawiązując do "Katastrofy posmoleńskiej" nowy artykuł Ziemkiewicza

Skrzynek nie oddadzą, ale premiera zabrać mogą

Fraza o „sztucznej mgle” z zamiłowaniem używana jest przez przedstawicieli tzw. elit do wykpiwania prób wyjaśnienia tragedii smoleńskiej.

W istocie, jeśli traktować hipotezę czysto technicznie, nie jest ona absurdalna, a tylko bardzo mało prawdopodobna. Kto był w wojsku, albo choć odrobinę się techniką wojskową interesuje, wie, że każda armia świata ma na składzie chemikalia oraz agregaty, za pomocą których można w kilku minut zamglić (bo to znacznie wydajniejsze od zadymiania) obszar wystarczający dla ukrycia sporego nawet pododdziału.

Nie ma więc z czego drzeć łacha. Rzecz nie w tym, żeby wytworzenie sztucznej mgły było technicznie niewyobrażalne, ale w tym, że nie dałoby się tego zrobić w sposób niezauważony. Jeśli nawet przyjąć, że ktoś zdołałby tak skutecznie zastraszyć okolicznych mieszkańców, by do świata nie dotarła najmniejsza nawet wzmianka o rozjeżdżających od rana okolicę wojskowych ciężarówkach, to na zdjęciach satelitarnych każdy ekspert natychmiast pokazałby, iż mgła pojawiła się w sposób nienaturalny. Potencjalny zamachowiec wywiesiłby w ten sposób ogłoszenie z przyznaniem się do winy; suponując, teoretycznie, że zamachowcem tym miałyby być rosyjskie służby inspirowane przez władzę, byłoby to tak, jakby Rosjanie sami założyli sobie stryczek i drugi jego koniec wręczyli, z prośbą o pociągnięcie w chwili dowolnej, CIA, MI-6 i służbom jeszcze kilku innych krajów. Chyba, żeby założyć, że w plan zamordowania braci Kaczyńskich i grona ich najbliższych współpracowników włączeni byli także Amerykanie, Brytyjczycy, Chińczycy, Francuzi i kto tam jeszcze dysponuje satelitami szpiegowskimi.

I tyle na temat mgły, helu i innych daleko idących teorii o domniemanym zamachu. Tytułem wstępu, bo chcę wspomnieć o problemie znacznie poważniejszym, niż te teorie.



Otóż jest pewna grupa ludzi, których nic nigdy nie wybije z przekonania, że 11 września 2001 roku cztery tysiące Żydów nie przyszło do pracy w WTC, i ten fakt wszystko tłumaczy. Są i tacy, którzy z grymasem wyższości na twarzy gaszą wszelkie dyskusje o najnowszej polskiej historii ostatecznym dowodem żydowskiego megaspisku w postaci zapisu rzekomej rozmowy Bronisława Geremka z Hanną Krall, opublikowanego w prasie stanu wojennego.

Identyczna jest mentalność części „wykształciuchów", którzy od pierwszych chwil po tragedii całym sercem wiedzą, że tak czy owak jedynym winnym jest Lech Kaczyński. Bo niepotrzebnie się tam do Katynia pchał, bo naciskał na pilotów, a nawet jeśli nie naciskał, to sama jego obecność terroryzowała i paraliżowała wszystkich, włącznie z rosyjskimi kontrolerami lotów i ich najwyższymi przełożonymi. Ci ludzie mają swoje gazety, a nawet całodobowe radia i telewizje informacyjne, które dzień w dzień upewniają ich, że nienawiść, jaką żywią do ofiar katastrofy, jest uzasadniona i klasowo słuszna. I swoich ekspertów, tłumaczących wszystko pod założony z góry strychulec. A ktokolwiek przeczy ich wierze, jest śmiesznym oszołomem bredzącym o sztucznej mgle czy rozpylanym z samolotu helu.

Fakt, wśród wypowiadających się o katastrofie zdarzają się ludzie plotący rzeczy zupełnie nieprawdopodobne, i niestety dotyczy to nie tylko internetowych anonimów. Ale jest to nieuniknione. Taka na przykład śmierć prezydenta Kennedy'ego zbadana była i wyjaśniona wielokrotnie, wedle standardów amerykańskich, a nie sowieckich, a od prawie pół wieku daje pożywkę do głoszenia szalonych teorii różnym oszołomom, z których wielu cieszy się poważaniem i nawet dostaje oskary. Tym bardziej nie może nie obrastać w szalone teorie katastrofa, której wyjaśnianie od samego początku jest pasmem kłamstw, manipulacji, zaniedbań, naginania faktów do z góry założonej tezy o wyłącznej winie pilotów, niszczenia bądź ukrywania dowodów, nieopisanego bałaganu (co najmniej) i lekceważenia cywilizowanych procedur. Zwłaszcza, jeśli na to wszystko nakłada się jeszcze postępowanie polskich władz, trudne do wytłumaczenia nawet skrajną nieudolnością i paraliżującym lękiem przed premierem Rosji, oraz prowadzona przez wpływowe polskie media kampania insynuacji i zniesławiania ofiar tragedii.

Wiemy na dobrą sprawę tylko tyle, że klucz do poznania prawdy jest przed nami skutecznie ukrywany. Ale po roku dociekań możemy formułować pewne dość prawdopodobne hipotezy. Idą one w dwóch kierunkach. Wątek pierwszy, to błędy kontrolera lotów, potwierdzanie pilotom pozycji innej niż faktyczna, niejasności co do zapisów pracy komputera pokładowego oraz ustawienia radiolatarń, a także naprowadzanie samolotu mimo złej widoczności od strony mylącego przyrządy jaru, co raz już doprowadziło na tym lotnisku do wypadku. Wątek drugi, jak ja osobiście sądzę, kryjący klucz do zagadki, to możliwość nieprawidłowego działania sterów samolotu w chwili, gdy piloci próbowali przerwać lądowanie i odejść na drugi krąg.

W każdym razie, żadne „naciski" czy „psychologiczna presja" nic do rzeczy nie miały i mieć nie mogły. Ale, jako się rzekło, to jest tak, jak z tymi „czterema tysiącami Żydów". Ilekroć pojawiają się nowe fakty, mogące rzucić nieco światła na sprawę, „Gazeta Wyborcza" wyskakuje z jakąś pseudosensacją (proszę sprawdzić w archiwach zbieżności dat) a to o zamierzchłym locie o Gruzji, a to o tym, co powiedział skompromitowany po wielokroć w tej kwestii szef BOR, choć sam nie widział, tylko słyszał, że tak mówili ci, co mówią, że wcale tak nie mówili.

Z tymi ludźmi nie da się dyskutować. Trzeba ich, w najlepszym wypadku, leczyć. W najlepszym, bo wciąż optymistycznie zakładam, że ich obsesyjna nienawiść do zmarłego prezydenta i jego przypadkiem ocalałego brata jest spontaniczna, a nie sponsorowana.

Ale skoro zacząłem od krytykowania nader daleko idących teorii, to na zakończenie sam taką wygłoszę. Tyle, że nie dotyczy ona samej katastrofy rządowego samolotu z prezydentem i jego gośćmi na pokładzie, ale tego, co nazywam, „katastrofą posmoleńską" i co uważam za tragedię w skutkach jeszcze dla Polski gorszą. Kolejne zagrania władz rosyjskich można opisać jako swego rodzaju testy, do jakiego stopnia można Tuskowi i jego ludziom wejść na głowę i co jeszcze z nimi zrobić; testy za każdym razem pokazujące, że można wszystko. Z takim doświadczeniem wyjechali właśnie z Priwislanskiego Kraju prokuratorzy, którzy przesłuchali tu naszych wysokich urzędników odpowiedzialnych za organizację feralnego lotu. Teraz będą opracowywać ten materiał. Znając sławną niezawisłość i rzetelność rosyjskiej prokuratury, można domniemywać, że jak długo będą go opracowywać i do czego ostatecznie dojdą, zależy od tego, jak będą się zachowywać miejscowi „partnerzy". I gdyby na przykład premier Tusk zechciał teraz jakoś odzyskać dawno utraconą twarz, albo gdyby badania polskiej prokuratury czy komisji Millera poszły w kierunku hipotezy, że w dopiero co serwisowanym u rosyjskiego producenta samolocie zawiódł układ sterowania, to nagle może się w Moskwie odbyć konferencja, na której ogłoszona zostanie światu wina ministrów Arabskiego i Klicha, a może nawet samego Tuska.

I co wtedy zrobią nasze, z przeproszeniem, orły błotne?

Nic właśnie. Nic nie zrobią, bo już sobie wszelkie możliwości zrobienia czegokolwiek odebrali.

Nic by nie mogli zrobić nawet gdyby, jak za księcia Repnina, z nakazu swej prokuratury Rosjanie zapakowali potem Arabskiego, Klicha, a bodaj i samego Tuska do kibitki i za spowodowanie śmierci polskiego prezydenta oraz osób mu towarzyszących przeflancowali ich do jednej celi z Chodorkowskim. Opozycja w żadnym wypadku bronić ekipy Tuska nie będzie, bo nie znajdzie ku temu powodów, zresztą sama prosiła Putina, żeby sobie zabrał premiera, a oddał czarne skrzynki (skrzynek oczywiście Rosja nie odda, no, ale dobra i psu mucha). A propagandyści dziś drący łacha z „rozpylania mgły" zaczną chórem krzyczeć, że Tusk ma krew na rękach i zawsze to mówili, a nieprawidłowości w 36 pułku, w organizacji lotu etc. od dawna są przecież dla wszystkich oczywiste i kto za nie ponosi odpowiedzialność, wiadomo. Jako najwyższe autorytety przemówią zaś do nas w wywiadach profesor Norman Davies, który ponownie skrytykuje polski obsesyjny brak zaufania do Rosjan, i profesor Brzeziński, który raz jeszcze dobrotliwie pouczy, że cały demokratyczny świat ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej na czele oczekuje po nas dobrych stosunków z Rosją, że stosunki te traktowane są jako probierz naszej dojrzałości do bycia podmiotem międzynarodowej polityki, i że w żadnym wypadku nie powinniśmy ulegać emocjom.

Kpię sobie? Jasne. Jak wielokrotnie powtarzałem, kpina jest jedyną bronią kompletnie bezsilnych. Absurdy? Oczywiście. Ale, niech sobie każdy z ręką na sercu spróbuje wyobrazić, gdyby tak rok temu jakiś prorok opowiedział mu dokładnie, co się przez najbliższy rok w śledztwie smoleńskim zdarzy, co zrobią Rosjanie, co nasze władze polityczne, a co tzw. autorytety i media − czy nie uznałby wtedy jego słów za kompletne absurdy i brednie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 12:50, 11 Cze 2011    Temat postu:

Odsunięty prokurator uważał, że można postawić zarzuty członkom rządu.


Burza domysłów, oskarżeń i zarzutów rozpętała się w piątek po ujawnieniu przez „Rz", że prokurator Marek Pasionek nadzorujący śledztwo smoleńskie został w czwartek odsunięty od postępowania i zawieszony w obowiązkach. Odebrano mu akta i opieczętowano gabinet. Wszczęto też postępowanie dyscyplinarne, które może prowadzić do uchylenia mu immunitetu.

Decyzję o odsunięciu Pasionka podjął naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski – bez konsultacji z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem, który już zażądał wyjaśnień w tej sprawie. W piątek na konferencji prasowej prokuratura wojskowa broniła swojej decyzji. Pasionka podejrzewa się o ujawnienie tajemnicy służbowej oraz tajemnicy postępowania. Według Radia TOK FM chodzi o przekazywanie informacji ze śledztwa politykom PiS, a według Radia Zet – także dziennikarzom.

Z informacji „Rz" wynika, że Pasionek może mieć kłopoty z powodu kontaktów z Amerykanami, od których próbował uzyskać satelitarne zdjęcia miejsca katastrofy. Jest jednak jeszcze jeden bardzo ważny wątek sprawy.
Jak ustaliła „Rz", zawieszony prokurator Marek Pasionek w ubiegłym roku zabronił prokuratorom prowadzącym śledztwo smoleńskie przesłuchiwania w charakterze świadków osób odpowiedzialnych za organizację lotu z 10 kwietnia. Uważał bowiem za bardzo prawdopodobne, że wysokim urzędnikom państwowym postawione zostaną zarzuty o zaniedbania związane z przygotowaniem lotu. Tymczasem zgodnie z procedurami prokuratorskimi osoby potencjalnie podejrzanej nie powinno się wcześniej przesłuchiwać w charakterze świadka.

Kto mógłby usłyszeć zarzuty? M.in. szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski oraz minister obrony Bogdan Klich. A także osoby odpowiadające bezpośrednio za bezpieczeństwo cywilów i wojskowych, którzy znaleźli się na pokładzie Tu-154M 10 kwietnia 2010 roku.

[link widoczny dla zalogowanych]

Jednym słowem ... morda w kubeł
Jak zwykle przy wszystkich aferach PełO d'oh! d'oh! d'oh!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Sob 12:53, 11 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niezależny



Dołączył: 25 Gru 2010
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:26, 12 Cze 2011    Temat postu:

Jak morda w kubeł Kolego? PO to partia która nie boi się krytyki pod warunkiem ze jest to krytyka obiektywna rzeczowa i konstruktywna za ktytyke w czasach kaczyzmu wtrącali do lochu ,a odsunięty prokurator wcale dla mnie nie jest obiektywny ,nie masz mocy piekielnych ponad odtrącaną Kobietę to samo jest z tym prokuratorem facio starcił etat pod który wziął zapene pożyczke i szlag go teraz trafia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 19:52, 13 Lip 2011    Temat postu:

Rafał Ziemkiewicz ..... "Wielki konkurs smoleński"
10 lip 2011

W początkach III RP redagowałem dla dynamicznie się rozwijającej prywatnej oficyny.

Konkurencja była ostra, a rynek wygłodzony, więc pracowało się całodobowo; „Czwarty protokół” Forsytha czy „Na skrzydłach orłów” Folleta gotowe były – przy ówczesnej technice składu i druku – w miesiąc. Zgoda, że raport komisji Millera zapewne nastręcza więcej redakcyjnych problemów niż wspomniane powieści, ale jako facet, który kiedyś odpowiadał za pracę tłumaczy oraz scalanie i weryfikowanie ich urobku, gdy słyszę, jak rząd nie może znaleźć nikogo, kto by szybko przetłumaczył sto kilkadziesiąt stron i kto by znał rosyjską nazwę systemu ILS, to myślę sobie, że głupszego wykrętu naprawdę już nie można było wymyślić.

W istocie, czego wszyscy się domyślają, przyczyną wstrzymania publikacji raportu jest problem z przygotowaniem odpowiedniej „wrzutki”. Wiadomo, że jakkolwiek by kuglować, muszą się w tym raporcie znaleźć rzeczy zbyt kompromitujące dla Kancelarii Premiera i szefa MON, odpowiedzialnych za przygotowanie feralnego lotu, by premier mógł swoim zwyczajem udawać, że „Polacy, nic się nie stało”.

Dziennikarska giełda podała, że szykowaną „wrzutką” miał być kolejny polityk wyrwany z szeregów SLD, tym razem na miejsce ministra Klicha – ale ostatecznie zwiódł on negocjatorów i odmówił ratowania premierowi twarzy (czyżby mały rewanż Kwaśniewskiego i Millera za „wygumkowanie” z prezydencji?). I teraz rządowi pijarowcy są w kropce.

W tej sytuacji, kto chce poznać raport, powinien sam pomóc doradcom premiera od marketingu politycznego wykreować szybko taki „iwent”, który jakoś rozmyje odpowiedzialność za narodową tragedię. Propozycje opatrzone godłem można wysyłać na adres KPRM z dopiskiem: „Konkurs smoleński im. Igora Ostachowicza”.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce??? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin