Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ostatnie minuty pasażerów Tu-154
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce???
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:11, 12 Kwi 2011    Temat postu: * * * * * * * * * * * *

to i tak w globalnej ilosci niewielkie wartosci

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 13:07, 01 Maj 2011    Temat postu:

Rzeczpospolita

Czy szef BOR chwyta się brzytwy?

Sławomir Petelicki

W piątkowej "Gazecie Wyborczej" na pierwszej stronie ukazał się artykuł "Co zeznał szef BOR?", który relacjonuje zeznania gen. Mariana Janickiego w prokuraturze. Twierdzi on między innymi, że oficerowie, którzy byli na lotnisku 10 kwietnia 2010 r. potwierdzają "emocjonalną rozmowę" pomiędzy dowódcą sił powietrznych gen. Andrzejem Błasikiem a kapitanem tupolewa, Arkadiuszem Protasiukiem.




Szef BOR zeznał też, że płk Jarosław Florczak, odpowiedzialny ze strony BOR za organizację wizyty ,fatalnie oceniał współpracę z kancelarią Lecha Kaczyńskiego. "Szefie, kiedyś dojdzie do tragedii i zginie wiele niewinnych osób"- miał powiedzieć po powrocie z jednej z delegacji z prezydentem.

Według mnie, informacje zawarte w artykule są niezwykle ważne. W związku z tym chciałbym zadać kilka pytań.

Pytanie pierwsze: Komu generał Janicki zameldował na piśmie o tym - tak ważnym - stwierdzeniu pułkownika Florczaka na temat bałaganu panującego w Kancelarii Prezydenta, który może doprowadzić do tragedii?

Pytanie drugie: Komu generał Janicki zameldował że Rosjanie nie chcą przed przylotem prezydenta 10 kwietnia wpuścić na lotnisko grupy rekonesansowej BOR?

Pytanie trzecie: Komu generał Janicki zameldował, że wszystkie tak ważne osoby, najważniejsi dowódcy, ministrowie, są umieszczani przez kancelarię premiera i MON w jednym samolocie? Komu generał Janicki zameldował, że najważniejsi polscy generałowie lecą do Smoleńska bez ochrony i że na lotnisku nie czekają na nich przedstawiciele specjalnej grupy ochronnej żandarmerii wojskowej i kontrwywiad wojskowy?

Wreszcie: Od kogo generał Janicki uzyskał zgodę lub polecenie udzielenia "GW" wywiadu 8 kwietnia, czyli dwa dni przed rocznicą katastrofy?

Ktoś, kto zgodził się na ten wywiad albo wydał polecenie jego udzielenia, wystawił generała Janickiego jako kozła ofiarnego, mającego odwrócić uwagę od ujawnionej przez „Rz" afery w MON.

Ponadto, jeżeli generał po tej rozmowie z nieżyjącym już dziś pułkownikiem Florczakiem nikogo nie powiadomił, jest to karygodne zaniechanie. Jeżeli kogoś powiadomił i nie wyciągnięto z tego jakichś wniosków, trzeba to wyjaśnić. Jeżeli prokuratura stwierdza na konferencji prasowej, że nie ma danych na temat ostrej rozmowy, a jedna z najpoważniejszych gazet na pierwszej stronie wykorzystując generała Janickiego do tego wraca, to jest to jakaś gra, która w kraju należącym do NATO i UE nie powinna mieć miejsca.
W wyniku takich właśnie politycznych gier i zaniechań zginęli wszyscy najważniejsi polscy dowódcy. Więcej polskich generałów zginęło w tej katastrofie niż w czasie II wojny światowej.

Rosyjski MAK puszcza w świat wiadomość, jakoby pijany polski generał przyczynił się naciskami do katastrofy, a parę miesięcy później inny polski generał na pierwszej stronie jednej z ważniejszych gazet wydaje się popierać tę tezę. Albo Janicki jest nieświadomie wykorzystywany przez polityków, co jest niedopuszczalne, albo generał zdał sobie w końcu sprawę ze swojej odpowiedzialności przy organizacji tej wizyty i zaczyna się zachowywać jak tonący, który chwyta się brzytwy.

W obu przypadkach jest to sytuacja kompromitująca dla naszego państwa. Z jednej strony nie potrafimy wyegzekwować od Rosjan zwrotu wraku samolotu, czarnych skrzynek, wszystkich dokumentów związanych z sekcjami zwłok, a z drugiej toczy się jakaś dziwna gra, która pogłębia naszą kompromitację. Czas, żeby premier zapoznał się z opublikowanym 9 kwietnia w "Rz" raportem Zespołu Ekspertów Niezależnych i zaczął wyciągać odpowiednie wnioski personalne.

Z jakiegoś powodu nie zostało to jeszcze uczynione. Za kadencji ministra obrony Bogdana Klicha wydarzyły się już cztery katastrofy, w których zginęło 121 osób. Jakby tego było mało, piątkowa "Rz" ujawniła prawdopodobnie największą aferę w MON w ostatnim 20-leciu z zakupem niesprawnych samolotów bezzałogowych za 80 mln do ochrony żołnierzy w Afganistanie. W normalnym kraju NATO po czymś takim minister obrony straciłby stanowisko. Premier, mimo, że wiedział o tym od kilku miesięcy, nie wyciągnął konsekwencji.
Co go przed tym powstrzymuje? Dalsza gra na czas będzie tylko pogłębiać naszą kompromitację wobec NATO i krajów Unii Europejskiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rumcajs



Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:42, 01 Maj 2011    Temat postu:

teroria mecenasa Rogalskiego o helu opadającym na ciała powoduje,iż człowiek zastanawia się nad wykształceniem populistów.
więc nie tylko głuptakują się moi kontrdyskutanci, ale i nawet celebryci świata polityki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kowa1



Dołączył: 01 Kwi 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pyrlandia

PostWysłany: Nie 22:06, 01 Maj 2011
PRZENIESIONY
Nie 22:55, 01 Maj 2011    Temat postu:

Prawdopodobnie z mojego błędu jeden z wpisów umieściłem błędnie w temacie "Święta polityka" tu a Admin przeniósł go w to miejsce.
To przeniesienie było błędne bo post był kontynuacją tematu "Patrzcie co narobił." i dlatego wymazuje go stąd i jest dostępny tu


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kowa1 dnia Pon 7:28, 02 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 23:10, 01 Maj 2011    Temat postu:

Kowa1 napisał:

Więc proponuje W51 trzym ryj, tym bardziej że się nie przykładasz.
A ja w obecnej sytuacji miszmaszowych przepychanek też będę ryja trzymał jeśli chodzi o meritum czyli fakt istnienia kłótni panów Błasik i Protasiuk.

Pozwolę sobie jednak bezpardonowo tępić wszystko i wszystkich pieprzących z kapelusza lub w oparciu o zawodzenie mediów lub polityków w tej sprawie.


A ja Tobie Kowa proponuję taką oto maksymę:

"Czasami lepiej jest trzymać ... ryj /wg Twojej stylistyki/ i udawać głupka, aniżeli odezwać się i rozwiać wszystkie wątpliwości albowiem to o czym piszesz już było w tym temacie, a konkretnie Śro 8:02, 16 Mar 2011


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 21:13, 09 Maj 2011    Temat postu:

Prognoza, której nie dostał tupolew


. Załoga Tu-154 dwa razy została wprowadzona w błąd w sprawie pogody w Smoleńsku: przed wylotem, kiedy dostała prognozę lepszą, niż była w rzeczywistości, i po wylocie, kiedy nie dostała fatalnej

Przed startem (godz. 7.27 czasu polskiego) dowódca Tu-154 kpt. Arkadiusz Protasiuk otrzymał prognozę pogody z godziny 6.10. A ta dla Smoleńska była dobra: widzialność do 5 tys. metrów, podstawa chmur 200-300 m.

Około godz. 7 dostał kolejną, która informowała o pogarszających się warunkach: widoczność 1-3 tys. m, zachmurzenie i mgła.




Z naszych informacji wynika, że i tak ta druga była lepsza niż prognoza rzeczywista, której już dowódcy nie przekazano. Przygotował ją mjr Dariusz Januszewicz, który 10 kwietnia 2010 r. pełnił służbę dyżurnego operacyjnego w Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP. Jego prognoza mówiła o podstawie chmur 60 m, czyli o warunkach poniżej minimum do lądowania.

Według naszych źródeł prokuratura bada, dlaczego dyżurujący wówczas chorąży Centrum Operacji Powietrznych na Okęciu nie przekazał właśnie tej prognozy na pokład prezydenckiego tupolewa, tylko wybrał mniej pesymistyczną. - Zawsze powinno się podawać gorszy wariant. Nie wiem, co się stało, że odstąpiono do tej zasady - mówi jeden z byłych dowódców 36. pułku, w którego barwach latał tupolew.

- Wszyscy wiedzieli, jak ważny jest ten lot. Kalkulowali pewnie, że gdyby potem się okazało, że pogoda się poprawia, a Tu-154 poleciałby na lotnisko zapasowe, to na nich spadłaby odpowiedzialność za wielogodzinne opóźnienie uroczystości katyńskich - ocenia jeden z pilotów, z którymi rozmawialiśmy.

Błasik z Protasiukiem o pogodzie?

Płk Piotr Łukaszewicz, były szef oddziału szkolenia lotniczego dowództwa sił powietrznych, jest zaskoczony, że załoga mogła dostać "lepszą" wersję prognozy. - Służby meteorologiczne odpowiedzialne za bezpieczeństwo lotu mają obowiązek przedstawiać załodze wiarygodne informacje dotyczące warunków atmosferycznych, a nie własną ich interpretację, załoga powinna dostać konkretne informacje, m.in. o temperaturze, ciśnieniu, wilgotności, sile i kierunku wiatru. To fundamentalna kwestia zaufania: dowódca podejmuje decyzję o starcie m.in. na podstawie prognozy pogody, wierzy, że jest wiarygodna, inaczej nie dałoby się pracować.

Płk Łukaszewicz nie ma wątpliwości: zapowiedź tak złych warunków na smoleńskim lotnisku była wystarczającym powodem, by od razu startować na lotnisko zapasowe.

O dwóch różnych prognozach pogody wspominał mec. Andrzej Werniewicz (pełnomocnik rodziny kapitana Protasiuka) w RMF FM: - Te informacje, które Protasiuk otrzymał od meteorologów na temat przewidywanych warunków pogodowych w Smoleńsku, były złe, a te, które powinien otrzymać, a nie otrzymał, były bardzo złe. Gdyby otrzymał tę drugą prognozę - nie wiem, dlaczego mu jej nie przekazano, nie ma żadnego dowodu na przekazanie tych informacji - to w ogóle do wylotu by nie doszło.
Zdaniem mec. Werniewicza to właśnie ta "lepsza" ocena stanu pogody mogła być tematem rozmowy gen. Andrzeja Błasika, dowódcy sił powietrznych, z kapitanem Tu-154. - Gdyby nie ta prognoza, nawet nie doszłoby do takiej rozmowy - ocenia Werniewicz. - Ale była i można sądzić, że dotyczyła kwestii, czy dojdzie do wylotu do Smoleńska, czy też nie.

Po tej rozmowie, wbrew przyjętemu zwyczajowi, to nie Protasiuk meldował prezydentowi gotowość do startu, ale sam gen. Błasik. - Z tego wnioskuję, że ta rozmowa nie mogła być przyjemna dla Protasiuka - konkluduje Werniewicz.

Zlekceważony alarm

Jeszcze gorsza prognoza pojawiła się 21 minut przed katastrofą, o godz. 8.20, tuż przed przekroczeniem przez samolot granicy białorusko-rosyjskiej. Redakcja "Gazety" ma jej zapis. Pochodziła z międzynarodowej wymiany, mówiła o pogarszających się warunkach w Smoleńsku, o mgle nad lotniskiem i widoczności w powietrzu 500 m. Została przekazana do służb operacyjnych na Okęciu wraz z informacją o warunkach na lotniskach zapasowych, bo dla dyżurnego meteo była jasne, że gdy tylko załoga zapozna się z tą informacją, będzie szukała lotniska zapasowego.

Ta prognoza dotarła do starszego synoptyka służby wojskowej. I tu utknęła. Nie przekazano jej dowódcy tupolewa.

O mgle nad lotniskiem kapitan Protasiuk wiedział też od swoich kolegów, którzy lądowali wcześniej (załoga Jaka-40), i od kontrolerów ze Smoleńska. O 8.14 i 8.24 informowali: "Na Korsarzu mgła, widzialność 400 m".

Gdyby Protasiuk dostał jeszcze prognozę z Polski, musiałby szybko wybrać lotnisko zapasowe. To opóźniłoby uroczystości katyńskie o kilka godzin. Ale przynajmniej miałby argument dla prezydenta, który o 8.30 nie wiedział, co dalej (ze stenogramu: "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić", słowa dyr. Mariusza Kazany).

- Niewątpliwie, gdyby dowódca dostał tę prognozę z 8.20, zdecydowałby się odejść na lotnisko zapasowe - ocenia płk Łukaszewicz.

Kto odpowiada za to, że ta prognoza nie dotarła na pokład tupolewa?

- I wojskowa prokuratura, i komisja ministra Jerzego Millera szczegółowo badają tę sprawę - mówi "Gazecie" rzecznik dowództwa sił powietrznych ppłk Rober Kupracz. - Dlatego nie mogę podawać żadnych szczegółów.

Zmienione procedury

Piloci z 36. specpułku zgodnie twierdzą, że technicznie istniała możliwość połączenia się z Polski z tupolewem albo przez radiostację, albo satelitę. - Niestety, nikt tego nie zrobił - mówią. - Chcielibyśmy wiedzieć dlaczego.

Rok temu w "Rzeczpospolitej" ppłk Kupracz mówił, że po przekroczeniu przez samolot przestrzeni powietrznej obcego kraju to ten kraj przejmuje zadanie informowania załogi o warunkach. Dzisiaj stwierdza, że po katastrofie wprowadzono obowiązek kontaktowania się załogi z Centrum Operacji Powietrznych. - I teraz Centrum przekazuje załodze ważne informacje, np. ostrzeżenia o nagłym zwrocie w pogodzie - tłumaczy Kupracz.


Źródło: Gazeta Wyborcza

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 19:17, 29 Lip 2011    Temat postu:

No i przyszła ta chwila gdzie będzie można zweryfikować i wnieść swoje oceny i uwagi na temat katastrofy w aspekcie wyników Komisji Millera.

Na początek stwierdzam, że w omówieniu raportu przez Millera i innych współpracowników na dzisiejszej konferencji prasowej, kompletnie pominięta została sprawa organizacji lotu w dniu 10 kwietnia, rozdz. 1.17, która obejmuje strony 76-82 co jest jednym z kluczowych zagadnień w kwestii ustalenia odpowiedzialności agend rządowych, które przeprowadzały proces przygotowań wizyt 7 i 10 kwietnia.
Podstawową i pierwszą informacją w tej części raportu jest zapis :

Temat obchodów 70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej poruszono 8.12.2009 r. na spotkaniu
Podsekretarza Stanu Kancelarii Prezydenta RP z Ambasadorem Federacji Rosyjskiej w RP.
Zasygnalizowano wówczas możliwość wizyty Prezydenta RP w Katyniu. Ambasador FR
przekazał, że strona rosyjska jeszcze nie zdecydowała o udziale w nich przedstawiciela
władz FR46.

Wynika z niego bezpośrednio, że .... stroną inicjującą obchody rocznicowe był Prezydent RP.

I kolejny zapis z raportu:

W dniu 23.02.2010 r. Podsekretarz Stanu MSZ zwrócił się pisemnie do Szefa Kancelarii
Prezydenta RP o ostateczne potwierdzenie uczestnictwa Prezydenta RP w uroczystościach
w Katyniu i przewodniczenia delegacji polskiej.

Tego samego dnia Szef Kancelarii
potwierdził uczestnictwo Prezydenta RP w uroczystościach, a także pełną gotowość
Kancelarii do współpracy, konsultacji i koordynacji działań w realizacji tego przedsięwzięcia.
Z pisma Dyrektora III Europejskiego Departamentu MSZ FR do Ambasadora RP w FR
wynika jednak, że do 13.03.2010 r. nie poinformowano oficjalnie strony rosyjskiej
o planowanej wizycie Prezydenta RP
. Kolejne pismo z prośbą o niezwłoczne notyfikowanie
stronie rosyjskiej przyjazdu Prezydenta RP zostało przesłane z Kancelarii Prezydenta

Zwracam uwagę na daty poszczególnych faktów i opieszałość polskiego MSZ-tu


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Pią 21:33, 29 Lip 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 21:34, 29 Lip 2011    Temat postu:

I kolejny fragment raportu:

W dniu 24.02.2010 r. Ambasada RP w FR przesłała do MSZ RP notatkę informacyjną
dotyczącą spotkania Sekretarza Generalnego ROPWiM oraz przedstawicieli strony rosyjskiej:
Zastępcy Naczelnika Zarządu ds. Kontaktów Międzynarodowych, Współpracy Regionalnej
i Turystyki, administracji obwodu smoleńskiego, dyrektora Kompleksu Memorialnego
w Katyniu oraz jego zastępcy, które odbyło się 18-19.02.2010 r. w Katyniu. Celem spotkania
było przedstawienie koncepcji organizacji uroczystości rocznicowych. Według notatki,
Sekretarz Generalny ROPWiM przedstawił stronie rosyjskiej dwie koncepcje:1) zorganizowanie obchodów z jednoczesnym udziałem Premiera i Prezydenta RP, 2) dwóch
uroczystości – pierwszej, 7.04. z udziałem Premierów Polski i Rosji, drugiej, 10.04
z udziałem Prezydenta RP. Strona rosyjska stwierdziła, że wariant osobnych wizyt Premiera
i Prezydenta RP byłby najbardziej korzystny.


Dwie propozycje ...dawały Rosjanom do ręki .... świetną możliwość wyboru wariantu bardziej odpowiedniego dla ich polityki względem Kaczyńskiego i Polski w aspekcie stosunków wewnętrznych, z której skrzętnie skorzystali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kowa1



Dołączył: 01 Kwi 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pyrlandia

PostWysłany: Pią 21:52, 29 Lip 2011    Temat postu:

Dobrze się podłączyłeś do "starego" tematu z nowymi faktami i indywidualnym świeżym punktem widzenia. Wszyscy, no błąd pytii, większość osób ( wszyscy mi znani, łącznie ze mną i znajomym u którego to oglądałem ), poszli w kierunku Maciarewiczowskim i analizowali wątek techniczno-spiskowy i zapomnieli a właściwie zapomnieliśmy o wątku polityczno-spiskowym.

Dzisiaj już więcej nie napiszę bo się "skułem" by złagodzić świdrujący świadomość obraz świetności naszego państwa. Gdybyś W51 wątpiła powiem : co innego mieć przeświadczenie a nawet świadomość a co innego dostać namacalne dowody.

Spadamm z fotella


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 9:15, 30 Lip 2011    Temat postu:

No to czytamy raport dalej, chociaż zwolennicy wersji proplatformerskich, umknęli w inne internetowe byty ...
Ale skoro to ktoś jeszcze czyta, to ... nie jest to czas stracony

W dniu 11.03.2010 r. Ambasada RP w FR przekazała do MSZ RP informację o kolejnej
zmianie terminu przyjazdu grupy roboczej. Powodem tej zmiany była rozmowa, którą
przeprowadził pracownik Ambasady z Dyrektorem III Europejskiego Departamentu MSZ FR.
Przedstawiciel FR poinformował, że termin przyjęcia grupy przygotowawczej uległ zmianie
i delegacja polska prawdopodobnie może zostać przyjęta nie wcześniej niż 24.03. Miało to
związek z oczekiwaniem MSZ FR na decyzję Protokołu Rządu FR w sprawie organizacji
wizyty. W tej samej rozmowie przedstawiciel FR podkreślił, że Protokół Rządu FR będzie
zajmował się wyłącznie
organizacją spotkania Premiera RP z Premierem FR, [/b] gdyż do tej pory
strona rosyjska nie otrzymała żadnej oficjalnej informacji o wizycie Prezydenta RP.!!!!!!!!!!!!


Trochę to ... mętne co do dat i faktów, ale można wnioskować, że służby podlegajace Sikorskiemu, zupełnie pomijały wątek wizyty prezydenckiej w Katyniu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
egoista99



Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:45, 30 Lip 2011    Temat postu:

w51 napisał:
I kolejny fragment raportu:

W dniu 24.02.2010 r. Ambasada RP w FR przesłała do MSZ RP notatkę informacyjną
dotyczącą spotkania Sekretarza Generalnego ROPWiM oraz przedstawicieli strony rosyjskiej:
Zastępcy Naczelnika Zarządu ds. Kontaktów Międzynarodowych, Współpracy Regionalnej
i Turystyki, administracji obwodu smoleńskiego, dyrektora Kompleksu Memorialnego
w Katyniu oraz jego zastępcy, które odbyło się 18-19.02.2010 r. w Katyniu. Celem spotkania
było przedstawienie koncepcji organizacji uroczystości rocznicowych. Według notatki,
Sekretarz Generalny ROPWiM przedstawił stronie rosyjskiej dwie koncepcje:1) zorganizowanie obchodów z jednoczesnym udziałem Premiera i Prezydenta RP, 2) dwóch
uroczystości – pierwszej, 7.04. z udziałem Premierów Polski i Rosji, drugiej, 10.04
z udziałem Prezydenta RP. Strona rosyjska stwierdziła, że wariant osobnych wizyt Premiera
i Prezydenta RP byłby najbardziej korzystny.

Dwie propozycje ...dawały Rosjanom do ręki .... świetną możliwość wyboru wariantu bardziej odpowiedniego dla ich polityki względem Kaczyńskiego i Polski w aspekcie stosunków wewnętrznych, z której skrzętnie skorzystali.



Z tym ze zapominasz o dwu faktach
A) Kaczyński napinał stosunki z Rosja az do praktycznie do bojkotu Polski
B) Nikt w Rosji nie zamierzał utrzymywac stosunków z Kaczyńskim z racji jego wypowiedzi ( a szczególnie po wojnie wywołanej przez Gruzję )
Wiec niezaleznie od poboznych życzeń i tak nikt z nim by sie nie spotykał )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kowa1



Dołączył: 01 Kwi 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pyrlandia

PostWysłany: Sob 16:10, 30 Lip 2011    Temat postu:

egoista99 napisał:
Z tym ze zapominasz o dwu faktach
A) Kaczyński napinał stosunki z Rosja az do praktycznie do bojkotu Polski
B) Nikt w Rosji nie zamierzał utrzymywac stosunków z Kaczyńskim z racji jego wypowiedzi ( a szczególnie po wojnie wywołanej przez Gruzję )
Wiec niezaleznie od poboznych życzeń i tak nikt z nim by sie nie spotykał )


Wystarczy nacisnąć odpowiedni "guzik" a odzywają się utajone byty: egoista Ty żyjesz !!!!

A dziś pod nieobecność Leszka kto napina stosunki tak że Rosja pod niedotyczącym nas pretekstem ustanawia embargo na nasze produkty rolne i zdejmuje je dopiero jak zaczynamy się płaszczyć.
Oj czekaj, czekaj przecież Komorowski ostatnio był w Gruzji i składał kwiaty pod pomnikiem Lecha i Marii Kaczyńskich, był też w Azerbejdżanie.
A to skur...czybyk napina nam stosunki - odebrać mu samolot !!!!

Ty egoista nie propaganduj tylko trzymaj się faktów.
Kaczyńskiemu nie zależało żeby z kimkolwiek rozmawiać, zależało mu na uczestnictwie w oficjalnych organizowanych przez państwo polskie uroczystościach, do czego miał prawo a nawet powiem że obowiązek a tymczasem, państwo polskie dążyło do zmarginalizowania własnej pozycji przez margionalizowanie głowy własnego państwa degradując jego pozycje - "to będzie prywatna wizyta".

Co prawda to prawda dzisiaj PiS zachowuje się symetrycznie do zachowań PO i też odsądza prezydenta od czci i wiary. Uważam że ma istotniejsze powody ale jednak nie powinien w ten sposób zwłaszcza Kaczor. Mogę jednak zrozumieć i dodatkowo propeowskie media, te będące własnością wielkich posiadaczy z powodów merkantylnych, nie robią tak żenujących nagonek na POrządanego prezydenta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 16:29, 30 Lip 2011    Temat postu:

egoista99 napisał:


Z tym ze zapominasz o dwu faktach
A) Kaczyński napinał stosunki z Rosja az do praktycznie do bojkotu Polski
B) Nikt w Rosji nie zamierzał utrzymywac stosunków z Kaczyńskim z racji jego wypowiedzi ( a szczególnie po wojnie wywołanej przez Gruzję )
Wiec niezaleznie od poboznych życzeń i tak nikt z nim by sie nie spotykał )


O tym ... potem, aczkolwiek jak widzę Kowa już odpowiedział/ na razie nie czytałem/

Dalej w raporcie stoi :

W związku z planowaną wizytą Prezydenta RP w Katyniu, Podsekretarz Stanu
w Kancelarii Prezydenta RP 16.03.2010 r.
powiadomił MSZ, że zamierza w dniach
18-19.03.2010 r. udać się na konsultacje do Moskwy w celu omówienia szczegółów tych
uroczystości.

Wyjazd nie doszedł do skutku w związku z zaplanowaną już wizytą delegacji z Kancelarii Prezesa RM i MSZ przygotowującej w dniach 17-18.03.2010 r. wizytę Prezesa
RM w dniu 7.04.2010 r.
oraz przyjazdem grupy przygotowawczej w kolejnym tygodniu.
Ambasada RP w Moskwie zaproponowała przesunięcie terminu.
Spotkanie poświęcone jedynie wizycie w dniu 7.04.2010 r.
odbyło się 17.03.2010 r.
w Moskwie pomiędzy Szefem Kancelarii Prezesa RM oraz Zastępcą Szefa Administracji
Premiera FR. Komisja nie otrzymała notatki dotyczącej tego spotkania.
Według informacji uzyskanych od Szefa Kancelarii Prezesa RM rozmowy dotyczyły jedynie spraw protokolarnych. .... str. 80

Czyli jak widzimy ...ciąg dalszy autowania Prezydenta RP przez polski MSZ

PS
Z premedytacją ... nie oglądam ...dywagacji medialnych na temat katastrofy ale ze strzepków na które trafiam, wątek, który staram sie prezentować .... nie istnieje

PS2

Przeczytałem komentarz ... Kowy do wpisu Egoisty i się z nim zgadzam !!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Sob 16:35, 30 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 8:09, 31 Lip 2011    Temat postu:

Mataczenia ciąg, dalszy albowiem trudno się zorientować z jakiej daty był poniższy

Cytat:
.....Notatka dotycząca wizyty grupy przygotowawczej w Moskwie i Smoleńsku została
sporządzona przez Kancelarię Prezesa RM w dniu 26.03.2010 r. Wynika z niej, że w czasie
spotkania omawiane były problemy związane z przygotowaniami wizyt w dniach
7 i 10.04.2010 r. „Ustalono, że spotkanie poświęcone będzie przygotowaniom do wydarzeń
7.04.2010 r., natomiast rozmowy o uroczystościach 10.04.2010 r. odbędą się w węższym
gronie po pierwszej części rozmów”.
Ze strony polskiej udział w spotkaniu wzięli: Sekretarz
Generalny ROPWiM, Dyrektor DSZ Kancelarii Prezesa RM, Dyrektor Protokołu
Dyplomatycznego (PD) MSZ, Naczelnik DW MSZ, dwie osoby z Centrum Informacji
Rządowej (CIR) Kancelarii Prezesa RM, przedstawiciel DSZ Kancelarii Prezesa RM,
przedstawiciel BOR, trzy osoby z Ambasady RP w FR.


O tym spotkaniu w węższym gronie dalej ani mru, mru a skład strony polskiej jak zwykle , bez udziału przedstawicieli Prezydenta RP


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:53, 30 Sie 2011    Temat postu: * * * * *

Prezydent ze tak powiem, Kaczynski Lech Aleksander w lutym roku pamietnego zadecydowal ze oficjalnej wizyty polskiej w Katyniu na szczeblu glow Panstwa nie bedzie.

"Prezydent" oglaszajac ze wybiera sie 10 kwietnia do Katynia zamknal raz na zawsze droge do oficjalnej wizyty w tym dniu na tym szczeblu. Gdyby Rosja sie zgodzila wygladaloby na to ze kaczy "Mocarz" decyduje o tym co zrobi Rosja. Nawet najwiekszy ciolek w Rosji stracilby wszelkie powazanie do tamtejszych Putinow i Miedwiediewow.

Rosjanie chyba pochwycili pomysl...., teraz My, Zaprosili Tuska..

Do tej pory nie bylo w Katyniu zadnego spotkania polsko rosyjskiego na tym szczeblu, na szczeblu szefow Rzadu.

Wydaje mi sie ze Tusk znalazl sie w bardzo niekomfortowej sytuacji, odmowa spotkania bylaby afrontem wobec Rosji..., z drugiej strony to Rzad a nie Prezydent ze tak powiem prowadzi polska polityke zagraniczna. Polska nie kacza zeby nie bylo watpliwosci.


Kaczor na kolanach, co ja mowie na kolanach, czolgal, pelzal zeby wsrod swoich sympatykow pokazac swa potege zgodzil sie na udzial w uroczystosciach w Katyniu, organizowanych zgodnie z Rosyjskim prawem o zgromadzeniach..., obcieto mu kacze skrzydla ale mimo tego chcial pokazac ze kaczka to ptak lotny..., podobny do orla bialego......,

Prezydent jednego panstwa na terytorium innego, na zgromadzeniu wedlug praw panstwa przyjmujacego czyli Rosji, Na to by sie nie zgodzil nawet Prezydent Burkina Faso czy innego progresywnego panstwa.

W radiu Maryja slyszalem swietny komentarz jednego swietnego profesora od ortografii albo Gramatyki, w kazdym badz razie jezyka polskiego. Rozwazal co by bylo gdyby prezydent innego panstwa chcial zrobic to co zrobil Lechu K.
Jako przyklad podal Prezydenta Anglii, Yes , Yes President od England, Ten kaczy duren i cham ( Szef jakiegos pacanostwa im Lechujarka ) nawet nie wiedzial o tym ze Anglia ma Queen a nie Prezydenta.

Ne ne ne to se ne vrati jak mowil Pan Havranek w jakims tam czeskim filmie.

Prezydent Polski pojechal z ROSYJSKA WIZA do Rosji.

Rosjanie musieli mu jej udzielic bo tak stanowila umowa miedzynarodowa. Kazdy Polak moze odwiedzac Katyn, moze tam nawet organizowac zgromadzenia albo tez brac w takich udzial jesli zostana zgloszone jak Rosja wymaga.

I Pacanowski z Pacanowa sie zgodzil. Wyslal z aposrednictwem MSZ listy gosci i tresc przemowien......,

Rzadko mowie o PO negatywnie ale tu musze...., Te durnie Tuski i Sikorskie sie zgodzily na takie pelzanie Prezydenta na obcym terytorium.

Na takie upodlenie nie zgodzil sie jeszcze zaden Prezydent zadnego innego Panstwa, Kaczynski sie zgodzil.


profesur mial inne rozwiazania, ale niestety go o tym nie poinformowano. A kto mial poinfomowac?? Szef Kancelarii Prezydenta Stasiak?? wolne zyczenia......, Szef Biura Bezoieczenstwa Narodowego Szczyglo??, boah, pif paf tuuu, Czkonkowie ze tak powiem Rady Bezzpieczenstwa Narodowego.., Byly Premier Jaru Kaczy, albo poraniona byla minister SZ??

W gronie takich geniuszy nawet nielot staje sie ptakiem latajacym.

I tak z Ziemii Polskiej do Wolski wyruszyla pajacjadia, ktora miala jedno wyjscie zwane Wawelem.

Nikt z pochowanych na Wawelu nie poczul sie obrazony pochowkiem Lecha....
Krolowie..., kazdy z nich mial w rodzinie jakies ofermy. Wieszczowie?? Gdyby tak zrobic referendum kto woli na pamiec Pana Tadeusza albo Pana Lecha ( Lech: Marylko, Malenka; Maria K.: Leszeczku) , wynik bylby 40 milionow do najwyzej setki.

Setka oczywioscie z korespondencyjnymi powstanczami Warszawskimi - Jadziunia i cala gromada Swiatkowskich....
A jak juz cos podobengo do swietych...., to Juz dottore direttore ojcorre czuwa.

A Swiatkowski Henryk sie zastanawia czy juz jest swietym Henrykiem czy tylko Swatkowskim Henrykiem

Carramba a gdzie Antoni??
Mojciulewicz czy tak jakos


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 10:24, 10 Wrz 2011    Temat postu:

Winny, bo ..... nie naciskał Rafał Ziemkiewicz

„Gazeta Wyborcza” sama przyznała się wczoraj do wielokrotnego kłamstwa i manipulacji. I to w wyróżnionym graficznie tekście na pierwszej stronie. Wiele mówi o stanie niektórych umysłów fakt, że nawet tego nie zauważyła.

Komentując nieznane dotąd fragmenty zapisu rozmów z kokpitu Tupolewa, buduje gazeta nową narrację w sprawie katastrofy. Teraz, w tej nowej narracji, pilot, którego wcześniej wielokrotnie beztrosko obwiniała, staje się ofiarą niezdecydowania śp. prezydenta. Bo, twierdzi „Wyborcza”, to do Lecha Kaczyńskiego należała decyzja o odejściu na lotnisko zapasowe. I pilot czekał na tę decyzję. A ona nie zapadła. Aż do końca…

Do przedwczoraj obowiązywała na Czerskiej wersja dokładnie przeciwna. Do przedwczoraj śp. Lech Kaczyński nie miał prawa wtrącać się w decyzje co do lądowania.
Do przedwczoraj, jeśli się wtrącał, to wywierał na pilotów niedozwoloną presję. „Presją pośrednią” był sam fakt jego obecności na pokładzie. Lot do Gruzji, kiedy to śp. prezydent miał czelność namawiać pilota na wybór innego lotniska, przywoływany był przez gazetę uporczywie przy każdej okazji, z niedwuznaczną sugestią, iż zgubny zwyczaj narzucania się przez śp. prezydenta pilotom ze swymi zachceniami musiał w ten czy inny sposób stanowić przyczynę tragedii.
A wczoraj, licząc − zapewne niebezpodstawnie − na brak pamięci i bezmyślność swych wyznawców Czerska znalazła winę śp. prezydenta w tym właśnie, że nie podjął decyzji.
Bo to on właśnie, dostosowuje „Wyborcza” swą narrację do ujawnianych faktów, miał obowiązek zadecydować o tym, czy i gdzie lądować. Piloci na to czekali, a Kaczyński decyzji nie podejmował, no i… Tak czy owak, w taki czy inny sposób, jedno tylko dla „Wyborczej” pozostaje niezmienne: winny tragedii musiał być on.

Szkoda słów na komentowanie wygibasów propagandy nienawiści wobec ofiar niewyjaśnionej tragedii. Twierdzenie, że to śp. Lech Kaczyński powinien był podjąć decyzję jest równie nieprawdziwe, jak wcześniejsze twierdzenie, że nie miał prawa jej podejmować.
Prawda jest taka, że nie wiadomo było i nadal nie wiadomo − kto w podobnych sytuacjach ma decydować. Pilot, ktoś znajdujący się na ziemi, „główny pasażer” – a może ktoś jeszcze inny?

W krajach zachodnich procedura określa to bardzo jasno: bieżące decyzje podejmuje tzw. szef misji, oficer najlepiej zorientowany w sytuacji i warunkach bezpieczeństwa. I nikt, nawet sam prezydent, nie ma prawa tych decyzji zmieniać; rozliczanie szefa misji możliwe jest po jej zakończeniu. W naszych procedurach nie ma takiej funkcji, praktycznie nie ma zresztą, prawdę mówiąc, procedur, wszystko oddano improwizacji. I mimo tragedii, nikt jak na razie − przynajmniej o niczym takim nie słyszałem − nie próbował tego naprawić.
Bez względu na to, jakie były bezpośrednie przyczyny tragedii, ten brak procedury i jasnego wyznaczenia, kto ma podjąć decyzję, był niewątpliwie jedną z istotnych okoliczności katastrofy. O tym powinno się pisać. Jeśli pisze się uczciwie, jak dziennikarz, a nie jak propagandysta zobowiązany za wszelką cenę wskazać z góry wyznaczonego winnego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 2:38, 12 Wrz 2011    Temat postu: He he he

Powolywanie sie na tak wielkich myslicieli jak Rafal Ziemkiewicz wzbudza we mnie zawsze usmieszek.
Wina Prezydenta jest bezsporna, stwierdzono to jednoznacznie w Raporcie Millera jak i w bialek Ksiedze Macierowycza.
To ze "Pan Prezydent nie podjal jeszcze decyzji" wiemy juz grubo ponad rok OD CHWILI OPUBLIKOWANIA STENOGRAMOW ROZMOW Z CZARNYCH SKRZYNEK.

Prezydent Kaczynski byl bez watpienia dysponentem tego lotu, co oznacza tyle ze tylko on mial prawo zmienic pierwotny cel lotu. Oczywiscie prawo takie przyslugiwalo takze zalodze, ale tylko na wypadek okreslonych zdarzen. Gdyby okazalo sie ze na lotnisku docelowym nie mozna z jakichs tam powodow ladowac to nawet bez zgody Prezydenta zaloga miala prawo i obowiazek udac sie tam gdzie ich skieruja stosowne wladze powietrzne ze sie tak wyraze. Wladze powietrzne to dla mnie dysponent przestrzeni, obojetnie jak go tam zwa.
Prezydent mial wiec prawo zadecydowac ze teraz nie lecimy juz na Smolensk tylko np na Hel czy Wawel. Zaloga statku powietrznego miala zatem obowiazek uzyskania odpowiednicz zezwolen a po ich uzyskaniu zmienic kurs.Zaloga nie miala prawa zmienic celu, bez tych zezwolen.

Prezydent nie mial ale prawa wydawac zadnych komend typu lec wyzej czy nizej, lec nad czyms tam albo omin cos tam.

W Smolensku panowaly warunki uniemozliwiajace ladowanie. Prezydent zostal o tym powiadomiony o czym dobitnie siwdcza slowa ktore wyzej przytoczylem.
Gdyby Prezydent nie zostal jeszcze poinformowany padlyby tam zupelnie inne slowa, trzeba zapytac Prezydenta czy cos w tym rodzaju. Obowiazek poinformowania dysponenta lotu o naglej przeszkodzie wydaje mi sie bezdyskusyjny.

Obowiazki Prezydenta to raczej powinnosc czy prrzyxzwoitosc a nie nakaz prawny, Prezydentowi wolno bylo oczywiscie nie podejmowac decyzji choc to stawia go w absolutnie niekomfortowej sytuacji. Od powaznych ludzi mozna oczekiwac powaznych decyzji.

Te obowiazki czy prawo Prezydenta w niczym nie zmniejsza odpowiedzialnosci pilotow. Z chwila podjecia wiadomosci o warunkach panujacych w Smolensku mieli obowiazek poinformowania Prezydenta a gdy ten nie poodjal decyzji to mielo obowiazek sami zadecydowac.

Oczywiscie byla to niezwykle trudna decyzja, jej podjecie narazalo cala zaloge na szykany ze strony Prezydenckiej, podobne do tych jakich doznala zaloga samolotu lecacego z Prezydentem do Gruzji.

O ile odpowiedzialnosc Prezydenta to raczej odpowiedzialnosc moralna o tyle odpowiedzialnosc zalogi to juz podlega pod Kodeks karny.

I jeszcze jedna osoba ponosi tu odpowiedzialnosc, general Blasik. Jego obecnosc w kabinie bez watpienia miala wplyw na zachowanie zalogi. Nawet jesli sam nie wlaczal sie to nalezy domniemywac ze widzial co sie dzieje, wiedzial jakie warunki atmosferyczne sa w Smolensku, widzial co robi zaloga.

a zaloga wbrew wszelkiemu rozsadkowi probowala ladowac. Od generala mozna bylo oczekiwac ze wesprze zaloge i to on nasunie pomysl czy sam podejmie decyzje o przerwaniu podejscia albo wyciagniecia konsekwencji za ewidentne zlamanie procedur. Odpowiedzialnosc moralna jest poza dyskusja, odpowiedzialnosc karna najprawdopodobniej tez mozliwa.

Odpowiedzialnosc tych trzech osob, Protasiuka, Blasika i Kaczynskiego jest tu niewatpliwa i wzajemnie sie nie wyklucza.

Jeszcze jeden element nalezy tu podkreslic. Raport Millera i Biala Ksiega Maciurowycza wskazuja ze Rosjanie niewlasciwie informowali zaloge o warunkach atmosferycznych. Zgodnie tez ustalono ze mimo tego zaloga trafnie wiedziala jaka pogosa jest w Smolensku.
Byc moze mozna tu Rosjanom postawic jakis zarzut, ale nie wydaje mi sie ze mialo to jakikowiek wplyw na katastrofe, Przeciez Polacy i tak znali prawde. Nieudolne usilowanie wprowadzenia w blad....., czy to w Rosju jest karane?? Nie wiem wiem ze w Polsce nie jest.

Ziemkiewicz znany jest tego ze absolutnie sowolnie i wybiorczo zongluje faktami. Decyzja jakiej nie podjal Kaczynski w trakcie lotu do Smolenska jest absolutnie inna od tej jaka podjal podczas zamierzonego lotu do Tbilisi.

Tam staral sie wymusic decyzje decyzje o przelocie nad terytorium i ladowanie na lotnisku ktore dla niego byly zamkniete.
W odroznieniu od Smolenska wtedy byl to lot wojskowy. A o tym gdzie latac beda polskie samoloty wojskowe na terytorium Rosji decydowala, decyduje i decydowac bedzie Rosja a nie jakis tam Kaczynski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 3:26, 12 Wrz 2011    Temat postu:

w51 napisał:
.......
W krajach zachodnich procedura określa to bardzo jasno: bieżące decyzje podejmuje tzw. szef misji, oficer najlepiej zorientowany w sytuacji i warunkach bezpieczeństwa. I nikt, nawet sam prezydent, nie ma prawa tych decyzji zmieniać; rozliczanie szefa misji możliwe jest po jej zakończeniu. W naszych procedurach nie ma takiej funkcji, praktycznie nie ma zresztą, prawdę mówiąc, procedur, wszystko oddano improwizacji. I mimo tragedii, nikt jak na razie − przynajmniej o niczym takim nie słyszałem − nie próbował tego naprawić.
Bez względu na to, jakie były bezpośrednie przyczyny tragedii, ten brak procedury i jasnego wyznaczenia, kto ma podjąć decyzję, był niewątpliwie jedną z istotnych okoliczności katastrofy. O tym powinno się pisać. Jeśli pisze się uczciwie, jak dziennikarz, a nie jak propagandysta zobowiązany za wszelką cenę wskazać z góry wyznaczonego winnego.


Bzdury opowiadasz. W Krajach zachodnich jeszcze do tej pory zaden Prezydent, Premier czy nawet tylko Minister nie byl zawieziony tam gdzie nie chcial.
Co to sa decyzje biezace?? Sa decyzje co do celu i terminu lotu i sa decyzje co do przebiegu lotu. I zawsze tak bylo jest i bedzie ze to dysponent lotu (glowny pasazer) decyduje gdzie i kiedy. Kapitan decyduje jak to wykonac.

Jezeli podczas lotu zajdzie potrzeba zmiany celu to kapitan stara sie o stosowne zezwolenia. Najczesciej jest tak ze Number One jak gdzies leci to inni musza ustepowac miejsca i decyzje takie zapadaja w mig albo nawet jeszcze szybciej. O przebiegu lotu decyduje pilot i obsluga naziemna.

Jak zas docelowe lotnisko stanie sie niezdolne do przyjecia samolotu to wybiera sie inne rozwiazanie. I znowu dysponent decyduje A, B albo C a pilot poslusznie wykonuje.

Zachodnie lotniska sa z reguly znacznie lepiej wyposazone jak lotnisko w Smolensku i gesta nawet mgla rzadzej jest przyczyna niemoznosci ladowania

Na zachodzie jest ale jedna zasadnicza roznica. Zadna glowa Panstwa, zaden szef Rzadu nie wybralby sie do panstwa ktore otwarcie mowi ze go nie chce przyjsc oficjalniealbo jeszcze gorzej w takim przypadku jechac na wize jak to mialo miejsce w przypadku Kaczynskiego.

Zaden Prezydent USA, Francji czy Niemiec nie udal sie jeszcze ani raz do innego kraju gdzie nie byl przyjmowany z nalezacymi honorami.

Kaczynskiego nie chcieli ale co go to obchodzilo, on chcial,
Te niezwykle wazne sprawy pomija sie w Polsce dosc starannie a szkoda


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 19:58, 24 Sty 2012    Temat postu:

Czy w chwili katastrofy generał Andrzej Błasik (+48 l.) był w kabinie pilotów?

Jerzy Miller (60 l.), szef rządowej komisji badającej przyczyny smoleńskiej tragedii, zapewnia, że tak, bo jego ciało znaleziono w sektorze rozbicia kokpitu. Ale czy tak jest naprawdę?

Jak ustaliliśmy, z kokpitu nie zostało praktycznie nic, sektor ma wymiary dwóch boisk do siatkówki, znaleziono tam ciała jeszcze 12 osób, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego (†61 l.), za to nie ma tam małżonki głowy państwa ani ciał dwóch pilotów i mechanika.

Takie ułożenie szczątków ofiar wskazuje raczej na to, że siła uderzenia rozrzuciła załogę i pasażerów na bardzo dużej przestrzeni. I nie da się na tej podstawie dokładnie stwierdzić, kto gdzie przebywał w samolocie w chwili rozbicia tupolewa.

Fakt dotarł do zdjęć i szczegółowych informacji, jak wyglądało miejsce tragedii 10 kwietnia tuż po katastrofie. Sektor numer 1, który Rosjanie nazwali „rejonem kokpitu”, miał wymiary około 20 na 20 metrów. To tam znaleziono ciało gen. Błasika – ale także prezydenta Lecha Kaczyńskiego (+61 l.) i tylko jedynego członka z całej czteroosobowej załogi – nawigatora kapitana Artura Ziętka (†32 l.). W sumie w pierwszym sektorze odnaleziono ciała aż 13 ofiar wypadku oraz wiele szczątków innych osób. Ale, co najważniejsze, w sektorze tym nie było ciał pilotów.

Jak ujawnił rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa, ciała pozostałych członków załogi po katastrofie znalazły się w sektorach drugim i trzecim.

Dlatego trudno na podstawie rozmieszczenia ciał przesądzać, kto był lub nie był w kokpicie prezydenckiej maszyny w ostatniej fazie lotu. A właśnie fakt odnalezienia ciała gen. Błasika w pierwszym sektorze stał się dla komisji Jerzego Millera dowodem na obecność szefa sił powietrznych w kabinie. – To absolutnie nieuprawnione twierdzenie – mówi nam mecenas Bartosz Kownacki (33 l.) pełnomocnik wdowy po generale Błasiku. – Gdyby przyjąć ten tok rozumowania, należałoby stwierdzić, że w kokpicie było 13 osób, ale nie było tak obu pilotów i mechanika. To czysty absurd!

– Podobnie ma się rzecz z ciałami pary prezydenckiej – mówi nam osoba znająca materiały śledztwa. – Ciało prezydenta było w sektorze pierwszym, ale prezydentowej już w drugim.

Poza tym nasi wojskowi prokuratorzy dostali od Rosjan słabej jakości protokoły opisujące rozmieszczenie ciał – podobnie jak dokumenty sekcyjne, są niechlujne i niedokładne. – Na podstawie rosyjskich protokołów o odnalezieniu ciał i szczątków nie da się sporządzić nawet dokładnej mapy rozmieszczenia ciał ofiar, bo są strasznie niechlujnie napisanie. Są tam sformułowania „obok”, „w pewnej odległości”, „na skraju sektora” – opowiada nam mecenas Kownacki.

[link widoczny dla zalogowanych]

Hmmm ....
Brak w zapisach rozmów w kokpicie, których kontekst sugerowałyby obecność gen. Błasika, nowa krakowska ekspertyza fonograficzna nie potwierdzająca jego uczestnictwa w prowadzonych rozmowach, wreszcie to co w artykule jak widać nie jest w stanie zdjąć klapek z oczu ... dyżurnym zwolennikom .... jedynie słusznej, urzędowej wersji wydarzeń.

PS

Oglądałem dzisiaj w południe pierwszą część telemostu zespołu Macierewicza z udziałem prof. Nowaczyka z USA odnośnie ostatnich sekund lotu, podpartych analizą zainstalowanego w samolocie, komputerowego systemu TAWS
Baaaaaaaaaaaardzo ciekawe rzeczy.
Niestety druga część się nie odbyła z uwagi na trudności techniczne.
Jest godzina 19 a na portalu Wybiórczej na ten temat ... cicho sza.
Prof. Nowaczyk zabił im klina cy cóś ..... ????


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 20:48, 30 Sty 2012    Temat postu:

Prokuratura potwierdza tezy Macierewicza o BOR

Media (TVP INFO i TVN24) podały informacje, że biegli ustalili nieprawidłowości w działaniach BOR ws. zabezpieczenia wizyt premiera i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. To potwierdza jedną z tez, jaką głosi Antoni Macierewicz niemal od początku tego śledztwa. Gen. Marian Janicki już 10 IV 2010 r. powinien podać się do dymisji. Wybrał jednak drogę mętnych tłumaczeń, krętactw aż w końcu ogrzania się w blasku generalskiej chwały dzięki Bronisławowi Komorowskiemu.

Zapewne dopiero teraz spora część opinii publicznej zacznie domagać się wyciągnięcia konsekwencji wobec Janickiego. Choć wiadomo było od dawna, że lotniska w Smoleńsku nikt nie zabezpieczał poza jednym kierowcą. Choć wypływały na światło dzienne relacje funkcjonariuszy BOR, krytykujących swojego zwierzchnika. Choć gen. Janicki kłamał, gdy opowiadał o dwóch pracownikach biura, przebywających rzekomo 10 IV 2010 r. na Siewiernym.

Może ktoś wreszcie zapyta głośno: co skłoniło Bronisława Komorowskiego do honorowania kogoś, nad kim od dłuższego czasu krążą zarzuty? Same przesłanki do takich kroków prokuratury wobec funkcjonariuszy BOR są żałosnym policzkiem dla szefa i powinien on z miejsca opuścić to stanowisko.

Dotychczas zwolennicy jedynie słusznej i oficjalnej wersji przebiegu katastrofy smoleńskiej gremialnie głosili, że ilość funkcjonariuszy BOR na lotnisku i ich praca nie miała żadnego wpływu na tragedię i nie ma po co tym się zajmować. Raport komisji Millera w tym błędnym przekonaniu utwierdzał. Wnioski prokuratury po niemal dwóch latach od tragedii każą zrewidować kolejny raz i to stanowisko.

Jest godzina 19:46 a o w/w faktach ani słowa w internetowym wydaniu Wybiórczej i TVN24.
Było ale się zmyło


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:07, 01 Lut 2012    Temat postu: * * * * * * * * * * * *

Oczywiscie Antoni Macierewicz ma fenomenalne wrecz pomysly.
Najbardziej podobal mi sie ten w ktoreym uznal ze Rzad w ktorym najjasniejszy Sp. Prezydent Tysiaclecia, Brat Jaroslawa Antoni uznal za struktury mafijne. A mowil dosadnie. Iles tam miesiecy rzadow Olszewskiego Jana, iles tam Jarkacza, a reszta to struktury mafijne.

No i wtorowala mu pewna Anna, Walentynkowna czy tak jakos, ta baba to samo mowila, jak boga kocham i nienawidze Peerel, naprawde to samo. JA MAM TE NAGRANIA NAWET

Wiec mafiozo Lechu polegl w wyniku mafijnych rozrachunkow, to wielce prawdopodobne. lechu mial ta sklonnosc ze mowil ze on to najwyzszy. Rzesza innych mafiozof mogla to zrozumiec opacunie. Rosyjska mafia znana jest z tego ze nie zna litosci.
Tylko czy Lechu byl przez brata poinformowany ze to byla mafia?? Czy Antono mu to ujawnil?? Czy tez chronione bylo to wszystko tajemnica panstwowa?? A tej ujawniac nie wolno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 20:48, 07 Lut 2012    Temat postu:

Smoleńsk: zarzuty dla zastępcy szefa BOR

Zastępca szefa BOR, generał Paweł Bielawny, dostał wezwanie do prokuratury jako podejrzany. W czwartek ma usłyszeć zarzuty o niedopełnienie obowiązków. Gen. Bielawny nadzorował ochronę wizyt prezydenta i premiera 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku i Katyniu.

15 czerwca 2011 r. prezydent Bronisław Komorowski mianował go na stopień generała brygady BOR.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga bada wątek, który został wyłączony na przełomie marca i kwietnia zeszłego roku z postępowania dot. katastrofy smoleńskiej, prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Dotyczy on okresu od września 2009 r. do 10 kwietnia 2010 r.; badana jest sprawa ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie i BOR w związku z przygotowaniami wizyt w Katyniu premiera Donalda Tuska (7 kwietnia 2010 r.) i prezydenta Lecha Kaczyńskiego (10 kwietnia).

W ubiegłym tygodniu prokuratura ujawniła, że chybienia w działaniach podejmowanych przez BOR podczas lotów premiera i prezydenta do Smoleńska w kwietniu 2010 r. miały znaczący wpływ na obniżenie bezpieczeństwa ochranianych osób - wynika z opinii biegłych, której wnioski ujawniła stołeczna prokuratura. Śledczy potwierdzili w ten sposób informacje "Gazety Polskiej" ujawnione już w 2010 r.

Na stronie internetowej Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga opublikowano komunikat w sprawie VDs 32/11, w którym wymieniono wiele uchybień BOR wskazanych przez biegłych. Komunikat publikujemy w całości:

W okresie od 20 października 2011 r. do 30 stycznia 2012 r. zespół biegłych dokonał analizy materiału dowodowego postępowania V Ds 32/11, prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową Warszawa - Praga w Warszawie, w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych, w tym Biura Ochrony Rządu, przygotowujących wizyty Premiera RP Pana Donalda Tuska i Prezydenta RP Pana Lecha Kaczyńskiego wraz z Małżonką w Katyniu, odpowiednio w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 r. i działania tym na szkodę interesu publicznego, tj. o czyn z art. 231 § 1 kk.

W wyniku przeprowadzonej analizy biegli wydali opinię, stwierdzając, że sposób planowania, organizacji i realizacji działań ochronnych, podejmowanych przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu w ramach wizyty zagranicznej Prezesa Rady Ministrów Pana Donalda Tuska, odbytej w dniu 7 kwietnia 2010 roku w Federacji Rosyjskiej i wizyty zagranicznej Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Pana Lecha Kaczyńskiego wraz z Małżonką Panią Marią Kaczyńską w Federacji Rosyjskiej, zaplanowanej na 10 kwietnia 2010 roku, był niezgodny z zasadami i pragmatyką, obowiązującymi wówczas w Biurze Ochrony Rządu, a stwierdzone w tym zakresie istotne uchybienia miały znaczący wpływ na obniżenie bezpieczeństwa ochranianych osób, tj. Prezesa Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej Pana Donalda Tuska oraz Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Pana Lecha Kaczyńskiego i Jego Małżonki Pani Marii Kaczyńskiej.

Za najistotniejsze z uchybień, mające wpływ na obniżenie bezpieczeństwa ochranianych osób, biegli uznali:

- brak właściwego nadzoru ze strony kierownictwa BOR nad działaniami ochronnymi tj. planowaniem, organizowaniem i realizowaniem zabezpieczeń wizyt;
- niewyznaczenie dowódców grupy rekonesansowej i grup zabezpieczających, co skutkowało niemożliwością realizowania procesu kierowania działaniami ochronnymi, tj. planowania, organizowania i realizowania zabezpieczeń wizyt;
- niewłaściwe przeprowadzenie analizy zadania, czego skutkiem był brak niezbędnych specjalistów w grupie rekonesansowej i grupach zabezpieczających (funkcjonariusza grupy lotniskowej, pirotechnika, lekarza sanitarnego), celem dokonania przez nich oceny bezpieczeństwa w miejscu przebywania ochranianych osób;
- nieprzeprowadzenie odprawy koordynacyjnej, podczas której funkcjonariusze BOR powinni otrzymać zadania i informacje o ewentualnych zagrożeniach przy ich realizacji;
- zaniżenie kategorii działań ochronnych zabezpieczenia wizyt ochranianych osób w dniach 7-go i 10-go kwietnia 2010 r.;
- niewyznaczenie, spośród funkcjonariuszy BOR, osób odpowiedzialnych za zabezpieczenie poszczególnych miejsc czasowego pobytu;
- nieprzeprowadzenie rekonesansu zaplanowanego miejsca czasowego pobytu ochranianych osób jakim było lotnisko „Siewiernyj” w Smoleńsku oraz zbyt pobieżne przeprowadzenie rekonesansu w pozostałych miejscach czasowego pobytu;
- nieprzeprowadzenie rekonesansu zaplanowanych tras przejazdu kolumn specjalnych ochranianych osób w dniach 7-go i 10-go kwietnia 2010 r. na terenie Federacji Rosyjskiej oraz brak działań, w celu uzyskania informacji o lotniskach zapasowych i zapewnienia tam ochrony osobom ochranianym, na wypadek awaryjnego lądowania samolotów specjalnych;
- zaniechanie działań kierownictwa BOR, w sytuacji nie przeprowadzenia rekonesansu lotniska „Siewiernyj” w Smoleńsku;
- sporządzenie planów zabezpieczeń obydwu wizyt, w sposób sprzeczny z przepisami i zasadami prowadzenia działań ochronnych;
- zatwierdzenie planu zabezpieczenia wizyty w dniu 7-go kwietnia 2010 r. przez nieuprawnionego do tego funkcjonariusza;
- nieprzeprowadzenie odprawy zadaniowej zabezpieczenia wizyt ochranianych osób w dniach 7-go i 10-go kwietnia 2010 r.;
- brak zorganizowania przez BOR ochrony bazowania samolotów specjalnych TU 154 M na lotnisku „Siewiernyj” w Smoleńsku, w dniach 7-go i 10-go kwietnia 2010 r.;
- brak obecności funkcjonariusza BOR na lotnisku „Siewiernyj” w Smoleńsku, przed i podczas lądowań samolotów specjalnych w dniach 7-go i 10-go kwietnia 2010 r.;
- brak zabezpieczenia pirotechniczno-radiologicznego wizyty w dniu 7-go kwietnia 2010 r.;
- brak zabezpieczenia sanitarnego i biochemicznego wizyt w dniach 7-go i 10-go kwietnia 2010 r.;
- brak prawidłowego systemu łączności podczas prowadzonych działań;
- wyznaczenie do działań funkcjonariuszy nie posiadających doświadczenia w działaniach poza granicami Polski, o niskim stopniu kompetencyjności;
- brak wyposażenia funkcjonariuszy grup zabezpieczających w broń palną;
- brak prawidłowej kontroli działań, podejmowanych przez służby rosyjskie, zgodnie z poczynionymi ustaleniami.

Aktualnie prokuratorzy przystąpili do szczegółowej analizy treści całości opinii, objętej klauzulą niejawności. Jedynie wnioski z niej wysnute pozostają jawne.

[link widoczny dla zalogowanych]

POwalająca indolencja .... bez konsekwencji politycznych.
Ale to norma w .... republice kolesiów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 20:52, 25 Lut 2012    Temat postu:

Matka Gosiewskiego wygrała w sądzie z Donaldem Tuskiem

Jadwiga Gosiewska, matka Przemysława Gosiewskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej, przez kilka miesięcy bezskutecznie próbowała uzyskać od premiera informacje o polsko-rosyjskich ustaleniach dotyczących katastrofy. Złożyła więc skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, w której zarzuciła premierowi bezczynność. Sąd przyznał kobiecie rację.

Jadwiga Gosiewska, poprzez swojego pełnomocnika - mecenasa Rogalskiego, przez kilka miesięcy usiłowała uzyskać z kancelarii premiera informacje dotyczące polsko-rosyjskiej współpracy przy badaniu katastrofy smoleńskiej. Jej zdaniem były one wymijające i niepełne, w związku z tym złożyła do WSA skargę na bezczynność premiera.

Wojewódzki Sąd Administracyjny podzielił zdanie Jadwigi Gosiewskiej i orzekł, że premier w ciągu 14 dni od uprawomocnienia się wyroku, ma udzielić wyczerpujących odpowiedzi na wszystkie pytania kobiety. Najważniejszą konkluzją uzasadnienia wyroku jest przypomnienie Sądu, że każdy obywatel ma prawo do uzyskania informacji publicznej.

Jak informuje serwis tvn24.pl, WSA uznał ponadto, iż odpowiedzi na pytania matki Gosiewskiego miały do tej pory charakter enigmatyczny i wymijający. Kancelaria premiera może jeszcze w ciągu 30 dni wnieść skargę kasacyjną, ale mecenas Rogalski ma nadzieję, że szef rządu i jego urzędnicy przestana się uchylać i udzielą jasnych i klarownych odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 21:14, 10 Kwi 2012    Temat postu:

Nawet Rosjanie nie wierzą już w brzozę

Rosyjscy prokuratorzy, którzy jako pierwsi dokonali oględzin miejsca katastrofy, w oficjalnym protokole nawet nie wpisali, że brzoza mogła mieć jakikolwiek wpływ na katastrofę. O drzewie w rosyjskich aktach śledczych nie ma ani słowa!
Dokumenty te, które niedawno trafiły do Polski, właśnie zostały przetłumaczone. To dlatego polska prokuratura, która wspiera się ustaleniami Moskwy, ogłosiła podczas konferencji prasowej: nie ma dowodu na to, że to brzoza urwała skrzydło tupolewa.

Prowadzący nasze śledztwo wojskowi prokuratorzy ze zdumieniem czytali protokoły oględzin miejsca katastrofy polskiego samolotu, które w końcu otrzymali od komitetu śledczego Federacji Rosyjskiej! Jak się okazało, w papierach z Moskwy w ogóle nie ma dokumentacji fotograficznej słynnej brzozy, która miała urwać skrzydło tupolewa i doprowadzić do rozbicia się maszyny.

Rosyjscy prokuratorzy w swoich protokołach w ogóle nie zajmują się tym drzewem – nie ma tam ani opisów brzozy, ani dokumentacji dotyczącej stopnia zniszczenia drzewa.


– Protokoły są bardzo pobieżne, mogę powiedzieć, że wielu kwestii tam w ogóle nie poruszono – powiedział nam mecenas Bartosz Kownacki (33 l.), pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy.

O złamaniu skrzydła maszyny przez brzozę jako o przyczynie katastrofy mówił jako pierwszy rosyjski komitet MAK i jego szefowa Tatiana Anodina (73 l.). Potem również akredytowany przy MAK płk Edmund Klich (66 l.). Ale nasi śledczy nie mają jednoznacznych dowodów na to, że to brzoza urwała skrzydło tupolewa – tak stwierdził sam szef prokuratury wojskowej, pułkownik Ireneusz Szeląg (45 l.).

– Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy uszkodzenia skrzydła są spowodowane bezpośrednim uderzeniem w brzozę – tłumaczył pułkownik po tym, gdy śledczy otrzymali nowe odczyty czarnych skrzynek. Tam, gdzie MAK odczytał „odgłos uderzenia w brzozę”, a komisja Jerzego Millera (60 l.) „odgłos zderzenia z drzewem”, eksperci fonoskopii odczytali jedynie „odgłos przemieszczających się przedmiotów”.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Wto 21:14, 10 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 18:15, 13 Kwi 2012    Temat postu:

Po dzisiejszej sejmowej haniebnej kapitulacji wobec Rosji .... z salonu 24

Na co Pan liczył Premierze?

Na to, że zapomnimy? Na to, że będziemy czekać miesiącami? No przecież już upłynęły 24 miesiące! Już nie tylko oszołomy widzą, że coś jest nie tak - Rosja kpi w żywe oczy, nikt nie został ukarany (no chyba, że awansem albo medalem), wrak dalej w Rosji. Do tego sam się odnowił - chyba należy zwrócić się do Watykanu o stwierdzenie cudu. Nie dość, że sam się umył to do tego wstawiły się same szyby wybite po katastrofie - no cud, cud mniemany!

Pan Premier grzmi ""W historii Polski tego typu działania przeszły do historii zdrady narodowej, tylko ludzie opętani nienawiścią do własnego państwa, pogardą do swoich oponentów, pozbawieni naturalnego szacunku do ojczyzny, w której żyją tu i teraz, dzisiaj, są gotowi wnosić projekt uchwały, adres do władz Federacji Rosyjskiej, adres do Dumy, adres do cara, po to, by stwierdzić, że państwo polskie źle działa" To nie jest dewaluacja języka panie Sadurski?
Gdyby faktycznie PIS słał adres do cara to pominąłby sejm - jak dotąd to nie Pan jest jedyną władzą w Polsce - właśnie sejm jest nad Panem, chociaż zamienił Pan sejm w maszynkę do głosowania Platformy. A Pani Marszałek, która powinna łagodzić sejmowe emocje jest jedynie Pana posłuszną służką.
Nie musimy patrzeć co się dzieje w Rosji - wystarczy popatrzeć co dzieje się w Polsce.Widział ktoś takiego akredytowanego? Przecież to Pana minister - Grabarczyk - nie pozwolił go odwołać. Przecież to Prezydent - kandydat Pana formacji - odznaczał medalami i nadawał stopnie generalskie Parulskiemu, Janickiemu i Bielawnemu. Bielawny - już pod zarzutami prokuratorskimi - został doradcą Pana wojewody - Millera. Ten ostatni był szefem komisji śledczej - czyli tak naprawdę kontrolował między innymi siebie.
Arabskiego nawet Pana wyborcy nie strawili a Pan go trzyma blisko, zabiera do Brukseli - dlaczego? Za dużo wie?
O wszystkich kłamstwach wypisywanych przez pismaków nie będę wspominała, chociaż milczenie Pana rządu jest też haniebne. Ale uznanie, że Raport Millera jest zakończeniem sprawy i nie należy do niej wracać to już Pana słowa. Po tym, jak okazało się, że głos generała Błasika Komisja "usłyszała" w kokpicie przez głosowanie. No, ale przecież brali przykład z Pana - po miesiącach dowiedzieliśmy się, że konwencję chicagowską przyjął Pan na gębę. A o 13 załączniku nawet Pan nie słyszał. Jak ktoś mi wpisał w komentarzu zamiast prawników zabrał Pan do Rosji manikiurzystów.
Dlatego do grona oszołomów pisowskich dołącza i będzie dołączać coraz więcej i więcej ludzi. Wśród nich Pana wyborców. Napisałam kiedyś notkę "Smoleńskie błoto wciąga powoli" Ja się cieszę, że powoli - bo my cierpimy od 24 miesięcy - bez winy. Niech winni zaniedbań, pomówień, knucia przeciwko własnemu Prezydentowi cierpią tak samo długo!

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 18:18, 16 Kwi 2012    Temat postu:

Zaledwie 3 godziny na stronie internetowej Wybiórczej wisiał poniższy artykuł

Klich: Tusk nie chciał mieszać się w sprawy Smoleńska

Premier nie chciał, żeby problemy związane z katastrofą smoleńską do niego dochodziły - twierdzi Edmund Klich

Premier słuchał, ale nie widziałem w nim ciekawości.
Zawsze miałem wrażenie, że nie chce, by te problemy do niego dochodziły - mówi Edmund Klich, opowiadając o spotkaniach z Donaldem Tuskiem na temat katastrofy smoleńskiej. Klich wspomina też wyjątkowo burzliwą rozmowę przed drugą turą wyborów, podczas której "premier rugał go przez pół godziny".

Wkrótce do księgarń trafi wywiad rzeka z Edmundem Klichem. Były przewodniczący PKBWL we fragmentach wywiadu drukowanych przez "Newsweek" wspomina rozmowy z premierem na temat katastrofy smoleńskiej.

Do ich pierwszego spotkania doszło około dwóch tygodni po katastrofie. Klich, chcąc wymusić rozmowę z szefem rządu, udzielił wówczas wywiadu dziennikarzowi TVN24 Piotrowi Świerczkowi. - Powiedziałem mu [Świerczkowi - przyp. red.] wszystko: że nie mam żadnego wsparcia, że minister Klich zmusza mnie do współpracy z prokuraturą i że wojsko chce zrzucić całą winę na pilotów, a prawdziwe przyczyny katastrofy tkwią w systemie - opowiada.

"Wszyscy zdenerwowani, premier chowa twarz w dłoniach"

Po emisji wywiadu Klich został wezwany na rozmowę do Kancelarii Premiera. - Wchodzę, a tam wszyscy zdenerwowani. Patrzę, pół rządu na mnie czeka. (...) Bogdan Klich blady jak ściana, Jerzy Miller cały czerwony. Wchodzimy do dużej sali. Premier od razu mówi, że spotkanie będzie rejestrowane. Jestem tak zdenerwowany, że aż minister Arabski musi mi nalewać kawy - opowiada.

Klich wspomina, że premier również był zdenerwowany i od razu go zaatakował, pytając: "Dlaczego pan powiedział, że Polska jest petentem?". Według niego Tusk "grał zorientowanego, ale nie mam pojęcia, ile naprawdę wiedział". - Gdy doszedłem do systemowych problemów wojska, konfliktu z Parulskim, rozmów z ministrami, którzy grozili mi wyrzuceniem z pracy, to widziałem tylko, że Bogdan Klich robi się coraz bledszy, a premier co jakiś czas chowa twarz w dłoniach - opowiada.

Kolejnego dnia Klich spotkał się z Tuskiem i rozmawiali w cztery oczy. - Wszedłem, a on powiedział: "Wczoraj chciałem pana zastrzelić". "A ja chciałem się powiesić". I to rozładowało atmosferę. (...) To była dobra, szczera rozmowa, ale miałem wrażenie, że premier nie był szczęśliwy, iż sprawa doszła do niego. Wydawało mi się, że najchętniej trzymałby się z dala od tych problemów - dodał Klich.

Wilcze spojrzenie Tuska. "Rugał mnie pół godziny"

- On ma silne spojrzenie. Ktoś powiedział, że wilcze. I ja się z tym zgadzam. Premier, gdy się zdenerwuje, ma wilcze spojrzenie - mówi Klich i wspomina, jak podczas kolejnej rozmowy "podniesionym głosem rugał go przez pół godziny". - Nigdy w życiu nikt mnie tak nie strofował. A widziałem w wojsku różne rzeczy - dodał. Rozmowa ta miała miejsce, gdy w połowie czerwca 2010 roku Klich chciał złożyć rezygnację z funkcji polskiego akredytowanego przy komisji MAK.

- Decyzja dojrzewała we mnie od dawna. Nałożyło się na to wiele spraw. Po pierwsze, nie miałem żadnego wsparcia z rządu. Minister Miller krytykował mnie na posiedzeniach komisji, a gdy przyjechał do Moskwy, poniżył mnie. Wszystko ku uciesze części doradców, którzy nie ukrywali, że czują się przede wszystkim członkami komisji, a nie moimi współpracownikami. (...) Blokowano mi dostęp do dokumentów z Polski. Robili to niektórzy wojskowi, robiła to komisja Millera i robiło to MSZ. A ja często potrzebowałem tych materiałów, bo w nich były informacje, dzięki którym mógłbym celniej punktować Rosjan. Utrudniano mi w ten sposób pracę - opowiadał.

Kroplą, która przelała czarę goryczy, było spotkanie z psychiatrą wojskowym Janem Wilkiem, który najpierw próbował się z Klichem zaprzyjaźnić, a potem krytykował go na spotkaniu z jego doradcami.

Klich wcześniej wysłał pismo premierowi, a następnie wsiadł w samolot do Warszawy, by spotkać się z Tuskiem i osobiście wręczyć mu rezygnację. - Chciałem to wszystko rzucić, wszyscy mnie ogrywali i miałem już dość - mówił.

- To spotkanie odbyło się między pierwszą a drugą turą. Moment był dramatyczny. Gdybym wtedy zorganizował konferencję prasową i powiedział, że rząd nasłał na mnie psychiatrę, wybuchłby skandal - mówił Klich. - Nie chciałem wpływać na politykę, jestem zbyt odpowiedzialnym człowiekiem. Dlatego opowiadam o tym dopiero po dwóch latach - dodał.

Rozmowa z premierem była bardzo burzliwa. Tusk zaprzeczył, że nasłał na Klicha psychiatrę wojskowego. - Gdy streściłem mu tę historię i powiedziałem, że rezygnuję, widziałem, że był wściekły. I wtedy się zaczęło. On zaczął na mnie krzyczeć, więc ja wziąłem teczkę, krok do przodu i do wyjścia. Ale on tak mnie zmierzył wzrokiem, że aż siadłem. Mówię mu, że nie mogę zajmować tak ważnego stanowiska, gdy wszyscy ludzie dookoła - zamiast mnie wspierać - jeszcze mnie ogrywają. On się zdenerwował - opowiadał.

Jak złapał go Tusk? "Wszedł mi na ambicję. Jestem państwowcem"

- Premier wszedł mi na ambicję. Zaczął mówić: "Pan dba tylko o własną wygodę, a gdzie interes państwa? Zachowuje się pan egoistycznie". I tu mnie złapał. Uważam się za państwowca - może ktoś oceni mnie inaczej, ale zawsze staram się kierować dobrem państwa - i on tą argumentacją do mnie trafił. Pomyślałem, że jeśli odejdę, zachowam się jak szczur uciekający z tonącego okrętu. Nie mogłem zostawić go z tym wszystkim. Widziałem, że był bardzo przejęty i zakłopotany moją rezygnacją - opowiadał.

Klich "zapierał się przez półtorej godziny", trzy razy brał teczkę i chciał wychodzić, ale wtedy premier podnosił głos, po czym Klich się wycofywał. - Czy dałem się uwieść? Chyba nie. Po prostu nie chciałem go zostawiać w takiej sytuacji - mówił. W końcu powiedział premierowi, że zostanie, jeśli po powrocie z Moskwy wejdzie do komisji Millera i dostanie gwarancję, że nie zostanie wyrzucony z komisji w resorcie infrastruktury. - On wtedy odetchnął: "Widzę, że daje mi pan szansę" - wspominał Klich.

Tusk nie chciał mieszać się w sprawę Smoleńska

Klich wspomina, że zazwyczaj podczas rozmów o Smoleńsku on mówił, a premier słuchał. - Zawsze miałem jednak wrażenie, że on nie chciał, by te szczegółowe problemy do niego dochodziły. (...) On chyba wolał, żeby kwestie związane ze Smoleńskiem zatrzymywały się na niższym poziomie. Niech decyzje podejmują ministrowie, on się w to nie będzie mieszał - mówi.

Wspomina też sytuację, gdy przyniósł premierowi zdjęcie rozrzutu szczątków samolotu zrobione z powietrza - długi rulon ze zdjęciami i skalą terenu. - Chciałem mu pokazać, jak było. Zaznaczyłem białym markerem najważniejsze miejsca, brzozy. Rozłożyłem to na stole i zacząłem tłumaczyć. On słuchał, ale nie widziałem w nim ciekawości, chyba nawet o nic nie zapytał - powiedział.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 20:36, 18 Kwi 2012    Temat postu:

Baczność!15 kwi 2012

W ostatnich dniach już nawet gazety Adama Michnika czy Tomasza Lisa przyznawały, że w dwa lata po tragedii smoleńskiej „pytań jest więcej niż odpowiedzi”.

Że „nie potwierdziły się” doniesienia o podchodzeniu do lądowania za wszelką cenę, że nie było żadnych powodów podejrzewać obecności generała Błasika w kokpicie, nie było żadnych taśm z rzekomą kłótnią na lotnisku. Przyznano, że nikt ze strony polskiej nie uczestniczył w autopsjach zwłok, nie widział podstawowych dowodów, nawet owej brzozy nikt nie próbował badać. Wydawało się, że prorządowe media powoli godzą się z koniecznością przyznania elementarnych faktów.

Ale wystarczyło jedno przemówienie Donalda Tuska, aby cały rządowy agit-prop, podchwytując nowy ton, całkowicie zmienił retorykę. I oto okazuje się, że jednak w sprawie tragedii w Smoleńsku znana jest już prawda. Prawda, którą ci, którzy domagają się śledztwa i dostępu do podstawowych faktów oraz dowodów, usiłują „zakrzyczeć”. Prawda, której trzeba bronić przed „kłamstwami”, czyli pytaniami o to, jak naprawdę było, i w tej obronie wolno się posuwać już nawet do tak skończonych kretynizmów, jak stawianie znaku równości pomiędzy żądaniem zwrotu przez Rosję wraku a kłamstwami Stalina i jego następców w sprawie Katynia. Jarosław Kaczyński zaś, którego przedwczoraj oskarżano, że przypomina Putina, wczoraj, że naraża nasze dobre stosunki z Putinem na szwank, dziś, za kwestionowanie narzucanej przez Rosję, bezczelnie fałszywej narracji o tragedii, nazywany jest „agentem wpływu Putina”.

W pełnych pasji i jadu pokrzykiwaniach kibiców ubliżającego z sejmowej trybuny premiera, od Adama Michnika, po redaktora Kontka z „Faktu”, obelgi i cyniczne odwracanie kota ogonem idą o lepsze z kompletnym już brakiem szacunku dla elementarnej logiki.

Rafał Ziemkiewicz Anxious

Na POtwierdzenie powyższej tezy ... wypociny prof. Kuźniara

[link widoczny dla zalogowanych]

oraz Janina Paradowska w ... natarciu d'oh!

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 7:40, 21 Kwi 2012    Temat postu: * * * * * * * * * * *

[link widoczny dla zalogowanych]

A na fałszywego profesorka z USA, niejakiego Biniendę, to błaszczak juz sie ni epowłuje? Wstydzi się? "Binienda nie jest ani pro­fe­so­rem w pol­skim tego słowa zna­cze­niu, ani fizy­kiem, ani eks­per­tem NASA i obec­nie wcale w NASA nie pra­cuje. Jedyne z tej wizy­tówki, co jest prawdą, to to, iż pra­cuje w USA.

Od początku zwró­ciło moją uwagę to, że czło­wiek przed­sta­wiany jako pro­fe­sor fizyki z USA wyga­duje, na temat fizyki wła­śnie, takie bzdury, iż nie powi­nien nie tylko uzy­skać dyplomu z fizyki, ale nawet matury. A jed­no­cze­śnie używa skom­pli­ko­wa­nych pro­gra­mów kom­pu­te­ro­wych do obli­cze­nia wytrzy­ma­ło­ści brzozy i skrzy­dła samo­lotu, nie zna­jąc dokład­nej budowy tego skrzy­dła, wymia­rów, prze­kroi, mate­ria­łów, kształtu pro­fili kon­struk­cji… Jakim cudem fizyk, może obli­czać wytrzy­ma­łość cze­goś, o czym nie wie, jak jest zbu­do­wane i z czego? Co to za fizyk, który nie wie, że drobna róż­nica w kształ­cie pro­filu i w skła­dzie stopu, z któ­rego jest wyko­nany, może rady­kal­nie zmie­niać jego wła­ści­wo­ści? Co to za fizyk, który nie wie, że w przy­padku pro­wa­dze­nia obli­czeń, w któ­rych dane wyj­ściowe znane są w przy­bli­że­niu (Binienda ani PiS nie mają doku­men­ta­cji tech­nicz­nej tego samo­lotu), nastę­puje zja­wi­sko mno­że­nia błędu i błąd koń­cowy może nawet prze­kro­czyć sto pro­cent uzy­ska­nego wyniku? Co to za fizyk, który nie wie, iż każda teo­ria jest błędna, jeśli prze­czą jej fakty empi­ryczne (brzoza została zła­mana, a skrzy­dło odpa­dło, więc wszel­kie teo­rie o tym, że nie powinno odpaść, ale bo, że nie ude­rzyło w brzozę, są do bani i już)?

Zaczą­łem szu­kać. Naj­pierw zna­la­złem list otwarty w „Kon­tra­tek­stach”, o któ­rym już nie pamię­ta­łem. Jest to „Pety­cja w spra­wie dys­kry­mi­na­cji oby­wa­teli pol­skich” z dnia 13 stycz­nia 2008, w któ­rej grupa sygna­ta­riu­szy użala się, iż nie mogą być zatrud­niani na pol­skich uczel­niach, bo pra­cują za gra­nicą, gdzie nie ist­nieje habi­li­ta­cja i sto­pień docenta, a nie pozwala na to ustawa, która mówi, że do tego zatrud­nie­nia potrzebna jest habi­li­ta­cja lub „znaczne i twór­cze osią­gnię­cia w pracy nauko­wej”. Jed­nym z sygna­ta­riu­szy jest: „Wie­sław K. Binienda, The Uni­ver­sity of Akron, Akron, OH, USA”.

A to ci dopiero! Pro­fe­sor fizyki, Wie­sław Binienda, jak sam uważa, nie ma habi­li­ta­cji oraz „znacz­nych i twór­czych osią­gnięć w pracy nauko­wej”. Zazna­czam, to nie ja tak uwa­żam, to on sam się pod tym podpisał.

No to szpe­ramy dalej i… bingo! Wie­sław Binienda ukoń­czył w 1980 roku Wydział Samo­cho­dów i Maszyn Robo­czych Poli­tech­niki War­szaw­skiej. Nie jest więc fizy­kiem, tylko inży­nie­rem od samo­cho­dów i trak­to­rów. Fizyki nie stu­dio­wał, przy­naj­mniej na Wydziale Fizyki UW (sprawdziłem).

No dobrze, a może nauczył się póź­niej? W końcu ja też nie stu­dio­wa­łem dzien­ni­kar­stwa i poli­to­lo­gii, a od 30 lat się tym zaj­muję, tylko wła­śnie mate­ma­tykę i fizykę. Czemu więc odma­wiać prawa bycia fizy­kiem Binien­dzie? A no temu, że z jego publicz­nych wypo­wie­dzi wyziera kom­pro­mi­tu­jący wręcz brak zna­jo­mo­ści ele­men­tar­nych praw fizyki i to takich ze szkoły śred­niej (o tym dalej).

A jak to jest z tym pro­fe­so­rem? W sys­te­mie ame­ry­kań­skim słowo „pro­fe­sor” nie ozna­cza stop­nia nauko­wego, tylko etat wykła­dowcy na uczelni. W zna­cze­niu ame­ry­kań­skim Binienda pro­fe­so­rem jest, bo rze­czy­wi­ście pra­cuje w Cole­gium of Engi­ne­ering (Szkole Inży­nier­skiej) Uni­ver­sity of Akron, w Akron w sta­nie Ohio. Po angiel­sku brzmi to nie­mal jak Oxford lub Sor­bona, ale jest to typowa pro­win­cjo­nalna szkółka pry­watna, która w ame­ry­kań­skich ran­kin­gach wyż­szych uczelni nawet nie jest noto­wana (a przy­naj­mniej nie zna­la­złem). Akron, to, jak na USA, dziura niczym pol­skie Skier­nie­wice, choć pod wzglę­dem liczby miesz­kań­ców, to co naj­mniej Radom. Nie wiel­kość mia­sta jest tu jed­nak istotna (Ber­ke­ley to też nie gigant, a uczel­nia zacna). Istotne jest to, że kogo bym z kole­gów fizy­ków spy­tał, to o ośrodku badaw­czym fizyki w Akron nie słyszał.

Owszem, w języku angiel­skim, w USA, Binienda ma prawo uży­wać tytułu „pro­fe­sor”, ale źle jest, jeśli prze­nosi ten tytuł do Pol­ski i nie pro­te­stuje, gdy na kon­fe­ren­cjach PiS przed­sta­wiany jest jako „pro­fe­sor fizyki”. Uczci­wie powi­nien powie­dzieć: - Sorry, nie jestem fizy­kiem i pro­fe­so­rem, jestem inży­nie­rem i mam tylko dok­to­rat. I nikt by nie miał do niego pre­ten­sji. Ale wyko­rzy­sty­wa­nie w Pol­sce tego, że słowo pro­fe­sor po angiel­sku zna­czy co innego, niż po pol­sku, jest po pro­stu nie­uczciwe. Podob­nie jest ze sło­wem „stu­dent”, które po angiel­sku ozna­cza ucznia, a nie stu­denta, a mimo to ucznio­wie ame­ry­kań­skich szkół śred­nich nie twier­dzą w Pol­sce, że są stu­den­tami wyż­szych uczelni. Dok­tor inży­nier na pewno nie jest pro­fe­so­rem dok­to­rem habi­li­to­wa­nym fizyki, więc niech tako­wego nie udaje.

Kim zatem jest Wie­sław Binienda w tej Szkole Inży­nier­skiej (Cole­gium of Engi­ne­ering) Uni­wer­sy­tetu w Acron? Jest dzie­ka­nem Depart­ment of Civil Engi­ne­ering, co po prze­tłu­ma­cze­niu na język pol­ski ozna­cza Wydział Inży­nie­rii Lądo­wej i Wod­nej (civil engi­ne­ering – inży­nie­ria lądowa i wodna; słow­nik angielsko-polski).

Reasu­mu­jąc: Wie­sław K. Binienda nie jest ame­ry­kań­skim odpo­wied­ni­kiem pro­fe­sora na Wydziale Fizyki Uni­wer­sy­tetu War­szaw­skiego, tylko inży­nie­rem dok­to­rem, dzie­ka­nem Wydziału Inży­nie­rii Lądo­wej na ame­ry­kań­skim odpo­wied­niku Wyż­szej Szkoły Inży­nier­skiej w Rado­miu. Nie mam nic prze­ciw WSI w Rado­miu, ale to deczko co innego niż Wydział Fizyki na UW.

I tu zaczyna być coraz dziw­niej. Dzie­kan inży­nie­rii lądo­wej twier­dzi, że „brzoza to mięk­kie drewno”. To pan inży­nier dzie­kan nie wie o ist­nie­niu tablic wytrzy­ma­ło­ści mate­ria­łów uży­wa­nych przez inży­nie­rów budow­la­nych? Ja bez trudu zna­la­złem odpo­wied­nia tabelę twar­do­ści drewna:

Twar­dość drewna w MPa

świerk 27 MPa,
sosna 30 MPa,
jodła 30 MPa,
modrzew 38 MPa,
brzoza 49 MPa,
jesion 56 MPa,
dąb 60 MPa.
Jak widać z przy­to­czo­nych danych, twar­dość drewna brzo­zo­wego jest tylko nie­wiele mniej­sza, o 7 MPa, od twar­do­ści jesionu, i o 11 MPa od dębu, a znacz­nie więk­sza (nie­mal dwa razy) od twar­do­ści świerku, z któ­rego wyko­nuje się więk­szość drew­nia­nych kon­struk­cji w budow­nic­twie. Nie jest więc prawdą, że drewno brzo­zowe jest „mięk­kie”. Zgo­dzi się pan ze mną, że drewno dębu jest twarde? Jeśli przyj­miemy twar­dość dębu za 100%, to twar­dość brzozy wynie­sie w tej skali 81,67%. Jest to więc drewno tylko nieco mniej twarde niż dębowe. Nie­stety panie inży­nie­rze, teo­ria o „mięk­kim patyku” leży gru­zach. Zresztą nie trzeba być inży­nie­rem ani fizy­kiem. Każdy pol­ski wie­śniak rąbiący drewno na opał wie, że piło­wa­nie i rąba­nie brzozy to ciężka robota, a mięk­kie są tylko cien­kie tego­roczne gałązki, ale nie pień o gru­bo­ści 46 centymetrów!

I tu kolejne twier­dze­nie pana dok­tora inży­niera: Na wio­snę w drze­wie są soki i skutki zde­rze­nia powinny być mniej­sze, bo drewno jest mniej twarde. To pan inży­nier dok­tor nie wie, że cię­żar wła­ściwy (więc i cał­ko­wity) mokrego drewna jest istot­nie więk­szy, niż suchego? To pan inży­nier dok­tor nie wie, że skutki zde­rze­nia z masyw­niej­szą prze­szkodą są groź­niej­sze, niż z prze­szkodą lżej­szą? Do tej wie­dzy nie trzeba być fizy­kiem ani inży­nie­rem. W liceum uczą. Z mecha­niki New­tona to wynika.

Pan dok­tor inży­nier twier­dzi też, że zde­rze­nie z „miękką brzozą” było by słabe i urwane skrzy­dło powinno spaść 11 metrów za brzozą (spa­dło ok. 100 m dalej). Zaraz, zaraz. Samo­lot miał pręd­kość rzędu 280 – 300 km/h. Aby skrzy­dło z wyso­ko­ści ok. 6 m spa­dło 11 m dalej, jego pręd­kość po zde­rze­niu musia­łaby być zni­koma. Taka pręd­kość czło­wiek bez trudu nadaje piłce, gdy nią rzuca. Ozna­cza to, że nie­mal cała ener­gia kine­tyczna skrzy­dła została pochło­nięta przy zde­rze­niu, a to z kolei zna­czy, że siły dzia­ła­jące w tym momen­cie musiały być gigan­tyczne. No to jak panie inży­nie­rze, zde­rze­nie było słabe, czy potężne? Chyba pan zaprze­cza sam sobie.

Mógł­bym tak znę­cać się dalej. Lek­tura strony inter­ne­to­wej Wie­sława Biniendy też jest cie­kawa. Słowo pro­fe­sor powta­rza się na niej gdzie tylko się da. Musi mieć facet nie­zły kom­pleks. Wykaz biblio­gra­fii impo­nu­jący, 148 pozy­cji, bóg wojny w nauce, Ein­stein wysiada! Tylko jak się temu przyj­rzymy kry­tycz­nie, to bar­dzo to bled­nie. Są dwie książki, ale obie pod iden­tycz­nym tytu­łem, tylko w innym czę­ściowo skła­dzie auto­rów. W pierw­szej jest trzech auto­rów, w dru­giej sam Binienda. Druga róż­nica, to rok wyda­nia. Czy aby nie są to dwa wyda­nia tej samej pozy­cji? Tre­ści żad­nej z tych 148 publi­ka­cji poznać nie można, bo są same tytuły, bez tekstu.

Dalej są 4 arty­kuły wstępne, 40 arty­ku­łów pra­so­wych (w pra­sie spe­cja­li­stycz­nej), 66 spra­woz­dań i innych publi­ka­cji, 20 publi­ka­cji NASA i 6 apli­ka­cji paten­to­wych. W sumie 148. Nie­mal wszystko to prace zbio­rowe. Przy­glą­da­jąc się temu szu­mowi zauwa­żam, że nie­które pozy­cje są chyba sztucz­nie roz­mno­żone. Np. w publi­ka­cjach NASA znaj­du­jemy dwie pozycje:

1. W.K. Binienda, S.M. Arnold and H.Q Tan, „Cal­cu­la­tion of Stress Inten­sity Fac­tors in an Iso­tro­pic Multi-C rac­ked Plate: Part I - The­ore­ti­cal Deve­lop­ment,” NASA TM 1 05766, 1992.

2. S.M. Arnold, W.K. Binienda, H.Q. Tan and M.H. Xu, „Cal­cu­la­tion of Stress Inten­sity Fac­tors in an Iso­tro­pic Multi-Cracked Plate: Part II – Symbolic/Numeric Imple­men­ta­tion,” NASA TM 105823, 1992.

Nie trudno zauwa­żyć, iż są to dwie czę­ści jed­nej publi­ka­cji. Po co robić z tego dwie pozy­cje w biblio­gra­fii? Dalej w wielu miej­scach, sądząc po bar­dzo podob­nych tytu­łach i iden­tycz­nym skła­dzie auto­rów, odno­szę wra­że­nie, że mogą to być powtó­rzone te same arty­kuły w róż­nych cza­so­pi­smach. Szkoda, że nie można oce­nić tre­ści, bo jest niedostępna.

Nie­stety znów mam wra­że­nie, iż pan inży­nier ma wielką potrzebę bry­lo­wa­nia i pod­kre­śla­nia swo­jej wielkości.

A jak to jest z tym „eks­per­tem NASA”. Wie­sław Binienda nie­wąt­pli­wie pra­co­wał dla NASA w wie­lo­oso­bo­wym zespole bada­ją­cym wytrzy­ma­łość mate­ria­łów. W żad­nej z publi­ka­cji NASA nie wystę­puje samo­dziel­nie. Moi infor­ma­to­rzy twier­dzą, iż zespół ten wyko­ny­wał typowo pomia­rowe prace labo­ra­to­ryjne. Co by to nie było, dla NASA pra­co­wał, tylko czy jako ekspert?

Wcho­dzę na strony NASA i szu­kam nazwi­ska Binienda. Odpo­wiedź wyszu­ki­warki za każ­dym razem brzmi: Inva­lid Requ­est – w wol­nym tłu­ma­cze­niu: błędna prośba. Jed­nym sło­wem w zaso­bach stron NASA takiego nazwi­ska nie ma. Reasu­mu­jąc: Binienda nie­wąt­pliwi uczest­ni­czył w jakiś pra­cach dla NASA, ale był na tyle mało ważny, że na stro­nach NASA go nie ma. Czy więc nazy­wa­nie go „eks­per­tem NASA” to nie przesada?

No i teraz, co ja o tym wszyst­kim myślę. Jakoś nie wie­rzę, by absol­went Poli­tech­niki War­szaw­skiej i pra­cow­nik nawet naj­bar­dziej pro­win­cjo­nal­nej uczelni ame­ry­kań­skiej do tego stop­nia nie znał praw fizyki. Myślę, że jest ina­czej. Myślę, że Wie­sław Binienda, z powodu albo ide­olo­gicz­nego zaśle­pie­nia, albo z powodu chęci bry­lo­wa­nia i lecze­nia kom­plek­sów, robi rzecz w nauce nie­do­pusz­czalną. Zało­żył sobie z góry kom­plet­nie nie­praw­dziwą tezę, że w Smo­leń­sku był zamach, i kom­bi­nu­jąc jak koń pod górę, nagi­na­jąc fakty i prawa fizyki, stara się tę bzdurę udo­wod­nić. W oczach ludzi wykształ­co­nych kom­pro­mi­tuje się i ośmie­sza, ale ma swoje 5 minut w mediach i podziw gro­mady nie­uków i ćwierć­in­te­li­gen­tów z PiS-u. Ci igno­ranci, ale jakże wszech­stronni, z Kaczyń­skim i Giżyń­skim na czele, patrzą w niego, jak w obraz. Ci pano­wie, z powodu swego nie­uc­twa, nie wie­dzą, że w każ­dej nauce ist­nieją ludzie gło­szący tak zwane poglądy odosob­nione. Śro­do­wi­ska naukowe nie trak­tują ich poważ­nie. Co innego takie ciała, jak zespół Macie­re­wi­cza, które mają ide­olo­giczne zamó­wie­nie na udo­wod­nie­nie kom­plet­nej nie­prawdy. Dedy­kuję twier­dze­nie Petera: „Nawet naj­więk­sza liczba ćwierć­in­te­li­gen­tów nie daje jed­nego inteligenta”.

Na koniec przy­to­czę pewną zna­mienną aneg­dotkę krą­żącą na Wydziale Fizyki w moich cza­sach stu­denc­kich, a było to tak dawno, iż ludzie tyle nie żyją. Podobno prof. Wró­blew­ski, na egza­mi­nie z fizyki doświad­czal­nej, posta­wił na biurku szklankę z wodą i spy­tał stu­denta: - Pro­szę pana, dla­czego ta szklanka jest cie­plej­sza nie z tej strony, z któ­rej pada na nią świa­tło sło­neczne, tylko z prze­ciw­nej? Stu­dent zaczął kom­bi­no­wać o zała­ma­niu, odbi­ciu i tak dalej, aż w końcu wypro­du­ko­wał teo­rię tłu­ma­czącą zja­wi­sko. Wów­czas pro­fe­sor powie­dział: - Nie, bo ją obróciłem.

Ta aneg­dota poka­zuje rze­czy­wi­ste zja­wi­sko wystę­pu­jące w pseu­do­nauce. Jeśli robi się to, co robi Wie­sław Binienda, czyli zaczyna dowód od tezy, to selek­cjo­nu­jąc fakty i nagi­na­jąc prawa, można udo­wod­nić każdą bzdurę. Inter­net jest pełen tego rodzaju dowo­dów i takich ekspertów.
[link widoczny dla zalogowanych] Krzysztof Łoziński"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pro Rock



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:42, 21 Kwi 2012    Temat postu: * * * * * * * * * * *

Oczywiscie nawet tak miazdzaca dla PiSu, Macierewicza i Biniendy zawiera moim zdaniem niezasluzona gloryfikacje dr Biniendy.

Otoz pan Binienda nie jest wcale dziekanem jakiegokolwiek wydzialu Uniwersytetu w Akron.

College of Engineering to zadna samodzielna uczelnia..., to tylko Wydzial Uniwersytetu w Akron. Wynika to ze struktury tego Uniwersytetu opublikowanej na internetowych stronach.

Te madrosci mozna naswet w Wikipedii wyczytac......,
[link widoczny dla zalogowanych]
...W USA college to albo część uniwersytetu (analogicznie do wydziału w polskim systemie edukacyjnym), albo odrębna szkoła wyższa specjalizująca się w danej dziedzinie, nie będąca jednak uniwersytetem....

Tak wiec College of Engineering to nic innego jak wydzial inzynierii na Uniwersytecie w Akron.
Dziekanem tego wydzialu (Dean) ((Oni tam niestety jeszcze po angielsku a nie po polsku)) jest Pan Dr. George K. Haritos.

W sklad tego wydzialu (College) wchodzi 6 Jednostek, ktore w Polsce okresla sie raz Instytutem a innym razem zakladem czy tylko Katedra. Jednej z nich faktycznie przewodzi de Binienda, jest to Department: Civil Engineering. Nie bede sie rozpisywal czym zajmuje sie tam Binienda ale powiem tylko tyle ze rowniez inzynieria komunalna, znaczy sie rowniez .....

A wiec spec m. in. od szamba i rynsztokow jest jak najbardziej wiarygodny by badac przyczyny katastrofy no bo przeciez sam Ojcore mowil o jednej z ofiar ze to prefumeria z szamba czy tez moze odwrotnie, ale zwiazek jest, niewazne jaki ale jest.

Drugi z swiatowej elity specow jest wlascicielem firmy w Australii wartej cale dwa dolary, australijskie oczuywiscie.....
No ale czy przy takich orlach jak kaczorydzy Antoni trzeba jeszcze innych fenomenow??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 10:34, 21 Kwi 2012    Temat postu:

Ja tam wolę oprzeć się na opinii fachowca aniżeli jakowegoś .... układowego pismaka POdtrzymujace urzędowe wersje

Prof. Kleiber: Katastrofę smoleńską powinni badać zagraniczni eksperci

Opinia zagranicznych ekspertów ws. Smoleńska wydaje się potrzebna, bo sprawy w kraju przybierają fatalny obrót. Jeśli nie nadamy dyskusji merytorycznego charakteru, to liczba osób wierzących w zaskakujące hipotezy będzie rosła - mówi prof. Michał Kleiber, prezes PAN, redaktor naczelny ogólnoświatowego pisma "Archives of Computational Methods in Engineering", w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

Rzucił Pan pomysł stworzenia międzynarodowej grupy ekspertów do ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Czemu to ma być dobre rozwiązanie?
Opinia zagranicznych ekspertów wydaje się potrzebna, bo - jak widać choćby z ostatniej debaty w Sejmie - sprawy w kraju przybierają fatalny obrót. Na podstawie fragmentarycznych wyników, niepotwierdzonych przez inne zespoły badawcze, wyciąga się daleko idące wnioski, które ze względu na swoją emocjonalną zawartość przyciągają uwagę ludzi.

Jeśli nie nadamy dyskusji bardziej merytorycznego charakteru, to liczba osób skłonnych uwierzyć w pojawiające się nawet najbardziej zaskakujące hipotezy będzie szybko rosła. Dzisiaj widać według mnie wyraźnie, że nie radzimy sobie w kraju z tym problemem w stopniu, który grozi nam sporami na wiele lat. Istotnym elementem nadania dalszym dyskusjom rzeczowego charakteru byłoby poproszenie zupełnie niezależnych ekspertów o dokonanie analizy przebiegu wydarzeń towarzyszących katastrofie.

Nie obawia się Pan, że rzucając tę koncepcję, staje po jednej ze stron politycznego sporu?

Wedle mojej wiedzy nie został dotychczas wykonany ani jeden krok w sprawie zaproszenia do współpracy niezależnych specjalistów z zakresu komputerowej symulacji złożonych zagadnień mechaniki. Bo z takim problemem mamy tu do czynienia. To nie powinien być zespół powołany przez żadną z naszych sił politycznych, chodzi tu bowiem o uzyskanie maksymalnej wiarygodności dokonanej analizy.
Sposób powołania takiego zespołu jest sprawa otwartą - może powinien się tym zająć specjalnie utworzony obywatelski komitet złożony z osób publicznego zaufania?

Zawsze będzie można podważać kryteria, według których zostałby powołany taki zespół.

Uważam, że znalezienie sposobu zapewniającego maksymalną wiarygodność ustaleń ekspertów jest warunkiem kluczowym. Chyba konieczne byłoby, aby eksperci byli osobami całkowicie niezwiązanymi emocjonalnie z Polską. Na świecie są organizacje i instytucje spełniające ten warunek. Jak doprowadzić do wyboru ekspertów i kto ewentualnie miałby sfinansować ich prace, jest dla mnie dzisiaj sprawą otwartą.

Jakie narzędzia powinny być zastosowane do badania katastrofy smoleńskiej?

To nie powinien być zespół powołany przez żadną z sił politycznych, chodzi tu o wiarygodność
Podkreślam dobitnie, że nie mówię w ogóle o stronie prawnej śledztwa. Odnoszę się tylko do analizy przebiegu zdarzenia z wykorzystaniem osiągnięć współczesnych nauk ścisłych i inżynierskich. Do analizy, o której mówimy, potrzebne byłoby zbudowanie precyzyjnych modeli konstrukcji samolotu, wszystkich szczegółów terenu, posiadanie wszystkich danych z rejestratorów i jeszcze wiele innych rzeczy. Dostęp do tych danych i ich kompletność byłyby kluczem do przydatności wyników analizy.

Zupełnie nie wiem, czy jest dzisiaj szansa na uzyskanie potrzebnych danych i udostępnienie ich niezależnym ekspertom. Gdyby tak było, można byłoby zapewne prześledzić szczegóły tragicznego lotu, łącznie z zachowaniem się szczątków samolotu po wypadku. Takie analizy wykorzystuje się dzisiaj bardzo szeroko do symulowania zderzeń pojazdów, konsekwencji wybuchów w kopalniach, projektowania samolotów czy oceny bezpieczeństwa reaktorów jądrowych. Mam w tej dziedzinie bogate własne doświadczenie - pracując za granicą, tworzyłem m.in. matematyczne modele i oprogramowanie wykorzystane później do symulacji zachowania się konstrukcji amerykańskiego promu kosmicznego Columbia. Żeby nie było nieporozumień - takie analizy nigdy niczego nie przesądzają ostatecznie, są jednak z zasady niezwykle istotnym elementem rozumienia całego zdarzenia.

Profesor Wiesław Binienda robił przecież takie symulacje komputerowe.

I dobrze, że robił, ale do ich uznania za wiarygodne niezbędne jest powtórzenie analizy przez inny zespół. Kłopot w tym, że rezultaty tego typu analiz są bardzo wrażliwe na wprowadzane dane określające szczegóły problemu. Oznacza to, że stosunkowo małe zmiany w tych danych mogą w istotny sposób wpływać na końcowe wyniki. Ważny jest też oczywiście wykorzystywany program komputerowy, bo oprogramowania nie tworzy się dla każdej z takich analiz od nowa. Nie mając dostępu do szczegółów analizy, nie sposób w związku z tym uznać jej za w pełni wiarygodną. Nie podejrzewam oczywiście nikogo o manipulację, ale niekompletność danych wejściowych bądź ich niedokładność są czynnikami nakazującymi dużą ostrożność w interpretacji wyników. Aby zwiększyć ich wiarygodność, z zasady dokonać należy bardzo rozległej analizy parametrycznej polegającej na tym, że dla każdego parametru obarczonego niepewnością co do swej wartości należy powtarzać analizę, zmieniając wartość parametru i obserwując wyniki. Jeśli się okaże, że zmieniają się one w istotny sposób wraz ze zmianą wartości parametru, to jasne jest, że z analizy nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków. A takich niepewnych parametrów jest z zasady wiele, co bardzo komplikuje całą analizę, wydłuża czas jej prowadzenia i zwiększa jej koszt. Nie wiem, czy takie studium przeprowadził prof. Binienda, więc trudno mi wypowiedzieć się o wartości jego pracy. Nie mam najmniejszego powodu, aby podważać jego autorytet naukowy, ale pierwszy raz usłyszałem jego nazwisko dopiero po opublikowaniu wyników jego badań dotyczących katastrofy smoleńskiej. Dotychczas nie był on znany jako badacz w dziedzinie metod obliczeniowych nieliniowej mechaniki, bo tak nazywa się obszar nauki, o którym tu mówimy.

Ile potrzeba czasu, żeby przeprowadzić wszystkie analizy?

To zadanie chyba na jakieś pół roku - pod warunkiem oczywiście znalezienia grupy badaczy mogących całkowicie zaangażować się w takie przedsięwzięcie. A to nie byłoby chyba łatwe - wszystkie instytucje mają przecież swoje ustalone plany badawcze. Paradoks polega na tym, że taką analizę udałoby się zapewne przeprowadzić także w Polsce (mamy wielu uczonych o międzynarodowej reputacji w tym zakresie), ale z powodów, o których była mowa wyżej, odradzałbym to stanowczo. Osiągnęlibyśmy w ten sposób skutek odwrotny do zamierzonego - z pewnością nie zażegnalibyśmy toczących się sporów.

Rozmawiał Agaton Koziński

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce??? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 11, 12, 13  Następny
Strona 12 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin