Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

PO ...wstrzymać PełO
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce???
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maat



Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:58, 26 Wrz 2011    Temat postu:

w51 napisał:
Kolejny przykład ... POdłości, obłudy czy wręcz ... bezczelności
/.../

Premier powinien być precyzyjny, bo we Wrocławiu kategoryczne stwierdzenie "bezpłatna" znaczy, że także - jeśli nie przede wszystkim - bezpłatna dla ciężarówek.

A ja jeszcze doprecyzuję.....
Tutaj nie chodzi tylko o TIRY a o cały transport samochodowy dostawczy do 3,5 t w aglomeracji Wrocławia, który będzie musiał za przejazd ....bulić jak za zboże co oczywiście przełozy sie na ceny usług.

I dlatego należy POwstrzymać PełO
Tak, tak, tak...
I oddać władzę w ręce SLD z Grzesiem Napieralskim na czele.
A wtedy nie tylko autostrady będą bezpłatne - dla wszystkich! Ale i służba zdrowia, i przedszkola...
W placówkach służby zdrowia przyjmowani będą wszyscy, nie będzie limitów i kolejek.
W szkołach będą lekarze, stomatolodzy, pielęgniarki.
Wieś, poza korzyściami płynącymi z UE, otrzyma dopłaty do preferencyjnych kredytów, do paliwa, a nawet do ubezpieczenia upraw.
No popatrz, jaki ten Grzesiu jest bezczelny i obłudny. kupa smiechu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 21:56, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Pomimo, że
Maat napisał:
No popatrz, jaki ten Grzesiu jest bezczelny i obłudny. kupa smiechu

czyli Twojej ... uszczypliwości miło mi Cię widzieć Maat Very Happy
ale zważ, że Grzesiu się ... podciąga, aczkolwiek jeszcze daleko mu do mistrzów z PełO

Ale do rzeczy

Obejrzyj sobie na

[link widoczny dla zalogowanych]

Program SLD i jego spis treści
Państwo
1. Rzeczpospolita Obywatelska: bezpieczny obywatel w uporządkowanym państwie. 15
2. Samorząd to udział obywateli w sprawowaniu władzy. 33
3. Bezpieczna Polska, demokratyczna i sprawna armia. 43
4. Rozwinięta infrastruktura to państwo wysokiej jakości . 61
5. Polska w świecie, Polska w Unii Europejskiej. 75
6. Wymiar sprawiedliwości dla obywateli i demokracji. 87
Społeczeństwo
1. Lepsze życie to sprawiedliwa polityka społeczna. 101
2. Równość płci i walka z dyskryminacją. 115
3. Zdrowie to nie towar, szpital to nie fabryka. 125
4. Wolna, nowoczesna i bezpłatna edukacja . 135
5. Szkolnictwo wyższe i nauka najważniejszą inwestycją społeczną. 147
6. Ludzie dla środowiska, środowisko dla ludzi. 155
7. Bez obaw w dorosłość . 163
8. Kultura bez barier. 171
9. Koalicja dla sportu. 179
Gospodarka
1. Szybki wzrost, sprawiedliwy podział, zdrowe finanse. 189
2. Nowoczesna wieś – konkurencyjne rolnictwo. 203
3. Cyfrowe przyśpieszenie – Cyfrowa Polska 2011–2015 . 215

A następnie obejrzyj sobie zakładkę w Google …program Platforma

[link widoczny dla zalogowanych]

A zobaczysz tylko … plażę pełną zadowolonych z siebie gąb.
Tylko czy rzeczywiście mają się z czego cieszyć ???? Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 9:05, 30 Wrz 2011    Temat postu:

Sąd nie rozpatrzył skargi Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego na działanie Państwowej Komisji Wyborczej. Wojewódzki Sąd Administracyjny wezwał partię do uzupełnienia w ciągu 7 dni wniosku, bo zawiera on braki formalne. Dopiero po uzupełnieniu WSA będzie mógł prowadzić dalszą procedurę.

Jest to argument, który przemawia za :

ALTERNATYWNE WIDMA PRZYSZŁOŚCI

Chcąc panować nad człowiekiem, trzeba sprawić, by zaczął się bać. Tę najprostszą zasadę władzy doskonale rozumiał Stalin, przyznając, że woli, by ludzie popierali go ze strachu niż z przekonania. Ono bowiem jest zmienne, podczas gdy strach zawsze pozostaje ten sam. Również grupa rządząca Polską opanowała perfekcyjnie tę regułę i z rozgrywania lęków uczyniła podstawowe narzędzie swojej władzy. Prymitywny, lecz skuteczny przekaz sączony przez ośrodki propagandy szermował lękiem przed demonicznymi „kaczorami”, epatował setkami rzekomych afer, straszył powrotem rządów przemocy i zniewolenia - oferując w zamian życie bez narodowych trosk i obywatelskiej odpowiedzialności. Funkcjonalność tej metody pozwala również dziś odwoływać się do najniższych instynktów społeczeństwa i straszyć Polaków recydywą „PiS-owskiej nocy”.

Miarą tego lęku jest jego całkowita irracjonalność, widoczna w zderzeniu z mizernymi efektami czteroletnich poszukiwań uzasadnienia dla tezy o „PiS-owskich zbrodniach”. Kłamstwa propagandystów okazują się wyjątkowo czytelne, gdy demagogię i medialny terroryzm zastąpimy rzeczowymi argumentami i spróbujemy wskazać prawdziwe zagrożenia odpowiadając na pytanie: co czeka Polaków, jeśli obecnej koalicji ponownie powierzą swój los i zdecydują o oddaniu władzy na kolejne lata?

Nie trzeba w tym celu snuć domysłów ani posługiwać się insynuacjami. Ostatnie cztery lata rządów PO-PSL przyniosły dość dowodów, na których można oprzeć opis realiów po 2011 roku i przedstawić scenariusz przyszłych wydarzeń. Zamiast pozwalać, by Polacy byli traktowani i straszeni niczym dzieci - stwórzmy zatem kompendium autentycznych zagrożeń ze strony grupy rządzącej.

Po pierwsze trzeba dostrzec, że obecna władza dysponuje wszystkimi narzędziami, by utrzymać się przez następne lata, niezależnie od pogarszających się wskaźników ekonomicznych oraz politycznych zawirowań.

Temu celowi podporządkowano niemal wszystkie regulacje prawne, decyzje personalne, działania polityczne i ekonomiczne - tworząc monopartyjny, pseudodemokratyczny system, w którym media, służby specjalne oraz środowiska oligarchii spełniają rolę wsporników i strażników patologicznego układu. System ten obejmuje całą strukturę państwa, jego organy konstytucyjne, sądy, prokuratury i instytucje nadzoru, porządkując życie publiczne zgodnie z aktualnymi potrzebami władzy. Jest to system wzorowany na rządach kremlowskich „siłowików”. Tym mianem określa się w Rosji grupę dawnych i obecnych oficerów służb specjalnych, którzy mają bezpośredni wpływ na strategię polityczną oraz działania prezydenta i rządu Rosji. Ludzie ci konsolidują swoje interesy w wąskim kręgu decydentów i podejmują decyzje o charakterze scentralizowanym. Działaniom „siłowików” towarzyszą pozory legalizmu i demokracji, ponieważ formalne decyzje zapadają w sposób zgodny z obowiązującym prawem, a ich przesłanką są zwykle kwestie „bezpieczeństwa narodowego” lub wzgląd na „dobro obywateli”.

Obecny rząd III RP uchwalił szereg ustaw, posiłkując się hasłem „zagrożeń terrorystycznych” lub „obowiązkiem implementacji prawa europejskiego”. Ich wspólna cecha polega na forsowaniu takich regulacji, które zapewniają kontrolę jak największych obszarów życia publicznego, a jednocześnie poszerzają uprawnień służb specjalnych. Służyły temu m.in.: nowelizacja ustawy o zarządzaniu kryzysowym, nowelizacja ustawy o ochronie informacji niejawnych, rozporządzenie o wdrożeniu unijnej dyrektywy o tzw. retencji danych, ustawa medialna, ustawa dotycząca bezpieczeństwa podczas Euro2012 czy nowelizacja ustawy o dostępie do informacji publicznej, pozwalająca ukryć niewygodne dla rządu informacje za parawanem „ochrony ważnego interesu gospodarczego państwa”. Znowelizowano także ustawy o policji, wywiadzie skarbowym, CBA, ABW, AW, Straży Granicznej, Żandarmerii Wojskowej oraz Służbie Wywiadu i Kontrwywiadu Wojskowego – dając służbom m.in. prawo ingerencji w procesy gospodarcze oraz rozległego stosowania metod operacyjnych. Dzięki ciągłemu poszerzaniu uprawnień inwigilacyjnych służb, III RP awansowała na pierwsze miejsce wśród państw UE w ilości stosowanych podsłuchów. Uchwalona przed kilkoma dniami ustawa o wymianie informacji z organami ścigania państw członkowskich Unii Europejskiej, umożliwia natomiast służbom zbieranie najbardziej poufnych danych o polskich obywatelach oraz przekazywanie ich nie tylko organom UE, ale także służbom specjalnym Rosji, Chin, czy Białorusi.

W przypadku wygranej PO należy spodziewać się powstania kolejnych aktów prawnych pozwalających na jeszcze ściślejszą kontrolę społeczeństwa, w tym cenzurę internetu. Temu ma służyć nowela ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, która pozwoli na skuteczne zablokowanie treści internetowych niekorzystnych dla władzy. Istnieje również projekt zmian prawa dotyczącego retencji danych telekomunikacyjnych. Wprowadzenie tych rozwiązań umożliwi służbom niekontrolowany dostęp do naszych danych gromadzonych przez operatorów. Po wygranych wyborach rząd planuje kolejne nowelizacje i poszerzenie uprawnień służb, a szczególnie policji - do pozyskiwania w uproszczony sposób, a więc bez decyzji sądu, informacji dotyczących osób podejrzanych o dokonanie przestępstw oraz utworzenie ogromnej bazy danych - Elektronicznego Systemu Odzyskiwania Mienia (ESOM), zapewniającego służbom dostęp do informacji o klientach banków czy biur maklerskich.

Jednocześnie na podstawie już przyjętych przepisów rząd skutecznie ukryje informacje o stanie gospodarki i działaniach prywatyzacyjnych. Nadzór nad CBA oraz planowana obecnie pacyfikacja NIK-u pozwolą skupić w rękach władzy wszystkie mechanizmy kontroli antykorupcyjnej i zapewnią „ręczne” sterowanie procesami gospodarczymi. Po wyborach – ujawnienie nawet największych afer - stanie się wręcz niemożliwe. Na szczególną uwagę zasługuje zgłoszona przez Bronisława Komorowskiego tzw. ustawa o cyberbezpieczeństwie, a dokładnie nowela ustawy o stanie wojennym oraz o kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasadach jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej, przyjęta głosami koalicji w dniu 30 sierpnia br. Jej uchwalenie pozwala prezydentowi m.in. na wprowadzenie stanu wyjątkowego na podstawie niezdefiniowanych „zagrożeń w cyberprzestrzeni”.

Konstruując takie prawo grupa rządząca przygotowuje się do ostatecznej rozprawy z opozycją i stworzenia modelu parlamentarnego istniejącego w putinowskiej Rosji. Działalność przeciwników politycznych lub niezależnych mediów kontrolujących władzę jest niedopuszczalna w systemie opartym na kłamstwie. W trakcie drugiej kadencji grupa rządząca przystąpi zatem do ograniczenia aktywności, a następnie rozbicia i likwidacji partii opozycyjnej i zgodnie z logiką sprawdzoną w latach 80. zastąpi ją grupami „konstruktywnej”, ściśle kontrolowanej opozycji. Prognozy takich działań słyszeliśmy wielokrotnie, by wspomnieć tylko dywagacje Mazowieckiego o „rokoszu” czynionym przez PiS, deklarację Schetyny:„zrobimy wszystko, żeby przerwać tę eskalację nienawiści” czy radę prezydenckiego ministra o potrzebie leczenia „takich ludzi”, którą wkrótce potem chciał wprowadzić w życie warszawski sąd kierując prezesa PiS na obserwacje psychiatryczną. Podobnych działań należy spodziewać się w stosunku do niezależnych mediów. Inwigilacja dziennikarzy Gazety Polskiej, ataki na Radio Maryja, utrudnianie dystrybucji nowego tygodnika „Wprost Przeciwnie”, wystąpienia Rady Etyki Mediów w związku z artykułami o Smoleńsku czy utworzenie przez KRRiT centrum monitoringu prasy i mediów, by wspólnie z prezydentem „obserwować, jak realizuje się dziennikarska rzetelność i obiektywizm" – można uznać za zapowiedź represji, jakie mogą spaść na niezależne środowiska medialne.

Niewykluczone, że podobnie jak w Rosji do niszczenia opozycji zostaną wykorzystane nośne hasła zagrożenia „prawicowym ekstremizmem” oraz postulat walki z „przejawami nacjonalizmu”. Niedawną deklarację Prokuratora Generalnego o zamiarze spotkania z szefem ABW w sprawie „incydentów o charakterze nacjonalistycznym i rasistowskim”, można odczytać również w tym kontekście. Wywoływanie takich incydentów od dawna należy do kanonu działań służb Putina, czemu więc miałby nie pojawić w Polsce?

Intencja zatajenia prawdy o tragedii smoleńskiej zmusza grupę rządząca do podjęcia takich kroków, również po to, by zapewnić sobie bezkarność. Opozycja wskazująca winnych tragedii, piętnująca błędy i akty zaprzaństwa, działająca na arenie międzynarodowej według reguł demokracji - stanowi śmiertelne zagrożenie dla obecnego porządku i musi zostać zneutralizowana. Błędne wydają się kalkulacje przejęcia władzy przez PiS na skutek całkowitego krachu gospodarczego lub innej formy kompromitacji władzy. Nie biorą one pod uwagę, że istniejący w III RP system wypracował skuteczne metody kanalizowania nastrojów społecznych, a posługując się dezinformacją i grą medialną z udziałem służb, zapewnił sobie wpływ na kształtowanie poglądów i zachowań Polaków. Przeświadczenie ogromnej części społeczeństwa o istnieniu naturalnych mechanizmów demokracji i towarzyszące tej wierze zaufanie do przekazu medialnego, jest jednym z najmocniejszych i cynicznie wykorzystywanych atutów grupy rządzącej. Najnowsza historia Polski zna upadki rządów, które chciały „same się wyżywić”, nie zna jednak przypadku obalania rządów uznanych przez społeczeństwo za demokratyczne.

Najpoważniejsze zagrożenie płynące z wygranej Platformy polega jednak na perspektywie trwałego związania Polski z władzą kremlowskich „siłowików” i dobrowolnym oddaniu naszego kraju w strefę wpływów Rosji. Podstawę tego scenariusza stanowią: zmowa milczenia wokół tragedii smoleńskiej i przyjęta przez grupę rządzącą rola zakładników kłamstwa smoleńskiego, ekonomiczne uzależnienie Polski od dostaw rosyjskich źródeł energii, instytucjonalne zadekretowanie "przyjaźni" polsko-rosyjskiej oraz zdominowanie życia publicznego przez członków „partii moskiewskiej”. Pewne zwycięstwo płk Putina w przyszłorocznych wyborach prezydenckich w Rosji, będzie nieuchronnie prowadziło do wzmocnienia tendencji mocarstwowych i totalitarnych w tym kraju. Jeśli sąsiadem Rosji będzie państwo tak słabe jak dzisiejsza Polska, rządzone przez ludzi paktujących z wrogiem przeciwko własnemu prezydentowi – absurdalne byłoby oczekiwanie, że państwo to zdobędzie się na działania samodzielne i suwerenne. Nie można zapominać, że grupa rządząca Polską opiera swoje poczucie bezkarności na współdziałaniu z putinowską Rosją. To ona jest gwarantem, że sprawa Smoleńska zostanie przemilczana na arenie międzynarodowej. Stolice europejskie nie zdobędą się dziś na otwarty konflikt z państwem Putina i utratę ekonomicznych efektów „resetu”. Dla zażegnania takiej konfrontacji gotowe są na każdy rodzaj sojuszu z kremlowskim „diabłem” i jak najmocniejsze zaciśnięcie oczu na prawdę o smoleńskiej tragedii. Dla Zachodu, koegzystencja z Rosją jest możliwa, jeśli państwo to otrzyma „należną” mu strefę wpływów i zaspokoi swoje mocarstwowe ambicje.

Dlatego w przypadku kontynuacji obecnych rządów, możemy się spodziewać, że kłamstwo smoleńskie stanie się podstawą nowego ładu europejskiego, w którym Polsce przewidziano rolę łącznika i „obszaru tranzytowego”. Zawarty ponad naszymi głowami sojusz Moskwy i Berlina, ma – według tej koncepcji - doprowadzić do budowy historycznych fundamentów trwałego współistnienia Wschodu z Zachodem. Nawet za cenę Polski. Wszystkie negatywne procesy zachodzące w polityce zagranicznej III RP ulegną zatem pogłębieniu, a jej cele zostaną wyraźnie zdominowane przez rolę rosyjskiego konia trojańskiego. Stwierdzenie Bronisława Komorowskiego o wyjściu Polski z NATO, nie musiało być językowym lapsusem. Mogło bowiem wyrażać przyszłe intencje i zapowiadać decyzję zależną wyłącznie od woli Moskwy.

Polska słaba, bezwolna i pozbawiona perspektyw. Kraj wszechwładzy służb, inwigilacji obywateli, bez wolnych mediów i autentycznej opozycji. Zrujnowana gospodarka i rabunkowa polityka – ukryte za propagandową zasłoną. Polska poddana dyktatowi wrogich mocarstw, niezdolna do samo-istnienia i walki o własne interesy – to wizja zagrożeń niezwykle realnych w przypadku wygranej Platformy. Uświadamia nam, że nigdy wcześniej nie staliśmy wobec tak dramatycznej sytuacji i nigdy wcześniej od naszego wyboru nie zależało tak wiele.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 20:26, 01 Paź 2011    Temat postu:

Qr..... czę jak jak nienawidzę ... przechrztów i neofitów ....

List Olechowskiego do Tuska z 2009r.

Szanowny Panie Przewodniczący!

Pragnę Pana poinformować, że postanowiłem zrezygnować z członkostwa w Platformie Obywatelskiej Rzeczypospolitej Polskiej.

Wierzę, że obaj jesteśmy w polityce nie dla trywialnego interesu osobistego lub grupowego, ale dlatego, że mamy do wykonania jakieś zadanie. Zadanie, które ja sobie postawiłem to modernizacja Polski i rozwój liberalnej demokracji. Obecny stan tego projektu budzi mój poważny niepokój. Mimo osobistych osiągnięć milionów Polaków pozostajemy daleko w tyle za nowoczesnym centrum. Polacy nadal są zakładnikami marnej edukacji, absurdalnych przepisów gospodarczych, zgrzebnej infrastruktury, nieudolnego, stronniczego i skorumpowanego państwa, żenującej kultury politycznej. Co najgorsze brak jest strategicznej wizji naszej przyszłości: jak chcemy dogonić świat? Jaki ma być polski kapitalizm? Ile ma być państwa? Jaką rolę chcemy odegrać w świecie? Politycy do tych pytań się nie odnoszą. Brak poważnych głosów w okresie głębokiego kryzysu gospodarczego i wyborów do Parlamentu Europejskiego jest tyle smutny, co kompromitujący. Polska nie jest solidnym, dobrze rozpędzonym pociągiem jadącym na sprawdzonych torach. Wszystko jeszcze może nas spotkać - dobrego i złego. Nie wystarczy Polską administrować, trzeba nią kierować: wytyczać szlaki, rozpoznawać przeszkody, skłaniać do podejmowania wyzwań.

Trzeba przywrócić poważny ton w polskiej debacie politycznej. Musimy pozbyć się dominującej dziś nieznośnej miałkości i atmosfery gry. Trzeba formułować poważne propozycje i przekonywać do nich obywateli. Czuję się w obowiązku aby podjąć to wyzwanie. Naturalnym miejscem dla tej aktywności powinna być dla mnie PO. Po głębokim namyśle doszedłem jednak do - bardzo dla mnie trudnego - wniosku, że w tej partii nie podołam swojemu wyzwaniu. Dlaczego? Z czterech powodów.

Po pierwsze, dlatego, że PO zatraciła swój programowy charakter. Współtworząc z Panem i panem Maciejem Płażyńskim PO zdeponowałem w niej swoją nadzieję na partię, która będzie konsekwentnym liderem modernizacji Polski i Polaków, poprowadzi nas do centrum nowoczesnego świata. Przypomnę, że za najwyższą wartość uznaliśmy wówczas „wolność człowieka – obywatela - jego godność, kreatywność i aspiracje”. Mieliśmy „uwolnić energię Polaków”, pomóc „oszlifować polskie diamenty”, sprawić, że „państwo nie będzie zajęte same sobą”! Dlatego z narastającym rozgoryczeniem obserwowałem metamorfozy programowe PO: niesławny sojusz z kolektywistami z PiS, poddanie się obsesji rozliczeń z PRL, „ukąszenie” ideą IV RP, awanturę o Niceę, akceptację dla obniżenia standardów demokratycznych, porzucenie planu reformy podatków, obojętność wobec degradacji służby cywilnej, itd. Te fascynacje i zwroty zepchnęły w kąt troskę o awans życiowy Polaków - ambitne programy edukacyjne, likwidację barier dla przedsiębiorczości, obniżkę podatków. Dewastacji dopełniło podporządkowanie wysiłku programowego grze politycznej, konkurencji z PiSem. Dziś, jak wielu Polaków nie umiem powiedzieć, jaką partią jest PO. Wiem tylko, że w danej sprawie nie jest PiSem.

Po drugie, dlatego, że straciła ona spójność. Współtworząc naszą platformę obiecywałem publicznie, iż zgromadzi się na niej „wspólnota zwarta, skupiona wokół łączących ją idei i celów programowych, a nie zgromadzenie od Sasa do lasa czy sprytne joint-venture zawiązane w celu zdobycia wpływów i władzy”. Naszą partię mieli stanowić „ludzie wypróbowani, którzy po stokroć wykazali wierność głoszonym przez siebie zasadom, którzy w działaniu, a nie tylko w słowach udowodnili swoje kompetencje i odpowiedzialność”. Nie tylko mną wstrząsnęło zaproszenie do grona kandydatów do Parlamentu Europejskiego pana Mariana Krzaklewskiego, który jest przecież symbolem sprzeciwu wobec otwarcia i modernizacji Polski. A to tylko jedna z wielu osób, których poglądy i dorobek polityczny wprowadziły do PO chaos, pozbawiły ją w moich oczach wiarygodności. Nadały jej też rys cynizmu, na który partia reformatorska pozwolić sobie nie może.

Po trzecie, dlatego, że PO stała się partią władzy. Budując ją zapewnialiśmy Polaków, że będzie się różnić od innych partii, które „są jak korporacje - rozgałęzione przedsiębiorstwa z udziałami we wszystkich dziedzinach życia społecznego i gospodarczego. Zajmują się gruntowaniem wpływów i zarządzaniem układem interesów na wszystkich szczeblach władzy – od samorządu dzielnicy do senatu – i we wszystkich jednostkach finansowanych przez państwo – od kas chorych, przez teatry do komunalnych cmentarzy”. Czy moglibyśmy dzisiaj inaczej opisać PO? Czy moglibyśmy powiedzieć, że jest „inna, lepsza. Nie zajmuje się swoimi interesami, ale tym co stanowi istotę partii - realizacją programu w parlamencie”? Czy moglibyśmy nie zgodzić się z panem Rafałem Dutkiewiczem, gdy twierdzi, że dla przedstawicieli PO „w samorządach decydentem nie są wyborcy, tylko aparat partyjny”? W zapomnienie poszły prawybory, współpraca z organizacjami i środowiskami społecznymi, „lekkie struktury na wzór amerykański”. PO dołączyła do niesławnego grona poprzedniczek upartyjniających państwo, gmatwających interes prywatny z publicznym i bezwstydnie rozbudowujących nomenklaturę.

W partii władzy, chaotycznej i wieloznacznej, partii, która zapomina o swoich celach i obietnicach nie ma miejsca dla mnie i mojego zadania. W takiej partii nie da się uzgodnić i zrealizować ambitnych planów modernizacyjnych, projektów o strategicznej głębi, przedsięwzięć naruszających interesy istotnych grup społecznych. Takiej partii – i to jest czwarty powód - nie uda mi się też zmienić. Oceny i propozycje obojętnie czy zgłaszane prywatnie czy publicznie nie zdają się na nic, gdy brak jest elementarnych form wewnętrznej debaty oraz demokratycznych procedur wyciągania z niej wniosków. A tak właśnie jest w PO. Krytyka i postulaty zmian interpretowane są jako przejawy osobistych ambicji, chęć podważenia autorytetu kierownictwa, zamiar zajęcia czyjegoś stanowiska. Myśl o zaangażowaniu się w taki proces jest dla mnie odstręczająca.

Takie są powody mojej decyzji. Z ciężkim sercem opuszczam partię, którą współtworzyłem. Nie opuszczam jednak środowiska, które Platformę powołało do życia. To także moje środowisko. Darzę je szacunkiem, życzliwością i przyjaźnią. Demokratów i liberałów, „ludzi umiarkowanych i nowoczesnych, samodzielnych i przedsiębiorczych, inteligencji, młodzieży; ludzi, którzy współczesny świat rozumieją, potrafią go wykorzystać i twórczo rozwinąć; ludzi, którzy doceniają znaczenie rozumnego przywiązania do tradycji i zasad”. Nie tylko go nie opuszczam - odchodzę z partii by go nie zawieść. By na nowo podnieść nasze cele i marzenia. Wierzę, że robię to dla dobra Rzeczpospolitej.

Z poważaniem i sympatią,

Andrzej Olechowski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 19:47, 31 Paź 2011    Temat postu:

Rafał Ziemkiewicz

Pod palmą

Ekspres do Warszawy wjechał na stację Poznań Główny z raptem 40 minutowym opóźnieniem. Z tablicy w hallu głównym wynika, że to i tak jeden z najmniej opóźnionych na dziś pociągów. Ale w końcu to przelotowy ekspres z Berlina.

Nie może się za bardzo spóźnić, bo pewnie wiezie ważne wskazówki dla naszych zegarmistrzów. Wagony niemieckie, przyzwoite, są wtyczki do laptopa i nawet jest w nich prąd. Można sobie z okna popatrzyć na godne Bangladeszu sceny dworcowe, gdy halloweenowe tłumy ludzi depczą po sobie i gniotą się między rozmaitymi płotami i zasiekami (bo dworzec, jak wszystko, w budowie) biegając w panice z peronu na peron w rytm komunikatów z głośników, na który to peron zamiast wcześniej podawanego wjedzie ostatecznie oczekiwany od dawna pociąg, jak w końcu wjedzie.

To fajna zabawa − patrzeć tak na tratujących się, zdyszanych ludzi z walizami, i wyobrażać sobie, ze to ci właśnie, co trzy tygodnie temu głosowali za szeroko rozumianą władzą i kontynuacją. No i jak wam teraz w dzióbkach, misie-platformisie?

Ciekawe, można odnieść wrażenie, że niezbyt słodko. A przecież powinno być. Wybraniec idzie wszak jak burza. Wiadomo, co najważniejsze, trzeba zrobić przez pierwsze sto dni po wyborach. A co dla kogo najważniejsze, to już zależy od formatu przywódcy. David Cameron czy Wiktor Orban przez pierwsze sto dni swych rządów wykonali większość głębokich, zaplanowanych na cała kadencję reform.

Donald Tusk też „nie zasypuje gruszek w popiele”, jak to mawiają „inteligenci” wychowani na Michniku. Umacnia swą władzę na wszystkich ważnych dla niego poziomach. Nad własnym dworem − poniża i wywyższa, obezwładnia „spółdzielnię”, zeruje Schetynę i posyła za jego współpracownikami CBA… ciekawe zresztą, czy tych samych funkcjonariuszy, którzy pono niedawno jeszcze tropili transakcje finansowe Palikota.

Nad mediami − wiadomo. I nad koalicją − łączy i rozdziela resorty, przykrawa administrację państwa, niczym nicowany garniturek, dla potrzeb optymalnego poustawiania pod sobą frakcji, koterii i sitw. Prokuratura umarza nielegalny wyrąb lasu pod wyciąg Sobiesiaka (więc niech i skuci przed kamerami przez CBA schetynowcy nie tracą nadziei − jak nie będą głupi, to i w ich sprawie coś się da załatwić), a minister finansów pokazuje PSL-owi kwit na egzekucję 20 milionów zet. Jak się PSL wykaże odpowiedzialnością, to minister im te 20 baniek umorzy, bo się okażą nieporozumieniem, głupią formalnością. Jak się nie wykażą, to sami sobie będą winni. Do następnych wyborów daleko, więc zero obcyndalania się.

Im wyżej małpa wchodzi na palmę, powiadają afroafrykanie, tym bardziej pokazuje zadek. Ale na szczęście pod palmą ma małpa cały legion swoich „służnych” dziennikarzy, którzy gorliwie odwracają od nieprzystojnego widoku uwagę gapiów. Przed nami wszak same ważne sprawy − zdejmowanie krzyża, ustawa o „związkach partnerskich”, wielki powrót in vitro i kluczowa dla utrzymania „młodych z fejsbuka” w dotychczasowym stanie legalizacja marihuany. No i walka z cenzurą, z prześladowaniami za poglądy… To takie rzeczy się zdarzają w III RP pod rządami Tuska?! − zdumie się ten i ów pod palmą.
Ano, niestety, zdarzają się, choć rzadko. Po tym, jak ofiarą prześladowań padł „Holocausto”, teraz z kolei Empik ośmielił się dzieło Kazimiery Szczuki sławiące skrobanki przenieść na półkę z książkami dla dorosłych! Wobec takiego prześladowania i tłumienia wolności słowa żaden intelektualista i „człowiek na poziomie” nie może pozostać obojętny.

Na TVP „Historia” wciąż jeszcze można oglądać „Dzienniki Telewizyjne” z 1984 roku. W jednym z nich − pierwotnie emitowanym dokładnie w tym czasie, gdy patron Palikota i jego Ruchu łamał księdzu Popiełuszce palce, wydłubywał mu oczy i wyrywał język − spory fragment poświęcono niejakiemu Wionczkowi, reżyserowi obrazu filmowego pod tytułem „Godność”. Z materiału wynikało, że Wionczek robiąc ten film, demaskujący zdziczały motłoch jakim była tzw. NSZZ „Solidarność” wykazał się niezwykłą odwagą, odpornością na rozmaite szykany i prześladowania. On sam przyznawał skromnie, że istotnie, był i pozostaje ofiarą represji ze strony ogłupionych solidarnościową propagandą środowisk, ale też zapewniał, że się nie ugnie, bo o bolesnych faktach z naszej najnowszej historii trzeba mówić, i trzeba mieć tę odwagę. Bardzo polecam pp. Szczuce i Nergalowi ten historyczny materiał, na pewno doda im otuchy.

Wracając do palmy, powinno być w dzióbku słodko po takich triumfach, a czegoś nie wiem. Lemingi, już przed wyborami maksymalnie agresywne, po zwycięstwie zamiast odsapnąć stały się agresywne jeszcze bardziej. Kolejna ciekawostka, podobna nieco do potraktowania staruszek pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu − jak pisałem, naturalnym mechanizmem „młodych z fejsbuka” byłoby raczej lekceważenie i machnięcie ręką, a nie agresja i przemoc. Prawidłowość jest taka, że agresja rodzi się raczej z frustracji, a sfrustrowani powinni być ci, którzy przegrali, i to już któryś raz z rzędu. Tymczasem jest akurat odwrotnie, proszę się rozejrzeć dokoła. Zgodnie z tezą towarzysza Stalina, walka zaostrza się w miarę odnoszonych sukcesów. Trudnie nie pogratulować sławnym tuskowym specjalistom od tzw. programowania neurolingwistycznego. W ogóle programistów ma niezwykle skutecznych. Pewnie młody człowiek właśnie wmawiał mi z przekonaniem, że „przecież” pod krzyżem to jego obrońcy byli agresywni i atakowali spokojnych zwolenników PO. Nawet ten nie muszę go pytać, skąd czerpie wiedzę o tych wydarzeniach, skoro nawet go wtedy nie było w Warszawie − bo też ten program wyborczy oglądałem. Jedyny program, jaki ma PO, nawiasem mówiąc, ale po co jej program reform, jak ma już w garści wszystkie programy informacyjne i publicystyczne?

Temu młodemu człowiekowi też, na pierwszy rzut oka, słodko w dzióbku nie było, choć powinno. A sam fakt, że nie jest warszawiakiem i nie musi pokonywać okolic Dworca Wileńskiego jest dlań wielkim prezentem od życia. Nawiasem mówiąc, sam muszę się tam przejść. Po pierwsze, to też fajne miejsce do tej samej zabawy obserwacyjno-politycznej, której oddawałem się na dworcu w Poznaniu. No a po drugie, muszę sprawdzić, czy remont, dla którego zagrodzono plac i sparaliżowano drugie pół miasta, nadal się nie może zacząć? Bo − w natłoku ważnych spraw ten drobiazg jakoś mediom spod palmy zupełnie umyka − ambasada rosyjska nadal, już drugi tydzień, nie odpowiada na uniżoną prośbę władz miasta o zgodę, by robotnikom wolno było, oczywiście z należną czcią, przenieść kawałek dalej pomnik wdzięczności Armii Czerwonej. A bez tej zgody o wbiciu pierwszej łopaty mowy nie ma.

Nie, mój bliski już wnuku, który będziesz kiedyś czytał ten archiwalny felieton, to nie żadna zgrywa felietonisty, tak naprawdę było w czasach Tuska, w październiku 2011 roku, w Warszawie rządzonej przez panią prezydent z PO, której jedynym poważnie traktowanym programem było konsekwentne niedopuszczanie, by w stolicy postawiono pomnik ofiarom katastrofy smoleńskiej bądź upamiętniono je w jakikolwiek inny sposób. Czekano tygodniami z kluczowym dla miasta remontem do łaskawej zgody premiera Putina na przestawienie pomnika krasnormiejców, upamiętniającego ich morderstwa, gwałty i rabunki oraz bohaterskie przyglądaniem się z remontowanego dziś miejsca rzezi powstańców. Trudno o lepszy symbol rządów Tuska, i trudno o lepszy symbol tego, co media pod palmą nazywają umocnieniem przez niego naszej pozycji międzynarodowej.

Co do pozycji międzynarodowej, to niezłym symbolem jest też szczyt w sprawie euro. Minister Rostowski i tak by nie przyjechał, nawet gdyby go zaproszono, bo jako się rzekło zajęty jest straszeniem Pawlaka komornikami, ale Tuskowi mogli europejscy protektorzy zrobić te przyjemność i pozwolić przez pięć minut tam pogadać i popuszyć się do kamer, w końcu wciąż jeszcze „sprawuje prezydencję”. Ale widać uznali, że dość już dla niego zrobili, pozwalając Januszowi Lewandowskiemu agitować w krajowej kampanii wyborczej, czego zasadniczo unijne prawo europejskiemu komisarzowi zabrania, i zwlekając do po wyborach z ogłoszeniem decyzji o ukaraniu zwrotem 5 miliardów środków unijnych bezprawnie przesuniętych z kolei na autostrady. Nie 300, tylko 5 miliardów, i nie dostaniemy od Europy, tylko musimy jej oddać, ale zawsze jednak swoje obietnice PO spełnia, nie wymagajmy za wiele, skoro Polska jest w budowie.

Cóż, wyszło z tą prezydencją jak w tej scenie z Nikodema Dyzmy, kiedy to Wilhelmi pitoli w knajpie na mandolinie i śpiewa z głębokim uczuciem i przejęciem swą rolą, aż pada hasło, że idą poważni goście − wtedy Pyrkosz bierze harmonię, powiada mandoliniście zwięźle „spadaj” i podaje melodię sam. Jak przyszło w Europie do poważnych rozmów, to nikt nawet nie udawał, że pamięta o jakiejś „polskiej prezydencji”. Nasz ukochany przywódca pewnie musiał to ciężko przeżyć, i kto wie, może to jego frustracja udziela się telepatycznie lemingom? Nic to, palnie w ucho Schetynę, kopnie Pawlaka, wytrze podłogę Gradem i humor mu się poprawi. W końcu wlazł wyżej niż ktokolwiek przed nim − a Państwo pod palmą zadzierajcie głowy i podziwiajcie jego sukces, zanim Kriwonosow do reszty wszystko zasłoni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:45, 02 Lis 2011    Temat postu: * * * * * * * * * * *

Poki co cieszmy sie z ogromnego sukcesu PiSu i SLD.
Obie zony wicepremiera Gosia wygraly....., jedna do Sejmu druga do Senatu, Sodoma el Domorra (czy tak jakos) bylaby dopiero gdyby obie baby do jednej izby. A tak chwalic trzeba Geniusz Prezesa i rozwage ojcorra. Czyzby Rydza Sekta sie liberalizowala?? Chociaz nie o liberalizacji mowa byc nie moze. Dwoch Zieciow jednej corki Prezydenta Tysiaclecia nie potraktowano jednakowo, znaczy jeden moglby gdyby a drugi nie moglby nawet gdyby. To w koncu tez jakas rownosc. Ja mysle ze Rydza sekta wreszcie oglosi Lecha, no moze nie od razu na swietego ale na sw*rnietego by sie moze juz uzbieralo. Cud juz jest. Jedna corka dwoch zieciow, dwie wnuczki trzech kandydatow na ojcow wnuczki. Trzy glosy, cztery litery, cztery litery prawdziwy obraz koalicji ktorej Napieralski nie wykluczal.

A prawdziwi POlacy maja takie wizje gdzies tam.

Nie matura lecz chec szczera zrobi z Ciebie oficera.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 16:37, 25 Kwi 2012    Temat postu:

Afera zwana rządem

Prawie pięć lat temu uśmiechnięty Donald Tusk podpisywał zobowiązanie, że jego rząd podejmie rzeczywistą walkę z korupcją. Dzisiaj dowiadujemy się, że Komisja Europejska z powodu korupcji w polskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji wstrzymała wypłatę 3,7 mld złotych na informatyzację administracji. Tego jeszcze nie było. Z powodu korupcji - pod nosem kilku kolejnych ministrów od policji urzędnicy kradli, ile wlezie. Wlazło dużo. A przecież oprócz policji i nadzoru ministerialnego była jeszcze osławiona tarcza antykorupcyjna i pełnomocnik rządu do walki z korupcją.

Ktoś napisał, że to jest skandal spychający nas do rzędu krajów piątego świata. Może trochę przesadził, ale niewiele. W końcu to tylko ostatnia z licznych afer pod rządami premiera, który trwa już piąty rok. Gazeta Wyborcza zachowuje umiar – w tekście na ten temat zajmuje się raportem ministra Boniego na temat administracji elektronicznej. Właściwie dobrze się stało, że Komisja Europejska przecięła ten gordyjski węzeł, to było źle zaprojektowane – konkluduje gazeta. Ani słowa kto to zaprojektował i pod czyim okiem ktoś tak kradł, że przepadł projekt warty miliardy złotych.

Jeszcze mam w oczach ten uśmiech Donalda Tuska, kiedy podpisywał zobowiązanie, że zagwarantuje bezpłatny dostęp do opieki medycznej i zlikwiduje Narodowy Fundusz Zdrowia. Spełniło się, ale w innej sekwencji – chorym na nowotwór zlikwidowano dostęp do leków, a Narodowy Fundusz Zdrowia ma jak na razie gwarantowane przetrwanie.

Pamiętam dyskusję sprzed kilku lat, gdy w Afryce zabrakło leków na AIDS i nawet u nas podniósł się słuszny rwetes z tego powodu. Teraz my mamy analogiczną historię. Afryka welcome tu. Brak lekarstw na raka, nawet tymczasowy, jest równoznaczny z odebraniem ludziom nadziei, a lęk paraliżuje siłę woli tak potrzebną w tej chorobie. Wiem coś o tym, bo przeżyłem chorobę i terapię.

Co robi w tym czasie nasze ministerstwo zdrowia – przez kilka dni przekonuje ludzi, że w niczym nie zawiniło. Minister naczelny zaś podnosi strategiczny problem zapłodnienia in vitro. Była minister zdrowia rzuca od niechcenia, że takie historie się zdarzają. A premier, który piarowską kukiełkę na to stanowisko wypromował, nie ma sobie nic do zarzucenia. Mnie jedynie chce się rzygać od patrzenia na rząd, ale to nic w porównaniu do chorych, którym odechciewa się żyć.

Wybudujemy nowoczesną sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i obwodnic - głosił szeroko uśmiechnięty premier Tusk przed wyborami w 2007 roku. O sieci dzisiaj już nikt nie wspomina, co najwyżej o przejezdności tych, które są w trakcie budowy. Przejezdność ustawowa zresztą też jest zagrożona, bo jednak nawet pomimo ustawy, nie da rady nimi przejechać. Dzisiaj dowiadujemy się, że pękają odcinki autostrad, które zostały przed kilkoma miesiącami wyremontowane. Co robi w tym czasie przyjaciel premiera rzucony przez niego na transport? Udziela się od rana do wieczora w mediach na wszelkie tematy, czasami coś bąknie o drogach, ale rzadko. Ale, bym zapomniał! Podległa ministerstwu transportu dyrekcja dróg rozważała koncepcję, czy przy popękanej autostradzie postawić tablicę z napisem „Odcinek eksperymentalny”. Poinformowała również, że pęknięcia są zgodne z planem. Poza tym minister transportu czuje się dobrze. Jego szef również. Przejezdność jest zapewniona ustawowo, ale eksperci ostrzegają kibiców, że drogami na EURO 2012 nie dojadą.

Komisja parlamentarna podważyła w znacznym stopniu wersję rządowej komisji badającej tragedię smoleńską. Między innymi zaangażowała naukowców zagranicznych, który sporządzili analizy, obliczenia, symulacje komputerowe wykluczające wersję, że nawet niezbyt wielka rosyjska brzoza może strącić wielki samolot pasażerski, urywając mu skrzydło i przewracając w powietrzu do góry kołami. Rząd i media prorządowe postanowiły dać odpór wrażym profesorom, doktorom, docentom oraz innym jajogłowym bubkom. Znana dziennikarka zaprosiła redaktora Łozińskiego, który rąbał drzewo i ponad wszelkie wątpliwości doszedł do przekonania, że brzoza jest twarda, ergo – może urwać skrzydło Tupolewowi. Z kolei członek rządowej komisji wyjaśnił w radio, że nie mierzyli brzozy ani nie badali skrzydła; nie wykonali symulacji; nie przeprowadzili analiz wytrzymałości, bo to nie miało dla nich znaczenia. A już w następnym zdaniu oznajmia, że dobrze byłoby poruszać się w obszarze dokumentów i zgromadzonych danych.

Gazeta Wyborcza natomiast podtrzymuje rządową wersję ścięcia brzozy przez samolot za pomocą zagranicznych zdjęć. Mianowicie zdjęć samolotów uderzających w nowojorskie wieże WTC w czasie pamiętnego ataku terrorystycznego. Z tekstu nie bardzo wiadomo, co to ma do rzeczy, ale tytuł jest imponujący: „Naukowcy z USA obalają teorię PiS ws. ścięcia brzozy przez tupolewa”. Ale to już postęp – przerzucili się z komisji Millera na amerykańskie zdjęcia. Co prawda z innej katastrofy, jednak zawsze lepiej niż redaktor Lis, który jako główny argument za wersją rządową przedstawił zdjęcie Antoniego Macierewicza w turbanie. Z kolei inny redaktor z Gazety Wyborczej obala hipotezy profesorów z komisji Macierewicza za pomocą cytatów wypowiedzi z forum internetowego, co wydaje się komiczne, ale tylko na pierwszy rzut oka. Są to bowiem wypowiedzi – uwaga! - z zachodniego forum internetowego poświęconego wypadkom lotniczym. I ten argument już mnie powalił całkowicie, dlatego kończę wpis.

PS. Wydaje się, że byłoby ze wszech miar pożyteczne, żeby jeszcze przed EURO 2012 postawić wszędzie przy naszych drogach takie tablice z informacją „UWAGA! RZĄD EKSPERYMENTALNY. PRZEJEZDNOŚĆ USTAWOWA". Widzi mi się bowiem, że w ten sposób zaoszczędzimy znaczne sumy na odszkodowaniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 20:45, 12 Maj 2012    Temat postu:

Nieznośna nuda rozkładu Rafał Ziemkiewicz


Tłumaczenia rządu Tuska, że „nie ma pieniędzy” na emerytury przypominają ubolewania ojca − pijaka, że, niestety, jego dzieci muszą chodzić w dziurawych butach, bo na nowe nie ma pieniędzy

Na buty dla dzieci pieniędzy nie ma − ale na wódkę ma; każdy człowiek, choćby najprostszy, widzi fałsz i bezczelność.

Nie do końca wiadomo, ilu rząd Tuska zatrudnił urzędników − jest to jego najgłębszą tajemnicą, obok rozmiarów zaciągniętego przez ten rząd zadłużenia, chronionych skomplikowaną inżynierią finansową ministra Rostowskiego. Wedle ostatnich obliczeń dziennikarzy, którzy zgromadzili dane bezpośrednio z ministerstw, urzędów centralnych i wojewódzkich, sejmików etc. i uwzględnili najprostsze sposoby ukrywania stanu faktycznego (np. szerokie stosowanie przez urzędy stałych lub powtarzalnych zleceń zamiast etatów) jest to już około miliona. Mniej więcej dziesięć razy więcej, niż jest potrzebne do sprawnego funkcjonowania państwa.

Doliczmy do tego dziesiątki instytucji dofinansowywanych z budżetu, doliczmy rozmnożone do nieprzytomności rady nadzorcze i zarządy licznych spółek (mówi się o PKP, którą podzielono na 50 spółek, a z PKS zrobiono ich ponad 500!), doliczmy płaconą na każdym kroku „rentę korupcyjną”, sprawiającą, że na przykład budowa − prowadzona przez licznych pośredników − autostrad, czy inne przedsięwzięcia publiczne, pochłaniają 1,5 czy nawet 2 razy więcej, niż powinny, a i tak ostatecznie pieniądze nie dochodzą do tych, którzy naprawdę budują.

Tu są, wataho propagandystów Tuska, pieniądze na buciki dla dzieci. Te pieniądze władza trwoni, rozdaje swoim faworytom, rozkrada, a gdy jej poddani, utrzymywani dotąd w posłuchu zmasowanym kłamstwem i socjotechnicznymi manipulacjami, zaczynają upominać się o to, co mają zagwarantowane różnymi ustawami, do ustawy zasadniczej włącznie − ta władza naskakuje na nich z tupetem, jak ów szatniarz ze sławnej sceny „Misia”: „cham się uprze, i mu daj! Skąd wezmę, jak nie mam!”

Kiedy się tak patrzę, jak powraca to wszystko, co − wierzyliśmy paręnaście lat temu − miało już bezpowrotnie zginąć w ponurej przeszłości, doświadczam dziwnego uczucia nudności. Bo, może nie wszyscy wiedzą, ta niezwykle dziś aktualna scena, jak i cały w ogóle film, nie wzięły się z upodobania śp. Stanisława Barei do surrealizmu czy tzw. dowcipu abstrakcyjnego. Nie była nawet wcale, jak może niektórym się wyda, satyrą na niewychowanych szatniarzy, choć na szczęście cenzor swego czasu dał się przekonać, że właśnie tylko to. „Nie mamy pańskiego płaszcza − i co nam pan zrobi!?”.

Trudno nie czuć znudzenia, widząc farsową powtórkę tego, co za młodu wydawało się groźne. Gnijący PRL, bez ZOMO i budzących grozę „nieznanych sprawców” (przynajmniej na razie), ale za to z jeszcze bardziej bezczelną i groteskową niż wtedy propagandą władzy bez reszty wpisanej w posowiecki podział − „elita”, czyli nomenklatura, lub też, mówiąc za Dżilasem, „nowa klasa” ze swoją licznie rozmnożoną klientelą, przeciwko ogłupionej masie, która ma być cicho i posłusznie utrzymywać stada pasożytów. Jak to ujmował Towarzysz Szmaciak: „bo trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie − zrobić mydło” (jak widać z tego cytatu − Władysław Bartoszewski tego nie wymyślił, on się w tym wychował, choć kiedyś był po innej stronie; i to też powtarzalne do znudzenia, że podczas rewolucji niektórzy się przesiadają, a potem szybko wchodzą w buty byłych wrogów).

Ale „bydło” w końcu się buntuje. Traci szacunek do tych „lepszych”, którzy nimi rządzą i pouczają, którzy im przewodzą na drodze do raju komu… pardon, do raju Europy i Nowoczesności, i którzy im urządzają ludowe igrzyska „zaspakajające żywotne potrzeby naszego społeczeństwa” (bo, jak słusznie zauważył ktoś w komentarzach pod jednym z moich poprzednich felietonów, Euro 2012 to właśnie taki współczesny Miś, którym zatrudnieni za jedną czwartą ogólnej sumy kosztów konsultanci „otwierają oczy niedowiarkom”). „Bydło” stopniowo traci przekonanie, że tak właśnie musi być, że trzeba wszystko cierpliwie znosić, i kiwać pokornie jak cielęta głowami, gdy nażarte elity perswadują nam jak głupiemu dziecku, że jak nie ma pieniędzy, no to nie ma pieniędzy. I gdy elity owe podnoszą z irytacją głos, jak może „bydło” nie rozumieć „że z pustego i Salamon nie naleje także samo”. Elity nie tylko podnoszą z irytacji głos, one jeszcze wygrażają piąstką – że, jak nie rozumiemy, to nam dadzą, jak upartemu bachorowi, klapsa! Tylko że w wykonaniu władzy znanej głównie z pijarowskiego pajacowania budzi to raczej śmiech, niż grozę.


Mark Senet (ten od niemej komedii) powiadał swoim komikom: kiedy nie wiesz, co wymyślić, zgub spodnie. W wersji zmodyfikowanej przez Donalda Tuska rada ta brzmi: kiedy nie wiesz, co zrobić, wypuść Palikota.
Większość dała się sprowokować − a mnie, cholera, już i Palikot nudzi. Jego wypowiedzi i zachowania są przewidywalnie, jak − że zniżę się do stylistyki filozofa z Biłgoraja − wiatry po kapuście. Mieć pretensje do Palikota, to jak mieć pretensje do psa, że szczeka i gryzie. Odpowiedzialność ponosi ten, kto go do agresji ułożył i poszczuł. A co mógł szef grupy trzymająca władzę, czyli narzędzia do strzyżenia i dojenia, zrobić innego, niż spróbować wrócić do posmoleńskiego judzenia, które tak dobrze mu robiło w czasach, gdy dostawał dość kredytów na dokarmianie swojej klienteli?

Ale pieniądze mu się kończą. Oczywiście, dla władzy skończą się na końcu, władza, jak mawiał serdeczny przyjaciel Adama Michnika, „się wyżywi”.
Ale… żeby z nie wiedzieć jakim tupetem minister Rostowski ogłaszał, że czas zdjąć zegar długu, i żeby z nie wiedzieć jaką prestigitatorską zręcznością wyliczał, że zadłużenie wynosi wciąż tylko 54,99 procenta PKB, to według Eurostatu jest to już 56,5; drugi próg konstytucyjny dawno za nami. Międzynarodowi lichwiarze głupi nie są, nie łykają Tuskowej propagandy tak gładko jak redaktorzy z TVN. Władza teraz upycha kolanem „reformę”, żeby ich przekonać, że w razie czego odejmie Polakom od gęby ostatnią skórkę, ale weksle pospłaca, że mogą jej pożyczać dalej − ale czy lichwiarzom to wystarczy? Czy nie uznają, że czas już „realizować zyski”?
Z jednej strony cisną cwaniacy z „rynków finansowych”, z drugiej burzy się „bydło”, i znowu − nic bardziej nudnego, niż to, że ludziom władzy popuszczają zwieracze przyzwoitości. Mieć pretensje do Niesiołowskiego, że jest, mówiąc najdelikatniej, emocjonalnie niestabilny, i że od czasu gdy go Kaczyński publicznie upokorzył przy układaniu list wyborczych porusza nim już tylko ślepa, psychopatyczna nienawiść? Trzeba mieć pretensję do tego, który w swym cynizmie posunął się do wykorzystania psychicznych zaburzeń zasłużonego kombatanta, który go obdarował znacznie przerastającymi jego możliwości intelektualne stanowiskami i używa do plucia na swoich przeciwników. Ale co ma taki zrobić, kiedy przetrwonił już wszystko, co było do przetrwonienia?

Mam wrażenie, że już to wszystko widziałem. Jedyne, co jeszcze mnie ciekawi, to − jak długo to potrwa tym razem. I czy i tym razem dostaniemy jeszcze jedną szansę, czy też za zaprowadzanie „porządku w Warszawie” wezmą się mniej lub bardziej taktownie jacyś protektorzy.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Sob 20:46, 12 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce??? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin